sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział 64 ~ It's either kill or be killed



   Węże zamilkły i zaczęły przyjmować między sobą zakłady. Kai spolemizował i odszedł kilka kroków do tyłu. Miał złe przeczucia, co do tej walki. Jak Kelly sama w pojedynkę miała pokonać Pythora­­? Na dodatek jest… dziewczyną. Gdyby to usłyszała za pewne goniłaby go teraz z kataną w dłoni.
- Zasady są proste – powiedział Pythor, gdy zaczęli krążyć, mierząc się spojrzeniem. – Nie ma żadnych zasad.
-  Czego innego mogłabym się spodziewać? – mruknęła z niesmakiem.
-  Walczymy puki któreś nie padnie trupem… Lub się nie podda…
- Zapomnij – ucięła, uprzedzając jego propozycję. – Ale za to tobie mogę to zaproponować.
   Anakodowiec zaśmiał się niewesoło pod nosem.
- Nie mam zamiaru  przegrać z kimś takim.
    Kelly wzmocniła uścisk na rękojeści broni. Nie zamierzała dać się emocjom w tym starciu. Jeden nieprzemyślany ruch mógł kosztować ją życie. Poczuła znajome uczucie, jak zawsze przed walką. Lecz ta będzie o wiele trudniejsza. Ona – dziewczyna z metrem 70 i kataną (magiczną, ale to szczegół) przeciw ponad 2-metrowemu fioletowemu gadowi z berłem i sztyletem. Pythor był wyższy, co za tym idzie pewnie też i silniejszy, miał większe doświadczenie w walce…
   Potrząsnęła głową. Pesymizowanie nic jej nie pomoże. Musi się skupić i po prostu go pokonać… Bez oczekiwania na jakiś sygnał do rozpoczęcia walki, jako pierwsza ruszyła do natarcia. Chciała to załatwić w miarę szybko i bezboleśnie (przynajmniej dla niej).
   Pythor jakby przewidział, że to ona szybciej zaatakuje. Uniósł berło i bez większego wysiłku i trudności sparował atak. Odepchnął nastolatkę i sam przypuścił szarżę. Poruszał się w tempie błyskawicy, a jego ataki zawsze były precyzyjnie wymierzone. Kelly została zmuszona do ciągłego parowania ciosów, robienia uników i cofania się. A przecież walka dopiero, co się rozpoczęła.
   Odskoczyła robiąc salto w tył. Cisnęła w węża kulą wiatru. Zdołał jej uniknąć, lecz druga nadleciała pół sekundy później i trafiła go w brzuch. Skulił się minimalnie, ale zaraz wyprostował i sparował mknącą ku jego szyi katanę.
- Trzeba przyznać, że nie jesteś aż tak silna jak myślałem – rzucił od niechcenia. W jego głosie słychać było wyraźną pogardę.
- Mogę cię zapewnić, że zmienisz zdanie – odparła, zadając cios za ciosem.
- Lecz twoja pewność siebie jest zbyt wysoka…
   Dwa ostrza spotkały się w blasku iskier.
- Brak umiejętności zastępujesz przechwałkami, jesteś arogancka i bezczelna…- brnął dalej a złość w oczach Kelly rosła z każdym słowem.
- No chyba cię pogięło! – warknęła i odepchnęła go za pomocą żywiołu. – W psychologa się bawisz?!
- A co, to nie prawda? – udał zdziwienie.
   Brunetka odetchnęła głęboko.
- Jeśli chcesz mnie wnerwić to od razu uprzedzę, że ci się to nie uda. Tylko Kai jest w tym mistrzem, bo jest upierdliwym i irytującym smerfem.
- W takim razie udowodnij, że się mylę, Udowodnij, że jesteś tak samo silna jak osoby z twojej drużyny… Chyba, że tchórzysz, bo jesteś słaba.
  Kelly bez namysłu rzuciła się do przodu. Pythor skrzyżował berło i sztylet. Ich bronie ponownie się starły. Działo się to, czego oczekiwał. Nastolatka powoli dawała dojść do głowy emocjom a ignorowała rozsądek. Opanowanie w jej oczach zastąpiła wściekłość, która stale rosła. Postanowił na chwile odpuścić ze słownymi potyczkami, a potem znowu użyć tej techniki. Gdy wyprowadzi ją z równowagi bez problemu odbierze jej Piąte Ostrze Kłów.
   Uznał, że dosyć już stał bezczynnie, więc ruszył do ofensywy. Nagła zmiana taktyki zaskoczyła Thifer. W ostatniej chwili odskoczyła do tyłu, w przeciwnym wypadku na brzuchu do kolekcji doszłaby kolejna blizna. Kucnęła przed berłem a następnie podskoczyła, unikając podcięcia. Nie potrafiła już ukrywać swojej wściekłości. Może czasami była arogancka, może była pewna siebie, może w ten sposób nadrabiała brak umiejętności, lecz co mu do tego?! Jest, kim jest i żaden oślizgły gad tego nie zmieni. Odbiła sztylet a potem berło. Może nikt tego nie zmieni, bo nawet ona sama nie wie, kim jest…? Nie zna rodziców ani swojej przeszłości. Na dobra sprawę nic o sobie nie wie.
   Ugięła się pod siłą kolejnego ataku Anakondowca. Katana powoli była pchana w jej stronę.
    Jest zwykłą dziewczyną, która zwiała z sierocińca, robiła wszystko żeby przeżyć i nie zawsze były to legalne rzeczy, dołączyła do szkieletów a w końcu los się do niej uśmiechnął – spotkała Sensei’a Wu, który ją w pewnym sensie przygarnął i wyszkolił na wojowniczkę ninja. Ale co z tego skoro, jako jedyna nie osiągnęła pełni możliwości? A może Pythor ma rację i faktycznie jest za słaba? Może nie nadaje się na bycie Kunoichi? Może….
   Nagły ból w prawym przedramieniu sprowadził ją na ziemię. Syknęła pod nosem i odskoczyła do tyłu. Zerknęła na plamę krwi, która zaczęła przesiąkać przez szary materiał. Zacisnęła zęby i posłała Pythorowi nienawistne spojrzenie. Na ostrzu jego sztyletu widniała świeża bordowa ciecz.
- Czyli, co jednak wyszło na moje? Nie jesteś wcale taka silna jak słyszałem – zakpił sunąc w jej stronę. – Zwykle tego nie robię, ale dam ci ostatnią szansę. Oddaj Ostrze Kłów.
- Wypchaj się! – wrzasnęła i pomimo pulsującego bólu zaatakowała. Drobne zadrapanie nie sprawi, że się od razu podda. Do tego ataku dołączyło zakrzywione fioletowe ostrze, które razem z kataną spotkało się  z berłem. Pythor uśmiechnął się niewesoło. Wiedział, że jego przeciwniczka po całym dniu ciągłej walki jest wyczerpana. A piąte ostrze miał tuż przed nosem. W sensie dosłownym jak i przenośnym.
- Słyszałem, że jako jedyna ze swojej drużyny nie osiągnęłaś pełni możliwości – powiedział na powrót podejmując stara taktykę wyprowadzania ludzi z równowagi. – Nie daje ci to do myślenia, że może jesteś na nieodpowiednim miejscu?
   Zniżył głos, ale jego słowa były jak trzaśnięcie biczem. Kelly zacisnęła powieki nie dopuszczając do siebie takiego myślenia. Lecz ono nacierało niczym taran. Odepchnęła Pythora wiatrem i idąc za ciosem uderzyła go z pół obrotu w szczękę. Anakondowiec tylko splunął krwią jak gdyby nic się nie stało.
- Słabo, spodziewałem się więcej.
   Thifer z trudem hamowała wściekłość a jednocześnie przerażenie. Nie ulegaj emocjom, nie ulegaj emocjom, powtarzała w myślach, lecz nic to nie dawało. Poczuła się bezsilna. Mogła z nim walczyć do upadłego, ale on zaczął walczyć z jej psychiką. A w jej obronie nigdy nie była dobra. Zbyt prędko odpuszczała, dawała dojść do głosu emocjom a rozsądek pozostawiała w śmietniku. Wiedziała, że nie może dopuścić, aby słowa Pythora zakorzeniły się w jej umyśle, bo wtedy będzie zgubiona.
    Oderwała wzrok od swoich butów. Spodziewała się ujrzeć Pythora, jednak w miejscu, w którym przed chwilą stał pozostała tylko mgła. Serce jeszcze bardziej jej przyspieszyło, gdy zaczęła się za nim nerwowo rozglądać a nie mogła go dostrzec. Skrzyżowała bronie. Dostrzegła tylko Kai’a który chciał jej coś przekazać, lecz węże mu to utrudniały.
- Boisz się? – usłyszała syk tuż koło ucha. Sekundę później silne uderzenie w plecy powaliło ją na ziemię. Podpierając się o katanę dała radę wstać.  Nadal nigdzie nie widziała Pythora. Ciągle ta mgła i mgła. Na czas walki jakby specjalnie opadła, aby dodatkowo jej tego nie utrudniać. Przynajmniej tyle dobrze…
- Prędzej czy później przegracie.
   Odwróciła się na pięcie i posłała na oślep strumień wiatru.
- Wysługujesz się swoim żywiołem  obawiając się prawdziwego starcia.
   Przecięła kataną pustą przestrzeń przed sobą.
- Odbiorę ci Ostrze Kłów…
   Kolejne zadraśnięcie na ramieniu.
- …pójdę do Ouroboros…
   Kopnięcie w brzuch i upadek na kolana.
- …i obudzę Pożeracza Światów.
