piątek, 9 czerwca 2017

Rozdział 90 ~ Wspomnienia dni przeszłych


Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia
~ Carlos Ruiz Zafón "Cień wiatru"


   Niekiedy dni, godziny, mijają w zawrotnym tempie. Przelewają się jak woda przez palce -  nie sposób  jej zatrzymać. Ludzie czasami chcieliby przyspieszyć czas po to aby jakieś nieprzyjemne zdarzenia minęły jak najszybciej albo chcieliby  postarzeć się o parę lat z różnych powodów. Zazwyczaj takie marzenia mają dzieci. Chcą jak najszybciej dorosnąć i przestać być podległe rodzicielom, móc samemu podejmować decyzje... Nieco odmienne wyobrażenia mają osoby starsze, dorosłe, które zbliżają się lub przekroczyły 30 rok życia. Chcieliby cofnąć czas, zatrzymać go.... Ale co by się stało gdyby istniał sposób, który byłby w stanie przyspieszyć bieg wskazówek zegara? Co jeśliby jednego dnia, w ciągu jednej minuty z 9-latka stać się 15-latkiem?
   Osobą, która na ten temat mogłaby napisać książkę jest Lloyd Montgomery Garmadon, chłopak, który na własnej skórze odczuł gwałtowny przeskok z wieku dziecięcego w nastoletni....
    Przez pierwsze kilka dni, każdego ranka budził się z przekonaniem, że nadal ma 9 lat i metr 30 wzrostu. Gdy szedł do łazienki z trudem powstrzymywał krzyk na widok obcej twarzy w lustrze. Niby widział te same jasne blond włosy z grzywką zaczesaną na prawą stronę. Niby widział też te same intensywnie zielone oczy. Lecz to wszystko należało do innego Lloyd'a. Lloyd'a który z Garmadonka stał się Garmadonem. 
   Finałowa bitwa także zrobiła ogromny przeskok a czasu do ostatecznej walki zostało coraz mniej...

~ * ~

    Odskoczył do tyłu robiąc salto i w tym samym ruchu wytrącając nogą nunczako Jay'owi. W jego stronę mknęła już kolejna broń. Cole zaatakował z góry. Lecz jedyne, co osiągnął to wpadnięcie w zielony wir, który odrzucił go na koniec pokoju. W polu pozostało jeszcze 3 przeciwników. Uchylił się a  cztery gwiazdki ninja świsnęły mu koło ucho. Sam zaatakował gołymi pięściami. Julien stawiał zawzięty opór, do czasu, gdy nie został podcięty i nie upadł na ziemię.
   Lloyd wyprostował ramiona i stanął twarzą do swoich ostatnich przeciwników, do tych samych, co zazwyczaj. Odetchnął i ugiął lekko kolana oraz ściągnął łokcie do siebie. Kai i Kelly spojrzeli po sobie i równocześnie kiwnęli głowami. Kunoichi nastawiła broń i napięła mięśnie postępując krok do przodu. Garmadon także spiął wszystkie mięśnie i nerwy skupiając uwagę na brunetce - przypuszczał, że to ona, jako pierwsza zaatakuje. Jak zwykle przypuszczenia okazały się tylko przypuszczeniami. Atak nastąpił ze strony mistrza ognia. Kai gwałtownie wyrwał do przodu. Lloyd w ostatniej chwili otrząsnął się i wyciągnął z pokrowca na plecach dwa miecze. Sparował cios, który w normalnej sytuacji odciąłby mu prawe ramię. Garmadon przeszedł szybko z defensywy do ofensywy. Naparł z całych sił aż jego miecze ześlizgnęły się po ostrzu Kai'a i zatrzymały na rękojeści. Błyskawicznie je zabrał odskakując w bok. Stary manewr, przez który jego przeciwnik stracił równowagę. Zamierzał zaatakować od tyłu, ale zamiast być atakującym stał się atakowanym. Zatoczył się do przodu pod wpływem solidnego kopnięcia w plecy. Zły sam na siebie odwrócił się raptownie posyłając w stronę przeciwniczki kulę zielonej energii. Kelly odbiła ją za sprawą srebrnej katany. Kula trafiła w swojego właściciela. Lloyd nie zdążył uskoczyć, więc wylądował na ścianie. Osunął się na ziemię i potrząsnął głową.
