Gwar rozmów, muzyka, śpiewy, skandowanie i odgłosy miasta
przepełniały stolicę Ninjago. W samym jej sercu, w parku nazwanym od twórcy
Krainy, trwało spotkanie odnośnie kłopotów z Wężonami. Nikt, reporterzy,
dziennikarze, mieszkańcy, nie wiedzieli, że problem po części sam się rozwiązał
gdyż Węże na ten czas wróciły do podziemi. Jednak nie byli świadomi, że w ich
stronę sunął o wiele, wiele większy problem.
Dwójka konduktorów siedziała w swoim kantorku. Nieświadomi zagrożenia rozłożyli się na swoich fotelach i bez większego entuzjazmu wpatrywali się w ekrany komputerów, w kolorowe linie - trasy metra. W tle grała niezakłócona niczym muzyka. Nagle jeden z nich zachłysnął się pitą przez siebie kawą. Poprawił się na krześle i wlepił nos w ekran.
- Ej Tooom? - odezwał się do kolegi starszego fachem.
- No, co jest Dylan? - mruknął niezadowolony, że ktoś przerywa mu drzemkę.
- Czy peron T11 nie jest przypadkiem w remoncie?
- No jest...
- To, czemu jedzie po nim jakiś pociąg?
Tom uchylił jedno oko i spojrzał na ekran. Jedna linia mrygała na czerwono.
- Przerzuć na obraz z tamtych kamer.
Dylan dwoma kliknięciami myszki uporał się z zadaniem. Oboje zlecieli z krzeseł z głośnym łomotem i brzękiem tłuczonego szkła, gdy zobaczyli "pociąg", którym była ogromna wężowa głowa
- Na moją wypłatę! To wąż!
Kilka sekund po tym jak konduktorzy dostali olśnienia ziemia pod mieszkańcami zadrżała. Wszyscy zamarli, muzyka przestała grać, rozmowy zamilkły. W następnej chwili zapanował chaos, gdy asfalt pękł na pół a na park padł ogromny podłużny cień. Pożeracz ryknął w niebo.
Dwójka konduktorów siedziała w swoim kantorku. Nieświadomi zagrożenia rozłożyli się na swoich fotelach i bez większego entuzjazmu wpatrywali się w ekrany komputerów, w kolorowe linie - trasy metra. W tle grała niezakłócona niczym muzyka. Nagle jeden z nich zachłysnął się pitą przez siebie kawą. Poprawił się na krześle i wlepił nos w ekran.
- Ej Tooom? - odezwał się do kolegi starszego fachem.
- No, co jest Dylan? - mruknął niezadowolony, że ktoś przerywa mu drzemkę.
- Czy peron T11 nie jest przypadkiem w remoncie?
- No jest...
- To, czemu jedzie po nim jakiś pociąg?
Tom uchylił jedno oko i spojrzał na ekran. Jedna linia mrygała na czerwono.
- Przerzuć na obraz z tamtych kamer.
Dylan dwoma kliknięciami myszki uporał się z zadaniem. Oboje zlecieli z krzeseł z głośnym łomotem i brzękiem tłuczonego szkła, gdy zobaczyli "pociąg", którym była ogromna wężowa głowa
- Na moją wypłatę! To wąż!
Kilka sekund po tym jak konduktorzy dostali olśnienia ziemia pod mieszkańcami zadrżała. Wszyscy zamarli, muzyka przestała grać, rozmowy zamilkły. W następnej chwili zapanował chaos, gdy asfalt pękł na pół a na park padł ogromny podłużny cień. Pożeracz ryknął w niebo.
Luna wpatrywała się z
niedowierzeniem na twarzy w ogromnego węża. Inni uciekali w popłochu a ona
stała jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Do głowy jej nie przyszło, że
Spotkanie Obrońców skończy się takim finałem. Zamierzała po nim udać się w
świat. Jednak przyjdzie jej chyba na chwilę odłożyć te plany.
Więc z takim czymś walczy
Kelly....? mruknęła w myślach. Informacja, że
jej kumpela jest wojowniczką nadal robiła na niej wrażenie. Kelly, ta Kelly, co
kiedyś nie potrafiła o siebie zadbać, ta drobna i cicha, teraz miała walczyć z
tym czymś? W takim razie gdzie ona jest, bo to monstrum patrzy prosto
na mnie!!!
Instynkt przetrwania doszedł
do głosu i nakazał natychmiastową ucieczkę. Rzuciła się za siebie gnając ile
tchu. Jednak wąż był szybszy. Wypatrzył sobie smaczną ofiarę i nie zamierzał
puścić jej żywo. Szybkim ślizgiem znalazł się przed Tsukiro. Jego rozdwojony
jęzor zasyczał głośno. Białowłosa krzyknęła, gdy zanurkował ku niej.
Niespodziewanie poczuła jak ktoś chwyta ją w pasie i ciągnie do tyłu, a pysk
Pożeracza uderza w miejsce gdzie stała.
- Musisz pakować się w najgorsze bagno? -
spytał znajomy głos. Potrząsnęła głową i spojrzała na postać odzianą w szary
strój z długą kataną w dłoni.
- Kel? - Przekrzywiła lekko głowę.
- Nie, wróżka chrzestna - odparła z sarkazmem
i odciągnęła ją na bezpieczną odległość, do wąskiej alejki. Chłopaki zajęli się
Pożeraczem. Zdjęła maskę a na ramiona opadła fala brązowych włosów. -
Posłuchaj, widzisz, jaka jest sytuacja, więc mam prośbę a właściwie rozkaz.
Ukryj się gdzieś, nie wiem gdzie, byle jak najdalej od tego zawszonego i przerośniętego gada.
Pożeracza jakby ją usłyszał,
bo fuknął wściekle i przybliżył pysk do alejki, jednak był zbyt wielki, aby
wcisnąć tam choćby kieł.
- Rozmawia się, nie widzisz!? Trochę
prywatności!
Kelly wzięła długi zamach i
cięła kataną po skosie. Ostrze wyrządziło na wardze Pożeracza metrową ranę.
Potrząsnął łbem sycząc i cofnął się, aby powyżywać się na reszcie. Luna
zaśmiała się nerwowo.
- A wy w międzyczasie to pokonacie?
- Postaramy się - mruknęła Kelly widząc
jak Pożeracz niszczy jeden blok. Wytarła jego krew rękawem bluzy. - Dobra,
muszę pomóc chłopakom. Zwiewaj stąd.
Tsukiro skinęła głową.
- W takim razie powodzenia... Kunoichi.
Kelly uśmiechnęła się lekko a
Luna pognała wzdłuż alejki i za chwilę zniknęła jej z oczu. Założyła na powrót
maskę i wyszła z ukrycia akurat, gdy Jay wydzierał się na Pożeracza, bo ten
zamierzał skosztować jego rodziców.
- ŁAPY PRECZ OD MOICH RODZICÓW PRZEROŚNIĘTA GADZINO! - Nunczako poszło w ruch i Król Węży
skulił się pod ostrzałem.
- Jay, węże nie mają rąk- skorygował
Zane na parę chwil unieruchamiając przeciwnika poprzez lodową obręcz.
- Myślisz, że nie wiem!? - pisnął i
solidnym kopnięciem sprawił, że auto jego rodziców zawarczało. Tak jak Kelly,
rozkazał im ukryć się w bezpiecznym miejscu. Klekoczący się samochód zniknął za
zakrętem. - Nie wyjeżdżaj mi tu teraz z wężową anatomią!! Lepiej strzelaj drugi raz, bo Pożeracz się
oswobodził!
Lodowa obręcz na wężowej szyi
pękła zasypując ich odłamkami. Z shurikenów wystrzelił kolejny strumień, ale
ten ledwie drasnął Pożeracza.
- Ktoś ma jakiś plan, czy nadal totalna
improwizacja? - zapytała Thifer, dołączając do nich.
Rozproszyli się, gdy Pożeracz zanurkował
ku nim.
- Potrzebujemy większej siły rażenia! – zawołał Walker.
Nya jak na zawołanie wystartowała z ziemi. Żelazna pięść spotkała się ze... ścianą, gdy wężowy król wykonał unik. Jak na swoje rozmiary poruszał się niewiarygodnie szybko. Robot zakołysał się a Smith z trudem nad nim zapanowała. Zanurkowała w dół nim zniknęli w paszczy. Pożeracz nie zamierzał łatwo odpuścić, ogon poszedł w ruch i samuraj rozniósł ścianę lądując tym samym w jakimś pokoju. Przynajmniej miał miękkie lądowanie, bo spadł na łóżko.
Jay i Kai zareagowali równie błyskawicznie nim siostrę/dziewczynę pożarł Pożeracz. Jego uwaga przeniosła się na nich.
- Z drugiej strony to mógł być zły pomysł... - mruknął Kai i za chwile razem z Walkerem z piskiem zrobili "w tył wzrost nogi za pas".
Ryk Pożeracza zmieszał się z innym rykiem. Lecz ten jakby wydobył się z pięciu ogromnych gardeł na raz. Niebo przeciął biały kształt, w węża uderzyła na raz fala ognia, skał, odłamków lodu, błyskawic, a na koniec, gdy już ledwo utrzymywał równowagę, silny podmuch buchnął w jego prawy bok i przewalił na ziemię.
- Flame!
- Shard!
- Rocky!
- Whisp!
- Vild! (O pamiętałam wszystkie imiona, dop. Autorki)
Smoki, a właściwie jeden smok, zatoczył dwa koła nad, starającym się dojść do siebie, Pożeraczem. Z kilku smoków powstał jeden, pięciogłowy, cały pokryty białymi, lśniącymi łuskami. Jedynie łby miały w "tatuażach" dopasowanych kolorystycznie do stroju jeźdźca.
- Wygląda na to, że nasze smoki w okresie dorastania przeszły transformację - stwierdził Zane. - Coś jak nasza pełnia możliwości.
- Super, teraz może mamy szansę! - zawołał Jay.
Pożeracz zdołał podnieść się z ziemi. Ultra Smok zanurkował ku niemu. Wpierw zaatakował Shard. Lodowa obręcz zacisnęła się na gardle wężowego demona. Lawina kamieni spadła mu na łeb, a ogień nadpalił koniuszek ogona. Równocześnie wiatr przyparł go do jednego z bloków a pioruny przebiegły mu po całym cielsku. Pożeracz ryknął wściekły do granic możliwości i zanurkował pod ziemię pierwszy raz poważniej zraniony.
Ninja zawiwatowali. Odzyskali nadzieję, że jednak może uda im się poskromić Pożeracza. Smok zaryczał tryumfalnie jak i radośnie zadowolony z faktu, iż wrócił do swoich właścicieli. Jak się okazało w najlepszym momencie. Złożył ogromne skrzydła i runął w dół. Rozłożył je kilka metrów nad ziemią i już miał dotknąć pazurami poharatanego chodnika, lecz w tym samym momencie tuż pod nim wystrzelił wężowy łeb. Uderzył Ultra Dragona prosto w brzuch i wyniósł go kilkanaście metrów w górę. Nie poprzestał i z całym impetem uderzył go ogonem. Biała bestia przeleciała przez budynek i wylądowała kilka metrów za nim.
Teraz to wojownicy wściekli się nie na żarty. Nic jednak nie mogli zrobić gdyż Pożeracz usatysfakcjonowany zniknął między blokami. Pognali za swoimi wierzchowcami.
- Ty diabelski pomiocie, wężowa twoja mać! - warknęła Kelly widząc rozharatany prawy bok ich smoków. Przytuliła łeb Vilda, zapewniając, że Przerośnięta Gadzina za to zapłaci.
- No to tyle, jeśli chodzi o pomoc ze strony smoków - jęknęła Nya.
- I co teraz? Jedyna deska ratunku utonęła! - zawołał Jay.
- Musi istnieć jakiś sposób - mruknął Kai, gładząc szyję Flame'a. - Trzeba dostać się do jego słabego punktu. To jedyna opcja!
- Ale kto się tam dostanie? Nikt z nas nie da rady. Dzisiejszy dzień tylko to potwierdził. Jesteśmy w stanie tylko go przytrzymać albo "pokonać" na 30 sekund a potem on wyskakuje z zaskoczenia i łoi nam tyłki!
- Potrzeba nam kogoś, kto posiada moc równająca się z Pożeraczem... - uznał Cole.
- Tata...? - Lloyd przekrzywił głowę w bok i przymrużył powieki. Powędrowali za jego spojrzeniem. Wzrok go nie mylił. Lord Garmadon stał kilka metrów od nich.
- Istnieje sposób, aby go pokonać, ale musicie oddać mi bronie - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Pogrzało cię!? - krzyknął Jay. - Wszyscy dobrze wiemy, że jak ci je oddamy już nigdy ich nie zobaczymy!
- A widzisz inne wyjście? - odparował. Na potwierdzenie jego słów rozległy się ludzkie wrzaski, odgłosy wywracanych/zgniatanych aut i ryk Pożeracza. - Tylko ja posiadam moc, aby władać wszystkimi złotymi brońmi na raz. Wiem gdzie jest jego słaby punkt, wiem jak go pokonać. Lecz musicie oddać mi bronie!
Jego argumenty były bardzo dobitne jak i prawdziwe. Lecz jeśli oddadzą bronie... Wiedzieli, że już nigdy ich nie zobaczą. Cały początek ich drogi ku zostania wojownikiem ninja koncentrował się na chronieniu magicznych broni przed Mrocznym Władcą. A teraz mieli od tak oddać swojemu wrogowi ich moc?
Kai ścisnął mocniej rękojeść Miecza. Przez parę dłuższych chwil bił się z myślami.
- Pokonaj tego zasranego gada, inaczej sprzeciwie się przepowiedni i osobiście ukręcę ci łeb - warknął, po czym, przeklinając ich beznadziejną sytuację, rzucił Miecz Ognia Garmadonowi. Reszta posłała mu zdziwione spojrzenia. - Nie mamy wyjścia - mruknął zaciskając dłonie.
Westchnęli i także niechętnie oddali bronie. Garmadon nie potrafił powstrzymać głośnego śmiechu. Kelly obróciła kataną w dłoni. Lord jakby czytał jej w myślach.
- Twoja broń na razie nie jest mi potrzebna. Jeszcze nie wiem, jaką odegra rolę w Finałowej Bitwie, lecz mogę cię zapewnić, że po nią wrócę. - Posłał jej chytry uśmiech.
- A ja mogę cię zapewnić, że łatwo jej nie dostaniesz - odparowała z kamiennym wyrazem twarzy.
Garmadon roześmiał się i przyjrzał wszystkim bronią, o które tak długo walczył.
- Ja zajmę się wykończeniem Pożeracza, a wy przytrzymajcie go w jednym miejscu.
- Przytrzymać? - powtórzył Jay, gdy Garmadon zniknął między budynkami. - Przytrzymać!? Jak mamy przytrzymać takie wielkie bydle... Dobra, już nic nie mówię - zamilkł pod morderczym spojrzeniem Kelly i uniesioną dłonią gotową do zadania lewego sierpowego. - Lepiej ruszmy tyłki i przytrzymajmy Pożeracza, podczas gdy Garmadon będzie paradował z naszymi brońmi, których by the way zapewne nigdy nie odzyskamy.
Nya jak na zawołanie wystartowała z ziemi. Żelazna pięść spotkała się ze... ścianą, gdy wężowy król wykonał unik. Jak na swoje rozmiary poruszał się niewiarygodnie szybko. Robot zakołysał się a Smith z trudem nad nim zapanowała. Zanurkowała w dół nim zniknęli w paszczy. Pożeracz nie zamierzał łatwo odpuścić, ogon poszedł w ruch i samuraj rozniósł ścianę lądując tym samym w jakimś pokoju. Przynajmniej miał miękkie lądowanie, bo spadł na łóżko.
Jay i Kai zareagowali równie błyskawicznie nim siostrę/dziewczynę pożarł Pożeracz. Jego uwaga przeniosła się na nich.
- Z drugiej strony to mógł być zły pomysł... - mruknął Kai i za chwile razem z Walkerem z piskiem zrobili "w tył wzrost nogi za pas".
Ryk Pożeracza zmieszał się z innym rykiem. Lecz ten jakby wydobył się z pięciu ogromnych gardeł na raz. Niebo przeciął biały kształt, w węża uderzyła na raz fala ognia, skał, odłamków lodu, błyskawic, a na koniec, gdy już ledwo utrzymywał równowagę, silny podmuch buchnął w jego prawy bok i przewalił na ziemię.
- Flame!
- Shard!
- Rocky!
- Whisp!
- Vild! (O pamiętałam wszystkie imiona, dop. Autorki)
Smoki, a właściwie jeden smok, zatoczył dwa koła nad, starającym się dojść do siebie, Pożeraczem. Z kilku smoków powstał jeden, pięciogłowy, cały pokryty białymi, lśniącymi łuskami. Jedynie łby miały w "tatuażach" dopasowanych kolorystycznie do stroju jeźdźca.
- Wygląda na to, że nasze smoki w okresie dorastania przeszły transformację - stwierdził Zane. - Coś jak nasza pełnia możliwości.
- Super, teraz może mamy szansę! - zawołał Jay.
Pożeracz zdołał podnieść się z ziemi. Ultra Smok zanurkował ku niemu. Wpierw zaatakował Shard. Lodowa obręcz zacisnęła się na gardle wężowego demona. Lawina kamieni spadła mu na łeb, a ogień nadpalił koniuszek ogona. Równocześnie wiatr przyparł go do jednego z bloków a pioruny przebiegły mu po całym cielsku. Pożeracz ryknął wściekły do granic możliwości i zanurkował pod ziemię pierwszy raz poważniej zraniony.
Ninja zawiwatowali. Odzyskali nadzieję, że jednak może uda im się poskromić Pożeracza. Smok zaryczał tryumfalnie jak i radośnie zadowolony z faktu, iż wrócił do swoich właścicieli. Jak się okazało w najlepszym momencie. Złożył ogromne skrzydła i runął w dół. Rozłożył je kilka metrów nad ziemią i już miał dotknąć pazurami poharatanego chodnika, lecz w tym samym momencie tuż pod nim wystrzelił wężowy łeb. Uderzył Ultra Dragona prosto w brzuch i wyniósł go kilkanaście metrów w górę. Nie poprzestał i z całym impetem uderzył go ogonem. Biała bestia przeleciała przez budynek i wylądowała kilka metrów za nim.
Teraz to wojownicy wściekli się nie na żarty. Nic jednak nie mogli zrobić gdyż Pożeracz usatysfakcjonowany zniknął między blokami. Pognali za swoimi wierzchowcami.
- Ty diabelski pomiocie, wężowa twoja mać! - warknęła Kelly widząc rozharatany prawy bok ich smoków. Przytuliła łeb Vilda, zapewniając, że Przerośnięta Gadzina za to zapłaci.
- No to tyle, jeśli chodzi o pomoc ze strony smoków - jęknęła Nya.
- I co teraz? Jedyna deska ratunku utonęła! - zawołał Jay.
- Musi istnieć jakiś sposób - mruknął Kai, gładząc szyję Flame'a. - Trzeba dostać się do jego słabego punktu. To jedyna opcja!
- Ale kto się tam dostanie? Nikt z nas nie da rady. Dzisiejszy dzień tylko to potwierdził. Jesteśmy w stanie tylko go przytrzymać albo "pokonać" na 30 sekund a potem on wyskakuje z zaskoczenia i łoi nam tyłki!
- Potrzeba nam kogoś, kto posiada moc równająca się z Pożeraczem... - uznał Cole.
- Tata...? - Lloyd przekrzywił głowę w bok i przymrużył powieki. Powędrowali za jego spojrzeniem. Wzrok go nie mylił. Lord Garmadon stał kilka metrów od nich.
- Istnieje sposób, aby go pokonać, ale musicie oddać mi bronie - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Pogrzało cię!? - krzyknął Jay. - Wszyscy dobrze wiemy, że jak ci je oddamy już nigdy ich nie zobaczymy!
- A widzisz inne wyjście? - odparował. Na potwierdzenie jego słów rozległy się ludzkie wrzaski, odgłosy wywracanych/zgniatanych aut i ryk Pożeracza. - Tylko ja posiadam moc, aby władać wszystkimi złotymi brońmi na raz. Wiem gdzie jest jego słaby punkt, wiem jak go pokonać. Lecz musicie oddać mi bronie!
Jego argumenty były bardzo dobitne jak i prawdziwe. Lecz jeśli oddadzą bronie... Wiedzieli, że już nigdy ich nie zobaczą. Cały początek ich drogi ku zostania wojownikiem ninja koncentrował się na chronieniu magicznych broni przed Mrocznym Władcą. A teraz mieli od tak oddać swojemu wrogowi ich moc?
Kai ścisnął mocniej rękojeść Miecza. Przez parę dłuższych chwil bił się z myślami.
- Pokonaj tego zasranego gada, inaczej sprzeciwie się przepowiedni i osobiście ukręcę ci łeb - warknął, po czym, przeklinając ich beznadziejną sytuację, rzucił Miecz Ognia Garmadonowi. Reszta posłała mu zdziwione spojrzenia. - Nie mamy wyjścia - mruknął zaciskając dłonie.
Westchnęli i także niechętnie oddali bronie. Garmadon nie potrafił powstrzymać głośnego śmiechu. Kelly obróciła kataną w dłoni. Lord jakby czytał jej w myślach.
- Twoja broń na razie nie jest mi potrzebna. Jeszcze nie wiem, jaką odegra rolę w Finałowej Bitwie, lecz mogę cię zapewnić, że po nią wrócę. - Posłał jej chytry uśmiech.
- A ja mogę cię zapewnić, że łatwo jej nie dostaniesz - odparowała z kamiennym wyrazem twarzy.
Garmadon roześmiał się i przyjrzał wszystkim bronią, o które tak długo walczył.
- Ja zajmę się wykończeniem Pożeracza, a wy przytrzymajcie go w jednym miejscu.
- Przytrzymać? - powtórzył Jay, gdy Garmadon zniknął między budynkami. - Przytrzymać!? Jak mamy przytrzymać takie wielkie bydle... Dobra, już nic nie mówię - zamilkł pod morderczym spojrzeniem Kelly i uniesioną dłonią gotową do zadania lewego sierpowego. - Lepiej ruszmy tyłki i przytrzymajmy Pożeracza, podczas gdy Garmadon będzie paradował z naszymi brońmi, których by the way zapewne nigdy nie odzyskamy.
*
Kelly drobiła niespokojnie w miejscu. Wyciągnęła szyję.
Kilkaset metrów od budynku, na którym stała, Jay wraz z Zane'm ślizgając się po
lodowej zjeżdżalni uciekali przed Pożeraczem. A raczej starali się go przytrzymać.
Ich szybki plan polegał na zaklinowania Pożeracza między budynkami, podczas gdy
Lord Garmadon z ich brońmi go pokona.
Jay podczas skoku na sąsiedni dach zamachał energicznie rękami
nad głową dając tym samym sygnał, że nadeszła jej pora. Wraz z Zane'm
czmychnęli do budynku. Kelly zaczerpnęła powietrza, włożyła dwa palce do ust i
gwizdnęła najgłośniej oraz najdłużej jak umiała. Pożeracz spojrzał w jej
stronę. Zasyczał gniewnie i oblizał językiem ranę na wardze.
- Tutaj przerośnięta gadzino! - krzyknęła. Błyskawicznie się odwróciła i
przebiegła na drugi dach. W momencie skoku Pożeracz chapnął
szczęką. Jego kły minęły ją o włos. Przeturlała się, aby zminimalizować upadek
na niższe piętro, po czym pognała przed siebie. Do przebycia miała na oko
100-200 metrów nim dotrze do ślepego zaułka, w którym Pożeracz miał się zaklinować.
Łudziła się żeby tak się stało. Inaczej pozostanie po niej mokra plama.
Zeskoczyła na jezdnię. Nie zwalniając ani na chwilę wymijała
porzucone samochody. Prześlizgnęła się po masce jednego z nich, a za parę
sekund auto zniknęło w wężowym żołądku.
- Ma spust, kopany - mruknęła wodząc spojrzeniem dookoła. Wypatrywała
uliczki, w którą musiała skręcić, aby dostatecznie dobrze zaklinować Pożeracza.
Jest. Rzuciła się w lewo przed ogromnym pyskiem.
- No tutaj jestem idioto! - zawołała i strzeliła w niego strumieniem
wiatru, gdy ten stracił ją z oczu. Miała takie ułatwienie, iż posiadała swoją
broń i mogła w razie, czego się nią posłużyć do obrony. Chociaż w starciu z
kilkudziesięciometrowym wężem metrowa katana na nie wiele się zda. Bóstwo
odwrócił się w jej stronę i od razu się rzuciło. Kłapnął szczęką, ale Kelly już
dawno gnała do przodu. Pożeracz z coraz większym trudem - był na tyle szeroki,
że zajmował całą ulicę - posuwał się do przodu.
Thifer zwolniła do truchtu. Odwróciła się twarzą do wroga i
szła tyłem. Wiedziała, że do zapory w postaci kamiennej ściany pozostało jej
raptem kilka metrów. A jednak Pożeracz nadal się poruszał.
- No, co jest? - mruknęła. - Urósł jeszcze bardziej czy jak?
Pożeracz, niszcząc parapety i balkony, uniósł przód ciała.
Kelly dotknęła plecami ściany. Hm, jakoś tego nie widzę... stwierdziła kwaśno
domyślając się, co knuje gadzina. Zdawało mu się, że to on zapędził swoją
ofiarę w kozi róg. Nie miał pojęcia jak bardzo się mylił. Gdy runął w dół Kelly
skoczyła wzwyż i wylądowała na ocalałym balkonie. Ruch, który wykonał Pożeracz sprawił,
że przebił się na drugą stronę i sam siebie dziabnął w ogon. Zaczął się
szamotać i wierzgać, lecz utknął na dobre.
- Było tyle nie żreć! - Kelly szybko oddaliła się na bezpieczną
odległość.
- Załatwione - zameldowała, dołączając do reszty.
- W takim razie gdzie jest Garmadon? - warknął Kai niecierpliwie się
rozglądając.
- Tam! - zawołał po chwili Zane wskazując na najwyższy wieżowiec w centrum
stolicy, przy którym zaklinował się Pożeracz.
Chmury nagle pociemniały i skumulowały się tuż nad budynkiem.
W górę wystrzeliła intensywnie fioletowo-czerwona aura. Rozległ się huk, po
całej stolicy przetoczył się podmuch energii, wywracając słabo przytwierdzone
rzeczy.
Cztery Złote Bronie otoczyła ciemna aura z przebłyskami
szkarłatu i fioletu. Garmadon zacisnął mocniej dłonie spoglądając w dół na
Pożeracza oraz jego słaby punkt usytuowany na środku łba. To przez tego gada w
jego żyłach płynie czyste zło. Przez niego stracił całe swoje dzieciństwo a co
ważniejsze - stracił rodzinę. Zatracił się w sobie, uciekł do Podziemi chcąc
być sam, chcąc czynić zło. Bliscy zeszli na drugorzędny plan. A jeszcze teraz ta zawszona przepowiednia!
Gdyby Pożeracz go nie ukąsił może jego losy potoczyłyby się
inaczej. Może ktoś inny stałby się "Mrocznym Władcą" i może nie
musiałby walczyć z synem. Lloyd... Na dachu jednego z budynków dostrzegł mały
zielony kształt. Małe dziecko, które stanie do najgorszej walki, jaką można
sobie wyobrazić.
Potrząsnął głową odpędzając podobne myśli. Bronie wystrzeliły
jeszcze intensywniejszą poświatą, gdy skoczył w dół ku wężowemu bóstwu.
Pożeracz przekona się, że on też potrafi "kąsać", poczuje ten
rozdzierający ból. Zemsta należy do mnie.
- Daj mu popalić tato - szepnął Lloyd wodząc spojrzeniem za smugą czarnej
aury.
Wrzask Pożeracza, gdy cztery bronie ugodziły w jego czuły
punkt, sprawił, że bębenki mieszkańców o mało nie eksplodowały, podobnie jak
wyłupiaste oczy Węża, kiedy przez całe jego ciało przebiegł potworny wstrząs.
Następnie owo ogromne ciało eksplodowało. Przez stolicę Ninjago, ale też i
przez wiele, wiele kilometrów dalej przelała się fala zielonej cieczy,
oblewając wszystko i wszystkich.
- Udało się? Udało się!! - zakrzyknął Jay i potrząsnął Cole'm. - Udało,
udało, udałooo!
