wtorek, 11 września 2018

Trzecia rocznica, wrzesień 2018 + one shot

Łohohohohoooo! 
Kel: To jeszcze nie święta. 
Święto dla ciebie, bo dzisiaj co za dzień? 11 września! A co się stało 11 września? 
Meg: *nie wiadomo czemu tu jest * atak Na WTC? 
Kel: Nie, durniu! Ja się narodziłam! 
Meg: Ojejuniu! To ty taka stara dupa jesteś! 
Kel: Odezwała się ta co przetrwała rok! 
Meg:.... 

*wychacza okazję by dojść do głosu* 

Meg: Ale się tak łatwo ode mnie nie uwolnisz, ha! 
Cicho, nie psuj niespodzianki! A nawet niespodzianek.


No więc tak! Cudem albo fartem wyrobiłam się z publikacją dzisiejszego posta i... No co ja mam tu jeszcze powiedzieć? To samo co rok temu, i dwa lata temu - danke, gracias, arigato, dziękuję że nadal czytacie wytwory mojej chorej wyobraźni, że nie uciekliście z krzykiem ani nie walneliście krzeslem za moje humory. (ostatnio porzuciłam łyżeczkę na rzecz krzesła, wybacz, łyżko!) 

O, i w sumie mam takie pytanie na które prosiłabym odpowiedzieć chociaż jednym słowem - ZA CO LUBICIE LUB TEŻ NIE LUBICIE TEN ZACNY BLOG. Bo mnie to ciekawi, serio, serio.

A teraz nie przedłużając! 



W ramach podzięki!



One shot #4


Rodzeństwo Arashi vol.1

"Gdy siostry szukają dla ciebie dziewczyny, wiedz, że musisz zaprzyjaźnić się z pingwinami na Grenlandii"


Trzy postacie odziane w czerń skradały się pod osłoną nocy, przemieszczając się z jednego płaskiego dachu na drugi.
— Plecy mnie już bolą — poskarżyła się jedna z postaci, dziewczyna sądząc po sylwetce (i marudnym tonie).
— Ciebie wszystko boli, staruchu — odparowała inna nastolatka, odgarniając długie włosy z twarzy, które przez swoją czerń zlewały się niemal z resztą krajobrazu, a pod światło wyglądały jak wijące się węże.
— Odezwała się młodsza ode mnie o rok.
Do konwersacji wtrącił się ostatni głos, męski, jedynie wzdychając, ale nawet to wystarczyło, by dziewczyny raptownie zamilkły i spięły się, jakby oczekiwały na cios w tył głowy. Na szczęście dłoń tylko wskazała kierunek, gdy zatrzymali się przed krawędzią jednego z bloków. Pod nimi majaczył ciemny zaułek skąpany w nikłym blasku ulicznej latarni.
— Gdzie jest ta gnida; jak tylko dorwę go w swoje łapsa to tak mu poskręcam kręgosłup, że będzie mógł robić za harmonijkę… — mruknęła pierwsza dziewczyna, wyginając palce.
— Kelly, przestań, to niewinny… — Czarnowłosa nie dokończyła, bo chłopak syknął, by  się uciszyły.
— Jest, jest tam? — spytała żywo Kelly, omal nie spadając w dół.  — Pożałuję, że zeżarł mi moją porcję lazanie i nie był wstanie się nawet przyznać… ha, tam jest! — Wskazała palcem na oświetlony śmietnik, gdzie siedziała ich ofiara, której szukali po całym mieście od dwóch godzin. Nie czekając na resztę, rzuciła się w stronę schodów pożarowych.
— Czy ona musi być taka impulsywna? — jęknęła Megan w niebo,  ale żaden grzmot nie rozdarł nieboskłonu. Nie opuszczając głowy przeniosła wzrok na wyższego od niej o  półtorej głowy chłopaka, a w zasadzie młodego mężczyznę.
     Zack niedbale rozłożył ręce i bez słowa ruszył w stronę schodów, podczas gdy na dole już rozgrywała się bójka dnia. Kelly szarpała się z kimś na ziemi, ale gęsty kurz i brud unoszący się wokół nich utrudniał dokładne oględziny walki. Wychodziła jednak na to, że Kelly zyskiwała przewagę, a ofiara cicho popiskiwała, błagając o litość. Gdy Zack i Meg zeskoczyli z ostatnich schodków, Kelly udało się przycisnąć i unieruchomić ofiarę do ziemi.
     — Na wszystko co słodkie, ona go udusi! — zawołała z trwogą Meg i spróbowała odciągnąć brunetkę, ale ta zbyt się zapierała. — Zo-staaaw!
     — Będzie miał nauczkę na przyszłość, by nie wyjadać mi żarcia!
    — Zack!
     Chłopak schował telefon do kieszeni i bez pośpiechu podszedł do Kelly. Nie musiał się nawet zbytnio wysilać — złapał dziewczynę za kaptur od bluzy i jedną ręką uniósł na tyle wysoko, by nie mogła już dosięgnąć ofiary.
     — Zostaaaw, daj mi to dokończyć…! Ał, bolało! — Cios w tył głowy skutecznie ją uspokoił.
     — Żyjesz? — spytała cicho Meg, podnosząc z ziemi czarniutkiego  kotka o złotych ślepiach. Biedak miauknął litościwie i wtulił się w bark czarnowłosej z miną niewiniątka. gdy tylko ujrzał Kelly nastroszył sierść i pokazał ząbki. Kelly odwzajemniła się tym samym. 
     — Misja zwieńczona sukcesem, możemy wracać — oznajmił mężczyzna, kierując swoje kroki w stronę ulicy, opuszczając Kelly na ziemię, ale łapiąc ją pod ramię.
     — Ale kiedy ja jestem głodna! — jęknęła brunetka. — Nie jadłam przez tego sierściucha kolacji — fuknęła z wyrzutem, pokazując kotu język. Zack pociągnął ją do przodu. 
     — Mogłaś bardziej pilnować swoje jedzenia, a nie teraz o wszystko winisz Valci...
    — Dobra! — wtrącił Zack, gdy szli chodnikiem. — Wstąpimy do jakiegoś monopolowego, kupimy dla Kel żarcie, a dla Valci smycz albo klatkę. A dla mnie leki przeciwbólowe. I melissę — mruknął do siebie, gdy dziewczyny z powrotem zaczęły kłótnie:
     — Ja ci dam, nie wsadzisz jej do klatki!
     — Mogę za to ciebie tam wsadzić; będzie jej raźniej! 
     Zack spojrzał w granatowe niebo, ale ktoś tam ewidentnie też miał dość jego upierdliwych sióstr. 

~***~ 

     Policzył do pięciu. 
     Potem do dziesięciu. I do piętnastu, ale nóż którym kroił bułkę nadal wyglądał nader kusząco by rzucić nim w kłócącą się w salonie Kelly i Meg. Nie, nie chcę wiedzieć o co tym razem. Wytrzymam. Spróbował jeszcze raz, ale nóż z powrotem ześlizgnął się prawie na jego palec, gdy któraś z dziewczyn krzyknęła przeraźliwie, kot miauknął i coś brzęknęło. Odetchnął, zignorował wołającą go Kelly.
     — Cierpliwości, Zack, tylko cierpliwość cię uratuje... — mruknął do siebie, smarując chleb masłem. 
    Ale ten nóż wygląda kusząco, prawda?
     Cicho tam.
     — Zack!
     — Zack! 
     — Zaaack! 
    — Karwasz twarz! — Nóż z brzękiem wbił się w deskę do krojenia, a cichy głosik w jego głowie zachichotał, bo się zrymowało. 
     Zack żwawym krokiem wszedł do salonu, ale zamarł w pół kroku na widok jaki zastał. 
     — Kel, czemu masz niebieskie włosy, Meg czemu masz ramkę na twarzy? 
    Zaraz pożałował pytania, gdy uzyskał takie same odpowiedzi co zazwyczaj:
     — To ona zaczęła! 
    Skrzywił się i odetchnął, ignorując chęć pójścia po nóż. 
    — Czy wy chociaż przez jeden dzień, przez krótkie dwadzieścia cztery godziny, możecie nie urządzać mi w salonietrzeciejwojnyświatowej? — Ostatnie słowa wykrzyczał im w twarz, aż usiadły na kanapie, a włosy odrzuciło im do tyłu. 
     — Mówiłam ci że się wkur... — Meg walnęła Kelly w żebra by ta zamilkła. 
    — Czy naprawdę proszę o zbyt wiele? — kontynuował, przechodząc się wokół stolika. — Czy to jednak przerasta wasze IQ? Milcz Kelly. — Kelly zamknęła usta. — Znowu odetchnął, względnie się uspokajając. — Jesteście siostrami, niemal bliźniaczkami, nie możecie się pozabijać! 
    — Jedynie pobić — wtrąciła szybko Kelly i zasłoniła się kocicą Meg, która od razu ją podrapała i uciekła w popłochu. Spod kanapy wystawał jedynie niebieski ogon. 
    — Myślałem, że dacie mi chociaż odpocząć przed pracą, ale widzę, że wymagam zbyt wiele. Jak wrócę salon ma lśnić, Valca ma nie łazić wszędzie i nie robić odcisków niebieskich łap, a z żyrandolu ma zniknąć prześcieradło. Jasne? — Dziewczyny potaknęły głowami, gdy ubierał czarny płaszcz w przedpokoju. — A, i lepiej nie pokazujcie i się dzisiaj na oczy — rzucił na odchodne.
     — Haai... — mruknęła, szurając nogami po dywanie.
     — I gadajcie normalnie! — Drzwi huknęły, a Meg zerwała się pierwsza.
     — Mówiłam, że się wścieknie! — warknęła.
     — Ty zaczęłaś! 
     —  Ugh, teraz to na pewno nie wcielimy w życie  naszego planu! — jęknęła, łapiąc się za włosy. Zasiadła z powrotem na kanapie, gdzie Kelly próbowała pozbyć się z włosów niebieskiej farby. Meg rzuciła ramkę na stolik.
     — Dupa.
     — Blada — dorzuciła Kelly. 
     Za oknem prószył lekki śnieg, mróz krzywym pazurem rysował na szybach skomplikowane wzory, do końca ferii zostało sześć dni.
     — Kończy nam się czas... — mruknęła brune...niebieskowłosa. 
     — Wiem, wiem... A Zackowi niedługo stuknie dwadzieścia pięć lat! 
     — A on nadal kawaler... — Prychnęła, wstając. — Ah, a tyle lasek się obok niego kręci... Ale wszystkich odstraszasz. — Szybko czmychnęła do kuchni, by nie miała różowych pasemek.
    — Nie pozwolę by omotała go pierwsza lepsza wywłoka lecąca na kasę! — Meg zaczęła zbierać resztki swojego warsztatu malarskiego — sztaluga z szafy, farby spod łóżka i parapetu, odłamki szkła z kubka... Przy jednym prawie się zacięła, bo Kelly krzyknęła przeraźliwie, jakby co najmniej zobaczyła pająka. 
     — Co jest!? — Meg wpadła do kuchni. 
    — Kanapki! — Kelly celowała nożem w stos niedokończonych kanapek na blacie. Wróg namierzony, cel, pal! — Zack zostawił kanapki!
     Meg jęknęła litościwie, wrzucając odłamki szkła do kosza pod zlewem. 
      — Rany, jak jesteś taka głodna to zjedz! 
     Baka! Mamy pretekst żeby wpaść do niego do pracy! 
     Twarz Megan pojaśniała. Obie z siostrą uśmiechnęły się w sposób, od którego nawet drzewa dałyby drapaka. Obie rozpierzchły się po mieszkaniu, modląc się w duchu, by Ivett dzisiaj pracowała.


     Zack z natury był bardzo cierpliwym człowiekiem. 
     - Kochanie, a może jednak ten z brylantem? 
     Z natury nie miał ochoty uderzać czyjąś  głową o ścianę. 
     -  A nie, ten nie, zbyt taki... żółtawy. Ale ten, o ten jest piękny! 
     Ale jak wiadomo cierpliwość to krucha rzecz. 
     I bardzo szybko się ulatnia. 
     Zack ocknął się z rozmyślania jakby to było udusić kogoś złotym łańcuszkiem za dziesięć tysięcy dolców, gdy poczuł szturchnięcie w ramię. 
     -  Przerwa? -  spytał stojący z nim na zmianie Tey Der Leween. 
     Zack ochoczo potaknął głową, marząc o tym,  odkąd do sklepu przyszła młoda para wybierająca pierścionek zaręczynowy. To znaczy dziewczyna, na oko osiemnaście lat, wybierała a chłopak z uśmiechem przytakiwał, zerkając dyskretnie na ceny i co rusz poluzniajac kołnierzyk od białej koszuli. 
    Wyszli na tyły sklepu, gdzie stacjonował kontenery  na śmieci, samochody pracowników i mały murek na którym usiedli mężczyźni, z ulgą rozpinając najwyższe guziki od czarnej koszuli. 
     -  Wyglądałeś jakbyś chciał nawrzeszczeć na tą dziewczynę - odezwał się Tey, wyciągając z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów. -  Hm? -  Podsunął paczkę koledze. 
     Ten skorzystał,  czterdziesty siódmy raz rzucając palenie. 
     -  Siostry dały w kość? - Tey doskonale znał sytuację Arashiego. I wielce mu współczuł. 
     Zack potaknął i wypuścił z ust szary obłoczek. 
     Der Leween skrzywił się i prychnął. 
        -  Współczuję ci z nimi. 
     -  Zamiast w kółko to powtarzać pomóż mi je utopić. 
       -  Rany, dzisiaj aż tak źle? 
     -  Prawie przemalowały salon na niebiesko. A ja prawie zadźgałem je nożem. 
     Tey z trudem stłumił śmiech. Zdeptał niedopałek butem. Zeskoczył z murka. 
     -  Jeśli je zabijesz, dam ci alibi. Skoczę jeszcze do auta i wracam na stanowisko. - Poklepał go po plecach i obszedł budynek, znikając mu z oczu.
    Zawiał mroźny wiatr. Zackowi nawet to nie przeszkadzało, bo myślał tylko jak pozbyć się młodszych sióstr i nie dostać dożywocia. Może po prostu je sprzeda? 

I wtedy jakby  mu się zdawało że usłyszał głosy swoich sióstr zza winkla... 


Zawsze była spóźniona. Zawsze. A to autobus się spóźnił, a to zatrzasnęła klucze w domu, a to prawie zginęła pod kołami roweru. Bo to rowerzysty wina. Ona wcale nie szła ścieżką dla rowerzystów. 
     Tym razem nie mogła znaleźć identyfikatora do pracy. Potem gdy już chciała wyjść, zorientowała się, że zamiast krótkiej przed kolano, dopasowanej czarnej  spódnicy ma grube wełniane spodnie w renifery. 
     Ostatecznie sklep jubilerski o jakże dźwięcznej nazwie "TheWorldOfGold" ukazał jej się na horyzoncie pięć po dziesiątej. Pięć minut! Durne pięć minut a szef ją opierniczy! 
     Gdy chciała już nacisnąć na klamkę na zaplecze tuż za nią rozległy się dwa demoniczne głosy. 
    - Ivi! - Wzdrygnęła się i odwróciła. W jej stronę biegły dwie dziewczyny, których trudno było nie kojarzyć. Dwie młodsze siostry pracującego jako ochroniarza Zacka Arashi'ego stanęły tuż przed nią z zaróżowionymi policzkami i czerwonymi nosami.
     - Megi, Kel, co was tu sprowadza? Kelly, pofarbowałaś włosy? - spytała, na chwilę zapominając o tym że się jej spieszyło. Może i młode Arashi były impulsywne i narwane (przekonała w o tym któregoś dnia, gdy przyszły po Zacka do pracy) to i tak je lubiła, bo uważała że są miłym dodatkiem w życiu ponurego Zacka. 
     - To przez tą jędzę, ale chyba mi pasuje nie? - Kel poprawiła kosmyki, które wystawały jej spod czapki, racząc przy tym siostrę wymownym spojrzeniem.
     Meg wypuściła z ust obłoczek pary. 
     -  Miałyśmy tu dziś nie przychodzić bo Zack jest na nas wściekły, ale... 
- Zapomniał kanapek i stwierdziliśmy że to dobry pretekst! -  dokończyła Kelly, unosząc do góry kanapki zawinięte w różowy papier w kotki. - A co u ciebie, by the way? - Przekrzywiła lekko głowę.
 Iv zachichotała cicho i założyła rudy kosmyk włosów za uszy. 
- Miło z waszej strony. A u mnie jak zwykle - jestem już spóźniona, ale już nic, trudno...
- O, to my na szybko! Dałabyś mu to? -  zawołały równocześnie, wyciągając w jej stronę kanapki. Asengard wzdrygnęła się; zawsze ją przerażało jak młody mówiły równocześnie. 
     Iv wyraźnie się speszyła, nie wiedząc co odpowiedzieć. 
- Ja... Nie wiem... Może jak mu dacie to nie będzie się już wściekał... 
Arashi wybuchnęły śmiechem. 
- Wrzuci nas do tego kontenera. 
- To coście nabroiły? - spytała. 
- Etto... Nic takiego! Serio.
- Jasne, jasne. Eh, dobrze, przekażę mu od was. 
Kel wepchnęła jej do rąk kanapki i szybko dodała:
- Nie musisz mówić że to od nas. Możesz się z nim podzielić i sama zjeść. - Uśmiechnęła się szeroko, susząc zęby.
Iv spojrzała na nich podejrzliwie znad paczuszki. 
- Co planujecie? - spytała, kładąc jedną dłoń na biodrze. Znała dziewczyny pół roku, ale zdążyła je bardzo dobrze poznać. Nie przyniosły kanapek tylko dlatego, że nie chciały by brat stracił parę kilo. 
- My? Niiic, o co ty nas posądzasz? - fuknęła Meg, układając usta w dziubek i odwracając głowę. 
Iv spojrzała na nie jeszcze bardziej podejrzliwie. Nie było tajemnicą, że młode Arashi próbowały swatać starego Arashi'ego, nawet wbrew jego woli (zawsze po tym jak Zack ich rozgryzał tłumaczyły się tym, że a) jest stary i potrzebuje kobiety (dostawały za to po głowach); b) powinien kogoś znaleźć bo w domu jest syf (dostawały po głowach); c) skończy jako stary pryk ze stadem kotów (zostały wyrzucane z mieszkania na pół dnia)). Ivett była w kręgu potencjalnych "dziewczyn Zacka". I chociaż starała nie dac tego po sobie poznać, nawet się cieszyła, bo Zack jej się podobał. Jednak on wykazywał chorobę Kobietus Ignorus. Dlatego po miesiącu dała sobie spokój. 
- Nie mówcie tylko że znowu robicie za swatki - odezwała się.
- A skąd! No, dobra, może trochę. - Kelly spolemizowała i podrapała się w tył głowy. - Ale no weź, on zaraz będzie miał 25 lat na karku-
- A to trzeba trumnę wybierać - wtrąciła błyskawicznie Meg.
- -więc myślałyśmy że mu pomożemy.
- Mam przypomnieć, jak się to skończyło ostatnim razem?
Dziewczyny wysiliły pamięć. Kiedy to było... a,  pół roku temu... umówiły Zacka (bez jego wiedzy) na randkę z jakąś dziewczyną z portalu randkowego... dziewczyna okazała się facetem... który przystawiał się do Zacka... a ten dał mu w pysk... i odbierały go z komisariatu za kaucją... tak, to było naprawdę ciekawe...
- Tym razem będzie inaczej! - zapewniła Meg pewnym tonem.
- A kto jest na waszym celowniku, bym mogła ją/go ostrzec? - spytała Asengard. 
Kelly przyłożyła palec do ust i mrugnęła porozumiewawczo.
- Tajemnica - szepnęła.
- Jaka tajemnica?
Krzyk Megi i Kel można porównać do okrzyku, jaki wydaje 30-letnia kobieta, gdy na podłodze zobaczy ogromnego pająka, wielkości paznokcia od kciuka. Coś w stylu: Kyaaaaaaaaaaaaa! Brakowało tylko by Kelly wskoczyła na Meg, gdy tuż za nimi rozległ się głos Zacka. Stanęły twarzą do niego, zasłaniając Iv i trzęsąc się jak galareta.
- O Zack...
- Hej, braciszku! 
- My tu tak...
- Przelotem! 
- Wcale nie przyszłyśmy do ciebie!
- Ano szłyśmy do... do... e...

