piątek, 22 marca 2019

Ⓡⓞⓩⓓⓩⓘⓐⓛ ⑧ ~ ❝ Czerwone chryzantemy ❞


     Czarna kotka rozlokowała się wygodnie na stercie starych gazet ułożonej na regale pomiędzy książkami. Miała stamtąd najlepszy widok na cały salon, który i tak nie powalał swoją wielkością. Ona jedynie nie odrywała fioletowych ślepi od pędzla, który kusił swoim miękkim rysikiem. Chciałaby sie nim pobawić, pogonić po pokoju, ale jak na razie pędzel dzierżyła zła czarownica i wymachiwała nim na wszystkie strony nie zawsze trafiając w płótno A3 ustawione na sztaludze obok okna, które ucierpiało tak jak firanka - znaczyły je teraz czerwone plamy, łudząco podobne do krwi lub wina, zależnie jak kto miał zrytą wyobraźnię. Widząc, że prace trwały w najlepsze, przez co nie było szans na zabawę, kotka zwinęła się w kłębek i postanowiła uciąć sobie drzemkę, czternastą w ciągu jedenastu godzin.
      W tym samym czasie nastolatka  okrzyknięta czarownicą odsunęła się na metr od swojej pracy, by poszukać jakiś skaz, które zawsze się znajdywały, nawet jak ich nie było. Przygryzła drewnianą końcówkę pędzla, przekrzywiając lekko głowę. Krótkie do ramion włosy przysłoniły jej nieco widok, ale ręce miała ubazgrane czerwoną farbą i nie chciała by ta znalazła się też na jej głowie. Zdmuchnęła z nosa upierdliwy czarny kosmyk, zerknęła na laptop, w którym był otwarty plik ze zdjęciem, które aktualnie próbowała przenieść na płótno. Szło jej opornie; malowała czerwone chryzantemy już dwa dni! Eh, ewidentnie wena miała ją w głębokim poważaniu. A jeszcze przyjdzie czas na narysowanie głównej postaci w samym centrum obrazu. Mogiła.
      Poczekała aż w słuchawkach zabrzmi kolejna piosenka i z powrotem przystąpiła do dzieła. Każdy weekend wyglądał tak samo - gdy znajdowała chwilę wolnego czasu rzucała nowe płótno na sztalugę i za pomocą farb przelewała na nie to, co aktualnie ją dręczyło. A trzeba przyznać że miała porządny arsenał czarnych myśli, które jednak musiała tłumić, by nie dostać od kogoś po łbie.
      Na nowo pogrążyła się we własnym świecie, odrzucając nieistotne myśli. W uszach rozbrzmiała głośna piosenka, skutecznie zagłuszając inną melodię, jaką ostatnio ustawiła sobie na dzwonek telefonu. Smartfon z przyczepionym malutkim pomponem zaczął wibrować na parapecie, rozpraszając po salonie jeden z coverów Jonathana Younga. Czarna kotka od razu zastrzygła uszami i otworzyła jedno oko. Uraczyła aparat pełnym nienawiści spojrzeniem, po czym odwróciła się do niego tyłem, nakrywając łapką . Nie będę robić za sekretarkę, pomyślała, wzdychając ciężko. Telefon irytował ją jeszcze przez chwilę, po czym zamilkł. Kotka gdyby mogła uśmiechnęłaby się szeroko. Zamiast tego jednak zerwała się z miejsca, gdy komórka znowu zapiszczała, zdawało się że jeszcze głośniej niz poprzednio. Kotka najeżyła sierść i zeskoczyła zwinnie z czwartej półki na stertę książek pod ścianą, a następnie wskoczyła na parapet. Stanęła nad ciągle piłującą się komórką i zmierzyła ją nienawistnym spojrzeniem. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie, w zasadzie rysunek wykonany w programie graficznym, przedstawiające chłopaka w wersji chibi,  trzymającego tlącego się papierosa. Wszędzie rozpozna tę mordę, to on zawsze zabierał Meg, gdy ta serwowała jej najlepsze pieszczoty. Zło.
      Zerknęła na swoją właścicielkę i miauknęła głośno, ale ta była zbyt zajęta malowaniem ostatniego kwiatka, by zwrócić na nią uwagę. A telefon nie przestawał się drzeć. Kotka zrzuciła więc go łapką na podłogę. A gdy to nic nie dało poszła w jego ślady i odczekała jeszcze chwilę, ale nadawca nie ustępował. Chwyciła więc w pyszczek fioletowy pompon i pociągnęła telefon po podłodze w stronę nastolatki, nie zważając, że rysowała ekran o panele. Porzuciła go przy nogach nastolatki, usiadła obok i spojrzała w górę. Pacnęła czarnowłosą w kostkę.
