poniedziałek, 11 marca 2019

Ⓡⓞⓩⓓⓩⓘⓐⓛ ~ ⑦ ❝ Rosyjska ruletka ❞


   


     Od środy Kelly nie wchodziła w drogę Samanthcie, a McCane zaspokoiwszy na chwilę swoje żądze mordu też dała jej spokój. Podkreślmy, że na razie. Już bez zbędnych rewelacji Thifer dożyła do piątku, czyli najcudowniejszego dnia w ciągu całego tygodnia. Nie dość, że lekcje były z grona tych luźniejszych informatyka, dwa wuefy, angielski, biologia i wychowawcza to lekcje kończyły się o 13:15. Dodatkowo Kelly nie miała tego dnia żadnych zajęć dodatkowych. Zazwyczaj poświęcała wolny czas na szwędanie się po mieście i odkrywanie coraz to nowych i ciekawych miejsc, lecz tym razem postanowiła spożytkować chwile na zrobienie prezentacji na historię, bo nie miała szczególnej ochoty na wędrówki. Dodatkowo nad miastem kłębiły się ciemne chmury, grożąc w każdej chwili ulewą.
Tak więc po ostatniej lekcji jaką stanowiła informatyka (z nauczycielem, który nadawałby się bardziej do obsługi śmieciarki niż nauki informatyki) zaszyła się w bibliotece atakując jedno stoisko z komputerem. Pięć urządzeń stało w równym rządku pod oknem, za plecami miało się biurko bibliotekarki. Biblio jak zwykle świeciło pustkami, gdy uczniom nie przypominało się, że na następną lekcje potrzebują 500-stronnicową lekturę.
Kelly wybrała komputer najbardziej schowany w kącie pod jednym z regałów zapchanych antalogiami. Gdy zasiadła na twardym krzesełku od razu odpaliła komputer, wiedząc z doświadczenia jak długo potrafił się ładować taki sprzęt. Na wcześniejszej lekcji jej jako jedynej załączyła się aktualizacja systemu przez to straciła 3/4 lekcji na wpatrywanie się w kręcące się kółeczko (nie żeby żałowała; java script nie była jej pasją).
  Komputer odpalił się z cichym sykiem, a po chwili pojawił się granatowy ekran z oknem do zalogowania. Kelly szybko wpisała swój login i hasło i nacisnęła ENTER, zaciskając kciuki. Gdy system mielił informacje ona wyciągnęła podręcznik od historii z pozaznaczanymi wcześniej najważniejszymi informacjami. Równocześnie weszła w spis wiadomości i odnalazła tę od Mike'a (sukcesem było, że powierzyła komuś swój numer telefonu, co w jej przypadku nie było rzeczą łatwą uważała że szpiedzy czają się wszędzie a coś takiego jak RODO to tylko przykrywka). Zastukała paznokciem w ekran, rozglądając się po wnętrzu, gdy komputer nadal się ładował. Prócz niej znajdowało się tu jeszcze trzech innych uczniów jeden siedział przy stoliku ze słuchawkami w uszach i czytał książkę, a dwoje innych oblegało komputer po jej lewej. To na nich skupiła dłużej uwagę, bo wyglądali jak ogień i lód jeden z nich był piegowatym rudzikiem, który wlepiał niemal nos w ekran, a drugi blondynem o tak jasnych włosach, że niemal białych i kwadratowych okularach. Niby zwykłe nerdy przeglądające internet, a jednak gdy bibliotekarka zniknęła za regałami, rudy od razu wyciągnął mały laptopik już podłączony przez usb do głównego komputera.
Kelly zmarszczyła brwi, ale nim się dłużej nad tym zastanowiła jej komputer pisnął ostrzegawczo, przyprawiając ją o zawał. Podskoczyła na krześle i z ręką na sercu spojrzała na ekran.

