środa, 12 lipca 2017

Rozdział 96 ~ Nowe zagrożenie


   Odkąd Misako, za zgodą syna i reszty wojowników, zamieszkała z nimi Lloyd wyraźnie odżył i każdego dnia tryskał energią i motywacją do działania. Nie krył już urazy do matki; domyślali się, że jej wybaczył, już w muzeum. 
   Jednak nie wszyscy emanowali zdrową radością. Co poniektórych zaczęły nawiedzać wspomnienia z dawnych czasów, wspomnienia nastoletniej miłości. Taką osobą był... Sensei Wu. Tak, tak, ten stary pryk. Odkąd trzy dni temu los ponownie splótł ich drogi, jego i Misako, nie mógł przestać myśleć o kobiecie, która wieki temu była jego najlepszą przyjaciółką, a potem - żoną jego brata. A teraz, gdy znów się spotkali dawne uczucia odżyły. 
   Podczas gdy Lloyd odbywał trening w Mojo Dojo "Sensei’a" Daretha, Wu siedział w swoim pokoju na "Perle" przycupniętej na dachu wieżowca. Nie mógł sobie znaleźć miejsca ani zajęcia. Kolejny raz tego dnia zdjął swoją chińską czapkę i wyciągnął spod niej zdjęcie. Zdjęcie przedstawiające jego, jego brata oraz Misako - paczkę 20-paro letnich przyjaciół. Cała trójka uśmiechała się do obiektywu; śmiertelnie blady Garmadon stał po środku i obejmował dwójkę ramionami. Wyglądali na... szczęśliwych. 
- Już zapomniałam,  jaki Garmadon był blady nim zło całkiem go pochłonęło.
   Upuścił zdjęcie, kiedy tuż za nim rozległ się cichy melodyjny głos. Wu, czym prędzej podniósł fotografię i wsadził pod kapelusz. Odwrócił się w stronę przyjaciółki przyklejając do ust wymuszony uśmiech.
- Misako, jesteś jedną z nielicznych osób które potrafią mnie zaskoczyć  - wyznał, wstając z maty.
   Kobieta uśmiechnęła się i poprawiła tubę, jaka zwisała na jej ramieniu.
- Któż jeszcze jest taki zdolny?
- Moi uczniowie – mruknął podchodząc do małego okna wychodzącego na jedną z głównych ulic Stolicy. – Nawet nie wiesz ile razy zaskakują mnie swoim zachowaniem i pomysłami…
- Są jeszcze nastolatkami; nikt nie wie, co siedzi im w głowach. Ale mimo tego świetnie ich wyszkoliłeś. I wychowałeś. Dzięki tobie są, kim są. – Nie odpowiedział. – Przyniosłam moje zapiski na temat Zielonego Ninja i pomyślałam, że możemy przejrzeć je razem – zmieniła temat.
   Wu wziął od niej tubę, odetkał wieko i zajrzał do środka.
- Hm, sporo tego… - skierował się w stronę stolika, ale zatrzymało go nagłe stwierdzenie Misako.
- Mogłam wybrać ciebie – szepnęła.
   Zamarł w pół kroku. Mocniej zacisnął palce na tubie.
- To przeszłość, nic już nie zrobimy – wydusił.
   Gdy się odwrócił Misako stała niespełna metr od niego – znów go zaskoczyła. Ujęła jego pomarszczone dłonie w swoje – ciepłe i delikatne. Trzeci raz zaskoczenie.
- Ale przeszłość na nas czeka, twoje słowa, pamiętasz?
   Wu wpatrywał się w jej oczy jak zahipnotyzowany. Dopiero gwałtowny wstrząs sprowadził oboje na ziemię. Zachwiali się i puścili swoje ręce. Wymieniając tylko szybkie spojrzenia pognali do Dojo.
  
    Dareth trzymając w obu dłoniach swoje bezcenne puchary, które uchronił przed upadkiem, sam upadł na tyłek. Kolejny puchar spadł mu na głowę.
- Co jest do jasnej nędzy!? – krzyknął Cole z trudem utrzymując równowagę. Spokojnie trenowali, gdy nagle od czapy całym dojo wstrząsnęło. Na zewnątrz zapanowała panika – informacje z pierwszego źródła, od Jay’a którego jeden cios Garmadona wyrzucił przez okno na ulicę.
   Po długich 2 minutach ciągnących się niemal w nieskończoność drżenie ustało. Ninja jeszcze przez chwilę stali z napiętymi mięśniami oczekując na powtórkę. Która na szczęście nie nastąpiła.
- Wpóś-ćcie-mnie-wreszcie! – wołał Jay tłukąc pięściami w szybę.
   Kelly pobiegła do okna. Otworzyła je i wciągnęła Walkera do środka.
- Na zewnątrz panika! – zameldował kurczowo łapiąc oddech. – Ludzie nie wiedzą, co się dzieje, ja zresztą też. CO to jest, trzęsienie ziemi!?
- W Ninjago nigdy ich nie było – mruknął Julien.
- Głupio myślicie; to oczywista oczywistość, że to wszystko sprawa Garmadona! – oznajmił Kai zaciskając pięści. – Zbyt długo siedział cicho.
- To nie Garmadon. – Wszyscy równocześnie spojrzeli ku wyjściu gdzie w progu stał Sensei z Misako. – Dążył do przerwania treningu naszego syna, ale nigdy nie dopuściłby się czynu, który mógłby mu zagrozić.
- Misako ma rację – poparł ją Wu. – To całkiem nowe zagrożenie.
- Miodzio – mruknął Kai.
- Ale czym ono jest? – zapytała Kelly marszcząc nos.
   Zane zagwizdał cicho. Po paru sekundach z drugiego pokoju przyleciał mechaniczny sokół i przysiadł mu na przed ramieniu. Julien podszedł z nim do otwartego okna.
- Szukaj zagrożenia w okolicy przyjacielu, i użycz mi swoich oczu, gdy na nie natrafisz.
    Sokół dzięki dwóm machnięciom skrzydeł wzbił się w niebo
- Czyli co, czekamy? – Jay opadł na podłogę.
- Moglibyście pomóc mi sprzątać w końcu po części to wasza wina ten cały bajzel! – fuknął Dareth ustawiając na nowo swoje puchary.
- Wypchaj się i sam posprzątaj, może schudniesz – rzuciła zgryźliwie Kelly i zwróciła się do mistrza: - Też mamy iść na zwiad, Sensei?
   Wu po chwili namysłu skinął głową.
- Tak, ja, Misako i Nya też będziemy wam towarzyszyć.
- Im nas więcej tym weselej!  - zawołał Jay i z klaśnięciem wstał z podłogi.
   Pozostawili Daretha sam na sam z bałaganem. Może, gdy się zmęczy faktycznie zrzuci nadmiar tłuszczu?

~ * ~

   Podczas gdy sokół Zane’a i sami ninja szukali niebezpieczeństwa na powierzchni cała gra rozgrywała się pod stolicą. A sprawcami byli sami zgadnijcie, kto. Jeśli obstawiliście Wężonów to trafiliście w dziesiątkę. Poczwarna rasa węży po pozbyciu się Garmadona swoim następnym przywódcą ogłosiła… Skales’a, jak można się domyślić. Nowy władca wężowej rasy tak ujął swoje pierwsze orzeczenie:
- Ludzie zapłacą za to, że zamknęli nasss w tych ciemnych i obssskurnych grobowcach pod ziemią. Dlatego w ramach odwetu podkopiemy grunt pod ich ssstolicą – Ninjago City. Niech zobaczą jak to jessst żyć pod powierzchnią!
   Spotkało się to z wyraźnym aplauzem. Dusiciele od razu przystąpili do działania. Zaczęli drążyć tunele pod Stolicą a reszta ich po bratańców kroczyła za nimi. Na czele ze Skales’em, który motywował ich to słownie to za pomocą berła. Wszystko dawało skutek. Jednak po 30 minutach pochód zatrzymał się. Skales poprawił koronę i warknął pod nosem.
- Dlaczego ssstoimy?
- Natrafiliśśśmy na coś, przez co nie możemy się przebić – zameldował jeden z Dusicieli  i zaprowadził przywódcę pod element postoju. Owym czymś okazały się kamienne drzwi z wygrawerowanymi runami i… wężem w koronie po środku.
- Ssstarożytny grobowiec – szepnęli równocześnie Fangtom i Fangtom, co było dosyć niespotykane.
- Może być ssstarszy niż cała nasza rasa – dorzucił Skalidor.
   Następnie Skales, kwestią przypadku oczywiście,  otworzył wrota. Wszyscy wkroczyli do ogromnej jaskini, której podłoga usłana była… kamiennymi wojownikami Overlorda. Tego, co się stało potem nie szło zapomnieć. Nagle, jak na pstryknięcie palcami, wszystkie posągi ożyły. I od razu całą falą ruszyły na zdezorientowanych Wężonów. Bardziej spostrzegawczy, a było ich niewielu, zauważyli, że nie chodzi im o pokonanie przeciwnika, lecz o wydostanie się. Wszyscy wojownicy parli na przód ku drzwiom, ku wolności. Miażdżyli Wężonów; żadne obślizgłe ataki na nich nie działały – jad po nich spływał, ostre kły nawet się nie wbijały, ogony nie dusiły. Byli niezniszczalni w swoim dążeniu.
   Skales zawył przeraźliwie, gdy kamienne wrota poczęły się zamykać za Wojownikami. Nie zdążył uciec; drzwi zatrzasnęły się mu przed nosem, (którego nie miał) zamykając jego i jego poddanych w grobowcu, po raz kolejny. Zemsta sprowadziła na nich klęskę. A na mieszkańców Krainy – zagładę. Kamienni Wojownicy Overlorda (skrót: KWO) przybyli na wezwanie swojego pana. 





~~~~~~~

Dobra, nie wiem co mi jest, że raz rozdział mi się podoba a następny już do kitu... Pf, co ja z sobą mam.... Chyba po zakończeniu pierwszego sezonu zrobię sobie miesiąc przerwy od pisania
Kel: Pfy, obie wiemy że ci to nie pyknie! 
A zakład? 
Kel: Stoi! 
Stoi! Zuza jesteś świadkiem! A teraz... spadam przepisywać kolejny rozdział bo mam wyrzuty że pod poprzednim napisałam że ten będzie szybko a wyszło jak zwykle ~.~ 
To cya!
~Vanessa~ 

7 komentarzy:

  1. Miju: Ashara szybko kom trzeba
    Ja: idę.....
    Miju: co ty robiłaś na tym ognisku z zapałek?
    Ja: imprezowalam. WWżonowie w co wy się wpakowaliscie
    Miju: norma dla nich
    Omega: Głupota to ich norma
    Nie mam weny na koma niestety. Do nasteonego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *słucha Fall out boy* Lofciam tą piosenkę! *.* *biegnie po zeszyt bo dostała weny*
      Kelly: *oddycha z ulgą* Mniejsza że kom krótki grunt że zostawiłaś ślad po sobie bo Vanessa się zaczęła załamywać
      *ze słuchawkami na uszach kompletnie nie wie co się wokół niej dzieje* Chcesz Ashara trochę weny? ^^ bo akurat mam xDD
      Meg: Pisz ten rozdział póki ją masz!

      Usuń
    2. A ja nie mam czasu na bloga w wakacje bo co chwile do kolezanki latam a dzisiaj blog o Miju rok obchodzi
      Miju: to teraz pisz może Ashara

      Usuń
    3. Kelly: wlasnie, pisaj, pisaj, rocznice trzeba oblac xD
      Meg: Biec po szampatana albo tort?
      Kelly: jak se stryjenka zyczy; po drodze mozesz Nesse znalezc bo wybyla z domu 2 godziny temu i nie wrocila

      Usuń
    4. Rozdział jednak jutro z okazj urodzin a raczej one shot
      Miju: ale super pomysł
      Bo mój xd
      Miju: Meg lec po to i po to

      Usuń
  2. Sorka że mnie długo nie było! Byłam u ciotki i nie miałam przy sobie telefonu! Ale jestem, przeczytałam i powiem że rozdział zajebisty, zarąbisty i nie wiem co napisać jeszcze.
    Lloyd: Ty idź nową zakładkę rób bo następnym razem znów nie będziesz mogła!
    Ja: Dobrze idę!
    Pozdro, ślę tooooony weny i czekam na neeeeeeeeeext!
    P.S. Uprzedzam że następne pięć dni znów mnie nie będzie. I bardzo podoba mi się nowy wystrój bloga XD!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za naglowek gratulacje naleza sie Asharze, no a szablon to juz moja zasluga. Nawet nie chce sobie przypominac ile czasu mi zajela walka z tymi kodami >.>"

      Usuń