Ej, głucholu, ktoś do ciebie dzwoni, nie słyszysz?
     Nie słyszała i nawet nie zwróciła uwagi na swojego zwierzaka. W końcu kotka się zirytowała, wysunęła pazurki i zatopiła je w nodze dziewczyny, po czym godnie się oddaliła, nim dostała kapciem.
      Megan podskoczyła jak poparzona, wymachując pędzlem. Kilka kropelek czerwonej farby spadło na firankę i na jej włosy, ale tym razem się nie przejęła.
      - Valca, do jasnej nędzy! - wydarła się, wściekle wyciągając słuchawki z uszu i rzucając pędzel na stolik obok. - Chyba się umówiłyśmy, że jak chcesz jeść to... - Meg dopiero teraz zauważyła wibrujący przy jej nogach telefon. Szybko go podniosła, ale przez chwilę zastanowiła się czy odebrać. W końcu uznała, że nikogo dzisiaj jeszcze porządnie nie opierniczyła. Wcisnęła zieloną słuchawkę.
      - Ile razy mam mówić, żebyś nie zawracał mi dupy w weekend?! - krzyknęła na powitanie.
      - Ciebie też miło słyszeć, a teraz zbieraj tę szanowną dupę; masz dwie minuty by zjawić się przed kamienicą - oznajmił rozmówca, po czym bez ceregieli się rozłączył.
      Megan odsunęła telefon od ucha i rozdziawiła lekko buzię.
      - Rozłączanie się to mój chwyt, staruchu! - warknęła, wybierając numer z podpisem "Szef-trefl". Teraz jednak to mężczyzna nie odbierał. - Dzieciak! - fuknęła i podeszła do dużego okna, nie przestając próbować się połączyć. Widok rozciągał się na boczną uliczkę, w której stała jej kamienica, a pod tą kamienicą stało srebrne BMW 318. O drzwi, paląc spokojnie papierosa stał młody mężczyzna i jakby przeczuwając jej obecność, spojrzał w jej kierunku, po czym wskazał na niewidzialny zegarek na nadgarstku. Megan z kolei wściekle wskazała na komórkę. Mężczyzna wywrócił oczami i łaskawie odebrał.
      - Wyjaśnij z łaski swej, po kij zakłócasz mój święty spokój? - spytała, siląc się na spokojny ton, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
      - Potrzebuję cię do jednej sprawy - wyjaśnił opanowanym głosem - a jakbyś zapomniała, jesteś moim (pożal się) partnerem, a jednocześnie odbywasz u mnie staż, więc chcąc nie chcąc musisz być na każde moje zawołanie - dorzucił na jednym wdechu, nim zdążyła się odezwać.
     Meg zmrużyła groźnie oczy, ale odległość była zbyt duża, by ten padł trupem.
      - Nienawidzę cię, Zack - wycedziła.
      - W sumie za to ci płacą. Sprężaj się, nie mamy całego dnia - dodał i odsunął telefon.
      - Czekaj, co to za sprawa!? - zawołała.
      - Dowiesz się, jak zejdziesz - odparł, przydeptując niedopałek papierosa butem.
      - Duże gówno czy małe gówno, bo nie wiem czy mi się chce.
      - Chce ci się - zapewnił, po czym po chwili zastanowienia dodał: - Dwa zaginięcia w ciągu tygodnia.
      - Czemu nie zostały zgłoszone na policję? - spytała zdziwiona, nurkując w szafie w poszukiwaniu ubrań niepoplamionych farba akrylową.
      - Przypomnij sobie w jakiej firmie odbywasz staż, a poznasz odpowiedź. Czekam w samochodzie.
      Od kiedy zajmujemy się zwykłymi zaginięciami? - pomyślała, wciągając na siebie czarne ogrodniczki.
      - Idziesz ze mną? - spytała kotki, ale ta udała że jej nie słyszy. - Masz rację, nie warte zachodu. Żarcie masz w misce, zaraz powinnam być! - zawołała i trzasnęła drzwiami.
      Gdy wskoczyła na przednie miejsce pasażera ledwo zamknęła drzwi a na jej nogach już wylądował arkusz zgłoszenia, który odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie.
Amanda Cruz
lat: 18
wygląd: 
  • włosy: czarne, sięgające do pasa z szarymi końcówkami
  • oczy: piwne 
  • wzrost: 163cm
  • znaki szczególne: brak
ostatnie miejsce pobytu: Park Zwycięzców, centrum Ninjago City około godziny 21 w czwartek 21 września