- Biblioteki! 
- A, tak, tak, biblioteki! 
- Paliłeś!?
Zack włożył do ust gumę miętową,nie odpowiadając. Powoli mierzył wzrokiem siostry, aż te prawie zamieniły się w słup soli.
- Co knujecie? - odezwał się w końcu. 
- Nic! - odparły błyskawicznie.
- Nie możemy cię po prostu odwiedzić? - fuknęła z wyrzutem Kelly.
- Dzisiaj lepiej by było gdybyście mi się na oczy nie pokazywały.
- Oj tam, już nie fosz się, i tak spadamy. - Kelly pociągnęła Megi, która wrosła w ziemię.
- A, tak, tak! Pa Braciszku, pa Ivi!
Po dziewczynach został obłoczek kurzu, a Zack dopiero teraz zauważył próbująca przemknąć niezauważenie do środka, Iv.
- Hej - przywitał się bez większego entuzjazmu, otrzepując buty na wycieraczce. 
- Hej, hej! - zawołałaIv ciut za głośno i zbyt rozdygotanym głosem, odwracając się raptownie w jego stronę. Schowała paczuszkę za siebie.
- Co chciały od ciebie moje siostry? - spytał i odwiesił płaszcz na wieszak.
- A, to, e, no... - Iv zawsze jąkała się w sytuacjach nerwowych, a taka niewątpliwie do nich należała. Dawać mu kanapki, czy nie dawać, oto jest pytanie... - Przyniosły ci tylko kanapki! - Wyciągnęła ręce przed siebie, gdzie na dłoniach spoczywały kanapki owinięte w słodki papier. 
Zack zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia przyjął pakunek. Przyjrzał mu się.
- Tak, to ewidentnie papier śniadaniowy Meg - westchnął ciężko i chciał zajrzeć do środka, by sprawdzić, czy nie ma tam pułapki na szczury, gdy coś wyfrunęło z zagięcia. 
- Hm? - Iv schyliła się po skrawek papieru i chcąc nie chcąc zobaczyła fragment wiadomości.
- Co jest? - Zack od razu dostrzegł dodatkowe rumieńce na twarzy koleżanki z pracy. 
Asengard szybko podała mu karteczkę i odwróciła się w stronę swojej szafki. 
Zack przebiegł wzrokiem po tekście.
"Rusz dupę, brat, i poderwij wreszcie Ivi! Przecież wszyscy wiemy, że lubisz rudę, zwłaszcza takie jak Ivi, więc na co czekasz!? Aż zostaniesz starym kawalerem!? 
Zrobiłyśmy zapas kanapek, więc w przerwie możesz do niej zagadać i się podzielić (no słaby podryw, ale zawsze coś). Daj je te z Nutellą, nie żryj ich."

- Dziewczynyyyyyy! - wrzasnął aż posady się zatrzęsły, a partner młodej dziewczyny, która wybierała pierścionek uznał to za znak z góry i szybko dał nogę na Ibizę. 
     Zack zgniótł kartkę i rzucił ją za siebie razem z kanapkami. Pognał korytarzem za Iv, która wygrałaby konkurs na najbardziej zburaczałą twarz. Postanowił że później rozprawi się z dziewczynami; teraz musi wyjaśnić tą sytuację z Asengard. 
     Jedno wielkie NIEPOROZUMIENIE! 
     Z tych emocji nie doczytał post scriptum:
"PS. Wyjeżdżamy do Japonii, wrócimy za tydzień!"
Więc obie sprawy musiały chwilkę poczekać... Ale w między czasie kupi się dwie trumny i wykopie dół w lesie. A on zaprzyjaźni się z pingwinami.


*Zack, Ivett i Tey pochodzą z mojego nieaktywnego bloga, tak samo jak Meg
Kel: czyli tylko ja żyję!  


Zack: Tak ja za każdym razem widzę kłócące się dziewczyny
Kel i Meg: Pika-pika! *o* 
kel: Czekaj... uważasz że jesteśmy małe i słodkie!? 
Meg i Kel: Kawaiiii!-
Zack: Nie, uważam że jesteście małe i wredne
MegiKel: *cios prosto w serce*

Dobra, nie wnikajmy co to jeeest. Ostatnie akapity pisałam naprawdę na szybkiego, ledwo przytomna, więc może być różnie. Ale kontynuację planuję, chyba, no xD
dobra, spadam, jeszcze raz dzięki za to że dotrwaliście do końca (lub nie) i papaaaa!
Panie Tadeuszu, nadchodzę! *zasypia przy biurku*




.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Te pingwiny przypominają mi jak pisałam rozdział i miałam pomysł by podczas walki Viria wysłała Nero i Rabou teleportacją na Antarktydę lub Atlantyk....oczywiście przypadkiem
      Hanako: Szkoda, że tego nie napisałaś
      Beta: Zack chcesz leki na uspokojenie?
      Miju: Ej Kelly ma niebieskie włosy jak Kelly z bloga Hani
      Beta: Ej no w sumie racja tylko niech dwa kucyki sobie zrobi jeszcze
      Hanako: Czemu Japonia? Zapraszam na Sivioe mam taką władzę, że nikt was tam nie zaatakuje.
      Viria: Hanako, ale cb leki osłabiają.
      Hanako: *ściska Kamila i Maje* fajnie więcej Khoury ^^ Poza tym Viria jedynie walczyć nie daję rady.
      Maja i Kamil: *patrzą ze zdziwieniem na Hanako* a tej to co?
      Miju: Kolejna jej maska.
      Piotr Khoury: Chciałem kiedyś znaleźć Hanako chlopaka. Do dziś to planuje, ale jak tak słucham historii z tych portali to lepiej nie.
      Miju: Bo Hanako by zamordowała cb
      Piotr; Nie. Raczej tych ludzi.
      Ja: Za co lubię ten blog? Ma coś takiego w sobie co przyciąga. Postacie są super zwłaszcza Kelly, która łomot sprzedać potrafi. Uwielbiam tego bloga i jak za każdym razem widzę rozdział to super pocieszenie. Zwłaszcza w ostatnich dniach rozdziały są tu pocieszeniem. Trzymam kciuki. Niech wena się rozpędzi. CHWILA....PAN TADEUSZ.....
      Miju: Tak
      Zabierzcie o de mnie tą siłę nie czystą! *chowa się za stosem zrobionych z poduszek*

