Na jej drodze znów stanęli dwaj piraci ci sami, których parę godzin temu
powaliła, nawet się przy tym nie męcząc. Na jej widok drgnęli jak poparzeni i
nastawili drżące włócznie. Rozłożyła ręce pokazując, że nie jest uzbrojona i
nie ma wrogich intencji, na razie.
- Kapitan jest u siebie? - spytała siląc się na jak najbardziej miły ton.
Wartownicy wymienili spojrzenia.
- Kapitana nie ma - odezwał się ten, którego jako pierwszego pokonała. -
Wyszedł na pokład pozaganiać majtków do roboty.
Wzruszyła ramionami.
- Nie szkodzi, poczekam na niego w środku.
Nie ustąpili jej drogi.
- Chyba nie chcecie żebym kazała was wyrzucić za burtę jak już zostanę panią
kapitan - szepnęła im na ucho.
Równocześnie potrząsnęli głowami i szybko się rozstąpili.
- Bardzo ładnie. A i nikomu ani słowa, to ma być niespodzianka.
Powiodła po nich morderczym spojrzeniem i upewniwszy się, że
dobitnie zrozumieli weszła do kajuty. Zamknęła drzwi na klucz i zasuwkę. Głośno
odetchnęła ciesząc się, że poszło bez zbędnych przeszkód i dziękując, że
niektórzy piraci to tępacy.
Nie musiała długo się głowić nad miejscem przechowywania
dziennika. Osobiście widziała jak chowa go do szuflady przy biurku. Tam też
podeszła. Do wyboru były trzy szuflady, w czym dwie otwarte. Drogą eliminacji
wybrała pierwszą zamkniętą na kluczyk, który pewnie ma kapitan. Jej
umiejętności złodziejki jak raz się przydały w byciu ninja. Ostatnimi czasy
jeden kosmyk włosów zaczął ją irytować, więc pożyczyła od Nyi wsuwkę do włosów,
aby go przytrzymać. Wyciągnęła owy przedmiot. Brązowy kosmyk opadł jej na nos
lekko łaskocząc. Dmuchnęła strącając go i kucnęła przed szafką. Włożyła wsuwkę
do zamka. Po upływie niespełna minuty rozległ się cichy mechanizm otwieranej
zasuwki. Pociągnął za klamkę. Szuflada ustąpiła. Na powrót podpięła kosmyk. W
środku znajdowała się tylko jedna rzecz - zeszyt A5 oprawiony w brązową skórę z
pieczęcią w kształcie czaski o dwóch mieczy.
Odsunęła krzesło i usiadła na nim otwierając pierwsze strony.
Pobieżnie i szybko je przeczytała; wiedziała, że nie ma dużo czasu. Soto mógł
wrócić w każdej chwili. Już po kilkunastu sekundach lektury jej niedobre
przeczucie się potwierdziło. Wyspa Ciemności istniała tak samo jak Pierwszy
Mistrz Spinjitzu. Ojciec Wu i Garmadona stworzył tą wyspę, jako więzienie dla
Overlorda wiedząc, że nie jest w stanie go pokonać. Uwięził go tam razem z
jakąś "armią z kamienia". Od tamtego dnia wyspa przepadła a wraz z
nią całe zło, jakie pełzało po jej terenie.
Przerzuciła kolejne strony. Im dalej brnęła tym więcej dowiadywała
się o Soto i jego chorej obsesji odnalezienia wyspy. Po obróceniu którejś z
kolei strony z dziennika wypadła złożona na pół pożółkła kartka. Chwyciła ją
nim spiralką opadła na podłogę. Otworzyła ją i zmarszczyła brwi nic nie
rozumiejąc z zapisków. Litery były jakimiś znaczkami napisane w nierównych
rzędach. Prastary język.
Zamknęła dziennik równocześnie podskakując na krześle, gdy ktoś
pchnął drzwi, lecz te nie ustąpiły. Klamka zaczęła się poruszać. Kelly szybko
schowała kartkę do kieszeni a dziennik włożyła za pas. Nic więcej nie zrobiła,
ponieważ drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka w paradował jej
ulubiony pan Sempir oraz inny pirat równie wysoki, lecz mniej umięśniony
od towarzysza. Zastępca Soto - Marlasc. Przełknęła ślinę widząc, że głęboko
wpadła.