Megan przewróciła kartkę, nie zwracając uwagi, kiedy Zack wyjechał z bocznej uliczki i płynnie włączył się do ruchu. O godzinie jedenastej drogi powoli zapełniały się samochodami, ale mężczyzna zwinnie manewrował pomiędzy nimi, szybko pokonując dystans dzielący ich od centrum Ninjago City.
Finn Arlist
lat: 18
wygląd: 

  • włosy: brązowe, krótko przystrzyżone 
  • oczy: piwne 
  • wzrost: 174cm
  • znaki szczególne: czarny tatuaż w kształcie spirali na lewym barku
ostatnie miejsce pobytu: centrum handlowe przy Alei Niepodległości poniedziałek, 18 września

      - Oboje byli pełnoletni, więc policja nie przyjęła zgłoszenia - odezwał się Zack, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle. W oddali widać było ogołocone z liście wysokie drzewa.
      Zerknęła na niego tylko pobieżnie, zbierając kartki. Odłożyła je na deskę rozdzielczą i oparła łokieć o szybę, racząc go dłuższym spojrzeniem. Zack Callean był jej szefem, ale tylko w kwestii teoretycznej; w praktyce utrzymywali koleżeńskie stosunki przez wzgląd na dziesięcioletnią znajomość. To on wkręcił ją do Biura, po tym jak nieoficjalnie pomogła im złapać jedną psychopatkę, jaka szalała w sąsiednim okręgu. Była to misja po której Megan zasłynęła i nie było w Biurze osoby, która nie usłyszałaby czegoś o młodej Nakane - czy to tego, że potrafiła bezgranicznie oddać się pracy mimo dziewiętnastki na karku, czy kłócić się na środku korytarza z zastępcą dyrektora BdSDiN, którym mimochodem był Callean.
      Oficjalnie pracowała z Zack'iem jako jego stażystka, ale jednocześnie zastępczyni, podopieczna, przynieś-podaj-pozamiataj, terapeutka i człowiek od ochrzaniania. Zabierał ją na większość misji, chyba że uznał, że było to zbyt ryzykowne, ale wtedy ona sama się tam wysyłała (przydawały się koleżeńskie relacje z dyrektorem Biura). Gdy akurat się nie kłócili potrafili zgodnie współpracować, co tworzyło z nich jeden z lepszych duetów w firmie.
      Biuro do Spraw Dziwnych i Niewyjaśnionych istniało od dziewięciu lat, czyli wcale nie tak długo, ale jego skuteczność pozwoliła im się wybić pośród tysiąca innych organów policyjnych i detektywistycznych. Zawdzięczali to dobrej kadrze pracowniczej, a także nieustępliwemu dyrektorowi, który wyłonił się chyba z samych piekieł i wtrącał tam każdego, kto mu stanął na drodze.
     Sama nazwa wskazywała czym głównie się zajmowali - sprawami, które przewyższały przeciętne umysły policjantów i detektywów i które zostały z  góry skazane na porażkę. To była pierwsza lampka, jaka rozbłysła nad czupryną Megan - w dopisku do arkusza nie było nic nadzwyczajnego: nastolatkowie zniknęli z domów; chłopak parę dni przed dziewczyną, oboje równie nagle i niespodziewanie. Wyglądało jakby naczytali się za dużo romansów. Biuro nie miało czasu na takie sprawy; oni zajmowali się psychopatami, którzy porywali Bogu winnych ludzi i próbowali odrąbać im rękę!
     Druga sprawa: za długo znała Zack'a, bu uwierzyć mu w tak beztroskie zgłoszenie. Chyba że miał gorszy dzień i stwierdził, że przyda mu się nieprzeciętny intelekt w poszukiwaniu śladów.
      Westchnęła w duchu. Nigdy do końca nie zrozumie mechanizmów poruszających tym światem.
      Z trudem znaleźli miejsce na parkingu przy spożywczaku (Zack równo wcisnął się pomiędzy dostawczaka a fiata uno), przeszli przez ulicę w niedozwolonym miejscu i ruszyli w stronę północnego wejścia do Parku. Pogoda sprzyjała i po żwirowych uliczkach kłębiły się grupki ludzi. Mimo słonecznej pogody Meg naciągnęła na głowę oczojebną zieloną czapkę, nieodłączny element swojej garderoby i wcisnęła ręce w kieszenie wiatrówki.
     - Czego szukamy? - spytała, tłumiąc ziewnięcie. - Czyjejś głowy czy ręki?
     - Nie wyolbrzymiaj - uciął, grzebiąc w telefonie.
     - Jestem przygotowana na każdą ewentualność. - Swobodnie wzruszyła ramionami i odetchnęła. Może chwila na świeżym powietrzu wyjdzie jej na zdrowie; z tego co pamiętała ostatnie dni spędziła w czterech ścianach, nie chcąc wychodzić na światło dnia.
     - Zapamiętaj, że po drodze muszę wskoczyć do spożywczaka po żarcie dla Valci - przypomniała sobie, gdy minęli fontannę, którą rysowała chyba z pięćdziesiąt razy o każdej porze roku. 
     Zack pokręcił tylko litościwie głową, chowając telefon do kieszeni czarnego płaszcza. Nie ważne czy mróz czy upał, zawsze nosił się na czarno niczym śmierć. Chociaż dla Meg od zawsze z przydługimi włosami i wiecznymi cieniami pod oczami Zack przypominał uosobienie śmierci.
     - Tey wywiedział się, że Arlistenowie to bogata rodzina, z kolei Cruz wręcz odwrotnie - odezwał się, gdy zatrzymali się przy rozdrożu ścieżek. - Bardzo możliwe że po prostu uciekli razem ze względu na, ekh, ekh miłość.
     Meg poprała prychnięcie Zacka własnym.
     - Więc czemu w to umoczyliśmy? Gruba wypłata się szykuje? - Callean zbył jej pytania milczeniem i ruszył w dokładniejsze miejsce, gdzie ostatnio widziano Cruz. - Ej, mówię do ciebie!
    - Zajmij się szukaniem czegoś, co przybliży nas do znalezienia Romea i Julii - burknął.
    - Hej, Dyrcio się na ciebie wściekł i umieścił nas w niższym dziale? - spytała zaskoczona Megan, doganiając go.
     Wzruszył ramionami.    
     Megan wściekle splotła ręce na piersiach.
    - Chyba jesteśmy partnerami, no nie?
    - W sprawę może być zamieszany handel ludźmi - wypalił w końcu, czym zamknął dziewczynie usta. Zerknął na nią przelotnie. - Tyle na razie sami wiemy.
    Tym razem to Meg zacisnęła mocno usta i poszła w przeciwną stronę, co Zack, biorąc się za szukanie śladów. To już brzmiało interesująco; mogła poświęcić część swojego drogocennego czasu. Czerwone chryzantemki maźnie się wieczorem. A wpierw kupi żarcie dla kotki.

    Zack odetchnął, przykładając dłoń do czoła i ciesząc się, że udało mu się zamknąć dziewczynie usta i zmobilizować do roboty. Obyło się nawet bez kłótni, sukces!  Po rozdzieleniu się ruszył w miejsce wytypowane przez speca gdzie miał znaleźć poszlakę. Łudził się jednak, że niczego nie znajdzie, a handel ludźmi lub niedojrzała ucieczka z domu będą  ich najgorszym problemem. 
     Ruszył w stronę jednego z większych drzew zlokalizowanych w głębi, kilkanaście metrów od ścieżki. Jakiś bezdomny podobno właśnie tam widział Amandę, jak siedziała pod drzewem, próbując chronić się przed deszczem, jaki lał tamtego dnia. Potem miała wrócić do domu, ale to nie nastąpiło. Obszedł drzewo dookoła, ale nic nie znalazł. Zmrużył oczy i zadarł głowę, nic. Doświadczenie jednak nie pozwoliło mu się za szybko cieszyć, dzięki czemu nie spotkało go rozczarowanie, gdy spojrzał pod innym kątem i dostrzegł na jednej z niższych gałęzi wesoło powiewający szary kosmyk włosów. Ściągnął go, ale znalezisko nie napawało go optymizmem. A wręcz odwrotnie - pozostawianie jasnych wskazówek, nie było dobrym znakiem. Nie w przypadku handlarzy, którzy chcieli pozostać niezauważeni. Chodziło o coś innego. Lub o kogoś.
     Zack mocno zacisnął dłoń na kosmykach, po czym wsadził je do foliowego woreczka, a ten do kieszeni. Przy okazji dotknął paczki papierosów i z trudem stłumił chęć zapalenia choćby jednego; nie, gdy znajdował się w towarzystwie Meg, która złoiłaby mu porządnie du... głowę. 
     Odwrócił się w stronę ścieżki i szybko rozejrzał się za Meg. Dzięki czapce (prezencie od niego na 13 urodziny) wyróżniała się na tłumie, przez co bez problemu ją namierzył. Rozmawiała właśnie z jakąś staruszką siedzącą na ławce. Jak zwykle bezpośrednia i szybka w działaniu, skwitował w duchu. Jakby czując jego spojrzenie zerknęła w jego kierunku, pożegnała kobiecinę szerokim uśmiechem i pomachała do niego, truchtem ruszając w jego kierunku. O wiele bardziej wolał jej beztroską i dziecinną wersję sprzed wydarzeń z ostatniego roku. 

     Miał złudną nadzieję, że taki stan się już nie zmieni, tak jak trup pozostaje trupem.   




Nie umiem w takie akcje, sorry :"D ale obiecuję się poprawić! >...<  a blogger zrobił bunt - wcześniej wywalał mi tekst w kosmos, przez co musiałam wkleić do bloggera a tam jak skopiuję to zostaje białe podkreślenie które za Chiny nie umiem usunąć *bierze wdech*
Dajcie znać co myślicie!
 Zuza  być dumna, wyrobiłam się do piątku i mam nadzieję że rozdział przytrzyma cię na powierzchni, a jak nie to wyślemy ekipe ratunkową z Meg i Kelly na czele xD 
o, a Ashara łap dedykację, bo się wreszcie doczekałaś 


3 komentarze:

  1. Dedykacja dla mnie? Jeeeej ^^
    " Nie słyszała i nawet nie zwróciła uwagi na swojego zwierzaka. W końcu kotka się zirytowała, wysunęła pazurki i zatopiła je w nodze dziewczyny, po czym godnie się oddaliła, nim dostała kapciem."
    Hanako: *ściska Valcirie* Valca widzę że już przywykłaś do bycia kotem
    Miju: i znowu będzie chciała uciec
    "Wyjaśnij z łaski swej, po kij zakłócasz mój święty spokój? - spytała, siląc się na spokojny ton, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
    - Potrzebuję cię do jednej sprawy - wyjaśnił opanowanym głosem - a jakbyś zapomniała, jesteś moim (pożal się) partnerem, a jednocześnie odbywasz u mnie staż, więc chcąc nie chcąc musisz być na każde moje zawołanie - "
    Ja: Nie no to jest tak jak wredne zakłócanie spokoju gdy ma się wolny weekend po ciężkim tygodniu ale jednak los stwierdzi że nie i weekend też ci schrzani
    "Sama nazwa wskazywała czym głównie się zajmowali - sprawami, które przewyższały przeciętne umysły policjantów i detektywów i które zostały z góry skazane na porażkę"
    Hirooki: czyli wiekszosc jak patrzę na policję.
    "Meg naciągnęła na głowę oczojebną zieloną czapkę, nieodłączny element swojej garderoby i wcisnęła ręce w kieszenie wiatrówki."
    Hiroaki: przypomnaily mi się buty Ashy
    Miju: A mu kurtka...
    Ja: No co? Super byly
    "Wyglądało jakby naczytali się za dużo romansów"
    Hanako: Obstawiam, że Rey im je podsunęła. Innej opcji nie widzę
    "Nie ważne czy mróz czy upał, zawsze nosił się na czarno niczym śmierć. "
    Hanako:*natychmiast bierze kosę* gdzie ona jest?
    Miju: Nie ma jej tylko Nessa porównanie dała
    Hanako: A już myślałam że się pojawiła
    "Zabierał ją na większość misji, chyba że uznał, że było to zbyt ryzykowne, ale wtedy ona sama się tam wysyłała "
    Hanako: I to ja rozumiem. Nie można mu pozwolić zgarnąć sukcesu dla siebie.

