niedziela, 5 grudnia 2021

[ Przestępcza Ruletka ] 00 • koniec •






Opuszczone magazyny,

przedmieścia Siódmego Okręgu.

Trzynaście dni od godziny Zero


W opuszczonym magazynie panowała cisza. Zakłócały ją jedynie ciche podmuchy wiatru, wdzierające się przez wybite szyby. Nawet najmniejszy szczur nie odważył się wyszczerbić noska ze swojej kryjówki, węsząc ciężką, napiętą atmosferę. Trzy osoby zgromadzone pośrodku holu mogły niemal usłyszeć nawzajem bicie własnych serc. Co nie było trudne, zwłaszcza że każdemu z nich serce waliło jak oszalałe, lecz z całkiem różnych przyczyn.

Powody były odmienne: pistolet przystawiony do głowy; obawa, że ten ten pistolet wystrzeli, a cały plan pójdzie w łeb; myśl, że wszystko rzuciło się na jedną szalę i nie było już szans na powrót.

Od dłuższej chwili milczeli, nikt nie chciał przerwać tej natrętnej, elektryzującej ciszy. Wszyscy jakby bali się, że jedno najmniejsze słowo sprawi, że po holu rozniesie się zabójczy huk.

W końcu jednak mężczyzna, stojący pięć metrów od pozostałej dwójki, odezwał się zachrypniętym od emocji głosem:

– Co chcesz tym osiągnąć? – spytał bardzo powoli, mimo że w środku był istnym wulkanem emocji, zwłaszcza tych negatywnych. – Co ci po trupie?

Przez pierwszą chwilę jakby go nie usłyszała, mając wzrok skupiony na pistolecie, który kurczowo ściskała w dłoni. W końcu zerknęła na niego, mrużąc oczy, jakby pierwszy raz go widziała.

– Co ci to da? – pytał dalej, wykonując nieznaczny krok w jej stronę. Skinął głową na chłopaka, który klęczał zwrócony tyłem do niej z nisko zwieszoną głową, przez co cień padał na jego przerażoną, bladą twarz.

– Zastanów się – mówił powoli, robiąc kolejny krok. – Wcale nie chcesz tego zrobić.

Zirytowała się na jego psychologiczny ton; nie miał prawa mówić, co siedziało jej w głowie, nawet jeśli doskonale wiedział – to samo co w jego.

Nie wiedziała, co robić.

Pistolet ciążył jej w dłoni, która zaczęła się pocić. Cała ręka drżała, mimo że starała się tego nie pokazywać.

Chciała to zrobić, aby zakończyć ten cyrk.

Nie chciała, bo oznaczałoby to, że stanie się taka, jak oni.

Mocniej przycisnęła pistolet do głowy chłopaka, na co ten syknął cicho, lecz nie odezwał się słowem, mocno zaciskając szczękę.

Potrząsnęła lekko głową, odganiając wszystkie myśli. Ponieważ wystarczyło właśnie nie myśleć; skupić się na danej czynności, nie bacząc na logikę. W końcu nigdy jej nie było w tej misji.

– Jesteś strasznie przewidywalny, wiesz? – rzuciła w stronę mężczyzny, który znajdował się już tylko trzy metry od nich. Uniósł wysoko brwi, nie rozumiejąc. – Od początku, jak na tacy pokazywałeś, na czym ci najbardziej zależy. Przez to znajdujemy się tu, gdzie jesteśmy. – Wolną ręka zatoczyła półkole wokół nich.

– Lecz zabicie gówniarza nic ci nie da – syknął ostrzej, a do jego oczu powróciły ogniki wściekłości. – Co tym osiągniesz, co ci to da? – powtórzył natrętnie.

– Satysfakcję? – odparła natychmiast, wzruszając lekko ramionami.

– Co ci po satysfakcji, jeśli wylądujesz w pier…

– Oj, jak ty mało wiesz o kobietach – westchnęła, z powrotem skupiając się na pistolecie. 

Odetchnął; nie mógł powiedzieć nic, co by zirytowało ją do tego stopnia, że pociągnęłaby za spust. Musiał odzyskać kontrolę.

– Możemy się dogadać – zaczął polemizować, unosząc ręce i robiąc kolejny krok do przodu. – Chłopak przyda się nam obojgu. Możesz dołączyć do mnie. Podzielimy się zyskami. Co ty na to?

Zgrzyt odbezpieczonego zamka zamknął mu usta i zamroził w miejscu. Nie wyglądała na przekonaną. Uwzięła się swojej wizji, widział to w jej zimnych, niebieskich oczach, które nie miały już nic do stracenia. Została zdradzona przez własną drużynę; wystawiona na pastwę losu, postanowiła spalić wszystkie mosty, aby nie było już drogi powrotnej.

– Nie będziesz z tego miała żadnych korzyści, jeśli go zabijesz. Satysfakcja jest w tym przypadku gówno warta. Ściągniesz na siebie złość nie tylko moją, ale i wszystkich możliwych organów ścigania na wyspie. Nie rób tego, Kelly.

Paradoksalnie, na jego łagodny ton w jej oku przebiegła jakaś dziwna iskra. Nie był to jednak przebłysk trzeźwości ani logiki. Był to raczej dziki błysk.

– Mimo wszystko, o ironio, dzięki temu obronię tę zasraną wyspę przed pogrążeniem się w jeszcze większym chaosie, niż jest obecnie.

– Zawsze mówiłaś, że nie jesteś bohaterem – zauważył, podnosząc głos, który odbił się echem od pustych ścian. – Że nigdy nie chciałaś nim być!

Spojrzała na niego, unosząc jedną brew.

– Są różne definicje heroizmu. Jak raz się z tobą zgodzę, nie, nie jestem bohaterem. I nigdy nie będę. A już na pewno nie stanę się typowym bohaterem w oczach tego świata. Jestem wyjątkowym typem "herosa" który działa bez planu i – zawiesiła głos, po czym puściła mu oczko z dzikim uśmiechem na ustach – improwizuje.

Mężczyzna rzucił się do przodu, lecz już nic nie mógł zrobić – jego krzyk zmieszał się z hukiem wystrzału.


•••

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz