Węże zamilkły i zaczęły przyjmować
między sobą zakłady. Kai spolemizował i odszedł kilka kroków do tyłu. Miał złe
przeczucia, co do tej walki. Jak Kelly sama w pojedynkę miała pokonać Pythora?
Na dodatek jest… dziewczyną. Gdyby to usłyszała za pewne goniłaby go teraz z
kataną w dłoni.
- Zasady są proste – powiedział Pythor, gdy zaczęli krążyć, mierząc się
spojrzeniem. – Nie ma żadnych zasad.
- Czego innego mogłabym się spodziewać? – mruknęła z niesmakiem.
- Walczymy puki któreś nie padnie trupem… Lub się nie podda…
- Zapomnij – ucięła, uprzedzając jego propozycję. – Ale za to tobie mogę to
zaproponować.
Anakodowiec zaśmiał się niewesoło pod nosem.
- Nie mam zamiaru przegrać z kimś takim.
Kelly wzmocniła uścisk na rękojeści broni. Nie
zamierzała dać się emocjom w tym starciu. Jeden nieprzemyślany ruch mógł
kosztować ją życie. Poczuła znajome uczucie, jak zawsze przed walką. Lecz ta
będzie o wiele trudniejsza. Ona – dziewczyna z metrem 70 i kataną (magiczną,
ale to szczegół) przeciw ponad 2-metrowemu fioletowemu gadowi z berłem i
sztyletem. Pythor był wyższy, co za tym idzie pewnie też i silniejszy, miał
większe doświadczenie w walce…
Potrząsnęła głową. Pesymizowanie nic jej nie pomoże. Musi się
skupić i po prostu go pokonać… Bez oczekiwania na jakiś sygnał do rozpoczęcia walki,
jako pierwsza ruszyła do natarcia. Chciała to załatwić w miarę szybko i
bezboleśnie (przynajmniej dla niej).
Pythor jakby przewidział, że to ona szybciej zaatakuje. Uniósł
berło i bez większego wysiłku i trudności sparował atak. Odepchnął nastolatkę i
sam przypuścił szarżę. Poruszał się w tempie błyskawicy, a jego ataki zawsze
były precyzyjnie wymierzone. Kelly została zmuszona do ciągłego parowania
ciosów, robienia uników i cofania się. A przecież walka dopiero, co się
rozpoczęła.
Odskoczyła robiąc salto w tył. Cisnęła w węża kulą wiatru.
Zdołał jej uniknąć, lecz druga nadleciała pół sekundy później i trafiła go w
brzuch. Skulił się minimalnie, ale zaraz wyprostował i sparował mknącą ku jego
szyi katanę.
- Trzeba przyznać, że nie jesteś aż tak silna jak myślałem – rzucił od
niechcenia. W jego głosie słychać było wyraźną pogardę.
- Mogę cię zapewnić, że zmienisz zdanie – odparła, zadając cios za ciosem.
- Lecz twoja pewność siebie jest zbyt wysoka…
Dwa ostrza spotkały się w blasku iskier.
- Brak umiejętności zastępujesz przechwałkami, jesteś arogancka i
bezczelna…- brnął dalej a złość w oczach Kelly rosła z każdym słowem.
- No chyba cię pogięło! – warknęła i odepchnęła go za pomocą żywiołu. – W
psychologa się bawisz?!
- A co, to nie prawda? – udał zdziwienie.
Brunetka odetchnęła głęboko.
- Jeśli chcesz mnie wnerwić to od razu uprzedzę, że ci się to nie uda.
Tylko Kai jest w tym mistrzem, bo jest upierdliwym i irytującym smerfem.
- W takim razie udowodnij, że się mylę, Udowodnij, że jesteś tak samo silna
jak osoby z twojej drużyny… Chyba, że tchórzysz, bo jesteś słaba.
Kelly bez namysłu rzuciła się do przodu. Pythor skrzyżował berło i
sztylet. Ich bronie ponownie się starły. Działo się to, czego oczekiwał.
Nastolatka powoli dawała dojść do głowy emocjom a ignorowała rozsądek.
Opanowanie w jej oczach zastąpiła wściekłość, która stale rosła. Postanowił na
chwile odpuścić ze słownymi potyczkami, a potem znowu użyć tej techniki. Gdy
wyprowadzi ją z równowagi bez problemu odbierze jej Piąte Ostrze Kłów.
Uznał, że dosyć już stał bezczynnie, więc ruszył do
ofensywy. Nagła zmiana taktyki zaskoczyła Thifer. W ostatniej chwili odskoczyła
do tyłu, w przeciwnym wypadku na brzuchu do kolekcji doszłaby kolejna blizna.
Kucnęła przed berłem a następnie podskoczyła, unikając podcięcia. Nie potrafiła
już ukrywać swojej wściekłości. Może czasami była arogancka, może była pewna siebie,
może w ten sposób nadrabiała brak umiejętności, lecz co mu do tego?! Jest, kim
jest i żaden oślizgły gad tego nie zmieni. Odbiła sztylet a potem berło. Może
nikt tego nie zmieni, bo nawet ona sama nie wie, kim jest…? Nie zna rodziców
ani swojej przeszłości. Na dobra sprawę nic o sobie nie wie.
Ugięła się pod siłą kolejnego ataku Anakondowca. Katana powoli
była pchana w jej stronę.
Jest zwykłą dziewczyną, która zwiała z sierocińca,
robiła wszystko żeby przeżyć i nie zawsze były to legalne rzeczy, dołączyła do
szkieletów a w końcu los się do niej uśmiechnął – spotkała Sensei’a Wu, który
ją w pewnym sensie przygarnął i wyszkolił na wojowniczkę ninja. Ale co z tego skoro,
jako jedyna nie osiągnęła pełni możliwości? A może Pythor ma rację i faktycznie
jest za słaba? Może nie nadaje się na bycie Kunoichi? Może….
Nagły ból w prawym przedramieniu sprowadził ją na ziemię.
Syknęła pod nosem i odskoczyła do tyłu. Zerknęła na plamę krwi, która zaczęła
przesiąkać przez szary materiał. Zacisnęła zęby i posłała Pythorowi nienawistne
spojrzenie. Na ostrzu jego sztyletu widniała świeża bordowa ciecz.
- Czyli, co jednak wyszło na moje? Nie jesteś wcale taka silna jak
słyszałem – zakpił sunąc w jej stronę. – Zwykle tego nie robię, ale dam ci
ostatnią szansę. Oddaj Ostrze Kłów.
- Wypchaj się! – wrzasnęła i pomimo pulsującego bólu zaatakowała. Drobne
zadrapanie nie sprawi, że się od razu podda. Do tego ataku dołączyło
zakrzywione fioletowe ostrze, które razem z kataną spotkało się z berłem.
Pythor uśmiechnął się niewesoło. Wiedział, że jego przeciwniczka po całym dniu
ciągłej walki jest wyczerpana. A piąte ostrze miał tuż przed nosem. W sensie
dosłownym jak i przenośnym.
- Słyszałem, że jako jedyna ze swojej drużyny nie osiągnęłaś pełni
możliwości – powiedział na powrót podejmując stara taktykę wyprowadzania ludzi
z równowagi. – Nie daje ci to do myślenia, że może jesteś na nieodpowiednim
miejscu?
Zniżył głos, ale jego słowa były jak trzaśnięcie biczem. Kelly
zacisnęła powieki nie dopuszczając do siebie takiego myślenia. Lecz ono
nacierało niczym taran. Odepchnęła Pythora wiatrem i idąc za ciosem uderzyła go
z pół obrotu w szczękę. Anakondowiec tylko splunął krwią jak gdyby nic się nie
stało.
- Słabo, spodziewałem się więcej.
Thifer z trudem hamowała wściekłość a jednocześnie
przerażenie. Nie ulegaj emocjom, nie ulegaj emocjom, powtarzała w myślach, lecz
nic to nie dawało. Poczuła się bezsilna. Mogła z nim walczyć do upadłego, ale
on zaczął walczyć z jej psychiką. A w jej obronie nigdy nie była dobra. Zbyt
prędko odpuszczała, dawała dojść do głosu emocjom a rozsądek pozostawiała w
śmietniku. Wiedziała, że nie może dopuścić, aby słowa Pythora zakorzeniły się w
jej umyśle, bo wtedy będzie zgubiona.
Oderwała wzrok od swoich butów. Spodziewała się ujrzeć
Pythora, jednak w miejscu, w którym przed chwilą stał pozostała tylko mgła.
Serce jeszcze bardziej jej przyspieszyło, gdy zaczęła się za nim nerwowo
rozglądać a nie mogła go dostrzec. Skrzyżowała bronie. Dostrzegła tylko Kai’a
który chciał jej coś przekazać, lecz węże mu to utrudniały.
- Boisz się? – usłyszała syk tuż koło ucha. Sekundę później silne uderzenie
w plecy powaliło ją na ziemię. Podpierając się o katanę dała radę wstać.
Nadal nigdzie nie widziała Pythora. Ciągle ta mgła i mgła. Na czas walki jakby
specjalnie opadła, aby dodatkowo jej tego nie utrudniać. Przynajmniej tyle
dobrze…
- Prędzej czy później przegracie.
Odwróciła się na pięcie i posłała na oślep strumień wiatru.
- Wysługujesz się swoim żywiołem obawiając się prawdziwego starcia.
Przecięła kataną pustą przestrzeń przed sobą.
- Odbiorę ci Ostrze Kłów…
Kolejne zadraśnięcie na ramieniu.
- …pójdę do Ouroboros…
Kopnięcie w brzuch i upadek na kolana.
- …i obudzę Pożeracza Światów.
Poczuła jak niewidzialna pętla zaciska
się wokół jej szyi i unosi kilka centymetrów nad ziemię. Starała się jakoś
uwolnić, lecz nie dawała rady, była coraz słabsza. Parę milimetrów od jej
twarzy pojawił się łeb Pythora a następnie reszta ciała. Przeklęła własną
nieuwagę. Jak mogła zapomnieć, że Pythor potrafi znikać? Jak mogła zapomnieć o
tak prostej rzeczy, no jak?
- A całą Kraina zostanie zniszczona – dokończył ze
złowrogim uśmieszkiem.
- Nie uda ci się – wychrypiała. – Nawet gdybyś zdobył
to zawszone ostrze to my i tak cię powstrzymamy.
- Obawiam się, że będzie już za późno. A tak między
nami: nawet bez piątego artefaktu dałbym radę obudzić Pożeracza.
- Ciekawe jak – prychnęła, starając się rozluźnić
uścisk.
- Uwierz mi, dałbym radę.
Kelly przyciągnęła kolana pod brodę, po
czym szybko wyprostowała uderzając Anakondowca w klatkę piersiową. Odleciał do
tyłu a ona upadła na ziemię łapczywie łapiąc powietrze.
- Uparta z ciebie dziewucha – mruknął, wstając, po
czym ruszył do ataku. Kelly zebrała się w sobie i sparowała dwa ataki. Jednak
kolejny, gdy Pythor z całych sił uderzył ją w brzuch, wysłał ją na pobliską
stertę gruzów. Odbiła się od nich i upadła na ziemię. Nie była w stanie się
ruszyć ani nic zrobić przez parę chwil. Dopiero, kiedy poczuła, że jej lewa
dłoń jest pusta oprzytomniała. Zdołała się podnieść do klęczek, trzymając
kurczowo za obolałe żebra. Serce jej zamarło na widok Pythora, obracającego w
dłoni Piąte Ostrze Kłów.
- Nie… Jakim cudem!? – jęknęła. Pierwsza próba wstania
zakończyła się fiaskiem. Dopiero za trzecim razem się udało. Nie czuła tyle, co
smutku jak wściekłości. Wściekłości na samą siebie. Dała się podejść jak małe
dziecko. Łudziła się, że da radę Pythorowi… ale chyba się myliła.
- Jeszcze stoisz na nogach? – warknął Pythor,
pojawiając się niebezpiecznie blisko. Jego prawy sierpowy powalił ją na ziemię.
– Jak widzisz gra nie fair popłaca – syknął i odwrócił się zmierzając do
plemion, które zaczęły wiwatować na jego cześć.
Gra nie fair popłaca – to zdanie wwiercało
się w pół przytomny umysł nastolatki. Nie ma żadnych zasad. Skoro
on mógł grać nie w porządku to, czemu ona nie może?
- Kelly żyjesz? – Jakiś kolejny głos wdzierał się do
jej świadomości. Niechętnie uchyliła powieki. Zobaczyła zamazany obraz miliona
drobinek piasku i uschniętych ździebeł trawy. Przekręciła się na plecy i
ujrzała twarz Kai’a, ostatnią rzecz, jaką chciała dzisiaj zobaczyć.
- Gra nie fair… – mruknęła. Od czapy
przypomniały jej się słowa piosenki, którą znalazła parę dni temu.
I don't wanna
die,
I don't wanna die,
I don't wanna die - so you're gonna have to.
I don't wanna die,
I don't wanna die,
No, I don't wanna die - so you're gonna have to.
Blood is getting hotter,
Body's getting colder,
Told you once,
I'm the only one who holds her.
I don't wanna die,
I don't wanna die,
I don't wanna die - so you're gonna have to.
Kai przekrzywił lekko
głowę.
- Aż tak mocno oberwałaś?
Posłała mu mordercze spojrzenie.
- Jesteś idiotą.
- O wróciłaś – zaśmiał się niewesoło siadając na
piętach. Za nim grupka węży z Pythorem zamykającym szereg oddalała się. Pierwsi
znikali już we mgle.
- Skoro on mógł grać nie fair to ja też. W końcu
nazwisko do czegoś zobowiązuje – mruknęła. Wbiła katanę w ziemię i pomimo
zawrotów głowy zdołała się podnieść.
- Ej chyba nie masz zamiaru dalej walczyć –
zdziwił się Smith.
Uśmiechnęła się pod nosem niczym
złodziej, który dokonał właśnie udanego napadu.
- Nieosobiście – odpowiedziała.
Zebrała resztki sił, które jej
pozostały i zamknęła oczy. W umyśle pojawiła jej się walka z Pythorem.
Prędzej czy później przegracie. Wysługujesz się swoim żywiołem obawiając
się prawdziwego starcia. Odepchnęła jego słowa od siebie.