    Czekam na kolejny i jeszcze raz dzięki za dedykacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Valca: *patrzy wyczekująco na Hanę*
      Meg: Daj jej puszkę tuńczyka a będzie cię wielbić do końca życia
      *zbiera się do wyjścia *
      Kel: A ty gdzie, Lalka czeka!
      Do sklepu uwierz też mi się nie chce. To jest właśnie ten weekebd po ciężkim tygodniu w którym nie masz chwili wytchnienia
      Meg: Ale narysować jedną stronę komiksu to się chciało
      Wszystko byle nie Lalka xd
      Meg: Ta czapka to z życia wzięta!
      Kel; Ta, Nessa se kupiła 3 lata temu do technikum i teraz każdy jak widzi taka czapkę wie kto idzie

      Hanako: Obstawiam, że Rey im je podsunęła. Innej opcji nie widzę

      Meg: *kalkuluje* ej, Nessa ale nie masz zamiaru wrzucić tu całej ekipy z Beyblade, no nie?
      *zawzięcie notuje* co? Nie, nie, skąd ...
      Kel: Ja bym jej nie wierzyła

      Hanako: I to ja rozumiem. Nie można mu pozwolić zgarnąć sukcesu dla siebie.

      Meg: Dokładnie! Nie po to narażałam głowę by teraz Zack się pławił w blasku chwały!
      Zack: Tylko przypomnę że jak odbieramy gratulacje od kumpli z ekipy to zazwyczaj albo chowasz się za mną albo uciekasz do samochodu
      Meg: Bo ten tłum mógłby mnie zmiażdżyć!
      Zack: No tak, w końcu takie maleństwo jak ty...
      Meg: Wal się wielkoludzie!
      Kel: *unosi brwi i się rozgląda* czemy ten blog trzyma się jeszcze w posadach?
      Ty uważaj bo w next będzie w połowie o tobie XD
      Kel: ...

      Usuń
    2. Valca: *patrzy wyczekująco na Hanę*
      Meg: Daj jej puszkę tuńczyka a będzie cię wielbić do końca życia

      Hanako: To myślisz że przyszłam bez *pokazuje puszkę z tuńczykiem* mialo się kiedyś kota...
      Hirooki: puki go Hiroaki nie rozjechał gdy uczył się jezdzić

      Meg: Ta czapka to z życia wzięta!
      Kel; Ta, Nessa se kupiła 3 lata temu do technikum i teraz każdy jak widzi taka czapkę wie kto idzie

      Miju: To Asha jak było rozpoczęcie roku w Gim ubrała tak neonową bluzkę a fakt że czekały na koleżankę która nie mogła ich znalezc a autorka się tak wyróżniała w tle to robiła za drogowskaz


      Meg: *kalkuluje* ej, Nessa ale nie masz zamiaru wrzucić tu całej ekipy z Beyblade, no nie?
      *zawzięcie notuje* co? Nie, nie, skąd ...
      Kel: Ja bym jej nie wierzyła

      Hanako: autorką z reguły się nie wierzy. Zapamiętaj Meg. Może się wszystko zmienic.
      Miju: i ty to mówisz??


      Meg: Dokładnie! Nie po to narażałam głowę by teraz Zack się pławił w blasku chwały!
      Zack: Tylko przypomnę że jak odbieramy gratulacje od kumpli z ekipy to zazwyczaj albo chowasz się za mną albo uciekasz do samochodu
      Meg: Bo ten tłum mógłby mnie zmiażdżyć!
      Zack: No tak, w końcu takie maleństwo jak ty...
      Meg: Wal się wielkoludzie!

      Miju: A Megi co ci szkodzi wyjdź do nich chodź ras
      Hanako: Duet wielkolud i karzeł?
      Beta: Satsuriku no Tenshi troxhe....przynajmniej co do wielkosci bohaterów

      Kel: *unosi brwi i się rozgląda* czemy ten blog trzyma się jeszcze w posadach?
      Ty uważaj bo w next będzie w połowie o tobie XD
      Kel: .

      Hanako: autorka przydałoby się skończyć tamten rozdział.
      Ja: Spokojnie

      Usuń