      Usuń
    2. *oficjalnie rzuca Pana Tadeusza w kąt * ha, my właśnie skończyliśmy, zwycięstwo! *zabiera się za duży projekt graficzny*
      Kel: *robi rozpiskę* Hanako, Miju, Kamil, Maja, Piotr... Kiedyś nauczę się waszych imion!
      Meg: więcej was matka nie miała?!
      Kel: Uważają bo przylecą
      Meg: Pst, Hana, wyślij zamiast Nero to Zacka na Anraktydę
      Zack: *zza gazety* słyszałem
      Meg: Nie podsłuchuje się cudzych rozmów!
      Zack: Bardziej od leków by się przydała trumna albo ezgorcysta. W sumie... *patrzy jak Kelly stoi na szafie a Mrg biega obok z poduszką*... Lepiej ezgorcysta.
      Ty, a wiesz ze nawet nie ogarnęłam? XD faktycznie! Kelly jest teraz do Kelly od Hani podobna!
      Kel: *zeskakuje z szafy* rodzina, gdzie?!
      W następnym shocie o was zrobię ci dwa kucyki i zaprosimy Kel od Hani
      Zack: *pobladły* *do siebie*dwie Kelly... To się równa... *cichaczem wymyka się z domu*
      O, dzięki za odpowiedź, chociaż ty ^^ cieszę się ze to COS co nawet nie wiem ja czym to jest przyciąga i trzyma mocno ^^
      Kel: To ja tu wszystkich trzymam mocno!
      Cichi bo cię uśmiercę!
      Kel: *zasłania usta* ej, a może wstaw moja walkę z Shadem, masz ją już napisaną!
      Aaa, fakt ^^" nie no dajmy chwilę oddechu ludziom...

      DZIĘKUJĘ ŻE JESTEŚ! <3

      Usuń
    3. "Meg: Pst, Hana, wyślij zamiast Nero to Zacka na Anraktydę"
      Hanako: Niestety nie dam rady ponieważ Akame protestuje przeciwko temu
      "Zack: Bardziej od leków by się przydała trumna albo ezgorcysta. W sumie... *patrzy jak Kelly stoi na szafie a Mrg biega obok z poduszką*... Lepiej ezgorcysta. "
      Miju: To nwm jak byś zniósł Khoury. Jest nas chwila muszę policzyć *pięć minut później* jest nas około dwudziestu.
      "Kel: *robi rozpiskę* Hanako, Miju, Kamil, Maja, Piotr... Kiedyś nauczę się waszych imion!
      Meg: więcej was matka nie miała?!
      Kel: Uważają bo przylecą "
      Miju, Hanako, Maja, Eszter, Eszti i Kasia: Ale my nie jesteśmy od jednej matki.
      Piotr: Musi nas być dużo. Nie dość że są Rosyjscy, Egipscy, Węgierscy Khoury, to nagle okazało się, że są też Polscy Khoury.
      "W następnym shocie o was zrobię ci dwa kucyki i zaprosimy Kel od Hani
      Zack: *pobladły* *do siebie*dwie Kelly... To się równa... *cichaczem wymyka się z domu*"
      Hanako: *znika i pojawia się tuż przed Zack'em on ją minął więc złapała go za bluzę i uniosła do góry* Sądzisz, że dwie Kelly równa się.....? To może ja się jeszcze wtrącę
      Miju: Hanako znowu się maska włączyła
      Hanako: A co ty pierniczysz o maskach! *wkurzona rzuciła Zackiem w Miju*
      "Kel: *zasłania usta* ej, a może wstaw moja walkę z Shadem, masz ją już napisaną! "
      Ja: Uuuuuu będzie ciekawa walka. *zaciera ręce*
      Hanako: Pewnie kolejny słabiak, którego Kelly rozwali. Nuuuda.

      Ja zawszę będę. Nie wymeldowuje się stąd prędko. Chce trzeci lub czwarty (zależy od fabuły) napisać.
      Narumi: Czy ktoś mnie wzywał?
      Ja: Narumi wynocha nie powinnaś jeszcze żyć
      Hanako: *natychmiast pojawia się koło Narumi* coś czuję że ją polubię
      Ja: Dzięki Narumi teraz cb się nie pozbędę

      Usuń