- Zamorduje, ukatrupię, zastrzelę, utopie, poćwiartuje, uduszę, spale na
stosie, wrzucę do skrzyni a skrzynie do rzeki, wyrzucę z samolotu, poszczuje
psami a ciało wrzucę do czeluści Tartaru!
- Dotarło!!
- Czemu przyszło mi współpracować z takim idiotom!?
- To przez ciebie gonił nas duch, bo zabrałaś mu zabawkę!
- Ale to przez ciebie wpadliśmy do jakieś dziury!!
Kłótnia trwała już dobre 10 minut i nic nie wskazywało na to,
że w najbliższym czasie ma się skończyć.
- A nie pomyślałaś, że może gdzieś tu jest Ostrze Kłów!?
- Oo proszę, wreszcie włączyłeś mózg!
- Może łaskawie zaczniemy szukać tego zawszonego ostrza!!!!
Kelly ugryzła się w język, powstrzymując kolejną uwagę.
Dźwignęła się z ziemi i otrzepała z kurzu.
- W takim razie prowadź, Panie GPS - warknęła.
Kai rozejrzał się po pustym korytarzu. Uniósł nad głowę
płonący miecz. Jego światło oświetliło kamienne ściany, rzucając na nie długie
cienie.
- Wypadałoby pójść w... - zerknął w dwie możliwe strony, czyli w prawo i w
lewo -
I się zaciął – westchnęła na powrót zalegając na ziemi. Nie miała
najmniejszego zamiaru się wtrącać. Była na niego wkurzona – nie wkurzona to za
mało powiedziane. Była na niego wściekła, żeby nie użyć innego słowa. Nie dość
że znowu twierdzi, że dziewczyny są słabsze to teraz zwala całą winę na nią.
Oczywiste więc było, że wybuchnie kłótnia. Na szczęście nikt – czyt.
Jay – nie truł im głowy, że to miłość. Tak, zwłaszcza że jednego dnia nie
potrafią ze sobą wytrzymać. Słyszała, że przeciwieństwa się przyciągają, no ale
litości! Nic do niego nie czuła! Nie był w jej typie! (pozdro dla Emily, dop.
Kelly) Byli tylko kumplami, bo przyjaciółmi to za dużo powiedziane.
- Tędy – stwierdził w końcu Smith.
Wstała z ziemi i niespiesznym krokiem ruszyła za nim.
- Wiesz, że mamy iść w lewo czy tylko tak sobie powiedziałeś byle
powiedzieć? – spytała od niechcenia.
Posłał jej mordercze spojrzenie, które bez problemu
wytrzymała. Syknął coś niezrozumiałego pod nosem i przyspieszył kroku. Kolejne
kilkanaście metrów przeszli w milczeniu. Ich kroki odbijały się echem od
pustego korytarza. Nagle sklepienie się podwyższyło, tunel stał się szerszy.
Kai przystanął, posyłając ognistą kulę przed siebie. Rozbiła się dopiero
kilkadziesiąt metrów dalej o żelazne drzwi.
- Ciekawe kto buduje takie drzwi pod ziemią - mruknął, ruszając dalej.
- Mnie tam bardziej ciekawi co jest za tymi drzwiami -
uznała Kelly, doganiając go. Obejrzała się za siebie. Mrok panował wszędzie tam
gdzie nie dochodził blask ognia. Miała nadzieję że nie wyskoczy na nich kolejny
duch. Na dziś miała dość wrażeń. Liczyła, że za tamtymi drzwiami znajduje się
ostatnie Ostrze Kłów, które zdobędą i będą mogli się stąd wynosić. Jeśli znajdą
wyjście.
Stanęli przed trzy metrowymi drzwiami. Brunetka
pociągnęła za klamkę. Wrota ani drgnęły. Kopnęła je. Nic.
- Jakiś pomysł, Scherlock'u? - zwróciła się do Smith'a.
- Czemu to ja mam wszystko robić? - fuknął.
- Bo wrzuciłeś nas do tej dziury!
- Mówiłem że to był przypadek!
- Nie gadaj tylko rób!
Rzucił przez ramię ciche przekleństwo i podszedł bliżej drzwi.
Jęzor ognia zaczął stapiać górny zawias. Po paru minutach trzy z czterech
zostały zniszczone. Drzwi przekrzywiły się na jedną stronę. Kai miał zamiar
zabrać się za ostatni, lecz dwie kule wiatru wyżarzyły drzwi. Odleciały dobrych
parę metrów, uderzając o ziemię z łoskotem i głośnym hukiem. Kai posłał
dziewczynie wymowne spojrzenie.
- No co, nikt nic nie mówił o dyskrecji - wzruszyła ramionami i weszła do
środka. Po przekroczeniu progu oboje zamarli.
Znaleźli się w ogromnym okrągłym pomieszczeniu. Stali na
platformie, która biegła kilka metrów nad ziemią dookoła sali. Na ścianach
wisiały pochodnie, oświetlające pomieszczenie. Na wprost wejścia były schody;
podobnie jak po drugiej stronie. Lecz tamte wrota stały jeszcze
nienaruszone.
- Spójrz tam - szepnął Kai i wskazał na środek.
Stała tam kwadratowa platforma z kamiennym okrągłym stołem. Na
samym szczycie, czyli około pięciu metrów nad ziemią, w samiusi środek, w
nikłym świetle dochodzącym z otworu w suficie był wbity w skałę sztylet o
zakrzywionej rękojeści. Dookoła stały pomniki węży. Z ich otwartych paszczy
buchał ogień.
- Piąte Ostrze Kłów - gwizdnęła cicho Thifer.
- Idziemy - oznajmił Kai, stając na pierwszym stopniu.
- Chwila - Kelly pociągnęła go za włosy. - Poszło zbyt prosto.
- Nie utrudniaj życia - warknął. - Zabierzmy po prostu ostrze i spadajmy
stąd.
Kelly przygryzła dolną wargę. Nie pasowało jej to wszystko. Może
poszczęściło im się i dotarli tu szybciej od Pythora, jednak od tak zabranie
artefaktu wyglądało na podejrzane. Na pewno gdzieś czaił się haczyk.
Kai szarpnął się niecierpliwie, wyrywając z uścisku.
- Bierzmy Ostrze i spadajmy.
Thifer otrzepała ręce z jego kłaków.
- Dobra, ale jak cię coś postrzeli to nie licz na moją pomoc.
- Przesadzasz - uznał i zszedł na dół. Zamarł jednak gdy miał dotknąć
ziemi.
- Ee serio myślisz, że mogą tu być jakieś pułapki? - spytał. - No wiesz
takie jak wtedy, gdy brałaś udział w wyścigu po mapę.
Nastolatka rozłożyła ręce.
- A co ja wróżka? Bardzo możliwe. Ale idź, idź nie krępuj się.
Kai wziął głęboki wdech i zeskoczył z ostatniego schodka.
Kelly przerzuciła nogi przez barierkę i usiadła na niej, obserwując Smith'a
oraz jednocześnie wypatrując jakiś pułapek. Od ostrza dzieliła go kamienna
ścieżka o długości na oko 10 metrów. Po bokach były wbite pochodnie. Cisza, spokój,
nic nie wskazywało na to, że zaraz z Kai'a mógł zostać szaszłyk.
Odskoczył do tyłu z krzykiem przed gradem strzałek.
- Mówiłam - zawołała Kelly, nawijając kosmyk włosów na palec.
Smith powstrzymał się od uwagi i przeskoczył przycisk w ziemi,
na który poprzednim razem niechcący na depnął. Szedł teraz jeszcze wolniej,
wypatrując kolejnych przycisków/zapadni czegokolwiek co mogłoby pozbawić go
głowy tudzież życia.
- Schyl się - powiedziała beznamiętnie Kelly.
- Co? ŁA! - przypadł do ziemi, ratując głowę przed drugą salwą.
- Znowu wyszło na moje... - westchnęła, machając nogami w powietrzu. -
Zacznij się słuchać to może wyjdziesz z tego cało.
- Mam ci zaufać? - zawołał podnosząc się.
Wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. Ja tylko cię ostrzegam, żeby nie słuchać lamentów Nyi na
pogrzebie. Oraz żebym sama nie musiała leźć po Ostrze.
Spiorunował ją wzrokiem i podjął dalszą wędrówkę. Przeszedł
dopiero nie spełna 4 metry. Czekał na dalsze wskazówki od Kel, ale też sam ich
szukał. Jednak jego wzrok nie był na tyle wyćwiczony, jak dawnej łuczniczki.
Thifer dostrzegła jeszcze dwie pułapki podczas gdy on równe zero. Po paru
przekleństwach, skokach, wzlotach, upadkach dotarł pod wzniesienie. Zadarł
głowę, aby spojrzeć na ostrze.
- Widzisz coś? - zwrócił się do dziewczyny.
- Nic - odpowiedziała wytęrzając wzrok. - Ale zapewne gdy wyjmiesz ostrze
coś będzie chciało cię zabić.
- Aha, super - mruknął wskakując na pierwszy metrowy stopień.
W tym samym czasie rozległ się głuchy odgłos. Oboje zamarli,
zadając sobie to samo pytanie - co to było? Odgłos powtórzył się. ŁUBUDU.
ŁUBUDU. Jakby ktoś uderzał o drugie drzwi. A gdy się bardziej wytężyło
słuch dało się dosłyszeć krzyki sugerujące że ktoś kogoś poganiał (ah te
ogólniki... dop. Autorki)
Kelly domyśliła się kto się tak usilnie dobija.
- Wracaj smerfie! - syknęła.
- Smerfie!? - Kai odwrócił się w jej stronę z uniesionymi brwiami.
Kelly wywróciła oczami.
- Tak mi się jakoś skojarzyło z twoim nazwiskiem.
Jego brwi pojechały jeszcze wyżej.
- Ruszaj dupę jeśli nie chcesz być poszatkowany!
Kai szybko wspiął się na ostatni stopień. Zacisnął dłoń na
fioletowej rękojeści Ostrza i pociągnął. Za pierwszym razem nic się nie
ruszyło. Drzwi zaczęły się wyginać.
- Szybciej! - ponagliła go Kelly wyjmując katanę.
- Nie-po-magasz! - sapnął ciągnąc oburącz.
W końcu wyciągnął Ostrze o mało co nie tracąc równowagi i
zaliczając upadek w dół oraz nie dostając kolcem w głowę.
W tej samej sekundzie drugie drzwi otwarły się z hukiem. Do
środka wkroczył węże z Pythorem na czele. Jego spojrzenie od razu spoczęło na
Kai'u. Twarz mu poczerwieniała ze złości.
- Zabrać mu Ostrze! - rozkazał wskazując na niego berłem.
Kilkanaście Wężonów wystąpiło z szeregu i ruszyło w jego
stronę.
- Chodź tu! - krzyknęła Kelly. Tym razem potulnie posłuchał i po paru
chwilach grozy znalazł się obok niej na platformie.
- Czemu nie wiejemy? - spytał, chowając ostrze za pas i wyciągając Miecz
Ognia.
- Bo wyjście jest tam - wskazała na wywalone przez węże drzwi i szybko
dodała uprzedzając pytanie. - Pythor też jakos musiał się tu dostać. Istnieje
prawdopodobieństwo że będzie tam jakaś drabina albo inne cuś.
- Czyli mamy się wwalać w tłum węże bo ci się wydaje??
- Nie gadaj tylko biegnij!
Odskoczyli przed pierwszymi Wężonami i pobiegli w dwie różne
strony. Kelly w prawo, Kai - lewo. Oboje nie byli pewni czy uda im się przebić
przez gadzi mur. Dla wrogów mogło to wydawać się dziwne; jakby chcieli po
dobroci oddać im artefakt. Oni jednak mieli zgoła inne plany.
W połowie drogi zatrzymali się przed pierwszym wężowym
szykiem. Niemalże w tym samym czasie nastawili bronie, które otoczyły
dane żywioły. Część Wężonów została po nadpalana a inni zostali zrzuceni z
platformy. Pythor widząc, co się dzieje wysłał kolejnych. Fakt, że się spóźnili
mocno go denerwował. Nie zdobyli ostrza, lecz według jego mniemania mieli
jeszcze szanse.... I to sporą. Dwójka wojowników nie stanowiła dla niego
przeszkody.
Kelly sparowała zardzewiały miecz Hipnokobry i kopnięciem z
pół obrotu wysłała go na dwójkę jego braci. Schyliła się przed ostrzem włóczni
i przecięła kataną drzewiec. W podobny sposób unieszkodliwiła jeszcze trzech.
Jednak nie oto jej chodziło. Nie zbliżała się do wyjścia, a wręcz przeciwnie -
oddalała się.
Cofnęła się o dwa kroki zmuszona przez Jadozęba. Ich bronie
spotkały się ze zgrzytem. Zerknęła kątem oka w bok. Kai radził sobie tak samo
jak ona. Powalił właśnie lewym sierpowym przeciwnika i zaatakował kolejnego.
Nacierało na niego znacznie więcej Wężonów przez to że to on był w posiadaniu
Ostrza Kłów. Lecz nie wyglądało żeby to oni mieli przewagę. Nagła ściana ognia
odrzuciła co najmniej pięciu.
Może gdybym osiągnęła pełnię możliwości szłoby łatwiej.
Miała dosyć użerania się z Jadozębem. Skupiła się na tyle ile
mogła. Z katany buchnął nagły wiatr. Wąż wyleciał za barierkę, jego miejsce od
razu zastąpił kolejny. Kelly ciężko westchnęła. W takim tempie nigdy się stąd
nie wydostaną. Postanowiła urzyć taktyki którą zastosowała już jakiś czas temu.
Wbiła katanę w platformę. Ostrze weszło jak w masło. Silna fala utorowała jej
drogę między gadami. Nie czekając dłużej wyciągnęła broń i ruszyła biegiem
przed siebie. Do drzwi, a raczej miejsca w których były, pozostało jej
kilkanaście metrów.
Kai przeskoczył nad jednym z Wężonów. Chwilę temu zauważył jak
Kelly za pomocą swojego żywiołu toruje sobie drogę do wyjścia. Musiał przyznać
że całkiem nieźle sobie radzi. Jednak nadal sporo jej brakuje do naszego
poziomu - pomyślał powalając kolejnego łuskowatego wroga. Także zaczął zbliżać
się do końca trasy. Zauważył, że jeden z generałów trzyma pochodnię. Od razu
wpadł na wspaniały według jego skromnej osoby
pomysł. Zamknął oczy i pomyślał o konkretnym źródle ognia. Wyczuł jak otacza go
ogień a w następnej sekundzie pojawił się tuż przy dowódcy Wężampirów. Fangtom
i Fangtam krzyknęli zaskoczeni. Fangtom zawył gdy oberwał pięścią między
oczy.
Smith odskoczył od generałów. Rozejrzał się za Kelly.
- Ty - usłyszał za sobą syczący głos. Odwrócił się stając twarzą w twarz z
dwumetrowym fioletowym Anakondowcem. W ostatniej chwili kucnął unikając tym
samym berła, które celowało w jego głowę. Stanął z powrotem, krzyrzując klingi
z samym Pythorem. - Oddawaj Ostrze - syknął.
- Chciałbyś - prychnął i odskoczył do tyłu. Stworzył przed sobą ognisty
mur. Pythor wściekł się jeszcze bardziej cofając się przed zarem.
- Przepraszam! - zawołał głos należący do dziewczyny. W następnej chwili
został popchnięty i runął na ziemię. - Dziękuje!
Kelly wyminęła go jak i pozostałe gadziny. Ogień zniknął, więc
mogła ruszyć za Kai'em, który pędził już tunelem. O mało, co się nie zabiła
gdyż leciała na oślep, bo tutaj też nie docierało światło dnia.
- Trzeba ich jakoś spowolnić - uznała, doganiając Smith'a i znajdując się w
blasku bijącym od złotego miecza.
Kai uśmiechnął się pod nosem. Zatrzymał się; obrócił broń
kilka razy. Ogniste języki pokryły ścianę, podłoże i sufit. Stworzyły coś na
kształt płonącej zasłony. Brunet wyszrzeczył się od ucha do ucha. Kelly wywróciła
oczami i pociągnęła go za sobą.
- No co dobrze się spisałem, nie powiesz że nie - zaśmiał się biegnąc obok
niej.
- Tak, bardzo ładnie, może jeszcze chcesz cukierka? - odparła
sarkastycznie.
- A masz?
Spiorunowała go spojrzeniem.
- A ty masz Ostrze?
Wyciągnął zza pasa połyskujący artefakt. Na twarzy Kunoichi
mimo woli wyskoczył tryumfalny uśmiech. Wreszcie byli krok przed
Pythorem.
- I co teraz? - zapytał Smith na powrót chowając ostrze.
- Szybki sprint, czyli zwiewamy gdzie pieprz rośnie - odpowiedziała
szybko.
- Czyli tak jak zazwyczaj - wzruszył ramionami, przyspieszając. Za sobą
słyszeli wściekłe wrzaski Pythora. Musieli jak najszybciej wydostać się na
powierzchnię. A potem się zobaczy. Najwyżej będą improwizować.
~~~~~~~~~
Ja: Ranyyyy. To już 60 rozdziałów..... masakra jak ten czas leci.... Może w
tej serii dobije do 100 xD
Kelly: W takim tempie to na pewno do 100 dobijesz, ale za 100 lat!
Ja: Ta wiara... T.T
Kelly: Taka sama jak dyrektorki *staje na palcach i splata ręce w koszyczek
za plecami* Ja będę miała z turystami lekcje w trzeciej klasie i mam nadzieję
że będą one przyjemne... Oczywiście najpierw musicie dotrzeć do tej trzeciej
klasy! *stuka się placem w czoło z wymowną miną*
Ja: Byle do drugiej klasy... Ale wtedy praktyki! O.O Kiedy ja bd miała czas
na pisanie!? I jeszcze zbieranie punktów! AAA! *lata po pokoju*
Kelly: To do nexta *idzie po tłuczek*
Pozdrawiamy
KAILLY!
OdpowiedzUsuńHejka ;) Znowu cudny rozdział. Masz mega talent do opisów walki, Dziewczyno xd Cudo. Ja byłam dzisiaj na Rouge One i było cudownie! Wgl dzień miałam fajny :)
Nie mam totalnie weny więc tylko powiem, że jak zwykle czyta się cudownie i zapraszam na rozdział 49 ^^
NMBZT!
Meg :*
Ja: dzięki ^^" ja to mam taką taktykę, że zazwyczaj pisze walki słuchając jakiś piosenek które mi pasują do tego co aktualnie pisze... no i jakos samo wychodzi xD Ja mialam dzisiaj jechac ale nic z tego nie wyszlo :( a szkoda bo chcialam sie jakos odstresowac
UsuńRozdzialik u cb przeczytam w wolnej chwili bo na razie musze notatki z organizacji pracy ogarnac bo mam sprawdzian a nic nie umiem >.>
Miju: Niezły z nich duet by był GDI by się lepiej dogadywali i kiedy Kelly osiągnie pełnię możliwość
OdpowiedzUsuńBeta: A kiedy ty przestaniesz nienawidzic Kyoye?
Miju: Nigdy. Kelly na pewno osiagnie pełnię możliwości
Kelly: No ja mam taka nadzieje ale po Vanessie to nigdy nic nie wiadomo... Ona ma jakas faze na usmiercanie postaci i to jest niepokojace....
UsuńBeta: Bardzo niepokojące
UsuńOmega: A co do nienawiści Moju to wiem co to jest
Ja: *trzesie sie pod kocem* Ziiiiiiiimnooo! Zimno,zimno, zimno!
UsuńKelly: To opowiadanie nowe to będzie masakra
Ja: Cicho! XD To ze usmiercam co 2 osobe to nieznaczy ze bd masakra xD
Kel: Racja. To bedzie krwawa masakraa!
Ja: Kto sie czubi ten sie lubi! *chowa sie pod koc*
Kel: Grrrr......
Omega: Jay ty to spec od emocji. Kyoya i Miju się nie znoszą to na pewno nie nawiść
UsuńMiju: Tak to czysta nienawiść!
Kel: O to u nas jest podobnie
UsuńJa: *leci czytac rozdzial u Flo*
Kel: A u Meg?
Ja: Chwilaaaa. Daj mi czaaaas
Kel: Pamietaj ze w ferie masz 2 bloga zalozyc
Ja: Eh nie dasz mi z Zuza spokoju....
Kel: Nom ^^ i jeszcze Angel sie dolaczyla
Omega: Tylko u nas jeszcze nie ma rekoczynów
UsuńKel: U nas to juz dawno sie zaczely *celuje w Kai'a cyrklem*
UsuńJay: W sumie to juz od pierwszego spotkania
Miju: U nas przy pierwszym spotkaniu to się z Nilem kłóciłam za przeszłość a narwaniec nic
UsuńKel: Hm dziwne. To u nas jakbym sie z Zane'm zaczela klocic ale on jest taki spokojny ze az sie dziwie ze z nami wytrzymuje
UsuńJa: *siedzi z szeroko otwartymi paczalami*
Kel: O nie znam tą minę
Zack: Ee nowe rodzeństwo?
Kel: Yhym
Zack: O niee. ja juz z tb ledwo wytrzymuje
Kel: tez cie lofciam a czasami niecierpie ;)
Omega: Może w tedy GLUT zaniemówił na widok Miju *wybucha śmiechem*
UsuńMiju: Dać ci skierowaniedo psychologa
Kel: Tyy to mozliwe xD *udziela jej sie glupawka bo oglada Zaplatanych*
UsuńJa: Zuzaaa xD choc wbijamy do niej xD
Kel: Znowu bd z patelniami latac?
Ja: Patelnia najlepsza bron! Roszpunka to potwierdzila xD
Kel: W szczegolnosci na adoratorow
Miju: Pistolet lepszy *w dłoniach ma pistolety*
UsuńKel: Ja tam swoją katanę wolę
UsuńJA: *ma zaciesz z nowej czytelniczki*
Kel: Ale w sumie patelnie i tluczek moge na jakis adoratorow uzyc.... uszkodzi sie ale nie za bardzo.
Miju: Ja pistoletem zabijałam ludzi ojca bo on chciał mnie przekonać bym zniszczyła beya jednego z legendarnych tak o Leone'a chodzi
UsuńKai: *podejrzliwy wzrok na wiadomo kogo*
UsuńKel: odwal sie! JA ludzi nie zabijam!...jeszcze... w sumie Miju to ten twoj ojciec to ten Doji... w sumie literki sie zgadzaja xD to chyba mega szuja....
Miju: nie przyznaje się do niego
UsuńKelly:Też bym się pewnie nie przyznawała... gdybym chociaż miała ale ze nie mam nie mam tez tego problemu
UsuńJa: *z rana pisze rozdzial*
Miju: I się ciesz.
UsuńKel: Ale ty chociaz masz.... chociaz nie wiem czy bym chciala miec ojca antagoniste i swirusa. antagoniste bym zniosla ale ze ma kuku na muniu to juz nie bardzo...
UsuńZack: A więc siedz cicho
Kel: *pokazuje mu jezyk*
Ja: *przeglada oceny na librusie i sie zalamuje*
Ja: Spokojnie nad swoimi też się załamuję
UsuńMiju: Mogło ci pójść lepiej
Ja: Ten semestr był dla mnie trudny
Miju: Nom niestety. A co ja mam powiedzieć. Dobrze że siostra mamy tuż po jej śmierci zabrała mnie do ojca moich przyrodnich braci. Gdy by nie to pewnie trafiła bym pod opiekę rodziny ojca
Ja: *uderz się zeszytem w łeb* Głu-pi mo-zg!
UsuńKel: On już zyje świętami
Ja: Ale ja mam jutro 2 klasówki i nic nie umiem! A ten sobie polazł!
Kel: Przynajmniej tyle dobrze, Miju *zastanawia sie co zrobić aby Vanessa zaliczyła jutrzejsze testy*
Ale się dzieje z tymi kartkówkami. Współczuje.
UsuńMiju: Nie fajnie
Omega: Ashara kiedy napiszesz " One Shot ubieramy choinkę"
Wow ale długi rozdział. Podziwiam
OdpowiedzUsuńI wgl to Hejo :D
A więc jestem trochę zacofana i muszę nadrobić poprzednie rozdziały ale to nie zmienia faktu że ten rozdział był ZAJEBISTY.
Masz genialny styl pisania, i mi on mega przypadł do gustu ;P
Podziwiam że wytrwałaś w pisaniu tak długo. 60 rozdziałów to jest coś :)
Nie mam weny na komentarz więc to tyle
Czekam na next
Pozdrawiam ;P
Ja: *ogląda Zaplątanych* Siemka! :D *maha jak szalona i cieszy się jak dziecko*
UsuńKelly: *lata po pokoju z zacieszną miną* Nowa czytalniczka, nowa czytelniczka ^^ ^^ ^^ ^^ Hejooo
Ja: Jakoś tak sam z siebie wyszed długi xD Wszystko zależy od weny... I dziękuje ^^ Miałam tam kryzys w pewnym momencie ale przeszedł i powróciłam z podwójną mocą. A teraz moc jest potrójna i az mam wene zeby cos napisac xD no wiec czesc! ^^ A i juz tu napisze ze jakbys miala keszcze jakies pytania odnosnie kierunku skzolu to sluze pomoca ^^