Wojownicy
w 10 minut dotarli do muzeum "Czasów Zamierzchłych". Teren wokół
budynku został już obstawiony przez policję, ale nikt z funkcjonariuszy nie
odważył się wejść. No, bo, po co skoro ninja przybyli na miejsce i to oni
odwalą brudną robotę?
- Garmadonowi już tak na łeb popadło, że robi napad w biały
dzień? - prychnęła cicho Kelly, gdy pełzli szybem wentylacyjnym (najlepsza
droga na wszystko i do wszystkiego).
- Poza tym, co on chce stąd wynieść? - dorzucił Jay kpiącym
tonem. - Kości starych zwierząt?
- Może zrobi z nich gigantyczny szkielet i go ożywi? -
zażartował Zane.
Zaśmiali się cicho, lecz za sekundę zamilkli,
gdy prowadzący konwój Cole przystanął nad kratką wentylacyjną.
- Cicho teraz; chyba doszliśmy.
Przeszedł do przodu robiąc miejsce Zane'owi.
Wadą tuneli wentylacyjnych zazwyczaj można zaliczyć fakt , że były niskie
i wąskie, przez co trzeba było przeciskać się w nich na kolanach i gęsiego.
Julien paroma pokręceniami wyciągnął śrubki
przytrzymujące kratę i złapał ją nim ta upadła robiąc dużo hałasu. Bezszelestnie,
jako pierwszy zeskoczył na metalowy podest. Cole poszedł w jego ślady.
- Panie przodem? - zaproponował Kai gdyż Kelly szła przed
nim. Thifer posłała mu mordercze spojrzenie i wyskoczyła. Stanęła obok pozostałych
na ciągnącym się przez całą długość pomieszczenia - tarasie widokowym.
Znaleźli się w średniej wielkości sali, w którym
mieściły się tylko dwa eksponaty. Pod nimi stał złoty sarkofag a naprzeciwko
nich, na małym podeście - szkielet jakiegoś dużego dinozaura albo innego
czegoś.
Ninja przykucnęli przy barierce obserwując
pomieszczenie. Cole słusznie ich tu poprowadził, ponieważ już po chwili trwania
w bezruchu w sali pojawiła się czwórka generałów wraz ze swoimi podwładnymi.
Obślizgły pochód rozpoczynał Skales.
Kelly skrzywiła się nieznacznie. Nadal gryzło ją,
że wężonom łudem szczęścia udało się uwolnić Skales'a z więzienia. Ale cóż, co
się stało to się nie odstanie.
Skales otaksował wzrokiem pomieszczenie. Na
chwilę zatrzymał się na sarkofagu.
- Czemu przyszszszliśmy do muzeum ssskoro i tak nie chcemy
niczego ukraść? - spytał z irytacją Skalidor.
- Bo missstrz Garmadon ma nowy plan jak zniszczyć ninja -
objaśnił Fangtom.
- I tak ten kolejny "świetny" plan tego zawszonego
Lorda nie wypali. Czemu właściwie zwracacie sssię do niego per mistrz? Od nie
jessst moim misssstrzem a ta jego broń jessst nic nie warta!
- Masz za mało wiary, mój głupi towarzyszu - doszedł do nich
chłodny głos należący do nie, kogo innego jak Garmadona. Lord wyłonił się z
korytarza mocno ściskając swoje berło jakby obawiając się, że ktoś mu je zaraz
zabierze.
Trzej generałowie zgodnym ruchem
ukłonili się w pas. Skales wywrócił oczami i także zrobił nieznaczny ukłon nie
dając po sobie poznać, że prawie dostał zawału, gdy Garmadon się zjawił. Muszę
mieć język na wodzy, upomniał sam siebie.
Garmadon podszedł do 2 metrowego w kłębie
szkieletu. Pazury miały długość kilkunastu centymetrów, podobnie jak uzębienie.
Stał na dwóch tylnych łapach, przednie miał krótsze.
- Oto Dronozaurus Teropos Grandalikus zwany pieszczotliwie
Grandalem. Chociaż już wyginął, w swoich czasach siał prawdziwe
spustoszenie; był najniebezpieczniejszym stworzeniem zamieszkującym Krainę
Ninjago. Jego największą zaletą był fakt, że zawsze znajdował swoją ofiarę i
tylko on wychodził żywo z tego starcia. Jak już raz złapał trop, nic go nie zatrzymało? ·
Ninja spojrzeli po sobie oczami jak spodki i przełknęli ślinę.
- Kiedyś o nic słyszałem - szepnął Jay - i cieszę się, że
żyjemy w czasach, gdy nie musimy się już nimi martwić.
- Dziękujemy za tą lekcję hissstori, ale co masz zamiar
zrobić z tą kupą kości? - syknął Skales.
- Mam zamiar ożywić go za pomocą Mega Broni, idioto - warknął.
- No to pokazuj, co potrafisz - prychnął splatając ręce.
Garmadon przez sekundę jakby zastanawiał się czy
nie użyć Mega Broni na tym zapyziałym pacanie i mu nie przyłożyć, jednak stwierdził,
że nie będzie marnował na niego sił. Odwrócił się w stronę szkieletu
Grandala.
- Powstań Grandalu i poczuj potęgę mojej Mega Broni! -
zagrzmiał a jego głos rozniósł się echem po pomieszczeniu. Ninja napięli
mięśnie. - Za pomocą jej mocy cofnę czas i sprawię, że na nowo staniesz się
młody. W zamian rozkazuję ci abyś wytropił grupę natrętnych ninja... i zabił
ich!
Mega Broń zadrżała w dłoniach Garmadona.
Wypłynęła z niej fioletowa mgła. Owinęła się wokół szkieletu Grandalikusa i
napływała w coraz większych ilościach.
- Ruszać się! - nakazał Cole.
Podnieśli się tym samym zdradzając swoją
obecność. Krew w żyłach Garmadona zawrzała na ich widok. Łudził się, że tym
razem mu nie przeszkodzą i spokojnie dokończy swój plan. Jak zwykle jednak
musieli się wtrącić. A on nie mógł osobiście się nimi zająć - jeśli przerwie proces,
który już zabrał mu połowę energii wszystko na nic!
- Brać ich! - rozkazał Wężonom.
Masa wężowego cielska zaczęła wlewać się na schody
tarasu widokowego. Część została na dole i to z nią zmierzyli się wojownicy,
gdy zeskoczyli na szkielet.
- Musimy przerwać proces! - krzyknął Bucket. Dwa węże, które
znalazły się w zasięgu jego kody padły na ziemię. Ich miejsce w okręgu, jakim Wężonowie
otoczyli Grandalikusa zajęły następni.
Dużo czasu nie zostało a oni utknęli na
kręgosłupie kościotrupa i musieli odpychać włócznie węży oraz łapać równowagę.
Gęsta mgła owijała się wokół ich kostek. Poczuli przeraźliwy mróz.
W końcu Kai kierowany impulsem cisnął miecz w
stronę Garmadona. Spudłował. Ale za to trafił w Mega Broń. Z głośnym brzękiem
potoczyła się dwa metry od szkieletu. Mgła zniknęła, zapanowała grobowa
cisza, nie wliczając radosnego okrzyku Kai'a i soczystego przekleństwa
Garmadona. Wężonowie spojrzeli na swojego dowódcę.
- Odwrót! - zarządził zgarniając z ziemi Mega Broń.
Podwładni bez zbędnych narzekań dali nogę przez
tylnie drzwi. Sprawa przeszła w ręce policji. Ninja zaskoczyli ze szkieletu i
zalegli na ziemi.
Jay odetchnął głęboko.
- Było blisko - sapnął ocierając pot z
czoła.
