Kai w porę przytrzymał Kelly nim ta rzuciła się na Pythora. Też nie
podpasowało mu, jak Anakondowiec ich nazwał, ale nie zamierzał sam rzucać się
na przedstawiciela najpotężniejszego plemienia Wężonów.
- Słuchaj, wiem, że jesteś uparta, ale rzucanie się na Pythora nie wiele ci
da - powiedział, przytrzymując ją za ramiona.
- Serio - prychnęła, szamocząc się. - A ja myślę, że jak go zabije
to będziemy mieli święty spokój!
- Posłuchaj lepiej swojego chłopaka, dziewczynko - powiedział Pythor, czym
jeszcze bardziej zdenerwował nastolatkę. - Chcę tylko ponegocjować.
Tym razem to Kai prychnął śmiechem.
- Ty i negocjacje? Jakoś nie wierzę.
- Nie to nie, ale mam do zaproponowania układ. Oddacie mi po dobroci Ostrze
- puścimy was wolno a przede wszystkim w jednym kawałku. A jeśli nie - wzruszył
ramionami, rozkładając ręce. Jasno wskazywał na grupę Wężonów zgromadzonych
przy nim.
- Zapomnij - oznajmili równocześnie, sami dziwiąc się, że są zgodni.
- Wasz wybór - rzucił od niechcenia i wycofał się do tyłu, podczas gdy jego
podwładni postąpili krok do przodu.
- Tchórz - fuknęła Kelly, wyciągając katanę. - Mógłby, chociaż sam stanąć
do walki - podniosła lekko głos.
- Jak raz się zgodzę - Kai poszedł w jej ślady. W jednej chwili kłótnia,
która rozegrała się kilkanaście minut temu przeminęła z wiatrem. Teraz musieli ze
sobą współpracować, aby bezpiecznie wrócić na "Perłę" z ostrzem. Bez
niego nie zamierzali się nigdzie ruszyć. Niestety Wężonowie wychodzili z tego
samego założenia. Na dodatek pozostałe węże zdołały wdrapać się na górę i teraz
dwójka wojowników była otoczona z takiej samej ilości stron.
- Czarrno to widzę - mruknęła Kelly. Stanęli tak, że stykali się plecami i
mieli oko na obie grupy oraz chronili nawzajem tyły.
- Nie pesymizuj - powiedział Kai, zastanawiając się czy takie słowo wogóle
istnieje oraz jak stąd zwiać żywym. - Musimy się po prostu stąd wyrwać... I
jakoś zwiać.
- Co będzie bardzo proste wziąwszy pod uwagę, że mamy wszystkie plemiona na
głowie.
- Wyczuwam sarkazm...
Oboje prawie w tej samej chwili odbili pierwsze ataki.
- Może, chociaż raz spróbujmy się nie kłócić -
zaproponował Kai, parując miecz Jadozęba a potem sam zadając cios.
- Nie wierzę, że to mówisz - zaśmiała się cicho i niewesoło Thifer.
- Szczerze? Ja też nie - pokręcił głową z nerwowym uśmiechem na
ustach.
- Dobra, załatwmy to w miarę szybko.
Skoczyli do przodu, atakując najbliższe węże. Zdawali sobie
sprawę, że pokonanie ich wszystkich graniczy z cudem, jednak nie widzieli
innego wyjścia. Trzeba było przebić się przez mur, biec ile tchu przed siebie i
łudzić, że bezpiecznie dotrą do zrujnowanej wioski a potem na statek.
Kelly odskoczyła dwa razy do tyłu, wciągając brzuch. Grot,
który wyglądał na dość ostry, ominął ją o zaledwie parę centymetrów. Wykonała
ponowny unik, kucając, aby następnie podciąć Hipnokobrze nogi. Wąż upadł na
ziemię a broń wyleciała mu z ręki. Brunetka szybko wstała i od razu musiała
sparować miecz kolejnego. Przez chwilę siłowali się, ale w końcu to ona,
wkładając spory nakład siły, odepchnęła go, a wiatr, który wystrzelił z jej
dłoni odrzucił kolejną Hipnokobrę.
Korzystając z chwili - dwóch sekund - wytchnienia zerknęła do
tyłu. Kai był w swoim żywiole. Atakował, parował ciosy i powalał kolejne węże.
Lecz nie dadzą rady walczyć w nieskończoność. Już teraz było widać po nim
zmęczenie, z zadrapania na karku ciekła cienka stróżka krwi, strój był
pozdzierany i przybrudzony. Ona wcale nie wyglądała lepiej. Też załapała kilka
płytkich, niegroźnych ran. Tak samo była powoli zmęczona. Wpierw szukanie
Ostrza, potem jego zdobycie, sprint przez tunel, walka z Wężowamapirami i
Dusicielami, kolejny sprint, wspinaczka po spróchniałych drzewach, a teraz
potyczka z połową wszystkich Wężonów.
Ugięła się pod nagłym atakiem Wężowampira. Z całych sił
starała się nie dopuścić, aby ostrze własnej katany pchanej teraz przez
dwusieczny topór dosięgnęło jej szyi. Spojrzała w niebezpiecznie połyskujące
złote oczy przeciwnika. Dostrzegła w nich... Pustkę. Zero emocji, żadnych
uczuć. Nic. Kompletnie nic. Doszła do wniosku, iż wszystkie węże są tak
zaślepione paplaniną Pythora i nadzieją na obudzenie Pożeracza, że wykonują bez
namysłu jego rozkazy. Pythor mówi: zniszcz a one będą niszczyły póki same nie
zostaną zniszczone.
Porypane gady.
Nie wiedziała czy węże potrafią czytać w myślach, czy może po
prostu miała to wypisane na twarzy, ale czerwony gad wzmocnił nacisk a jego
kolano spotkało się bliżej z jej brzuchem. Poleciała do tyłu a powietrze
uciekło jej z płuc. Upadła na plecy; katana wypadła z dłoni i potoczyła się
kawałek dalej. W samą porę oprzytomniała i przetoczyła się w bok. Pół sekundy
później topór wbił się w miejsce gdzie przed chwilą była jej głowa. Wstała na
nogi i chwiejnym krokiem pobiegła po pierwszą lepszą broń, jaką okazała się
włócznia, którą kilka chwil temu zgubiła Hipnokobra. Podniosła ją i ustawiła
się w pozycji bojowej. Wężowampir zaśmiał się, a raczej zasyczał przekładając
topór z ręki do ręki. Kelly wycelowała w niego grot, z bijącym tłukącym sercem.
Drewniana włócznia vs topór? Szanse na wygraną: równe zeru. Jedyne co zdołała
zrobić to wykonać jedno pchnięcie, a potem trzymała w dłoniach dwie połówki
drzewca. Przełknęła nerwowo ślinę a krew odpłynęła z jej twarzy, gdy czerwony
gad brał zamach. Jednak nim zaatakował złoty miecz już tego dokonał. Ognisty
jęzor powalił go na ziemię.
- Nie dawaj się tak łatwo podejść - powiedział Kai, wycierając krew z
policzka. Kelly zamrugała kilka razy i skinęła głową. Szybko pobiegła po swoją
broń. Chwyciła ją i powróciła do Smith ‘a. Na powrót stanęli do siebie
plecami.
- Mam tego dość - przyznała Kunoichi, parując n-ty atak. Rozejrzała się
dookoła. Z każdej praktycznie strony nadciągały węże. Jednak nigdzie w tłumie
nie widziała Pythora. Czyżby był takim tchórzem, że nie odważył się
stanąć do walki? A w takim razie gdzie się ukrywał? - Widziałeś Pythora?
- Nie. Pewnie się gdzieś chowa
- Trzeba wymyślić jak ich się szybko pozbyć - uznała, sięgając za
plecy.
- Najlepiej za jednym zamachem - dodał brunet, czyniąc to samo.
I w jednej chwili dostali olśnienia. Zerknęli po sobie czy aby
na pewno myślą o tym samym, po czym wykonali Spinjitzu. Dwa tornada na chwilę
skutecznie odpędziły na parę kroków węże. Nie wiedzieli skąd przyszła im taka
myśl, ale zamierzali połączyć ze sobą dwa ataki oraz żywioły. Osobne wiry
połączyły się w jeden czerwono-szary. Wężony odeszli kolejne trzy kroki w
tył.
Tornado przybrało na sile. Nagły wiatr połączony z ognistymi
jęzorami uderzył niczym taran w zdezorientowane gady. Wirował dookoła
odrzucając wszystko i wszystkich, co stało na jej drodze. Unosił się w górę i w
dół biczując Wężonów. Po kilkunastu sekundach ustał. Kai i Kelly stanęli na
ziemi. Ocenili swoją robotę. Żaden łuskowaty się nie ostał. Wszyscy leżeli na
ziemi. Niektórzy stracili na dobre przytomność inni, którzy zapewne stali
dalej, zaczęli się podnosić.
- Zmywajmy się stąd - mruknął Kai i puścił się biegiem przed siebie. Kelly
poszła w jego ślady nadal w szoku, że zdołali współpracować. Przeskoczyli nad
resztkami muru, lecz metr dalej ponownie się zatrzymali. Głównie to Smith nagle
stanął łapiąc się za gardło. Brunetka spojrzała na niego zdziwiona.
- Co ty...
Urwała, gdy niewidzialna pięść uderzyła ją w brzuch. Posłała
ją dobre trzy metry w tył. Jęknęła, gdy podczas upadku metalowa rękojeść wbiła
jej się w plecy. Wstała trzymając się za obolałą część kręgosłupa. Poznała
odpowiedź, gdzie ukrywa się Pythor. Całkiem zapomniała, że potrafił stawać się
niewidzialny. Teraz na powrót przybrał widzialną formę. Jego ogon zaciskał się
na szyi Kai ‘a, który starał się jakoś wyswobodzić. W lewej dłoni trzymał berło
a w prawej długi sztylet. Na szczęście nie było to Ostrze Kłów.
- Jesteś tchórzem, jak ich mało - warknęła Kelly, rozprostowując plecy. -
Kryjesz się po kątach, podczas gdy twoi ludzie walczą.
Anakondowiec wzruszył ramionami.
- Czasem trzeba grać nie fair – odpowiedział.
- Czasami? – Powtórzyła unosząc brwi. – Ty non stop grasz nie czysto!
- Oj tam czepiasz się. A teraz do rzeczy. Które z was ma ostatnie Ostrze
Kłów?
Popatrzył się po nich.
- Ja nie – odpowiedziała Kelly, splatając ręce na piersiach. Zerknęła w
prawo gdzie dostrzegła minimalny ruch. Uśmiechnęła się w duchu. Kai zgromił ją
spojrzeniem nadal starając się rozluźnić pętle.
- Ty mała wredoto – syknął.
- No, co? – zdziwiła się. – Ty jesteś chłop i ty pilnujesz ostrza! Bo ja
jestem kobietą i jeszcze zgubię.
Smith zaczerpnął powietrza, gdy
uścisk zniknął. Jednak nie na długu nacieszył się wolnością. Pythor chwycił go
ogonem za kostkę i uniósł do góry tak, że zwisał głową w dół. Zaczął nim
potrząsać.
- Ej-bo-ci-za-raa-z-zz-wróc-c-ę-śnia-a-da-nie – wybełkotał Kai zasłaniając
usta dłonią. Anakondowiec puścił go. Smith glebnął na ziemię. Siłą został
postawiony na nogi a przy jego gardle znalazło się niebezpiecznie blisko ostrze
od sztyletu.
- W takim razie ty go masz – wydedukował Pythor zwracając się do Thifer.
Spojrzała na niego z udawanym zdziwieniem.
- Ja? Skąd ci to przyszło do głowy?
- Ej Kel, może się z nim już nie drocz, co? – zaproponował Kai, odchylając
się jak najdalej od ostrej stali.
- Więc jak? Przypomniało ci się, że masz to Ostrze – powiedział lider
wszystkich Wężonów.
Kelly zastanowiła się przez chwilę.
Podrapała w tył głowy.
- Takie zakrzywione… i fioletowe…
- Tak! – warknął, zaciskając mocniej dłoń na karku Kai’a.
- O takie jak to?
Nastolatka wyciągnęła za pasa
Piąte Ostrze Kłów. Stal zabłyszczała w ostatnich promieniach zachodzącego
słońca. Kai wywrócił oczami. Nim wykonali połączony atak oddał brunetce ostrze.
Oboje przeczuwali, że gdy Pythor się pojawi najpierw dorwie Kai’a. Sądził, że
Kelly ucieknie razem z Ostrzem. Lecz ona nie wyglądał jakby miała taki zamiar.
Obracała w dłoni ostrze, wpatrując się obojętnie w Pythora. Co ona knuła…?
- Oddawaj! – zażądał Pythor, zabierając sztylet.
- Nie – odparła obojętnym tonem, wzruszając ramionami. – Jeśli myślisz, że
od tak ci je oddam to się grubo mylisz.
- Ah tak? – Kai postąpił krok do przodu z zamiarem dania nogi, ale sztylet
znowu znalazł się przy jego gardle. Jak dla niego zdecydowanie za blisko. –
Oddasz mi Ostrze to twój chłopak wyjdzie z tego żywy – szybko kontynuował zanim
oberwał gradem wyzwisk – a jak nie to możesz się z nim pożegnać… na zawsze.
- Kelly zgódź się! – zawołał Kai, gdy ciepła stróżka krwi spłynęła mu za
kołnierz.
- Po co żeby ci tyłek uratować? Tyle razy mówiłeś, że dziewczyny są słabsze
to teraz sam sobie radź!
- Oddaj Ostrze i tak je potem odbijemy!
- Smith dobrze gada – wtrącił się
Pythor. - Chociaż wątpie, że je odzyskacie - Przeniosła na niego spojrzenie błękitnych oczu, w których teraz nie
było można dostrzec żadnego wyrazu, ani emocji. – Oddaj Ostrze, bo inaczej twój
kolega trafi do Krainy Umarłych.
- Nic mnie to – wzruszyła ramionami i schowała ostrze za pas.
Kai wytrzeszczył oczy. Czy ona
właśnie… Skazała go na śmierć?! Nie no ona taka nie była… Chyba.
- A skoro mowa o Krainie Umarłych… Wierzysz w duchy, Pythorze? – spytała od
czapy.
- Duchy nie istnieją – prychnął.
- A gdyby istniały to byś się ich bał?
- Nie, bo ich nie ma!
- Polemizowałabym.
Pythorowi puściły nerwy. Miał już
zamiar przycisnąć mocniej sztylet do gardła ninja, lecz wtedy rozległ się
przerażony wrzask kilku węży. Odwrócił się. Jego podwładni zaczęli uciekać w
różne strony.
- Co się dzieje z twoimi ludźmi, Pythorku? – zapytała Kelly, robiąc
dziubek, który za chwilę przerodził się w lekko psychopatyczny uśmieszek. –
Czyżby zobaczyli… Ducha?
- Duchy nie istnieją! – krzyknął.
- Serio? A spójrz za siebie.
Anakondowiec emanując wściekłością
wykonał obrót o 180 stopni. Nagle aura wściekłości przerodziła się w aurę…
Niedowierzenia? A może i strachu na widok dwumetrowego wojownika w pełnej
zbroi. Hełm naciśnięty mocno na głowę odsłaniał jedynie puste oczodoły. U pasa
wisiał długi miecz. Szczena opadła mu w dół a uścisk puścił. Kai szybko od
niego odskoczył na bezpieczną odległość. Wężony uciekały we wszystkie możliwe
kierunki.
- Tchórze! – wrzasnął Anakondowiec starając zapanować nad drżącym głosem. – Wracać mi tu! To jakaś iluminacja
albo inne…
Zamilkł, gdy duch nagle pojawił
się pół metra od niego. Zatoczył się do tyłu i omal nie wywrócił o własny ogon.
- Nadal twierdzisz, że duchy nie istnieją? – odezwała się Kelly spokojnie
opierając się o drzewo. Musiała z całych sił powstrzymywać się żeby nie
wybuchnąć śmiechem, gdy do obłąkańczy wrzasków gadów dołączył kolejny, piskliwy
głos ich przywódcy uciekającego w popłochu. W ciągu paru chwil wzgórze zostało
oczyszczone ze wszelkich zanieczyszczeń w postaci łuskowatych węży. Kelly nie
wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Ogromny duch przemienił się w malutką postać.
- Dobra robota, mała – wydusiła, gdy ta sama dziewczynka, której sami się
przestraszyli, podeszła do niej. – Jak ty to zrobiłaś?
Dziewczynka wzruszyła ramionami z
promiennym uśmieszkiem.
- Po prostu umiem zmieniać się w różne postacie – odpowiedziała.
- Dobra nie wnikam. Dzięki.
Uśmiech duszka poszerzył się.
- Jakbyście chcieli znaleźć przyjaciół to idźcie cały czas prosto – powiedziała,
po czym zniknęła.
– Czy ciebie pogięło!? – wrzasnął Kai i trzepnął Kelly w ramię.
- Ał, za co?!
- Ty jeszcze się pytasz?! – potarł gardło. - Chciałaś wysłać mnie do krainy trupów!
- Spokojnie, jak na wojnie. Wiedziałam, co robię – uśmiechnęła się niewinnie.
Kai rzucił jej wściekłe spojrzenie.
- Przynajmniej mamy Ostrze – mruknął. – Ale już nigdy nie pójdę z tobą na
misję. Życie mi jeszcze miłe!
- Jak sobie chcesz. A teraz chodź, nasza koleżanka duch wskazała nam pi
razy drzwi drogę.
- Ej serio dałabyś mi zginąć? – spytał nagle Kai, gdy przeszli kilkanaście
metrów.
Odpowiedziała dopiero po chwili. A
w sumie to jej uśmiech mu odpowiedział.
- Czyli tak!? – pisnął.
Kelly wybuchnęła śmiechem i
przyspieszyła do truchtu.
- E serio się pytam!
- Zależy od tego jak danego dnia mnie zdenerwujesz! – odkrzyknęła.
Kai wiedział już na przyszłość,
żeby przed misją nie denerwować Kelly,
bo faktycznie wyśle go do Krainy Umarłych. Zakodował sobie tą myśl i przyspieszył,
aby się z nią zrównać. Wielkimi krokami zbliżali się do ukończenia misji. Jednak
czy to był koniec niespodzianek na dziś?
~~~~~~~~~
I tak to się kończy gdy Vanessa odgrzebuje stare, wenodajne piosenki XD Już nie miałam siły pisać dalej (poza tym i tak jest już długi) więc no cóż... Możecie chcieć mnie zabić xD Wczoraj dostałam jakiegoś dziwnego kopa weny i w ciągu trzech reklam podczas filmu napisałąm 800 słów o.o więc może ciąg dalszy też szybko nastąpi... Chociaż nie, bo chce odespać dwa dni xD a wene mam najczęściej po 22.
Okey to tyle
Dedyk leci do Zuzy (zdrowiej szybko!)
oraz dla tych co przetrwali do końca tego rozdziału xD
To cześć!
~~Vanessa~~
*idzie zastawić drzwi szafą*
Hej hej 😘
OdpowiedzUsuńNo i super! Moim zdaniem Kai powinien przeprosić Kelly za to, co powiedział, bo ona zachowała się jak najbardziej na miejscu xd Pythorek uciekł czy umarł? Wątpię, aby on umarł.
Super rozdział i w ogóle! Jak ja kocham tego bloga xd A wgl to weny dzisiaj dostałam i w 1h napisałam 1150 słów, czyli cały rozdział 21 na Piratów... Ech, ale miałam wenę! I jeszcze pomysł!
Julia: tylko nie spoileruj. Ale tam się będzie działo :D
Ja: i mówi nie spileruj.
Julia: ok no to się zmywamy! Dobranoc! 💟
NMBZT!
Meg :*
Kel: No właśnie Kaaaai
UsuńKai: Spadaj
Ja: *uderza głową o biurko* A moja wena uciekła z piskiem 😭😭
Kailly!!!!!!!!!!!!!! True love forever!!!!!!!!!! Awwwwww!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział super, jak zawsze. Węże bebe. Zrobić im BUM! Duchy fajne. A Kailly bardzo fajne.
Czekam nn.
NMBZT!
Ja: Sama się dziwie, bo to Kailly nawet, nawet mi wyszło...
UsuńKel: *morduje Vanesse wzrokiem* Ja się bd śmiała jak w końcu zeswatasz mnie z kimś innym
Ja: Jeśli dożyjesz... bo wena mi uciekła 😳 i wątpie żeby w najbliższym czasie wróciła
NIE MOŻEJ JEJ ZESWATAĆ Z KIMŚ INNYM!!!!!! Albo znajdę, będę torturować, pokroję na kawałki i cię uduszę Vanessa! KAILLY FOREVER!
UsuńKel: *pokazuje jezyk i wybucha smiechem*
UsuńJa: Tia.... Wszystko sie okaze w 2 czesci... a ty nie rżyj! To smutne ze oni wszyscy zgineli!
Wow super to jest! Mega akcja Świeta. Anakondowiec to tchórz.
OdpowiedzUsuńMiju: Jak Cameron
Omega:A no masz racje Miju
Super to jest mega i zapraszam na Miju story jest one shot sylwestrowy
Ja: *ledwo żywa* ja nie chce do szkolyyyyyy
UsuńKel: Jakim cudem ty dzisiaj funkcjonujesz?
Ja: ...... *spi na stojaca*
Kel:Wychodzi wczorajsze robienie naglowka i pisanie rozdzialu do 24
Ja: Ale i tak jeszcze nie skonczylam xd a musze to jeszcze przepisac na laptop... za nim ten rozdzial sie pojawi to wieki mina. Zwlaszcza ze na dzien dobry mam od razu 3 klasowki. Miodzio *puszcza rocka i idzie czytnac shot*
Ja: Aż się boje do ekonomika iść
UsuńMiju: To zdarzenie z Kyoyą to najgorsze co mnie spotkało *chowa się pod koc*
Omega: Miju będzie dobrze zako...
Miju: NIE!!!
Ja: Hm Kyoya x Miju to bedzie...
UsuńKel: *rzuca w Vanesse poduszką* Weź nie dobijaj dziewczyny
Ja: I tak nie umiem nazw dla paringow wymyślać xd Eh ja sie boje co bd w 2 klasie... bo jak patrze na plan 2c.... to wpadam w przerazenie O.O
Kel: Rozdzial!
Ja: *rzuca Kelly piernik*
Kel: *wcina piernik i siedzi cicho*
Miju:*chowa się pod koudrą*
UsuńJa: ma ktoś gofry z bitą śmietaną i czekoladą?
Omega: Dla CB to? za 2 godziny impreze masz
Ja: Gofry to dla Miju
Ja: Gofrów nie posiadamy... ale mamy szarlotke!
UsuńKel: Umieraaam
Kai: Było tyle nie żreć *obrywa ksiązką*
Kel: Nigdy nie mów kobiecie ile ma jeść!
Ja: Ciekawe czy wytrzymam do 24... bo istnieje duze prawdopodobienstwo ze zasne xD
Miju:*wychodzi* dobra dajcie tą szarlotke
UsuńJa: na pewno dotrwa
Omega:*pije szampan*
Kel: *podaje Miju szarlotke*
UsuńJa: *nie wie co ze soba zrobic*
Kel: Gadajcie tak jak z Angel zeby Nessa nie zasnela
Ja: Oj to byly cudowne czasy xD raz wytrwalam do 1 *aura dumy* Kurde jutro tydzien od poprzedniego rozdzialu... moze przydaloby sie go przepisac...
Miju: Dzięki
UsuńJa: Mam nadzieje ze impra będzie dobra
Miju: A jak nie to na blogspot wpadaj
Ja: Jak brat nie będzie się mnie czepiał że non stop z telefonem siedzę to będę obecna xD
UsuńKel: I tak pewnie bedzie: "Ej młoda z jakim to blondynem piszesz?"
Ja: A potem obrywa w twarz poduszką xD *od pół godziny miała się wziąść za rozdział* pfff....
U mnie energia spadła. I to bardzo :(
UsuńMiju: :(
Ja sie zabunkrowałam w pokoju bo mnie wena naszła. Drzwi zastawione i byle brat nie wpwparow
UsuńKel: *ma czkawkę*
Za dużo szampana xD jeszcze godzina i 6 minut... ludzie to juz 2017 😨😨 masakra jak ten czas leci 😲
U mnie jest Impra
UsuńMiju:*upita mega*
Ja: Za dużo szampana
Ała moja ręka... Już dwie retrospekcje napisałam
UsuńKel: Ale cię wzięło *z fascynacją ogląda swój kieliszek*
Tej pani już nie polewamy
Miju: *chwieje się*
UsuńWesołego 2017
Kel: *leży z głową na biurku*
UsuńJa: Dziękować ^^ a ja zasnęłam tuż przed 24.... i nawet fajerwerki mnie nie obudziły xD Brat coś tam gadał żebym wstała,ale z tego co mi się kołacze to chyba dostał poduszką w twarz i sobie polazł...
Ja: ja po drugiej poszłam spać
UsuńMiju: Była biba
Ja padłam bo się z bratem i sis poduszkami nawalałam, potem sobie kilka odcinków anime obejrzałam po których miałam wenę więc godzinę popisałam retrospekcje (bo mnie tak naszło xD) i w końcu zasnęłam ze słuchawkami w uszach xd Ale nadal jestem nie wyspana xd
UsuńKel: *drzemie na kanapie*
Ja do1:45 imprezoeałam a po tym u mamy siedziałam. Jak ja nie chce poniedziałku dobrze że ferie 16stycznia znaczne
UsuńTez nie chce do szkolyyyy T.T i jeszcze ten zapchany autobus... I zimno.... I snieg.... a ja ferie mam dopiero 13 lutego xd
UsuńSzkoda że tak długo musisz czekać. Ja w tamtym roku miałam na samym końcu ferie
UsuńMiju: *patrzy na scenariusz* o ja.....*pada na kanapę*
Ja: wiedziałam że tak będzie
Kel: *to samo co Miju*
UsuńZack: Z tprzesadzilasna zakpnczenie to chyba przesadzilas
Ja: nie moja wina ze mi taki pomysl podsunieto xD teraz bd mnie meczyl...
Kel: Nawet nie waz mi sie go realizowac!
Ja: Jak mi sie nie chceeee isc do tej durnej szkolyyyy
Zack: trzeba jej czekolade załatwić
Ja: i jeszcze tyle czekac na te ferie... Ale za to za rok bedziemy mieli pierwsi xD jesli dozyję....
*z tym zakonczeniem
UsuńZack: Ten tablet zyje wlasnym zyciem
Miju: Ashara piszę rozdział Ashara piszę rozdział no w końcu! *skacze mega szczęśliwa*
UsuńJa: Nie ciesz się tak. Musze jeszcze stronę o beyach napisać
Omega: *czyta* ej to my już ją ujawniamy?
Ja: Tak.
Beta: Będzie ciekawie będzie jej będzie BOOM i coś jeszcze