Ja ci pokaże, kto tu jest słaby – warknęła
w myślach. Może i nie zna swojej przeszłości, ale przyszłość należy do niej.
Lecz co z tego, jeśli Pythor odejdzie z Ostrzem? Musi je za wszelką cenę
odzyskać. Po prostu musi.
My grave will
never be filled,
It's either kill or be killed.
I gotta pick
up the pieces,
I gotta bury them deep,
And when you look in my eyes,
I'll be the last thing you'll see!
Uśmiechnęła
się pod nosem i skupiła przywołując do siebie swojego przyjaciela - wiatr.
Pythor napawał się swoim
zwycięstwem dumnie niosąc ostrze. Pokazał tej dziewczynie, że nie ma z nim
szans. Że jest od niej zacznie silniejszy. Od początku wiedział, że wygra. W
końcu należy do najpotężniejszego plemienia wśród Wężonów. Nagle zatrzymał się.
Poczuł na karku chłodny powiew. Wiatr? Przecież od lat go tu nie ma.
- Co jessst szszefie? – spytał
Skales.
- Zamknij się – warknął i odwrócił w stronę,
z której odeszli. Kolejny zimny powiew. Korony drzew zaskrzypiały, trawa
zaszeleściła, mgła zaczęła się przemieszczać pchana coraz to silniejszym
wiatrem. Zdawało mu się, że formuje się dookoła niego, chcąc oddzielić go od
reszty. Przeciął obłok przed sobą berłem. Nie wiele zdziałał. Nim się obejrzał
został sam pośród gęstej mgły i cichego świstu wiatru. Rozejrzał się
zdezorientowany.
- Żadnych zasad. Gra nie fair popłaca
– usłyszał własne słowa z dziewczęcych ust. Złość w nim zapłonęła, gdy zobaczył
Kelly Thifer, stojącą kilka metrów od niego. Jej broń emanowała bladym
światłem.
- Jakim cudem ty jeszcze stoisz na
nogach!? – warknął. – Mogłem cię wykończyć, gdy miałem okazję.
- Ale tego nie zrobiłeś. A wiesz,
czemu?
- Powiedz mi, że z litości to
wybuchnę śmiechem.
Pokręciła przecząco
głową.
- Bo jesteś słaby – syknęła a w
oczach pojawił jej się dziki błysk. Postąpiła kilka kroków w jego stronę.
Emanowała od niej determinacja i chęć zemsty. Nagły wiatr buchnął mu w twarz o
mało go nie wywracając. Zdawało mu się, że wydostał się jakby z samej nastolatki.
- Skoro tak to czemu przed chwilą cię
pokonałem? – odparował.
- Gdybyś mnie pokonał nie gadałbyś
teraz ze mną – zauważyła z miną niewiniątka.
Anakondowiec przez wściekłość nie zauważył, kiedy został zaatakowany
własną taktyką. Kelly uśmiechnęła się w duchu. Faktycznie, łatwo było
manipulować cudzymi emocjami.
- Skoro jesteś Anakondowcem to,
czemu pozostałeś tylko ty? Gdyby twoi bracia naprawdę byli tacy silni z
łatwością wydostaliby się z grobowca. Ale nie byli, dlatego pozostałeś tylko
ty, jeden mały wężyk, który uważa się za najsilniejszego.
Pythor prychnął.
- Wiesz, co powtarza Sensei Wu? -
spytała nie oczekując odpowiedzi. - Nigdy nie ignoruj swojego przeciwnika. A ty
to zrobiłeś, przez co poniesiesz porażkę.
Anakondowiec wybuchnął
psychopatycznym śmiechem.
- A niby jak chcesz mnie pokonać
skoro ledwo stoisz na nogach? Może tym swoim żywiołem? - prychnął.
- W sumie to nie taki zły pomysł -
mruknęła. Wiatr ponownie uderzył. Przybliżyła się o kilka kolejnych
kroków.
- Nic nie wiesz! - ryknął Pythor. -
Jesteś zwykłym dzieciakiem! Nie uda wam się powstrzymać Pożeracza. Mieszkańcy
zapłacą za to, co nam zrobili. Zamknęli nas w tych zawszonych grobowcach na
wiele lat. Więc nadeszła pora na rewanż. Możecie walczyć, lecz i tak
przegracie. Walczycie za rzeczy bezsensowne. Za rzeczy nieważne.
Oczy Kelly rozbłysły.
Zatrzymała się trzy metry od niego.
- To ty nic nie wiesz. Pragniesz tego,
co przyniesie ci tylko zgubę. Natomiast my walczymy o rzeczy dla nas ważne. Bo
rzeczy nieważne nie istnieją.
- My? - prychnął starając nie dać się
przewrócić podmuchowi. - Przecież ty nie nadajesz się na wojowniczkę. To nie
jest zajęcie dla kobiet, dla kogoś, kto nie wie, kim jest!