- Za blisko - dodała Kelly. - Ale przynajmniej Wężonowie...
kradną sarkofag! - krzyknęła nagle zrywając się na równe nogi.
I faktycznie, generałowie nie chcąc wracać z
niczym właśnie wynosili przez drzwi złoty sarkofag. Zorientowawszy się, że
zostali zauważeni dali gazu i tyle ich widzieli. Cole najszybciej oprzytomniał
i rzucił się biegiem za nimi a wraz z nim reszta drużyny. Wydostali się przez
tyle drzwi w wąską alejkę prowadzącą na główną ulicę. Wężonowie chyba wypili red
bulla lub innego energetyka, bo pełzli zaskakująco szybko. Ninja ledwie zdążyli
wybiec z muzeum a oni już znikali za zakrętem. Ciężko dysząc i z trudem łapiąc
oddech wybiegli z alejki. Wyjrzeli zza zakrętu. Sarkofag stał oparty o ścianę
przed otwartym wejściem do studzienki - którą zapewne nawiali generałowie. Łup
na ich nieszczęście się nie zmieścił.
- Kurdę, nogi mi zmalały czy jak? - zdziwił się Jay. -
Zazwyczaj jestem szybki!
- Ej a ten sarkofag był mniejszy czy mi się zdaje? - Kai
zmarszczył brwi podchodząc do trumny. Wydawał się strasznie wielki.
- A ty, co masz taki piskliwy głos; brzmisz jak panienka -
prychnął Cole.
- Oho odezwał się!
- Coś jest nie tak z tym dniem - westchnęła Kelly i nie mając
konkretnego celu spojrzała w prawo. Po drugiej stronie ulicy wybudowano
biurowiec praktycznie cały ze szkła - mieszkańcy widzieli, co się działo w
środku jak też widzieli własne odbicia. Thifer zmarszczyła brwi. Albo to ona
miała coś nie tak ze wzrokiem albo szkło było jakieś dziwne i pomniejszało
rzeczy. Wszyscy wydawali się być strasznymi kurdyplami. Na powrót spojrzała na chłopaków,
po czym na sarkofag... i zdała sobie z czegoś sprawę.
Pisnęła omal nie rozsadzając bębenków i
szyb. Chłopacy zatkali uszy.
- A tobie, co!? - krzyknął Smith.
Thifer odskoczyła od nich i wskazała palcem.
- Je-jesteśmy... dziećmi! - wrzasnęła piskliwym tonem.
nie mój rysunek!
~~~~~~~~~
*aura dumy i spełnienia* Wyrobiłam się z rozdziałem, jej! ^^ I jeszcze rehabilitantka mnie chwialiła że mam ładny, tutaj: prosty, kręgosłup więc w sumie nie wiem po co łażę na te DPS-y...
Kelly: Bo mimo że są trudne to są najfajniejsze, ot cała filozofia. To teraz musisz nadrabiać komy u innych.
*patrzy na stos książek* Hmm, ciężko będzie... więc gomen, ale na razie komy u was będą się z żadka pojawiać, jeśli nie w ogóle... ale czytam na bieżąco!
Kelly: Dobra, wracaj do nauki hiszpańskiego
Si!
To do następnego, może też spróbuję stawić punktualnie
Adios ^^
Wreszcie ,,Dziecinada'' jak długo na to czekałam! Super! Kom krótki bo jadę właśnie tramwajem do szkoły.
OdpowiedzUsuńAdios(tak to było)
*siedzi w domu bo miała rentgen*
UsuńKelly: Taa, super...
No weź, jesteście tacy słodcy xD
Kelly: ale ja nie lubie byc slodka! Chociaż czasem sie to przydaje... (Patrz next rozdzial)
Ktorego jeszcze nie ma >.>
Kelly: to pisz pisz
Na razie chce sie pouczyc zeby weekend miec wolniejszy