- Wiedziałem, że nie można ci ufać - warknął Sempir.
Wzruszyła ramionami udając opanowanie, bo w środku emocje szalały.
- Najwyraźniej masz kobiecą intuicję....
Postąpiła pół kroku w lewo kierując się do broni. Marlasc jednak
przewidział jej zamiary. Pocisk wbił się w ścianę obok niej dymiąc z lekka.
- Czego tu szukasz? - spytał szorstko chowając broń do pokrowca przy pasie.
- Niczego - udała niewinną modląc się, że dziennik nie wystaje zza jej pleców.
- Szukałam przyszłego męża. - Zrobiło jej się niedobrze.
Sempir prychnął. Wyciągnął ze skórzanej pochwy swoją szpadę.
Niebezpiecznie zabłyszczała w promieniach słońca wpadających przez okno.
- Czyli argumenty siłowe... - mruknęła. - Ale to nie fair, wy macie pistolety!
- A ty nic - odezwał się Marlasc - więc z pistoletami czy bez grzecznie oddasz
nam to, co zabrałaś.
Postanowiła rżnąć głupia.
- Ale ja nic nie zabrałam! Stuknijcie się w te puste łby.
- W takim razie obróć się - rozkazał Sempir.
Zacisnęła usta, ale po chwili powoli, bardzo powoli zaczęła się
obracać by w następnej sekundzie kopnąć z całej siły biurko. Popchnięty mebel
wpadł na dwójkę piratów nokautując ich swoich ciężarem, jedynie na parę sekund.
Lecz te parę sekund wystarczyło Kelly do pokonania dystansu dzielącego ją od
jej broni.
Sempir i Marlasc pozbierali się. Wyciągnęli pistolety i wycelowali
w nastolatkę. Nie nacisnęli na spust - zawahali się. Po pierwsze celowali w
przyszłą żonę swego szefa; po drugie: już nie taką bezbronną. Promienie słońca
odbijały się także od srebrnej katany
- No to teraz jest fair - uśmiechnęła się dziko, chociaż sytuacja nie jawiła
jej się w kolorowych barwach. Już wiedziała, że do ślubu nie dojdzie.
- I co niby zamierzasz zrobić? - zapytał Sempir. - Pokonać nas dwóch, potem
resztę załogi?
- Na razie będę improwizować.
Bez ostrzeżenia rzuciła się na mniej lubianą osobę. Sempir
odbił jej pierwsze dwa ciosy cofając się o tyle samo kroków. Nie mogła się
jednak nim długo zająć, ponieważ Marlasc nie zamierzał czekać na swoją kolej.
Zaatakował od tyłu i Kelly ledwo odbiła cios jego szpady. Kucnęła a dwie
pirackie bronie styknęły się ze sobą nad jej głową. Przeturlała się w bok i
schroniła za biurkiem. Pieski Soto rozdzieliły się zachodząc ją z dwóch stron.
Marnie widziała szanse na swoją wygraną w starciu z najsilniejszymi piratami.
- I gdzie ta twoja zawszona moc, dziewczynko? - prychnął Sempir. Tym razem to
on popchnął biurko. Szybko oprzytomniała a niewidzialna dłoń odepchnęła mebel.
- Na swoim miejscu.
W ich oczach pojawił się lekki lęk. Marlasc szybko go
przezwyciężył. Przeskoczył przez biurko i ciął z góry po łuku. Kelly odbiła z
pozoru perfekcyjny cios, aby zadać bardzo podobny. Celowała w kość łączącą
szyję i ramiona. Zgon byłby natychmiastowy gdyby zastępca nie zrobił uniku.
Katana drasnęła go w prawe ramię. Wcale się tym nie przejął i zamierzał zaatakować
kolejny raz. Jednak zamarł w momencie zamachu. Zmarszczył brwi i spojrzał na
swoje ramie, które zaczęło... znikać.
- Co do jasnej...!? Zrób coś idioto! - wrzasnął na Sempira. Ona jednak tak samo
jak Kelly stał jak słup soli nie wiedząc, co się dzieje. Kelly spojrzała na
swoją broń, następnie na Marlasca. To jej sprawka? Po chwili namysłu
ponowiła swój cios. Tym razem zastępca nie uchylił się a ostrze przeszyło jego
i tak już puste ciało. Zwyczajnie się rozpłynął; pozostała po nim tylko szpada.
Kelly nie miała pojęcia, jakim cudem to zrobiła, ale długo się nie
głowiła. Wybiegła z kajuty zanim Sempir wyszedł z szoku. Wypadła na korytarz
wprost na jednego z wartowników. Napatoczył się tak niefartownie, że katana
drasnęła go w udo. Stało się z nim dokładnie to samo, co z zastępcą Soto. Po
paru chwilach wyparował. Dokładnie nie wiedziała, jak ale uzmysłowiła sobie, że
jej srebrna broń łamie zaklęcie rzucone przez Mega Broń. Jednak, co z tego
skoro nadal ma całą zgraję piratów na głowie?!
Sempir z rykiem godnym rodowitego wilka morskiego wypadł na
korytarz. Kelly niezdarnie odskoczyła do tyłu i postąpiła kolejne dwa kroki
uchylając się przed ostrzem szpady.
- Czarownica zawszona! - warczał i ciął czasem i na oślep.
- Bogini, czarownica, zdecyduj się! - odkrzyknęła stawiając opór.
- Irytujesz mnie - syknął napierając na swoją broń.
- I vice versa. Ale i tak do Kai'a sporo ci brakuje. - Kopnęła go w kostkę i
dała nogę za siebie. Wyłapała siarczyste przekleństwa wystrzelone w jej stronę
i okrzyk Sempira wołającego straż.
Nie wiedziała gdzie ma się ukryć, gdzie przeczekać burzę,
którą rozpętała, zupełnie niechcący. Zanim dotrze do swojego pokoju musiałaby
przejść przez zbrojownię gdzie piratów było od groma. W takim razie jedynym
wyjściem pozostawała burta.
Zginiemyyy - śmiała się pesymistyczna strona.
Myśl pozytywnie! - krzyczała optymistyczna.
Zginiemy szybcieeeej.
Głupi mózg!
Wybiegła na pokład. Na jej szczęście większość piratów siedziała
jeszcze w jadalni, jednak z każdą chwilą mogli się tu zjawić zaalarmowani
krzykami prawej ręki Soto. Spotkała tylko jednego przeciwnika. Zdołał on
jedynie cicho krzyknąć, gdy katana przeszyła mu ramię sprawiając, że wyparował.
Kelly stanęła i odwróciła się w stronę, z której przybiegła. Ujęła katanę w
obie dłonie czekając na przeciwnika i rozglądając się na boki. Szybowali nad
powierzchnią chmur zapewne wiele kilometrów nad ziemią. Skok jeszcze jej nie
przekonywał.
Zagapiła się i nie zauważyła, kiedy Sempir znalazł się metr od
niej. W porę nastawiła katanę. Siła, z jaką Sempir na nią naparł odrzuciła ją
kilka metrów w tył. Wpadła akurat do lochów, odbiła od ściany i osunęła na
ziemię zamroczona. Pęk kluczyków upadł z brzękiem obok niej. Potrząsnęła głową
odpędzając mroczki.
- Drobne problemy? - zaśmiał się pod nosem jeden z węży wychylając łeb zza
krat. Jego nos spotkał się bliżej z łokciem Kelly.
Nastolatka przeturlała się w bok a Eliza wbiła się tam gdzie była
jej krtań. Ponownie wykonała unik. Szpada zaskwierczała ocierając się o kraty.
Prześlizgnęła się pod nogami Sempira i płynnie wstała biorąc zamach. Za późno
jednak zdała sobie sprawę, że celowała w złe miejsce. Bark Sempira był
chroniony przez metalowe płyty, tak samo jak fragment pleców.
- Uspokoisz ty się wreszcie!? - wrzasnęła na pirata. Owa walka zaczynała ją
irytować. - Okres czy wścieklizna!?
Swoim zachowaniem jeszcze bardziej rozwścieczyła mężczyznę. Jego
szpada wreszcie liznęła skórę Thifer a but Sempira dosięgnął jej brzucha
wysyłając z powrotem na pokład. W między czasie Garmadon dostrzegł okazję na
uwolnienie się z cuchnącego lochu. Klucze upadły okazyjnie blisko jego krat...
Kelly z trudem usiadła zanosząc się kaszlem. Podciągnęła bluzkę.
Szabla nieznacznie ją drasnęła.
- Może Marlasc był zastępcą Soto, ale wojownik z niego był żaden - powiedział
Sempir niespiesznie do niej podchodzą. Odpychając się nogami zaczęła cofać się
do tyłu. - Ale ja to inna talia kart. Ze mną tak łatwo ci nie pójdzie.
Wystarczy, że cię przytrzymam przez jakiś czas,
uznała. Skoczyła na równe nogi i stawiła kolejny opór. Walcząca dwójka nawet
nie zauważyła, kiedy pokład zaczął zapełniać się piratami. Oboje byli zbyt
zajęci rzucaniem sobie do gardeł, aby zwrócić na to uwagę. Dopiero siła głosu
Soto przedarła się przez zgrzyt ścierającego się w blasku iskier metalu.
- Sempiiiir! Idioto, co ty wyprawiasz!?
Sempir zatrzymał Kelly na długość szpady. Oboje wyglądali na
zmordowanych.
- Kapitanie, ta dziewucha ukradła twój dziennik i zabiła Marlascę, Hudo oraz
Gena! - zawołał. - Taka z niej bogini wiatru jak zabójstwa.
Soto przeniósł wściekłe spojrzenie na niedoszłą narzeczoną.
- No, no, wiedziałem, że niezłe ziółko z ciebie, ale tego się nie spodziewałem
- syknął mrużąc oczy.
Kelly postąpiła krok do tyłu z trudem łapiąc oddech. Poczuła, że
natrafia plecami na maszt. Szlag by to.
- Oddaj dziennik a będzie łagodnie - rozkazał Soto.
- Wypchaj się! - wrzasnęła i nim zdążył się pohamować rzuciła się na Soto. Była
tak blisko, miała go na wyciągnięcie katany, ale jego piesek musiał się
wtrącić! - Jesteś takim tchórzem, że wystawiasz innych do walki!? Nie dziwię się,
że pokonał cię jakiś głupi sztorm!
Złość Kelly osiągnęła stadium krytyczne. Miała dość
tej całej szopki z piratami, bujdy na kółkach, na czele z kapitanem i
jego zawszonym pieskiem. Lewą rękę cofnęła do tyłu a prawą, w której
trzymała broń wyciągnęła do przodu. Ze stali wystrzelił słup wiatr wprost na
stojących najbliżej piratów. Powalił ich na ziemię a dwóch wyrzucił za
burtę. Reszta z przerażeniem na twarzy cofnęła się o parę kroków luzując okrąg,
jakim otoczyli nastolatkę. Jedynym, który się nie przestraszył był Soto, zaraz
za nim Sempir.
- Kapitanie, pozwól, że ją wykończę - mruknął półgębkiem Sempir.
- Nie. Wszyscy się do tego przyczynią. Brać ją! - huknął.
Po sekundowym oporze fala piratów rzuciła się na bladą jak kreda
Kelly. Dziewczyna zdołała jedynie wytworzyć wokół siebie mur z wiatru
wbijając katanę w pokład.
Nagły ryk sprawił, że wilki morskie znów zamarły i
spojrzały w górę. Z białego kształtu zstąpiło do nich pięć postaci
ubranych w kolorowe stroje. Stanęli plecami do murem w pozycjach bojowych.
Kelly niepewnie otworzyła oczy. Pierwszy raz cieszyła się na widok czerwonego
kaptura.
- Punktualni to wy nie jesteście - zaśmiała się i "wygasiła" wiatr.
Wyprostowała się czując wsparcie ze strony piratów.
- Korki - powiedział Jay. - Ale widzę, że niezłą sobie imprezę tu
urządziliście.
- A w ogóle to cała jesteś? - zapytał Julien zerkając na nią przez ramię.
