- AAAAAAAAA!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAA!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
- ZAWRZYJCIE SIĘ! - ryknęła Kelly ile sił w płucach odzyskawszy
panowanie nad sobą.
Chłopcy zamilkli zasłaniając usta. Jednak emocje na powrót szybko
wzięły górę.
- Jak to się stało że znów jesteśmy dzieciakami? - pisnął Jay, łapiąc się za
głowę.
- Ja nie chcę znów być dzieckiem! - zawtórował mu Kai. - To najgorszy okres -
nie możesz nigdzie sam wyjść, rodzice cię non stop kontrolują, co gorsze musisz
się ich słuchać, nie masz prawka ani prawa do niczego!
- Zane, powiedz że to sen! - Cole potrząsnął Julienem.
- Ninjadroidy nie śpią!
- A co na to twoja encyklopedia czy tam przewody!?
- Błąd-zbierania-danych! - zakomunikował biały ninja. - To wszystko jest po
prostu nielogiczne!
Jay strzelił sobie w twarz i zamrugał parę razy. Nadal był kurduplem.
- To nie jest seeeen! - zawył. - Jesteśmy jakieś 5 lat młodsi albo i więcej! AA
jak ja się pokażę Nyi na oczy!?
- Garmadon! - krzyknęła nagle Kelly.
Chłopaki krzyknęli, co w obecnej chwili bardziej podchodziło
pod pisk.
- W tych ciałach nie mamy z nim sza...!
- Nie, że tu jest! - Kelly udało się przebić przez ich lamenty. Spojrzeli na
nią oczami nadal jak pięć złoty.
- To, co nas straszysz?! - oburzył się Walker z miną naburmuszonego 8-latka,
którym w sumie teraz był.
Kelly westchnęła w niebo prosząc o cierpliwość. Owa sytuacja też
przyprawiała ją o skołowanie, ale starała się w miarę możliwości trzeźwo
myśleć.
- Garmadon za sprawą Mega Broni sprawił, że ubyło nam lat - wyjaśniła pokornie
jakby jej towarzysze byli niesfornymi przedszkolakami.
- A tu szuja! - Kai zacisnął dłonie w małe piąstki. Zaraz zmarszczył brwi. -
Ale jak!?
Tym razem głos zabrał Zane, gdy jego przewody ochłonęły.
- Zaklęcie, które miało cofnąć czas i odmłodzić Grandala zamiast zadziałać na
szkielet zadziałało na nas i sprawiło, że znów mamy 8-10 lat.
Te informacje wcale nie uspokoiły Kai'a i Jay'a.
- Zostaniemy już tacy na zawsze!? - jęknęli równocześnie.
- Musi istnieć sposób, aby cofnąć zaklęcie - mruknął Bucket odzyskawszy
zdolność logicznego myślenia.
- Sensei Wu! - Kelly klasnęła w dłonie. - On na pewno będzie wiedział, w końcu
to Sensei!
Zgodnie odwrócili się na piętach z zamiarem znalezienia pierwszej
lepszej budki telefonicznej, ale w tym samym momencie oślepiły ich światła samochodu,
który prawie ich rozjechał. A ściślej - światła policyjnego radiowozu. Z
biało-niebieskiego auta wysiadło dwóch funkcjonariuszy.
- No i jest nasza zguba - westchnął pierwszy - wysoki szatyn z miną zmęczonego
życiem stworka. Wskazał na sarkofag oparty o ścianę.
- Oraz grupka młodocianych złodziei w piżamach - dorzucił blondwłosy
wyglądający na takiego, co ma nieco więcej energii życiowej.
- O wypraszam sobie! - fuknął Kai postępując krok do przodu. - Jesteśmy ninja tymi,
co, z pomocą Garmadona, niech wam będzie, uratowali Ninjago! Nie poznajecie
nas!?
- To przez zaklęcie Garmadona jesteśmy tacy mali, ale to serio my, i nie
jesteśmy złodziejami! - dodał pospiesznie Jay.
Kelly dyskretnie szturchnęła Walkera pod żebra.
- Tylko winni się tłumaczą! - syknęła mu na ucho.
Funkcjonariusze unieśli brwi i wymienili powolne spojrzenia
by prychnąć cichym śmiechem.
- Sorki chłopczyku, ale z tego, co wiem tamci ninja byli ciut więksi, chyba, że
skurczyli się w praniu.
Teraz to ninja spojrzeli po sobie. Krew Kai'a była bliska wrzenia.
- Ninja-go! - zawołał i okręcił się o 360°. Powinien pojawić się ognisty wir,
lecz zamiast niego pod stopami bruneta strzeliły jedynie dwie małe iskierki a
on stracił równowagę lądując na towarzyszach.
- Jestem za mały nawet na Spinjitzu! - załamał się.
Policjant nr 1 westchnął przeciągle.
- No, koniec tej dziecinady. Pojedziecie z nami na komisariat i tam poczekacie
na rodziców a my zastanowimy się, co z wami począć.
- Komisariat!? - pisnęła Kelly.
~ * ~
Sensei Wu i Nya wodzili spojrzeniami po ziemi - chodnikach,
ulicach wijących się pokrętnie kilkadziesiąt metrów pod "Perłą".
Smith kolejny raz przeniosła wzrok na swoją bransoletkę. Stuknęła raz w ekran.
15:54; zero nowych wiadomości; zero nieodebranych połączeń.
- Coś się musiało stać - uznała cicho. - Nie ma ich prawie 4 godziny!
- Może coś im wypadło - mruknął Wu jak zwykle spokojnym tonem, lecz od wewnątrz
zżerały go nerwy.
- Nawet, jeśli tak to daliby jakiś znak życia. A co jeśli coś poszło nie tak i
Garmadon....
Wu położył dłoń na ramieniu Samuraja X.
- Spokojnie Nya. Ninja może czasem i wypadają w kłopoty, ale równie szybko z
nich wychodzą.
Nya przygryzła knycie
- Będę spokojniejsza, gdy pójdziemy ich szukać. Przyzna Mistrz, że też pewnie
się o nich martwi.
Mentor po chwili wypuścił powoli powietrze przez usta.
- Masz mnie. To faktycznie do nich nie podobne, aby tak nagle znikali. Lloyd!
Garmadonek prawie spadł z krzesła na głos wujka. Prędko schował
jeden z komiksów o swoim ulubionym bohaterze pod grubą książkę o wielu nudnych
rzeczach i wetknął nos w lekturę udając, że zawzięcie czyta.
- Tak wujku? - Spojrzał przez ramię na starca.
- Jadę z Nyą poszukać ninja a ty zostaniesz na "Perle" na wypadek
gdyby wrócili lub dali znaki życia.
- Hai! - Lloyd zasalutował wracając do lektury.
Nya "zaparkowała" na najbliższym wieżowcu. Lloyd,
przeszkolony z podstawowych zasad kierowania podniebnym okrętem, wzbił
"Perłę" w górę i włączył autopilota by statek spokojnie przemierzał przestrzeń
powietrzną nad Ninjago City. A on sam mógł oddać się treningowymi. W postaci
gry na konsoli.
~ * ~
Kelly od kilku minut wpatrywała się w biały sufit machając
nogami w powietrzu. W pierwszym momencie, gdy usłyszała słowo
"komisariat" miała ochotę wiać gdzie pieprz rośnie. Nigdy nie
przepadała i nie będzie przepadać za takimi miejscami. A teraz siłą rzeczy
siedziała na takowym posterunku policji a dokładniej - na policyjnej izbie
dziecka już dobre 4 godziny!
- Zwarjujęęęę - jęknęła poprawiając się na krześle. - Tyłek mi zaraz odpadnie
od tego siedzenia.
Pozostali zgodzili się z nią w stu procentach. Wszystkim już
dawno zaczęło doskwierać nic nie robienie. Cztery godziny temu policyjny
psycholog ich przesłuchał w sprawie ich "kradzieży". Chłopacy
zarzekali się na wszystkie święte świętości, że to nie oni ukradli sarkofag. W
końcu Kelly , gdy jej cierpliwość przekroczyła czerwoną linię , wypaliła z
argumentem: "jak niby takie dzieciaki jak my miały by wynieść z muzeum
kilkunasto kilogramowy sarkofag!?" Dopiero wtedy policjantom zaświeciła
się lampka nad głową. Ale nawet to nie pomogło żeby ich wypuścili. Tak, więc
tkwili na izbie do teraz a policjanci nic nie robili.
- Zaraz wyskoczę przez okno - mruknęła Thifer zeskakując, dosłownie, z
krzesła. Rozprostowała kręgosłup. - Albo coś rozwalę... - Rozejrzała się za przedmiotami,
które mogłyby się nadawać do rozwałki. Nic jednak prócz 5 plastikowych i
niewygodnych krzeseł oraz stolika nie znalazła. Siedzieli w kwadratowej klitce
z jednym oknem.
- Ty przynajmniej masz, czym rozwalić, nam pozostały tylko pięści - odezwał się
Kai o dziwo normalnym tonem niezachęcającym do sprzeczki. Najwyraźniej i jego
ta sytuacja zmęczyła podobnie jak Jay'a i Zane'a którzy oparłszy się o swoje
ramiona posnęli.
Kelly odrzuciła włosy do tyłu.
- Trzeba było odegrać podobną scenkę.
Gdy policjanci zawieźli ich na komisariat zażądali oddania
"metalowych zabawek" - czyt. broni. Chłopcy po chwili wahania oddali
je, ale Kelly dobrze wiedziała, co się stanie, gdy ktoś inny prócz niej dotknie
broni. Zaliczy twarde lądowanie na ścianie. Tak więc, aby zachować broń, która
może im się przydać odegrała rolę "biednej dziewczynki, której rodzice zmarli,
gdy była mała, opiekę nad nią sprawował dziadek, ale i ten umarł i w spadku
pozostawił jej tą oto niegroźną katanę, jako dziedzictwo; a teraz rzekomo
wychowuje ją siostra ciotki jej zmarłej matki". Łyknęli to bez problemu i
pozostawili jej broń.
- Nie jestem mistrzem kłamstwa i łzawych historyjek - uciął Smith splatając
ręce na torsie.
Kelly wzruszyła ramionami. Zasiadła z powrotem na krześle po
turecku. Ułożyła katanę na nogach.
- Nawet nie wiesz ile podobnych wymyślałam w dzieciństwie. Wiele razy mi tyłek
ratowały.
- Trzeba mieć talent - odezwał się cicho Cole ze wzrokiem wbitym w pustą
przestrzeń przed sobą - aby wpakować się w takie bagno jak my. Masz może w tym arsenale,
jakąś historię, aby nas stąd wypuścili?
Kelly otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale w tym samym momencie
do pomieszczenia wszedł ten sam policjant nr 1 co wcześniej.
- Jedziecie z nami do muzeum i oddacie sarkofag - zakomunikował.
- I puści nas pan wolno? - zawołał Jay nagle przebudzony.
Funkcjonariusz pokręcił wolno głową.
- O tym zadecyduje dyrektor muzeum. No, zbierać się, im szybciej to załatwimy
tym szybciej rozpocznę weekend.
~ * ~
- Przepraszamy, że ukradliśmy sarkofag! - Ninja ukłonili się w pas przed
dyrektorem muzeum - przygarbionym 50-latkiem.
Zane zmarszczył brwi.
- Ale przecież my nic nie... AŁ! - sójka w bok od Kelly i jej mordercze
spojrzenie zamknęły mi buzię. - Ja też przepraszam!
Dyrektor muzeum popatrzył po kolei po tych małych dzieciakach w
piżamach. Zaskakujące jak takie małe szkraby zdołały dokonać czegoś
takiego... Zwrócił się do nich słabym głosem:
- Przyjmuję wasze przeprosiny, ale bardziej zależy mi na tym abyście
oddali/wskazali mi miejsce gdzie są kości Grandalikusa...
Kai wybuchnął. Wyprostował się jak struna.
- Co to to nie; szkieletu nie ukradliśmy! - krzyknął. Jego podminowany ton
odbił się echem od pustego hallu.
Cole myślał bardziej trzeźwo.
- Szkielet Grandala zniknął? - zdziwił się. Wymienił spojrzenia z drużyną.
- No ładnie jeszcze szkielet ukradliście; co z was wyrośnie - westchnął
policjant nr 1.
- Osoby, które będą ratować wam tyłki, gdy będziecie kryć się po kątach! -
wykrzyknęła Kelly wypuszczając na wolność swoją niechęć do wszelakich służb
"sprawiedliwości".
Zmęczony Życiem Funkcjonariusz spojrzał na nią rozpoczynając wojnę na spojrzenia. Po chwili odwrócił wzrok a Kelly zadowolona spojrzała maślanymi oczkami na dyrektora.
- Niech nam pan uwierzy, że nie ukradliśmy tego szkieletu! Może zrobił to ktoś
inny... - Dyrektor poklepał Kelly po głowie, przez co lekko się zmieszała i zamilkła.
- Wierzę ci dziecino, ale to nie zmienia faktu, że straciliśmy cenny eksponat.
- Zwrócił się do policjanta: - Zajmę się nimi póki nie przyjadą ich rodzice -
zapewnił. - Może pan wracać na służbę.
Policjant wyraźnie zadowolony odmaszerował i mógł cieszyć się
wolnością. Czego nie można było powiedzieć o mini wojownikach.
Dyrektor usadził ich na ławce w hallu.
- Na prawdę nie możemy już sobie pójść? - jęknął Jay.
50-latek może i wyglądał na miłego, ale jeszcze bardziej był
uparty.
- Musicie tu poczekać do momentu jak przyjadą wasi rodzice.
Kelly chciała palnąć: "A co jak ktoś nie ma rodziców"?
Ale w porę ugryzła się w język. Jeszcze by z powrotem wsadzili ją do sierocińca.
Chociaż teoretycznie miała prawnego opiekuna. Ale kto tam ogarnie ten system...
- Super, czyli od jednej poczekalni do drugiej - fuknął Kai i oparł się plecami
o jedną z kolumn, między którymi stała ich ławka.
- Musimy jakoś zawiadomić Mistrza, że 1) utknęliśmy w miniaturowych ciałach; 2)
że Grandal prawdopodobnie ożył - oznajmił Cole.
- Czyli czar Mega Broni nie tylko nas zmienił w dzieciaków; odmłodził też Grandala,
który teraz jest żywy i buszuje po mieście. - Dopiero, gdy Kelly wypowiedziała
te słowa ich sens w nich uderzył. Znów krzyknęli zwracając na siebie uwagę
dyrektora i jego asystenta, który się zjawił.
Jay zeskoczył z ławki i stanął przed nimi blady jak kreda.
- Cz-czyli co, Grandal jest teraz na wolności, żywy, i jak to powiedział Garmadon:
nie spocznie póki nie wykończy swoich ofiar, czyli w tym wypadku NAS!?
Pozostali powoli kiwnęli głowami. Jay opadł na podłogę. Zerknął na
mężczyzn.
- Nie możemy tu tak siedzieć! - syknął cicho.
- No, co ty nie powiesz - odparł Kai.
- Musimy jakoś zawiadomić Sensei'a że żądna krwi bestia buszuje po mieście -
uznał Bucket. Podrapał się w podbródek - W sumie dziwne, że jeszcze nikt
tego nie zgłosił... Może się ukrywa?
- I czyha na nas! - pisnął Walker.
Kelly podczas całej tej rozmowy bacznie rozglądała się po hallu.
Po ich lewej stronie przy biletomatach stała mini budka telefoniczna - telefon
otoczony z dwóch stron szybą. Obmacała kieszenie. Nic nie mówiąc ześlizgnęła
się na ziemię i podreptała w stronę właścicieli muzeum. Chłopaki zamilkli i
powiedli za nią zaintrygowanymi spojrzeniami. Zamierzała zabić mężczyzn, aby dali
im spokój? Jej plany okazały się zgoła inne. 8-latka splotła ręce przed sobą w
koszyczek i zaczęła kręcić lekko biodrami na boki. Dyrektor nachylił się nad
nią i uważnie słuchał. Nie wiedzieli jednak, o czym. Po chwili skinął
głową i wyciągnął coś z kieszeni; dał miniaturowej Kelly. Brunetka ukłoniła się
i zawróciła. Skierowała się na koniec hallu. Przechodząc obok towarzyszy
posłała im tryumfalny i chytry uśmieszek podrzucając garść monet w dłoni.
Podbiegła do budki i wrzuciła monety, które dostała od dyrektora.
Czasami duże błękitne oczy się przydawały, zwłaszcza, gdy potrzebowało się zadzwonić
do "ciotki" nie wzbudzając podejrzeń. Zadziwiające jak ludzie czasem jednak wierzą
małym dzieciom... Wrzuciwszy monety zadarła głowę. Słuchawka znajdowała się na
samej górze skrzynki. Stanęła na palcach i wyciągnęła rękę - za daleko.
Podskoczyła. Prawie, prawie... Kto ustawia telefon tak wysoko!?
Poczuła, że ktoś unosi ją do góry i sadza na swoich barkach tym
samym sprawiając, że była na tyle wysoka, aby dosięgnąć słuchawki.
- Dzięki Cole. - Wybrała numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Upłynęły
cztery sygnały nim po drugiej stronie odezwał się dziecięcy głos.
- "Perła" wojowników ninja - zakomunikował Lloyd Garmadon.
- Lloyd, gdzie jest Sensei Wu?
- Kelly, gdzie wy byliście?! Sensei z Nyą właśnie poszli was szukać.
Kelly zachybotała się omal nie tracąc równowagi.
- Nie wierć się - syknęła do Bucket'a.
- Sorki.
- Dobra, słuchaj mamy mały problem. - Prawie prychnęła śmiechem, gdy zrozumiała
paradoks. - Twój ojciec ożywił za pomocą Mega Broni Grandala ogromną bestię,
która teraz bryka po mieście!
- Że co zrobił?!
Usłyszała odgłos spadającego z krzesła ciała.
- Nie ważne; opowiemy ci wszystko za kwadrans w restauracji pod bobrem, wiesz
gdzie to?
- Yyy tak, wiem.
- To za kwadrans się tam widzimy. A i weź zapasowe bronie chłopaków, bo biedacy
swoje wcześniejsze stracili.
- Dobra, zaraz będę!
Kelly odłożyła słuchawkę i zeskoczyła z barków lidera. Pozostali
już się wokół niej zgromadzili.
- Za kwadrans? - Kai uniósł sceptycznie brwi. - Jak chcesz znaleźć się w tym
pubie za 15 minut skoro nadal siedzimy tutaj!?
Brunetka potarła ręce.
- Zdajcie się na moje zawodowe umiejętności a za trzy minuty stąd wyjdziemy -
zapewniła z wilczym błyskiem w oku.
~ * ~
Trzy minuty faktycznie okazały się trzema minutami. Kelly wyhaczyła dogodny moment, kiedy dyrektor wraz z asystentem byli pochłonięci rozmową zwrócenie do nich plecami. Poderwała się z ziemi i dała sygnał pozostałym. Pięć małych przygarbionych postaci ruszyło korytarzykiem w stronę drzwi. Osłonę zapewniały im rozstawione co dwa metry grube kolumny. Kelly otwierająca pochód zwinnie przeskakiwała z jednej do drugiej. Zatrzymywała się, wyglądała, dawała znak reszcie, ruszała dalej - i tak przez dwie minuty. Ostatnie 60 sekund zajęło im rozpracowanie drzwi. Okazało się że były zamknięte na kartę magnetyczną gdyż całe muzeum po tym jak skradziono eksponaty zostało zamknięte. Ale i to nie sprawiło 8-latce problemu. Wyciągnęła z kieszeni smycz z białą prostokątną kartą i identyfikatorem należącym do Germana Rołsoła (zjadłabym rosół). Przyłożyła kartę do drzwi, popchnęła i nim ktokolwiek zdążył zareagować wypadła razem z resztą przed muzeum. Od razu pociągnęła ich dalej byle jak najszybciej zostawić za sobą muzeum; wcześniej zawiesiła smycz na klamce. Przystanęli dopiero za zakrętem.
- Jak tyś...? - przez zadyszkę albo i podziw słowa ugrzęzły Cole'owi w gardle.
-... mu zabrała tą kartę!? - dokończył za niego Smith.
Kelly uśmiechnęła się jak niewinne dziecko - słodko i promiennie.
- Tajemnica zawodowa - szepnęła i puściła im oczko.
Nie zwlekając ruszyła przed siebie. Nie podzieliła się swoimi kieszonkowymi zdolnościami. W końcu to "tajemnica zawodowa". Teraz mogli udać się do pub'u i tam we względnym spokoju poczekać na Lloyd'a.
O Kelly! Kieszonkowcem mogłabyś być!
OdpowiedzUsuńRonan: To najmniej zaawansowany rodzaj kradzieży.
Lloyd: Zamknij się!
Ronan: Od kiedy Delphi została opętana biedak się cały czas o nią martwi.*unika kuli energii*
Ja: ,,Dziecinada'' to mój ulubiony odcinek!
Garmadon: Naprawdę!
Ja: Tak! Nie słyszałeś!
Garmadon: Usłyszałem!
Ślemy tooooony weny i czekamy na neeeeeeeeeext!
Kelly: A kto mówi że nie byłam... *obraca między palcami portfel Nessy*
Usuń*nawet się nie jornęła bo ledwo żywa leży na biurku*
Kelly: od czegoś trzeba zacząć *wachluje Vabesse książką od wos-u*
Spaaal toooo....
Kelly: Oddychaj, dzisiaj ostatnie rehabilitacje
Chcę wakacje....
Kelly: Jak kaźdy
Jej nowy rozdział ale cool umnie tez2nowy na Miju
OdpowiedzUsuńMiju: ninja dziećmi jeden z najlrpszych odcinków
Omega: Kelly jak zwykle najlepsza
Miju: w końcu ona musi poziom trzymać bo reszta ekipy go nie posiada
Omega: Święta racja
*nie podnosząc głowy z biurka* czytałam.... ale nie mam sił na koma, może coś naskrobię ale nie obiecuję, gomen
UsuńKelly: Eh, za dużo bierzesz sobie na głowę...
Kai: *piskliwym głosem*,że my nie posiadamy poziomu!??!
Kelly: *wali Kai'a w łeb patelnią i ten pada na ziemię* Debil
Miju: tak nie macie poziomiu tylko Zane z was ma
UsuńJa: rozdział ruszył
Miju: zaczyham wierzyć w cuda
Przecież cuda się zdarzają i marzenia się spełniają...!
UsuńKel: Ktoś ma dobry humor
Skończyłam lekcje o 13, kolega mnie podwiózł więc nie musiałam iść 3 kilometrów z buta jeszcze nauczyć się na hostorie dostać 5 i będzie cud xD i wreszcie skończyły mi się rehabilitacjeeeee
Kel: To łaskawie weź się za rrozszia
Już napisałam xd tylko muszę sprawdzic bledy i poprawiac to i owo. Wiec pisaj Huntressssssssssssss bo chce cos u ciebie czytnac xD
Rozdział 20 masz a za nie dlugo 21 u Miju
UsuńOmega: a u mnie stop
Oststnio coś dopisałam do rozdziału
Omega: zawsze coś ja od piątku do dzisiaj w szkole z powodu oka nie byłam tylko na poprawke przyszłam
Miju: a teraz zaległości
Ja: cicho
Skomentowałam!
UsuńKel: Brawo, jestem dumna
^^ to teraz jeszcze czekam u Omegi aby coś się ruszyło ;P a teraz w kimę! *momentalnie zasypia*
*zasłania rękami głowę* Tylko mnie nie bić, że dopiero teraz komentuje
OdpowiedzUsuńJenn: *uśmiecha się jak żmija i ciska w Autorkę słownikiem*
*szybki kuc, po którym Autorka macha środkowym palcem* Nie trafiłaś!
Jenn: Jeszcze *złośliwy błysk w oku*
Jess: *patrzy na małych Ninja* Ooo, ale wy jesteście teraz uroczy ^^
Jenn: *klepie Kelly, zduszając śmiech* Jakoś z tego wyjdziecie, a chłopaki przynajmniej zrównali się do swojego poziomu umysłowego xD A co do kradzieży, to jestem dogłębnie wzruszona
Kyoya: *nawet nie chce mu się tego komentować*
Patrick: Wiesz, ona dla siebie potrafi i sejf rąbnąć
Kyoya: Wiem...
Jenn: Przesadzacie, przynajmniej od was forsy nie wyłudzam
Kyoya: I tak bym ci nie dał
Jenn: A kto tu mówi o dawaniu?
Kyoya: *wywraca oczami* No tak...
Jenn: Hyhyhy :3
Czekamy na next ^^ Wysłałabym Wenę, ale skubana siedzi na Kubie i coś się do mnie nie śpieszy >.>
To ja powinnam się w szafie zamknąć za późne reagowanie
UsuńKelly: Lie, w szafa już zajęta
A no tak, Wena tam siedzi
Kelly: Ale chyba strzeliła strajk głodowy
*burczy jej w brzuchu* Gdzie jest moja drożdżówka!?
Kelly: Wydać w sklpiku na raz 10 złoty
I kupić to samo co kumpela 👌 chociaż to ONA kupiła to samo co ja ...
Kelly: I stałyście 5 minut głowiąc się co chcecie
Meg: Ty byś w tej formie za blat nie wystawała xD *dostaje sójkę w bok i wybucha śmiechem*
*zbiera się na rehabilitacje mamrocząc pod nosem* Jeszcze dzisiaj, jeszcze tylko dzisiaj, dasz radę......