   Poczuła jak niewidzialna pętla zaciska się wokół jej szyi i unosi kilka centymetrów nad ziemię. Starała się jakoś uwolnić, lecz nie dawała rady, była coraz słabsza. Parę milimetrów od jej twarzy pojawił się łeb Pythora a następnie reszta ciała. Przeklęła własną nieuwagę. Jak mogła zapomnieć, że Pythor potrafi znikać? Jak mogła zapomnieć o tak prostej rzeczy, no jak?
- A całą Kraina zostanie zniszczona – dokończył ze złowrogim uśmieszkiem.
- Nie uda ci się – wychrypiała. – Nawet gdybyś zdobył to zawszone ostrze to my i tak cię powstrzymamy.
- Obawiam się, że będzie już za późno. A tak między nami: nawet bez piątego artefaktu dałbym radę obudzić Pożeracza.
- Ciekawe jak – prychnęła, starając się rozluźnić uścisk.
- Uwierz mi, dałbym radę.
   Kelly przyciągnęła kolana pod brodę, po czym szybko wyprostowała uderzając Anakondowca w klatkę piersiową. Odleciał do tyłu a ona upadła na ziemię łapczywie łapiąc powietrze.
- Uparta z ciebie dziewucha – mruknął, wstając, po czym ruszył do ataku. Kelly zebrała się w sobie i sparowała dwa ataki. Jednak kolejny, gdy Pythor z całych sił uderzył ją w brzuch, wysłał ją na pobliską stertę gruzów. Odbiła się od nich i upadła na ziemię. Nie była w stanie się ruszyć ani nic zrobić przez parę chwil. Dopiero, kiedy poczuła, że jej lewa dłoń jest pusta oprzytomniała. Zdołała się podnieść do klęczek, trzymając kurczowo za obolałe żebra. Serce jej zamarło na widok Pythora, obracającego w dłoni Piąte Ostrze Kłów.
- Nie… Jakim cudem!? – jęknęła. Pierwsza próba wstania zakończyła się fiaskiem. Dopiero za trzecim razem się udało. Nie czuła tyle, co smutku jak wściekłości. Wściekłości na samą siebie. Dała się podejść jak małe dziecko. Łudziła się, że da radę Pythorowi… ale chyba się myliła.
- Jeszcze stoisz na nogach? – warknął Pythor, pojawiając się niebezpiecznie blisko. Jego prawy sierpowy powalił ją na ziemię. – Jak widzisz gra nie fair popłaca – syknął i odwrócił się zmierzając do plemion, które zaczęły wiwatować na jego cześć.
Gra nie fair popłaca – to zdanie wwiercało się w pół przytomny umysł nastolatki. Nie ma żadnych zasad. Skoro on mógł grać nie w porządku to, czemu ona nie może?
- Kelly żyjesz? – Jakiś kolejny głos wdzierał się do jej świadomości. Niechętnie uchyliła powieki. Zobaczyła zamazany obraz miliona drobinek piasku i uschniętych ździebeł trawy. Przekręciła się na plecy i ujrzała twarz Kai’a, ostatnią rzecz, jaką chciała dzisiaj zobaczyć.
- Gra nie fair… – mruknęła.  Od czapy przypomniały jej się słowa piosenki, którą znalazła parę dni temu.

I don't wanna die, 

I don't wanna die,
I don't wanna die - so you're gonna have to.
I don't wanna die,
I don't wanna die,
No, I don't wanna die - so you're gonna have to.

Blood is getting hotter, 
Body's getting colder,
Told you once,
I'm the only one who holds her.
I don't wanna die,
I don't wanna die,
I don't wanna die - so you're gonna have to.


   Kai przekrzywił lekko głowę.
- Aż tak mocno oberwałaś?
   Posłała mu mordercze spojrzenie.
- Jesteś idiotą.
- O wróciłaś – zaśmiał się niewesoło siadając na piętach. Za nim grupka węży z Pythorem zamykającym szereg oddalała się. Pierwsi znikali już we mgle.
- Skoro on mógł grać nie fair to ja też. W końcu nazwisko do czegoś zobowiązuje – mruknęła. Wbiła katanę w ziemię i pomimo zawrotów głowy zdołała się podnieść.
-  Ej chyba nie masz zamiaru dalej walczyć – zdziwił się Smith.
   Uśmiechnęła się pod nosem niczym złodziej, który dokonał właśnie udanego napadu.
- Nieosobiście – odpowiedziała.
    Zebrała resztki sił, które jej pozostały i zamknęła oczy. W umyśle pojawiła jej się walka z Pythorem. Prędzej czy później przegracie. Wysługujesz się swoim żywiołem  obawiając się prawdziwego starcia. Odepchnęła jego słowa od siebie.
   Ja ci pokaże, kto tu jest słaby – warknęła w myślach. Może i nie zna swojej przeszłości, ale przyszłość należy do niej. Lecz co z tego, jeśli Pythor odejdzie z Ostrzem? Musi je za wszelką cenę odzyskać. Po prostu musi.

