Jedna z pułapek dzieciństwa polega na tym, że nie trzeba rozumieć, by czuć. Kiedy rozum zdolny jest pojąć, co się wydarzyło, rany w sercu są już zbyt głębokie
~Carlos Ruiz Zafón "Cień wiatru"
Zielony ninja podrzucił lekko pakunek, gdy ten zaczął mu się wymykać z rąk.
Rozejrzał się na boki i przeszedł na drugą stronę jezdni. W oddali zobaczył
logo baru "Pod Bobrem". Przyspieszył lekko kroku. Zastanawiało go, a
ciekawość wręcz zżerała, co tym razem strzeliło jego ojcu do głowy oraz co
takiego się przydarzyło wojownikom, że przepadli nagle jak kamień w wodę.
Popchnął drzwi biodrem a ciepło przyjemnie go otuliło. Obrzucił
wzrokiem przestronne pomieszczenie usłane stolikami i barem z jednej strony a
po drugiej maszynami do gry. Wypatrywał czwórki chłopaków i jednej dziewczyny.
Nie zauważywszy ich ruszył powoli przed siebie. Niektórzy rzucali mu ciekawskie
spojrzenia, ale zaraz wracali do swoich zajęć.
No gdzie oni są? mruknął do siebie.
Przeszedł obok stolika, przy którym siedziała piątka dzieciaków
całkowicie nie zwracając na nich uwagi.
- Lloyd? - usłyszał swoje imię. Zerknął na chłopca z rozmierzwionymi włosami.
Kogoś mu przypominał...
- Spadaj mały, mam misję - rzucił przez ramię, lecz nim uczynił krok brunet
złapał go za przegub.
- Lloyd, to ja, Kai!
Garmadonek wbił wzrok w chłopca łudząco podobnego do tego Kai'a,
tego, który zawsze kłoci się z Kelly, na dodatek ubranego w identyczny strój,
co tamten Kai, ale ten był... dzieckiem. Dopiero,
gdy zauważył inne dzieciaki siedzące przy tym samym stoliku wreszcie zrozumiał.
Bronie zawinięte w materiał zabrzęczały, gdy upuścił je na podłogę.
- Jesteście dziećmi! - krzyknął odskakując.
Klienci i personel na chwilę zamarli odwracając się w ich stronę.
- Ciszej! - syknęła mini Kelly.
Lloyd nadal w szoku podniósł zawiniątko i położył je na środku stołu.
Wojownicy odebrali swoje żelazne bronie. Tylko Kelly nadal posiadała oryginał.
Garmadonek usiadł na kanapie obok Cole'a. Zniżył głos.
- Jak to się stało?
Lider streścił mu zajście sprzed kilku godzin. Reakcja Wybrańca
nieco ich zaskoczyła. Lloyd wybuchnął cichym śmiechem.
- I co cię tak śmieszy? - warknął Jay. - To wcale nie jest zabawne; w tych
ciałach nie mamy z nikim szans!
- Sorki, ale to trochę zabawne - teraz wiecie jak ja się czuję i jak to jest
być traktowanym z góry.
- Ej to poważna sprawa! Jeśli nie urośniemy nie nauczymy się Spinjitzu i nie
pokonamy Grandala.
- A co ze mną? Ja znam Spinjitzu.
- Ale nic nie wiesz o Grandalu - zaoponował Kai.
- Wy też nie - mruknął półgębkiem.
- Więc musimy znaleźć, kogo kto zna się na tych bestiach i wie jak je pokonać -
zawyrokowała Kelly.
Twarz Lloyd'a rozpromieniła się.
- Znam takiego kogoś.
~ *
~
Ninja spojrzeli po sobie ze sceptycznymi minami, ale bez słowa weszli do, z
pozoru małego, sklepu na przedmieściach centrum ustawionego między dwoma
potężnymi wieżowcami. Napis na dachu głosił "Yama Komiksów Ninjago".
Przekroczyli próg wraz z odgłosem dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami.
