Lloyd przez resztę dnia wylewał z siebie siódme poty, żeby nie dopuścić do ponownego spotkania Kelly z Kai'em. Nie było zagadką, że przy najbliższym zetknięciu skoczyliby sobie do gardeł. Przy okazji zafascynował go fakt, jak w ciągu czterech minut można nagrabić sobie arcy-wroga.
Aby uchronić szkołę przed zrównaniem z ziemią, na
każdej przerwie trzymał się dwa kroki za Kelly, będąc jej oczami, wypatrując na
horyzoncie Kai'a, podczas gdy ona nawet nie wykazywała takiej chęci i parła
przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemię. Od zajścia na sali rekreacyjnej
słowem się do niego nie odezwała i nic nie wskazywało na to, żeby coś uległo
zmianie w tej kwestii.
Gdzieś na
przedostatniej przerwie zaczepił go Harry.
– Hej, stary, gdzie się sam szlajasz? – zawołał, zagradzając
mu drogę.
Harry był miłym chłopakiem o ciemnych blond włosach
podciętych po bokach, którego Lloyd polubił go już pierwszego dnia, bo był
zdrowo walnięty i jako pierwszy do niego zagadał, oferując znajomość. Teraz jednak nie miał ochoty z nim rozmawiać;
nie, gdy pilnował Kelly. Dziewczynę którą znał niecałe dwa dni i która miała go pilnować. Śmieszne.
Garmadon wyciągnął szyję, spoglądając ponad ramieniem
Frontera.
– Za czym tak patrzysz? – Harry obrócił się w stronę, w
którą patrzył Garmadon. Zmarszczył mocno brwi, dostrzegając podrygujący na
horyzoncie kucyk Kelly i jej mroczną aurę. – Serio czepłeś się tej Thifer? – sapnął, kładąc dłonie na biodrach. – Stary, nie ta liga,
odpuść.
Lloyd wzdrygnął się, wyrwany z zamyślenia.
– Czemu? – spytał, gdy odeszli na bok i
przysiedli na ławce pod ścianą. Kelly zniknęła mu z oczu, więc i tak jej nie
znajdzie w tym molochu. A nie chciał przepuścić okazji, by dowiedzieć się
czegoś o Thifer.
– Nie ty pierwszy do niej startujesz, ale uwierz mi,
wiem z autopsji, nic ci to nie da. Laska jest zimna jak lód, a bez kija to nie
podchodź. Pogoni każdego, kto zacznie się do niej przystawiać.
Lloyd z trudem powstrzymał cierpki uśmiech, gdy oczami
wyobraźni zobaczył sposób, w jaki Kelly musiała się odganiać od adoratorów.
Zapewne podobnie jak potraktowała Kai’a.
– Typ niedostępny?
– A żebyś wiedział! – zarechotał
Fronter, odchylając się do tyłu. – Dziewczyna ogólnie jest dziwna – od początku roku nie wykazywała
chęci do nawiązania jakichkolwiek przyjaźni, zlewa wszystko i wszystkich i
trzyma się na uboczu. W ogóle zdziwiłem się, jak wparowała z tobą do klasy! Jak
ci się udało ją namówić, żeby wskazała ci salę? Wziąłeś ją na ładne oczka?
Lloyd uśmiechnął się
cierpko.
– Wylała na mnie sok –
przyznał – bo na nią wpadłem; w sumie oboje na siebie wpadliśmy, ale
oberwałem ja.
– Hę?! – Harry
wytrzeszczył oczy. – Jakim cudem ty jeszcze żyjesz!?
Lloyd wzruszył
ramionami.
– A bo ja wiem.
– Uhuhu, może coś z
tego będzie, co? – Harry poruszył wymownie brwiami.
Lloyd pozwolił sobie na
głośny śmiech. Pokręcił głową.
– Stary, ona prawie
zabiła mnie kilka razy; prędzej wyląduję w rowie!
Harry roześmiał się.
– Coś w tym może być. A
myślałeś już na jakie zajęcia dodatkowe będziesz chodzić? – Harry zmienił
temat, gdy ruszyli w stronę sali, po dzwonku.
– A jest jakiś mus żeby
chodzić? – zapytał Garmadon, marszcząc brwi. W Japonii obowiązkowo było trzeba
zapisać się do jakiegoś klubu.
– Nie, ale gdy nauczyciele widzą, że się
starasz, dostajesz punkty do zachowania.
– Jeszcze się nie
zastanawiałem.
– Spoko luz, mogę ci
dać wykaz wszystkich zajęć.
–
Dzięki.
– Mi piekielnie nie
chce się chodzić na żadne z nich, ale Bursztynek chce wytępić z nas lenistwo i
dlatego kładzie wielki nacisk na angażowanie się w różne zajęcia. – Wywrócił oczami.
Lloyd aż się zatrzymał,
słysząc dziwne określenie.
– „Bursztynek”?
Harry prychnął pod
nosem.
– Tak mówimy na naszego
dyrcia – wyjaśnił konspiracyjnym szeptem. – Chen Amberstill. Amber – bursztyn, w zdrobnieniu „bursztynek”,
kapujesz?
– Taa.
– Oj stary, widzę że
jeszcze wiele muszę cię nauczyć! – Harry przez resztę czasu jaka została do
rozpoczęcie lekcji, zrelacjonował mu, co wolno a czego nie wolno. Lloyd słuchał
piąte przez dziesiąte, ale w pamięci wyryło mu się kilka punktów:
1)
Nie patrz
nigdy w oczy wicedyrektorowi, gdy ten przechadza się po korytarzu
2)
Nie wdawaj
się w bójki, żeby nie wylądować na dywaniku u Bursztynka (podobno nikt nie
wyszedł z tego żywy)
3)
Nie zawalaj
semestru, bo poprawki są nie do zdania.
4) Rób wszystko by przeżyć...
4) Rób wszystko by przeżyć...
I inne motywujące myśli.
Wracając
domu Lloyd zastanawiał się, za jakie grzechy musiał trafić do tak porąbanej
placówki. Życie ewidentnie nie było zadowolone z poprzedniego, nudnego scenariusza.
*
Kelly pierwszy raz ucieszyła się z faktu,
że zapisała się na sks-y. Nie dość że wróci do domu jakieś półtorej godziny
później niż to konieczne, to będzie mogła jeszcze wyżyć się na piłce,
wyobrażając sobie, że to głowa Samanthy i Gargamela.
Przebrała się w strój sportowy
jeszcze na przerwie i zajrzała na halę. Okazała się otwarta i przede wszystkim – pusta. Weszła do środka
przymykając drzwi. Prawa cześć sali była zajęta przez rozwieszoną siatkę, lewa
pusta. Otaczało ją kilka rzędów trybun ustawionych wyżej niż podłoga. Udała się
w pierwszym kierunku, wypatrując wózek z piłkami. Po drodze rozgrzała ramiona,
darując sobie większą rozgrzewkę.
Ujęła w dłonie najtwardszą piłkę od
siatkówki, uderzyła nią kilka razy o podłogę, po czym stanęła na linii
zagrywki. Przymknęła jedno oko, przypatrując się piłce, która spoczywała
na jej wyciągniętej dłoni. Poczekała aż uformuje się w twarz Samanthy, po czym
ją podrzuciła, wzięła rozbieg i z całej siły uderzyła. Piłka ze świstem
przeleciała na drugą stronę siatki i odbiła się z impetem od ściany i
podłogi.
Kelly usatysfakcjonowana kiwnęła
głową, poruszając nadgarstkiem. Czuła się o wiele lepiej. Jeszcze dziesięć razy
i będzie spokojna.
Zagrywki z wyskoku były jej ulubioną
formą nie tylko w grze, ale i w codziennym życiu – mogła na nich rozładować energię, a w dni takie jak
ten, było to niezbędne. Musiała tylko uważać, by nie przeforsować biodra;
inaczej będzie ją bolało przez najbliższe dni, co uczyni z niej łatwą ofiarę
dla McCane.
Szykowała się właśnie do ostatniej
zagrywki, gdy zaczęły schodzić się pierwsze dziewczyny z jej składu. Szybko
pozbierała piłki, jakby wcale nie używała ich jako worków treningowych. Była
jedną z trzech najmłodszych członkiń i nawet nie liczyła, że kiedykolwiek
wystąpi w jakimś meczu. Szczerze, nawet jej na tym nie zależało. Wolała ciągle
trzymać się w cieniu i nie rzucać w oczy, dlatego nie pokazywała w pełni swoich
możliwości.
Kapitan
drużyny zarządziła szybką rozgrzewkę, zanim przyjdzie ich trenerka, która
nagminnie się spóźniała. Dziewczyny stanęły w okręgu, Kelly twarzą do drugiej
strony boiska. Jakie było jej zdziwienie, gdy przy wykonywaniu skłonów,
dostrzegła dwie osoby, wchodzące na salę.
Sks-y z
siatkówki i z kosza we wtorki odbywały się w tych samych godzinach. Stąd
podzielenie hali na dwie części. Do tej pory Kelly nie zwracała uwagi na
chłopaków ze szkolnej drużyny koszykówki. Aż do dziś, gdy nieświadomie poznała
dwóch zawodników.
Gargamel
pogrążony w żywej dyskusji z kolegą z drużyny wpierw nie dostrzegł jej
obecności. Przeszedł spokojnie na ich część boiska. Piłka nagle wypadła mu z dłoni, a jego spojrzenie
skrzyżowało się ze spojrzeniem Thifer. Oboje wpatrywali się w siebie dopóki Kai’a
w głowę nie strzelił Cole, także obecny, a Kelly nie została lekko szturchnięta
w bok przez dziewczynę ćwiczącą obok.
Thifer przegapiła dwa ćwiczenia, czym ściągnęła na siebie uwagę. Szybko
usiadła na ziemi i zaczęła się rozciągać.
– Co, wpadł ci w oko Smith, ha? –
rzuciła jedna z dziewczyn, uśmiechając się porozumiewawczo.
Kelly burknęła coś pod
nosem, nie zaszczycając jej spojrzeniem. Wbiła wzrok w swoje buty, czując jak
się czerwieni. Ze złości.
Dziewczyna siedząca po
drugiej stronie Kelly pochyliła się.
– Nie dziwię się;
niezłe z niego ciacho – szepnęła, bardziej w stronę koleżanki niż Kelly, ale ta
druga stała się mimowolnym słuchaczem.
– „Niezłe” to mało
powiedziane – wtrąciła trzecia. – On jest boski; te jego mięśnie, kaloryfer,
normalnie…
Kelly z trudem nie
uderzyła się dłonią w czoło, słuchając wymiany zdań o Gargamelu. Zastanawiało
ją, co one wszystkie widziały w Kai’u. Bo ona jedynie bucowatość i egoizm.
Reszta rozgrzewki
upłynęła Kelly na słuchaniu opinii na temat każdego z członków męskiej drużyny
koszykówki. Temat głównie obracał się wokół Smitha i Bucketa (wydedukowała, że Kai
to Smith, a Cole to Bucket), którzy byli „najgorętsi” jak to określiły dziewczyny.
Kelly naprawdę miała ochotę uderzyć głową o ścianę.
Przez kolejną godzinę
starała się ignorować obecność Smitha w tym samym pomieszczeniu, ale dla obojga
nie było to łatwe i w równym stopniu dostali burę od kapitanów za
rozkojarzenie.
Po zajęciach Kelly nie
mogła uwierzyć, że życie w tej zasranej placówce będzie jeszcze cięższe, niż
dotychczas. Nie dość, że musi unikać Samanthy, to jeszcze i Smitha! Czy mogło
być gorzej?
Oj mogło, a jakże. W ciągu
najbliższych dni miała się o tym przekonać.
"Lloyd przez resztę dnia wylewał z siebie siódme poty, żeby nie dopuścić do ponownego spotkania Kelly z Kai'em."
OdpowiedzUsuńMiju: No Lloyd nie udało ci się coś
"Nie ty pierwszy do niej startujesz, ale uwierz mi, wiem z autopsji, nic ci to nie da. Laska jest zimna jak lód, a bez kija to nie podchodź. Pogoni każdego, kto zacznie się do niej przystawiać. "
Hirooki: Aż mi się przypomniało jak Hana miała 15 lat i jakiś Vestalianin się do niej przystawiał a ona wkurzona po jednej z misji kopnęła go i prawie go auta przejechały
Hanako: Serio musiałeś to wspominac
Hirooki: no co?
Hanako: Bo zacznę wspominać twoje historię
Hirooki: *po chwili ogarnal* nie
"
Była jedną z trzech najmłodszych członkiń i nawet nie liczyła, że kiedykolwiek wystąpi w jakimś meczu. "
Beta: a tu nagle boom Kelly do pierwszego składu
"1) Nie patrz nigdy w oczy wicedyrektorowi, gdy ten przechadza się po korytarzu
2) Nie wdawaj się w bójki, żeby nie wylądować na dywaniku u Bursztynka (podobno nikt nie wyszedł z tego żywy)
3) Nie zawalaj semestru, bo poprawki są nie do zdania.
4) Rób wszystko by przeżyć...
I inne motywujące myśli.
Wracając domu Lloyd zastanawiał się, za jakie grzechy musiał trafić do tak porąbanej placówki. "
Hanako: Mówiłam że to szkoła 4 wariatów.....hmmmmm....tylko kim jest ta czworka czterech wariatow?
"Po zajęciach Kelly nie mogła uwierzyć, że życie w tej zasranej placówce będzie jeszcze cięższe, niż dotychczas. Nie dość, że musi unikać Samanthy, to jeszcze i Smitha! Czy mogło być gorzej?"
Ja: o ja....
Miju: co
Ja: przeczytałam Samantha Smith....to....straszne
"którzy byli „najgorętsi” jak to określiły dziewczyny. Kelly naprawdę miała ochotę uderzyć głową o ścianę"
Miju, Hanako, Beta:*wybuchają że śmiechu*
Ja: Czekam na kolejny rozdział
"Miju: No Lloyd nie udało ci się coś "
UsuńKel: Nie potrzebuję ochrony, Lelloyd!
Lloyd: LLOYD jak już, to po 1, a po 2: dopiero co zacząłem się tutaj uczyć, więc nie chcę znowu zmieniać szkoły, gdy ty zmieciesz ją z powierzchni ziemi
Meg: *rozsiada się wygodnie w fotelu z popcornem (na widok któego Nessa ma odruch wymiotny)* uhuhu, zaczynają drzeć koty. A ja niedługo wkraczam do akcji, hyhy!
Zack: *wali Meg po łbie* nie spojleruj
Meg: *wytyka mu język*
wpierw to ja muszę jeszcze Jaya i Zane'a wprowadzić!
Jay: Ano właśnie, ja tu czekam!
na razie siedź cicho bo za bardzo zacząłeś mi przypominać jedną postać z anime któa zginęła
Jay: proszę o wybaczenie za moją krzywą mordkę
"Hanako: Mówiłam że to szkoła 4 wariatów.....hmmmmm....tylko kim jest ta czworka czterech wariatow? "
Może w nextcie to wyjawię XD
"Ja: przeczytałam Samantha Smith....to....straszne"
Kel: Taaak... to byłoby straszne... połączenie Krewety i Gargamela... Krewetgamel! AAA, będę miała koszmary!
Spadamy pisać nexta, ekipo!
eeeeeh, omg ale mnie dawno nie było na blogach... stęskniłam się za tym :') Bardzo bym chciała to wszystko nadrobić, bo widzę, żę zmieniło się właściwie wszystko. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz xd
OdpowiedzUsuńMyślałam sobie ostatnio nad powrotem, przynajmniej jakimś takim częściowym, do pisania jednego z moich blogów i w ogóle chciałabym ogarnąć blogosferę (Mniej więcej xd) od nowa.
No to trzymaj się cieplutko, mam nadzieję że tu niedługo wrócę (byle do ferii... jeszcze tydzień!) ^^
Magda :*
owoooooooo! Jak cudownie cię znowu widzieć! *o*
UsuńKel: Nie rozpłyń się ze szczęścia
Za późnoooo... jakże mogłabym zapomnieć, bo się obrażę, haha <3
ooo, to ja mocniutko trzymam kciuki za twoim powrotem! *o* chcę nowinki jak coś ruszy w tym kierunku <3 mi się ferie akurat kończą, ale postaram się być na bieżąco, a jak!
dużo do nadrabiania nie ma, bo wszystko od nowa zaczęłam
Kel: *morderczy wzrok*
To ja spadam rozdział, bo wenę mi przyniosłaś! <3