Rozdział 110 ~ Nie możemy już zawrócić (cz. 2)
Zło
złączyło się z ich kośćmi, wdarło do krwiobiegu, zmieszało ze szpikiem. Nie
tylko taki los spotkał mieszkańców stolicy Krainy. Tak samo rzecz tyczyła się
okolicznych wiosek, na przykład Jamanakai, wioski, w której wychowało się rodzeństwo
Smith. Gdyby teraz Kai albo Nya zobaczyli swoją rodzinną wioskę zapewne by jej
nie rozpoznali. Jamanakai zaliczała się do mieścin, które nigdy nie spały, czy
w dzień, czy w noc coś się działo – a to biegające dzieci, a to szczęk wykuwanej
broni, blask ognia z pieców...
Po tym, jak pocisk z mroczną materią uderzył wszystko ucichło. Dzieci przestały
się śmiać, kowale przestali wyrabiać broń, rolnicy zaprzestali wykonywania prac
w polu, co zresztą i tak byłoby nie możliwe – zboże, trawy, krzaki wszystko zwiędło
i straciło swoje dojrzałe barwy na rzecz czerni i szarości. Nawet farba na
budynkach zdawała się wyblaknięta. Podobnie działo się jeszcze kilkadziesiąt,
jeśli nie kilkaset metrów od wioski. I tam trawa uschła a niebo zasnuły
ciemne chmury.
Co się tyczy mieszkańców... Jedni zachowywali się jak zombie – słaniali się niczym potępione dusze, które nie trafiły ani do nieba, ani do piekła, a inni jak po wypiciu dwóch kubków kawy i red bulli – roznosili mniejsze
drzewka, wyrywali balustrady i ciskali nimi w sąsiadów. Nie obyło się bez
ofiar. Czterech mieszkańców leżało bez życia na polu, w które uderzył pocisk.
Ich skóra nie była szara, lecz kruczoczarna – Overlord nie przewidział faktu,
że niektórzy nie wytrzymają tak wielkiej dawki ciemnej materii; ich serca tego
nie wytrzymały i zaprzestały wybijać życiodajny rytm.
A z każdą uleciano duszą, z kolejną sprzeczką wśród mieszkańców twórca całego
zamieszania bawił się przednio rosnąc coraz bardziej w siłę.
~*~
- A
kysz, demonie! Niech cię piekło pochłonie albo woda święcona! Zabierzcie to
ode mnie!
-
Kelly, to kot. Najnormalniejszy w świecie kot.
-
Według ciebie normalne jest, że to piekielstwo ma dwie pary
oczu i dodatkowy rząd zębów?
Cole westchnął ciężko i potarł ucho, gdy Kunoichi tuż przy nim pisnęła.
Przeniósł wzrok na małego kotka stojącego przed nimi. Z pozoru malutki kot o
czarnej połyskujące sierści... Może faktycznie te cztery fioletowe punkciki robiące za
oczy i dwa rzędy ostrych zębów nie zachęcałyby go pogłaskać.
- I
nie przejdziesz obok niego? – zapytał litościwie Bucket.
Kelly energicznie pokręciła głową aż kilka kosmyków uciekł z kucyka na czubku
głowy.
-
Jeszcze mnie dziabnie.
-
Połknie w całości – mruknął Kai, stojący dwa metry za kotem. On i reszta
już dawno przeszli na drugą stronę ulicy, w spokoju wymijając siedzącego pośrodku kotka. Tylko Kelly capnęła się ramienia Cole'a, schowała się za
postawnym chłopakiem i nie zamierzała się ruszyć.
- A
skąd wiesz, że nie!?
-
Kobieto czas nas nagli!
-
Facecie, mam alergię na koty! Zacznę wam kichać jak najęta to wtedy zobaczycie.
-
Gwiazdy na niebie, kiedy KWO nas capnie, jeśli się nie ruszysz!
-
Dobra, jak się namyślisz to powiedz. – Cole postawił na inną taktykę – wywinął
się i szybko przeszedł obok kota, zostawiając Kelly samą po drugiej stronie ulicy.
-
Nie cierpię was!
- I
vice versa – odparował Kai i odwrócił się na pięcie w stronę majaczącego w
oddali mrocznego wieżowca.
Kelly zagotowała się w środku. Gdyby nie ten wstrętny kocur... Który w dalszym
ciągu się na mnie gapi! Ugh, weź się w garść! – strzeliła samą siebie w
twarz i postąpiła krok do przodu. Potem następny i następny... Zmutowany przez
zło kot znajdował się ledwo dwa metry od niej, gdy nagle najeżył sierść i obnażył
dwa rzędy ząbków, prychając złowrogo.
Chłopcy nawet nie zorientowali się, co obok nich przebiegło z prędkością 20
Machów na godzinę; dostrzegli jedynie rozmazany kształt. Cole szybko rozejrzał się na boki,
kiedy wraz z resztą przystanęli zdezorientowani.
-
No idziecie czy nie? – zawołała Kelly, machając nogami w powietrzu.
Cole uniósł wysoko brwi i zadarł głowę, aby spojrzeć na przyjaciółkę.
-
Jak tyś tam wlazła? – wymamrotał.
Kunoichi wzruszył ramionami i gładko zeskoczyła z 5-metrowej latarni ulicznej,
jaka znajdowała się sto metrów od piekielnego pomiotu. Poprawiła strój i
odwracając się zarzuciła włosami.
- Idziecie,
czas nagli! – rzuciła przez ramię.
Cole pokręcił głową z lekkim uśmiechem na ustach. Eh, dobrze jest mieć taką
szurniętą osobę w drużynie... Przynajmniej na te 10 minut zapomnieli o ciągłym
stresie i mogli się trochę pośmiać. Ale teraz było trzeba wrócić do rzeczywiści – osłaniać Lloyda i przebić się przez obronę Overlorda.
Wybraniec w pierwszej chwili zamierzał po prostu wlecieć na sam szczyt fortecy.
Szybko jednak z tego zrezygnował, gdy zza zakrętu wyłoniła się Nya na latającym
spodku i zaczęła strzelać w niego pociskami z mrocznej materii. Pozostał, więc
sposób tradycyjny – schody. Ale wpierw musieli przebić się przez kamienny mur,
a jeszcze wcześniej się pod niego dostać.
Nie wiadomo, który już ryk przetoczył się nad miastem, a oni z doświadczenia
wiedzieli, że to Overlord wystrzelił kolejny pocisk, który zapewne mknął na
nich. Dla bezpieczeństwa schowali się pod jakieś zadaszenie, ale tak jak
poprzednio – strzał był wycelowany w jedną osobę. Lloyd stworzył nad sobą
ścianę z energii, po której pocisk jedynie się rozpłynął nie robiąc mu krzywdy.
Lloyd westchnął ciężko, otwierając oczy.
-
To się robi nudne – mruknął i potarł odrętwiały kark.
Przyspieszając marszu w zasadzie już biegli do fortecy. Po kilku minutach
pełnych napięciom i niepewności zatrzymali się kilkanaście kroków od muru.
-
Ee, z lotu ptaka wydawał się mniejszy i mniej masywny – stwierdził cicho
Kai, zadzierając głowę. – I my mamy się przez to przebić?
- My
może nie, ale wielki robot owszem. – Cole poklepał nogę pancerza. – Lloyd, zrób
wjazd z buta.
Garmadon skinął głową i przystając na ten pomysł oddalił się 10 metrów dalej by
wziąć rozbieg. Rozległ się huk, kiedy Lloyd przebił się przez mur wyrządzając w nim sporą wyrwę i wzniecając tumany kurzu.
Nie wiedzieli, co się do tej pory z Kamiennymi Wojownikami. Wybraniec, jako pierwszy znalazł odpowiedź.
Pospiesznie wyciągnął miecz i szybko odgarnął od siebie pierwszą linię
Wojowników – wypoczętych i pełnych energii, czego na pewno nie można było
powiedzieć o nim. Ale jako że siedział bezpiecznie dwa metry nad ziemią a katana
była dość długa bez problemu pozbył się pierwszej linii wroga odrzucając stwory
na towarzyszy. Jego entuzjastyczny zapał szybko ostygł przy tym jak brał
kolejny zamach. Zląkł się nie na żarty, kiedy jego prawa ręka z mieczem
odpadła... Od pancerza; dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że w nim siedzi.
Nie miał czasu dłużej pomyśleć, co to spowodowało, ponieważ Kamienni Wojownicy
całą masą rzucili się na niego powalając na ziemię. Pancerz niebezpiecznie
zasyczał, spod blach wydostały się kłęby dymu.
Lloyd szybko, aczkolwiek z lekkim trudem wydostał się z kabiny. Chociaż chyba
wolałby tam zostać, kiedy zobaczył całą armię nacierającą prosto na niego. Na
dodatek ponad nimi unosiła się Nya zanosząc się śmiechem. Właśnie wycelowała w
niego jednym z działek.
-
Ogień! – Gorący podmuch zamazał Smith obraz; odleciała kawałek do tyłu
ocierając łzy.
-
Lód! – Biała ściana wyrósł przed Wybrańcem, odbijając pociski.
Nya przeklęła siarczyście, lecz wycofała się oblatując fortecę. Czego niestety
nie można było powiedzieć o KWO. Stwory nie zamierzały się wycofać i nadal
nacierały wymachując brońmi. Ostrza ninja, którzy w ostatniej chwili zjawili
się u boku lidera, co rusz zataczały pół okręgi i odbijały ciosy wrogów.
Których nie ubywało – powalali jednego a w jego miejsce pojawiało się dwóch
kolejnych. Otoczyli ninja ciasnym okręgiem nie pozostawiając żadnej luki, drogi
ucieczki.
-
Szczerze nie tak wyobrażałem sobie swoją śmierć.
~*~
W tym samym czasie, co ninja zaczęli zastanawiać się nad napisaniem testamentu,
Misako, Wu oraz Dr. Julien mieli oczy jak pięć złoty wypatrując gdzieś w dole
Hełmu Cieni. Jak do tej pory nie natrafili na jego ślad ani na nic, co by wskazywało,
że leży gdzieś tutaj na chodniku. Powoli tracili nadzieję, a ciągłe ryki
Overlorda wcale nie pomagały.
Misako obejrzała się przez ramię w stronę wieżowca. Czarny kształt odcinał się
na purpurowym horyzoncie. Zacisnęła usta w wąską linię, powracając wzrokiem na
ziemię. Muszą znaleźć hełm, Lloyd musi wygrać walkę z Mrocznym Władcą. Już nie
ze swoim ojcem tylko z pierwszym i najpotężniejszym antagonistą na świecie. Ale
może to i dobrze? Przynajmniej nie będzie walczył ze świadomością, że musi
zabić ojca...
-
Tam! – Wu prawie upuścił lejce, kiedy Misako krzyknęła tuż przy jego uchu.
Kobieta wskazywał palcem przed siebie, gdzie na środku jezdni leżał... Hełm!
Ultra Smok zanurkował w dół, ale szybkość smoka wiatru i tak na nic się zdała, gdyż wystąpił nieoczekiwany czynnik zewnętrzny...
-
Wreszcie coś, dzięki czemu moja czacha będzie bezpieczna! – zawołał radośnie
Dareth podnosząc hełm.
-
Nie! – krzyknęła Misako.
Za późno – Dareth nałożył Hełm Cieni, które zaświecił się fioletowym światłem.
~*~
Kelly zdzieliła Jay'a w tył głowy za jego stwierdzenie.
- A
myślałam, że to ja jestem największą pesymistką w drużynie!
-
Ja jestem po prostu realistą! – odparł i poraził prądem kilku najbliższych
Wojowników.
Cole kopnął w twarz stwora, które przedarł się zbyt blisko.
-
Skoro już zeszliśmy na ten temat... Cieszę się, że walczyłem u waszego boku.
-
Ja również cieszę się, że was poznałem – przyznał Zane, stwarzając lodową
zaporę. Pękła już po dwóch sekundach.
-
Zamknijcie się! – wrzasnęła Kelly, a z jej Ostrza wyskoczył porywisty wiatr,
odrzucając najbliższych Overlordczyków. Korzystając z chwili wytchnienia
położyła dłonie na biodrach i zmroziła wszystkich morderczym spojrzeniem. – Pesymiści się znaleźli od siedmiu boleści!
Chłopacy o dziwo nie zamierzali się bronić, jedynie w osłupieniu wpatrywali się
w to, co działo się za Kunoichi. A raczej na brak jakiejkolwiek reakcji. Kelly
zmarszczyła brwi też to dostrzegając jak i słysząc... W zasadzie nic nie
słysząc – powarkiwania KWO ustały, szczęk zbroi zamilkł. Stanęła na palcach, wyglądając za Kai'a. Kamienni wojownicy zamarli z uniesionymi brońmi.
Dosłownie. Nawet nie mrugali.
Nagle Kozu zatoczył łuk ramieniem i odwrócił się
w stronę centrum.
-
Chwała brązowemu ninja! – zakrzyknął, a reszta Overlordczyków zawtórowała mu gromkim chórem.
-
Brązowemu... Co!? – Ninja równocześnie z Wojownikami spojrzeli w kierunku, jaki
wskazywał Kozu. Szczęki opadły im w dół, kiedy kilka metrów od nich wylądował
Ultra Smok a z jego grzbietu zsunął się (czyt. – prawie spadł) Dareth, z Hełmem
Cieni na głowie.
Dareth dumnym krokiem podszedł do ninja omal nie pękając z dumy.
-
No i co powiecie?
-
Czyli jednak Hełm nie zmienia w złego; mogłem go założyć już wtedy! - fuknął
Jay, ignorując jego pytanie.
-
Może on nie działa na tych bez mózgu – szepnęła mu na ucho Kelly.
-
Ej, słyszałem! – burknął Dareth, splatając ręce na torsie. – Musicie przyznać, że gdyby nie ja było by z wami marnie...
-
Nie czas na takie dyskusje – interweniował Wu. – Lloyd musi jak najszybciej
dostać się na górę.
-
Ze zwichniętą kostką? – Lloyd sceptycznie popatrzył na zabandażowaną nogę. – Pancerz nie nadaje się do użytku, a Smoka nie chcę narażać, zresztą i tak jest już mocno wyczerpany.
- A
my to co? – Kai wystąpił do przodu, obracając w dłoni Ostrze. – Pomożemy ci
dostać się na górę. Zaszliśmy tak daleko więc nie możemy już zawrócić.
-
Ninja go! - Wojownicy wyciągnęli swoje Ostrza nad Lloydem; te stuknęły się czubkami – w górę wystrzeliły kolorowe wiązki.
~~~~~~~~~~~~~~
"Co cię kurwa czytelnicy, skoro to twoje opko i ty decydujesz co i jak?"
Zamierzam zastosować się do rady mojego osobistego terapeuty i juz chyba wiem jak rozstrzygnąć paring Kelly xd
Kel: W ogóle nie będziesz mnie shippować? *maślane oczka*
Do końca nie wiem
Kel: *mordercze oczka*
*ignoruje* W ogóle to chciałabym jeszcze raz powitać nową czytelniczkę i złożyć w jej ręce dedyk i gratulacje za to że odważyła się ujawnić ^^ ;*** jak widać to nic strasznego; ja nie gryzę xD
A tutaj macie akcję Kelly vs zmutowany koteł w wersji rysunkowej xP

Wiem, że wszyło beznadziejnie, ale szkice robiłam o 23, bo wena mi spać nie dawała xd pierwotnie miało to też być w wersji mangowej ale stwierdziłam, że może nie wszyscy wtedy ogarną xp
Zamierzam zastosować się do rady mojego osobistego terapeuty i juz chyba wiem jak rozstrzygnąć paring Kelly xd
Kel: W ogóle nie będziesz mnie shippować? *maślane oczka*
Do końca nie wiem
Kel: *mordercze oczka*
*ignoruje* W ogóle to chciałabym jeszcze raz powitać nową czytelniczkę i złożyć w jej ręce dedyk i gratulacje za to że odważyła się ujawnić ^^ ;*** jak widać to nic strasznego; ja nie gryzę xD
A tutaj macie akcję Kelly vs zmutowany koteł w wersji rysunkowej xP

Wiem, że wszyło beznadziejnie, ale szkice robiłam o 23, bo wena mi spać nie dawała xd pierwotnie miało to też być w wersji mangowej ale stwierdziłam, że może nie wszyscy wtedy ogarną xp
A w kwestii ogarniania... rozumiecie, że jeszcze tylko w sumie dwa wpisy i koniec? o.o Bo ja nie! xD
To do nexta, jeśli nie wyłączą mi internetu to MOŻE będzie w sobotę ^^"
Pozdrawiam
~w połowie radosna Nessie~
To do nexta, jeśli nie wyłączą mi internetu to MOŻE będzie w sobotę ^^"
Pozdrawiam
~w połowie radosna Nessie~
Fajny komiks! I fajne rozdziały! OverLord już smoczyskiem. Tylko mój dołek mi psuje humor!
OdpowiedzUsuńLloyd:*wali Kitty w tył głowy*Pesymistka!
Ja: Przyyyyzwyczajaj się!
A tak wogule to rozdziały fajne! Dareth stał się dowódcom KWO! Czekam na next, bo chcę wiedzieć z kim skończy Kelly lub czy wogule z kimś skończy. Ja już tam nie wiem! Życzę też weny i chęci do pisania mimo że sama jej nie mam*stuka się w głowę*może uda mi się zmusić tę makówkę do myślenia.
A tak to bajooo!
Kel: *nurkuje z szafy i po kolei wyrzuca rzeczy którymi mkzna zadzgac doła* łopata, siekierka, tasak, siatka na motyle, książka, pilot, łyżeczka, widelec, grabki, olowek, cyrkiel, kot (apsik!), królik, poduszka... *wylicza dalej*
UsuńZ paringiem Kelly to teraz będę was trzymała w niepewności przez dłuuuższy czaaaaas. Wena i chęci przydadzą się do drugiej części bo pierwszą w zasadzis już skończyłam... Ale jeszczw przydałoby się te dwa wpisy opublikować xd
Dziękuję bardzo :) jest mi niezmiernie miło^^ :* Rozdział super :D zwłaszcza akcja z kotem xD wyobraziłam se ją dokładnie jak na rysunku ;D Meega xD Życzę dużo weny i czekam na next ;** Pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńProszszsz bardzo :*
UsuńI dziękuję bardzo ;P <3
Kel: A najlepsze że akcję z kotem Nessa wymyśliła o tej 23 i od czapy dopisała do rozdziału
Wybacz, musiałam xD
Kel: i wyszło, że mam alergię na koty, suuuper -.-
No alergia to nic przyjemnego *wydmuchuje nos* ale nie mozesz byc idealna ^^" jeśli mi się uda rozdział powinien się pojawić jutro wieczorem... Ale niczego nie obiecuję xd
Również pozdrawiam
<333333333
Do boju Lloyd uda ci się. Nie mam weny na komentarze :(
OdpowiedzUsuńMiju: Biedna ty
Wiem, że nie mówisz na serio.
Hanako: A może mówi? Nie wiadomo kiedy Khoury mówi prawdę.
Beta: Nie narzekaj Jay hełm nie był tobie po prostu pisany i tyle. Taka jest prawda.
Ja: Czekam na kolejne, a teraz przepraszam, ale drzewo genealogiczne Khoury chce mnie zamordować.
*ryczy ze śmiechu bo brat ją łaskocze* Li-lito-ości!
UsuńKel: *przygląda się temu z boku* Chyba tylko twój brat, Nessa, wpierw gdy przychodzi do domu zagląda do kuchni, obczaja co jest, a dopiero potem wchodzi do pokoju...
*udaje jej się uwolnić* A idź, duszo nie czysta! *rzuca w brata poduszkami nadal zanosząc się śmiechem*
Meg: *je ocalałe placki* już wiem co trzeba robić gdy Nessa ma doła - zaciągać do niej brata
Kel: Ale przez to nie wstawi dzisiaj ostatniego rozdziału i epilogu
W ogóle to myśle ze dzisiaj to może będzie trochę za szybko... *dostaje piłka w brzuch* Ugh, no i nie wiem czy dzisiaj konczyc serie xD
Kel: O to witaj w klubie bo nas chce zamordowac drzewo rodziny Vanessy
Meg: *przyglada sie szkicowi*... Stwierdzam ze mialam małą rodzinę
A my czekamy u ciebie na next!
Trochę poczekacie. Nie wiem jak mam pisać rozdział :( i jeszcze na nowo Owari no Seraph lubię oglądać
UsuńHanako: Mogła byś się skupić na jednym, a nie na kilku.
Ja: Cicho Hanako. Zapominasz, to daje inspiracje. To przyczyniło się powstaniu cb i Khoury
Miju: bla bla bla narzeka moja kuzynka co nie ufa bey'owi
Hanako:*wywraca oczami*
Możliwe że za kilka godzin skończę sezon więc... Jak coś to mogę spróbować ci pomóc napisac xD (nie wiem jak, ale mam wene na pomaganie xd)
UsuńMeg: Nie ufanie bey'owi... Yy równa się katastrofa?
Kel: Ty sie nie odzywaj bo nie wiesz co to jest brak zaufania
Meg: *wywraca oczami*
Valca: Bo wam tak zostanie