Chłopacy zaniemówili. Przy wszystkich ścianach pięły się regały aż po sam sufit
zapełnione kolorowymi pisemkami - komiksami, jak też filmami i serialami. W
innych okolicznościach byłby to raj na ziemi dla dzieciaków w ich wieku.
- Zabrałeś nas do sklepu z komiksami?? - zdziwił się Cole nie wiedząc, na co tu
przyszli.
- Wow, "Szalony Deyl!" - zawołał Jay i jednym susem dopadł jeden z
komiksów. - Pierwsza edycja; kiedyś uwielbiałem tego świra! - Zorientował się,
że przyjaciele się na niego patrzą ze wszystko mówiącymi minami. Szybko odłożył
komiks na miejsce i obciągnął bluzkę. Otrząchnął. - Ale dziecinada...
- Nie kupimy ci twojego komiksu! - oznajmił od razu Kai ze srogą miną. - Sprawa
jest poważniejsza a ty...!
Lloyd popchnął go do przodu.
- Uwierzcie mi, wiem, co robię. Tylko jedna osoba może nam coś powiedzieć o
nieistniejącym potworze.
Podeszli do lady ustawionej na końcu sklepu. Za kontuarem stał
mężczyzna po trzydziestce. Pomarańczowa koszulka głosiła to samo, co napis nad
wejściem a brązowy wąsik i brudka dodawały mu uroku.
- Chłopcy, i Kelly, przedstawiam wam Rufusa Makalistera, znanego też, jako Pan
Yama - oznajmił Lloyd dumnym głosem jakby mówił o ważnej osobistości.
Rufus Makalister podniósł na nich wzrok znad komiksu. Jego twarz
rozświetlił słaby uśmiech.
- Proszę, proszę, kogo to do mnie przywiało. Lloyd "Hemoraid"
Garmadon wreszcie do mnie zawitał. Gdzieś ty się podziewał? - zagadnął i oparł
się k blat jakby nie zauważając obecności pozostałych ninja.
Hemoraid Garmadon wzruszył ramionami.
- Miałem parę spraw na głowie.
- Jeśli przyszedłeś kupić najnowszy tom "Kosmo Mistrza" to przykro
mi, ale sprzedałem już wszystkie egzemplarze.
Mina Garmadonka zrzedła nieco. Za późno ugryzł się w język.
- Sprzedane? Wszystkie?! - jęknął. Kai dźgnął go pod bok. Lloyd otrząsnął się.
Podszedł bliżej lady. - Panie Yama mamy problem i potrzebujemy pana pomocy -
oznajmił cicho.
Rufus pochylił się do przodu zaintrygowany.
- Brzmi ciekawie. Mów dalej.
- Na wolności znalazł się Grandal i musimy wiedzieć jak go pokonać!
Mężczyzna uśmiechnął się szerzej.
- To pytanie czysto teoretyczne, mam rację?
- E tak oczywiście, że tak! - Lloyd szybko potaknął. No tak, jest dzieckiem i
przecież nikt nie bierze jego słów na poważnie.
Pana Yama zeskoczył z krzesła - okazał się dość niewielki - i
podszedł do jednego z kilkunastu regałów. Ninja niczym wierne pieski
powędrowały za nim. Sięgnął po niebieską okładkę z pyskiem czerwonej bestii.
- Dronozaurus Teropos Grandalikus. Mimo że wyginął powstała cała masa filmów,
seriali i komiksów opisujących tego dawnego łowcę, który to zawsze, ale to
zawsze dopada swoją ofiarę.
- Gość wie, co mówi - szepnął Smith.
Kelly westchnęła i zadrobiła w miejscu. Zadarła głowę. Szklany
dach ukazywał rdzawo-purpurowe niebo. Zbliżał się zmierzch.
- Można go jakoś zatrzymać? - zapytał Lloyd. Wszyscy bez słowa oddali mu
pałeczkę w prowadzeniu rozmowy.
