wtorek, 8 listopada 2016

Rozdział 52 ~ Kto się czubi ten się lubi

   Kelly stała ze splecionymi na piersiach rękami  na niewielkim wzgórzu. Lekki popołudniowy wiatr targał jej włosami i ubraniem. Spoglądała niewidzącym wzrokiem przed siebie. Poprzednie dwa dni dłużyły jej się niemiłosiernie. Na całym statku panowała atmosfera lekkiego przygnębienia. Taki nastrój przejawiał zwłaszcza Garmadon. Wiadomość o tym, że Lloyd jest Wybrańcem wstrząsnęła nim bardziej niż resztą. Uświadomił sobie, że jego syn, jego własny syn w niedalekiej przyszłości będzie z nim walczył i tylko jeden z nich wyjdzie żywo z tego starcia.
   Prócz Garmadona cały czas przygnębiony chodził też Lloyd. Z jednej strony cieszył się z bycia Zielonym Ninja. Nie mógł się już doczekać gdy super moce mu się uaktywnią lecz po drugiej stronie medalu czuł niepokój. Czy zwycięży w starciu z Garmadonem? A przede wszystkim czy wogóle da radę walczyć z własnym ojcem? Już teraz się tego obawiał.
- Nasza rodzina staje się coraz bardziej podzielona, bracie. Najpierw brat walczył przeciw bratu a teraz syn stawi czoła własnemu ojcu...
  Dokładnie tak brzmiały słowa Sensei'a Wu. Miały pocieszyć, zdołować a może po prostu stwierdzić fakt? Tak czy inaczej walk dobra ze złem była bliżej niż kiedykolwiek.
   Kelly zacisnęła dłonie w pięści.
Starcie z Mrocznym Władcą coraz bliżej a ja głupiej pełni możliwości nie osiągnęłam!
  Ku własnemu zdziwieniu fakt, że pozostała już ostatnia bez nowych umiejętności wzbudzał w niej rosnącą frustracje. Nie potrafiła już dłużej ukrywać swojego niezadowolenia. Brakowało tylko żeby Kai zaczął jej docinać. Wtedy żałowałby, że nie usmarzył się w tym wulkanie.
  Nagle znikąd obok niej pojawiły się niebieskie wiązki energii. Tworzyły taką jakby kulę, która lewitowała nad ziemią. Pół sekundy później zniknęła w jasnym blasku a w jej miejsce pojawił się Jay. Thifer odskoczyła w bok.
- Mówiłam, że masz tak nie robić! - wydarła się opuszczając katanę.
- Sorry zapomniałem - roześmiał się. Od niedawna ci "lepsi", co osiągnęli 100 procent, odkryli, że mogą tworzyć swego rodzaju poltar. Działał on jednak na mały dystans i nie zawsze precyzyjnie. Używali go więc bardzo rzadko.
   Kelly powstrzymała zgryźliwą uwagę i schowała katanę.
- Po co przyszedłeś? - spytała.
- Mamy dzisiaj patrol - przypomniał wsadzając kciuki za pas. - A ciebie ni ma.
   Kelly wywróciła oczami.
- A po co ja tam? Będę tylko...
- Jak powiesz "zawadzać" to cię chyba walnę nunczakiem - splótł ręce na klatce piersiowej z zaciętą miną.
- A ja ci wtedy oddam - uśmiechnęła się chytrze zerkając na niego z ukosa.
  Jay stracił pewność siebie zdając sobie sprawę, że to prawda objawiona.
- Dobra mniejsza. To co idziesz?
   Kelly zacisnęła usta w wąską linię.
- No dawaj. Skopiemy tyłki paru Wężona. Odreagujesz.
- Bez osiągniętej pełni to będzie trudne...
- I bez tego potrafisz nieźle dokopać.
   Thifer uniosła brwi.
-  Nie mów, że nie, bo zaryzykuje kontr atak z twojej strony i cię palnę nunczakiem - ostrzegł z bananem na twarzy.
   Brunetka wydęła usta i podrapała się w podbrudek zapatrzona w horyzont, gdzie tarcza słońca zniknęła już do połowy. Nic nie wskazywało na to, że zaraz podetnie Jay'owi nogi. Walker z głuchym łoskotem wylądowł na plecach.
- Dobra masz rację - zaśmiała się.
- Mówiłem - wysapał, przyjmując pomocną dłoń od dziewczyny.
- To gdzie mamy ten patrol? - spytała gdy schodzili ze wzgórza.
- Wschodnie obrzeża Ninjago City. To tam kręci się najwięcej węży. Jeśli na jakiegoś się napotkamy to może uda się coś z niego wyciągnąć.
- Naszą starą dobrą metodą?
- Zgadza się. Dyplomacja z użyciem magicznych broni.
- Czyli to, co ninja lubią najbardziej.
*
   Pojedynczy Wężon z gatunku Jadozębów biegł ile sił przed siebie po oświetlonym ulicznymi latarniami chodniku. Spojrzał przez ramię za siebie. Tam gdzie nie docierał krąg światła w mroku dostrzegł błysk ostrza. Pisnął cicho i przyspieszył biegu.
  Jeśli go złapią to będzie miał przekichane. Sam już nie wiedział, co gorsze. Spotkanie z wojownikami czy ochrzan od Pythora? Obie rzeczy nie zapowiadały się dobrze.
   Kilka metrów przed sobą wypatrzył wejście do ścieków.
- Zbawienie! - wysapał, lecz w tym samy momencie obok studzienki pojawiła się postać w białym stroju i z dwoma złotymi shurikenami w dłoni. Zahamował gwałtownie i wytrzeszczył szeroko dwie pary oczu nie więżąc w swojego pecha.
   Zane wbił shurikeny w ziemię. Lód pokrył chodnik, ściany i lampy aż do węża, który poślizgnął się i przeleciał metr lub dwa. Szybko się pozbierał i dał nogę wstecz. Jednak i tym razem mu się nie poszczęściło gdy niebieskie wiązki energii  zmaterializowały się w kolejnego ninje. Jay potraktował go piorunem w ogon.
  Wężon zawył i rozejrzał się za jakąś drogą ucieczki rozmasowując obolałą część ciała. Dwaj ninja powoli się do niego zblirzali. Po drugiej stronie ulicy zobaczył alejkę. Bez zbędnego namysłu popędził w tamtą stronę.
- Wszystko zgodnie z planem - powiedział Jay zrównując się z Julienem. Razem nieśpiesznym krokiem ruszyli za wężem.
   Jadozęb wpadł w boczną alejkę o mało, co nie lądując na ścianie. Przebiegł jeszcze dwa metry aby zaraz ponownie się zatrzymać. Ściana ognia wyrosła, jak spod ziemi podobnie jak jej twórca. Złote ostrze błysnęło w blasku ognia, który w następnej sekundzie zniknął. Spanikowany do granic możliwości Wężon postąpił kilka kroków wstecz, lecz i tam napotkał się na opór. Odskoczył gdy za nim pojawił się czarny ninja. Pozostali dwaj weszli już do alejki. Został otoczony. Jedynym wyjściem z sytuacji wydawała mu się być drabina pożarowa zwisająca z balkonu na pierwszym piętrze. I choć nie cierpiał wysokości nie miał innego wyjścia i chwycił się pierwszego szczebla po czym zaczął się wspinać.
- Nie patrz w dół, nie patrz w dół - powtarzał pod nosem. Spojrzał w górę i w tym samym momencie oberwał silnym podmuchem wiatru w twarz. Rozluźnił uścisk i odchylił się do tyłu w konsekwencji zaliczając glebę. Otworzył oczy i ujrzał nad sobą pięć zamaskowanych twarzy.
- Śpieszy ci się gdzieś? - spytał retorycznie Cole.
- O-o... - Jadozęb wiedział już, że wpadł w niezłe bagno.
- Myślałeś, że od tak przejdziesz sobie ulicami Ninjago City i nikt cię nie zauważy? - prychnął Jay kręcąc nunczakiem.
- Gadaj gdzie jest ostatnie Ostrze Kłów! - Kai przeszedł od razu do sedna.
- Ja... nie mam pojęcia o czym mówicie - Jadozęb uciekł wzrokiem w bok.
- Daruj sobie te gadki. Gdzie jest ostatnie z czterech ostrzy Kłów, które Pythor koniecznie chce zdobyć, aby obudzić wasze bóstwo - Pożeracza Światów?
- Aaa to ostrze. Teraz sobie przypominam. Nie chce was martwić, ale spóźniliście się, bo Pythor już znalazł to Ostrze! - zarechotał cicho. - Pewnie wykopuje je właśnie z ziemi więc radze wam szykować się na najgorsze. Dzień Wielkiego Pożeracza jest tuż tuż...
   Zamilkł gdy srebrne ostrze znalazło się niebezpiecznie blisko jego gardła.
- Jakim cudem Pythor ma trzy ostrza skoro jedno z nich zostało zniszczone w wybuchu wulkanu? - syknęła Kelly.
- O nie, nie. Nie zostało zniszczone. Gdy wracaliśmy ze Świątyni Ognia wraz z nurtem strumienia lawy napotkaliśmy się na trzecie Ostrze Kłów.... Na nasze szczęście a wasze nieszczęście nie spłonęło i teraz gdy Pythor zdobędzie czwarty artefakt wszystkie plemiona będą w posiadaniu Ostrzy Kłów a Pożeracz znów poczuje swój gniew i nic ani nikt się nie ostoi!
  Wizja nie była kolorowa, ale przynajmniej wyciągnęli połowę informacji. Jednak Kelly coś nie pasowało... Ale nie potrafiła stwierdzić, co dokładnie jej się nie składało w całość. Natomiast Zane zauwarzył inną rzecz.
- Czy to znaczy, że Pożeracz pożre też ciebie? - spytał unosząc brwi.  Ton jakim to powiedział i mina Wężona sprawiły, że Kelly cicho parsknęła śmiechem.
- AA proszę, musicie go powstrzymać! - zawołał piskliwym głosem. - Pythor ma nie równo pod łuską! Nie chce uwalniać Pożeracza Światów, nie chce być hot-dogiem!
- Sam przed chwilą powiedziałeś, że nic go nie powstrzyma - przypomniał mu Julien.
- No bo nic się nie da zrobić! Ale możecie chociaż spróbować. W końcu jesteście tymi ninja.
- Nic więcej prócz tego, że nie da się powstrzymać Pythora nam nie powiesz, więc zjeżdżaj - oznajmił Cole.
   Jadozębowi dwa razy nie było trzeba powtarzać. Po sekundzie zniknął im z oczu.
- Cóż... Sytuacja nie wygląda kolorowo - sapnął Kai gdy powolnym krokiem przemierzali dach jednego z budynków.  - Jeśli Pythor faktycznie już teraz jest przy kolejnym ostrzu...
- Ale jakim cudem do niego dotarł? - zastanowił się Jay kręcąc nunczakiem. - I dlaczego sokół Zane'a nic nie wykrył? Do tej pory nas nie zawodził.
- A może Wężonowie nie działają nad ziemią tylko pod? - podsunęła Kelly. - W końcu to węże.
- Coś w tym jest... - mruknął Cole stukając palcem wskazującym w podbródek. - To może tłumaczyć czemu sokół Zane'a nic nie wykrył. Widzi tylko to co nad ziemią, a nie pod nią. 
- Czyli, co Pythor siedzi sobie pod ziemią gdy my szukamy go nad nią? - dopytywał Jay.
- Na to wygląda. 
- W takim razie jak mamy go śledzić? Zane masz może jeszcze jakiegoś przyjaciela roboto-kreta? 
   Julien zaśmiał się cicho.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo.
- No to jesteśmy w dziurze, żeby nie powiedzieć czego innego na "d".
- Ale musi być jakiś sposób - Kai przeskoczył za resztą na następny dach.
- To go wymyśl Sherlocku - odpowiedziała Kelly nadal błądząc myślami gdzie indziej.
- To może ty rusz mózgownicą - odparował.
   Brunetka pokazała mu język a Jay... zachichotał z początku cicho a potem coraz głośniej wraz z postępującą kłótnią jego towarzyszy. Kai wraz z Kelly zamilkli i spojrzeli na niego.
- I z czego tak rżysz? - warknął Kai.
- Kto się czubi ten się lubi - wysapał pomiędzy atakami śmiechu.
- Coś ty powiedział?!
- Oj weź fajna by była z was parka - brnął dalej.
- Że co?! - wrzasnęli równocześnie.
- Jay czy ty coś brałeś? - spytała ostrym tonem Kelly. Pokręcił przecząco głową wycierając łzy. -  To dobrze. W takim razie bez wyrzutów sumienia cię ukatrupię.
   Walker nagle zamilkł. Już nie było mu do śmiechu.
- Nie pobijecie kolegi... Prawda? - spojrzał to na jednego to na drugiego. 
   W odpowiedzi powoli wyciągnęli swoje bronie nie spuszczając go z oczu.
- Wiecie co... Przypomniało mi się że mam coś do załatwienia, cześć!
  Jay dał nogę przed siebie. Rzecz oczywista - Kelly i Kai ruszyli za nim.
- W sumie jakby się tak temu przyjrzeć... To była by z nich całkiem parka - zaśmiał się pod nosem Cole.
- Lepiej uważaj, bo jeszcze ciebie będą chcieli zamordować - ostrzegł Julien również nie mogąc powstrzymać uśmieszku. - Ale popatrz, nie kłócą się.
- Fakt, jakaś nowość. Zauważyłeś, że jak nie chcą się pozabijać i współpracują to tworzą całkiem zgrany duet?
- Tia... Tyle że takie sytuacje zdarzają się bardzo, bardzo rzadko.
- Ale zawsze. Dobra chodź pomożemy Jay'owi nim go rozszarpią.
- Ty serio chcesz się między nic pchać?
Cole w odpowiedzi wzruszył ramionami i przeskoczył na kolejny dach.  Zane sceptycznie popatrzył na nieźle wkurzoną dwójkę, która wymachiwała mieczami jak popadnie. Przy okazji chyba sprawiało im to ubaw. Pokręcił głową i ruszył za Cole'm. Oni się kiedyś pozabijają - sapnął w duchu A jakby mieli być razem to już wogóle.

*
  Pythor uparcie wpatrywał się w mapę ułożoną na skale. Od kilku dni coś mu nie pasowało. Nie potrafił jednak stwierdzić co. Na mapie zaznaczone były miejsca gdzie znajdują się cztery Ostrza Kłów. Jego podwładni byli właśnie w trakcie poszukiwania ostatniego z nich. Na ich szczęście za pomocą sieci podziemnych tuneli mogli swobodnie się przemieszczać bez obaw, że ninja ich namierzą i będą musieli się z nimi użerać. Mogli w spokoju poszukiwać czwartego artefaktu. Lecz od dobrych kilku godzin nic nie znaleźli, a przekopali już połowę jaskini, w której ostrze rzekomo się znajdowało. I nic nie znaleźli.
  Sfrustrowany zwinął mapę. Rozejrzał się po wykopalisku. Wszystkie węże zostały zaciągnięte do pracy, generałowie dopilnowali prac. Coraz bardziej się niecierpliwił. Ile można szukać? Juz dawno powinni znaleźć to ostrze. Im szybciej je dostanie tym szybciej obudzi Pożeracza i tym szybciej zemści się na mieszkańcach Krainy. Od lat szykował ten plan i nie było mowy żeby nie wypalił. Musi się powieść. W końcu on sam - Pythor P. Przebiegły go wymyślił.
  Uśmiechnął się szaleńczo. Był tuż tuz od swojego marzenia. Zniszczy wszystko i wszystkich. I nikt, a zwłaszcza ci młodociani ninja mu nie przeszkodzą...

  








~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: *znowu jest Małym Zmęczonym Życiem Stworkiem*
Kelly: *ma ochotę kogoś zamordować*
Ja: Cóż wyskrobałam ten rozdział.... Taki... Nijaki i o niczym i wogole mi sie nie podoba xd . I w sumie nie wiem czy mam coś do powiedzenia. Nie wiem jak to będzie za dwa tygodnie, bo mam na drugą zmianę i będę wracać o 18 (przy dobrych wiatrach) i nie wiem czy bd się wyrabiała. Dlatego teraz postaram się napisać kilka na zapas (oczywiście napisze jeden, jak zwykle) 
Kelly: *poszukuje zdjęć do postaci* Czemu ty zawsze wymyślasz taki wygląd że później odpowiedniego nie można znaleźć?
Ja: It's me ^^" 
Kelly: Rozważania Vanessy i Zuzy cz.1:

Ten na górze to Hydronek a na dole Lyserg jakby co xD
I wyszło na to że tak xD Oto dowód:
Tak bardzo profesjonalnie xd
Kelly: jesteście dziwne
Ja: Wiem ^^
Okey to chyba tyle
Bay
Pozdrawiam
~Vanesssssa~ 




*

3 komentarze:

  1. Vanessssssso kochana!
    Jak możesz mówić, że ten rozdział jest beznadziejny?
    Julia: *notuje* to już chyba ósmy z kolei raz jak jest Kailly
    Ja: Oki. Ale mi się mega podooooobaaaa. Najlepsze na końcu xd
    Julia: Kailly byłoby najlepsze, ale łysienie o Zally... hm. Zane taki cichy i samotny na końcu...
    Ja: Zane ma duszę i uczucia, prawda? Bo podobno tak mają tylko ludzie a nie ninjadroidy...
    Julia: oj już tam się go nie czepiaj. Tak z niego słodziak xd :P
    Ja: No wiem. W każdym razie pisz!!! Szkoda mi trochę Garmadona; w końcu przepowiednia że zabiję go jego własny syn jest dość przygnebiajacą perspektywą...
    Julia: a może chodzi o coś jak... hmm... sens przenośny?
    Ja: możliwe. E każdym razie Kelly daj spokój, ale na prawdę fajnie tak teraz patrzeć na Kailly. Bądź Zally. Sama zdecyduj.
    Julia: kom jest! I to pierwsze! A teraz idź spać!
    Ja: *nieogar* wiem. Chyba mam coś jeszcze do zrobienia ale w każdym razie nieważne...

    NMBZT!

    Meg ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale myślę o Zally*

      Pozdro od mojej nieogarniętej autokorekty :|

      Usuń
  2. Super rozdział!
    Kailly rządzi!
    Ale czemu Kelly jeszcze nie ma pełni możliwości?! To znaczy wiadomo, że Kai jej nie będzie za bardzo dokuczał, bo będą parą, ale ona nie może być gorsza.
    Hmm, nie pamiętam tego odcinka z ostatnim ostrzem kłów, wiem, że tam było jakieś bum i teoria rozwalania wężonów i to wtedy było bez sensu, bo każdy umiał tylko na jeden rodzaj, ale to chyba było jak już były wszystkie ostrza i próbowali wzywać pożeracza.
    Wszyscy kochamy przerabianie zdjęć! A moje są jeszcze mniej profesjonalne, więc tak. Ale jest podobny.
    Czekam na next.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń