Rozdział 77 ~ Pomyłka
Kelly powolnym krokiem maszerowała wyludnionymi ulicami Ninjago City. Nie spieszyło jej się z powrotem. Napawała się chwilowym spokojem. Jak wróci do mieszkania zapewne znów nikt z chłopaków nie zajmie się treningiem Lloyd'a.
- Co ja z nimi mam...? - jęknęła, wypuszczając z ust w niebo obłoczek pary.
Po kilku minutach ciszy nie zakłócanej praktycznie niczym rozległo się ciche brzęczenie, raz za razem. Kelly uniosła na wysokość mostka lewy przegub. Kliknęła na bransoletkę. Nad szybką wyskoczyła trójwymiarowa wiadomość. Thifer strzeliła sobie z płaskiej w czoło widząc jej treść oraz nadawcę. Matko, ja serio mam sklerozę. Przez całe zamieszanie z Pożeraczem, uprzątaniem Ninjago City, a teraz pracą całkowicie zapomniała o Luną. Co ze mnie za przyjaciółka? Chyba żadna.
Luna, o 23:44
Umarłaś?
Kelly przysiadła na ławce w parku, w którym aktualnie się znajdowała. Szybko odpisała na wiadomość.
Ty, o 23:44
Jeszcze nie.
Luna, o 23:45
Nie dawałaś znaku życia od... prawie miesiąca?!
Ty, o 23:46
Wiem, gooomeeen :(((( Ale wiesz, sprzątanie po Pożeraczu, trening młodego, praca...
Luna, o 23:46
Praca?! Czyżbyś wzięła się za jakąś legalną formę zarobku? XD
Ty, o 24:47
Haha, very funny xp ale tak, pracowałam. Czas przeszły.
Luna, o 23:49
Wywalili cię?! A za kogo robiłaś, gdzie pracowałaś?
Ty, o 23:50
Jako kelnerka i dla ścisłości - sama odeszłam po tym jak złamałam nos jakiemuś korposzczurowi.
Luna, o 23:52
Łohoho O.o widzę że moja Kelly w pełnej krasie xD
Ty, o 23:52
Taaa tyle że teraz nie mam źródła dochodów.
Luna, o 23:53
Wy, ninja, powinniście dostawać jakieś składki od Krainy za to że ciągle ją ratujecie przed destrukcją.
Kelly uśmiechnęła się półgębkiem. Żeby jeszcze życie było takie kolorowe...
Ty, o 23:55
Eh, fajnie by było... Praca wojownika to wcale nie takie łatwe zajęcie. Ciągle trening, trening... Ciągle musisz być w formie bo ciągle, ciągle pojawiają się nowi wrogowie, to więksi, to mniejsi...
Luna, o 23:56
Sama wybrałaś taką ścieżkę ;P
Ty, o 23:56
Wiem, wiem, ale lubię to co robię (zwłaszcza łoić tyłki głupim palantom). Ale zmianiając temat - gdzieś ty w ogóle się podziała???
Na odpowiedź czekała dłużej niż poprzednio. W między czasie rozejrzała się po parku. Prócz niej nikt tu się nie szwędał. W końcu dochodziła północ i robiło się coraz zimniej, jak stwierdziła gdy chłodny wiatr przeszył jej kark. Postawiła kołnierz od kurtki i podciągnęła kolana pod brodę.
Luna, o 0:07
Wyjechałam.
Zmarszczyła brwi. I tyle? Co ona taka tajemnicza się zrobiła?
Ty, o 0:08
Gdzie??? Obraziłaś się? *smutna mordka*
Luna, o 0:10
Nie, nie, nie. Po prostu tego samego dnia gdy pokonaliście tego ogromniastego węża miałam pociąg odjeżdżający z City, a nie chciałam go stracić więc tak zniknęłam. Jak ninja ;P
Do wiadomości dołączono zdjęcie. Ciemny krajobraz z okna pociągu oświetlany blaskiem księżyca pokrywały ledwie dostrzegalne wzniesienia - pagórki a zaraz doliny...
Ty, o 0:16
Czyli ruszyłaś w swoją podróż zaplanowaną już wieki temu...
Kelly wysłała wiadomość i wstała z ławki. Skierowała się w stronę centrum. Przeskakiwała z jednej plamy światła na drugą oczekując na odpowiedź. Głupio czuła się z myślą że całkiem zapomniała o kumpeli. Już kiedyś zauważyła że znacznie się od siebie oddaliły. Bała się że ta przyjaźń nie przetrwa kolejnej rozłąki...
Luna, o 0:19
Mam zamiar wrócić do City za jakieś pół roku. Przeżyjesz do tego czasu?
Kelly zamierzała odpisać, lecz bransoletka znów zabrzęczała a wiadomość zastąpiło połączenie. Uniosła wysoko brwi widząc nadawcę. Odebrała przybliżając bransoletkę jak najbliżej ust.
- Lloyd, coś się...
- Stało!! - krzyknął Garmadonek łamiącym się głosem. - On tu jest! Włamał się, znaczy włamuje! Przez okno!
- Ej, chwila, chwila. Co, kto, gdzie, jak?!
- No Skales! Skales jest u nas w mieszkaniu! A ja jestem sam, chłopaków nie ma! Pomóż!
- Dobra, nie ruszaj się.. znaczy postaraj się nie dać zabić! Ja... będę za kilka minut!
- Pospiesz się!
Przed przerwaniem połączenia usłyszała jeszcze brzęk tłuczonego szkła i wężowy syk. Przeklnęła pod nosem i rzuciła się biegiem do przodu.
Ty, o 0:22
Postatam sie alw tera misze ratowac lloyda odezwe sie!
Wysłała wiadomość i przyspieszyła biegu. Czemu to zawsze ja muszę wszystkim tyłki ratować!?
~ * ~
Trójka wojowników wpadła z łoskotem przez mały szyberdach do ostatniego przedziału pędzącego pociągu.
- My to mamy wejście - sapnął Jay, strącając z siebie Smith'a.
Cole podniósł się i rozprostowal plecy.
- Jesteś pewny że Wężonowie tu są? - zwrócił się do Mistrza błyskawic.
Jay potaknął. Niespełna 20 minut temu udało mu się zebrać całą drużynę (no prawie, Kelly nie mógł nigdzie znaleźć, a Zane powiedział że jest w podłym humorze więc wolał nie ryzykować) i zaprowadzić do metra. Przybyli w ostatnim momencie gdy pociąg z Wężonami odjeżdżał ze stacji. Chcąc ratować świat zostali zwolnieni (wywaleni) z roboty. Aczkolwiek teraz mało się tym przejmowali.
- Wyraźnie słyszałem jak o tym rozmawiali. Muszą gdzieś tu być, z ukradzioną przed chwilą forsą.
Nie zwlekając dłużej ruszyli pędem do wcześniejszych wagonów. Za każdym razem gdy wchodzili najpierw upewniali się czy nikogo tam nie ma. Nie mogli pozwolić aby ktoś ich zaatakował z zaskoczenia, bo bez broni czarno widzieli wygraną.
- A jak chcecie ich pokononać bez broni? - zapytał Kai, gdy wchodzili do kolejnego pustego wagonu.
Cole zbył to wzruszeniem ramionami mimo iż sam się nad tym głowił.
- Pożyjemy zobaczymy.
- I gdzie jest Kelly jak jest potrzebna!?
- Nie drzyj się! Coś ją musiało zatrzymać.
- Może jej adorator znów się przyczepił - prychnął pod nosem.
- A co jesteś zazdrosny? - Jay nie mógł przepuścić okazji.
- Spokój - syknął Zane, ucinając przepychanki. - To już ostatni wagon, muszą tu być...
Ledwie dokończył zdanie a drzwi same stanęły przed nimi otworem, a raczej wyleciały z zawiasów za sprawą dawnego dowódcy Dusicieli. Odskoczyli na boki nim nimi oberwali. Dusiciel "przytulił" Kai'a w żelaznym uścisku.
- Zarą...biście - wydusił starając się uwolnić. Bez widocznego rezultatu.
Do przedziału wpełzła dwójka pozostałych generałów. Do kompletu brakło tylko Skales'a.
- Jakiś plan? - spytał cicho Jay cofając się do tyłu.
- Róbmy to co umiemy najlepiej. Improwizacja! - Cole rzucił się na najbliższego wroga którym okazał się dwugłowy Wężowampir. Zadał jednemu z nich lewy sierpowy, który powinien powalić go na ziemię. Powinien. A tak tylko nieznacznie go drasnął.
Jay wraz z Zane'm zajęli się Acidiusem. Walker podskoczył unikając podcięcia i glebnięcia na ziemię. Chwycił się zwisającego poziomo prętu i tak na nim zawisł. Zane nie zdążył wykonać uniku więc oberwał zieloną mazią prosto w oczy. Po chwilowej panice zdał sobie jednak sprawę że jad nic mu nie robi i z główki przywalił Acidiusowi. A że głowę miał twardą generał Jadozębów wywrócił oczami i poleciał do tyłu.
- Twardy masz ten łeb - gwizdnął Walker zeskakując na ziemię. Wyjrzał przez okno. Pociąg mknął w szybkim tempie.
Wytrzeszczył oczy.
- Ej a w ogóle to kto tym steruje?! - zawołał.
Wymienili szybkie, jak ten pociąg, spojrzenia.
- Pewnie Skales - odparł Cole siłując się ze Żmijampirem.
Fangtam i Fangtom zarechotali.
- Wy to jednak... - zaczął lewy.
-...jessssteście głupi - skończył prawy.
- Nam wcale...
-...nie zależy na forsssie.
- Chcieliśmy odwrócić tylko waszą uwagę by Sssskalessss w między czasie porwie Lloyd'aaaaaał! - Kai nadepnął Skalidorowi na ogon oswobadzając się. Odskoczył na bezpieczną odległość.
- Jak to?! - sapnął.
- Będzie to nasza karta przetargowa w dyssskussji z Garmadonem... - Skalidor oberwał ze Smith'owego pół obrotu i poleciał na siedzenie.
- Po moim trupie!
Podobne zdanie mieli pozostali. Po niecałych 2 minutach rozprawili się z resztą generałów, unieszkodliwiając ich na parę sekund. Zyskali przewagę czasową. Zatrzasnęli za sobą drzwi od przedziału konduktora. Jednak Wężonom się nie spieszyło. Byli pewni swego.
- Ej myślicie że Kelly jest w mieszkaniu? - odezwał się Jay zasiadając przed panelem sterowania i rozkminiając jak zatrzymać pędzący pociąg a następnie dostać się do City.
- A co?
- Bo jak nie to Garmadon obetnie nam łbyyyy! - jęknął ciągnąc do siebie dźwignię. Hamulce zapiszczały przeraźliwie a pociąg powoli zaczął zwalniać Nie czekali aż całkiem się zatrzyma, tylko wyskoczyli w locie.
Pognali w stronę schodów prowadzących na powierzchnię. Czas na powrót się na nich wypiął i musieli go prześcignąć. Albo łudzić się że Kelly już wróciła i uratuje im tyłki, kolejny raz.
Mam nadzieję że zdążą. Albo Kelly uratuje Lloyda. Choć w odcinku Nya i Sensei pojawili się w ostatniej chwili. Kai jest zazdrosny o Kelly.<3
OdpowiedzUsuńPozdro i czekam na neeeeext.{:-)
Kitty