Kelly ziewnęła.
- Powtarzasz się - mruknęła.
Pythor ryknął i bez
ostrzeżenia zaatakował. W ułamku sekundy ból i zmęczenie, które odczuwała
Kunoichi zniknęły, jak ręką odjął. Ich
miejsce zastąpiła nowa siła i energia oraz motywacja do tego, aby odebrać
ostrze i pokrzyżować wężowe plany.
Gdy fioletowe ostrze
było zaledwie kilka cm od szyi Kelly zerwał się silny wiatr a Ostrze Kłów
zostało zablokowane przez świecącą się srebrnym światłem katanę, wokół której
wirował wiatr. Pythor napotkał na spojrzenie wściekłych oczu Thifer, które tak
jak ona mieniły się szaro-srebrnym światłem. W następnej chwili poczuł silne uderzenie
i piekący ból w prawym obojczyku. Odrzuciło go kilkanaście metrów do tyłu,
przeleciał przez stertę kamieni i na koniec uderzył w drzewo, które złamało się
na pół. Przed oczami zatańczyły mu mini Ostrza Kłów. Poczuł jak ktoś staje mu
na torsie.
- Koniec gry - oznajmiła Kelly i
odebrała ostatni artefakt.
*
"Perła"
leciała nisko nad Martwym Wzgórzem.. Trzej wojownicy spoglądali w dół, starając
się postrzec choćby minimalny ślad obecności swoich przyjaciół.
- Nic z tego - jęknął Jay, opadając
na pokład. Położył się na plecach. - Przez tą mgłę nic nie widać a na dodatek
jest już prawie ciemno. Nigdy ich nie znajdziemy. Nie wiadomo czy jeszcze
wogóle żyją. Równie dobrze mogli się nawzajem pozabijać.
Cole i Zane wymienili
spojrzenia. Taka wizja nie była wcale taka nieprawdopodobna. Kai i Kelly
skazani tylko na siebie... To mogło skończyć się jedynie katastrofą.
Wiatr rozwiał ich
myśli. Dopiero po chwili zorientowali się, że to było niespotykane w tych
rejonach. Nim jednak zareagowali Jay pisnął z bólu, gdy wylądowała na nim
nastolatka.
- Upsik muszę jeszcze nad tym
popracować - mruknęła Kelly zsuwając się z niego. - Żyjesz....
Teraz to ona jęknęła,
gdy Jay rzucił się jej w ramiona i mocno (jak dla niej zbyt mocno, bo obolałe
żebra dały o sobie znać) uściskał.
- Kellyyyyyyyy. Już myśleliśmy, że
się nawzajem pozabijaliście.
- Super, a mnie to już nikt nie
wyściska za to, że z nią wytrzymałem. - mruknął Smith. Cole puścił Kai'a, który
wylądował mu na rękach.
- Ja ci jedynie mogę sprać tyłek za to,
że tyle strachu mi napędziłeś! - zawołała Nya zdzielając brata w ramię, po czym spojrzała to po jednym to po
drugim. Oboje nie wyglądali najlepiej, ale co do Kelly to wyglądała jakby
pobiła się z całym plemieniem.
- Macie Ostrze? - spytała.
WKSD wymieniło
zdołowane spojrzenia. Jednak za chwilę wybuchnęli śmiechem. Kelly wyciągnęła
zza pleców fioletowe Ostrze i uniosła je nad głowę.
- Łatwo nie było, ale się udało! -
zawołała.
- Czy wy współpracowaliście?! - nie
dowierzył Jay.
Wzruszyli ramionami.
- Ja nie mogę świat się wali!
- To może teraz przestaną się aż tak
często kłócić... - mruknął Zane.
Dwie godziny
później....
- Imbecyl!
- Idiotka!
- Smerf!
- Ameba!
- Pustak!
- Pustaczka!
Zane i Lloyd uniknęli wazonu. Jak
się można domyślić siedzieli w pokoju ninja i przypatrywali się kłótni między
Mistrzem Ognia a Mistrzynią Wiatru. Przez jakieś dwie godziny było spokojnie.
Kai wraz z Kelly opowiadali jak zdobyli Ostrze, jak je tracili potem
odzyskiwali, jak Kelly dokopała Pythorowi i osiągnęła upragnioną pełnię
możliwości… A potem kłótnia jakoś sama z siebie się stworzyła…
- Może jednak się myliłem... - mruknął Julien.
- Oni chyba nigdy się nie pogodzą - uznał
Garmadonek.
- Ała, za co!? - jęknął Jay masując obolałą szczękę. -
Czemu to zawsze ja obrywaaaaam?
- Boś idiotą! - krzyknęli równocześnie.
- Współpracowaliście i było supi, czemu teraz nie
możecie!? Ja rozumiem, że kto się czubi ten się lubi, ale...
Kai i Kelly zamarli z uniesionymi i
gotowymi do rzutu poduszkami. Wymienili chytre spojrzenia i siknęli głową. W
następnej chwili Jay wyleciał na korytarz pod wpływem silnego wiatru z
domieszką ognia.
- No proszę jak chcą to potrafią - zaśmiał się cicho
Zane opierając o ścianę. Kłótnia na nowo się rozpoczęła. Wszyscy mieli nadzieję,
że WKSD po tak morderczym dniu szybko zasną. Nadzieje okazały się płonne.
Dopiero koło 22 Kai i Kelly padli tam gdzie stali i w sekundę zasnęli. Nikt ich
nie budził, aby wrócili do łóżek, w końcu należał się im solidny odpoczynek po
dobrze wypełnionej misji. Przyda im się ich energia gdy Pythor pozbiera się po
tej walce i podejmie kolejną próbę zniszczenia wojowników.
~~~~~~~~~~~~~~
Ja: *wytrwale odrzuca połączenia od kolegi z dawnej klasy* Człowieku ja chcę podsumowanie napisać! *wyłącza telefon* Eh dobra. Ohayooo ^^ It's meee! Wreszcie udało mi się skończyć ten rozdział... Męczyłam go ponad tydzień. Chociaż w sumie to dopiero dwa dni temu się za to wzięłam xd Dzisiaj miałam największą wenę dzięki takim dwóm osóbkom... wcale na ciebie Zuza nie patrzę xD ani na tego idiotę od którego pewnie będę miała tysiąc wiadomości oraz japońskim openingom po których mi odwalało. Ale twój pokój przeżył, więc jest moc xD I się z nim nie pozabijałam, więc podwójna moc.
Pff... hm nie wiem co tu jeszcze napisać... Więc cóż... Następny powinien pojawić się szybko (może dlatego że jest już napisany....) więc cześć, miłej drugiej połowy weekendu ^^ (mi przyjdzie ją spędzić z biologią i zawodowym anglikiem, miodzio)
Więc do nexta
Pozdraawiam
~~ Vanessa~~
JA!
OdpowiedzUsuńNO NIE, CZEMU ONI SIĘ NIE POGODZILI? Naprawdę, dlaczego? No weź... Mogli już chocisz się pogodzić. No i tak, Kelly ma pełnię możliwości. Fajnie.
Wstaw coś! Ja tak bardzo to lubię!!!!!!!
W ogóle to zapomniałam, że nie wszyscy mają dzisiaj ferie xd Ok, rozumiem.
Dawaj w szkole radę, życie wszyscy niebiosa!
Okej, nie mam weny, ale baj baj i kocham rozdział! Jestem ekstra!!
NMBZT!!!
MEG ♥♥♥
Kel: Gdy ja się z nim pogodzę to znak że świat się wali
UsuńJa: Trochę tak jakby ja się ze wspomnianym kolega pogodziła... Taaa.... To nigdy nie nastąpi xD
Kel: Dokładnie
Ja: Hm mam dwa rozdziały na zapas wstawione... ale nie będę tak szalała xD więc trochę będziesz usiała poczekać
Kel: W sumie mogłabyś wstawić bo nie wiadomo czy przeżyjesz
Ja: No dzięki, ta wiara >.>
*napisane
UsuńBo wstawione to not yet xd
NIEEE, ONI MIELI SOBIE POWIEDZIEĆ, ŻE SIĘ KOCHAJĄ, NIEEEE!!!!!!!! DLACZEGO ZNISZCZYŁAŚ MOJE MARZENIA VANESSA????!!!! KAILLY FOREVEEEEEEEER!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział spoczko i tak dalej, i tak dalej, ale ONI MIELI ZOSTAĆ PARĄ!
A ja mam ferie, ale muszę czytać Krzyżaków i to jest złe.
Czekam nn.
NMBZT!
Kel: *pokazuje język*
UsuńJa: Oddychaj Vanessa, oddychak...
Kel: Tylko nie wybuhnij
Ja: Staram się! Uwielbiam niszczyć cudze marzenia!!
Kel: Oho, tryb psycho jej się włączył
Ja: Hyhy xD jestem złaaa i wrednaaa. Ja już mam co do paringu Kelly x ...
Kel: Supi czyli wreszcie się zdecydowałaś po... ponad roku
Ja: Yep! XD No to dalej będziemy niszczyć marzenia buhahahaaa
Kel: *ciężko wzdycha* Okey to ja idę po mandarynki i czekoladę
ZNISZCZE CIĘ!!!!!!!! JEŻELI KELLY NIE BĘDZIE Z KAIEM, TO CIĘ UKATRUPIĘ, UDUSZĘ I BĘDĘ TORTUROWAĆ, NIEKONIECZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI!!!!!!!!!!!!! KAILLY FOREVER!!!!!!!!!!
UsuńJa: *ze stoickim spokojem kręci przacząco głową*
UsuńKel: *stoi obok Autorki i robi to samo*
Ja: Eh Emi ustaw się w kolejce :") wiele osób chce mnie zniszczyć nie tylko ty
Kel: Np twoja kumpela. Dzisiaj goniła się po całej szkole chcąc cie udusić
Ja: Ale jej zwiałam xD a potem dałam batona i sie uspokoiła
TY WREDNY, SADYSTYCZNY, OKRUTNY, SZUBRAWY, PODŁY, PLUGAWY, PERFIDNY, BESTIALSKI, BARABRZYŃSKI, BEZDUSZNY, (kilkadziesiąt synonimów później) NIECZUŁY I NIELUDZKI NISZCZYCIELU MARZEŃ BEZ SERCA!!!!!!!! KAI MUSI BYĆ Z KELLY!!!!!!!!!!!!! KAILLY MUSI ISTNIEĆ!!!!!!!!!!!!
UsuńMiju: gratki Kelly
OdpowiedzUsuńJa:*ogarniam się na przyjęcie*
Miju: Co znowu do Duży idziesz ba urodziny
Ja: Tak
Omega: Super Kelly gratki
Helios: Gratulacje.
Omega: Helios wypad stąd
Helios: Nie
Omega i Helios:*biją się*
Ja:*faceplam*
Miju: Aż tak SB nie znoszą
Ja: Na to wychodzi. No nie znowu zapomniałam nagrać to.
Miju: Ty to kiedyś na grasz?
Ja: Tak. I jeszcze do miju story i innych blogów muszę rozdziały napisać
Kel: *robi teatralny ukłon* Ała moje żebra. Następnym razem mu sie odwdzięcze i też mu połamię albo najlepiej wytnę
OdpowiedzUsuńJa: Wygiętą łyżeczką
Kel: A ty nadal faza na wygięte łyżeczki?
Ja: Yhym ^^ xD Spoko loko Ash (mogę tak mówić? xd ) ja tam cwiczyć cierpliwość muszę xD
Kel: *podsuwa autorce pod nos stertę podręczinków i zeszytów*
Ja: *uderza w stertę głową* Za coooo?
Kel: To my lecimy się uczyć, powodzenia z pisaniem rozdziałow. Hejo! *goni Vanesse*
Ja: *ciągnięta przez Kelly* Ale kiedy ja nie chcęęęęę!
Ja: Wróciłam i super było
OdpowiedzUsuńMiju: dziesięciolatek ogarł cię w fifie 16
Ja: Ale ja pierwszy raz gralam
Omega: No właśnie
Miju: Ashara nie lam się nie będzie operacji.
Ja: Jak będzie to chyba z mostu skocze. *popada w załamanie*
Omega: Ty chyba popadasz w kompleksy i problemy psychiczne. IDE szukać psychologa
Ja: Nie trzeba *spod koca to mówi*
Ja: *wydmuchuje nos po obejrzeniu jednego odcinka Noragami* Kawaiiii :")
UsuńKel: Taa zwłaszcza jak Yukine się w demona zmieniał
Ja: Nie to! Jak wyszli cało z Oczyszczenia ^^ *chwila zapłonu* Co, gdzie, jak!? Jaka operacja?? Co jest?
Kel: Tryb Psycholog Vanessa Do Usług jej się włączył
Ja: Mama mi mówiła że mogę mieć tak zaawansowane płasko stopie że operacja będzie konieczna boję się 😭 jeden błąd i....
UsuńMiju: Nie smuć się
Ja: *ołowek wypada jej z dłoni* O rany... To kiepsko. Nawet bardzo. Ale powiem ci tak: zawsze, zawsze ZAWSZE trzeba patrzeć na jasną stronę. Że nie ejst tak źle, będzie dobrze i takie tam... wiem że to trochę takie suche, denne i wogóle... ale nie wolno się załamywać. U mnie w rodzinie ze strony mamy prawie że każdy ma chorą tarczyce i ja też moge być zagrożona. Na dodatek mój dziadek zmarł na raka a moja mama ma jakieś guzki ktore mogą być nowotworowe czy tam rakotwórcze, ja tez mogę miec coś z kregosłupem... ale staram się jakoś o tym nie myśleć i sie nie załamywać. Moze to kim jestem sprawia że jest mi łatwiej...... wiem że jest ci trudno, sama wiem co czujesz ale bd dobze! ;) a przynajmniej mam taką nadzieję
UsuńJa: Oby. Nie fajnie z tą tarczyca. U mnie płasko stopie chyba jest po matce czy jakoś tak. Ja to się obawiam bo jeden błąd i można zostać kaleką do końca życia. :(
UsuńMiju: Będzie dobrze nie lam się gdzie ta radosna Ashara?
Ja: Ma urlop
Ja: W sensie jeden zły błąd lekarzy?
UsuńKel: A niech spróbują coś spartolić to już im łeb utnę
Ja: Moja radosna wersja od września ma urlop xd
Ja: tak. Jak mama to usłyszała stwierdziła że nie wierze w nich
UsuńMiju:Ashara pozytywną wracaj!
Kel: *ostrzy katanę* No to jak spartolą to nie żyją
UsuńJa: Cho tu! *tuli mocno Ashare* Nie smutaaaaj. Będze dobze. Jak już to bd trzymała kciuki
Ja: Ja się tylko modłę by operacja nie była konieczna
UsuńMiju:*tuli Ashare*
Ja: *idzie po wątła*
Miju: nie ma to jak słodkie na pocieszenie humoru
Ja: Dołacze się do modłów!
UsuńKel: Może zwróć się z prośbą do Yato
Ja: Hm... on jest bogiem wojny to raczej nie xD mam czekoladę, ktoś chce?
Kel: Ja chcę kolejny odcinek Noragaaamiiii
Ja: Obejrzałyśmy dziś 3, starczy
Kel: I jeszcze się w takim momencie zakonczyły grr...
Ja: This is anime. Musi się tak kończyć abyś miała niedosyt i chciała więcej, na tym to polega xD
Kel: Pfy! *idzie robić porządek w galerii na telefonie*
Ja: Do 23 ci się zejdzie ;-;
Kel: To teój telefon!
Ja: Aa to do jutra rana xD
Miju: Nie dawać Kelly czekolady!
UsuńJa: To na bank nie będzie XD
Miju: i wrócił humor
Ja: Troszkę
Kel: *smutka mordka i cofa ręce* Szlak
UsuńJa: Racja, bo jeszcze nie uśnie. No i happy Ashara i jest git ^^ mijsa wypełniona zastanawiamy się dalej nad tapetą blokady i na ekran główny xd
Kel: Ah te dylematy... jak zawsze między dwoma
Miju: Bo jeszcze oszalejesz z jej powodu
UsuńJa:*pobieram program do nagrywania i przygotowuje wszystko do zrobienia nowego szablonu*
Omega: W końcu to nagrasz
Ja: Trzeba się zabrać do roboty nad tym
Ja: *od nauki dymi jej czacha* Jak ja nie cierpięęęę poniedzialkóoóóów. Ale wtorki są jeszcze gorsze 😧 i znowu ten zawszony autobus
UsuńKel: *ogarnia notatki z działaności* ale teraz przyjachał za wcześnie
Ja: Ta >.> i czekaj godzinę na mrozie. A potem i tak 3 km na piechte... ale żyję i to jest sukces xd
Kel: Nie chwal dnia przed zachodem; jutro wtorek
Ja: Litościiiii T.T
Miju: Kelly nie dołuj uczciwego człowieka jakim jest VanessaArashi
UsuńJa: Od kiedy ty tak mówisz?
Miju: Od teraz bo lubię.
Ja: *wstawiłaby rozdział ale za Chiny nie ma czasu*
UsuńKel: Ty lepiej rób ta prezentację a nie na kom odpowiadasz
Ja: *znów zanosi się kaszlem* spadaj na dżewo. Ja chcę już weekend
Kel: Ja jej nie dołuje... Ja ją motywuję
Ja: *unosi brwi i znowu kaszle* No ja się zastrzelę ;-;
Miju: Tobie Ashara nie wolno dawać noży bo się nimi kaleczysz
UsuńJa: Pech
Miju: Dołujesz
Omega: Popierał *je dziesiątą czekoladę Wedel*
Miju: Jesteś szczupła a tyle tego jeszcze
Omega: Jestem kosmitką
Miju: To. to wiem
Okej, tu też zapomniałam dać komenmtarz... Taa.... obiecuję skomentować i jak zawsze zapominam. Ale już jestem :D
OdpowiedzUsuńA więc moja pierwsza reakcja była taka: '' ALE DŁUGIIII ROZDZIAŁ!" Myślałam że zwariowałas z tą długością ale TO JEST MEGA.
Kelly osiągnęła pełną możliwość Jej jej jej... Muszę przeczytać koniecznie poprzednie rozdziały bo nie mam pojęcia czasami o co chodzi ale wszystko nadrabiam ;)
Ok, więc czekam na następne posty!
NMBZT
*od kilkunastu minuta zabiera się za odpowiedź* niektóre rozdziały wychodzą mi krótkie inne długie,a wszystko zależy od weny xP dzięki, dzięki, mam nadzieję że nie zejdziesz czytając bo te pierwsze to porażka *zasłania twarz książką* okey no to ja lecę jeszcze na Upadłych odpowiedzieć bo chyba teź coś tam jest... a next MOŻE się jutro pojawi
UsuńI dziękuję za kom ;))dają motywację