My grave will never be filled,

It's either kill or be killed.

I gotta pick up the pieces,

I gotta bury them deep,
And when you look in my eyes,
I'll be the last thing you'll see!

  
    Uśmiechnęła się pod nosem i skupiła przywołując do siebie swojego przyjaciela - wiatr.

   Pythor napawał się swoim zwycięstwem dumnie niosąc ostrze. Pokazał tej dziewczynie, że nie ma z nim szans. Że jest od niej zacznie silniejszy. Od początku wiedział, że wygra. W końcu należy do najpotężniejszego plemienia wśród Wężonów. Nagle zatrzymał się. Poczuł na karku chłodny powiew. Wiatr? Przecież od lat go tu nie ma.
- Co jessst szszefie? – spytał Skales.
- Zamknij się – warknął i odwrócił w stronę, z której odeszli. Kolejny zimny powiew. Korony drzew zaskrzypiały, trawa zaszeleściła, mgła zaczęła się przemieszczać pchana coraz to silniejszym wiatrem. Zdawało mu się, że formuje się dookoła niego, chcąc oddzielić go od reszty. Przeciął obłok przed sobą berłem. Nie wiele zdziałał. Nim się obejrzał został sam pośród gęstej mgły i cichego świstu wiatru. Rozejrzał się zdezorientowany.
- Żadnych zasad. Gra nie fair popłaca – usłyszał własne słowa z dziewczęcych ust. Złość w nim zapłonęła, gdy zobaczył Kelly Thifer, stojącą kilka metrów od niego. Jej broń emanowała bladym światłem.
- Jakim cudem ty jeszcze stoisz na nogach!? – warknął. – Mogłem cię wykończyć, gdy miałem okazję.
- Ale tego nie zrobiłeś. A wiesz, czemu?
- Powiedz mi, że z litości to wybuchnę śmiechem.
   Pokręciła przecząco głową.
- Bo jesteś słaby – syknęła a w oczach pojawił jej się dziki błysk. Postąpiła kilka kroków w jego stronę. Emanowała od niej determinacja i chęć zemsty. Nagły wiatr buchnął mu w twarz o mało go nie wywracając. Zdawało mu się, że wydostał się jakby z samej nastolatki.
- Skoro tak to czemu przed chwilą cię pokonałem? – odparował.
- Gdybyś mnie pokonał nie gadałbyś teraz ze mną – zauważyła z miną niewiniątka.
    Anakondowiec przez wściekłość nie zauważył, kiedy został zaatakowany własną taktyką. Kelly uśmiechnęła się w duchu. Faktycznie, łatwo było manipulować cudzymi emocjami.
- Skoro jesteś Anakondowcem ­to, czemu pozostałeś tylko ty? Gdyby twoi bracia naprawdę byli tacy silni z łatwością wydostaliby się z grobowca. Ale nie byli, dlatego pozostałeś tylko ty, jeden mały wężyk, który uważa się za najsilniejszego.
   Pythor prychnął. 
- Wiesz, co powtarza Sensei Wu? - spytała nie oczekując odpowiedzi. - Nigdy nie ignoruj swojego przeciwnika. A ty to zrobiłeś, przez co poniesiesz porażkę. 
   Anakondowiec wybuchnął psychopatycznym śmiechem. 
- A niby jak chcesz mnie pokonać skoro ledwo stoisz na nogach? Może tym swoim żywiołem? - prychnął. 
- W sumie to nie taki zły pomysł - mruknęła. Wiatr ponownie uderzył. Przybliżyła się o kilka kolejnych kroków. 
- Nic nie wiesz! - ryknął Pythor. - Jesteś zwykłym dzieciakiem! Nie uda wam się powstrzymać Pożeracza. Mieszkańcy zapłacą za to, co nam zrobili. Zamknęli nas w tych zawszonych grobowcach na wiele lat. Więc nadeszła pora na rewanż. Możecie walczyć, lecz i tak przegracie. Walczycie za rzeczy bezsensowne. Za rzeczy nieważne. 
    Oczy Kelly rozbłysły. Zatrzymała się trzy metry od niego. 
- To ty nic nie wiesz. Pragniesz tego, co przyniesie ci tylko zgubę. Natomiast my walczymy o rzeczy dla nas ważne. Bo rzeczy nieważne nie istnieją. 
- My? - prychnął starając nie dać się przewrócić podmuchowi. - Przecież ty nie nadajesz się na wojowniczkę. To nie jest zajęcie dla kobiet, dla kogoś, kto nie wie, kim jest! 
    Kelly ziewnęła. 
- Powtarzasz się - mruknęła. 
   Pythor ryknął i bez ostrzeżenia zaatakował. W ułamku sekundy ból i zmęczenie, które odczuwała Kunoichi  zniknęły, jak ręką odjął. Ich miejsce zastąpiła nowa siła i energia oraz motywacja do tego, aby odebrać ostrze i pokrzyżować wężowe plany. 
   Gdy fioletowe ostrze było zaledwie kilka cm od szyi Kelly zerwał się silny wiatr a Ostrze Kłów zostało zablokowane przez świecącą się srebrnym światłem katanę, wokół której wirował wiatr. Pythor napotkał na spojrzenie wściekłych oczu Thifer, które tak jak ona mieniły się szaro-srebrnym światłem. W następnej chwili poczuł silne uderzenie i piekący ból w prawym obojczyku. Odrzuciło go kilkanaście metrów do tyłu, przeleciał przez stertę kamieni i na koniec uderzył w drzewo, które złamało się na pół. Przed oczami zatańczyły mu mini Ostrza Kłów. Poczuł jak ktoś staje mu na torsie. 
- Koniec gry - oznajmiła Kelly i odebrała ostatni artefakt.

*

   "Perła" leciała nisko nad Martwym Wzgórzem.. Trzej wojownicy spoglądali w dół, starając się postrzec choćby minimalny ślad obecności swoich przyjaciół.
- Nic z tego - jęknął Jay, opadając na pokład. Położył się na plecach. - Przez tą mgłę nic nie widać a na dodatek jest już prawie ciemno. Nigdy ich nie znajdziemy. Nie wiadomo czy jeszcze wogóle żyją. Równie dobrze mogli się nawzajem pozabijać. 
   Cole i Zane wymienili spojrzenia. Taka wizja nie była wcale taka nieprawdopodobna. Kai i Kelly skazani tylko na siebie... To mogło skończyć się jedynie katastrofą. 
    Wiatr rozwiał ich myśli. Dopiero po chwili zorientowali się, że to było niespotykane w tych rejonach. Nim jednak zareagowali Jay pisnął z bólu, gdy wylądowała na nim nastolatka. 
- Upsik muszę jeszcze nad tym popracować - mruknęła Kelly zsuwając się z niego. - Żyjesz.... 
   Teraz to ona jęknęła, gdy Jay rzucił się jej w ramiona i mocno (jak dla niej zbyt mocno, bo obolałe żebra dały o sobie znać) uściskał.
- Kellyyyyyyyy. Już myśleliśmy, że się nawzajem pozabijaliście.
- Super, a mnie to już nikt nie wyściska za to, że z nią wytrzymałem. - mruknął Smith. Cole puścił Kai'a, który wylądował mu na rękach.
- Ja ci jedynie mogę sprać tyłek za to, że tyle strachu mi napędziłeś! - zawołała Nya zdzielając brata  w ramię, po czym spojrzała to po jednym to po drugim. Oboje nie wyglądali najlepiej, ale co do Kelly to wyglądała jakby pobiła się z całym plemieniem.
 - Macie Ostrze? - spytała.
    WKSD wymieniło zdołowane spojrzenia. Jednak za chwilę wybuchnęli śmiechem. Kelly wyciągnęła zza pleców fioletowe Ostrze i uniosła je nad głowę.
- Łatwo nie było, ale się udało! - zawołała. 
- Czy wy współpracowaliście?! - nie dowierzył Jay.
    Wzruszyli ramionami.
- Ja nie mogę świat się wali!
- To może teraz przestaną się aż tak często kłócić... - mruknął Zane. 

    Dwie godziny później....
- Imbecyl!
- Idiotka!
- Smerf!
- Ameba!
- Pustak!
- Pustaczka!
   Zane i Lloyd uniknęli wazonu.  Jak się można domyślić siedzieli w pokoju ninja i przypatrywali się kłótni między Mistrzem Ognia a Mistrzynią Wiatru. Przez jakieś dwie godziny było spokojnie. Kai wraz z Kelly opowiadali jak zdobyli Ostrze, jak je tracili potem odzyskiwali, jak Kelly dokopała Pythorowi i osiągnęła upragnioną pełnię możliwości… A potem kłótnia jakoś sama z siebie się stworzyła…
- Może jednak się myliłem... - mruknął Julien. 
- Oni chyba nigdy się nie pogodzą - uznał Garmadonek. 
- Ała, za co!? - jęknął Jay masując obolałą szczękę. - Czemu to zawsze ja obrywaaaaam?
- Boś idiotą! - krzyknęli równocześnie.
- Współpracowaliście i było supi, czemu teraz nie możecie!? Ja rozumiem, że kto się czubi ten się lubi, ale...
    Kai i Kelly zamarli z uniesionymi i gotowymi do rzutu poduszkami. Wymienili chytre spojrzenia i siknęli głową. W następnej chwili Jay wyleciał na korytarz pod wpływem silnego wiatru z domieszką ognia. 
- No proszę jak chcą to potrafią - zaśmiał się cicho Zane opierając o ścianę. Kłótnia na nowo się rozpoczęła. Wszyscy mieli nadzieję, że WKSD po tak morderczym dniu szybko zasną. Nadzieje okazały się płonne. Dopiero koło 22 Kai i Kelly padli tam gdzie stali i w sekundę zasnęli. Nikt ich nie budził, aby wrócili do łóżek, w końcu należał się im solidny odpoczynek po dobrze wypełnionej misji. Przyda im się ich energia gdy Pythor pozbiera się po tej walce i podejmie kolejną próbę zniszczenia wojowników.













~~~~~~~~~~~~~~
Ja: *wytrwale odrzuca połączenia od kolegi z dawnej klasy* Człowieku ja chcę podsumowanie napisać! *wyłącza telefon* Eh dobra. Ohayooo ^^ It's meee! Wreszcie udało mi się skończyć ten rozdział... Męczyłam go ponad tydzień. Chociaż w sumie to dopiero dwa dni temu się za to wzięłam xd Dzisiaj miałam największą wenę dzięki takim dwóm osóbkom... wcale na ciebie Zuza nie patrzę xD  ani na tego idiotę od którego pewnie będę miała tysiąc wiadomości oraz japońskim openingom po których mi odwalało. Ale twój pokój przeżył, więc jest moc xD I się z nim nie pozabijałam, więc podwójna moc.
   Pff... hm nie wiem co tu jeszcze napisać... Więc cóż... Następny powinien pojawić się szybko (może dlatego że jest już napisany....) więc cześć, miłej drugiej połowy weekendu ^^ (mi przyjdzie ją spędzić z biologią i zawodowym anglikiem, miodzio)
Więc do nexta
Pozdraawiam
~~ Vanessa~~

29 komentarzy:

  1. JA!
    NO NIE, CZEMU ONI SIĘ NIE POGODZILI? Naprawdę, dlaczego? No weź... Mogli już chocisz się pogodzić. No i tak, Kelly ma pełnię możliwości. Fajnie.
    Wstaw coś! Ja tak bardzo to lubię!!!!!!!
    W ogóle to zapomniałam, że nie wszyscy mają dzisiaj ferie xd Ok, rozumiem.
    Dawaj w szkole radę, życie wszyscy niebiosa!
    Okej, nie mam weny, ale baj baj i kocham rozdział! Jestem ekstra!!
    NMBZT!!!
    MEG ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kel: Gdy ja się z nim pogodzę to znak że świat się wali
      Ja: Trochę tak jakby ja się ze wspomnianym kolega pogodziła... Taaa.... To nigdy nie nastąpi xD
      Kel: Dokładnie
      Ja: Hm mam dwa rozdziały na zapas wstawione... ale nie będę tak szalała xD więc trochę będziesz usiała poczekać
      Kel: W sumie mogłabyś wstawić bo nie wiadomo czy przeżyjesz
      Ja: No dzięki, ta wiara >.>

      Usuń
    2. *napisane
      Bo wstawione to not yet xd

      Usuń
  2. NIEEE, ONI MIELI SOBIE POWIEDZIEĆ, ŻE SIĘ KOCHAJĄ, NIEEEE!!!!!!!! DLACZEGO ZNISZCZYŁAŚ MOJE MARZENIA VANESSA????!!!! KAILLY FOREVEEEEEEEER!!!!!!
    Rozdział spoczko i tak dalej, i tak dalej, ale ONI MIELI ZOSTAĆ PARĄ!
    A ja mam ferie, ale muszę czytać Krzyżaków i to jest złe.
    Czekam nn.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kel: *pokazuje język*
      Ja: Oddychaj Vanessa, oddychak...
      Kel: Tylko nie wybuhnij
      Ja: Staram się! Uwielbiam niszczyć cudze marzenia!!
      Kel: Oho, tryb psycho jej się włączył
      Ja: Hyhy xD jestem złaaa i wrednaaa. Ja już mam co do paringu Kelly x ...
      Kel: Supi czyli wreszcie się zdecydowałaś po... ponad roku
      Ja: Yep! XD No to dalej będziemy niszczyć marzenia buhahahaaa
      Kel: *ciężko wzdycha* Okey to ja idę po mandarynki i czekoladę

      Usuń
    2. ZNISZCZE CIĘ!!!!!!!! JEŻELI KELLY NIE BĘDZIE Z KAIEM, TO CIĘ UKATRUPIĘ, UDUSZĘ I BĘDĘ TORTUROWAĆ, NIEKONIECZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI!!!!!!!!!!!!! KAILLY FOREVER!!!!!!!!!!

      Usuń
    3. Ja: *ze stoickim spokojem kręci przacząco głową*
      Kel: *stoi obok Autorki i robi to samo*
      Ja: Eh Emi ustaw się w kolejce :") wiele osób chce mnie zniszczyć nie tylko ty
      Kel: Np twoja kumpela. Dzisiaj goniła się po całej szkole chcąc cie udusić
      Ja: Ale jej zwiałam xD a potem dałam batona i sie uspokoiła

      Usuń
    4. TY WREDNY, SADYSTYCZNY, OKRUTNY, SZUBRAWY, PODŁY, PLUGAWY, PERFIDNY, BESTIALSKI, BARABRZYŃSKI, BEZDUSZNY, (kilkadziesiąt synonimów później) NIECZUŁY I NIELUDZKI NISZCZYCIELU MARZEŃ BEZ SERCA!!!!!!!! KAI MUSI BYĆ Z KELLY!!!!!!!!!!!!! KAILLY MUSI ISTNIEĆ!!!!!!!!!!!!

      Usuń
  3. Miju: gratki Kelly
    Ja:*ogarniam się na przyjęcie*
    Miju: Co znowu do Duży idziesz ba urodziny
    Ja: Tak
    Omega: Super Kelly gratki
    Helios: Gratulacje.
    Omega: Helios wypad stąd
    Helios: Nie
    Omega i Helios:*biją się*
    Ja:*faceplam*
    Miju: Aż tak SB nie znoszą
    Ja: Na to wychodzi. No nie znowu zapomniałam nagrać to.
    Miju: Ty to kiedyś na grasz?
    Ja: Tak. I jeszcze do miju story i innych blogów muszę rozdziały napisać

    OdpowiedzUsuń
  4. Kel: *robi teatralny ukłon* Ała moje żebra. Następnym razem mu sie odwdzięcze i też mu połamię albo najlepiej wytnę
    Ja: Wygiętą łyżeczką
    Kel: A ty nadal faza na wygięte łyżeczki?
    Ja: Yhym ^^ xD Spoko loko Ash (mogę tak mówić? xd ) ja tam cwiczyć cierpliwość muszę xD
    Kel: *podsuwa autorce pod nos stertę podręczinków i zeszytów*
    Ja: *uderza w stertę głową* Za coooo?
    Kel: To my lecimy się uczyć, powodzenia z pisaniem rozdziałow. Hejo! *goni Vanesse*
    Ja: *ciągnięta przez Kelly* Ale kiedy ja nie chcęęęęę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja: Wróciłam i super było
    Miju: dziesięciolatek ogarł cię w fifie 16
    Ja: Ale ja pierwszy raz gralam
    Omega: No właśnie
    Miju: Ashara nie lam się nie będzie operacji.
    Ja: Jak będzie to chyba z mostu skocze. *popada w załamanie*
    Omega: Ty chyba popadasz w kompleksy i problemy psychiczne. IDE szukać psychologa
    Ja: Nie trzeba *spod koca to mówi*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: *wydmuchuje nos po obejrzeniu jednego odcinka Noragami* Kawaiiii :")
      Kel: Taa zwłaszcza jak Yukine się w demona zmieniał
      Ja: Nie to! Jak wyszli cało z Oczyszczenia ^^ *chwila zapłonu* Co, gdzie, jak!? Jaka operacja?? Co jest?
      Kel: Tryb Psycholog Vanessa Do Usług jej się włączył

      Usuń
    2. Ja: Mama mi mówiła że mogę mieć tak zaawansowane płasko stopie że operacja będzie konieczna boję się 😭 jeden błąd i....
      Miju: Nie smuć się

      Usuń
    3. Ja: *ołowek wypada jej z dłoni* O rany... To kiepsko. Nawet bardzo. Ale powiem ci tak: zawsze, zawsze ZAWSZE trzeba patrzeć na jasną stronę. Że nie ejst tak źle, będzie dobrze i takie tam... wiem że to trochę takie suche, denne i wogóle... ale nie wolno się załamywać. U mnie w rodzinie ze strony mamy prawie że każdy ma chorą tarczyce i ja też moge być zagrożona. Na dodatek mój dziadek zmarł na raka a moja mama ma jakieś guzki ktore mogą być nowotworowe czy tam rakotwórcze, ja tez mogę miec coś z kregosłupem... ale staram się jakoś o tym nie myśleć i sie nie załamywać. Moze to kim jestem sprawia że jest mi łatwiej...... wiem że jest ci trudno, sama wiem co czujesz ale bd dobze! ;) a przynajmniej mam taką nadzieję

      Usuń
    4. Ja: Oby. Nie fajnie z tą tarczyca. U mnie płasko stopie chyba jest po matce czy jakoś tak. Ja to się obawiam bo jeden błąd i można zostać kaleką do końca życia. :(
      Miju: Będzie dobrze nie lam się gdzie ta radosna Ashara?
      Ja: Ma urlop

      Usuń
    5. Ja: W sensie jeden zły błąd lekarzy?
      Kel: A niech spróbują coś spartolić to już im łeb utnę
      Ja: Moja radosna wersja od września ma urlop xd

      Usuń
    6. Ja: tak. Jak mama to usłyszała stwierdziła że nie wierze w nich
      Miju:Ashara pozytywną wracaj!

      Usuń
    7. Kel: *ostrzy katanę* No to jak spartolą to nie żyją
      Ja: Cho tu! *tuli mocno Ashare* Nie smutaaaaj. Będze dobze. Jak już to bd trzymała kciuki

      Usuń
    8. Ja: Ja się tylko modłę by operacja nie była konieczna
      Miju:*tuli Ashare*
      Ja: *idzie po wątła*
      Miju: nie ma to jak słodkie na pocieszenie humoru

      Usuń
    9. Ja: Dołacze się do modłów!
      Kel: Może zwróć się z prośbą do Yato
      Ja: Hm... on jest bogiem wojny to raczej nie xD mam czekoladę, ktoś chce?
      Kel: Ja chcę kolejny odcinek Noragaaamiiii
      Ja: Obejrzałyśmy dziś 3, starczy
      Kel: I jeszcze się w takim momencie zakonczyły grr...
      Ja: This is anime. Musi się tak kończyć abyś miała niedosyt i chciała więcej, na tym to polega xD
      Kel: Pfy! *idzie robić porządek w galerii na telefonie*
      Ja: Do 23 ci się zejdzie ;-;
      Kel: To teój telefon!
      Ja: Aa to do jutra rana xD

      Usuń
    10. Miju: Nie dawać Kelly czekolady!
      Ja: To na bank nie będzie XD
      Miju: i wrócił humor
      Ja: Troszkę

      Usuń
    11. Kel: *smutka mordka i cofa ręce* Szlak
      Ja: Racja, bo jeszcze nie uśnie. No i happy Ashara i jest git ^^ mijsa wypełniona zastanawiamy się dalej nad tapetą blokady i na ekran główny xd
      Kel: Ah te dylematy... jak zawsze między dwoma

      Usuń
    12. Miju: Bo jeszcze oszalejesz z jej powodu
      Ja:*pobieram program do nagrywania i przygotowuje wszystko do zrobienia nowego szablonu*
      Omega: W końcu to nagrasz
      Ja: Trzeba się zabrać do roboty nad tym

      Usuń
    13. Ja: *od nauki dymi jej czacha* Jak ja nie cierpięęęę poniedzialkóoóóów. Ale wtorki są jeszcze gorsze 😧 i znowu ten zawszony autobus
      Kel: *ogarnia notatki z działaności* ale teraz przyjachał za wcześnie
      Ja: Ta >.> i czekaj godzinę na mrozie. A potem i tak 3 km na piechte... ale żyję i to jest sukces xd
      Kel: Nie chwal dnia przed zachodem; jutro wtorek
      Ja: Litościiiii T.T

      Usuń
    14. Miju: Kelly nie dołuj uczciwego człowieka jakim jest VanessaArashi
      Ja: Od kiedy ty tak mówisz?
      Miju: Od teraz bo lubię.

      Usuń
    15. Ja: *wstawiłaby rozdział ale za Chiny nie ma czasu*
      Kel: Ty lepiej rób ta prezentację a nie na kom odpowiadasz
      Ja: *znów zanosi się kaszlem* spadaj na dżewo. Ja chcę już weekend
      Kel: Ja jej nie dołuje... Ja ją motywuję
      Ja: *unosi brwi i znowu kaszle* No ja się zastrzelę ;-;

      Usuń
    16. Miju: Tobie Ashara nie wolno dawać noży bo się nimi kaleczysz
      Ja: Pech
      Miju: Dołujesz
      Omega: Popierał *je dziesiątą czekoladę Wedel*
      Miju: Jesteś szczupła a tyle tego jeszcze
      Omega: Jestem kosmitką
      Miju: To. to wiem

      Usuń
  6. Okej, tu też zapomniałam dać komenmtarz... Taa.... obiecuję skomentować i jak zawsze zapominam. Ale już jestem :D
    A więc moja pierwsza reakcja była taka: '' ALE DŁUGIIII ROZDZIAŁ!" Myślałam że zwariowałas z tą długością ale TO JEST MEGA.
    Kelly osiągnęła pełną możliwość Jej jej jej... Muszę przeczytać koniecznie poprzednie rozdziały bo nie mam pojęcia czasami o co chodzi ale wszystko nadrabiam ;)
    Ok, więc czekam na następne posty!
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *od kilkunastu minuta zabiera się za odpowiedź* niektóre rozdziały wychodzą mi krótkie inne długie,a wszystko zależy od weny xP dzięki, dzięki, mam nadzieję że nie zejdziesz czytając bo te pierwsze to porażka *zasłania twarz książką* okey no to ja lecę jeszcze na Upadłych odpowiedzieć bo chyba teź coś tam jest... a next MOŻE się jutro pojawi
      I dziękuję za kom ;))dają motywację

      Usuń