AKTUALIZACJA SYSTEMU, NIE WYŁĄCZAJ KOMPUTERA :)

    Uderzyła czołem o klawiaturę, wydając z siebie zduszony jęk.
   – Czyżby aktualizacja? – Poderwała głowę na dźwięk obcego głosu i odwróciła twarz w stronę dwójki nerdów. Rudzik oparł łokieć na blacie stolika, a głowę na dłoni i patrzył się w jej kierunku, przez co nie było mowy o pomyłce.
    Kelly rozmasowała czoło, na którym zapewne pojawił się odcisk niektórych klawiszy i westchnęła głośno, odchylając się na krześle.
    – Druga w ciągu godziny – burknęła, wściekle latając kursorem myszki po ekranie, na którym pojawił się komunikat: "chcemy, aby wszystko było jak najlepiej".
    – Taa, nasz system powala, jeśli chodzi o takie kwestie. – Rudy podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do Kelly. – Mogę?
    – Kopanie nic nie da, próbowałam – odparła, ale odsunęła się razem z krzesłem, robiąc miejsce chłopakowi. Ten przeczesał włosy i kucnął.
    – Jest lepszy sposób i nie, nie jest to restart. – Zaczął szybko biegać palcami po klawiszach; po chwili wyskoczyło ciemno granatowe okienko z litanią cyferek. – To tak, to tak...
    – Panie Walker, proszę nie grzebać w komputerach! – Bibliotekarka pojawiła się jak spod ziemi kilka metrów od nich. – Już raz mi pan coś namocił!
    – Nie namocił, tylko usunął upierdliwe oprogramowanie, które zwalniało system – odparował, jeszcze szybciej przebierając palcami. Gdy starsza kobieta była już blisko, wcisnął wygaszacz ekranu i wstał, odwracając się do nauczycielki z szerokim uśmiechem na ustach. – Koleżance zwiesił się komputer, więc tylko pomagałem.
     Kobieta zmrużyła oczy i przypatrzyła się Thifer. Ta skwapliwie pokiwała głową.
    – Zgadza się; zwiesił się, a ja nie mam do tego głowy.
     Przeniosła wzrok na siedzącego cicho blondyna. Ten tylko wzruszył ramionami (mały komputerek wrzucił zawczasu do plecaka, jakby byli obcykani w takich akcjach), odwracając monitor z pasjansem w stronę bibliotekarki. Kobieta westchnęła głośno i pogroziła im palcem.
    – Żebym tylko nie widziała was grzebiących w obcych systemach, bo to ja zbiorę burę. – Po tych słowach wróciła do ustawiania książek na półce, a niejaki Walker zachichotał cicho i włączył z powrotem monitor.
    – Uwielbiam drażnić tę kobietę. Zrobione! – zawołał, wsadzając kciuki za paski od szelek. – Zaloguj się jeszcze raz; aktualizacja powinna się odczepić. – Nie czekając nawet na Kelly wrócił na swoje miejsce. – Pośpieszmy się, zanim szeptucha wróci.
     Podczas gdy oni z powrotem odpalili milion kart (nie od pasjansa), Kel zalogowała się na swoje konto i – prosz!– płynnie wskoczyła w serwer bez durnej aktualizacji.
    – Wywaliłem aktualizację, bo są one na kij potrzebne i w zasadzie niczego nowego nie wnoszą, a tylko zwalniają wszystko – wyjaśnił nieproszony Walker, nie odrywając wzroku od własnego monitora. – Zmień HTMl, tam masz błąd – podpowiedział koledze, a ten szybko wykonał polecenie.
    – Dzięki? – odparła nieśmiało Kelly, włączając power pointa. Nie wiedziała, co piernik miał do wiatraka, ale nawet jej to nie przeszkadzało. Bezinteresowna pomoc, bardzo proszę.
Deszcz powoli zaczął stukać o szyby, a jej paznokcie o klawiaturę. Jak dobrze, że wzięła parasolkę!
Odetchnęła, skupiając wzrok na tekście, który jednak rozmazywał się jej przed oczami.  Przetarła powieki, szukając w wiadomościach, jaka była jej część. Co prawda mogła to zrobić w bidulu, ale dwa komputery najczęściej okupowały dzieciaki, a ona i tak nie mogłaby się skupić otoczona podobną dzieciarnią. Tutaj przynajmniej miała spokój, a aura biblioteczna odstraszała wszystkie osobniki o IQ asfaltu ( w tym McCane).
    Podłączywszy słuchawki i odpaliwszy ulubioną playlistę złapała wreszcie dobry rytm, a praca poszła niemal jak po maśle. Nie zauważyła nawet kiedy za oknem rozszalał się deszcz, a do biblioteki zawitał kapitan drużyny koszykówki i dosiadł się do dwójki nerdów. Ogarnęła się dopiero gdy drukarka zlokalizowana obok niej wyrzuciła z siebie plik kartek. Nim spadły na podłogę pochwycił je Bucket. Oderwała wzrok od monitora, na którym wysyłała się właśnie  prezentacje do Mike’a, i gdy tylko rozpoznała twarz szybko rozejrzała się po wnętrzu biblioteki.
    – Spokojnie, Kai wolał zostać na hali – zaśmiał się cicho Bucket, przeglądając kartki.
     Ciśnienie Kelly momentalnie opadło. Nie ukrywając westchnięcia wyłączyła komputer, pakując książki do plecaka.
    – Pierwszy raz widziałem, żeby jaką dziewczyna tak zareagowała na jego widok – przyznał, zwijając kartki w rulonik.
    Kelly dźwignęła się z krzesła, zarzucając plecak na ramię.
    – Chyba nie myślał, że poproszę go o autograf na piłce – prychnęła.
    Chłopak zaśmiał się cicho.
    – Cóż, nie zdziwiłbym się. A  w ogóle to jestem Cole, Cole Bucket – rzucił, gdy Thifer zbierała się do wyjścia. Zatrzymała się w pół krroku i spojrzała podejrzliwie na jego wyciągniętą dłoń i uśmiech na twarzy. – Wcześniej nie miałem szansy się przedstawić.
    – Kelly – odparła jedynie i szybko uścisnęła dłoń. – To wszystko?
    – A, tak, tak spokojnie, chciałem mieć tylko czyste sumienie, więc jeszcze raz sorry za Kai’a, bywa… Nadpobudliwy.
    Kel prychnęła.
    – Niech po prostu nie wchodzi mi w paradę.
    – Dopilnuję go! – zawołał, gdy trzasnęły drzwi.
    – Nie wiedziałem, że Kai ma fanki które z miłości chcą go zabić – zarechotał Jay, gdy teraz naprawdę odpalili pasjansa, usuwając wcześniej swoje ślady swojej aktywności ze szkolnej bazy danych. “Pożyczyli” kilka informacji.
    – Ta, osobliwy przypadek. – Cole zatopił nos w spisie infromacji o niektórych uczniach z ich szkoły.
    – Czyli, co jednak szukacie kogoś nowego? – zagaił Jay, bawiąc się kosmykiem włosów opadającym mu na czoło.
    – Najwyższa pora – mruknął Cole po czym przetarł oczy. – Dobra, przejrzę  to w domu.
   – Odwieziesz nas. – Jay bardziej stwierdził niż spytał.
   Cole westchnął, wyglądając za okno, gdzie rozpadało się na dobre.
    – Niech będzie.
   – Jaki wielkoduszny – odezwał się blondyn pierwszy raz.
   – A ty jak zwykle w punkt! – zaśmiał się Jay, po czym czmychnęli z biblioteki pod ostrzałem książek.

*

    W centrum Ninjago City znajdował się jeden jeśli nie jedyny ośrodek zieleni, którego nie pożarły wieżowce ze stali i szkła tak zwany Park Zwycięzców. Była to niedawno wyremontowana inwestycja, która już wieki temu zapoczątkowała tradycję uczczenia shinobii, jacy wywalczyli  wolność. W sercu parku znajdowała się fontanna a nad nią kilkunasto metrowy pomnik przedstawiający anonimową drużynę ninja; to tam zbierała się większośc osób, by rozsiąśc się na ławkach ustawionych dookoła lub zaopatrzyć w pobliskich straganach.
    W parku zbierało ęmnóstwo osób, aby razem spędzić czas, i móc odetchnąć. Było to też ulubione miejsce dla wagarowiczów albo zakochanych, którzy wśród wielu drzew i ławek, mogli w ciszy nacieszyć się swoim towarzystwem.
     Do tej ostatniej grupy należała dwójka uczniów ze szkoły Amagiro, z północnej dzielnicy. Amanda i Finn musieli spotykać się w tajemnicy, aby nikt nie doniósł ich rodzinom o łączącym ich uczuciu. Niczym w Romeo i Julii rody wzajemnie skoczyły by sobie do gardeł. Dlatego w każdy poniedziałek i piątek od razu po zakończeniu lekcji wsiadali każdy w inny autobus i spotykali się przy jednej ławce, oddalonej o kilkaset metrów od północnego wejścia i schowanej pomiędzy drzewami. To tam zawsze spędzali dobrą godzinę, rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem; nie potrzebowali wiele.
    Lecz w ten poniedziałek Finn nie zjawił się w umówiona miejscu. Amanda czekała dwie godziny, wysyłając do chłopaka setki esemesów i próbując się do niego dodzwonić, lecz komórka zawzięcie milczała. Ostatecznie zdołowana wróciła do domu. Nie przejęła się nawet burą od rodziców, a w nocy nie mogła spać, przez co  następnego dnia w szkole wyglądała jak zombie. W klasie większość osób albo wiedziała, albo chociaż domyślała się, co łączyło ją z Finnem Arlistem, dlatego rozpoczęły się plotki, jakoby Finn w końcu uległ rodzicom i zaprzestał spotykania się z osobą niegodną jego nazwiska. Amanda nie chciała w to uwierzyć, ale następne dni zasiały w jej sercu wątpliwości.
    Finn do końca tygodnia nie zjawił się w szkole. Ani jego kumple, a nawet nauczyciele nie dostali żadnej informacji o tym, że był chory lub wyjechał. Głucha cisza. W końcu Amanda zdobyła się na odwagę i zadzwoniła do drzwi domu Arlistemów. Spodziewała się wszystkiego, ale nie chłodnego, zrozpaczonego głosu matki Finna: Myślałam, że uciekliście razem! Co zrobiłaś mojemu synowi!?
    Amanda pognała przez trawnik, nim Arlistem rzuciła w nią wazonem; potem pobiegła do parku i siedziała tam aż nie wygonił j deszcze.  Był to czwartek; w piątek i ona nie pojawiła się w szkole. Sytuacja przedstawiała się tak samo jak w przypadku Finna: nagłe zniknięcie, brak kontaktu, niewiedza rodziców...
    A dłonie odziane w czerwono-białe rękawiczki zacierały rączki, powoli rozkręcając rosyjską ruletkę.






Wena come baaaaaack!
Kel: Nie kracz bo wykraczesz!
Meg: *ledwo może usiedzieć w miejscu* 
i to w sumie tyle, bo idę rysować stare rysunki, papaaaa!

5 komentarzy:

  1. "Nie dość, że lekcje były z grona tych luźniejszych – informatyka, dwa wuefy, angielski, biologia i wychowawcza – to lekcje kończyły się o 13:15."
    Ja:*patrzy na swój podział godzin* marzenie ściętej głowy...
    Hanako: Jeszcze kilka tygodni 4 klasy odejdą i zmiana podziału godzin
    Ja: na gorszy ??
    "Na wcześniejszej lekcji jej jako jedynej załączyła się aktualizacja systemu przez to straciła 3/4 lekcji na wpatrywanie się w kręcące się kółeczko (nie żeby żałowała; java script nie była jej pasją)."
    Ja: przepraszam bardzo ale jakim prawem mnie nie uczą Java i już od tej klasy nie mam infirmstyki!?!!
    Miju: Zaczyna sie....
    "Niby zwykłe nerdy przeglądające internet, a jednak gdy bibliotekarka zniknęła za regałami, rudy od razu wyciągnął mały laptopik już podłączony przez usb do głównego komputera."
    Beta: A więc zaczynacie działanie. Oby ta jedza was nie dorwała bo coś czuję że jej bliżej do tego niż zabezpieczenia szkoly
    "Ten tylko wzruszył ramionami (mały komputerek wrzucił zawczasu do plecaka, jakby byli obcykani w takich akcjach), odwracając monitor z pasjansem w stronę bibliotekarki"
    Miju: Widzę że wy to już doświadczenie w tych akcjach macie
    "– A, tak, tak spokojnie, chciałem mieć tylko czyste sumienie, więc jeszcze raz sorry za Kai’a, bywa… Nadpobudliwy."
    Hanako: Nadpobudliwy to chyba za mało powiedziane
    "– Nie wiedziałem, że Kai ma fanki które z miłości chcą go zabić –"
    Kai:*wybucha smiexhem* już to widzę
    " – Odwieziesz nas. – Jay bardziej stwierdził niż spytał. "
    Hanako: Zauważyłam jedno .cole to tam bardziej za kierowcę robi niż kapitana tej drużyny.
    Hirooki: Coś w tym jest
    "tak zwany Park Zwycięzców"
    Hanako: Czy tylko mnie się to kojarzy z igrzyskami śmierci czy po prostu za dużo ich ostatnio w moim otoczeniu
    Miju: Nie tylko tobie
    "A dłonie odziane w czerwono-białe rękawiczki zacierały rączki, powoli rozkręcając rosyjską ruletkę. "
    Miju: Rosyjska ruletka
    Hanako: Bo nie ma to jak strzelić sobie w głowie. Coś czuję że się zacznie seria znikniec w szkole Czterech Wariatów i w Amagiro.
    Ja: czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja:*patrzy na swój podział godzin* marzenie ściętej głowy...
      Hanako: Jeszcze kilka tygodni 4 klasy odejdą i zmiana podziału godzin
      Ja: na gorszy ??

      Ooj, te zmiany planów to koszmar. Jak dobrze że jak maturzysci odchodzą to my na praktyki więc lotto xD

      Miju: Widzę że wy to już doświadczenie w tych akcjach macie

      Jay: a się wie
      Zane: a ile to już razy nas przyłapano...
      Jay: Ty to lepiej cicho siedź, konserwo!
      Zane: Miałeś nie nazywać mnie konserwą
      Jay' sora, ale ciągle opatulasz się szalami nie szalami robiąc z siebie puszkę konserwy!.
      Zane: Zimno mi
      Jay: Tobie jest wiecznie zimno
      Meg: Widzę bratnią duszę!
      Wracaj di rozdziału!

      Hanako: Zauważyłam jedno .cole to tam bardziej za kierowcę robi niż kapitana tej drużyny.

      Cole: Jak mi Stany nie wyjdą ti przynajmniej będę miał doświadczenie w roli taksówkarza. Zawsze fo jakąś robota
      Kel: *bierze w dech:m* 1) jak na kapitana jesteś nader pesymistyxzny więc nie wiem czemu jeszcze żyjesz; 2) czemu wszyscy fo tych stanów!? W koło tyle wysp, z jednej strony otacza nas Wlk Brytania z drugiej Islandia a wy na drugi kraniec świata chcecie lecieć!
      Lloyd: I tak wszędzie daleko
      Kel: Odezwał się teb który przyleciał z Japonii bo go ze szkoły wywalili
      Lloyd: Ej, nie potwierdziłem tego faktu!
      Kel: Właśnie to zrobiłeś poza tyn dorwałam się do notek Vanessy i nasa przyszłość w cale nie zapowiada się kolorowo bo...

      *KOLOROWE PASECZKI*
      Koniec transmisji!

      Usuń
    2. "Ooj, te zmiany planów to koszmar. Jak dobrze że jak maturzysci odchodzą to my na praktyki więc lotto xD"
      Ja: a ja muszę przeżyć chociaż wszystko chcę mnie do trumny wkopća

      "Zane: Zimno mi
      Jay: Tobie jest wiecznie zimno
      Meg: Widzę bratnią duszę"
      Ja: mi też często jest zimno
      Hanako: *po wypowiedzi Megi* i tak będ3 ją z Renem Shipować
      Miju: Widzę że ty i Rey stoicie za tym murem.....ej.....Star Warsy mi się przypomniały......
      "Cole: Jak mi Stany nie wyjdą ti przynajmniej będę miał doświadczenie w roli taksówkarza. Zawsze fo jakąś robota"
      Hanako: albo szofera.
      "Kel: *bierze w dech:m* 1) jak na kapitana jesteś nader pesymistyxzny więc nie wiem czemu jeszcze żyjesz; 2) czemu wszyscy fo tych stanów!? W koło tyle wysp, z jednej strony otacza nas Wlk Brytania z drugiej Islandia a wy na drugi kraniec świata chcecie lecieć!"
      Miju: Stany są przereklamowane
      Hanako: Ktoś powiedział Islandia?! Przecież Islandia jest tak wspaniała.
      "Lloyd: I tak wszędzie daleko
      Kel: Odezwał się teb który przyleciał z Japonii bo go ze szkoły wywalili
      Lloyd: Ej, "
      Beta: rodzice chcieli mnie tak do szkoły wysłać. Odmowilam.
      "Kel: Właśnie to zrobiłeś poza tyn dorwałam się do notek Vanessy i nasa przyszłość w cale nie zapowiada się kolorowo bo...

      *KOLOROWE PASECZKI*
      Koniec transmisji"
      Hanako: zyjecie??

      Usuń
    3. Hanako: *po wypowiedzi Megi* i tak będ3 ją z Renem Shipować

      Meg: *krztusi się powietrzem*
      Ren: *porusza wymownie brwiami po czym dostaje sztalugą w łeb id Meg*
      Ja: Kyaaaaa! Zapomniałam o Renie! Aa, gdzie go tu wcisnąć....
      Kel: To będzie ciekawie ...

      Hanako: albo szofera.

      Cole: O właśnie, takiemu może dobrze płacą

      *KOLOROWE PASECZKI*
      Koniec transmisji"
      Hanako: zyjecie??

      Kel: *przykłada lód do śliwy pod oczami* mogło być gorzej
      Wrrr, żeby tak bezczelnie kraść...! Jaki przykład dajesz dziecku!? *wdkazuje na żółwia* Kordian wyrośnie na twoją podobiznę!
      *cała męska ekipa pluje* pfuuuu! Kordian?!
      Nk co, piękne imię
      Kai: *stara się nie wybuchnąć śmiechem*
      Kel: Wróżysz mu przyszłość Nessa tym imieniem
      Oooj, tam

      Usuń
    4. "Meg: *krztusi się powietrzem*
      Ren: *porusza wymownie brwiami po czym dostaje sztalugą w łeb id Meg*
      Ja: Kyaaaaa! Zapomniałam o Renie! Aa, gdzie go tu wcisnąć....
      Kel: To będzie ciekawie ."
      Hanako:*dostaje napadu śmiechu* to i tak nie zmienia że ja to shipuje
      Miju: wiesz Hana to dziwne że shipujesz pewne pary a jak cb ktoś shipuje z kimś to ty jesteś gotowa tej osobie odciąć leb
      Hanako:.....ktoś musi być bezkarny
      Ja: ale to autorki są bezkarne

      "Cole: O właśnie, takiemu może dobrze płacą"

      Hanako: Zależy gdzie pracujesz


      "Kel: *przykłada lód do śliwy pod oczami* mogło być gorzej "
      Miju: Beta, Kai akcja ratunkowa odwołana

      "Wrrr, żeby tak bezczelnie kraść...! Jaki przykład dajesz dziecku!? *wdkazuje na żółwia* Kordian wyrośnie na twoją podobiznę!
      *cała męska ekipa pluje* pfuuuu! Kordian?! "

      Hanako: *do męskiej okupu to mówi" lepszy Kordian niż Wokulski

      "Kai: *stara się nie wybuchnąć śmiechem*
      Kel: Wróżysz mu przyszłość Nessa tym imieniem "

      Miju: *ma się teleportować już w czasie by cara sprowadzić ale autorka ja zatrzymała"
      Hanako: Może nie skończy jak imiennik.

      Usuń