środa, 11 września 2019

Cztery latka, czyli czas pędzi niczym rozpędzony samochód z górki bez hamulców i ostatecznie rozbija się na drzewie



     Cześć wszystkim! Tak, tak, żyję, jeszcze. Ożyłam zwłaszcza po tym, jak kilka dni temu ogarnęłam, że nie mam czym was poczęstować na czwartej (!!!!) rocznicy bloga o ninja (jak dożyje 5 latek, będę, kurde, dumna *łezka w oku*). Tak więc, jako osoba leniwa, a przede wszystkim z brakiem czasu przez rok maturalny, postanowiłam odświeżyć pewien post z nieszczęsnego bloga o Beyblade. W tej odsłonie będą jednak występować tylko i wyłącznie postacie z bloga o NINJAGO.

     Tak, lenistwo ponad miarę. ALE, żeby nie było, będzie i rozdział, ha! Zaskoczeni!? 

     Więc, ci którzy znają poprzednią wersję, no to mogą czekać aż sprawdzę rozdział i go wrzucę w eter, a ci którzy nie znali paczki popaprańców z Beyblade niech usiądą wygodnie i puszczą sobie o to: linkuś - kliknij mnie z łaski swej żeby złapać rytm.

     I bez dalszej gadki, bo czas leci jak ten samochód z górki. Jedziemy!





Uwaga. Poniższy scenariusz zawiera pokłady ludzkiej głupoty, która nie jest śmieszna lecz żenująca, więc gdy zdecydujesz się czytać załatw sobie inhalator, zapas chusteczek do ocierania łez żalu, i czekoladę, byś mógł dać ją mi. Nie odpowiadamy za to, że po kogoś przyjadą smutni panowie w białych kitlach.
Kurtyna w górę!





Kai Smith: *w stroju gońca ze śmieszną czapeczką na głowie stoi po środku sceny ze zwojem w ręku. Ciska pod nosem ciche przekleństwa, planując masowy mord* Uwaga, uwaga. Przedstawienie jakie chcemy Państwu zaprezentować opiera się całkowicie na musicalu,  a ściśle: scenie, kiedy to trzej wielcy przyjaciele postanowili odbić swojego innego przyjaciela - Aladyna z więzienia. U nas rzecz ma się z ciut podobniej z tą różnicą, iż – kumple są kumpelami, a Aladyn jest bezbronną Wenusą  kumple mówią na nią też wena – którą podła macocha zamknęła w zamku, a jej trzy przyjaciółki lecą z odsieczą…Kto to pisał, Boże jedyny… Zapraszamy na kabaret pt.: Drużyna Łyżeczki!  *zwija zwój* Nessa, zabiję cie
Autorka: Ustaw się w kolejce, bo ta na dzisiejszy dzień będzie dłuuuga



Scena I
(przygotowania)


*scenę w teatrze oświetlają reflektory
* od lewej kolejno stoi: Megan Nakane, Kelly Thifer i Samantha McCane 

Autorka: *bierze haust powietrza, by dać sygnał do rozpoczęcia *

Kelly: *wyrzuca rękę w górę, przy okazji wysyłając trzymany wcześniej w dłoni koktajl na głowę Kai’a stojącego przed sceną* A ja mam pytanie.

Autorka: *sili się na spokojny ton* Taak? 

Kelly: Po pierwsze: co tu robi ta ruda krewetka? *wskazuje na Samanthę* Po drugie,  czemu mam na sobie ten dziwny, sztywny, lateksowy strój ninja, który wrzyna mi się wszędzie tam, gdzie nie powinien? I czemu na łbie mam kocie uszy, a do tyłka przypięty ogon?

Autorka: *udaje, że zawzięcie szuka czegoś w papierach* Gdyż nie miałam trzeciej osoby z OC's, która zagrałaby tę rolę, więc wzięłam McCane (Zack rzucił we mnie krzesłem, niewdzięcznik jeden)

Kelly: A Lelloyd nie mógłby się nadać? *po chwili to sobie wyobraża * O Boziu… co się zobaczy to się nie odzobaczy… ble!

A: Poza tym to nie strój ninja tylko kobiety-kot

Kelly: *unosi wysoko brew i mina z cyklu WTF*

Megan: *porusza brwiami*mrau, mrau.

Kelly: Te, cicho siedź, Mulan

Megan: Co chcesz od mojego pięknego kimona? * robi obrót dookoła osi*

Kelly: Nic, ale twój ryj pomalowany białą farmą na tle czarnych włosów kuje mnie w oczy

Samantha: Normalnie głupia i głupsza 4! Czemu muszę brać w tym udział!? I kim ja w ogóle jestem, co to za irytujące wdzianko...!

Kelly&Meg: *taskują wzrokiem błękitną, prawie przezroczystą suknię Rey*  Elza! 

Kelly: Pha, królowa mrozu jak w mordę strzelił! 

Samantha: Zaraz w mordę to ty możesz dostać...!

Meg: *staje pomiędzy dziewczynami i trzyma je od siebie na odległość wyciągniętej ręki*  Lauro Vanesso Laurence, kim my do licha ciężkiego jesteśmy?!

A: No jak to, wojowniczki!

Meg: Elza była królową.

A: ….Szczegół. Możemy zaczynać?

Samantha: jak ja mam z tym fikać po scenie?! W tych szpilach?!


A: Bieganie to pikuś, pomyśl nad śpiewem

Wszystkie trzy: Że nad czym!?

A: *udaje że nie dosłyszała* zaczynamy; akcja!




Scena I
Official

Po wielu nieudanych próbach morderstwa Autorki butem, książką i królikiem, wreszcie udało się przekonać trzy wojowniczki ( a w zasadzie dwie, bo jedna z nich to królowa) że… w zasadzie to nikt nie wie dlaczego; może groźba swatania na nie podziałała...

*scenę ponownie oświetlają reflektory, wpierw padając na kobietę-żołnierz, Megan.

(Mulan)Meg: *podnosi powoli głowę i spogląda hardym wzrokiem na scenę* Gdy jedna z nas jest w tarapatach, na pomoc hen ruszamy w dal, by pomoc nieść!

(Elza)Samantha: Dzieci! Sorki, ale nie dam rady, zapomniałam dzieci odebrać z przeds… i… *próbuje czmychnąć, ale potyka się o suknie i wpada na Kelly*

(Selina Kyle)Kel: *z morderczym wzrokiem zagradza jej drogę i każe wracać na miejsce*

Meg: *przenosi stalowy wzrok na Samanthę* Jeśli nie chcemy za nią płakać, łyżeczkę zdobyć trza i chwycić w dłoń!

Samantha: *nadal rozhisteryzowany ton* Ale skąd my weźmiemy łyżeczkę i to wygiętą, no halo… a moje paznokcie!?

Kel: *chwyta Elzę za kołnierz i przybliża swoją twarz do jej* Jak pies na kość, wena tak kusi cię…

Meg: Wewnętrzny głos-

Kel: - burzy krew, pcha cię gdzieeeś… w pewną śmierć

Autorka: *zza kulis* tego nie ma w scenariuszu!

*we trzy* I nim, obejrzysz się, wskakujesz w furę swoją i gnasz nie patrząc wstecz i krzyczysz:

Meg: Weeee-

Kel: - nooooo!

Samantha: *rozgląda się w desperacji* nadzchoooodzim?!

*we trzy* W galopie machasz kuchenną łyżką, kartka trzepocze się na wietrze. Kpisz z nie chęci do pisania, krzycząc:

Meg: Weeeee-

Kel: -Noooooo

Samantha: Nadchoooodzim!

*we trzy* Bohatera swego  chętnie trzepniesz. To nic, bo to jest zew.

Kel: *podskakuje* Na zamek! *zaczyna biegać w kółko po scenie *

Meg: *wturuje jej* Na zamek!

Samantha: *piskliwy głosik* Na zamek?!

*przegrupowanie
*stają na tyle sceny, twarzą do widowni
*w zwolnionym tempie biegną w miejscu

Kel: W powietrzu wisi chęć pisania. Wena za tym murem czai się…

Samantha: Daleko jeszcze?

Kel: Tak.

Samantha: Daleko?!

Kel: TAK!

Samantha: Daleko?

Meg: *orient* Biegniemy w miejscu!

Kel: O.

Samantha:  ktoś tu gra nieczysto…

Kel&Meg * wszystko mówiący wzrok na nadal biegnącą w miejscu Elzę*

Samantha: To zwykle świństwo… wściekłam się! *staje, dumnie wypinając pierś, jak gdyby o niej nie było mowy i tupie nogą *

Kel: *prześmiewczy ton* Aleś się wściekła…

Samantha: *rzuca w Kelly butem, ale trafia w suflera*

Meg: *wyskakuje do przodu, przybierając obronną pozycję do walki* Jak wena zła plecie wciąż intryg sieć

Kel: *kopie powietrzne *W których bezbronne to my

Autorka: *nerwowo przegląda scenariusz* Tych kwestii nie było; wy macie ratować tę wenę! *oczywiście nikt jej nie słucha*

*wszystkie trzy, stają w kręgu, kładąc dłoń na dłoń* Nakane, Krewetkę, i Thifer chce zwieść. A my, będziemy iść, wszelkim oporom w twarz śmiejąc się, my kumple trzy, wołamy...

Meg: Weeee-

Kel: -nooooo!

Samantha: nadchoooodzim! A ja nie jestem krewetką! *drugi but trafia w gościa od oświetlenia*

*we trzy* serca nam walą, szumi w głowie, widocznie za dużo bimbru jak na jedną noc. Zniszczymy mury krzycząc:

Meg: Weeee-

Kel: -nooooo!

Samantha: Nadchoooodzim!

