Zgodnie
z umową Kelly, choć niechętnie, wyjaśniła z grubsza Soto jak działa nowoczesny
statek. Ograniczyła się tylko do objaśnienia kilku danych przycisków, wajch i
tym podobnych. Po godzinie ciągnącej się prawie jak wieczność Soto oznajmił,
że Kelly na razie jest "wolna", do wieczora.
Nastolatka korzystając ze swobody, jaką udało jej się ugrać
obeszła "Perłę" wzdłuż i wszerz szukając jakiejś drogi ewakuacji. Bez
zadowalających rezultatów. Obczaiła tylko gdzie mieści się kajuta Sempira i
zastępcy Soto, niejakiego Marlaski. Niebezpiecznie blisko przedziału pana
kapitana.
Po przechadzce zaszyła się w swoim pokoju próbując uruchomić
bransoletkę. Mogła się założyć, że Soto się nią bawił, gdyż wpierw nie mogła
jej włączyć, a gdy po kwadransie jej się to udało, wszystkie ustawienia były
pozmieniane i pomieszane bez składu i ładu. Bitą godzinę zajęło jej
doprowadzenie tego do porządku. A gdy miała to za sobą musiała wykminić jak
przesłać dyskretnie sygnał Nyi odnośnie gdzie się znajduje. W końcu doszła do wniosku,
że po prostu włączy GPS'a. O dziwo takie coś znajdowało się w arsenale jej
bransoletki. Nya nigdy nie przestanie jej zadziwiać. Założyła a'la biżuterię na
nadgarstek i na powrót wybyła na pokład.
Przechadzała się swobodnie czując na sobie spojrzenia dosłownie
wszystkich. Ignorowała je czekając na odpowiedni moment, aby zakraść się do
lochów. Musiała zamienić, chociaż dwa słowa z Garmadonem i dowiedzieć się jak
pokonać piratów, ale tak, aby zniknęli. Wychodziła z założenia,
że to on stoi za ich sprowadzeniem. Oparła się o barierkę i czekała,
wystawiając swoją cierpliwość na próbę. Po kilkunastu minutach rozbrzmiał gong,
wyrywając ją z zamyślenia i przywołując wspomnienie Sensei'a paradującego z
owym hałaśliwym przedmiotem. Wszyscy piraci nagle opuścili swoje stanowiska,
sternik po jej instrukcjach zapewne włączył autopilota i także zanurzył się pod
pokład. Zbliżała się, 13 więc wszyscy poszli na wczesny obiad. Wszyscy prócz
niej, mimo że w brzuchu zaczynało jej burczeć, oraz jak się spodziewała -
Sempir. Prawa ręka Soto stała po przeciwległej stronie pokładu świdrując ją
wzrokiem.
- Nie idziesz? - spytała obojętnie unosząc brwi. Podeszła bliżej niego
zachowując bezpieczną odległość.
- Wolę mieć cię na oku - odparował.
Westchnęła.
- Nie ufasz mi? - nie skryła uśmiechu.
Odpowiedzią było jego mordercze spojrzenie. Wzruszyła ramionami.
- Nie to nie.
Odeszła od niego lekkim krokiem. Wspięła się na dziób
"Perły" czując na sobie jego spojrzenie. Oparła o balustradę i
wychyliła lekko. Zastanowiła się czy nie skoczyć. Jeśli Nya jej nie namierzy
pozostaje tylko taka opcja.
Dopiero po kilku minutach przestała odczuwać na sobie wzrok
Sempira. Szybko zlustrowała pokład. Ani śladu małpiszona. Zbiegła po kilku
stopniach i upewniwszy się, że nikt jej nie widzi weszła do lochów. Znajdowały
się tam tylko dwie duże cele po obu jej stronach. Obie zapełnione. Po lewo sami
Wężonowie, po drugiej Lord mroku. Na przeciwko niej na końcu prostokątnego
pomieszczenia zwisały klucze. Umieszczone jednak poza zasięg rąk więźniów.
Zignorowała zdziwioną wymianę zdań między wężami i podeszła do krat,
za którymi siedział Garmadon. Syknęła jedynie do nich, aby się zamknęli.
- Wyjaśnisz mi łaskawie coś znowu wykombinował, aby nas zniszczyć? - zwróciła
się do Garmadona opierając o kraty.
Lord oderwał wzrok od okna zabitego kratami i odwrócił się w jej
stronę.
- A ty, co, dołączyłaś do zgrai piratów? - odparł pytaniem na pytanie pochodząc
do krat.
- Pierwsza spytałam. Gadaj i to szybko, bo nie mam dużo czasu. - Zerknęła w
stronę wejścia. Na jej szczęście nikt się nie zbliżał. - Więc?
Garmadon milczał przez parę chwil.
- Czysty przypadek - odezwał się w końcu.
- Przez czysty przypadek ściągnąłeś tu zgraję wilków morskich? - prychnęła. -
Jakim cudem?
Przeczuwając odpowiedź jej wzrok powędrował na złotą broń.
Zmarszczyła brwi.
Garmadon uśmiechnął się półgębkiem niewesoło jakby czytając jej w
myślach.
- Zgadza się, to wasze złote bronie, połączone w jedną Mega Broń.
Zerknęła w czerwone oczy ojca Lloyd'a. Dostrzegła w nich ten
sam błysk łobuza, co u Garmadona juniora.
- W takim razie skoro jest tak potężna, aby przyzwać piratów, czemu ich nie
zniszczy a ty stąd nie zwiejesz?
- Jedyną wadą Mega Broni jest to, że służy do kreacji, nie do
niszczenia.
Kelly przygryzła dolną wargę nad czymś się zastanawiając. Garmadon
uprzedził odpowiedź na jej niewypowiedziane pytanie.
- Mogę tylko raz dziennie użyć Broni.
- Po co mi to mówisz?
Wzruszył ramionami opierając się o broń kreacji.
- I tak możesz nie wyjść z tej parady żywa.
Prychnęła pod nosem.
- Nie znasz mnie. Wyjdę z każdego bagna.
- To lepiej się pospiesz i nie mam tu bynajmniej na myśli , że masz wyjść
za mąż za Soto, o czym już wszyscy gadają tylko faktu, że zasrany kapitanek
szuka tu czegoś więcej niż przyszłej żony.
- Czego?
Twarz Lorda wykrzywił złowrogi uśmiech a oczy rozbłysły.
- Wyspy Ciemności i Niebiański Zegara , jaki się na nim znajduje. Sam zresztą mam
zamiar go odnaleźć, a wtedy nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby was
zniszczyć. Nawet Wybraniec was nie ocali.
Zauważyła, że zapewne umyślnie nie wymawiał imienia syna, jako
Zielonego Ninja.
- Jaki Zegar, jaka Wyspa?
- Więc mój brat nic wam nie mówił? Heh, typowe dla niego; nie lubi rozdrapywać
przeszłości. Ów Wyspa i ów Zegar to najpotężniejsze i najmroczniejsze rzeczy,
jakie zostały stworzone przez pierwszych Mistrzów. Mój ojciec na Wyspie
Ciemności uwięził Lorda Zła - Overlorda. Kto wie czy nadal tam nie przebywa. A
jeśli piraci, ale bardziej ja, ją znajdą... możesz sobie wyobrazić bieg wydarzeń.
Kelly zacisnęła dłonie w pięści.
- Do tego nie dojdzie - mruknęła jedynie i oddaliła się.
Wyszła na pokład wraz z chłodnym wiatrem, który owiał jej
ciało i wplątał się we włosy. Wyspa Ciemności? Niebiański Zegar ? Niedorzeczność.
Nigdy o czymś takim nie słyszeli. Jak niby Soto czy Garmadon chcieli ją
odnaleźć? Nie mieli żadnej mapy, żadnej wskazówki, tylko jakieś legendy. Jednak
każda legenda zawiera część prawdy. Spojrzała w ciemnoszare niebo, po
czym zeszła pod pokład. Garmadon mógł równie dobrze wymyślić sobie tą
historyjkę.
Przechodziła akurat obok jadłodajni. Większość piratów siedziała
jeszcze przy stołach. Przez uchylone drzwi słyszała ich przytłumione głosy. Nie
zwróciła na to uwagi i po prostu przeszła obok. Zatrzymała się jednak metr
dalej gdyż wypowiedź jednego z majtków przykuła jej słuch.
-...już poślubi tą dziewczynę żywioły przestaną nas nękać i znajdziemy Wyspę
Ciemności.
Cofnęła się o krok nadstawiając ucha.
- Równie dobrze to może być zwykła bajka. Szukaliśmy tej wyspy tyle lat i co?
Gówno.
- No, ale kapitan ma ten dziennik i zapiskami o wyspie...
Więcej Kelly nie potrzebowała. Zawróciła i biegiem ruszyła do
kajuty Soto. Nie wiedziała, czemu ale czuła, że musi zdobyć ten dziennik. Jeśli
Wyspa nie jest fikcją a dziennik zawiera trafne informację będą o parę kroków
przed Garmadonem. I kto wie może znajdzie tam też informacje jak pozbyć się
piratów.
~ *
~
-
Chłopaki mam coś! - krzyknęła Nya na całe gardło, zeskakując z łóżka.
Wszyscy zgromadzeni w skromnym mieszkanku zebrali się wokół Smith,
która trzymała laptop.
- Co masz, siostra? - zapytał mistrz ognia zapuszczając żurawia. Na ekranie
pojawiła się mapa Ninjago City i okolic e promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Na północ od nich mrugał mały czerwony punkt nieznacznie posuwając się naprzód.
- Nie wiem, jak ale chyba Kelly udało się uruchomić nadajnik, dzięki czemu ją
namierzyłam. Zuch dziewczyna. - Wstukała kolejną kombinację mrużąc podkrążone
oczy.
- Gdzie w takim razie jest? - spytał Zane.
Odpowiedziała po kilku sekundach:
- 24 kilometry na północ, z lekkim odchyleniem na północny wschód.
- No to, na co czekamy?!
- Spokojnie - Wu uciął zapędy swoich uczniów. - Jaki macie plan?
Spojrzeli na lidera.
- Polecimy tam na Ultra Smoku, weźmiemy ich z zaskoczenia, pokonamy, odbijemy
Kelly i wrócimy.
- Albo będziemy improwizować - dorzucił Jay. - Te gnidy słono zapłacą, że
odważyli się tknąć Kelly!
- Jeśli w ogóle jeszcze żyją. Wiecie, wkurzona Kelly to mały Armagedon -
zaśmiała się Nya pod nosem, zamykając laptop.
- Dobrze, w takim razie ruszajcie - zarządził Wu, aby nie przedłużać.
Wbiegli na dach wieżowca szybciej niż winda. Dosiedli Ultra Smoka
i przedstawili mu wagę misji. Pięciogłowa bestia wystrzeliła jak z procy; tempo
nadawał Vild.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz