Światło zachodzącego słońca w pierwszej chwili oślepiło ich na parę
sekund. Kelly zamrugała kilka razy przysłaniając oczy dłonią. Rozejrzała się.
Serce waliło jej jak oszalałe, mięśnie nóg paliły żywym ogniem a w ustach
metaliczny posmak. Czuła się jakby przebiegła właśnie na siódmym biegu dwa
maratony pod rząd. Kai klapnął na ziemię obok niej, wycierając pot z czoła.
- Udało się – sapnął kładąc się na plecach.
Thifer przeniosła wzrok na dziurę w ziemi kilka metrów od
nich. Przeczucie ją nie myliło i na końcu korytarza zastali drabinę, prowadzącą
na powierzchnię, którą Wężonowie dostali się na dół a oni teraz wydostali.
- Nie chwal dnia przed zachodem – mruknęła, wskazując na wejście. – Weź coś
zrób aby dłużej zajęło im wydostanie się. Spal tą drabinę, zjedz, nie wiem.
Kai nie miał siły na sprzeczki, więc bez gadania machnął ręką.
Ognista kula wystrzeliła z jego dłoni i wpadła w sam środek tunelu. Po paru sekundach
w górę uniósł się szary obłok dymu a gdy minęło jeszcze kilka chwil po drabinie
został tylko proch.
- Zadowolona? – spytał, zakładając ręce za kark i przymykając oczy.
- Będę jak się stąd wydostaniemy – uznała i szturchnęła go butem. –
Wstawaj. Zmywajmy się stąd.
- A wiesz przynajmniej dokąd iść? – zapytał, otrzepując spodnie ze
zdzibeł suchej trawy.
- Na czuja? – odparła.
W sumie innego sposobu oboje nie znali. Na powierzchni nic się
nie zmieniło. Mgła nie zamierzała zniknąć albo chociażby się przerzedzić. Za
plecami mieli strome wzgórze, przed sobą to samo. Odstęp między nimi wynosił na
oko 10 metrów. Dolina zdawała się nie mieć końca. Ruszyli, więc w
lewo – w pierwszą lepszą stronę.
Szli niespiesznym krokiem w całkowitej ciszy. Po morderczym sprincie
żadne z nich nie chciało się odzywać. Woleli chwilę pomilczeć, aby coś
wymyślić. Kelly od 5 minut starała się właśnie coś zdziałać,
klikając w bransoletkę.
- Szlak, nie ma tu zasięgu - warknęła, chowając dłonie do kieszeni.
- A czego się spodziewałaś w takim pcimiu dolnym? - odezwał się Smith. -
Jesteśmy na siebie skazani.
- Niestety - uznała i kopnęła mały kamyk, który potoczył się przez parę
metrów. - Z całej drużyny trafiłam akurat na takiego imbecyla, jak ty.
Bomba zaczęła tykać....
- Ej coś ci się nie podoba?
- Tak, wiele rzeczy zwłaszcza ty!
- Ah tak!?
I bomba wybuchła...
Oboje stanęli, mordując się wzrokiem.
- Może już zapomniałaś, ale to ja zdobyłem ostrze!
- Lecz gdyby nie ja zostałby z ciebie szaszłyk!
- Poradziłbym sobie bez ciebie!
- Pha już to widzę!
- Uważasz że nie?!
- Tak, tak właśnie uważam!
- Bo co może jestem słabszy! To ty jesteś dziewczyną! Drobna, bezbronna i
gdyby nie my dawno byś zginęła!
- Gówno prawda! Radziłam sobie odkąd skończyłam osiem lat! I w
przeciwieństwie do ciebie nie miałam nikogo bliskiego!
- Nie rób z siebie ofiary losu!
- Nie robię! Nic o mnie nie wiesz i lepiej spierniczaj zanim ci coś
zrobię!
- Z miłą chęcią! Tylko nie przybiegnij do mnie z płaczem!
- Nie zamierzam!
- I super! Cześć!
Kai odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem odmaszerował.
Wściekła Kelly tupnęła nogą.
- Co za... Idiota! - krzyknęła, lecz na usta cisnęły jej się inne, gorsze
słowa. - Zachowuje się jak totalny egoista, bufon, który pozjadał wszystkie
rozumy! Smerf jeden!
Uderzyła pięścią w drzewo. Syknęła pod nosem, gdy kilka drzazg
wbiło jej się w knycie. Za bardzo się tym nie przejęła i podminowana ruszyła w
przeciwną stronę, co Smith. Mamrotał cicho wyzwiska skierowane w stronę mistrza
ognia ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Tą kłótnię można zaliczyć do najostrzejszej w dziejach. Do tej
pory Kai nigdy jej nie zarzucał kim jest. Musiała przyznać że to ją ciut
zabolało. Prawie nic nie wiedział o jej przeszłości, znał tylko wierzchołek
góry lodowej, więc wściekła się nie na żarty, kiedy zszedł na ten temat.
Nie wiedziała ile czasu już minęło odkąd się rozdzielili ani jak
daleko zaszła. W pewnym momencie z zamyślenia, jakim sposobem zabić Kai'a, wyrwało ją zderzenie. Zatoczyła
się do tyłu i upadła na cztery litery. Potrząsnęła głową.
- Uważaj jak leziesz, baranie! - warknęła i podniosła wzrok na... Generała
Weżowampirów. Momentalnie oprzytomniała i zerwała się na równe nogi. Z mgły
wyszło jeszcze kilku przedstawicieli tego plemienia.
- Baranie? - powtórzył Fangtam, przekrzywiając swój lewy łeb.
- Czy my ci przypominamy barany? - zapytał Fangtom.
- Jeśli chodzi o inteligencję - tak - odparła, wyciągając broń.
Super, jeszcze będę miała Wężonów na głowie.
Generał zarechotał.
- Powiedz nam lepiej gdzie...
-... jessst ossstatnie...
- Ossstrze Kłów.
Kelly wywróciła oczami. Irytował ją sposób mówienia przywódcy
czerwonego plemienia jak i sama jego obecność. A po kłótni z Kai'em była
jeszcze bardziej nerwowa.
- Nie mam go - odpowiedziała zgodnie z prawdą, ale nawet gdyby miała to by
się do tego nie przyznał. Uderzyła ją też nagła myśl, że jeśli Kai pierwszy
znajdzie drogę powrotną to on zgarnie wszystkie laury. To jeszcze bardziej ją
podminowało.
- A kto je ma? - zapytali dla odmiany równocześnie.
- Taki jeden imbecyl, ale uprzedzając wasze pytanie, nie wiem gdzie on jest
i szczerze zwisa mi to i powiewa zwiędłym kalafiorem [Zuza, aż mi się
nasza kochana polonistka z gimnazjum przypomniała xD :") dop.
Autorki]
Zapadła cisza. Kelly gromiła generała spojrzeniem.
- Długo masz zamiar tak stać? - warknęła.
- Aż dossstaniemy...
- Ossstrze.
- Głuchy jesteś, nie mam go! A zresztą niepotrzebnie tracę na ciebie
czas.
Bez cerygieli przeszła obok generała. Drogę zagrodziło jej
dwóch jego podwładnych. Zgromiła ich spojrzeniem.
- Bez ssswojego... Kolegi jessteś...
-... całkiem bezbronna - wysyczeli.
Brunetce ręce opadły a złość osiągnęła poziom maksimum.
- Czy wszyscy faceci tacy są? - jęknęła. - Posłuchaj mnie dwugłowy pacanie
- odwróciła się w jego stronę. - Nie jestem jakąś kruchą dziewczynką. Sama
potrafię o siebie zadbać!
Na twarzach generałów wyskoczył chytry uśmieszek. Jak na
zawołanie pierwszy Wężon postanowił ją sprawdzić. Kelly westchnęła i wniosła
oczy do zachmurzonego nieba. Postąpiła krok w bok. Gdy wężowy wojownik nie
trafił do celu stracił równowagę, co od razu wykorzystała. Solidny kopniak
posłał go na przeciwległe wzniesienie. Kelly poprawiła kucyk i spojrzała
wymownie na dwugłowego. Na początku nie chciało jej się bawić z tymi gadami,
jednak teraz doszła do wniosku, że w ten sposób może odreagować.
Wężonowie jakby czytając jej w myślach przypuścili atak.
Nastawiła katanę na spotkanie z drewnianą maczugą. Srebrne ostrze przecięło ją
na pół. Wąż w porę odskoczył przed podobnym losem. Kelly sparowała kolejny
atak. Zamierzała im udowodnić, w jakim są błędzie twierdząc iż płeć przeciwna
jest słabsza. Poradzi sobie z nimi wszystkimi bez żadnej pomocy. I może było to
z lekka egoistyczne/samochwalcze, ale teraz nie zbyt ją to obchodziło.
Po dłuższej chwili trybu defensywnego przyszedł czas na
ofensywę. Chwyciła rękojeść oburącz i ruszyła do natarcia. Pierwszy gad, który
stanął na jej drodze został wyeliminowany przez solidny sierpowy. Kelly
przeskoczyła nad jego nieprzytomnym ciałem, aby zaatakować kolejnego. Zadawała
błyskawiczne ciosy. Na boki sypały się iskry, gdy dwie bronie stykały się z
brzękiem.
Przywódcy Wężowampirów odeszli kawałek, aby lepiej widzieć
walkę. Obaj musieli przyznać, że ta dziewczyna, na pierwszy rzut oka nie
pozorna, znała się na rzeczy. Rozprawiła się już z czterema podwładnymi.
Zostało jej jeszcze drugie tyle, nie licząc jego. Nie zamierzał wtrącać się do
walki. Ich zadaniem było jedynie zatrzymać ją jak najdłużej podczas gdy Pythor
wraz z pozostałymi plemionami odbiorą ich Ostrze.
Fangtom i Fangtam odskoczyli w bok przed żywą kulą armatnią w
postaci jednego z węży. Podszedł do niego i chwycił za kark.
- Przessstań się....
- Wylegiwać i wracaj...
- Do walki!
- A-ale szszszefie to jest jakiś demon a nie dz-dziewczyna - wydukał przez
ściśnięte gardło. Dwugłowy cisnął nim o ziemię. Zdał sobie sprawę, że Kunoichi
pokonała właśnie wszystkich jego wojowników, których zabrał ze sobą. Schowała
katanę i bez słowa go wyminęła. Nie zamierzała tracić więcej czasu. Generał
pokręcił dwoma głowami i uderzył berłem trzy razy w podłoże. Kelly zatrzymała
się, gdy poczuła wibracje pod stopami. Zerknęła podejrzliwie na Fangtoma i
Fangtama. Mogła się domyślić, że coś kręcą.
Nagle ziemia zaledwie parę centymetrów od niej rozstąpiła się
w kilku metrową przepaść. W porę odskoczyła unikając wpadnięcia z powrotem do
podziemia. Na powierzchnię wyskoczyło 10 Dusicieli.
- Ja piernicze, czemu mam takiego pecha? - mruknęła ponownie, dobywając
broń. Z Wężowampirami mogła walczyć, ale Dusiciele to inna partia. Sama nazwa
wskazuje w czym są najlepsi. Już raz się z nimi mierzyła, i to z samym
generałem, i nie ma za dobrych wspomnień. Byle nie dac się podejść Skalidorowi,
bo jak złapie cię ogonem to mogiła.
Dusiciele i paru Wężowampirów, którzy się już pozbierali,
otoczyło ją ciasnym okręgiem.
Ups, czarno to
widzę.
Widziała natomiast wyraźnie minę generała czerwonych gadzin.
Wtedy do niej dotarło. Oni mieli ją tylko powstrzymać. Podczas gdy reszta
plemion będzie chciała zdobyć Ostrze! Nie mogą go stracić! To ich jedyna
nadzieja na powstrzymanie Pythora. Nadzieja która nie mogła zgasnąć.
Bez ostrzeżenia rzuciła się na pierwszego z węży, blokującego
jej drogę powrotną. Natarła na niego z całej siły, jednak nic nie wskórała.
Dusiciel stał w miejscu i nie ruszył się nawet o milimetr. Spróbowała z innej
strony. Ten sam efekt. Jeśli Pythor zdobędzie Ostrze to po ptakach. Mogła się
jeszcze łudzić że Kai w porę da nogę. Ale znając życie jego ego weźmie górę i
będzie chciał walczyć ze wszystkimi na raz. Co oczywiście skończy się dla nich
fatalnie.
Kątem oka widziała miny obu generałów pełne zwycięstwa. Szybko
podniosła się z ziemi. Powstrzymała się od bezcelowej próby zniszczenia
wężowego muru. W ten sposób zmarnuje tylko energię. Musiała wymyślić coś
innego. W sumie pozostawało jeszcze Spinjitzu...
- Ninja go! - zawołała. Szare tornado zaczęło odbijac się od gadów. Nie
spodziewali się jednak że zaraz na jednego z nich wyskoczy katana. Jeden z
Dusicieli padł na ziemię trzymając się za krwawiący brzuch. Kelly błyskawicznie
to wykorzystały i wyskoczyła z okręgu. Nie zwlekając ruszyła biegiem w stronę z
której przyszła. Czas jak zwykle był nie po jej stronie. Nie przejmowała się
wężami, które zapewne już ją goniły, gdyż poniewuż słabo u nich z bieganiem.
Żwawiej poruszają się pod ziemią. I tam powinny zostać.
Przebiegła miejsce gdzie się rozdzielili. Kai'a i Ostrza brak.
Kolejne metry - to samo. Pięć metrów... dziesięć.... ŁUP! Drugi raz dzisiaj się
z kimś zderzyła i glebnęła na tyłek. Tym razem tym kimś okazał się Smith.
- Złaź ze mnie! - krzyknęła na powitanie, zwalając go z siebie.
- To ty na mnie wpadłaś! - odparł i szybko zerknął za siebie.
- Teraz to ty wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - stwierdziła, podnosząc się
z ziemi.
- Gorzej. Goni mnie cała horda Wężonów!
- O popatrz to tak jak mnie. Czyli oboje wpadliśmy.
Wymienili spojrzenia. Zadawali sobie to samo pytanie. Jak
wybrnąć z zaistniałej sytuacji? Nim jednak coś postanowili na horyzoncie z
prawej jak i lewej strony pojawiły się węże.
- W górę - zadecydowała szybko Kelly.
Zapominając o kłótni zgodnie ruszyli w górę zbocza. Jednak to
nie było takie proste. Nie mogli znaleźć solidnego oparcia dla stóp. Jedynym
rozwiązaniem było chwytanie się drzew. Kora zatrzeszczała gdy Kelly stanęła na
jednym z drzew przytrzymując się drugiego. Była już dobre 4 metry nad ziemią i
nie uśmiechało jej się zlecieć na dół. Zwłaszcza, że część Wężonów już się tam
zgromadziła.
- Nie wlecz się tak - zawołał Kai będąc trochę wyżej od niej. - Ledwo udało
mi się uciec przed Pythorem.
- A myślałam, że nie dasz nogi - mruknęła stając na drugim drzewie.
- Aż taki głupi nie jestem.
Kelly zerknęła przez ramię. Widok jaki zobaczyła dał jej kopa
motywacji. Paru Jadozębów zaczęło się za nimi wspinać. Robili to jednak
bardziej nieudolnie i znacznie wolniej. Mieli jeszcze szansę uciec. Nie
wiedziała gdzie, byle jak najdalej. Jedno ją zdziwiło. Nigdzie na dole nie
zobaczyła Pythora. Co on może kombinować...?
Trzask!
Pień na którym właśnie stała wydał niepokojący dźwięk. W porę
odskoczyła na drzewo obok. Kruche drewno pękło w połowie i zleciało w dół. Na
ich szczęście trafiło jednego węża ciągnąc go za sobą w dół.
- Żyjesz? - spytał Kai, zatrzymując się.
- Tak - odpowiedziała podciągając się na rękach. Spojrzała w górę. Do
szczytu zostało im jeszcze około 10 metrów. Sprężyła się i ruszyła dalej.
Po paru minutach wdrapali się na górę. Odetchnęli głęboko i rozejrzeli.
- Albo mi się zdaje albo wróciliśmy w to samo miejsce, w którym zleciałeś –
powiedziała Thifer.
- Ej nie zleciałem, to było planowane!
- Taa… Dobra zmywajmy się stąd.
Ponownie ruszyli sprintem przed
siebie. Jednak nie przebiegli 20 metrów, gdy na powrót się zatrzymali. Kilkanaście
kroków przed nim drogę zagradzał im wężowy mur z Anakondowcem na czele.
- Oo tutaj są nasze gołąbeczki – wysyczał Pythor z typowym dla siebie
uśmieszkiem.
~~~~~~~~~
Kelly: *z chęcią mordu*
Ja: Uf wreszcie zmęczyłam ten rozdział xD który btw jest w kij dłuuugi. Trochę długo mi sie go pisało ale cóż miałam jeszcze inną sprawę na głowie (niektórzy już wiedzą jaką) a mianowicie drugi blog... Taa wczoraj wreszcie się zdecydowałam i go założyłam xD Jest to totalnie mój pomysł i się zobaczy co z tego wyjdzie.... adres dla zainteresowanych xD-----> upadli-wojownicy-by-vanessa.blogspot.com
Iii to chyba tyle...
Do nexta
Pozdrawiam
~~Vanessa~~
Goląbeczkiiiii!!! Taak. W tym się zgadzam z Pythorem. Kailly forever.
OdpowiedzUsuńRozdzialik super i w ogóle, a Kai i Kelly się kłócą jak stare małżeństwo XD
Po za tym to jest dyskryminacja, dziewczyny wcale nie są słabsze. Mam to wytłumaczyć ci ręcznie Kai? Tylko po tym możesz mieć troszkę zniekształconą buźkę, więc Kelly może cię nie chceć pocałować. A te węże to też znajdę i skopie im tyłki.
Czekam nn.
NMBZT!
Kel: Wal śmiało, ja nie mam zamiaru się z nim całować, za nic w świecie
UsuńTa ta, jasne Kelly. Wszyscy wiemy, ze tylko o tym marzysz, ale nie chcesz się przyznać. I to cię blokuje :D
UsuńA dzisiaj Wigilia! Wesołych Świąt!
Kel: *stara się uspokoić*
UsuńKai: No dzisiaj to mnie raczej nie zdzielisz xP
Kel: Poczekaj no do poniedzialku...
Byłam! Czytałam!
OdpowiedzUsuńKailly *.*
Bo to tak... ode mnie dzisiaj nic kreatywnego, jestem zmęczona i jeszcze jeden rozdzialik.. anie sorki 2 do przeczytania. Jak super! Mega mi się ten rozdział podoba! No te wezony!
Moim zdaniem Kai faktycznie Kelly dyskryminuje... Ale. Kelly nie powinna też mieć do jie go tych pretensji na początku... to nie fair. Kai ma prawo być i popełniać błędy. I prawdę mówiąc Kelly sama się prosiła o tą kłótnie...
No dobra. Widzę,że wyjustowałaś tekst! :o Super!!
No to do nexta!!
NMBZT!
MEG :*
Kel: *ślizga sie po lodzie na polu* Ostatnio on zaczął to teraz ja.
UsuńKai: *zalicza glebe na lodzie* Taka wymiana
Nya: Jak raz są zgodni
Kai: *stara sie wstac ale zalicza glebe*
Kel: *wybucha smiechem i sama laduje na tylku*
Ja: Nom, wyjustowałam, wreszvie sie przekonalam xD Łaaaa palcy nie czuje!
Zane: A było wziąsc rekawiczki
Ja: W sumie to jestesmy tuz kolo plotu ale nie chce mi sie xD
Zane: To chociaz odloz ten telefon i schowaj dlonie do kieszeni
Ja: Chwila, ledwo co czas znalazlam aby odpowiedziec. Jeszcze Ashara i idziem sie wywalac na lodzie
Wow co za akcja nie no to jest Mega
OdpowiedzUsuńMiju: Kelly i Kai potrafią współpracować gdy trzeba.
Nil: A ty i Kyoya nie prawie byśmy raz przez to walkę przegrali
Miju: Pretesje do gluta
Ja: którego tu nie ma
Ja: *wrzeszczy na cale gardlo*
UsuńKel: *pcha Vanesse wiatrem po lodowisku na polu*
Ja: Kelly zabije cieeeeeeee!! Jak przezyjeeeee!
Kel: Czasami trzeba wspolpracowac... niestety *podjezdza do Vanessy, ktora zaliczyla glebe*
Ja: I tak to sie konczy gdy jazdy uczy cie osoba ktora nie umie jezdzic.... *podnosi sie ale pies ja przewala*
Kel: Ej juz sie prawie nie wywalam! *dostaje sniezka i zalicza glebe* Zane zginieeesz! W poniedzialek!
Ja: Ale moj brat najlepszy, smiga na tych lyzwach i chce mnie nauczyc co sie konczy tym ze oboje sie wywalamy... taa xD
Ja:*przeglądam snapy bo mam ich nawał*
UsuńMiju: nawet w święta wysyłają je i to więcej niż zazwyczaj.
Ja: nom racja
Miju: Ashara idź Skończyć one shot z okazji świąt
Ja: Chwila chwila
Ja: I dlatego ciesze sie ze nie mam snapa xD wystarczy mi instagram
UsuńKelly: Vanessa miala napisac jakis shot ale wczoraj wena ja dopadla i w ciagu 2 przerw na reklame podczas filmu napisala 900 slow o.O
Ja: Az sama sie dziwie 0.0