sobota, 29 kwietnia 2017

Rozdział 83 ~ Propozycja nie do odrzucenia


  Kelly podminowanym krokiem maszerowała przed zastępcą Soto. Ciskała w stronę kapitana niezbyt miłe epitety. Nie wierzyła we własnego pecha. Czemu to zawsze ona wpada w najgorsze bagno i przyciąga kłopoty jak magnes? Poprawka - kłopoty i obleśnych amantów. Dlaczego nie trafiła jeszcze na jakiegoś przystojnego blondyna?...
   Potrząsnęła głową odsuwając takie myśli. Teraz musiała skupić się na tym jak stąd uciec, byle najszybciej, oraz jak pozbyć się tych piratów, w pierwszej kolejności z kapitanem. Miała zostać jego żoną? Też coś. Co on sobie wyobrażał!? Na pewno się nie zgodzi, co to to nie. Nie miała takiego zamiaru. Prędzej popełni samobójstwo niż za niego wyjdzie.
   Sempir pchnął ją do przodu, gdy zatrzymała się przed nowymi, specjalnie dla niej wzmacnianymi, drzwiami od jej celi. Opornie weszła do środka.
- Ehem.
   Odwróciła się znudzona w stronę Sempira. Mężczyzna bawiąc się rewolwerem wskazał na łom, który nadal trzymała. Spojrzała na niego i znów na pirata. Rzuciła mu metal pod nogi.
- Udław się tym, i tak stąd zwieje.
   Zacharczał, co chyba przypominało śmiech.
- Ciekawe jak, dziewczyneczko.
  Zmrużyła oczy.
- Według was jestem boginią wiatru, więc jesteście na moim terenie - syknęła nim zdążyła się pohamować.
   O dziwo jej słowa na chwilę zmazały z twarzy ochroniarza pewny siebie uśmiech. W oczach natomiast pojawił się błysk niepokoju; zniknął jednak tak szybko jak się pojawił. Sempir zatrzasnął jej drzwi przed nosem aż podskoczyła. Zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju z miną wytrwałego filozofa.
- Myśl Kelly, myśl... - mamrotała pod nosem zataczając kółka wokół małego stolika.
   Znajdowała się, Bóg wie, ile metrów nad ziemią, gdzie, ilu ma wrogów na karku i wiele, wiele innych. Pewne było jedynie, że musi stąd uciec, ale jak do stu czortów?
   Zaprzestała wędrówki i podeszła do małego okna. Wystawiła ręce do łokci na zewnątrz i oparła czoło o chłodne kraty. Jeszcze nigdy dotąd nie czuła się tak beznadziejnie. Świadomość, że jest sama, bez wsparcia przyjaciół ani broni, na łasce starodawnych piratów, w czym jeden chce ją za żonę, dobijała. Czuła się jakby znów miała 14 lat i znów była sama jak palec. Ale przecież nie jest, gdzieś jest jej rodzina i na pewno planuje jak ją odbić. Taką przynajmniej miała nadzieję.
   Wyjrzała przez okno. Musiał być wczesny ranek gdyż chmury przybrały rdzawy odcień, a na horyzoncie błyszczała złota, oślepiająca tarcza. A to by znaczyło, że tkwiła na łasce Soto już parę dobrych godzin. Westchnęła ciężko i jeszcze ciężej opadła na skrzypiące łóżko. Splotła ręce  na karku, lecz zaraz ułożyła na brzuchu, gdy duży siniak dał o sobie znać. Wbiła wzrok w belki sufitu. Długo jednak nie wytrzymała i zaledwie po 4 minutach podjęła kolejną wędrówkę. 
   Już wiedziała, że argumenty siłowe w starciu z piratami na niewiele się zdadzą, zwłaszcza bez porządnej broni. Pozostawały argumenty umysłowe... Zastygła w pół kroku marszcząc brwi. Wszyscy tu zgromadzeni są zapewne przeświadczeni, że jest jakąś boginią albo, co najmniej nietypową dziewczyną władającą żywiołem, którego się obawiają. Reakcja Sempira  tylko to potwierdziła. Zaświeciła się jej lampka nad głową. Może wykorzystać ten fakt. Może wtedy stąd ucieknie albo... dowie się czegoś więcej o tej zgrai - skąd się wzięli, po co, na co, oraz jak się ich pozbyć. A gdy się tego dowie ucieknie, nawet, jeśli jedyną drogą wolności będzie sok za burtę.  Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona, że ma jakiś plan działania. Od razu przeszła do jego realizacji.
   Odetchnęła i zapukała do drzwi. Przez chwilę nikt się nie odzywał, więc zapukała ponownie, tym razem mocniej i dłużej. Judasz w kształcie prostokąta rozsunął się na wysokości jej oczu.
- Czego? - warknął nowy pirat pilnujący jej pokoju.
- Chcę gadać z waszym zawszonym kapitanem - oznajmiła szorstkim i pewnym głosem. Zamierzała zdobyć zaufanie Soto i zapewnić że pomoże mu ogarnąć nowoczesny statek, ale wcale nie zamierzała z tego powodu być miła i potulna.
   Pirat zmrużył oczy.
- Czeka. - Zamknął zasuwkę a przez drzwi usłyszała odgłos oddalających się kroków.
   Odstąpiła od drzwi i zadrobiła niespokojnie w miejscu. W sumie to nie wiedziała czego się spodziewać. Miłego przywitania czy zaciągnięcia przed ołtarz?
     Minuty upływały a szanowny pan Soto się nie pojawiał. Machnęła na to ręką i zwinęła się w kłębek na łóżku. Zamknęła oczy i raptem po kilku minutach udało jej się zasnąć. Nie mogła jednak liczyć na spokojny sen. Zaraz po tym jak zasnęła została brutalnie zrzucona na podłogę.
- Komu przywalić!? - krzyknęła odgarniając kłaki z twarzy. Zadarła głowę by spojrzeć na prawą rękę Soto. - Boże tylko nie ty...
- Kapitan chce cię widzieć u siebie.
- Podnoszę kiecę i lecę - mruknęła i wdrapała się z powrotem na łóżko. Przemilczała fakt że to ona chciała się z nim widzieć. - Teraz to mi się nie chcę. Niech on se poczeka.
   Usłyszała jak Sempir ciężko wzdycha, i zastanawia się zapewne czy jej nie zabić, aby w następnej chwili poczuć jak unosi się dwa metry do góry.
- Puszczaj buraku! - krzyknęła tłukąc Sempira po plecach. - Tylko Zane może mnie nosić a ty mnie nawet-nie-tykaj!
   Długie i mocne paznokcie to tajemna broń każdej kobiety, co tyczy się zwłaszcza  Kunoichi. Kelly drasnęła pirata w policzek by w następnej chwili upaść na podłogę gdy ją puścił. Szybko podniosła się z ziemi gotowa na kolejny atak.
- Nie-tykaj-mnie - powtórzyła syczącym głosem wskazując na niego palcem.
   Sempir otarł stróżkę krwi sączącej się z nowej rany do kolekcji na policzku. Posłał w jej stronę siarczyste przekleństwo i bez dalszych słów ruszył dalej. W pierwszej chwili zastanawiała się czy nie dać nogi ale koniec końców zrezygnowała widząc za sobą 5 piratów uzbrojonych w pistolety. Jak potulny piesek poczłapała za Sempirem bacznie rozglądając się na boki.
   "Perła" nie za wiele się zmieniła po przemianie. Tym razem Sempir zaprowadził ją na pokład. Zmrużyła oczy gdy poranne światło ją na moment oślepiło. Gdy odzyskała ostrość widzenia zaklęła pod nosem. Po pokładzie krzątała się cała masa piratów, wszyscy uzbrojeni w szpady i pistolety, albo jedno i drugie. W pojedynkę nie dałaby rady pokonać ich wszystkich. Przechodzili obok zejścia pod pokład gdy Kelly zamarła ze wzrokiem utkwionym w jednej z cel które akurat mogła dostrzec.
- Garmadon? - syknęła pod nosem. Lord jakby ją usłyszał, bo oderwał wzrok od dziwnej, złotej broni jaka spoczywała na jego kolanach, i spojrzał na nią równie zdziwiony.
   Nie zdążyła się dłużej zastanowić ponieważ zirytowany Sempir chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą. Na powrót zeszli pod pokład.
   Co tutaj robił Garmadon i czemu na dodatek w celi? A może to on stoi za sprowadzeniem piratów? Może dokonał tego za sprawą tej dziwnej broni? Może to były nasze złote bronie? Ale czemu były złączone i tak zmienione? Za dużo pytań za mało odpowiedzi!
   Opadła na fotel w gabinecie Soto nadal pogrążona we własnych myślach. Przez parę chwil kompletnie nie zwracała uwagi na kapitana.
- Co tutaj robi Lord Garmadon? - odezwała się podnosząc wzrok na pirata.
   Ten machnął na to ręką wstając z krzesła. Zaczął krążyć po kajucie.
- Jakiś oszołom i jego obślizgli koledzy - wzruszył ramionami.
- To na pewno jego sprawka... - mruknęła jakby do siebie.
- Chciałaś gadać - sprowadził rozmowę na właściwy tor, splatając ręce na klatce piersiowej i opierając się przed nią o biurko.
   Kelly wyprostowała się i położyła dłonie na kolanach.
- Przemyślałam twoją "ofertę" i drogą dedukcji doszłam do konkluzji iż twoja aparycja względem mojej osoby jest niesubiektywna mimo to wyjaśnię ci jak działa "Perła".
   Chciało jej się śmiać na widok miny Soto gdy skończyła mówić. Bezcenna.
- Ale i tak za ciebie nie wyjdę - dodała szybko.
   Po paru chwilach, gdy Soto przetrawił sobie jej słowa, wybuchnął jedynie gromkim śmiechem.
- Kochanieńka, chyba nie wiesz do kogo mówisz. Jestem kapitan Soto.
- A kij mnie to obchodzi jak się nazywasz! Żądam że jak pomogę ci ogarnąć statek to mnie puścisz wolno. Idę tylko na taki układ. - Splotła ręce na piersiach z pokerową twarzą.
   Soto prychnął.
- Zostaniesz moją żoną czy ci się to podoba czy nie - warknął chłodnym tonem.
   Pokręciła głową. Zaraz jednak znieruchomiała marszcząc brwi.  Wpadła na nowy plan.
- No dobra w takim razie ogarnę ci statek ale tylko pod warunkiem że pozwolisz mi swobodnie się po nim przemieszczać bez tego mutanta który stoi za mną - wskazała na Sempira - oraz oddasz to co moje.  wtedy zastanowię się nad ofertą ślubu.
- Kapitanie, chyba nie masz zamiaru się zgodzić! - zawołał Sempir postępując krok do przodu. - Ta dziewucha jeszcze zwieje przy pierwszej okazji albo...
- Milcz! - huknął Soto. Przeniósł błyszczące oczy na brunetkę. - Jeśli masz na myśli swoją broń to nie sądź że jestem taki głupi aby ci ją oddać.
   Pokręciła głową. Postukała palcem w lewy nadgarstek gdzie kiedyś gościła bransoletka.
- Zabrałeś mi bransoletę. Taką sentymentalną pamiątkę nic więcej.
   Soto zmierzył ją nieufnym spojrzeniem. Sięgnął po klucz zwisający przy pasie i otworzył szufladę przy biurku. Wyciągnął z niej szarą bransoletkę i położył na stół. Kelly szybko ją zgarnęła.
- Niech ci będzie. Uparta jesteś i to mi się w tobie podoba. Ale nie ma że przemyślisz sobie ofertę. Jeszcze dziś wieczorem wyjdziesz za mnie.
   Kelly przełknęła ślinę.
- Stoi - powiedziała przez ściśnięte gardło.
     Teraz, gdy umowa została zawarta, mogła jedynie liczyć że chłopaki szybko ją znajdą nim nastanie wieczór i będzie musiała stanąć przed ołtarzem. Do tego czasu powie Soto co i jak ze statkiem, dowie się co tutaj robi Garmadon oraz jak pozbyć się piratów. Zapowiadał się pracowity dzień.






~~~~~~~~~~
Tak się rozpedziłam że napisałam 2 rozdziały po tym jak zobaczyłam ile jest wyświetleń w ciągu jednego dnia xD
Kelly: Ale wpierw zaczęłaś śmiać się jak psychopatka, a potem zleciałaś z łóżka
Sorry, po "Bajkolandi" w hotelu mój mózg uciekł z krzykiem xD ale serio ten hotel jest nawiedzony O.O
Kelly: Winda wywożąca zawsze na 2 piętro gdzie btw goście nie mają wstępu, nagły psychośmiech w Bajkolandi, skrzypiące drzwi... no faktycznie lekkie psycho
Lekkie!? Ja z Wiką prawie zawału dostałyśmy! Dwa, nie chwila... 3 razy!  moja wena potrzebowała odpoczynku i oderwania się od ciągłej rutyny... Stwierdziłam nawet że może jeszcze w ciągu najbliższego tygodnia zdecyduje się na założenie bloga o Beyblade.... ale to się zobaczy xD 
Kelly: Juz ja cię do tego przekonam
*przełyka nerwowo ślinę*  Najgorsze jednak było zwiedzanie przez 4 godziny Olsztyna w deszcz.... znajdę tego przewodnika i wrzucę do tej rzeki jeśli  dorobię się zapalenia płuc. No ale tak to było supi ^^ 
To ja się żegnam i dziękuję za tyle wyświetleń ^^ 
Adios amigos
Pozdrawiam
~ Lekko chora Vanessa ~

2 komentarze:

  1. No cóż...znam ten ból gdy jest się chorą.
    Delphi: Ja też.
    Rozdział supi!
    Ślemy wenę i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *siedzi pod kołdrą i kocem i pije mleko z miodem* ¡Muchas gracias! APSIK! Kurde, musiałam akurat na wolne dni się rozchorować >.>
      Kelly: Ty i to twoje szczęscie
      Utopię je razem z przewodnikiem. Coś czuję ze na rehabilotacjach bd jak trup...

      Usuń