- Znowu dałeś się nabrać na ten sam numer - cmoknął Kai chowając broń.
- Znowu skupiłeś się na jednym przeciwniku - potaknęła mu Kelly z podobnym, co Smith, triumfalnym, wyrazem twarzy. Oboje przybili ze sobą piątki szczerząc się od ucha do ucha. WKSD miała lepszy dzień.
  Garmadon machnął na to ręką i wstał z podłogi. Rozprostował plecy.
- Może gdybym więcej ćwiczył w dzieciństw...
- Nie roztrząsaj tego, czego nie możesz już zmienić - odezwał się Wu pierwszy raz od początku treningu. - Sam dokonałeś wyboru w starciu z Grandalem i teraz odczuwasz tego konsekwencje.
   Lloyd westchnął.
- Wiem, wiem, tak jakoś niepotrzebnie palnąłem.
- Bardzo mnie cieszy, że rozumiesz. Z czasem to minie, wystarczy się z tym pogodzić i ćwi-czy-ć! - Z każdą sylabą Wu uderzył bratanka w lewe ramię potem w drugie a na koniec w czubek głowy. Pozostali ninja zaśmiali się pod nosem, ale szybko zamilkli, gdy śmiercionośny kij został wymierzony w ich stronę.
- A wy brać się do roboty i sprzątać ten burdel, co narobiliście!
- Hai!

~ * ~



   Tego samego dnia wieczorem ninja wywalczyli dla siebie chwilę relaksu. Po ciężkim i morderczym tygodniu mogli w spokoju napawać się nic nie robieniem. Nawet Sensei Wu stwierdził, że przyda mu się chwila oddechu. Tym sposobem cała 8 do późnych godzin nocnych grała na konsoli, potem przerzuciła się na oglądanie filmów począwszy od komedii a skończywszy na dramacie, a gdy zasób płyt się wyczerpał przeszli do standardowych metod, czyli starej dobrej gadki szmatki. Rozmawiali o wszystkim i o niczym przy misce (miskach) popcornu i nachosach. W końcu po 8 godzinach zmorzył ich sen. Posnęli tam gdzie siedzieli - na kanapie, na parapecie, na podłodze... O godzinie 4 nad ranem "Perła" pogrążyła się w ciszy przerywanej jedynie równomiernym chrapaniem...
   Jednak nie do wszystkich zawitał Morfeusz. Lloyd stał oparty o maszt i wpatrywał się w niebo, z którego gwiazdy zdążyły już prawie całkowicie uciec. Lekki wiatr zwiastujący szybki wschód wplątywał mu się we włosy i przyciągał masę wątpliwości. Nadal w małym stopniu odczuwał swój "szybki start w dorosłość" jak to nazwali wojownicy. Na szczęście nie czuł już tak bardzo, że w środku jest nadal 9-latkiem. Dzieciństwo dawno odeszło w zapomnienie i nigdy nie wróci a on nie miał zamiaru go gonić i rozpamiętywać. Na jedno się cieszył, że ma ten okres za sobą. Niedługo będzie dorosły i nie będzie musiał słuchać się rodziców...
   Drgnął lekko a zielony płomień, który dotychczas tańczył nad jego dłonią, co rusz zmieniając formę nagle prysnął. Pył opadł na dłoń Wybrańca by po chwili także zniknąć. Lloyd zapatrzył się niewidzącym wzrokiem w swoją rękę. Rodzice? Rodzina? Matka zostawiła go w internacie, gdy miał kilka lat i do dzisiaj się nim nie zainteresowała, a ojciec...
   W umyśle przemknęło mu zamazane wspomnienie. Mały chłopiec najwyżej 3 letni radośnie biegał po dziedzińcu otoczonym ze wszystkich stron murem. Za zabawkę upatrzył sobie rudą wiewiórkę, która wdarła się na ich teren.  W obawie przed dziecięcymi łapkami szybko wspięła się za mur i czmychnęła w miejsce dla chłopca zakazane. 3-latek zapatrzył się w miejsce gdzie zniknęła, przez co nie zauważył wypukłości w ziemi. Potknął się a jako że parę tygodni temu nauczył się chodzić sprinterem nie był stracił równowagę i upadł zdzierając sobie skórę na kolanie. W jego dużych szmaragdowych oczach zaszkliły się łzy.
- Mój mały niezdara znowu się przewrócił? - usłyszał nad sobą łagodny  męski głos. Zadarł główkę,  aby spojrzeć w młodą twarz rozpromienioną uśmiechem i w roześmiane piwne oczy. Wyciągnął ręce w stronę młodego mężczyzny.
- Tata...
    Wspomnienie nagle się urwało. Lloyd zamrugał parę razy odzyskując ostrość widzenia. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył w maszt, która zadrżał minimalnie. Oparł czoło o drewno i odetchnął dwa razy. To już nie jest twój ojciec, nie masz matki, nie masz ojca... - powtarzał cichy głosik z tyłu głowy. Potrząsnął czupryną. Nawet, gdy bardzo chciał nie myśleć o Garmadonie, jako o ojcu to nie potrafił. Mimo że miał do niego tak samo wielki żal jak do matki nie potrafił przeciąć więzów krwi, jakie go z nim łączyły; było to po prostu niewykonalne, niemożliwe. Garmadon zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w jego sercu. I tego się właśnie obawiał. Że emocje i uczucia wezmą górę a on przegra.
   Beznadziejna sytuacja.
   Bezszelestnie wrócił do sypialni. Ninja ciągle spali w najlepsze. Wślizgnął się pod kołdrę i zakrył pod samą brodę. Szybko zasnął, ale nie mógł liczyć na spokojne sny. Cały czas nękały go wspomnienia z dzieciństwa - matki i ojca w tym dobrym okresie, gdy był jeszcze jego ojcem.

~ * ~

   Garmadon wpatrywał się w połyskującą na jego kolanach Mega Broń. Płomienie czarnego ognia lewitującego przed nim odbijały się w czystym złocie. Myśli Mrocznego Władcy jak zwykle zaprzątała kwestia wojowników ninja. Tydzień temu udaremnili jego kolejny plan, tak samo jak dwa tygodnie temu... Lecz tym razem nie skupiał się tyle na wybuchowym mistrzu ognia, upartym mistrzu ziemi czy jeszcze bardziej upartej Mistrzyni wiatru. Przed oczami znów pojawił się mu obraz jego małego syna w momencie, gdy postępuje krok do tyłu stając w jednej linii z ninja. Odrzucił wtedy raz na zawsze jego propozycję, aby odstąpił od wojowników i przestał do niego.
   Płomień rozpłynął się pozostawiając Garmadona w cieniu rzucanym przez chmury mknące ospale po czarnym niebie. Nawet po tym zajściu nie mógł zdusić w sobie więzi, jaka łączyła, i zapewne nadal łączy, go z synem. Nie masz już syna... - Powtarzał zachrypnięty głos w jego umyśle. Lord otworzył oczy - dwa szkarłatne rubiny błysnęły w mroku. Pierworodny Mistrza Spinjitzu podszedł do muru otaczającego Ouroboros, miejsce jego  schronienia, jego oraz grupy imbecylowatych węży. Bez problemu  wskoczył na niego. W oddali pojedyncze światła informowały o położeniu Ninjago City. Znajdował się tak blisko a jednocześnie daleko.... Nie mógł nic zrobić, nic, bo jego broń posiadała jedynie moc kreacji. A to wcale nie była jego broszka. Prędzej Wu. Jego nędzny brat został Mistrzem Kreacji, nie on. Jego żywioł stanowiło niszczenie, destrukcja. W przeciwieństwie do brata nie obchodziła go jakaś tam przyjaźń, gra fair, dobro, zaufanie czy rodzina.
   Drgnął nagle.
   Rodzina? W umyśle przemknął mu obraz młodej, pięknej kobiety o długich kasztanowych włosach. Jej twarz rozświetlał promienny uśmiech. Na rękach trzymała 2-letniego chłopca. Podszedł do nich mężczyzna i mimo że był zwrócony do niego plecami doskonale wiedział, kim jest. To był on, w dobrym okresie swojego życia, gdy na parę lat udało mu się przezwyciężyć trawiące go od środka zło. Obraz rozpadł się jak potłuczone szkło, gdy chłopiec spojrzał wprost na niego, jakby aktualny on się tam znajdował, swoimi dużymi szmaragdowymi oczami, które odziedziczył po matce.
   Garmadon otrząsnął się i ryknął w niebo wściekły na własną słabość. Uderzył Mega Bronią o podłoże pozostawiając w strukturze muru głęboką rysę. Oparł czoło o chłodny metal.
   Rodzina? - prychnął w duchu. - Nie mam już rodziny.
  Wrócił do swojego lokum i ułożył się na pryczy. Szybko zasnął lecz przez cały czas niczym natrętny komar wracało do niego wspomnienie jego żony i syna. Zaraz jednak zastępowała je wizja mordowanych wojowników. Dopiero takie myśli sprowadziły na niego spokój ducha a na twarzy wymalowały psychopatyczny uśmieszek.
   W głowie zakwitł mu nowy plan. Skoro nie może zniszczyć ninja to, czemu po prostu.... Nie wymaże ich z kart historii? 



  



~~~~~~~~~~~

Fascynujące jak szalejący wiatr, łomot deszczu i huk błyskawic działają na moją wenę.... xD zapierdziela wtedy jak po redbull'u 
Kelly: Znowu zrobiłaś z Lloyda ofiarę losu >.>
Ciii, ni psuj mi tego że ten rozdział mi osobiście się podoba *.*
Kelly: A dobra to siedzę cicho w takim razie
No i miodzio. Czy tylko ja się właśnie ogarnęłam że za 2 tygodnie zakończenie roku!? *.* Z jednej strony świetnię i supe ^^ ale z drugiej straszne że to juz rok... O.O i już 90 rozdziałów za nami! O.O O.o o.O
Kelly: i ktoś tu się stary robi... XP
A idź się utop w herbacie! 

No dobra....
Kelly: Bez "no"! 
*morderczy wzrok* 
 To do następnego 
  Mogę zdradzić że powinien pojawić się w miarę szybko ^^"
Pozdrawiam
Vanessaaaaaaa

A I JAKBY CO TO JEST NOWA ANKIETA, MIANOWICIE CZY MAM ZACZAC PISAC DO BEYBLADE. KELLY WIEDZ ZE CIE ZABIJE 
Kelly: *pakuje się nw wycieczkę do Paryża*

12 komentarzy:

  1. Jak mi szkoda Lloyda!
    Garmadon: Ja naprawdę tak wyglądałem?!
    Misako: Tak właśnie wyglądałeś! Jesteś i byłeś niczego sobie!
    Garmadon:*uśmiecha się* Dzięki.
    Lloyd: Dobrze że to już przeszłość.
    Ja:*układa się na łóżku* Tak. Należy to już do zamierzchłej przeszłości. Tak zamierzchłej że już jej nie pamiętam.
    Garmadon: To dobrze że jej nie pamiętasz!
    Ja: Nie muszę. Biedny Lord Garmadon. Biedny Lloyd Garmadon. Muszą ze sobą walczyć. Biedacy.*powstrzymuje łzy* Nie będę płakać! Kocice są twarde jak skała i tytan razem wzięte.
    Pozdro i ślę tooooooooooony weny, bo chcę next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *zawzięcie robi prezentację o gotach*
      Kelly: *przysypia*
      Ty, ja nawet nie wiedziałam że słucham gotyckiej muzyki!
      Kelly: *głowa opada jej na biurko*
      Ktoś będzie musiał ją przenieść...
      Dzięki stokrotne za Wenę, bo ta wredota polubiła postać rudego wrednego kota i często zwiewa.... Zieew. Może przydałoby się pójśc spać....

      Usuń
  2. Zajmuje. Kom jutro bo teraz ze Starego Sącza Pienin i Słowacji wróciłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: *przysypia*
      *przysypia* spoczki loczki.... eh ja chyba też powinnam już iść w kimę... ale prezentacja sama się nie zrobi....

      Usuń
  3. Nie dość, że czas szybko leci to jeszcze pozbawiono Lloyda dzieciństwa.
    Lilka: E tam 15 lat ma nie jest taki stary.
    Jack: Tak samo stary jak ty.
    Lilka: To teraz mi pojechałeś.
    Lloydowi idzie coraz lepiej na treningach i oby tak dalej, mistrz Wu jak zwykle genialny XD Lloyd i Garmadon taaaak za sobą tęsknią, że mi się źle na sercu robi. Ale Lord G. nadal tęskni za rodziną więc wróci na dobrą stronę mocy i wszystko musi się zakończyć happy endem.
    Lilka:*nerwica* Jakby komuś się nie ubzdało-tak Lordzie Głupoto na ciebie patrzę- że przeznaczenie przeważa o wszystkim to by całego tego bagna nie było! Garmadon ma zostawić tą broń w cholerę i przestać grać złego i wrócić do żony i syna. Moje słowo jest słowem świętym i tak ma się stać albowiem ja tak powiadam.
    Jack:Nie jesteś bogiem.
    Lilka: Ty to się mi nie wcinaj bo oberwiesz. Szczerze mówiąc uważałabym na tą panią Garmadon. Ktoś kto ma zielone oczy nie może być dobry...moja matka też miała zielone oczy. W ogóle propaguję tezę że wszystko co zielone to złe i szurnięte U-U
    Jack: Czy ten cały Nil co sie w nim bujasz niema przypadkiem zielonych oczu?
    Lilka: Idź się lecz U///-///U
    Już sobie dokuczają no...To czekamy na next!
    XOXOXO
    Jack: Te buziaki są dziecinne.
    Ja&Lilka: Ty sam jesteś dziecinny.
    Jack: Akurat-_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD*ledwo widzi na oczy* Zawszona alergia.... Najlepszą wenę mam na dworzu ale siedzieć nie mogę bo co? Na oczy nie widzę bo tak mnie pieką! Grrr .....
      Kelly: A apteki zamknięte....
      *trze oczy*
      Kelly: Bo ci je zaraz zwiążę!
      *chamuje się* Chociaż jak czytam twoje komy, Kruk, to jakoś wena do mnie przylatuje nawet jak w pokoju siedzę xD
      Kelly: *opóźniony zapłon* To on jest ode mnie wyższy ale jest młodszy!?!? Ej, to już kompletnie nie fair!
      Trawa jest zielona (APSIK), liście są zielone (APSIK), moje poduszki sa zielone... mi siostry w dzieciństwie obrzydziły zielony kolor ale teraz jakoś tak go polubiłam xD vhociaż nie, to złe słowo... toleruję, o
      Kelly: "Garmadon ma zostawić tą broń w cholerę i przestać grać złego i wrócić do żony i syna" popieram!
      Lloyd: Podpisuję się pod tym. Przynajmniej miałbym z głowy te treningi...
      Wu: *wali bratanka w łeb*
      Next możliwe że szybko się pojawi (wcale nie mam go napisanego, wcaaaale xd) a teraz... ślę wene i czekam u ciebie na jakiś wpis ^^
      Kelly&Ja: XOXOXOXOXOXO
      Kelly: Wcale nie robimy tego specjalnie, Jack xD

      Usuń
    2. Współczuję ja nie mam alergii na nic...no chyba ze o czymś nie wiem XD Cieszę się że wena tak chętnie do ciebie wraca bo mnie skubana opuściła. Nie kocha mnie w ogóle :,(
      Jack: Ogarnij się. Jakaś taka jękliwsza się zrobiłaś niż zazwyczaj.
      Ja: Bo wena ma nie tam gdzie słońce nie dociera.
      Lilka: Słońce nie dociera ale jakiś facet zawsze dotrze...
      Jack: Mówiłem że zboczona? Mówiłem!
      Lilak:Ja? Nigdy. Zakonnica ze mnie nie człowiek. Własnie tak rosną ci wszyscy chłopcy że nie wiem. Czasem mam wrażenie za ja maleje. Jack jest prawe ze mną równy al ma tylko 13 lat!
      Jack: Jakie tylko?!
      Lilka: No już nie złość się i nie krzyw bo ci tak zostanie. Jak widać jedni nie lubią zielonego, jedni go znoszą, a kolejni są oczarowani tym kolorem.
      Ja:Dlaczego na mnie patrzysz?
      Lilka: Jedno słowo: Buc.
      Ja: To że Kyoya ma zielone włosy nie oznacza że to mój ulubiony kolor.
      Lilka: To zadziwiające. Po prostu rujnujesz mój światopogląd.
      Ja: Nie przedrzeźniaj Jacka bo się obrazi.
      Jack:-_-
      "Lloyd: Podpisuję się pod tym. Przynajmniej miałbym z głowy te treningi...
      Wu: *wali bratanka w łeb*"
      Lilka:*szeptem do Lloyda żeby Victoria jej nie słyszała* Znam twój ból ja też nie przepadam za treningami ale wiesz...nieważne jak boli, nie ważne, że trwa to długo i nie ważne, że niema dla kogo. Ważne ze na koniec wszystkim kopary opadnę jak zobaczą twoją wieeeeeelką potęgę.
      Dzięki za wenę i wzajemnie.
      "Kelly&Ja: XOXOXOXOXOXO
      Kelly: Wcale nie robimy tego specjalnie, Jack xD"
      Jack:*uśmiecha się sztucznie przymrużając oczy* Oczywiście.
      Ja&Lilka:*na granicy śmiechu*
      Jack: Tylko spróbujecie a zamienię wasze życie w koszmar.
      Ja: To ja powinnam rzucać takimi tekstami.
      Lilka: Czyli jednak! Wiedziałam! Może być jeszcze gorzej niż dotychczas.
      Ja: E tam teraz to już będzie tylko lepiej.
      Lilka: Nie wierzę ci-.-

      Usuń
    3. *wykańcza prezentację o gotach* O nawet nie wiedziałam że słucham gotyckiej muzyki
      Kelly: Wena to ogólnie bardzo wredne stworzenie.
      Posłuchaj sobie jakieś ulubionej muzyki, mogę coś podesłać bo mam tego sporo, albo wyjdź na spacer
      Kelly: o 21?
      Jeszcze jasno jest. Albo... mogę ją nastraszyć wygiętym widelcem xD
      Meg: Łyżeczką
      Kelly: Łyżeczką to Angel straszy
      Ale jak pomaga! XD
      Lloyd: Treningi to złoooooo
      Kelly: Nie marudź, zobacz jaki będziesz miał sześciopak!
      *zastabawia się czy chce jej sę pisać*
      Meg: O to Jack jest młodszy od Lilki?
      Kelly: *klepie siostrę po głowie* ty jeszcze teoretycznie nie żyjesz więc jeszcze sporo rzeczy musisz się dowiedzieć
      Mam wrażenie że z każdym dniem jest o jeden głos więcej jeśli chodzi o ankietę dotyczącą beyblade...
      Meg: I dobrze! xD
      Zabiję was kiedyś

      Usuń
    4. Prezentacja o gotach? Na co to?
      Jack: Pewnie do szkoły by dostać dobrą ocenę. Wiesz szkoła to taki budynek w którym spędzasz praktycznie 1/3 swojego życia.
      Ja: Tak ja wiem co to szkoła Jack.
      "Kelly: Wena to ogólnie bardzo wredne stworzenie."
      Wredne to mało powiedziane. Możesz mi polecić jakieś piosenki może coś mi zaświta.
      Jack: Was starszą zastawą stołową mnie widłami...
      Ja:*wyciągam z za szafy swoje widełki i tulam*
      Jack:Jak się ostro wkurzy to je wyjmuje. Raz nawet pozwoliła żeby Siniak wrzucił mnie do Hadesu. A poza tym Kruk czasem rąbie mnie książką po głowie. I chcę oświadczyć że to wszystko podchodzi pod molestowanie.
      Ja: I co jeszcze?-_-
      Jack:Frytki do tego mogą być :D Ale powiedź , że to nie prawda. No prawda przecież widać że prawda.
      "*zastabawia się czy chce jej sę pisać*"
      Ja: Chce ci się. Pisz, pisz.
      "Meg: O to Jack jest młodszy od Lilki?"
      Jack: No słuchaj też się dziwię.
      Lilka: A myślałaś że jest na odwrót?
      Jack: Teoretycznie to jestem młodszy ale praktycznie to jest na odwrót.
      Lilka: Chyba jak sobie narysujesz.
      "Kelly: *klepie siostrę po głowie* ty jeszcze teoretycznie nie żyjesz więc jeszcze sporo rzeczy musisz się dowiedzieć"
      Jack: Właśnie. TO jest moja psychopatyczna znajoma Czarna*demonstruję Lilkę* A ja to najbardziej pożądany kawaler świata. Miło mi :)
      Lilka: Po prostu staraj się nie zwracać na niego uwago Meg. Wiem że to może być trudne bo momentami jest uroczy ale nie patrz na niego jeśli nie musisz.
      Jack: Czarna już daj spokój z tymi zazdrościami.
      Lilka: Czym?-_-
      Jack:Nie potrafisz walczyć o facetów na których ci zależy więc czemu odstawiasz takie sceny zazdrości przy nowo poznanej koleżance?
      Lilak:Jakie sceny?! Och, w ogóle to skończ.
      Jack: Prawda w oczy kole.
      Lilka: Żeby cię w tyłek zaraz coś nie ukuło na przykład moja noga.
      Bardzo dobrze. Ja się osobiście doczekać nie mogę tego opowiadania o beyblade. Nawet Jack się rzuca jak o tym słyszy. Jack pokaż jak się rzucasz.
      Jack: A co ja pies?-_-
      Lilka: Prędzej chomik^^
      Ja: Co nie zmienia faktu że podnietę ma.
      Jack: Im więcej dobrych bleyderów do walki tym lepiej.

      Usuń
    5. *szuka playlisty z wenodajnymi według niej piosenkami* na wok. Bo moja grupa przebeira sie za gotow a ze mnie w poniedzialek nie bedzie w szkole (T.T) to robie prezi zeby bylo ze cos im pomagalam.
      Kelly: Chcę zdjęcia jak się przebrali!
      Meg: a ja chcę prolog do mnie
      Jeszcze 11 dni i wszystko się okaże.
      Meg: masz opublikowac! Bo wiesz co bedzie jak Angel wroci z Chorwacji a tu nima
      Grób.
      Meg: dokładnie. *ukradkiem przypatruje ske Lilce i Jack'owi* oni sa rodzeństwem?
      Kel: po czym wnioskujesz?
      Meg: Bo się kłócą jak ty i Zack xD
      Cicho, wjezdzam z pleylista! A wiec:
      Ogolnie polecam zespoły:
      - Three days grace
      - Ashes Remain 💖
      - Breaking Benjamin
      - 12 Stones
      - Starset
      - Within Temptations (to ten gotycki zespół xD)
      A tak bardziej konkretnie....
      - kuttles "promise of a lifetime"
      - Incubus "undefeated"
      - Arrows of athens "dust and gold" "black sky"
      - shatter me" lindsey stirling
      - Theory of deadman "angel"
      I na razie tyle pamietam
      A polecam tez japońskie openingi ^^ np z Prince sama 💖
      *cos napisala wiec idzie na fajrant - ogladanie Yuri on ice*

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Hehe, spoczki, nie poganiam, nie zmuszam żw musisz komentować ;)

      Usuń