Mieszkańcy dołączyli do wiwatujących wojowników. Wyszli ze
swoich schronów i wylali się na ulicę brodząc po kostki w zielonej brei. Ciemne
chmury rozpierzchły się ukazując błękit nieba. Mieszkańcy otoczyli okręgiem
ninja, którzy zeszli z budynku, i zaczęli im gratulować. Lloyd zszedł z drogi
jakimś fanką, nim te go staranowały. Nie zwracał uwagi na zniszczone miasto ani
na zieloną ciecz. Usilnie szukał wzrokiem swojego ojca. Odszedł kilka metrów od
tłumu. Natrafił jedynie na odciski stóp prowadzące na obrzeża Ninjago City.
Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
- Coś mi się zdaje, że niedługo spotkasz swojego ojca - powiedział Kai,
odpędziwszy się od fanek.
- I tego się właśnie obawiam - wymamrotał. Nie wiedział czy ma się śmiać,
czy płakać. Już drugi raz, a nawet i trzeci, stracił ojca. I coś czuł, że tym
razem na dłuższy okres czasu. Następnym razem spotkają się już, jako
arcywrogowie i przystaną do Finałowej Walki.
- Garmadon wyparował a to znaczy, że możemy pożegnać się z naszymi brońmi -
stwierdził Walker i potarł kark. Biały łeb tak wielki jak on sam szturchnął go
w ramię. - Ale przynajmniej odzyskaliśmy smoki! - Pogłaskał pieszczotliwie
Whisp'a. Jeden promyk światła wśród kłębów ciemności. - Szkoda tylko, że nie
może tego zobaczyć...
- SENSEI! - ryknął Cole przyprawiając stojącą obok Kelly o zawał
serca.
- Que?
- No Sensei Wu!!! - Cole zeskoczył z autostrady, na której się znajdowali i
pognał przed siebie. Pozostali ruszyli za nim, gdy wśród zielonej brei
dostrzegli znajomy kapelusz. Krzycząc w niebogłosy wszyscy na raz uściskali
Sensei'a, który nie wiadomo skąd, jak, gdzie i kiedy się tu wziął. Ale nie
wnikali - cieszyli się jedynie ze "zmartwychwstania" Mistrza.
Najpóźniej od Wu odstąpił Lloyd.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś, wujku! - zawołał a jego twarz
lekko się rozpromieniła. Stracił ojca, lecz przynajmniej odzyskał wuja.
Wu potargał blond włosy bratanka.
- Ja też, nawet nie wiecie jak bardzo. - Wu rozejrzał się po okolicy. -
Niezły bajzel narobiliście. - Gwizdnął cicho.
- Ale przynajmniej pokonaliśmy Pożeracza! - zawołał Jay. - No w sumie to Garmadon
go pokonał, ale my się do tego przyczyniliśmy.
- Lecz mój ojciec zniknął, a wraz z nim Złote Bronie.
Wu wypatrzył w zielonym morzu znajomy przedmiot. Podniósł i
otrzepał swój bambusowy kij.
- Nie da się ukryć, w waszych broniach tkwi ogromna siła, ale zdolność
samodoskonalenia jest jeszcze silniejsza.
- Czy... - Lloyd zawahał się przez moment obawiając się zadać pytanie, na
które w głębi i tak znał odpowiedź. - Czy naprawdę któregoś dnia będę musiał włączyć
z tatą?
- Któregoś dnia - podkreślił Wu. - A na razie cieszmy się, że Ninjago jest
bezpieczne. Natomiast od jutra rozpocznie się nowy trening. Uczniowie sami
staną się mistrzami, a wynik Finałowej Bitwy przesądzi o losach
wszechświata.
Lloyd przełknął głośno ślinę.
- Ale nie martw się, nauczymy cię wszystkiego co wiemy - powiedziała szybko
Kelly widząc jego bladą minę.
Garmadonek uśmiechnął się lekko.
Może i straciłem ojca, ale zyskałem przyjaciół. A na razie -
żegnaj tato. Kiedyś na pewno się spotkamy, lecz wtedy zobaczysz moją potęgę,
potęgę Wybrańca.
~~~~~~~~~
"-Co pani robi w moim pokoju, do jasnej cholery, złodziejska twoja mać!?"
Ja: *parska śmiechem i efektownie zlatuje z łóżka* Nie wiem czemu ale po przeczytaniu tego zdania dostałam sporego wenowego kopa tam gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę xD. olałam przy okazji lekcje aleee tooooo szczegóóóóóóół. grunt że je rozdział
Ja: *parska śmiechem i efektownie zlatuje z łóżka* Nie wiem czemu ale po przeczytaniu tego zdania dostałam sporego wenowego kopa tam gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę xD. olałam przy okazji lekcje aleee tooooo szczegóóóóóóół. grunt że je rozdział
Kel: Widać jak bardzo pykło ci wyrobienie się z 1 sezonem do marca
Ja: Nie pomagaaaaaaasz. A rozdział mi się podoba więc ejst sukces i masz mi tego nie psuć *^*
Kelly: Oki, okiii
Ja: Ten blogger mnie nie lubi i jakoś zdania mi sie dziwnie poukładały... ale mniejsza. Nie wiem co tu na zakończenie napisać więc się żegnam i do nexta
Pozdrawiam
~Vanessa~
Ja: Ten blogger mnie nie lubi i jakoś zdania mi sie dziwnie poukładały... ale mniejsza. Nie wiem co tu na zakończenie napisać więc się żegnam i do nexta
Pozdrawiam
~Vanessa~
Byłam! Wrocę!
OdpowiedzUsuńHahaha, a ja znam tą piosenkę! IMAGINE DRAGONS :D
UsuńNo jestem! Skoemtowalam już tamten rozdział na FW *FALLEN warriors jak coś* ko i mega fajnie!
No, moja wypowiedź jest bez sensu ale to pewnie przez to, że już się nudzę w szkole. Serio, już mi się nic nie chcee... Ty wróciłaś po feriach dopiero 2 tygodnie (niecałe!) Temu, a ja 30 stycznia-.-
Dobra, lecę, spadam.
PAPA!
NMBZT!
MEG ^^
Ja: *czeka na lekcje i lekko przysypia* Życie Meg, życie
UsuńKelly: Tryb realista
Ja: Nic nie umiem na działaność heeeelp
Kelly: Tryb pesymista
Ja: A może jej nie będzie...
Kelly: Tryb niepoprawmy optymista
Ja: A idź mi stąd! Poleć do biblioteki zobaczyć czy jest już otwarta. Ja ostatnio odświeżałam sobie stare playlisty i właśnie natrafiłam na Imagine Dragons 😁 i Three Days Grace 😍 więc sporego wenowego kopa dostałam, ale i tak nic nie udało mi sie napisać. Także nic mi się nie chce i chcę już maturyyyyy. Albo wycieczkę. Albo w ogóle to już wakacje xD A może by tak nadrobić u ciebie rozdziały na piratach...
Kelly: Ekhem, działaność
Ja: Kij jej w oko. Mam jeszcze religię do nauczenia się
Rozdział był bardzo fajny i trochę się działo, a czytałam go na apelu. Nie bardzo mam wenę na koma.
OdpowiedzUsuńLilka: Dobrze, że Pożeracz został pokonany tylko słabo z tymi broniami. Musicie je jakoś szybko odbić, a ty mały Zieleńcu przypadkiem tam nie smarkaj. Jakoś to będzie :)
Jack:Najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet :)*wręcza Kelly, Lunie i Nyji(nie wiem czy dobrze to odmieniamXD) białe róże co jest chyba dzisiaj jego znakiem firmowym*No i również życzenia należą się Vanesie bo bez niej by was nie było.
Ja: *teoretycznie miała się uczyć przed klasówką z matmy* Czacha mi dymiiiiii.
UsuńLuna: *wsadza kwiaty do wazonu* *szeptem do Kelly* Ty a ten Jack to jak on wygląda?
Kelly: *wali się z płaskiej w czoło*
Ja: Dziękuję w imieniu wszystkich moich córek xD my, w sensie dziewczyny z mojej klasy, dostałyśmy każda po tabliczce czekolady 😍 moja i kumpeli zniknęła w ciągu jednej przerwy xD
Luna: Przed fizyką
Ja: o zgrozo nie przypominaj
Kelly: Ty się lepiej ucz na tą matme! Specjalnie na wf-y nie polazłaś
Ja: wiem, bede miala przekichane xd ale matma chyba wazniejsza...?
Wiem czego nie zrobilam wczoraj! Nadrabialam w szkole rozdzialy u Angel bo przenosny ruter z domu zawalilam i wiedzialam ze czegos zapomnialam xD nie przeczytalam u ciebie, gomen, za godzine mam techniki wiec przeczytam ^^
Ja: Matma...ja mam jutro kartkówkę na pierwszej lekcji. Dzisiejszą lekcję ogarniam ale to co ma być na kartkówce to kompletnie nie.
UsuńLilka:Problem nie iść na pierwszą lekcję. Przecież jakby cie nie będzie i nie będzie ci kazała zaliczać.
Ja: Wiesz kusicielu że to jest bardzo fajna myśl?
Lilka: Wiem :)
Ja: Ja dostałam różę od chłopaków z mojej klasy i batonik ogólnie od szkoły czy od męskiej części grona pedagogicznego. Nw XD W każdym razie akademie mieliśmy super. Sor. Stanaszek od Geografii z jakimś innym nauczycielem zaśpiewali jakąś piosenkę na koniec także spoko. Jakiś chłopak z artystycznej też coś śpiewał ale głos miał zupełnie jak Zenek Martyniuk XD
Lilka: Co tam oni najlepsi byli ci goście którzy wylecieli w strojach baletnic i zaczęli udawać że potrafią tańczyć.
Ja: Tu miała być Rosyjska trupa baletowa.
Lilka:*przygryza dolną wargę po czym cmoka* Ale przynajmniej było na co popatrzeć*uśmiecha się głupkowato*
Jack: Ty masz jakiś pociąg go gościach w obcisłym trykocie czy co?-_-
Lilka: Nie Superman to gość w obcisłym trykocie ale ci panowie wczoraj...no no nie będę narzekać XD
Jack:-_-
Ja: Tak matma ważna. U mnie to nie bardzo jest co czytać.
Ja: *w szoku bo zdaje jej sie ze dobrze napisala klasowke* 0.0
UsuńLuna: czyli opylało sie nie isc na wf
Ja: nom xD jeju ja w gimnazjum non stop na dzien kobiet dostawalam kwiaty zawsze od tego samego kolegi... Z ktorym gryzłam sie tak jak Kai z Kelly (i stad te pomysly na ich klotnie xD)
Kelly: w koncu tez powstal paring
Ja: brr w życiu. Ale i tak ten kolega ma dziewczyne wiec uff
Kelly: ktora jest o ciebie zazdrosna
Ja: a wez on nie jest w moim typie
Kelly: no tak nie blondyn to fe
Ja: oooo! To dzisiaj po mojej szkole paradowal Sherlock xD nadal nie kumam czemu sie za niego przebral ale dobra, mniejsza, przynajmniej smiesznie bylo
Luna: zwlaszcza jak ogarnialyscie typka ktory sie kolezance twojej kumpeli podoba
Ja: to bylo piekne xD idziemy jak gdyby nigdy nic, ja nagle staje i udaje ze buta wiaze a wzrokiem lustruje chlopaka od stop do glow xD a potem i tak przechodził obok nas wiec wycieczka po korytazu w te i z powrotem (wcale to nie bylo podejzane xD) byla nie poCZebna. O szlak jak jutro pp mam! A nic nie umiem, holender!
Ale się spóźniłam! !!! :( przepaszam ale szkoła dobiła. Jeszcze wczoraj rozdział publikowany
OdpowiedzUsuńMiju: Pożeracz oberwał i ma za swoje. Po rozdziale 18 boje się o Omege
Ja: Bo ją Shadow Prove dorwał? Przecież jego strzała amora postrzeli
Miju: Nie! Bo się zmienia!
Omega: hahahaha no Miju to przecież ja Omega *w dłoni ma dwie katany*
Ja: *poddala sie z nauka* zgadzam sie w 1000% mam wene ale za kij sil ;-;
UsuńKelly: czy mi sie zdaje cy jutro mija tydzien od poprzedniego rozdzialu?
Ja: upsik....
Kelly: *morderczy wzrok i przywoluje do siebie wiatr*
Kai: ona ma swoj zywiol a my nie to nie fair!
Kelly: zachowujesz sie jak dziecko -.-
Kai: jestem od ciebie starszy wiec sie przymknij
Kelly: to nie fair! Ten cap jest ode mnie starszy!?
Kai: brawo za refkleks
Kelly: ja ci zaraz...
*wybucha sprzeczka*
Ja: ah tradycja :") ale mam ochotr troche pomieszac co do Kailly i powciskac Zailly... Ciekawe jakie bylyby reakcje xD
Chciało mi sie 19 rozdział pisac...i trgo nie zrobilam bo bakugany oglądałam :(
UsuńMiju: Cud że dzisiaj wo gule dodałaś Vanessa dodaje bardzo często w przeciwieństwie do cb
Ja: nie dołuj wena lubi Omege
Ja: *rozkminia nad durnym plakatem promujacym szkole* A mi dzisiaj przyszedl pomysl na opowiadanie o bakugan ale watpie zeby cos z tego wyszlo
UsuńZack: oby, kolejnej siostry nie zdzierze
Kelly: slyszalam!
Ja: wczoraj udalo mi sie napisac jakies 100 slow... Masakra, a w tygodniu za Chiny nic nie napisze bo nie bede miala czasu >.> ale jeszcze ten tydzien... Niecaly w sumie bo wycieczka. Ale jak bf nie bedzie jechala to ja to zlewam i tez nie jade xD moze przynajmniej cos tego dnia napisze, bo az sama na siebie wkurzona jestem ze rozdzialu po tygodniu nie ma ;-;
Sama chciała bym zacząć pisać o bakuganach. Tylko sezon 2 bo strasznie ten sezon lubie i Vexosów. Najlepsze to że Omrga miała by tam wystąpić
UsuńOmega: jej ^^
Ja: Historia twoja tamtp by była niezła jako wojowniczka Darkusa
Miju: Ja bym jej dała Aquosa
Darkuuus *.* moja ulubiona domena ^^ tez bym chciala o tym pisac ale jakos sie zebrac nie moge xd
UsuńKelly: ta bo sie zbierasz od trzech lat. Teraz w sumie 4
Nie wiem, bakugany to chyba nie moj temat... Chociaż z drugiej strony ja potrafię o wszystkim napisac (sprawdzone naukowo) ale chyba brak mi motywacji
Kelly: *idzie po wygieta łyżeczke i tluczek do miesa*
Też lubię domene Darkus jest super.
UsuńMiju: ja niezbyt
Omega: A ja uwielbiam tą domenę
Miju: bo to domena Shadowa czy tak z sb
Omega: Co cię to obchodzi
Darkus supiiii ^^
UsuńKelly: ja tam wolę Ventusa
No tak to domena wiatru
Kelly: ^^
W sumie jakby was by tak się wrzuciło do bakugańca to ty byś grała domeną Ventusa, Kai Pyrusa, Cole - Subterry a dla reszty chyba nie ma domen xD jak paczałam sobie w notatki rozne przerozne to mam tam dwa pomysly na bakugańce... Ale kurde zabrac sie za to nie moge xD
Ja mam nagłówek i jutro idzie prolog
UsuńOmega: taaaaak ! ^^
Miju: ale szczęśliwa
Nowy blog o bakugan!?!?! *.*
UsuńKelly: Żebyś ty była taka odważna
Dobra to ja czekam a na razie trzeba się pouczyć....
Miju: Będzie mega akcja
UsuńOmega: Ja już chce ten prolog
*zakówa do pp i chemii* wstawiaj, wstawiaj, bo ja zaraz zwarjuje od tej nauki xd
UsuńKelly: *serfuje po yt w poszukiwaniu wenodjanych utworków* wszystko wenodajne ale do Zack'a do kurcze! Do niego juz 5 piosenek znalazlam a do mnie rowne 0
Cierpliwosci, cierpliwosci
Kelly: palne cie ta cierpliwoscia
Omega: Huntress pisz prolog
UsuńJa: kolejna od poganiania
Miju: ja zazwyczaj to robię
Ja: niestety a prolog piszę
Omega: ^^
Widać że Omega ma zaciesz xD
UsuńKelly: *kręci nosem na dalszą fabułę*
Nie marudź *^*
Kelly: A czy ja coś mówię
W sumie jakbym się wreszcie zmobilizowała to bym mogła jeszcze jednego bloga walnąć xD ale że jestem leniwym człowiekiem...
Jest już prolog
UsuńOmega: taaaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!
*rzuca wszystko i leci czytać* jakby co to kom będzie jutro ^^"
UsuńKelly: I tyle jeśli chodzi o przepisywanie rozdziału do K
Omega: spk
UsuńJest już kom ^^ lekko opóźniony ale jest
UsuńKelly: naucz się wreszcie tej geografii a na fizyce popiszesz
*zabiera zeszyt* nie!
Kelly: *wzdych i wywraca oczami* czy tylko Vanessa jak ma wene to wszystko olewa, czy mi sie tak zdaje...