- Przede wszystkim musicie wiedzieć, że jego ciało jest odporne na shurikeny,
kosy, nunczako, katany i miecze, czyli na jakąkolwiek broń - zaczął wywód Pan
Yama. Najwyraźniej całą sprawę traktował tylko, jako czysto teoretyczną.
Szkoda, że tak nie było. - Poluje tylko o zmierzchu. Grandala można pokonać
jedynie za sprawą światła - jak wampira. Najlepszą bronią byłyby moje miecze
świetlne, najwyższa i najnowsza klasa.
Wskazał na oszkloną wystawę. Za szybą wisiało 5 świetlówek o
różowych ostrzach.
- Bierzemy. - Kai już sięgał po sprzęt, ale ręka właściciela go powstrzymała.
- Hola, hola, chłopcze. Te cacka można zdobyć jedynie poprzez wygraną w
konkursie o Kosmo Mistrzu.
Wskazał ruchem ręki na grupkę dzieciaków zebranych na tyłach
sklepu. Otoczyli ciasnym okręgiem chłopaka w wieku Lloyd'a od którego biła aura
pewności. Wojownicy rzucili Garmadonkowi szybkie, pytające spojrzenia.
Twarz Wybrańca rozpromienił dziki uśmieszek.
- Dam sobie radę.
~ *
~
Konkurs wiedzy o Trisie Toneganie trwał bitą godzinę. Pan Yama grał sędzię i
komentatora równocześnie. Po pierwszym kwadransie odpadła już połowa
uczestników. A po następnych dwóch kolejna połowa. Gdy zaczęły się
najtrudniejsze pytania pozostała tylko dwójka najlepszych uczestników. Fin
"Fernandis" Fenr oraz Lloyd "Hemoraid" Garmadon. Grupka
widzów także podzieliła się na pół.
- Kolejne pytanie dla Lloyd'a - zawołał Rufus. Skandowania ucichły.
Jay przeszedł na kolejny bieg i niczym rodowity królik zaczął
pałaszować różową watę. Kai uniósł brwi.
- Serio? Wata cukrowa?
- No, co, chcę się nacieszyć dzieciństwem! - odparł oblizując patyk.
Pan Yama przemawiał dalej:
- Jaki brzmi najpopularniejszy cytat Trisa Tonegana?
Lloyd odchrząknął.
- "Fair? Takiego słowa nie używa się tam skąd ja pochodzę!"
- Świetnie! Znowu mamy remis!
Rozległy się kolejne brawa i skandowania a serca wojowników
zaczęły bić szybciej.
- Skoro znów mamy remis przed nami ostateczne pytanie. Ten, kto jako pierwszy
poprawnie na nie odpowie zwyyyciężaaa! Gotowi?
Fernandis i Hemoraid skinęli głowami. Rzucili sobie spojrzenia
"odpuść, i tak wygram".
- Jak Trisowi udało się uciec imperialnym szlamownikom?
Mina Lloyd'a zrzedła. Nim zdążył zaoponować powołując się na fakt,
że nie czytał jeszcze ostatniego tomu Fin odpowiedział na pytanie.
- Odwrócił polaryzację cząsteczek, dzięki czemu wywołał efekt, który odpalił
jego rakietę.
Dzieciaki wy buchnęły gromkimi brawami i otoczyły kółkiem
zwycięzcę, wszyscy prócz ninja. Jednak radość i niedosyt nie trwały długo.
Wszyscy zamilkli i zastygli w bezruchu. Ciszę, jaka zawładnęła sklepem
przecinał odgłos czegoś ostrego i jednocześnie ciężkiego, co rysowało po
szybie. Powoli zadarli głowy, aby spojrzeć na przezroczysty sufit. Na szkło
spadały kropelki zielonej mazi prosto z bordowego pyska...
- Grandaaaaal! - wrzasnął piskliwie Jay z oczami jak spodki.
Czerwona bestia spojrzała w dół. Jej zielone i pałające
nienawiścią oczy błyszczące w półmroku spojrzały wprost na wojowników. Obnażył
długie, ostre zęby. Postąpił dwa kroki wprzód. Szkło zaczęło pękać. Zamrugał
parę razy, ponieważ światło od neonowego napisu poraziło go w oczy. Ryknął
wściekle i zamaszystym ruchem ogona, na którym też piętrzyły się małe kolce bez
problemu zwalił z dachu napis. Odciął tym samym jedyną drogę ucieczki - drzwi
zostały zablokowane. Dzieciaki pisnęły. A zaczęły wrzeszczeć jeszcze bardziej,
kiedy rozległ się głośny trzask i Grandal wpadł do sklepu w otoczeniu drobinek
szkła. Ani na chwilę nie odrywał wzroku od wojowników. Ci natomiast nie wiele
się zastanawiając przypadli do wystawy ze świetlówkami. Nunczako zbiło szybę.
Wojownicy wyciągnęli "miecze" i je uruchomili. Stanęli twarzą w twarz
ze swoim wrogiem. Różowe światło odstraszyło stwora na odległość metra.
- To działa! - zawołał radośnie Jay wymachując mieczem. Postąpili kilka kroków
do przodu, Grandal do tyłu. Schylał się i odwracał głowę byle nie patrzeć na
blask.
- No dobra, ale co teraz? - spytała Kelly wyciągając rękę jak najdalej przed
siebie. - Będziemy go tak trzymać aż znów zamieni się w stertę kości?
- Nie, przypuścimy ataaak!
Jay wyrwał do przodu i zamachnął się świetlówką. A'la broń
uderzyła Grandala prosto w nos. Bestia warknęła i zmroziła spojrzeniem krew w
żyłach Walkera.
- Ups... - A mówiąc "ups" miał na myśli to, że jego świetlówka
zdechła - przestała świecić. - AAAA! - W tempie błyskawicy znalazł się za
przyjaciółmi gdzie stał też Lloyd.
Kai i Cole, jako następni zaatakowali licząc na łud szczęścia.
Nadzieja okazała się płonna. Lider uderzył w zgarbiony grzbiet stwora.
Świetlówka pękła na pół. Mistrz Ognia nawet nie dosięgnął celu - ogon
Grandalikusa rzucił go na ladę. Zaraz za nim wylądował Bucket. Zane i Kelly
szybko do nich podbiegli i, dosłownie, wspięli się na ladę. Światło ich
"mieczy świetlnych" zatrzymało bestię na bezpieczną odległość.
- Co robimy, co robimy, co robimy? - lamentował Jay chowając się za Kunoichi. -
Nie pokonamy go tymi zabawkami!
Nagle drzwi z impetem otwarły się do środka pod wpływem solidnego
pchnięcia Nyi Smith. Otworzyła szeroko oczy z przerażenia na widok Grandala
szczerzącego kły przed wojownikami, ale szybko oprzytomniała. Zwróciła się do
zbitych w kącie dzieciaków i właściciela:
- Na zewnątrz! Migiem!
Nie trzeba im było dwa razy powtarzać. Po sekundzie już ich nie
było. Bestia nawet nie zwróciła na nich uwagi. Musiała zasłaniać się przed światłem,
które wyrządzało mu ból. Jak u wampira zaczęła mu dymić skóra.
Nya i Sensei wkroczyli do środka. Wu trzymał jakiś flakonik z
fioletową substancją.
- Cole! - Rzucił flakonik 10-latkowi. Bucket podskoczył i złapał go w locie.
- Co to jest!? - zawołał.
- Serum, które sprawi, że Grandal rozsypie się w pył a wy wrócicie do
normalnego wieku. Ale uwaga, jego działania nie da się już cofnąć.
Decyzja wydawała się oczywista. Skoro to jedyny sposób na
pokonanie tego piekielnego stwora...
- Czekaj! - zawołała Kelly powstrzymując rękę Cole'a przygotowaną do rzutu.
Oderwała wzrok od Grandala, który to wykorzystał i wytrącił jej świetlówkę z
dłoni. W akcie desperacji wycelowała w niego katanę. - Co będzie z Lloyd'em?
Dostał olśnienia.
- No, na co czekacie? Zróbcie to! - zawołał Garmadonek. - To jedyny sposób!
- Nie zrobimy, co tego, młody! - zaoponowała Kelly. - Nie odbierzemy ci
dzieciństwa. To będzie nie fair!
- I tak było przerypane. No dalej!
Grandal doskonale wykorzystywał chwile słabości i wahania swoich
przeciwników. Zrobił elegancki piruet i ogonem zniszczył ostatnią świetlną
broń. W pomieszczeniu zapanował pół mrok. Kłapnął szczęką o włos przed
wojownikami. Ci stracili równowagę i spadli za ladę, która i tak za chwilę rozpadła
się w drzazgi, gdy Grandal na niej stanął. Flakonik wypadł z rąk Cole'owi i
poszybował wprost do Lloyd'a.
Garmadonek błyskawicznie podjął decyzję. Przyspieszenie biegu lat
to jedyny wybór, aby wyszli żywo z tego starcia. Wskoczył na krzesło przywołując
do jednej dłoni skrzącą się zieloną kulę energii, aby trzymać przeciwnika
jeszcze przez parę sekund.
- Takiego słowa jak fair nie używa się tam skąd ja pochodzę! - zacytował
swojego ulubionego bohatera. - Wypchaj się!
Cisnął w Grandala flakonikiem. Ten rozbił się o jego pysk. Bestia zawyła,
gdy fioletowy dym, bardzo podobny do tego, który sprawił, że nienawiść na nowo
zaczęła płynąć w jego żyłach, zaczął oplatać jego ciało. Grandalikus wiercił
się po całym sklepie przewracając pułki i rycząc wściekle.
Sensei Wu i Nya przypatrywali się zza szyby jak stos kości
spada na podłogę by w następnej chwili zamienić się w pył. Kurz przykrył
scenerię. Nya wpadła do pomieszczenia.
- Chłopaki! Kelly! - zawołała zanosząc się kaszlem, gdy drobinki podrażniły jej
płuca.
- Żyjemy... - odezwał się przytłumiony głos.
Pył opadł a Nya odetchnęła na widok swoich przyjaciół. Wojownicy
wygrzebali się ze sterty gruzu, komiksów i drewna, która ich przygniotła. Czar
podziałał. Znów byli nastolatkami, tak jak rano. Jay rozradowany jak skowronek
rzucił się na szyję Smith nie zważając na mordercze spojrzenia Kai'a.
- Ale... gdzie jest Lloyd? - spytał cicho Zane.
Rozejrzeli się. Chwilowy strach szybko wyparował, gdy jedna z
desek została odrzucona w bok a spod niej wygrzebał się Garmadonek. A teraz
raczej - Garmadon.
Wojownikom opadły szczęki. Lloyd nie był już małym kurduplem
sięgającym im trochę za pas. Teraz liczył sobie na oko metr 80. Włosy też lekko
mu urosły; grzywka była zaczesana na lewy bok. Z oczu zniknął dziecięcy błysk.
Pojawiło się coś nowego - siła, pewność siebie, a przede wszystkim dojrzałość.
Wu poczuł ukłucie w sercu. Tak bardzo przypomina swego
ojca... Miał wrażenie, że patrzy na swojego brata w okresie młodości,
jeszcze niestrawionego przez zło i w jasnych włosach.
Lloyd był jeszcze bardziej zszokowany od nich.
Spojrzał na wuja. Wu westchnął z lekkim uśmiechem.
- Chwila, gdy Zielony Ninja wypełni swoje przeznaczenie stała się bliższa -
szepnął.
Lloyd wyprostował barki. Skinął głową.
- Jestem gotowy.
~~~~~~~~
WOLNOOOOOOOOOOOOOOŚĆ!!! Połowiczna ale jednak ^^ wreszcie uwolniłam się od rehabilitacji i mogę zająć się blogiem
Kelly: *oddycha z ulgą* czyli wyszłaś z dołka
*je drożdzówkę i kręci się na krześle* Nope, ale mam na głowie problemy najlepszych koleżanek więc bardziej niż sobą przejmuję się nimi i tym aby zdały
Meg: Jak ja!
