Rozdział 2 ~ Kosa Wstrząsów
Pierwszą ze Złotych Broni, jaką przyszło im
odnaleźć okazała się kosa Wstrząsów. Sensei poinformował ich, że znajduje się w
Jaskiniach Rozpaczy. Tak, więc udali się w tamte rejony. Ninja nie wiedzieli,
że całą drogę przyjdzie im ciągnąć Sensei'a na bryczce.
-
Zrobię wszystko. Trzeba było siedzieć cicho – warknął Jay.
Mieli
przed sobą najtrudniejszy fragment drogi, która pięła się w górę.
-
Oj daj spokój Jay. Zawsze mogło być gorzej – powiedziała Kelly, biegnąca obok
niego.
-
Gorzej?
-
No na przykład mogłoby padać. Grunt byłby śliski i mokry, a my pewnie byśmy
przemokli...
Chłopak już chciał coś odpowiedzieć, więc
Kai postanowił zainterweniować. Powoli nudziło go to marudzenie jego nowego
przyjaciela.
-
Powiedzcie, jak się poznaliście? – spytał, ucinając zdanie Jay'a.
-
Szczerze mówiąc, to gdyby nie Sensei nasze drogi nigdy, by się nie spotkały –
zaczął Cole. – Sprawdzałem właśnie, co potrafię wspinając się na najwyższą górę.
Gdy dotarłem na miejsce sądziłem, że jestem pierwszy, ale okazało się, że
Sensei już tam był i popijał herbatę.
-
Ja natomiast wypróbowywałem nowy wynalazek – paralotnie. Wylądowałem na dachu
budynku i co się okazało? Że mistrz już tam jest i oczywiście popijał herbatkę –
dodał Jay z kwaśnym uśmiechem.
-
Sprawdzałem samego siebie nurkując w jeziorze. Dobrze mi szło, ale gdy się
obejrzałem zobaczyłem Sensei'a, który nie wiem, jak, ale pił pod wodą swoją
herbatę – wyjaśnił Zane.
Kelly spojrzała przez ramię na ich
nauczyciela. W każdej z historii, gdy jej nowi przyjaciele go spotykali on
popijał swoją herbatkę. Teraz, gdy oni go ciągnęli również. Uśmiechnęła się do
siebie w duszy. Ten człowiek jest istną zagadką...
- A
ty, Kelly jak spotkałaś naszego Mistrza od herbatek? – spytał, a jednocześnie
zażartował Kai. Od razu tego pożałował, gdy ich "Mistrz od
herbatek" walnął go kijem w głowę. Nie za mocno, ale i tak chłopak to odczuł.
-
Trenowałam strzelanie z łuku. Niestety przez przypadek postrzeliłam jednego ze
szkieletów i musiałam wiać. Skoczyłam z wodospadu i wtedy spotkałam Sensei'a -
odpowiedziała z lekkim zawahaniem, którego reszta na szczęście nie dostrzegła.
-
Szkielety? Myślałem, że nie wyłażą na powierzchnię – zdziwił się niebieski
ninja.
-
Chyba mieli jakieś swoje sprawy. Nie wiem dokładnie.
-
Tak czy owak, trzeba przyznać, że gdyby nie Sensei nasze drogi nigdy by się nie
spo...
Kai nie dokończył myśli, bo przerwał mu Wu,
który przez całą drogę milczał.
-
Ciiiii. Stójcie. Dotarliśmy.
Sensei zeskoczył z małej bryczki i w pół
zgięty przeszedł ostatni docinek drogi. Ninja odetchnęli i poszli w jego ślady.
Położyli się na ziemi za skałą obok mistrza.
-
Oto Jaskinie Rozpaczy – szepnął Sensei. – Samukai jest pewnie już o krok od
zdobycia Kosy Wstrząsów.
Kilkaset metrów przed nimi rozciągała się
góra. Wokół kręciły się szkielety, a Samukai był ich dowódcą oraz wysłannikiem
lorda Garmadona. Jego zadaniem było odnalezienie wszystkich Złotych Broni.
Ninja skryci za skałą obserwowali teren. Zane dostrzegł, że Kelly zaciska
dłonie i usta, gdy Sensei wspomniał o Samukai ‘u, lecz zaraz się opanowała.
-
Tylko pamiętajcie – przypomniał Wu. – Nie używajcie Złotej Kosy, ponieważ...
-
Jej moc jest zbyt potężna dla zwykłego śmiertelnika – dokończył Jay. –Wiemy, setki
razy nam to powtarzałeś; lepiej ruszajmy.
Wojownicy wyszli z ukrycia, a Sensei wycofał
się. Wyjścia do jaskiń chroniły szkielety, za którymi Kelly nie przepadała.
Same kości, pewnie rozumy nie mają za grosz, pomyślała z irytacją. Przeskakując
od skały do skały, z cienia do cienia znajdowali się coraz bliżej wejścia.
Leżeli teraz na brzuchach, obserwując teren i planując dalsze posunięcia.
-
Spójrzcie tam – odezwał się Kai i wskazał przed siebie. Na wysokiej platformie
stał szkielet o czterech rękach, a raczej kościach, i przeglądał mapie.
Brunetka żałowała, że nie ma przy sobie swojej dawnej broni – łuku – ponieważ
mogłaby teraz zestrzelić generała, czego baaardzo pragnęła. – Samukai ma mapę.
-
Trzeba się tam dostać i... Kai stój!
Cole za późno wydał rozkaz. Czerwony ninja
ruszył przed siebie.
-
Grrr czy on kiedyś zacznie mnie słuchać?
Pozostali, czym prędzej ruszyli za nim.
Wdrapali się na dach. Kai już tam był i przez dziurę obserwował Samukai'a.
-
Co ty wyprawiasz? – syknął Jay i strzelił chłopaka przez głowę.
Nim ten się odezwał Kelly interweniowała.
-
Cicho bądźcie – szepnęła ostro. Obaj chłopcy zamilkli. – Samukai zostawił mapę.
Wysłannik
Garmadona wyszedł na zewnątrz, zostawiając mapę na podłodze. Zane przyczepił do
jednego z shurikenów sznurek. Zrzucił go na dół, gdy ten chwycił mapę wyciągnął
go. Szkielet nawet się nie zorientował. Cole spojrzał na mapę.
-
Kopią nie tam gdzie trzeba – wywnioskował po chwili. – Magiczna broń musi być
blisko.
- To
ruszamy – powiedział ninja ognia.
Kai znowu wystrzelił, jako pierwszy.
-
Ten koleś ma jedną podstawową wadę, wszędzie się spieszy – warknął pod
nosem Walker.
Znowu popędzili za nim. Przylgnęli do
ściany. Wejścia chroniły dwa szkielety. Po cichu, jak przystało na ninja, przemknęli
do wejścia. Rozejrzeli się za Kai'em. Ujrzeli go siłującego się z głazem.
-
Ej następnym razem, gdy wystrzelisz do przodu pamiętaj, że jesteśmy drużyną – zganił
go Cole.
Ninja podeszli do kolegi i pomogli mu
odsunąć głaz. Poszło o wiele szybciej i łatwiej niż w pojedynkę. Weszli do
kolejnej groty. Na samym środku okrągłego wnętrza stał smoczy pysk z kamienia,
a z jego środka wystawała Złota Kosa oświetlana promieniami słońca, które
przedostawały się prze szczeliny.
-
Wow i to rozumiem! – zawołał Jay.
-
Mów ciszej Jay. Jeszcze nas usłyszą – syknęła Kelly, rozglądając się nerwowo.
Nie po to tyle uciekała, by teraz dać się schwytać przez gadulstwo kolegi.
- Po
co? Szkielety są na drugim końcu jaskiń.
Cole pokręcił głową i podszedł do kosy.
Powoli ją wyciągnął. Odczekał chwile czy coś się stanie. Nic. Owinął broń
materiałem wyjętym zza pasa i podał ją Kai'owi, który założył pakunek na plecy.
-
Zwijajmy się stąd nim szkieletowe głąby się pojawią.
Wyszli z groty, jednak po dwóch krokch stanęli jak skamieniali. Przed
nimi w całej jaskini, która liczyła kilkanaście metrów wzdłuż i wszerz, roiło
się od szkieletów! Na ich czele stał Samukai z gotowymi do urzycia czterema
sztyletami. Ninja wyjęli żelazne bronie i stanęli do ataku. Od razu zaczęli
biec przed siebie, odtrącając szkielety, które zagrodziły im drogę. Kai biegł
przed siebie waląc nieumarłych mieczem, gdy drogę zagrodziły mu cztery
szkielety.
-
Kai rzuć kosę! – krzyknął Zane, korzystając z faktu, że obok niego w tej chwili
nie znajdował się nawet jeden szkielet.
Czerwonemu ninja nie było trzeba tego dwa
razy powtarzać. Zamachnął się i rzucił kosę, a sam zajął się szkieletami. Ninja
lodu chwycił kosę.
-
Cole do ciebie!
Złota broń ponownie zmieniła właściciela.
Cole chwycił przedmiot.
Kelly odparowała kolejny cios szkieleta i
powaliła go na ziemie. Rozejrzała się. Obok niej było narazie pusto. Pozwoliła
sobie na złapanie oddechu.
-
Nie wiedziałem, że dołączyłaś do ninja – syknął jej tuż około ucha znajomy
głos.
Dziewczyna
podskoczyła w miejscu i odwróciła się. Przed nią stał generał szkieletów.
-
Jeszcze ciebie tu brakowało – warknęła i bez ceregieli rzuciła się na
szkieleta. Ten odparował kilka jej ciosów.
-
Miałem nadzieje, że się utopiłaś.
-
Zawiedziony? – Uniosła brwi robiąc dziubek.
Teraz Samukai przeszedł do ofensywy. Stanęli
siłując się, gdy ich bronie się styknęły.
-
Dobrze wiesz, że nie puszcze ci tego płazem – powiedział ostro szkielet. – Wiesz,
co spotyka zdrajców?
Kelly patrzyła na niego kamiennym wzrokiem.
Miała już coś odpowiedzieć, ale kontem oka zobaczył jak kilka szkieletów na raz
atakuje Zane'a, powalając go na ziemie. Bez dłuższych namysłów odepchnęła
Samukai'a i ruszyła na pomoc koledze. Szkielet nie pobiegł za nią. Rozprawi się
z nią, kiedy indziej. Teraz rozejrzał się za Złotą Kosą.
Kelly podbiegła do Zane'a. Ściągnęła z niego
cztery szkielety, które odgoniła kilkoma kopniakami, a temu, który stawiał opór
sprzedała mocny prawy sierpowy w szczękę, która odpadła.
-
Wszystko gra? – spytała, podając koledze pomocną dłoń.
-
Tak. Dzięki za pomoc – sapnął i razem stawili czoło kolejnym przeciwnikom.
Ninja uporali się z kilkunastoma wrogami,
ale wciąż nadciągali kolejni. Jay znokautował następnych dwóch swoim
nunczakiem. Coś mu to przypominał. Zatrzymał się i przekrzywił lekko głowę.
-
Ej tutaj jest jak na torze przeszkód! – zawołał i ruszył przed siebie. – Najpierw
deski... Unikanie mieczy... A na koniec kukła!
Rudowłosy zamachnął się na szkieleta i wtedy
stało się coś dziwnego. Pod jego nogami strzeliły dwie małe błyskawice, a po
chwili Jay zamienił się w niebieskie tornado. Pokonał w ten sposób kilka, a nawet
kilkanaście szkieletów wirując w tornadzie.
- Spinjitzu!
Jay jak to zrobiłeś? – spytała Kai
- Pamiętasz,
co mówił Sensei? Wiedzę już mamy. Róbcie po prostu to samo, co na torze
przeszkód – objaśnił.
Ninja, którzy zdążyli stanąć obok siebie
wymienili spojrzenia. Kelly wzruszyła ramionami i zaczęła robić to, co Jay.
-
Deski. Miecze. I kukła!
Po
chwili i ona wirowała w szarym wirze.
-
Chłopaki musicie spróbować, to jest super! – zawołała waląc szkielety, które
wciągało tornado. Mimo, że wirowało ono szybko to w środku mogła normalnie
stać. Już po krótkiej chwili wszyscy ninja wirowali. Cole w czarnym tornadzie,
Kai ognistym, Zane w białym z kryształkami lodu.
Samukai
patrzyła na to wszystko z wyrazem zaskoczenia, a może nawet i przerażenia na
kościstej twarzy. Szybko ocenił sytuacje.
-
Odwrót! – wrzasnął i ruszył biegiem do wyjścia.
Skeletony
poszły w jego ślady. Ninja przestali wirować, gdy wszystkie kościotrupy dały
nogę.
-
Tchórze! – zawołała za nimi Kelly.
-
Daliśmy im popalić! – zakrzyknął Jay.
-
Pewnie nie chcieli żebym zadał im więcej takich ciosów! – stwierdził Cole,
zadając ciosy niewidzialnemu wrogowi.
Mistrz
ziemi odwrócił się za siebie i... zamarł.
-
Zdobyliśmy kosę! – Kai przybił piątki z drużyną.
-
Ej odwróćcie się... – szepnął Cole, ale za cicho, aby wiwatujący ninja go
usłyszeli.
- Czy
Sensei nie mówił, że broni strzeże potężny strażnik? – przypomniał Zane.
-
Odwróćcie się! – Cole podniósł głos.
Ninja
usłyszeli go i wykonali polecenia.
-
Smok! – wrzasnęli.
Przed
nimi stał najprawdziwszy ogromny brązowy smok. Wyglądał całkiem jak ten w
grocie, gdzie była Kosa Wstrząsów. Rozłożył skrzydła i ryknął. Cole podskoczył
przerażony w miejscu i schował się za Kelly.
-
C-co robimy? – wybełkotał.
-
Ty jesteś szefem. Wymyśl coś – odparł Kai, gdy zaczęli powoli cofać się wstecz.
Ich krok równał się dwóm stąpnięcią bestii.
-
Ja-ja mam fobię do smoków – szepnął.
-
Dobra, ja mam plan. Wiejemy! - krzyknęła Kelly i puściła się biegiem w stronę
wyjścia.
Reszcie nie było trzeba powtarzać – ruszyli śladem przyjaciółki. Smok ponownie
ryknął i strzelił kamieniami z pysk, które jakimś cudem nie trafiły w ninja.
Wojownicy gnali ile sił w nogach. Byli już kilka metrów od wyjścia, gdy smok
przeleciał nad nimi i zagrodził drogę ucieczki.
-
No i co teraz? – jęknął Jay.
Kai spojrzał na zawiniętą Magiczną broń w
swoich rękach. Zaczął ją rozwijać.
-
Kai nawet o tym nie myśl. Sensei mówił... – zaczął Cole, lecz chłopak ponownie
nikogo nie posłuchał i ruszył przed siebie. Uniósł kosę i wbił w ziemię. Ostrze
zagłębiło się do połowy. Spowodował tym potężny wstrząs. Wszystko zaczęło się
walić, a wejście się zawaliło. Jeden z większych głazów przygniótł skrzydło
smoka. Ryknął z bólu i je wyciągnął. Ninja zacieli się rozglądać za jakąś drogą
ucieczki.
-
Tam! – Kelly wskazał na szczelinę w ścianie – Użyjmy Spinjitzu, aby się tam dostać. Ninja
go!
-
Ninja go!
Każdy wykonał Spinjitzu. W ostatniej chwili
udało im się wydostać na powierzchnie. Czekał już tam na nich Sensei. Ninja
przestali wirować. Jay i Zane opadli na ziemie. Kelly dołączyła do nich,
trzymając się za skroń. Z małej ranki sączyła się krew. Dziewczyna została
uderzona przez spadający kamyk. Gdy Kai, Cole, Jay i Zane się cieszyli, Kelly i
Sensei'owi nie było do śmiechu.
-
Mieliście nie używać magicznej kosy – powiedział surowym tonem Wu.
-
Nie mieliśmy wyboru. Musiałem... – zaczął wyjaśniać Kai, lecz Sensei przerwał
mu stając przed nim, aż jego twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy
Smith'a
-
Musiałeś? Musiałeś?! Dlaczego uważasz się ważniejszy od reszty, co? Co?!
-
To moją siostrę porwali! - począł się wykłócać ninja ognia.
-
Ale to nie znaczy, że masz narażać życie przyjaciół!
Wu wskazał na Kelly, która zdążył już wstać,
a na policzku miała zasychającą krew. Kai jakby się speszył widząc, co stało
się koleżance. Jednak nie wydawała się tym widokiem przejęta jakby był dla niej
codziennością.
-Właśnie
Kai. Czemu uważasz się za lepszego od nas? – syknęła Thifer, mordując go
spojrzeniem. – A poza, tylko Cole powinien używać Kosy Wstrząsów, w
końcu to on jest ninja ziemi.
-
Zawiedliście mnie – westchnął Wu już spokojniej – Miejmy nadzieję, że
następnym razem pójdzie wam lepiej.
Wu wszedł do bryczki. Ruszyli w drogę
powrotną, nie zamieniając słowa. Sensei miał racje. Zawiedli. Nie tylko Kai,
oni wszyscy zawiedli swojego mistrza, który na nich liczył.
-------
Siemka ludziska z tej strony Jay :) Tak ten Jay Walker, ten przystojny i inteligentny ninja błyskawic. Dzisiaj zastąpię Vanesse, bo biedna nam się rozchorowała. Kaszle i wogóle mówić nie może więc poprosiła mnie abym ją zastąpił. Na szczęście udało jej się napisać ten rozdział, a teraz śpi na kanapie i odpoczywa. Ale zdaje mi się, że ten rozdział wyszedł jej za krótki...
Nie mam za wiele do powiedzenia wypełniłem zadanie, więc żegnam się z wami. ;)
Do następnego
Pozdrawiamy, Vanessa i Jay.
Kelly H: Cole boi się smoków Cole boi się smoków*śpiewa jak dziecko na placu zabaw*
OdpowiedzUsuńJa: Jay Pokarz jeszcze raz jak wirujesz.
Kelly H: *mina jej rzednie* Proszę nie.
Dotrzymałaś słowa. jest piątek jest rozdział. Wracaj jak najszybciej do zdrowia.
Mary:*wychodzi z lasu* Kellllly!!! Gdzie żeś znowu pognała? Łoooo chyba zabłądziliśmy.
Ines: Serio w wiosce Koma niema Szkieletów i kolorowych ninja?
Kelly: Cicho siedź siostrę odwiedzam.* leci z apteczką do ninja wiatru*
Cole : *myśli co powiedzieć na swoją obronę... W końcu jest najsilniejszy a tu okazuje się ze boi się smoków....* Każdy się czegoś boi. Nie mów, że ty się niczego nie boisz.
UsuńJay : Tak, tak lider się wykręca. Po prostu spanikowałeś i sami musieliśmy działać.
Kai: No muszę się zgodzić z Jay'em choć niechętnie.
Cole: O dobrawdy? A kto boi się wody bo nie potrafi pływać?
Kelly T.: Ej chłopaki, Vanessa nie może na was nawrzeszczeć, ale uwierzcie mi, że celnie rzuca cyrklem.
*Chłopaki przestają się kłócić i patrzą ze strachem w oczach w moją stronę. A ja podrzucam cyrklem w dłoni ze świętym spokojniem wyliczam w kogo by tu rzucić...
Do zdrowia staram się powrócić jak najszybciej. Plusy tego są takie, że mogę cały dzień leżeć i pisać nowy rozdział. ;) A minusy, że.... Po prostu jestem chora. No nic ja kończe i znowu muszę rozdzielić tą piekielną trójke. :P
Kelly H: Ludzie boją się różnych, rzeczy, ALE TY JESTEŚ LIDEREM A LIDER POWINIEN CHODZIARZ ZGRYWAĆ POZORY NIEUSTRASZONEGO... poza tym boje się czegoś, ale ty się nie wżyciu nie zorientujesz bo jesteś facetem, a wam trzeba mówić wszystko drukowanymi literami.
UsuńCole: No wiem. Kicha z tego wyszła, ale za kilka rozdziałów przestane się ich bać. Rocky wszystko zmieni...
UsuńGdzie jest trzeci rozdział przeczytałam go i zniknął...Czy może jednak do reszty oszalałam?
UsuńNie spokojnie. To mi coś się pochrzaniło i rozdział mi się usunął. Ale juz naprawiłam i jest z powrotem.
Usuń