czwartek, 20 lipca 2017

Rozdział 98 ~ Szala zwycięstwa


   Trójka wojowników zsunęła się po smoczym boku na ziemię. Wstrzymali oddech.
- Na Pierwszego Mistrza Spinjitzu… - sapnął cicho Kai. – Czysta destrukcja.
   Lloyd i Kelly zgodzili się z nim w milczeniu kiwając głowami. Sensei Wu wysłał ich trójkę do stolicy by „ocenili skalę zniszczenia”, podczas gdy reszta naprawiała „Perłę” nad Morzem Bezkresnym po tym jak styknęła się na parę sekund z Kamienną Armią. Już na pierwszy rzut oka mogli dać notę 9, albo i nawet 10, na 10.
   Po popękanej jak tafia szkła jezdni walały się śmieci – zaczynając od tych wyrzuconych po prostu z kontenerów, po kawałki szkła, cegły, i skończywszy na zepsutych i nienadających się już do użytku autobusach i samochodach. Ponadto dookoła nich panowała grobowa wręcz cisza. Ani żywej duszy czy chociażby zabłąkanego kota. Lecz i tak trzymali bronie w pogotowiu. W końcu nie wiedzieli gdzie podziali się słudzy Overlorda.
  Kelly odeszła kawałek od chłopaków i schowała broń do pokrowca. Schyliła się po książkę leżącą na ziemi. Przetarła okładkę rozpoznając tą samą książkę, którą cisnęła w Wojownika, gdy ten chciał się rzucić na Doriana. Westchnęła ciężko.
    Mimo że bezpiecznie odeskortowali mieszkańców do najbliższego miasteczka wcale nie byli z siebie dumni. Świadomość, że nie pokonali nawet jednego Wojownika z Kamienia ciążyła na nich jak sklepienie nieba na Atlasie, jednym z Tytanów z mitologii greckiej. A dodatkowo – dołowała. Skoro teraz nie odnieśli pełnego zwycięstwa – Overlodczycy zniknęli a oni nawet nie wiedzieli gdzie – to, co będzie podczas finałowej Bitwy? Woleli o tym nie myśleć.
   Kelly po pobieżnym spatrolowaniu swojej części terenu wróciła do Ultra Smoka gdzie czekali już Kai i Wybraniec. Spojrzeli na nią pytająco.
- Czysto – zakomunikowała i oparła się o smoczy bok. Wbiła wzrok w szare niebo. – Czy tylko mi i Zane’owi nie udało się zniszczyć żadnego Overlordczyka? – spytała cicho.
   Odpowiedział jej Kai, o dziwo nie mając ochoty na sprzeczki. 
- Nie tylko wam. Oni są jacyś niezniszczalni! - Wyrzucił gwałtownie do góry ręce. - Powalasz jednego na ziemię a on zaraz wstaje bez żadnej ryski!
- A ty Lloyd? 
   Garmadon pokręcił głową splatając ręce na torsie. 
- Możecie myśleć, że ja, jako Wybraniec, miałem najłatwiej, lecz to nie prawda. Nawet ze swoimi mocami nie zniszczyłem ani jednego. - Zamilkł, a gdy ponownie się odezwał jego głos brzmiał jeszcze bardziej ponuro: - Skoro to są słudzy Overlorda to ja nie chcę myśleć, co będzie podczas walki z Mrocznym Lordem sam na sam...
   Kai i Kelly łypnęli na siebie; oboje stali po przeciwnych bokach Lloyda. Równocześnie sprzedali mu dwie sójki pod żebra. Garmadon zgiął się w pół łapiąc za brzuch. 
- Nawet... 
-...nie...
-...próbuj...
-...tak...
-...myśleć!  - ostrzegli mówiąc na przemian. Raz Kai, raz Kelly. 
   Lloyd wyprostował się nabierając nowej porcji powietrza. 
- Chłopaki mieli rację mówiąc mi, że gdy akurat się nie kłócicie jesteście zabójczym duetem. - Potarł obolałe boki. O dziwo sójka ze strony Kelly wydawała się boleśniejsza. - Mniejsza, zbierajmy się; mamy jeszcze dwa tereny do sprawdzenia. 
   Wspięli się na grzbiet Ultra Smoka - Lloyd, jako kierowca a Kai i Kelly za siodłem. Wzbili się w niebo. Lecieli nisko oraz wolno nad budynkami, aby móc dostrzec ewentualnych wrogów. Wszyscy milczeli. Towarzyszył im jedyne miarowy łomot skrzydeł oraz świst wiatru wplątującego się we włosy. 
   Z góry widok ich stolicy przyprawiał o jeszcze większy dreszcz. NinjagoCity wyglądało jak po małej Apokalipsie - wyludnione i zniszczone - a oni czuli się jak jedyni, co przeżyli kataklizm. 
   Kelly drgnęła i prawie zsunęła się z grzbietu, gdy nagłe wibrowanie w całej lewej ręce wybudziło ją ze swoistego letargu. Pacnęła bransoletkę.
- Niedługo wracamy Nya - oznajmiła uprzedzając pytanie. - Ani śladów Overlordczyków, możesz przekazać mistrzowi. 
- Aha, ale ja nie w tej sprawie. Daleko jesteście od wybrzeża? 
- No dopiero, co nadlatujemy nad wschodnią granicę. 
- To sprężajcie się, bo Wu chce wyruszyć jak najszybciej. 
- Gdzie? - Kelly zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami widząc ciekawski i zaintrygowany wzrok towarzyszy. 
- Na poszukiwanie Wyspy Ciemności.

~*~ 

   Garmadon dawno zapomniał jak to jest czuć palący ból w mięśniach, które zmusza się do wysiłku ponad ich możliwości; zapomniał jak to jest nie móc przestać, jeśli nie chcesz by spotkała cię kara. Nagle przypomniał sobie  dzieciństwo i treningi ojca. Twórca zawsze był surowy i wymagający, kazał ćwiczyć Garmadonowi i Wu do upadłego, dosłownie. Dla niektórych mogło się to wydawać nie ludzkie. Jak ojciec może robić coś takiego swoim dzieciom?! Ale Pierwszy Mistrz Spinjitzu właśnie w ten sposób wyrażał swoją miłość do synów -  chciał by byli silni, żeby byli niepokonani, żeby nic, co stanie im na drodze ich nie pokonało; to oni mieli zwyciężać. Garmadon chyba właśnie tak to postrzegał, przez pryzmat czasu - dzięki morderczym, wyciskającym pot i łzy a czasami i krew treningom stał się tym, kim jest. Największym i najsilniejszym złoczyńcom w całej Krainie. Chociaż na pewno nie tego chciałby jego świętej pamięci ojciec. Garmadon pragnął w głębi ducha, aby teraz to jego syn poszedł tą samą drogą...
   Ostry ból w prawej dłoni przegnał rozmyślenia. Garmadon syknął przenosząc ciężar ciała na drugą rękę, która trzymała się wypustki w skale. Potrząsnął prawą strącając do ziejącego w dole morza kilka kropel czarnej krwi. Lord zadarł głowę. Dwa metry nad sobą ujrzał szeroką na metr kładkę. Zebrał się w sobie i po kilku sekundach siedział już na niej oparty o szorstką ścianę. 
- Mogę łaskawie wiedzieć, po co od 30 minut wspinam się na tą zawszoną górę? - warknął rozglądając się. Overlord znowu zniknął mu z pola widzenia. 
   Usłyszał jedynie chrapliwy głos, który zaczynał go irytować. 
- Wspinasz się by uzyskać klucz do najwspanialszej armii, jaką widział świat... I do sposobu, dzięki któremu zdobędziesz najpotężniejszą broń... 
- A na co mi się to przyda skoro jestem sam na bezludnej wyspie!? Jak mam stąd wrócić do Ninjago, mądralo!?
   Overlord roześmiał się na jego wybuch złości. 
- Mój plan powstał na długo przed tym nim zaczęto liczyć czas... Jest dopracowany w każdym calu... Każdy element pasuje do następnego jak w mechanizmie zegara, który odlicza czas do powrotu ciemności! Mam już każdy element... Poza tobą oczywiście... 
- Niech ci będzie – syknął Garmadon i dźwignął się z ziemi. 
   Otrzepał ręce, znalazł uchwyty dla rąk i nóg, i podjął się dalszej wspinaczki. Według jego obliczeń do dostania się na szczyt zostało następne 50 metrów. Jeśli nie spadnie. A wspinanie się po pionowej ścianie do łatwych zadań nie należało. Ale niech będzie tej kulce energii z kompleksami; sprawdzi, co jest na szczycie, a jeśli wejdzie i okaże się, że nic tam nie ma i że wspinał się na marne osobiście udusi Overlorda… Nawet, jeśli ten nie ma szyi.
   Pokonanie ostatnich metrów zajęło mu dłużej niż przypuszczał. Krwawiąca dłoń, powolne wyczerpanie organizmu, drganie mięśni wcale nie pomagały. Ostatkami sił podciągnął się do góry i opadł uderzając kolanami o twardy, lecz pewny grunt. Odetchnął kilkakrotnie i przetarł oczy by upewnić się czy na pewno dobrze widzi. Po środku płaskiego szczytu, 3 metry od niego, stał ogromny, miedziany…. Zegar? Podniósł się z cichym jękiem i podszedł bliżej, aby lepiej przyjrzeć się dziwnemu wynalazkowi.
   Wspólną częścią od zegara była tylko tarcza z rzymskimi cyframi i czaszką łączącą nieruchome fioletowe wskazówki. Otaczały ją zewsząd metalowe pręty tworzące kopułę. Odchodziły od niej liczne odnogi, na których końcach znajdowały się obracające się wokół własnej osi kule w otoczeniu pierścieni, jak w Saturnie.
- Co.to.jest na mojego ojca? – zawołał Garmadon.
- To Niebiański Zegar, który ma odliczać czas do rozpoczęcia się ostatecznej Bitwy – wysapał Overlord. W jego głosie pierwszy raz dało się usłyszeć jakieś emocję – między innymi podekscytowanie i zniecierpliwienie. – Ten kto zacznie nosić Chełm Cieni… Wskazówki wtedy ruszą. – Tak się podekscytował że zaczął gadać bez ładu i składu. Wynurzył się z cienia i zawisł na Zegarem.
   Garmadon dopiero teraz dostrzegł za tarczą połyskujący chełm ze srebrnymi poskręcanymi rogami. Wyciągnął w jego stronę ręce, lecz powstrzymał go nagły głos Overlorda.
- Uważaj jednak. Bowiem ten kto nosi Chełm Cieni może przenosić się z wyspy na wyspę, lecz gdy już go założy…. Nie zdoła zatrzymać wskazówek…
- Jeszcze jakieś pytania? – warknął. Ręce go świerzbiły.
- Nie…
   Garmadon ściągnął chełm z kołka i wsunął na głowę odrzucając poprzedni. Spodziewał się jakiejś różnicy – większej siły, no czegokolwiek, ale nie poczuł nic. Jedynie wskazówki ospale ruszyły do przodu tykając równomiernie.
- Nareszcie! – Kulka podskoczyła w miejscu i zawirowała wokół lorda. – Ten chełm to twoje dziedzictwo oraz klucz do mojej niezniszczalnej armii. Teraz już nic ciebie, już nic nas, nie powstrzyma!
   Huk oceanu w dole zlał się z dwoma psychopatycznymi śmiechami. Jeśli ninja myśleli że nic gorszego ich nie spotka to niestety znów nie mieli racji. Szala zwycięstwa poczęła przechylać się na stronę ciemności….






~~~~~~~~~~~~~~
Spotkania rodzinne czasem dają wenę ale w większej mierze dobijają zwłaszcza gdy 10 razy ciotki, wujkowie i kuzynki pytają się ciebie kiedy wreszcie przedstawisz im swojego chłopaka, a najlepiej to od razu narzeczonego. Więc mądra ja dała nogę do domu z grilla i stwierdziła że dokończy rozdział. Dlatego cieszcie sie i radujcie że ejst w miarę szybko i że może akcja się wreszcie skończy xD *świerszcze w tle* 
Dobra to tyle bo muszę drzwi barykadować 
Papatki! 
Ślę wenę tym co im brak xD 
~Vanessa~

2 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział...i ten zawszony OverLord...uwielbiam go!
    Delphi:*przekręca oczami*
    Lloyd:-_-
    Ja: No cóż...dziewczyny są silne i twarde...
    Delphi: Zaiste!
    Weny życzę i czekam na next! Spływam bo mam mało na baterii i telefon mi zaraz wykorkuje.
    Delphi: Kończ!
    Ja: Dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie też zazwyczaj lubię antagonistów ale Overlord jakoś nie podbił mego serca T^T
      Kel: *śpi na podłodze*
      Meg: *śpiw zwinieta w klebek na biurku*
      *wynuza sie spod koldry i patrzy na godzinę* kurde..... *idzie dalej spać*

      Usuń