*we trzy* porażka wrogów będzie głośna, weny wszak poczułeś krew

Kel: Jedziemy!



Scena II
Tankowanie 


*wskakują do zaparkowanego pod  sceną czerwonego polo*
*nagłe cięcie*

Meg: *zasiadła za kierownicą, ale wtem zdaje sobie z czegoś sprawę; patrzy na siedząca obok niej Samanthę, potem do tyłu na Kel* A ktoś umie prowadzić?

Samantha: *od razu kręci głową *

Kel: *face palm* kto dodał tę scenę?!

*ciche gwizdanie za kulisami

Meg: Dobra, to załatwmy to po męsku!

Samantha&Kel: *mrużą groźnie oczy* zgoda!

*chowają ręce za plecy,
*napięta cisza
*świerszcz w tle
*Meg zgniata świerszcza, który siedział na desce rozdzielczej
*znowu cisza jak na westernie

*wszystkie trzy*....  Papier, kamień, czy nożyce!



Scena III
czerwona strzała

*koniec końców batalię przegrała Kobieta-kot, mimo że nie miała prawa jazdy
*podczas jazdy przejechała tylko dwie osoby, złamała dwanaście przepisów i wyważyła bramę w murze

*zakradły się do zamku*
*szybko przemierzają jeden korytarz
*niewinnym krokiem przemierzają ten sam korytarz z powrotem, bo pomyliły kierunki, uśmiechając się przemile do strażników
*wchodząc po schodach odstawiają taniec hula, ale zaraz muszą spierniczać przed strażnikami*
* koniec końców się gubią

Kel: *samotnie przemierza korytarz* *nagle się potyka o… wygiętą łyżeczkę* *po drodze znajduje jeszcze dwie*

*we trzy* gdy się znalazły, dzierżąc w dłoniach łyżeczki* *odgrywają operę na trzy głosy, bijąc się przy tym z garstką strażników. Oczywiście łyżeczki zyskują znaczącą przewagę *

*we trzy, po potyczce, stoją nad ciałami wrogów, wpatrując się w dal* Tam, gdzieś z oddali odzywa się głos. Taki, co serce przeszywa na wskroś… no tak! To jasny znak. Wyruszać czas, wenę odbić, coś napisać, duszę swą od czytelników złych wybawić, więc krzyczymy:

Autorka: Zdecydujcie się czy planujecie morderstwo czy ratunek!

Meg: Weeeeee-

Kel: - nooooooo!

Samantha: Nadeszliśmy!

*we trzySamantha tuli się do Meg*

Samantha: *beczy* I Chociaż przyszłość jest niejasna… to śmierć nam jest nie strasz-

Kel: Kreweta, nie bądź beksa! *unika reflektora*

Meg: Weeee-

Kel: -nooooo!

Samantha: Nadchoooodzim!

*we trzy* Tyle bólu nam dostarczasz, złości i śmierci znamy smak, mimo to cię pożądamy… boś ty mamusią naszą!

Meg: Heeeeeeeej!

Kel:  Heeeeeeeeej!

Samantha: Wenuśko!


THE END!


Za kulisami

Samantha: *zrzucając strój* jak jeszcze raz nazwiesz mnie krewetką to nie ręczę za siebie!

Kel: Popracuj lepiej nad celem bo zanim we mnie trafisz miną dwa wieki, ruda małpo!

S: Małpo!? *chwyta za stojący wieszak*

Kel: No to się zdecyduj, czy wolisz być małpą czy krewetką! Kreweto! *wypada z garderoby, Samantha za nią dzierżąc wieszak, wpadają na scenę, gdzie Kelly otwiera klapę w podłodze, a McCane z ładnym piskiem wpada do środka* *otrzepuje ręce* Problem solved. Teraz tylko zabić Vanessę, wytropić wszystkich, którzy wrzucili nasz występ na YT i można iść coś zjeść... 



    Autorka: *chowając się w piwnicy przed Kelly* 
    Taak..., no więc witam tych którzy dobrnęli do końca i jeszcze nie oszaleli.  Chciałabym wam podziękować za każdy komentarz (gwiazdki to na wattpad, więc pomińmy) i wejście; miło wiedzieć, że ten blog jeszcze jakoś dyszy, ledwo bo ledwo, ale jednak żyje! 
      Mój biedny pierworodny, ile on się już zawieszeń naczekał... mam taki plan, żeby po maturze wziąć się w garść i wreszcie zakończyć rozpoczęte wątki (zwłaszcza, że wymyśliłam takie zakończenie iż będzie potrzebna druga część). Za niedługo wleci i rozdział, ale nie mam pojęcia kiedy next, bo mam lekcje do 16, pierwszy semestr kończy mi się 20.12 a w styczniu od razu egzamin zawodowy! matko i córko... może ja wsiądę w ten samochód co zjeżdża z górki na pazurki...

    No nic, jeszcze raz dziękuję, thanks, arigatou, annjong-haseyo i do zobaczenia!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz