- Kto do jasnej anielki wychlał całe mleko? - zawołała Kelly, zamykając
lodówkę.
Przeszukała całą kuchnię w poszukiwaniu choćby szklanki mleka,
lecz nic nie znalazła. Stanęła na palcach i otworzyła górną szafkę. Powitała ją
pustka.
- Kiedy któryś z nich był w sklepie? - warknęła, zaglądając znów do lodówki.
Niestety mleko magicznie się w niej nie pojawiło. Westchnęła i oparła się
o białe drzwiczki. Lloyd siedział na przeciwko niej na blacie, machając nogami
w powietrzu.
- Koniecznie musisz zjeść płatki? - spytała.
- Za dużego wyboru nie ma - odpowiedział.
Kelly niechętnie się z nim zgodziła. Gdy wyprawili małą imprezę,
aby uczcić zdobycie Piątego Ostrza Kłów jedzenia znikało w mgnieniu oka. I nikt
nie pofatygował się potem do sklepu. Zastukała paznokciami o blat.
- Chyba czeka mnie wyprawa... do sklepu -uznała i wyszła z kuchni. Lloyd
zeskoczył z blatu i pobiegł za nią.
- Mogę iść z tobą? - zawołał.
Zerknęła na niego.
- Lepiej żebyś tu został na wypadek gdyby twój ojciec wrócił. Poza tym ktoś
musi mieć jakiś kontakt z pozostałymi - dodała, widząc, że nie był przekonany.
- Będziesz ich informatorem, a to ważna funkcja.
Lloyd rozpromienił się.
- Oki - uległ i pobiegł na mostek.
Kelly skierowała się do swojego pokoju. Przebrała się w
nieformalny strój. Nie będzie przecież paradowała po mieście w stroju ninja.
Mogłoby to zbyt przyciągać uwagę. Dlatego też pozostawiła katanę na łóżku. Nie
spodziewała się napotkać po drodze na jakieś węże. A nawet, jeśli to i bez
magicznej broni powinna sobie poradzić. Zapięła czarną bluzę z wyszytym
na prawym ramieniu japońskim znakiem wiatru, zabrała odpowiednią na jej gust
sumę pieniędzy ze wspólnej kasy i wyszła na pokład.
Garmadonek spoglądał w dół na panoramę Ninjago City.
- Nie wychylaj się tak bardzo, bo wylecisz - powiedziała Thifer aż lekko
podskoczył.
- Nie skradajcie się tak! - zawołał. - Kiedyś zejdę na zawał.
- Spoko, za jakiś czas wejdzie ci to w nawyk - odparła z lekkim uśmieszkiem i
sama wyjrzała w dół. Znajdowali się dobrych parę kilometrów nad ziemią a ona
nie miała przy sobie broni, aby przywołać pojazd i bezpiecznie zlecieć na dół.
Uśmiechnęła się pod nosem. Po osiągnięciu pełni możliwości nie
stanowiło to już problemu.
- Postaraj się do czasu aż nie wrócę nie rozwalić "Perły" ani nic sobie
nie złamać - powiedziała i włożyła dłonie do kieszeni spodni.
- A jak chcesz się dostać na dół? - zapytał cicho.
Wzruszyła ramionami.
- Jestem mistrzynią wiatru a tam gdzie wiatr tam i ja.
Po tych słowach nadleciał lekki podmuch, który jakby otoczył
nastolatkę, a po sekundzie oboje zniknęli. Lloyd wpatrywał się w miejsce gdzie
jeszcze przed chwilą stała brunetka. Zastanawiał się, kiedy to on uzyska nowe
zdolności, kiedy uaktywnią mu się moce żywiołów, kiedy stanie do prawdziwej walki...
oraz kiedy zawalczy na śmierć i życie ze swoim ojcem. Chciał ukończyć trening i
stać się ninja, lecz coś w głębi serca się temu sprzeciwiało. Tym cosiem była oczywiście walka Wybrańca z
mrocznym Władcą. Na samą myśl robiło mu się słabo.
Potrząsnął głową. Nie może sobie pozwolić na słabość. Ukończy
trening i stanie się Zielonym Ninja. A na tą chwilę wolał nie myśleć o
"końcowym egzaminie".
*
Kelly rozejrzała się z rękami opartymi na biodrach.
- Teleportacja z pomocą żywiołu jest szybka, fajna i tania, ale niezbyt
precyzyjna... - mruknęła i podrapała się w tył głowy. Zamierzała wylądować
niedaleko sklepu a wyszło na to, że znalazła się na dachu jakiegoś magazynu w
środku stolicy Ninjago. Westchnęła i naciągnęła na głowę kaptur od bluzy.
Przeskoczyła na pobliski budynek o piętro niżej, ześlizgnęła się po poręczy
drabiny pożarowej i wyszła na chodnik jak gdyby nigdy nic. Bez swojego stroju i
złowrogiej katany wyglądała jak najzwyklejsza nastolatka, która musi robić tego
dnia za niańkę i łazić po sklepach, bo jej bracia zapomnieli zrobić zakupów.
Wypatrzenie jakiegoś sklepu nie okazało się być trudnym zadaniem.
W centrum prawie na każdym rogu znajdował się jakiś budynek o tej funkcji.
Ciekawe, jak radzą sobie chłopaki, zastanowiła się w
myślach. Nie zdziwiłabym się gdyby już wpadli w jakieś kłopoty.
Korciło ją, aby skontaktować się z Nyą i spytać jak im idzie, ale
zdawała sobie sprawę, że jej przyjaciele mogli być właśnie w środku akcji i
głupi telefon tylko by przeszkodził i może też coś popsuł. Wyobraziła sobie jak
ninja skradają się, aby zaskoczyć przeciwnika a tu nagle rozlega się dzwonek
telefonu Nyi i wszystko szlak bierze.
Zazdrościła, że to oni mogą stanąć do walki z Wężonami. Sama
osobiście zajęłaby się Pythorem i sprała mu skórę drugi raz. Jednak ten
dzień zapowiadał się nudnie spędzony na robieniu zakupów.
Znajdowała się zaledwie kilkanaście metrów od wejścia do
Supermarketu, gdy poczuła jak ktoś chwyta ją za ramię i wciąga w boczną
uliczkę. Jej wyszkolone zmysły zareagowały niemal od razu. Chwyciła
nieznanego napastnika za nadgarstek a drugą ręką za łokieć i przerzuciła przez
siebie. Gdy ten wylądował na chodniku przygniotła go do ziemi kolanem. Zamarła
z ręką wyciągnięta po sztylet ukryty pod bluzą , gdy w napastniku
rozpoznała znajomą twarz.
- Co ty, przyjaciółkę bijesz?! - zawołał dziewczęcy głos.
Kelly przez parę chwil nie była z siebie słowa wydusić. Wpatrywała
się jedynie w rozbawione czerwone oczy.
- L-luna? - wydusiła, schodząc z dziewczyny.
- Nie, wróżka chrzestna - odparła sarkastycznie czerwonooka, podpierając się na
łokciach. - Nie poznałaś mnie? - Uniosła wysoko brwi w geście niedowierzenia.
- No... Zakradłaś się od tyłu to ja miałam cię rozpoznać? Oczu z tyłu głowy nie
mam - zaśmiała się i pomogła wstać starej przyjaciółce. Musiała przyznać przed
samą sobą, że nawet gdyby Luna szła na wprost niej nie poznałaby jej w
pierwszej chwili. Jasnofioletowe włosy, prawie białe, nie były spięte w dwa
warkocze jak zwykle; opadały falami na ramiona. Codzienny ubiór także uległ
zmianie. Zwiewną sukienkę zastąpiła czarna spódniczka i kozaki na lekkim
obcasie, do tego ciemnofioletowe zakolanówki. Na tego samego koloru bluzce z
3/4 rękawem wyszyte były różne symbole. Tylko nieśmiertelne czarne rękawiczki
bez palców pozostały niezmienione.
- Zmieniłaś się przez te parę miesięcy - gwizdnęła cicho Kelly.
Tsukiro wzruszyła ramionami.
- Czas leci - odparła - ale widzę, że ty nadal w tych szarych barwach.
Kelly przyjrzała się sobie. Lubiła szary kolor, pasował do jej
żywiołu. Ciekawe jakby zareagowała gdyby zobaczyła ją w stroju wojowniczki...
- Ale wogóle, co to ty robisz w Ninjago City? - spytała Thifer.
Luna uniosła wysoko brwi. Kelly po chwili strzeliła sobie
facepalme'a.
- Twoje urodziny! - zawołała. - Strzeliła ci osiemnastka! Na Pierwszego Mistrza
Spinjitzu całkiem zapomniałam!
Brwi jasnowłosej pojechały jeszcze wyżej
- Na... kogo?
Kelly ugryzła się w język.
- Ee taki jeden gościu, nieważne! - wybrnęła. Nie chciało jej się teraz, kim
jest pierwszy mistrz, długo by się zeszło. - Gomen, ale wyleciało mi to z
głowy. Miałam dużo spraw w ostatnich tygodniach...
- Hm czyżby jakiś blondyn tudzież czarnowłosy chłopak się kręcił wokół ciebie?
- Czerwonooka szturchnęła przyjaciółkę w bok.
- Nie! - zaoponowała Kelly. - Żaden chłopak, nic z tych rzeczy!
- Taaa jasneeeee.
Brunetka spiorunowała ją wzrokiem, na co Luna parsknęła śmiechem.
- Dobra, nie morduj mnie już tym spojrzeniem! - zawołała, cofając się o krok i
unosząc ręce. - Jeszcze znowu mnie powalisz na ziemię. A wogóle to gdzie
nauczyłaś się tak walczyć?
- Eee... - Kelly podrapała się w tył głowy.
Powiedz prawdę - zawołała jasna strona.
Nie, nie! - zaprzeczyła ta ciemniejsza. - Po
co ma wiedzieć?!
Bo to jej przyjacióła i powinna!
Siedź cicho!
To ty siedź cicho mała zara...!
- Zapisałam się na lekcje samoobrony - palnęła pierwsze, co jej przyszło na
język i od razu tego pożałowała. Walnęła się w myślach w czoło a potem w mur.
- Serio? - zawołała Luna. - No, no to teraz żaden facet ci nie podskoczy!
- Taa... - mruknęła. Ani wąż, ani inny piekielny pomiot mrocznej
materii. Kolejny raz pożałowała, że okłamała Lunę. Ale co miała zrobić?
Prosto z mostu walnąć: " Wiesz, jestem wojowniczką ninja z mocą żywiołu,
aktualnie opiekuje się małym dzieciakiem, którego razem z kumplami i Sensei'em
muszę wyszkolić, aby on uratował świat. A no i zapomniałam, że pod naszymi stopami
najprawdopodobniej rozgrywa się właśnie walka między ninja a zmutowanymi wężami,
z czego ich przywódca jest moim śmiertelnym wrogiem i przy najbliższej okazji
będzie chciał mnie zabić". Brzmi cudownie, nie?
- Dobra wszystko mi opowiesz w kawiarni - oznajmiła Luna i pociągnęła ją za
rękę, wyrywając z zamyślenia. - Wypatrzyłam taką jedną niedaleko stąd.
Kelly całkiem zapomniała o zakupach, które miała zrobić. Teraz
zastanawiała się jak to wszystko odkręcić... Bo w końcu Luna była jej
przyjaciółką, nie potrzebnie ją okłamała. Ale to jakoś samo z siebie wyszło... Czemu
to zawsze ja wpadam w kłopoty...?
*
Lloyd stanął na palcach i zajrzał do kolejnej szafki. Pusto.
Westchnął i złapał się za brzuch, gdy żołądek znowu zaczął domagać się
jedzenia.
- No gdzie Cole chowa te ciastka... - mruknął do siebie i sprawdził pod
łóżkiem. Znowu pudło. Usiadł ciężko na pościeli i wbił wzrok w tykający zegar,
wiszący na ścianie. Kelly wyszła 10 minut temu, więc pewnie dopiero, co jest w
sklepie. A on był coraz bardziej głodny. Na pokładzie było coś takiego jak
owoce i warzywa, ale Garmadonek nie trawił takich rzeczy. Wolał słodycze i
chciał zjeść słodycze. Żołądek znowu zawarczał.
- Cicho bądź! -warknął.
A może by tak zająć się czymś innym, aby nie myśleć o głodzie? Tylko,
czym? Na myśl przyszła mu konsola. Niechętnie jednak odrzucił tą myśl. Lepiej
żebyś tu został na wypadek gdyby twój ojciec wrócił. Poza tym ktoś musi mieć
jakiś kontakt z pozostałymi.
Zszedł z łóżka i ospałym krokiem poszedł na mostek. Nigdy nie wiadomo,
kiedy coś się wydarzy. Zatrzymał się w progu na widok Garmadona, majstrującego
przy pulpicie.
- Tato? - zdziwił się i podszedł do ojca.
Mroczny Pan podskoczył, jak poparzony.
- Lloyd... co ty tu robisz?
- Ja? To raczej, co ty tu robisz? Nie widziałem cię od rana.
Gdzie byłeś przez te....
Jego uwagę przykuł wyświetlacz. Na plaźmie latały małe okienka z
różnymi napisami.
- Czy ty... Kradniesz ich dane?! - krzyknął z niedowierzeniem. - Tato! Czemu to
robisz?
Garmadon ciężko westchnął i wyłączył system komputera.
- Lloyd posłuchaj. W moich żyłach od dnia, kiedy ukąsił mnie Pożeracz płynie
czyste zło i nic tego nie zmieni. Udałem się do Mrocznej Krainy, aby zdobyć moc
potrzebną do władania czterema brońmi... Ale też i dlatego, że nie chciałem cię
narażać...
- Zostawiłeś mnie! - krzyknął a oczy mu się zaszkliły. - Ty mnie zostawiłeś,
mama mnie zostawiła. Oboje mnie porzuciliście!
- Synu nie mów tak. - Garmadon położył dłonie na ramionach 9-latka. - Matka
oddała cię do tej szkoły, aby odkryć twoje przeznaczenie. Nawet nie wiesz jak
było jej trudno cię zostawić...
- Nawet mnie nie odwiedziła! Ani razu... A teraz ty... Okradasz wojowników! I
co, teraz znowu znikniesz? Znowu mnie zostawisz!? - Wybraniec strącił dłonie
ojca i cofnął się o krok.
Garmadon poczuł dziwne ukłucie w sercu.
- Lloyd... Prędzej czy później bym odszedł... Teraz stoimy po przeciwnych
stronach barykady. Musisz zacząć trenować, aby... Stanąć ze mną do walki -
ostatnie zdanie z trudem przeszło mu przez gardło. - Masz jeszcze wybór, który
mi odebrano w dniu, gdy ugryzł mnie Pożeracza. Ty możesz jeszcze zadecydować,
kim się staniesz. Każdy kroczy drogą przeznaczenia. Wiesz jak brzmi nasze.
Lloyd ciężko oddychał a do oczu napłynęły mu łzy. Odwrócił wzrok i
zacisnął dłonie w pięści.
- Skoro i tak masz odejść to najlepiej teraz - szepnął.
- Lloyd...
- Odejdź! - krzyknął. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku.
Garmadon przez kilka sekund wpatrywał się w syna. W jego oczach
dostrzegł smutek? Złość? Rozczarowanie? Po chwili wahania opuścił mostek.
Lloyd'a kusiło, aby się za nim obejrzeć. Powstrzymał się. Usiadł ciężko
na podłodze i schował twarz w dłoniach. W ciągu kilku minut wszystko mu się
zawaliło. Kolejny już raz stracił ojca. Uderzył pięścią w panele. Na drewnie pojawiła
się mała rysa. Jednak nie zwrócił na nią większej uwagi, ponieważ z
głośników wydobył się głos Nyi.
- Kelly? Kelly jesteś tam?
Wytarł łzy z policzków i podszedł do mikrofonu. Nacisnął czerwony
guzik.
- Kelly na razie nie ma - odezwał się drżącym głosem.
- Lloyd? A gdzie Kel?
- W sklepie...
- Dobra mniejsza o to. Słuchaj mamy kłopoty i to poważne!
- Pospiesz się, oni chcą z nas zrobić mielonkę! - odezwał się Jay.
- Wpadliśmy po uszy. Musisz szybko coś wymy... BRPBRPYYYYYYYYY......
Sygnał nagle się urwał.
- Nya? Nya!? Szlak!
Lloyd uderzył w mikrofon. Co robić, co robić... Złapał się za
głowę. Może gdyby był tu jego ojciec... Nie! Potrząsnął głową. Garmadon jest
ich wrogiem nie będzie prosił go o pomoc.
Kelly! Musi odnaleźć wojowniczkę, ona na pewno coś wymyśli. A
przynajmniej miał taką nadzieję.
~~~~~~
rozdział beznadziejny, ale co ja poradzę że po japońskich openingach z Noragami miałam wenę!? XD trza było wykorzystać! *lata po pokoju*
Kel: Taaaa... no to my spadamy *stara się zaciągnąć Vanessę do nauki*
Nie ładnie Kelly nie ładnie tak okłamywać przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuńMiju: No co Ashara bywa
Garmadon dostaniesz łomot za to!!
Omega: Ja mogę mu ten łomot z gotować?
Ja: Jak chcesz. Ferie się kończą 😭😭😭😭
Ja: mi się nawet nie zaczęły xd
UsuńKel: *zakrywa twarz włosami*
Ja: *spisuje nowy pomysł na opowiadanie*
Ja: A mi się kończą :( :( :( :( :( :( :(
UsuńMiju: O Vanessa ma pomysł. Szkoda, że Ashara ma pomysł na 2 i 3 sezon a na rozdziały w pierwszym to nie!
Ja: Nie narzekaj *je ŻELKI*
Ja: w ostatni dzień przed feriami mam klasówke z technik, miodzi. Czyli trzeba lezc do szkoły
UsuńKel: Eh Vanessa ma ten pomysł który jej spać nie daje. Ciekawe czy wyjdzie z tego ( czemu telefon podpowiedział mi "Rago" to ja nie wiem) nowy blog...
Ja: Nie martw się Miju, ja mam napisany prolog do 4 sezonu i epilog do 2 xd
Ja: jej ja pisze prolog 3 sezonu. Chociaż 3 sezon miał być o synu Miju i...................
Usuń..............................
................................
.......................................
................................
.......................................
................................
.......................................
................................
............Kyoy
Miju: Spróbuj to wywinąć, a Cię zabije
Ja: Ciesz się, że nie dam tej końcówki w epilogu do drugiego sezonu gdzie ty i Kyoya mieliście
Miju: PRZEGINASZ!!!*goni Ashare z tasakiem*
Ja: Ratunku!!!!!!!!!!*ucieka*
Kel: *idzie pomóc Miju*
UsuńJa: *wychodzi z szafy* Oj znam to gdy twoje dziecko nie zgadza sie na jakiś wątek... Miju nie zabijaj Ash bo ja chce wiedzieć czy będziesz z Kyoyą czy nie xD ale synek Miju i Kyoyi... mogłoby być ciekawie... *unika tłuczka do mięsa* Kel bo ciebie też spikne z Kai'em!
Kel: Zginiesz!!
Ja:*siedzi na narożniku i jej zimno. *
UsuńAshara: Nie będę z nim za nic w życiu
Ja: *gra w Akinatora* Beznadzieja kolejny raz nie zgadł, idiota!
UsuńKel: To tylko gra... A ty lepiej ogarnij lekcje i wstawiaj rozdział
Ja: Ale on jest beznadziejny! T.T
kel: ostatnio chyba za bardzo polubiłaś słowo "beznadziejny"...
Mi tam rozdział się podobał i poprawił mi humor wczoraj wieczorem po odrabianiu Rosyjskiego, który i tak nagle odwołali-_- Szkoda Lloyda. Serio dzieciak ma walczyć z własnym ojcem na śmierć i życie. No po prostu załamka. Ale jakoś to będzie Lloyd nie martw się.
OdpowiedzUsuńJack: No Kelly chciałabyś nam coś powiedzieć? Tak okłamywać swoją podejrzaną przyjaciółkę?
Lilka: Czasem inaczej się nie da. A po za tym nie pozwolę głodzić tego biednego dziecka!
Jack: Teraz to biednego tak?
Lilka: Phy. Lloyd chcesz płatki z miodem? Są słodkie, smaczne i się najesz. Juli je lubi. Więc? Co ty na to?^^
LLoyd: *szybko kiwa głową na "tak"*
UsuńKel: *zaciska i rozluźnia pięści*
Kai: dziecko z okresem *wylatuje przez okno*
Ja: Ja chcę już ferieeeeeee T.T mam dosyć tej szkoły. I jeszcze się dzisiaj dowiedziałąm, że klasówka z organizacji nie będzie z tego co się uczyłąm, normalnie zarąbiście >.> a i mój autobus stwierdził że robi bunt i sobie dzisiaj nie przyjechał Grrr... *zasiada do notatek* albo ja zginę, albo on
Kel: Obstawiam pierwszą opcję
Ja: Spadaj "motywatorko" zawszona! *ciska w Kel butelką*
Lilka:*stawia na stole miskę z płatkami* No i bon appétit :) Co jest Kelly, Jack cię wkurzył? On już tak ma. Nie zwracaj na niego uwagi.
UsuńJa: Te autobusy to człowieka potrafią doprowadzić do szału mój się dziś spóźnił co poskutkowało tym, że ja spóźniłam się na lekcję. Kurcze to faktycznie trochę kiepsko z tym spr. ale na pewno to jakoś ogarniesz. Ja mam jutro kartkówkę z Biologi i spr. z WOSu i nic jeszcze się nie uczyłam czyli będę pewnie siedzieć do Bóg wie której.
Jack: Najpierw to ty leki weź.
Ja: Tak. Poprawiło mi się i teraz od nowa warczę jak kosiarka.
Lilka: Płuc tylko nie wypluj bo ja tego sprzątała nie będę.
Ja:Dzięki. Postaram się-_-
Lloyd: *zabiera miskę i siada na łożku*
UsuńKel: Co się mówi?
Lloyd: Arigato ^^ he widzisz coś pamiętam!
Kel: Mnie to kierowca dzisiaj wnerwił ale Jack też. A no i Yato. Idiota jeden.
Ja: Oo to ja niemową byłam w zeszłym tygodniu!
Kel: Ale piszczeć to mogłaś jak Yukine i Kazuma zmarli
Ja: Wiesz że ja tak mam *^* a cud żs dzisiaj nie ogłuchłam.
Kel: tez się dziwie. Jak twoja kumpela po lekcjach w kiblu zaczęła piszczec "KIIIIISIEL!!!" to cała szkoła to słyszała
Ja: ona tak ma xD zrobiłam te notatki... i do jutra do 3 lekcji muszę się 6 stron a4 nauczyć xd
Kel: Just do it
Ja: Taa... zwlaszcza jak mam wenę która sie uczyć nie daje >.>