piątek, 7 lipca 2017

Rozdział 95 ~ Overlord

   
   Garmadon klnąc pod nosem przedarł się przez kolejne zarośla. Przeskoczył przewaloną palmę i wyszedł na piaszczystą plażę. Czwarty raz.  Zacisnął wszystkie dłonie w pięści i z trudem powstrzymał się od kolejnego siarczystego przekleństwa. Usiadł na małym głazie i zwiesił głowę. Odetchnął parę razy unormowując oddech. Godzinne błąkanie się po dżungli w pełnym słońcu na bezludnej wyspie potrafi zmęczyć.
   A jak się tu znalazł? Odpowiedź można wyrazić jednym słowem. Wężonowie. Zasrane węże i ich zdradza. Czemu był tak głupi i nie zauważył ich podstępu, jaki szykowali generałowie już po pierwszych dniach, gdy stracił MegaBroń?! Może wtedy nie wyrzuciliby go z helikoptera pośrodku oceanu, kiedy szukali Wyspy Ciemności. Teraz nie ma pojęcia gdzie się znajduje. Ze wszystkich stron tylko woda, woda i jeszcze raz woda. Co on tu pocznie? Prędzej umrze z głodu niż się stąd wydostanie. 

    Wypuścił przez zęby powietrze i stanął z powrotem na nogi. Jest całkiem sam, sam jak przysłowiowy kołek w płocie, bez żadnej broni czy czegokolwiek. Poczuł się nagle... Samotny. Potężny lord Garmadon na wygnaniu. Cudownie, świetnie, zarąbiście! Mroczny Władca na bezludnej wyspie całkiem sam; normalnie Robinson Crusoe! 
   Ale może nie taki sam?  
   Stał niezbyt daleko od linii dżungli, gdy usłyszał, zbyt blisko, siebie szelest. Odwrócił się jak poparzony. Zaczął biegać wzrokiem po drzewach, krzakach i ziemi. Serce mimowolnie przyspieszyło i prawie wyskoczyło mu z piersi, kiedy wśród szumu fal rozległ się ochrypły zdeformowany głos. 
- Czekałem na ciebie.... 
   Garmadon nie potrafił zidentyfikować skąd dokładnie dobiega. Postąpił kilka kroków w tył. Przywołał do jednej dłoni małą kulę ciemnej energii. 
- Ktoś ty? Gdzieś ty? Gdzie ja jestem? Czego chcesz? Co to za miejsce?  - Zalał nieznajomego  na dzień dobry falą pytań. 
   Ten odpowiedział po chwili a jego głos zdawał się być bliżej; niektóre konary drzew poruszały się. 
- To miejsce wprost idealne dla ludzi twojego pokroju.... - wychrypiał, po czym zakasłał jak rodowity staruszek. - Przywiodło cię tu przeznaczenie....
   Oczy Garmadona rozbłysły. Czy to możliwe, aby ją znalazł...?
- A ty? Kim ty jesteś? 
- Obywam się bez imienia. Ale możesz do mnie mówić Overlord...
   Krew w żyłach Garmadona na chwilę przestała wybijać swój rytm. Szybko się jednak opanował. 
- To Wyspa Ciemności!? Ta, o której mówił kapitan Soto? 
- Bardzo możliwe, przyjacielu...
    Na ustach Garmadona wyskoczył pełen satysfakcji uśmiech. Kij w oko z wężami! 
- Wreszcie ją znalazłem! Wyspa Ciemności... W takim razie rozkazuję ci abyś dał mi moc do zniszczenia Ninjago; do przemienienia ninja na swoje podobieństwo! - zażądał bez zbędnych cerygieli. 
   Głos należący do Overlorda roześmiał się. Brzmiało to jak rzężenie starego auta, które nie chce odpalić. 
- Spokojnie, wszystko w swoim czasie... Najpierw to ty zrobisz coś dla mnie. 
- Co masz na myśli? - Garmadon ściągnął brwi.
- Chodź za mną.... 
   Krzaki poruszyły się i zaszeleściły. Garmadon rozejrzał się i po chwili wahania ruszył na głosem. Co mu szkodziło? Trafił prawdopodobnie na Wyspę Ciemności, spotkał prawdopodobnie  Overlorda... Dziwny dzień. Gałąź, którą odtrącił wróciła do wcześniejszej pozycji i chlasnęła go w twarz. Policzek przeszył piekący ból. Nie musiał się już szczypać by wiedzieć, że to nie sen, tylko jawna rzeczywistość. 
   Szedł za zachrypniętym głosem przez ponad dwa kwadranse. Przez całą tą drogę ani razu nie spostrzegł Overlorda,  jedynie go słyszał. A co jeśli to jakaś pułapka albo podstęp? Na wszelki wypadek szedł cały czas z mięśniami i zmysłami napiętymi jak postronki. Już raz dał się wykiwać, tyle wystarczy. 
- Daleko jeszcze? - warknął wdrapując się na małe wzniesienie porośnięte chwastami. Szybko się okazało, że to pokrzywy. 
- Cierpliwości, przyjacielu.... - Krzaki obok niego zaszeleściły. - Cierpliwości...
- Udław się tą cierpliwością - mruknął poszukując wzrokiem właściciela głosu. Znów nic nie wypatrzył. 
- Już niedaleko... 
- Jeszcze raz powiedz "cierpliwości" a cię uduszę! - odgroził się. 
   Głos roześmiał się głucho i zamilkł na kolejny kwadrans. Dopiero po następnych piętnastu minutach drzewa i krzewy rozrzedziły się. Wyszedł na plażę, tym razem wyłożoną kamieniami. Pod wzniesieniem chlupotała woda a na szczycie mini góry stał głaz. Lecz nie taki zwykły. 
   Garmadon podszedł bliżej przypatrując się czterem otworom z pokrętłami. 
- Na cztery ręce, hę? Czy to przypadek?
- Nic nie dzieje się... przypadkowo... 
- Taa, jasne - wymamrotał i po chwili wahania włożył wszystkie dłonie otwory. Skoro to nie przypadek...
   Sekundę po tym jak przekręcił pokrętła ziemia zadrżała. Odsunął się od głazu, który zniknął pod ziemią.  Usłyszawszy za sobą szelest odwrócił się. Drzewa, krzaki, trawa wszystko to zaczęło zapadać się pod ziemię jakby coś je tam wciągało za korzenie. Wszechobecny piasek został zmieciony przez silny podmuch; pod stopami pojawiła się lita skała. Rozległy się grzmoty, pioruny przeszyły niebo, które w ciągu dosłownie dwóch sekund przybrało ciemnofioletowy odcień. 
   Garmadon prawie upadł, gdy wyspą wstrząsnęło w posadach; z morza w górę wystrzeliły ostre skały, tak samo ziemia zaczęła się tu unosić tu opadać przyjmując surowy charakter. Lord nie widział całokształtu swojego przypadkowego czynu. Z lotu ptaka mała samotna wysepka znajdująca się setki tysięcy mil od zachodniego wybrzeża Krainy Ninjago rozrosła się wielkością dorównując Krainie. Jak i kształtem. Wyglądała jak jej druga, mroczniejsza połówka... jak symbol Yin i Yang albo - jak dwa smoki. 
- Teraz świat należy do nas.... 
   Garmadon odwrócił się i wreszcie mógł zobaczyć Overlorda. Szczerze nie tak go sobie wyobrażał. Nie w postaci fioletowej kuli energii wielkości głowy i z jaśniejszym jądrem w środku. Znów spojrzał na swoje poczynania. 
   Wyspa Ciemności naprawdę istniała. A on przyczynił się do powrotu jej jak i ciemnej mocy. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hm... powiem tak... że...  
Kel: *wyciąga patelnię*
Rozdział mi samej się podoba ^^ 
Kel: *chowa patelnie pod biurko* Mimo że nas nie ma T^T
Nie możecie grać zawsze głównej roli ;P
W zamian za to że poprzedni rozdział był w luj długi to ten jest krótszy (chociaż trochę). Next powinien pojawić się szybko... (zwłaszcza że jest już napisany i przepisany, ale ciii) A na razie.... mała niespodzianka dla już nie takiej nowej czytelniczki, no ale wybacz, jakoś mi moja tradycja dawania dedyków nowym czytelnikom z szarego łba wyleciała xd 
To tak: DEDYK dla KITTY SHEKSIRE. Za to że chyba pod każdym komem zostawia chociażby malutki ślad po sobie i daje mi motywację do tego by pisać następne. A i jeszcze coś.... UWIERZ W SIEBIE DZIEWCZYNO! :P <3 I daj sobie czas, jesteś początkującą pisarką i nie wszystko ci jeszcze wychodzi ale dasz radę, wierzę w ciebie z całego vanessowego serduszka
Kel: a mówi to pesymistka
I nie myśl Ashara że o tobie zapomniałam i nie pamiętam tych 60 iluś komów które pod popoprzednim rozdziałem nawbijałyśmy xD dla ciebie też się gratki za to należą i wielkie ukłony *kłania się teatralnie omal nie zaliczając gleby* 
Ogólnie to wszystkim dziękuję że to czytają (tak, na cukrzenie mi się zeszło), niedługo (mam nadzieję) koniec sezonu... dwa lata życia tego bloga........ (O.O)
A teraz papa! 
~ Vanessa ~ 

8 komentarzy:

  1. Jeju...*rumieni się*...nie musiałaś...
    Pythor: Myślę że ten rozdział był odpowiedni*dostaje patelnią*czasem wydajesz się być tak mroczna i niebezpieczna że czasem się zastanawiam czy nie jesteś córką tego OverLorda*znów dostaje tylko że poduszką*
    Ja: Rozdział fajny...W KOŃCU OVERLORD TO CHYBA MÓJ ULUBIONY TUŻ PO MORRO ZŁOCZYŃCA...no wiesz czyste zło itp..
    Delphi:*rumieni się*
    Pythor*ucieka przed nożami* Ty jesteś agresywna.
    Ja: Hoho...agresywna...ty chyba nie znasz znaczenia tego słowa.
    Ronan: Tobie i Pythorowi odwala od słońca.
    Pythor:*buja się na żyrandolu próbując uniknąć ciosów z noży kuchennych* Wiemy!
    Bardzo dziękuję za dedyk i ślę dzieeeeeeeeesięć milionów ton weny bo chcę koniec pierwszego sezony, Turniej Żywiołów, Ostateczną Bitwę i dobrego Sensei'a Garmadona. A teraz wybacz bo idę zabić Pythora.*strzela z kuszy Skylor w stronę Pythora*
    Garmadon: Ona mu nie opuści.
    Wu: To co ratujemy go?
    Garmadon:*wzrusza ramionami* Niech sobie sam radzi.
    Pythor: Ej!*unika strzały z kuszy* No ej no pomóżcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba, trzeba, motywacja zawsze się przydaje. A wena też więc dziękować za przesylkę, chociaż zaczyna mieć uraz do kurierów...
      Kel: no i widzisz Pythor; tak sobie naważyłeś więc teraz cierp *wredny uśmiech* a w ogóle to mnie zastanawia skąd on się wziął n blogu Kitty...
      On jest teraz taki kurduplem którego ninja w którymś tam momencie na Turnieju Żywiołów znaleźli w pace w takim słodkim domku i ubranku ^^ przynajmniej w serialu. A mnie to bardziej zastanawia skąd się wziął Garmadon czy Morro... Oni zginęli w końcu gdy Jej Znakomitość przepadła czy nie, bo nie wiem xD
      Kel: Było trzeba oglądać następne sezony a nie zatrzymałaś się na Opetaniu!
      No sory, na to też jest wena potrzebna

      Usuń
    2. Pythor: O to bardzo proste do wytłumaczenia...
      Ja:*zakrywa mu rękoma usta* Miałeś nie spoilerować!
      Pythor: Jak to silniejsze ode mnie.
      Ja:*przewraca oczami*
      Odpowiedź jak Pythor, Garmadon, Morro, Acronix i Krux się pojawili będzie w którymś rozdziale. A teraz spływam rozdział pisać.

      Usuń
    3. ok, no to czekamy cierpliwie
      Kel: Kto cierpwliwie ten cierpliwie!
      *zbywa to wzruszeniem ramionami i idzie robić gif i nagłówek*

      Usuń
  2. Jej ale super
    Miju: co ty tak czasu nie masz
    Ja: nie dobijaj. Garmadon! Ty ciolku bez mozgownicy co ty odwalasz!!!!
    Czdkamy na kolejny a teraz padamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piona, padamy razem!
      Kel&Meg: *zachwycają się Sebastianem z Kuroshitsuji* *.* *_* *-*
      Kai: Co one w nim widzą....
      Nya: To co każda dziewczyna ciołku xD
      Kai: *mamrocze pod nosem cos w stylu ze nje kuma dziewczyn*
      Ashara, wakacje a ty czasu nie masz? XD *patrzy na stos zeszytow* dobra, tez sie czuje jakbym czasu nie miala i wszystko na styk robie... Ale ty w sumie jeszcze chyba papiery musisz dowiezc jesli dobrze kojaze... Chyba ze juz dowiozlas nie wiem xD
      Kel&Meg: Next, next, next dawaj nastepny odcinek!

      Usuń
    2. Jestem już po złożeniu dokumentów. Tylko codziennie jestsm na innym osiedlu bo moja przyjaciółka przyjechała
      Miju: i nie piszesz rozdziałów
      Beta: Bardzo smutne
      I jeszcze nwm jakiego klasa ma patrona bo jestem w klasie patronackiej. Nwm czy mamy jednego czy dwa ponieważ niedawno pojawił się nowy.
      Więc nwm bo szczerze wolała bym mieć u tego starego ponieważ mama tam pracowała na drukowaniu a ja jako grafik będę i na druku też

      Usuń
    3. Czyli duuuuzo spraw na glowie *oklada tluczkiem do miesa szara bezksztaktna masę*
      Meg: Yyyy......
      Kel: ..... No Nessa tez jakos za rozdzialy nie moze sie wziasc. Od 3 dni ani slowa nie napisała, co do niej jest niepodobne
      Zajeta jestem! *wykopuje mase przez okno i predko je zamyka* pfff

      Usuń