Ta, ty to cicho siedź bo jeszcze jesteś martwa
Meg: Miałaś dzisiaj publikować prolog, no Nessieeeeeeeee
Zastanowię się
Kelly: Ty to lepiej zrób tak aby zdać. I myśl o sobie w pierwszej kolejności
......... Nie będziecie źli jeśli rozdziały będą dłuższe? xd bo chciałabym skończyć ten sezon na 111 rozdziałach lub w ostateczności i w najgorszej sytuacji na 121... i mam żywą nadzieję że do wakacji się wyrobię >.>
Kelly: *prycha pod nosem* Już to widzę
Dzięki za tą wiarę. Aż kipi.
Kelly: Spok.
Ale przynajmniej wreszcie doszłam do momentu gdy Lloyd dorósł xD Tududuuuuum
WOLNOOOOOOOOOOOOOOŚĆ!!! Połowiczna ale jednak ^^ wreszcie uwolniłam się od rehabilitacji i mogę zająć się blogiem
Kelly: *oddycha z ulgą* czyli wyszłaś z dołka
*je drożdzówkę i kręci się na krześle* Nope, ale mam na głowie problemy najlepszych koleżanek więc bardziej niż sobą przejmuję się nimi i tym aby zdały
Meg: Jak ja!
Ta, ty to cicho siedź bo jeszcze jesteś martwa
Meg: Miałaś dzisiaj publikować prolog, no Nessieeeeeeeee
Zastanowię się
Kelly: Ty to lepiej zrób tak aby zdać. I myśl o sobie w pierwszej kolejności
......... Nie będziecie źli jeśli rozdziały będą dłuższe? xd bo chciałabym skończyć ten sezon na 111 rozdziałach lub w ostateczności i w najgorszej sytuacji na 121... i mam żywą nadzieję że do wakacji się wyrobię >.>
Kelly: *prycha pod nosem* Już to widzę
Dzięki za tą wiarę. Aż kipi.
Kelly: Spok.
Ale przynajmniej wreszcie doszłam do momentu gdy Lloyd dorósł xD Tududuuuuum
To papa
Pozdrawiam
~Vanessa~
Pewnie że nie bedziemy źli ważne, że rozdział.....npgi mi wysiadają
OdpowiedzUsuńMiju: po rundce na budziszu i mc"donalds
Tak
Omega: Jutro może znowu z nimi pójdziesz
Super by było cieszyła bym się z tego
Miju: Garmadonek już Garmadonem...ale to leci
Jenny: masz racje Khoury
Miju: zamknij jadaczke
Jenny: jestem silniejsza znam zjednoczenie dusz i połączyłam się z dragonem
Miju: jak ja to poznam to się nie pozbierasz
Ja: dobra lecimy na razie
*siedzi na ganku w bluzie brata 4 rozmiary za dużej*
UsuńKelly: ... bez komentarza...
Meg: Nessa do domu!
Shhhh! Czytam!
Meg: Opowiadanie o psychopatach, no miodzio
*w tyle słychać jazgotanie psów, księżyc świexi...*
Kelly&Meg: *wymieniają szybkie spojrzenia*
Kelly: To ja zobaczę co z Lloydem i czy nie oszalał! *zmyka do domu*
Meg: Pf... *przysiada na balistradzie obok Nessy* Te Valciria a może u nas też jest możliwe takie połączenie, he?
*zero odzewu*
Meg: Kirza twarz, Vanessa bo mi już nawet Bestia usnęła!
Chwila, ostatni rozdział
Meg: Zimno co
Nieee
Meg: Jasneeee. Eh dobra ja wracam a ty se tu siedz
A zebys wiedziala ze bede siedziala!
**parę sekund pozniej*
*spierdziela do domu gdy obok płotu rozlega się powarkiwanie dzików*
Dziękować za kom ^^ Holender nic nie umiem na fizykę i biologię ;-;
Kelly: *spod kołdry cicho prycha oglądają goiglebox* boże jakie to głupie...
