Kelly podminowanym krokiem maszerowała przed zastępcą Soto. Ciskała w stronę kapitana niezbyt miłe epitety. Nie wierzyła we własnego pecha. Czemu to zawsze ona wpada w najgorsze bagno i przyciąga kłopoty jak magnes? Poprawka - kłopoty i obleśnych amantów. Dlaczego nie trafiła jeszcze na jakiegoś przystojnego blondyna?...
Potrząsnęła głową odsuwając takie myśli.
Teraz musiała skupić się na tym jak stąd uciec, byle najszybciej, oraz jak
pozbyć się tych piratów, w pierwszej kolejności z kapitanem. Miała zostać jego
żoną? Też coś. Co on sobie wyobrażał!? Na pewno się nie zgodzi, co to to nie.
Nie miała takiego zamiaru. Prędzej popełni samobójstwo niż za niego wyjdzie.
Sempir pchnął ją do przodu, gdy zatrzymała
się przed nowymi, specjalnie dla niej wzmacnianymi, drzwiami od jej celi.
Opornie weszła do środka.
- Ehem.
Odwróciła się znudzona w stronę Sempira.
Mężczyzna bawiąc się rewolwerem wskazał na łom, który nadal trzymała. Spojrzała
na niego i znów na pirata. Rzuciła mu metal pod nogi.
- Udław się tym, i tak stąd zwieje.
Zacharczał, co chyba przypominało śmiech.
- Ciekawe jak, dziewczyneczko.
Zmrużyła oczy.
- Według was jestem boginią wiatru, więc jesteście na
moim terenie - syknęła nim zdążyła się pohamować.
O dziwo jej słowa na chwilę zmazały z
twarzy ochroniarza pewny siebie uśmiech. W oczach natomiast pojawił się błysk
niepokoju; zniknął jednak tak szybko jak się pojawił. Sempir zatrzasnął jej
drzwi przed nosem aż podskoczyła. Zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju z miną
wytrwałego filozofa.
- Myśl Kelly, myśl... - mamrotała pod nosem zataczając
kółka wokół małego stolika.
Znajdowała się, Bóg wie, ile metrów nad
ziemią, gdzie, ilu ma wrogów na karku i wiele, wiele innych. Pewne było jedynie,
że musi stąd uciec, ale jak do stu czortów?
Zaprzestała wędrówki i podeszła do małego
okna. Wystawiła ręce do łokci na zewnątrz i oparła czoło o chłodne kraty.
Jeszcze nigdy dotąd nie czuła się tak beznadziejnie. Świadomość, że jest sama,
bez wsparcia przyjaciół ani broni, na łasce starodawnych piratów, w czym jeden
chce ją za żonę, dobijała. Czuła się jakby znów miała 14 lat i znów była sama
jak palec. Ale przecież nie jest, gdzieś jest jej rodzina i na pewno planuje
jak ją odbić. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Wyjrzała przez okno. Musiał być wczesny
ranek gdyż chmury przybrały rdzawy odcień, a na horyzoncie błyszczała złota,
oślepiająca tarcza. A to by znaczyło, że tkwiła na łasce Soto już parę dobrych
godzin. Westchnęła ciężko i jeszcze ciężej opadła na skrzypiące łóżko. Splotła
ręce na karku, lecz zaraz ułożyła na brzuchu, gdy duży siniak dał o sobie
znać. Wbiła wzrok w belki sufitu. Długo jednak nie wytrzymała i zaledwie po 4
minutach podjęła kolejną wędrówkę.
Już wiedziała, że argumenty siłowe w
starciu z piratami na niewiele się zdadzą, zwłaszcza bez porządnej broni.
Pozostawały argumenty umysłowe... Zastygła w pół kroku marszcząc brwi. Wszyscy
tu zgromadzeni są zapewne przeświadczeni, że jest jakąś boginią albo, co
najmniej nietypową dziewczyną władającą żywiołem, którego się obawiają. Reakcja
Sempira tylko to potwierdziła. Zaświeciła się jej lampka nad głową. Może
wykorzystać ten fakt. Może wtedy stąd ucieknie albo... dowie się czegoś więcej
o tej zgrai - skąd się wzięli, po co, na co, oraz jak się ich pozbyć. A gdy się
tego dowie ucieknie, nawet, jeśli jedyną drogą wolności będzie sok za
burtę. Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona, że ma jakiś plan działania.
Od razu przeszła do jego realizacji.
Odetchnęła i zapukała do drzwi. Przez
chwilę nikt się nie odzywał, więc zapukała ponownie, tym razem mocniej i
dłużej. Judasz w kształcie prostokąta rozsunął się na wysokości jej oczu.
- Czego? - warknął nowy pirat pilnujący jej pokoju.
- Chcę gadać z waszym zawszonym kapitanem - oznajmiła
szorstkim i pewnym głosem. Zamierzała zdobyć zaufanie Soto i zapewnić że pomoże
mu ogarnąć nowoczesny statek, ale wcale nie zamierzała z tego powodu być miła i
potulna.
Pirat zmrużył oczy.
- Czeka. - Zamknął zasuwkę a przez drzwi usłyszała
odgłos oddalających się kroków.
Odstąpiła od drzwi i zadrobiła
niespokojnie w miejscu. W sumie to nie wiedziała czego się spodziewać. Miłego
przywitania czy zaciągnięcia przed ołtarz?
Minuty upływały a szanowny pan
Soto się nie pojawiał. Machnęła na to ręką i zwinęła się w kłębek na łóżku.
Zamknęła oczy i raptem po kilku minutach udało jej się zasnąć. Nie mogła jednak
liczyć na spokojny sen. Zaraz po tym jak zasnęła została brutalnie zrzucona na
podłogę.
- Komu przywalić!? - krzyknęła odgarniając kłaki z
twarzy. Zadarła głowę by spojrzeć na prawą rękę Soto. - Boże tylko nie ty...
- Kapitan chce cię widzieć u siebie.
- Podnoszę kiecę i lecę - mruknęła i wdrapała się z
powrotem na łóżko. Przemilczała fakt że to ona chciała się z
nim widzieć. - Teraz to mi się nie chcę. Niech on se poczeka.
Usłyszała jak Sempir ciężko wzdycha, i
zastanawia się zapewne czy jej nie zabić, aby w następnej chwili poczuć jak
unosi się dwa metry do góry.
- Puszczaj buraku! - krzyknęła tłukąc Sempira po
plecach. - Tylko Zane może mnie nosić a ty mnie nawet-nie-tykaj!
Długie i mocne paznokcie to tajemna broń
każdej kobiety, co tyczy się zwłaszcza Kunoichi. Kelly drasnęła pirata w
policzek by w następnej chwili upaść na podłogę gdy ją puścił. Szybko podniosła
się z ziemi gotowa na kolejny atak.
- Nie-tykaj-mnie - powtórzyła syczącym głosem
wskazując na niego palcem.
Sempir otarł stróżkę krwi sączącej się z
nowej rany do kolekcji na policzku. Posłał w jej stronę siarczyste przekleństwo
i bez dalszych słów ruszył dalej. W pierwszej chwili zastanawiała się czy nie
dać nogi ale koniec końców zrezygnowała widząc za sobą 5 piratów uzbrojonych w
pistolety. Jak potulny piesek poczłapała za Sempirem bacznie rozglądając się na
boki.
"Perła" nie za wiele się
zmieniła po przemianie. Tym razem Sempir zaprowadził ją na pokład. Zmrużyła
oczy gdy poranne światło ją na moment oślepiło. Gdy odzyskała ostrość widzenia zaklęła
pod nosem. Po pokładzie krzątała się cała masa piratów, wszyscy uzbrojeni w
szpady i pistolety, albo jedno i drugie. W pojedynkę nie dałaby rady pokonać
ich wszystkich. Przechodzili obok zejścia pod pokład gdy Kelly zamarła ze
wzrokiem utkwionym w jednej z cel które akurat mogła dostrzec.
- Garmadon? - syknęła pod nosem. Lord jakby ją
usłyszał, bo oderwał wzrok od dziwnej, złotej broni jaka spoczywała na jego
kolanach, i spojrzał na nią równie zdziwiony.
Nie zdążyła się dłużej zastanowić
ponieważ zirytowany Sempir chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą. Na powrót
zeszli pod pokład.
Co tutaj robił Garmadon i
czemu na dodatek w celi? A może to on stoi za sprowadzeniem piratów?
Może dokonał tego za sprawą tej dziwnej broni? Może to były nasze
złote bronie? Ale czemu były złączone i tak zmienione? Za dużo pytań za mało
odpowiedzi!
Opadła na fotel w gabinecie Soto nadal
pogrążona we własnych myślach. Przez parę chwil kompletnie nie zwracała uwagi
na kapitana.
- Co tutaj robi Lord Garmadon? - odezwała się
podnosząc wzrok na pirata.
Ten machnął na to ręką wstając z krzesła.
Zaczął krążyć po kajucie.
- Jakiś oszołom i jego obślizgli koledzy - wzruszył
ramionami.
- To na pewno jego sprawka... - mruknęła jakby do
siebie.
- Chciałaś gadać - sprowadził rozmowę na właściwy tor,
splatając ręce na klatce piersiowej i opierając się przed nią o biurko.
Kelly wyprostowała się i położyła dłonie
na kolanach.
- Przemyślałam twoją "ofertę" i drogą
dedukcji doszłam do konkluzji iż twoja aparycja względem mojej osoby jest niesubiektywna
mimo to wyjaśnię ci jak działa "Perła".
Chciało jej się śmiać na widok miny Soto
gdy skończyła mówić. Bezcenna.
- Ale i tak za ciebie nie wyjdę -
dodała szybko.
Po paru chwilach, gdy Soto przetrawił
sobie jej słowa, wybuchnął jedynie gromkim śmiechem.
- Kochanieńka, chyba nie wiesz do kogo mówisz. Jestem kapitan Soto.
- A kij mnie to obchodzi jak się nazywasz! Żądam że
jak pomogę ci ogarnąć statek to mnie puścisz wolno. Idę tylko na taki układ. -
Splotła ręce na piersiach z pokerową twarzą.
Soto prychnął.
- Zostaniesz moją żoną czy ci się to podoba czy nie -
warknął chłodnym tonem.
Pokręciła głową. Zaraz jednak
znieruchomiała marszcząc brwi. Wpadła na nowy plan.
- No dobra w takim razie ogarnę ci statek ale tylko
pod warunkiem że pozwolisz mi swobodnie się po nim przemieszczać bez tego
mutanta który stoi za mną - wskazała na Sempira - oraz oddasz to co moje.
wtedy zastanowię się nad ofertą ślubu.
- Kapitanie, chyba nie masz zamiaru się zgodzić! -
zawołał Sempir postępując krok do przodu. - Ta dziewucha jeszcze zwieje przy
pierwszej okazji albo...
- Milcz! - huknął Soto. Przeniósł błyszczące oczy na
brunetkę. - Jeśli masz na myśli swoją broń to nie sądź że jestem taki głupi aby
ci ją oddać.
Pokręciła głową. Postukała palcem w lewy
nadgarstek gdzie kiedyś gościła bransoletka.
- Zabrałeś mi bransoletę. Taką sentymentalną pamiątkę
nic więcej.
Soto zmierzył ją nieufnym spojrzeniem.
Sięgnął po klucz zwisający przy pasie i otworzył szufladę przy biurku.
Wyciągnął z niej szarą bransoletkę i położył na stół. Kelly szybko ją zgarnęła.
- Niech ci będzie. Uparta jesteś i to mi się w tobie
podoba. Ale nie ma że przemyślisz sobie ofertę. Jeszcze dziś
wieczorem wyjdziesz za mnie.
Kelly przełknęła ślinę.
- Stoi - powiedziała przez ściśnięte gardło.
Teraz, gdy umowa została
zawarta, mogła jedynie liczyć że chłopaki szybko ją znajdą nim nastanie wieczór
i będzie musiała stanąć przed ołtarzem. Do tego czasu powie Soto co i jak ze
statkiem, dowie się co tutaj robi Garmadon oraz jak pozbyć się piratów.
Zapowiadał się pracowity dzień.
Tak się rozpedziłam że napisałam 2 rozdziały po tym jak zobaczyłam ile jest wyświetleń w ciągu jednego dnia xD
Kelly: Ale wpierw zaczęłaś śmiać się jak psychopatka, a potem zleciałaś z łóżka
Sorry, po "Bajkolandi" w hotelu mój mózg uciekł z krzykiem xD ale serio ten hotel jest nawiedzony O.O
Kelly: Winda wywożąca zawsze na 2 piętro gdzie btw goście nie mają wstępu, nagły psychośmiech w Bajkolandi, skrzypiące drzwi... no faktycznie lekkie psycho
Lekkie!? Ja z Wiką prawie zawału dostałyśmy! Dwa, nie chwila... 3 razy! moja wena potrzebowała odpoczynku i oderwania się od ciągłej rutyny... Stwierdziłam nawet że może jeszcze w ciągu najbliższego tygodnia zdecyduje się na założenie bloga o Beyblade.... ale to się zobaczy xD
Kelly: Juz ja cię do tego przekonam
*przełyka nerwowo ślinę* Najgorsze jednak było zwiedzanie przez 4 godziny Olsztyna w deszcz.... znajdę tego przewodnika i wrzucę do tej rzeki jeśli dorobię się zapalenia płuc. No ale tak to było supi ^^
To ja się żegnam i dziękuję za tyle wyświetleń ^^
Adios amigos
Pozdrawiam
~ Lekko chora Vanessa ~
Kelly: Juz ja cię do tego przekonam
*przełyka nerwowo ślinę* Najgorsze jednak było zwiedzanie przez 4 godziny Olsztyna w deszcz.... znajdę tego przewodnika i wrzucę do tej rzeki jeśli dorobię się zapalenia płuc. No ale tak to było supi ^^
To ja się żegnam i dziękuję za tyle wyświetleń ^^
Adios amigos
Pozdrawiam
~ Lekko chora Vanessa ~
No cóż...znam ten ból gdy jest się chorą.
OdpowiedzUsuńDelphi: Ja też.
Rozdział supi!
Ślemy wenę i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
*siedzi pod kołdrą i kocem i pije mleko z miodem* ¡Muchas gracias! APSIK! Kurde, musiałam akurat na wolne dni się rozchorować >.>
UsuńKelly: Ty i to twoje szczęscie
Utopię je razem z przewodnikiem. Coś czuję ze na rehabilotacjach bd jak trup...