Słońce nie wzeszło jeszcze całkowicie ponad horyzont. To jednak nie zatrzymało Sensei'a Wu. Staruszek nieśpiesznym krokiem maszerował przez korytarz. W dłoni trzymał swój nieśmiertelny mini gong. Zatrzymał się przy drzwiach od pokoju swoich uczniów. Otworzył je najciszej jak się dało i wślizgnął do środka. Jego podopieczni jeszcze smacznie spali rozwaleni na swoich łóżkach. Stanął na środku, odczekał aż zegar wybije godzinę 5:00 i uderzył w gong. Drażniący dźwięk rozniósł się po całym pokoju. Ninja pozlatywali z łóżek.
- Co jest!? - wrzasnął Jay, starając się wyplątać z kołdry. - O nie tylko nie ten gong - jęknął i wrócił pod pościel.
- Wstawać - oznajmił Wu uderzając ponownie - koniec spania
- Ale Sensei jest ledwo 5 nad ranem - ziewnął Cole
- Na dodatek sobota - dodał Kai, przecierając oczy.
- Nie marudzić - Wu podszedł do drugich drzwi po prawej stronie. Uderzył trzykrotnie w gong. Po paru sekundach w progu stanęła Kelly z rozczochranymi włosami i poduszką w dłoni.
- Kto do jasnej anielki...!? - urwała gdy tuż obok jej ucha rozległo się głośne DUM! Odskoczyła w bok, jak spłoszony kot zasłaniając uszy poduszką. Spiorunowała wzrokiem szczerzącego się od ucha do ucha Sensei'a.
- Nasz mistrz cierpi na bezsenność dlatego postanowił nas obudzić - burknął Jay spod kołdry. Spojrzenie Kel powędrowało na zegar.
- O piątej!? - pisnęła.
- Nigdy nie jest za późno ani za wcześnie na trening. Za cztery minuty widzę was ubranych na pokładzie, a ten kto się spóźni robi 50 pompek - gong ostatni raz wydał z siebie drażniący dźwięk a Wu zniknął za drzwiami.
- Kto jest za spaleniem tego narzędzia z piekła rodem? - mruknęła Kelly podrzucając poduszkę. Wszyscy błyskawicznie podnieśli ręce a nawet i dwie do góry. To teraz tylko wykraść gong i wrzucić tam skąd przybył...
Wojownicy ziewając, co dwie sekundy poszli się ubrać. Po tych czterech minutach cała piątka zebrała się w szeregu na pokładzie "Perły". Widok słońca, które wzeszło ledwie do połowy nie przepędzał senności. Było wręcz przeciwnie. Sensei oparł się o swój bambusowy kij. Przyjrzał się krytycznym wzrokiem swoim adeptom, którym oczy się kleiły.
- Domyślacie się po co was wywlekłem o tak wczesnej porze? - spytał, przerywając ciszę.
- Bo tak? - mruknął Jay zasypiając na ramieniu Kelly.
- Nie, aż tak podły nie jestem. Z waszego wczorajszego raportu wynika, że Pythor jest już o włos od obudzenia Pożeracza Światów.
Poprzedniego dnia po powrocie z Ninjago City wojownicy od razu zdali raport mistrzowi z tego, co udało im się wyciągnąć od złapanego Wężona. Wiadomości oczywiście nie objawiały się w kolorowych barwach.
- Dlatego też nie możecie pozwolić sobie na odpoczynek ani na najmniejszy błąd - kontynuował mentor, przechadzając się powolnym krokiem po pokładzie. - Nawet jeśli jakimś cudem Pożeracz znów ujrzy światło dnia walka z nim to nie będzie starcie z Samukai'em czy Farrenem ani nawet całą armią szkieletów plus węży razem wziętych. Pradawny Wąż nie spocznie póki nie zniszczy wszystkiego, co napotka na swojej drodze
Ninja śledzili w milczeniu Sensei'a już całkiem przytomni. Ta wizja wydawała się bardzo realistyczna. Nawet za bardzo.
- Tak więc oczekuje z waszej strony pełnego zaangażowania w treningi. Nie mas czasu na odpoczynek, nie ma czasu na wątpliwości. Mam też nadzieję, że wyszkolicie Lloyd'a na Zielonego Ninje. Przed nim jeszcze długie i ciężkie szkolenie. A jego zakończenie będzie jeszcze trudniejsze...
- Możesz na nas liczyć, Sensei - odpowiedzieli chórem.
Wu skinął z aprobatą głową.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. A teraz zajmijcie pozycje. Chcę sprawdzić wasz obecny poziom umiejętności.
Wojownicy ustawili się w pięciokąt, czekając na dalsze słowa mistrza. Wszystkiemu z ukrycia przyglądała się mała postać w fioletowej piżamie w księżyce. Przed nim jeszcze długie i ciężkie szkolenie. A jego zakończenie będzie jeszcze trudniejsze... Słowa wujka dźwięczały w głowie Lloyd'a. Chłopaka obudził wkurzający dźwięk gongu. Starał się jeszcze trochę pospać, ale mu się nie udało. Zakradł się więc na pokład, aby podpatrzeć jak wyglądają te treningi, którym w niedługim czasie będzie musiał stawić czoła. Wstawanie o piątej z góry nie przypadło mu do gustu. W sumie to nie tyle pobudka spowodowana przez gong nie dawała mu spać tylko słowa wujka. Doskonale zrozumiał, co miał na myśli Wu. Koniec treningu będzie wtedy gdy stanie do starcia z własnym ojcem i go pokona.... Te wizje męczyły go, co noc. Obawiał się, że nie będzie w stanie stanąć na wysokości zadania. Lecz może trening mu w tym pomoże...
- Wężonowie pokazali już swoją największą siłę. Musicie więc zamienić ją w ich największą słabość - powiedział Wu stając na ostatnim schodku. - Kai powiedz jak pokonasz Hipnokobry.
Wojownicy domyślili się że dzisiejszy poranny trening będzie składał się z ćwiczeń fizycznych, ale także z umysłowych.
- Ich technika stanie się bezużyteczna w starciu z kimś kto nie używa do walki wzroku - odpowiedział bez zbędnego zastanowienia.
- Bardzo dobrze. Jay, Wężowampiry są szybkie a ich kły ostre.
- Jeśli nie przetną mojej skóry nie zmienią mnie w jednego z nich. Muszę być zatem szybszy od nich - wyjaśnił po chwili zastanowienia
- Zgadza się. Cole, Dusiciele są bardzo silni i nigdy nie puszczają swoich ofiar.
- Zamiast się z nimi mocować należy rozluźnić całe ciało - odpowiedział.
- Zane, trujący jad Jadozębów zmienia twoją percepcje i utrudnia skupienie.
- Zawsze mogę skorzystać ze wzroku sokoła.
- Bardzo dobrze.
Sensei przeniósł wzrok na ostatnią osobę, która nie została jeszcze odpytana. Kelly wystukiwała rytm paznokciem na balustradzie przyglądając się jak jej koledzy sobie radzą. Na koniec doszła do wniosku, że Wu dopasowywał tak jakby rodzaj węża do pojedynczego z nich. Jay miał szanse w starciu z Wężowampirmi, ponieważ jego atutem była szybkość. Nawet jeśli Zane oberwie jadem Jadozębów sokół może posłużyć mu jako zastępcze oko. Lecz rodzaje plemion się skończyły a ona nada nie została wywołana do tablicy.
- Kelly, jak pokonać Pythora? - zapytał brat Garmadona.
Thifer spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Pythora? - powtórzyła aby się upewnić.
- Zgadza się. Ostatniego przedstawiciela plemienia Anakondowców. W jaki sposób go pokonasz?
- Eee....
Kunoichi poczuła się jak na klasówce, na której dostała zaćmienia i wszystko wyleciało jej z głowy. Zaczęła analizować wszystkie możliwe sposoby jakie przyszły jej do głowy, lecz każdy po głębszym zastanowieniu odpadał.
- Raczej nie mogę wykorzystać tych sposobów co do pozostałych plemion więc... Może z osiągniętą pełnią możliwości poszło by łatwiej - odpowiedział cokolwiek, byle odpowiedzieć.
- Pełnia możliwości to nie wszystko - skorygował Wu.
- No coś mi się nie zdaje - fuknęła cicho wywracając oczami. - Jakoś tylko ja pozostałam bez nowych umiejętności.
- Domyślacie się po co was wywlekłem o tak wczesnej porze? - spytał, przerywając ciszę.
- Bo tak? - mruknął Jay zasypiając na ramieniu Kelly.
- Nie, aż tak podły nie jestem. Z waszego wczorajszego raportu wynika, że Pythor jest już o włos od obudzenia Pożeracza Światów.
Poprzedniego dnia po powrocie z Ninjago City wojownicy od razu zdali raport mistrzowi z tego, co udało im się wyciągnąć od złapanego Wężona. Wiadomości oczywiście nie objawiały się w kolorowych barwach.
- Dlatego też nie możecie pozwolić sobie na odpoczynek ani na najmniejszy błąd - kontynuował mentor, przechadzając się powolnym krokiem po pokładzie. - Nawet jeśli jakimś cudem Pożeracz znów ujrzy światło dnia walka z nim to nie będzie starcie z Samukai'em czy Farrenem ani nawet całą armią szkieletów plus węży razem wziętych. Pradawny Wąż nie spocznie póki nie zniszczy wszystkiego, co napotka na swojej drodze
Ninja śledzili w milczeniu Sensei'a już całkiem przytomni. Ta wizja wydawała się bardzo realistyczna. Nawet za bardzo.
- Tak więc oczekuje z waszej strony pełnego zaangażowania w treningi. Nie mas czasu na odpoczynek, nie ma czasu na wątpliwości. Mam też nadzieję, że wyszkolicie Lloyd'a na Zielonego Ninje. Przed nim jeszcze długie i ciężkie szkolenie. A jego zakończenie będzie jeszcze trudniejsze...
- Możesz na nas liczyć, Sensei - odpowiedzieli chórem.
Wu skinął z aprobatą głową.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. A teraz zajmijcie pozycje. Chcę sprawdzić wasz obecny poziom umiejętności.
Wojownicy ustawili się w pięciokąt, czekając na dalsze słowa mistrza. Wszystkiemu z ukrycia przyglądała się mała postać w fioletowej piżamie w księżyce. Przed nim jeszcze długie i ciężkie szkolenie. A jego zakończenie będzie jeszcze trudniejsze... Słowa wujka dźwięczały w głowie Lloyd'a. Chłopaka obudził wkurzający dźwięk gongu. Starał się jeszcze trochę pospać, ale mu się nie udało. Zakradł się więc na pokład, aby podpatrzeć jak wyglądają te treningi, którym w niedługim czasie będzie musiał stawić czoła. Wstawanie o piątej z góry nie przypadło mu do gustu. W sumie to nie tyle pobudka spowodowana przez gong nie dawała mu spać tylko słowa wujka. Doskonale zrozumiał, co miał na myśli Wu. Koniec treningu będzie wtedy gdy stanie do starcia z własnym ojcem i go pokona.... Te wizje męczyły go, co noc. Obawiał się, że nie będzie w stanie stanąć na wysokości zadania. Lecz może trening mu w tym pomoże...
- Wężonowie pokazali już swoją największą siłę. Musicie więc zamienić ją w ich największą słabość - powiedział Wu stając na ostatnim schodku. - Kai powiedz jak pokonasz Hipnokobry.
Wojownicy domyślili się że dzisiejszy poranny trening będzie składał się z ćwiczeń fizycznych, ale także z umysłowych.
- Ich technika stanie się bezużyteczna w starciu z kimś kto nie używa do walki wzroku - odpowiedział bez zbędnego zastanowienia.
- Bardzo dobrze. Jay, Wężowampiry są szybkie a ich kły ostre.
- Jeśli nie przetną mojej skóry nie zmienią mnie w jednego z nich. Muszę być zatem szybszy od nich - wyjaśnił po chwili zastanowienia
- Zgadza się. Cole, Dusiciele są bardzo silni i nigdy nie puszczają swoich ofiar.
- Zamiast się z nimi mocować należy rozluźnić całe ciało - odpowiedział.
- Zane, trujący jad Jadozębów zmienia twoją percepcje i utrudnia skupienie.
- Zawsze mogę skorzystać ze wzroku sokoła.
- Bardzo dobrze.
Sensei przeniósł wzrok na ostatnią osobę, która nie została jeszcze odpytana. Kelly wystukiwała rytm paznokciem na balustradzie przyglądając się jak jej koledzy sobie radzą. Na koniec doszła do wniosku, że Wu dopasowywał tak jakby rodzaj węża do pojedynczego z nich. Jay miał szanse w starciu z Wężowampirmi, ponieważ jego atutem była szybkość. Nawet jeśli Zane oberwie jadem Jadozębów sokół może posłużyć mu jako zastępcze oko. Lecz rodzaje plemion się skończyły a ona nada nie została wywołana do tablicy.
- Kelly, jak pokonać Pythora? - zapytał brat Garmadona.
Thifer spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Pythora? - powtórzyła aby się upewnić.
- Zgadza się. Ostatniego przedstawiciela plemienia Anakondowców. W jaki sposób go pokonasz?
- Eee....
Kunoichi poczuła się jak na klasówce, na której dostała zaćmienia i wszystko wyleciało jej z głowy. Zaczęła analizować wszystkie możliwe sposoby jakie przyszły jej do głowy, lecz każdy po głębszym zastanowieniu odpadał.
- Raczej nie mogę wykorzystać tych sposobów co do pozostałych plemion więc... Może z osiągniętą pełnią możliwości poszło by łatwiej - odpowiedział cokolwiek, byle odpowiedzieć.
- Pełnia możliwości to nie wszystko - skorygował Wu.
- No coś mi się nie zdaje - fuknęła cicho wywracając oczami. - Jakoś tylko ja pozostałam bez nowych umiejętności.
- Oj Kelly, Kelly... - Sensei jakby od niechcenia obrócił w dłoni kij. - Za mało masz wiary w siebie. My wiemy i ty wiesz o tym, że pomimo iż jesteś dziewczyną dorównujesz umiejętnością pozostałym.
- Teraz szczerze w to wątpię.
- Teraz szczerze w to wątpię.
Zapanowała chwila ciszy przerywana jedynie świstami wiatru. Thifer bacznie wpatrywała się w Sensei'a gotowa sparować atak bambusowej laski. Jednak Wu nie przejawiał takiego zamiaru. W spokoju przeczesywał swoją brodę, lecz dziewczyna wyczuwała, że coś wisi w powietrzu.
- Jay, Cole, Kai, Zane ustawcie się w jednej linii i po kolei atakujcie Kelly - odezwał się w końcu Wu.
- Co proszę!? - krzyknęła dziewczyna. Chłopacy byli nie mniej zaskoczeni od niej.
- Jak to ją atakować...? Tak normalnie, z brońmi? - zdziwił się Cole.
Sensei przytaknął.
- Nie wiem w jaki inny sposób można ci udowodnić, że bez pełni możliwości jesteś dostatecznie silna - zwrócił się do uczennicy, która stała jak osłupiała nie wiedząc co zrobić. Stanąć do walki czy dać nogę? - Dlatego też przekonaj się o tym na własnej skórze. Zaczynajcie - Wu stanął na dziobie "Perły".
Adepci wymienili spojrzenia między sobą po czym spojrzeli na przyjaciółkę. Nastolatka zaczerpnęła powietrza i skinęła minimalnie głową sięgając po swoją broń. Sama nie wierzyła że się zgodziła, a jeszcze bardziej nie wierzyła że wyjdzie z tego żywa. Ona sama przeciwko piątce wyszkolonych wojowników? Czarno to widziała.
- Sorki Kel, to nic osobistego - powiedział Cole i jako pierwszy ruszył do natarcia. Dziwnie czuł się z uczuciem, że atakuje towarzyszkę broni, ale rozkaz Sensei'a to rozkaz.
- Jay, Cole, Kai, Zane ustawcie się w jednej linii i po kolei atakujcie Kelly - odezwał się w końcu Wu.
- Co proszę!? - krzyknęła dziewczyna. Chłopacy byli nie mniej zaskoczeni od niej.
- Jak to ją atakować...? Tak normalnie, z brońmi? - zdziwił się Cole.
Sensei przytaknął.
- Nie wiem w jaki inny sposób można ci udowodnić, że bez pełni możliwości jesteś dostatecznie silna - zwrócił się do uczennicy, która stała jak osłupiała nie wiedząc co zrobić. Stanąć do walki czy dać nogę? - Dlatego też przekonaj się o tym na własnej skórze. Zaczynajcie - Wu stanął na dziobie "Perły".
Adepci wymienili spojrzenia między sobą po czym spojrzeli na przyjaciółkę. Nastolatka zaczerpnęła powietrza i skinęła minimalnie głową sięgając po swoją broń. Sama nie wierzyła że się zgodziła, a jeszcze bardziej nie wierzyła że wyjdzie z tego żywa. Ona sama przeciwko piątce wyszkolonych wojowników? Czarno to widziała.
- Tylko nie uszkodźcie mnie za bardzo - zaśmiała się niewesoło i wykonała unik przed kosą, której ostrze wbiło się w deski pokładu powodując mały wstrząs. Jak na razie nie było źle. Udawało jej się unikać lub odparowywać ataki pozostałych.
Odskoczyła do tyłu i odbiła kataną shurkieny. Wzięła parę głębokich wdechów i wytarła wierzchem dłoni pot z czoła Minęło dopiero 5 minut od rozpoczęcia walki a ona miała powoli dosyć. Rozumiała pojedynek z dwoma przeciwnikami, lecz z czterema? Na dodatek byli ciut wyżej umiejętnościami od niej. A może... - sparowała cios Kai'a wymierzony w jej ramię - a może dzięki temu osiągnie pełnię możliwości? Może oto chodziło Sensei'owi? Przepełniła ją nowa nadzieja i motywacja. Lecz w tym samym momencie poczuła, jakby kopnął ją prąd. I w sumie miała trochę. Piorun wystrzelony z nunczako dosięgnął srebrnej broni, co poskutkowało odrzuceniem jej właścicielki kilka metrów do tyłu.
- Przepraszam - zawołał Jay.
Kelly potrząsnęła głową odpędzając kolorowe plamki sprzed oczu. Jej wzrok powędrował na koniec statku gdzie stał mentor. Po jego mimice nie potrafiła wyczytać nic, absolutnie nic. Wyglądał jakby miał na twarzy stalową maskę.
- Dobra koniec defensywy - warknęła pod nosem podnosząc się z ziemi. W samą porę, aby zatrzymać pędzący w jej stronę lodowy pocisk. Srebrne ostrze przecięło powietrze i wytworzyło powiew wiatru, który odepchnęła sople w przeciwną stronę. Jeśli chce wygrać nie może non stop kryć się po kątach. Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści broni. Wiedziała, że ma marne szansę na wygraną, ale przynajmniej nikt jej nie zarzuci, że nie próbowała.
Nim pozostali się namyślili ona już przeszła w tryb ofensywny. Na pierwszy ogień poszła osoba stojąca najbliżej. Los chciał, że był to Kai (co jak można się domyślać bardzo ją zadowoliło). Wykonała szybkie cięcie po skosie celując w lewe ramię Smitha. Kai'owi w porę udało się sparować cios. Ostrze katany zsunęło się po jego broni. Lecz nim on przeszedł do kontrataku
Powoli miała dosyć tej walki. Przypuszczała że trwa już może tak z 15 minut. Przecież ona mogła się ciągną i ciągnąć jeszcze dłużej póki nie padnie na deski. W sumie to korciło ją żeby się poddać. Jednak z drugiej strony nie dałaby rady od tak rzucić broni. To nie było w jej stylu. Więc pomimo że serce waliło jej jak oszalałe i miała wrażenie że zaraz wyskoczy albo stanie, walczyła zawzięcie dalej.
I tak minęło kolejne 5 minut. Katana coraz bardziej ciążyła jej w dłoni. W końcu postanowiła to zakończyć. Odskoczyła do tyłu i stanęła w lekkim rozkroku, chwytając rękojeść broni oburącz. Jej przeciwnicy zawahali się nie wiedząc co planuje. W jej oczach widzieli determinację. Chciała wygrać, to proste. Leczy czy miała szanse? W starciu z nimi czterema? Odpowiedź uzyskali za chwilę.
Nagły wiatr rozpędził pierzaste chmury i skumulował się jakby wokół srebrnego ostrza. Kelly potrząsnęła głową odpędzając zmęczenie i wycelowała ostrze jak od niechcenia w ich stronę.
- Niech to się już skończy i dajcie mi tą pełnie możliwości - westchnęła i przypuściła atak.
I tak minęło kolejne 5 minut. Katana coraz bardziej ciążyła jej w dłoni. W końcu postanowiła to zakończyć. Odskoczyła do tyłu i stanęła w lekkim rozkroku, chwytając rękojeść broni oburącz. Jej przeciwnicy zawahali się nie wiedząc co planuje. W jej oczach widzieli determinację. Chciała wygrać, to proste. Leczy czy miała szanse? W starciu z nimi czterema? Odpowiedź uzyskali za chwilę.
Nagły wiatr rozpędził pierzaste chmury i skumulował się jakby wokół srebrnego ostrza. Kelly potrząsnęła głową odpędzając zmęczenie i wycelowała ostrze jak od niechcenia w ich stronę.
- Niech to się już skończy i dajcie mi tą pełnie możliwości - westchnęła i przypuściła atak.
~~~~~~~~~
Jeszcze dziś lub jutro przy złych wiatrach powinnam dodać drugą część
Jeszcze dziś lub jutro przy złych wiatrach powinnam dodać drugą część
Kelly: *z chęcią mordu*
Tak!
OdpowiedzUsuńKelly pełnię możliwości!!
Jak ma byc dziś to czekam, albo jutro!
Julia: jeżeli przeżyjesz.
Ja: nie mów nic... to mój wybór...
Julia: ok ^^
To my czekamy na dalszą część :D
Do zobaczenia ^^