W tym tygodniu może u Omegi będzie
UsuńOmega: taaaaak ^^
Miju: zmienię naziwsko....jej
Ja: właśnie Atsuba od dawba ci towarzyszy
Miju: zmiana naziwska...trudno przynajmniej będzie to nazwisko rodziny mamy po ojcu nie przyjmę
Ja: mądrze
Jupi jej! ^^ będzie co czytać, będzie co czytać... *taniec zwycięstwa*
UsuńKelly: * je czekoladę i publikuje ankietę* W sumie to ciekawe jakie mi PRAWDZIWE nazwisko Vanessa wymyśliła; bo to to tylko takie... przybrane
Wreszcie! Lloyd jest nastolatkiem! Suuuuper!
OdpowiedzUsuńLloyd: Naprawdę byłem takim kurduplem?
Ja: Tak.
Lloyd:*patrzy na swoje ręce*
Ja: Jak te dzieci szybko dorastają.
Pozdro i czekam na neeeeeeeeeext!
*już pod kołdrą*
UsuńKelly: Fascynujące jak chrumkanie dzików na nią działa...
Lloyd: *drapie się w tył głowy*
Kel: Nasz Garmadon *akventuje* wykontaktujekiefy indziej bo dziś nie kontaktuje
*ściąga okulary czy aby przypadkiem źle nie widzi statystyk* kurde, gdyby nie ta zarana za przeproszeniem nauka to jutro max w poniedzialek bylby nowy rozdzial ;-;
Hej! Będzie krótki kom ale wiedź, że tu jestem.
OdpowiedzUsuńLilka:*stoi z zadartą głową i gapi się na Lloyda* To jest nie fair. Teraz nawet on jest ode mnie wyższy.
Ja: Te dzieci tak szybko rosną. Jeszcze wczoraj wcinał słodycze a taraz będzie wypełniał swoje przeznaczenie i zapomni o cioci Kruku Y.Y
Jack: Ogarnij się-_-
Ja:No dobra :(
Lilak:Teraz ciocia Vanessa go nie upilnuje. Pewnie będzie się wymykał wieczorami do swojej Juli czytaj ninj Indygo.
Jack: A czym to się różni od różowego?
Lilka: Dla ciebie niczym.
Jack: Jesteś podobna do tego pajaca artysty z Hadesu. To jakiś twój brat? Krewy?
Lilka: Tak brat bliźniak od razu.
Ja:Własnie. Widziałam, że stworzyłaś jednak opowiadanie o beyblade? Cieszy mnie to bardzo i będę czekać.
Jack: To rewelacyjnie bo chodzę taki napalony na jakąś dobrą bitwę, że sobie nawet nie wyobrażacie.
Lilka: Tylko beyblade w głowie.
Jack: To głównie ale nie tylko :)
Lilka: Zboczeniec :) Tam jest Ren. Ja się pytam co on tam robi?
Ja: Ale to nie jest ten Ren.
Lilka: Już ja skubańca znam-.-
Jack: Nie przetłumaczysz jej. To tak jak tobie, że ruski nie jest złem.
Ja: Ale jest!
Jack: Własnie-_-
Kelly: *stoi obok Lloyda ze spleciony i na piersiach rekami* piona Lilka
UsuńLloyd: ja o slodyczach nigdy nie zapomne! *dostaje sojke w bok od Kelly* no i o cioci Kruk tez nie
Dzieci mi tak szybko dorastajaaaaa T.T *lamentuje*
Meg: *zdziela Vanesse podrecznikiem od fizyki* Kto jest za, aby w 23 czerwca Nessa wreszcie opublikowala cos na Beyblade, reka w gore! *podnosi reke*
Reszta ekipy: *to samo*
No dzieki... Zobacze, MOZE opublikuje
Kelly: lepszy chyba czerwiec do publikacji niz wrzesien *wymowna mina*
Dziękuję za kom ^^ 💖 *powraca do nauki*