czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 87 ~ Jesteśmy... dziećmi!


    Wojownicy w 10 minut dotarli do muzeum "Czasów Zamierzchłych". Teren wokół budynku został już obstawiony przez policję, ale nikt z funkcjonariuszy nie odważył się wejść. No, bo, po co skoro ninja przybyli na miejsce i to oni odwalą brudną robotę? 
- Garmadonowi już tak na łeb popadło, że robi napad w biały dzień? - prychnęła cicho Kelly, gdy pełzli szybem wentylacyjnym (najlepsza droga na wszystko i do wszystkiego). 
- Poza tym, co on chce stąd wynieść? - dorzucił Jay kpiącym tonem. - Kości starych zwierząt? 
- Może zrobi z nich gigantyczny szkielet i go ożywi? - zażartował Zane. 
   Zaśmiali się cicho, lecz za sekundę zamilkli, gdy prowadzący konwój Cole przystanął nad kratką wentylacyjną. 
- Cicho teraz; chyba doszliśmy. 
   Przeszedł do przodu robiąc miejsce Zane'owi. Wadą tuneli wentylacyjnych zazwyczaj można zaliczyć fakt , że były niskie i wąskie, przez co trzeba było przeciskać się w nich na kolanach i gęsiego. 
   Julien paroma pokręceniami wyciągnął śrubki przytrzymujące kratę i złapał ją nim ta upadła robiąc dużo hałasu. Bezszelestnie, jako pierwszy zeskoczył na metalowy podest. Cole poszedł w jego ślady. 
- Panie przodem? - zaproponował Kai gdyż Kelly szła przed nim. Thifer posłała mu mordercze spojrzenie i wyskoczyła. Stanęła obok pozostałych na ciągnącym się przez całą długość pomieszczenia - tarasie widokowym. 
   Znaleźli się w średniej wielkości sali, w którym mieściły się tylko dwa eksponaty. Pod nimi stał złoty sarkofag a naprzeciwko nich, na małym podeście - szkielet jakiegoś dużego dinozaura albo innego czegoś. 
   Ninja przykucnęli przy barierce obserwując pomieszczenie. Cole słusznie ich tu poprowadził, ponieważ już po chwili trwania w bezruchu w sali pojawiła się czwórka generałów wraz ze swoimi podwładnymi. Obślizgły pochód rozpoczynał Skales. 
   Kelly skrzywiła się nieznacznie. Nadal gryzło ją, że wężonom łudem szczęścia udało się uwolnić Skales'a z więzienia. Ale cóż, co się stało to się nie odstanie.  
   Skales otaksował wzrokiem pomieszczenie. Na chwilę zatrzymał się na sarkofagu. 
- Czemu przyszszszliśmy do muzeum ssskoro i tak nie chcemy niczego ukraść? - spytał z irytacją Skalidor. 
- Bo missstrz Garmadon ma nowy plan jak zniszczyć ninja - objaśnił Fangtom. 
- I tak ten kolejny "świetny" plan tego zawszonego Lorda nie wypali. Czemu właściwie zwracacie sssię do niego per mistrz? Od nie jessst moim misssstrzem a ta jego broń jessst nic nie warta! 
- Masz za mało wiary, mój głupi towarzyszu - doszedł do nich chłodny głos należący do nie, kogo innego jak Garmadona. Lord wyłonił się z korytarza mocno ściskając swoje berło jakby obawiając się, że ktoś mu je zaraz zabierze. 
    Trzej generałowie zgodnym ruchem  ukłonili się w pas. Skales wywrócił oczami i także zrobił nieznaczny ukłon nie dając po sobie poznać, że prawie dostał zawału, gdy Garmadon się zjawił. Muszę mieć język na wodzy, upomniał sam siebie. 
   Garmadon podszedł do 2 metrowego w kłębie szkieletu. Pazury miały długość kilkunastu centymetrów, podobnie jak uzębienie. Stał na dwóch tylnych łapach, przednie miał krótsze. 
- Oto Dronozaurus Teropos Grandalikus zwany pieszczotliwie Grandalem. Chociaż już wyginął,  w swoich czasach siał prawdziwe spustoszenie; był najniebezpieczniejszym stworzeniem zamieszkującym Krainę Ninjago. Jego największą zaletą był fakt, że zawsze znajdował swoją ofiarę i tylko on wychodził żywo z tego starcia. Jak już raz złapał trop, nic go nie zatrzymało? ·   Ninja spojrzeli po sobie oczami jak spodki i przełknęli ślinę.
- Kiedyś o nic słyszałem - szepnął Jay - i cieszę się, że żyjemy w czasach, gdy nie musimy się już nimi martwić. 
- Dziękujemy za tą lekcję hissstori, ale co masz zamiar zrobić z tą kupą kości? - syknął Skales.
- Mam zamiar ożywić go za pomocą Mega Broni, idioto - warknął.
- No to pokazuj, co potrafisz - prychnął splatając ręce. 
   Garmadon przez sekundę jakby zastanawiał się czy nie użyć Mega Broni na tym zapyziałym pacanie i mu nie przyłożyć, jednak stwierdził, że nie będzie marnował na niego sił. Odwrócił się w stronę szkieletu Grandala.  
- Powstań Grandalu i poczuj potęgę mojej Mega Broni! - zagrzmiał a jego głos rozniósł się echem po pomieszczeniu. Ninja napięli mięśnie. - Za pomocą jej mocy cofnę czas i sprawię, że na nowo staniesz się młody. W zamian rozkazuję ci abyś wytropił grupę natrętnych ninja... i zabił ich! 
   Mega Broń zadrżała w dłoniach Garmadona. Wypłynęła z niej fioletowa mgła. Owinęła się wokół szkieletu Grandalikusa i napływała w coraz większych ilościach. 
- Ruszać się! - nakazał Cole. 
   Podnieśli się tym samym zdradzając swoją obecność. Krew w żyłach Garmadona zawrzała na ich widok. Łudził się, że tym razem mu nie przeszkodzą i spokojnie dokończy swój plan. Jak zwykle jednak musieli się wtrącić. A on nie mógł osobiście się nimi zająć - jeśli przerwie proces, który już zabrał mu połowę energii wszystko na nic! 
- Brać ich! - rozkazał Wężonom. 
   Masa wężowego cielska zaczęła wlewać się na schody tarasu widokowego. Część została na dole i to z nią zmierzyli się wojownicy, gdy zeskoczyli na szkielet. 
- Musimy przerwać proces! - krzyknął Bucket. Dwa węże, które znalazły się w zasięgu jego kody padły na ziemię. Ich miejsce w okręgu, jakim Wężonowie otoczyli Grandalikusa zajęły następni. 
   Dużo czasu nie zostało a oni utknęli na kręgosłupie kościotrupa i musieli odpychać włócznie węży oraz łapać równowagę. Gęsta mgła owijała się wokół ich kostek. Poczuli przeraźliwy mróz. 
   W końcu Kai kierowany impulsem cisnął miecz w stronę Garmadona. Spudłował. Ale za to trafił w Mega Broń. Z głośnym brzękiem potoczyła się dwa metry od szkieletu.  Mgła zniknęła, zapanowała grobowa cisza, nie wliczając radosnego okrzyku Kai'a i soczystego przekleństwa Garmadona. Wężonowie spojrzeli na swojego dowódcę. 
- Odwrót! - zarządził zgarniając z ziemi Mega Broń. 
   Podwładni bez zbędnych narzekań dali nogę przez tylnie drzwi. Sprawa przeszła w ręce policji. Ninja zaskoczyli ze szkieletu i zalegli na ziemi. 
   Jay odetchnął głęboko. 
- Było blisko - sapnął ocierając pot z czoła.    
- Za blisko - dodała Kelly. - Ale przynajmniej Wężonowie... kradną sarkofag! - krzyknęła nagle zrywając się na równe nogi. 
   I faktycznie, generałowie nie chcąc wracać z niczym właśnie wynosili przez drzwi złoty sarkofag. Zorientowawszy się, że zostali zauważeni dali gazu i tyle ich widzieli. Cole najszybciej oprzytomniał i rzucił się biegiem za nimi a wraz z nim reszta drużyny. Wydostali się przez tyle drzwi w wąską alejkę prowadzącą na główną ulicę. Wężonowie chyba wypili red bulla lub innego energetyka, bo pełzli zaskakująco szybko. Ninja ledwie zdążyli wybiec z muzeum a oni już znikali za zakrętem. Ciężko dysząc i z trudem łapiąc oddech wybiegli z alejki. Wyjrzeli zza zakrętu. Sarkofag stał oparty o ścianę przed otwartym wejściem do studzienki - którą zapewne nawiali generałowie. Łup na ich nieszczęście się nie zmieścił. 
- Kurdę, nogi mi zmalały czy jak? - zdziwił się Jay. - Zazwyczaj jestem szybki! 
- Ej a ten sarkofag był mniejszy czy mi się zdaje? - Kai zmarszczył brwi podchodząc do trumny. Wydawał się strasznie wielki. 
- A ty, co masz taki piskliwy głos; brzmisz jak panienka - prychnął Cole. 
- Oho odezwał się! 
- Coś jest nie tak z tym dniem - westchnęła Kelly i nie mając konkretnego celu spojrzała w prawo. Po drugiej stronie ulicy  wybudowano biurowiec praktycznie cały ze szkła - mieszkańcy widzieli, co się działo w środku jak też widzieli własne odbicia. Thifer zmarszczyła brwi. Albo to ona miała coś nie tak ze wzrokiem albo szkło było jakieś dziwne i pomniejszało rzeczy. Wszyscy wydawali się być strasznymi kurdyplami. Na powrót spojrzała na chłopaków, po czym na sarkofag... i zdała sobie z czegoś sprawę. 
    Pisnęła omal nie rozsadzając bębenków i szyb. Chłopacy zatkali uszy. 
- A tobie, co!? - krzyknął Smith. 
   Thifer odskoczyła od nich i wskazała palcem. 
- Je-jesteśmy... dziećmi! - wrzasnęła piskliwym tonem.


nie mój rysunek!

~~~~~~~~~
   *aura dumy i spełnienia* Wyrobiłam się z rozdziałem, jej! ^^ I jeszcze rehabilitantka mnie chwialiła że mam ładny, tutaj: prosty, kręgosłup więc w sumie nie wiem po co łażę na te DPS-y...
Kelly: Bo mimo że są trudne to są najfajniejsze, ot cała filozofia.  To teraz musisz nadrabiać komy u innych.
   *patrzy na stos książek* Hmm, ciężko będzie... więc gomen, ale na razie komy u was będą się z żadka pojawiać, jeśli nie w ogóle... ale czytam na bieżąco! 
Kelly: Dobra, wracaj do nauki hiszpańskiego
  Si! 
To do następnego, może też spróbuję stawić punktualnie
Adios ^^
   

2 komentarze:

  1. Wreszcie ,,Dziecinada'' jak długo na to czekałam! Super! Kom krótki bo jadę właśnie tramwajem do szkoły.
    Adios(tak to było)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *siedzi w domu bo miała rentgen*
      Kelly: Taa, super...
      No weź, jesteście tacy słodcy xD
      Kelly: ale ja nie lubie byc slodka! Chociaż czasem sie to przydaje... (Patrz next rozdzial)
      Ktorego jeszcze nie ma >.>
      Kelly: to pisz pisz
      Na razie chce sie pouczyc zeby weekend miec wolniejszy

      Usuń