Skinęła głową i dołączyła do okręgu.
- Zabraliście Młodego!? - zdziwiła się na widok Garmadonka.
Cole wzruszył ramionami.
- Tak jakoś wyszło.
- Ciesz się, że nie przygarnęliśmy Dareth’a - dorzucił Kai. - Dobra a teraz streszczaj,
co tu zaszło.
Zgodnie z życzeniem szybko streściła zaistniałą sytuację.
- Czyli twoja katana jakoś ich.. wymazuje z tych czasów - podsumował
Zane.
- Coś takiego.
- To, co zostawiamy ci wszystkich?
- Nie, wystarczy ta dwójka - wskazała na głównodowodzących.
- Na nich! - ryknął Soto nie dając im dłużej porozmawiać.
Na każdego ninja przypadało 4 piratów, więc najgorzej nie
było.
- Czyli co, nasza ulubiona taktyka? - zaśmiał się Jay.
- IMPROWIZACJA!
Pięć wirów rozbiło pierwsze pirackie szyki. Kelly
przebiła się przez tłum szukając Soto. Liczyła na to, że jak pokona kapitanka
to reszta załogi też pryśnie. Cóż, wyjdzie w praniu.
Kolejny pirat zakosztował smaku jej katany i w efekcie rozpłynął
się jak para. Przebiegła wzrokiem po pokładzie. Sempir. Wypatrzyła go stojącego
na rufie. Sempir także jej wypatrywał jednak miał za słaby wzrok. Nie dostrzegł,
kiedy jęzor wiatru owinął się wokół jego szpady i wyrwał ją z dłoni
Sempira.
- Co do jasnej nędzy!? - warknął.
- Niespodzianka! - zawołała Kelly wyskakując do góry. Z całej siły uderzyła go
w szczękę. Efekt był taki, że pirat zatoczył się do tyłu i napotkał na opór w
postaci barierki.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - wychrypiał ocierając krew.
- Ja nie, on tak.
Wskazała kataną na swoje lewo. Sempir zmarszczył brwi a następnie
otworzył szeroko oczy, gdy w jego stronę mknął wielki biały łeb w szare wzory.
Przerzucił go na drugi kraniec rufy. Potknął się o własną szpadę i stracił
równowagę; zaczął wymachiwać rękami, aby nie przelecieć do końca za barierkę.
- Papa. - Kelly drasnęła go kataną w policzek a następnie popchnęła.
Sempir wypadł za burtę, lecz nie zdążył dotknąć ziemi. Kelly
pokazała kciuka w górę Ultra Smokowi na znak, że dobrze się spisał. Prawa ręka
Soto z głowy, jeszcze kapitan.
Nie zdążyła się odwrócić, gdy usłyszała huk, jaki wydaje
pocisk wystrzeliwany z pistoletu z małej odległości. Zacisnęła powieki szykując
się na palący ból w okolicach żeber; ten jednak nie przyszedł. Zrobiła obrót o
180 stopni, aby ujrzeć przed sobą zieloną lekko przezroczystą ścianę, za którą
z wyciągniętymi przed siebie drżącymi rękami stał Wybraniec.
- Lloyd?... - zdziwiła się. Szybko odciągnęła chłopaka w bok nim pocisk rozbił
zasłonę. - Jak tyś to zrobił!?
Wzruszył ramionami chyba równie zaskoczony jak ona.
- Samo tak wyszło....
Nagle jakaś ręka chwyciła go za kark i podciągnęła do góry.
Kelly zerwała się na równe nogi wyciągając przed siebie broń. Serce jej zamarło
na widok Soto przystawiającego do skroni Lloyd'a pistolet. Wszystko inne w tym
momencie dla niej jakby zamarło, przestało mieć znaczenie.
- Puść dzieciaka - rozkazała siląc się na opanowany ton.
- Zeszyt - odparł Soto chłodnym tonem.
Kelly westchnęła ciężko i sięgnęła za pas. Nie będzie narażała
życia Wybrańca zatrzymując durny dziennik.
- Nie wiem, po co marnować życie na szukanie jakiejś durnej wyspy -
mruknęła ważąc w dłoni zeszyt. - Puść chłopaka.
- Ty pierwsza rzuć zeszyt.
Wywróciła oczami i upuściła dziennik na pokład. Kopnęła go do
Soto.
- Mądrze, ale i głupio, że mi zaufałaś.
Soto nacisnął na spust, lecz ktoś okazał się szybszy. Czarna kula
energii zniszczyła pocisk i uderzyła w pistolet wytrącając go z ręki kapitana.
Następny pocisk trafił w szkaradną twarz Soto. Pirat wypuścił Lloyd'a, który
czym prędzej od niego odskoczył, i zaniósł się rykiem. Zatoczył się do tyłu
trąc oko. Kelly widząc okazję skoczyła do przodu. Katana zatopiła się w
ramieniu kapitana a gdy ustąpiła siła ataku popchnęła go do tyłu wyrzucając za
burtę. Przez kilka sekund słyszeli jeszcze jego krzyk, a potem nastała głucha
cisza.
Kelly oparła się o barierkę i odetchnęła głęboko, gdy adrenalina
zaczęła opadać a żołądek jej się skręcił. Spojrzała na pokład. Wszyscy piraci
nagle zniknęli, ninja stali pod nią, na przeciwko zgrai węży, która jakoś
wydostała się z lochów. Na jej czele stał Garmadon z kulą energii w dłoni. Widząc,
że Soto został wyeliminowany machnął ręką a mroczna materia zniknęła.
Thifer zeszła z Lloyd'em na dół trzymając go za rękę. Przez
kilkanaście długich sekund trwali w milczeniu mierząc się spojrzeniami. Po tym
jak piraci w cudowny sposób wyparowali teraz to węże znowu byli ich wrogami
numer jeden.
- Będziemy tak stać aż zapuścimy korzenie? - mruknął Jay.
- Sprawa jest prosta - odezwał się Garmadon. - Zmywacie się z mojego statku.
- Hola, hola, to nasz statek! - zawołał Kai postępując do przodu. - To wy stąd
spływajcie.
Garmadon posłał mu lodowate spojrzenie.
- Zamierzasz szukać Wyspy Ciemności? - spytała spokojnie Kelly.
Przeniósł wzrok na brunetkę.
- A nawet, jeśli to, co ci do tego?
- A no to, że przydałaby ci się jakaś mapa, wskazówka, dziennik... - Wyciągnęła
notatnik Soto. Oczy Garmadona rozbłysły. - Wymiana. Daje tobie dziennik, ty
zostawiasz nam "Perłę". Stoi?
Po chwili namysłu Garmadon skinął głową.
- Stoi.
~ *
~
-
Oddałaś mu ten dziennik!? - wrzasnął Kai odprowadzając zgraję Garmadona
wzrokiem.
Zacumowali statek na jednym z wieżowców i odprawili Garmadona
z zeszytem. W zamian odzyskali "Perłę".
- Gdybyś na chwilę zamknął jadaczkę dowiedziałbyś się, że to tylko zwykły
dziennik a ja mam coś lepszego. - Kelly wyciągnęła z kieszeni złożoną na cztery
kartkę. Rozłożyła ją.
- Jakiś chińskie znaczki!?
Kelly ciężko westchnęła.
- To starożytna mowa - skorygował Zane. - Podobna do tej, w jakiej był spisany
zwój dotyczący Wybrańca, ale bardziej starszy i mnie czytelny...
- Super - prychnął Smith.
- Wystarczy, że znajdziemy jakiegoś dobrego archeologa a dowiemy się gdzie jest
Wyspa Ciemności. Jeśli w ogóle istnieje.
- Ale na razie wracamy do mieszkania, bo padam z nóg! - zawołała Kelly.
- Zanieść cię? - zaproponował z uśmieszkiem Zane.
- Obejdzie się!
~~~~~~~~
Spotkania rodzinne z udziałem trójki moich braci ciotecznych, którzy mają zadatki na świetnych komików są naprawdę weeeenodajne xD
Kelly: Pomińmy fakt że cały czas zwijałaś się ze śmiechu
Na dodatek odgrzebałam stare piosenki z playlist na yt w tym Paramore *.* my new loveeee <33333333333
Dobra rozdział długi, końcówka taka nijaka, gomen że taki długi, ale jakoś muszę skończyć pierwszy sezon. Kelly milcz.
Kelly: *zamyka usta*
Spotkania rodzinne z udziałem trójki moich braci ciotecznych, którzy mają zadatki na świetnych komików są naprawdę weeeenodajne xD
Kelly: Pomińmy fakt że cały czas zwijałaś się ze śmiechu
Na dodatek odgrzebałam stare piosenki z playlist na yt w tym Paramore *.* my new loveeee <33333333333
Dobra rozdział długi, końcówka taka nijaka, gomen że taki długi, ale jakoś muszę skończyć pierwszy sezon. Kelly milcz.
Kelly: *zamyka usta*
To do nexta
PoŻdrawiam
~Vanessa~
Kelly: W sumie to ci się właśnie rehabilitacje zaczynają...
..... Szlag
Zajmuje(kom jutro)
OdpowiedzUsuńSUPER! Kelly skopała parę pirackich tyłków.
OdpowiedzUsuńDelphi: A czy w serialu to oni nie wzieli Daretha do niewoli. I czy Soto nie nazywał przypadkiem ninja od ,,chłopców w piżamach''? O i w serialu piratów ujęła policja! I ninja nie odzyskali statku w odcinku z piratami!
Ja: No właśnie! Mnóstwo rzeczy pominęłaś ale to nie szpeci rozdziału!
Delphi: Zdecydowanie!
Pozdrawiam! Ślę duuuuuuuużo weeeeeny!
P.S. Czyli Kelly nie musi się żenić z Soto? Uf! O Kelly i czy gdy się będziesz z kimś tam sobie to zaprosisz mnie i Delphi na wesele.(nie chodzi mi o Soto, albo Kai'a tylko o twoją miłość)
Nie "pominęłam" lecz ZMIENIŁAM na swoje potrzeby ;) nie chcę robić wszystkiego tak jak jest w serialu; zmieniam kilka rzeczy.
UsuńKelly: *gdzieś wybyła więc odp krótka*
Miju: Jej co za akacja byla w tyxh rodziałach
OdpowiedzUsuńBeta: To co się działo to było super. Naprawde wymiatało. Przepraszam że nie czytałam ostatnio bardzo mi głupio. Teraz jeszcze muszę mistrzostwa w jesnym lub dwóch rodziałach zakończyć.
Miju: dasz radę będzie dobrze
Omega: Właśnie a rylko zwiastun zrób
Tak wiem zrobię no to na razie
Coś ty, nic się nie stało! Nie musicie każdego rozdziału komentować ;) *sprawdza godzinę* No kurdę, gdzie wcięło tą Kelly...
UsuńMeg: Może zwiała na miesiąc przed rehabilitacjami
I mnie nie zabrała!?
Meg: A w ogóle to zamierzasz kiedyś wstawić coś na bloga o Beyblade?
Eeeeee. Miałam zamiar w tym tygodniu ale no wiesza jaką mam sytuację w domu, a poza tym te rehabilitacje się zaczęły....
Meg: ALe masz 10 rozdziałów w zapasie!
Miju:Dlaczego sądziłam że pytanie od Meg jest do Huntress
UsuńJa: bo jesteś głupia jutro biore się za rozdział joniec tego dobrego!!
Miju: I tak trgo rozdziału nie skończysz
Ja: Skończę
Miju: za miesiąc
Meg: W sumie to można by do was obu xD
UsuńCiii ja na razie japońską piosenkę na polski tłumaczę!
Meg: Uuu, grubo, powodzenia, ale szkoda że przez to tłumaczenie zrezygnowałaś ze wstawienia rozdizału do Beyblade >.>
^^" Ale grunt że Huntress skończyła
Meg: To samo mogę o tobie powiedzieć
O i zmieniłam nazwę bloga Miłość to najsilniejsze uczucie~Ninjago. Po raz kolejny powtarzam: rozdział mega!
OdpowiedzUsuńDelphi: Jesteś niezdecydowana!
Ja: Cicho bądź.
Teraz pa tak naprawdę.