czwartek, 15 września 2016

Rozdział 45 ~ Zmiana planów

Kelly: *taniec zwycięstwa*
Ja: Hey hop it's me! Powróciłam!  Ktoś  tęsknił?  Dobra bez wbednego pitu, pitu, ble ble ble, pani Jadzia wszystko wie przechodzimy do rozdzialu
A i takie info. Jestem juz w technikum (ratunku) więc rozdziały mogą się pojawiać co dwa tygodnie. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


   Dzień w którym miał się odbyć Konkurs Talentów Ninjago zbliżał się wielkimi krokami. W końcu nadeszła sobota. W chilcharmonii, w samym centrum Ninjago zgromadziły się, jak co roku, tłumy mieszkańców Krainy. Zasiedli na widowni czekając na początek występu. Przy samej scenie stało biurko z trzema krzesłami dla jury. Jak na razie zajęte były tylko dwa.
   Natomiast za bordową kurtyną znajdowało się duże, przestronne pomieszczenie gdzie przed występem trenowali uczestnicy. Po prawej stronie były drzwi prowadzące na korytaż i do pokoju z oświetleniem oraz nagłośnieniem. Z sufitu zwisało metalowe rusztowanie. Dostać się do niego można było za pomocą schodów przylegających z jednej strony do ściany.
- Lewa noga, prawa noga,  skręt, obrót i skok - Cole wydawał kolejne polecenia. Jednak coś im nie pykło i podczas skoku Jay zderzył się z Kai'em.
- Postaraj się nadążać - warknął Walker do bruneta.
- Ja? To ty jesteś dwie  sekundy do tyłu!
- Dokładnie sekundę i siedemdziesiąt siedem setnych - skorygował Zane.
   Mistrz ognia i błyskawic spiorunowali go wzrokiem.
- Nie czas teraz na kłótnie - doprowadził ich do porządku Cole. Sam miał powoli dość, lecz jako lider musiał trzymać nerwy na wodzy. Nie widziało mu się wystąpić przed publicznością w głupiej marynarce w paski i kapeluszu. - Nie traćmy więcej czasu niż to potrzebne. Trzymajmy się planu i udawajmy dopóki nie pokażą nam pucharu. A kiedy już ukradniemy trofeum będziemy mieli mnóstwo czasu na kłótnie.
- To twoje rodzinne miasto, Cole. Nie chcesz chociaż spróbować wygrać? - zapytał Jay.
- Jedyny krok taneczny, który chce dzisiaj wykonać to szybki skok, żeby uciec z tego miasta i o wszystkim zapomnieć!  - wykrzyczał.
   Za późno posłuchał zmysłu wojownika i wpadł. Odwrócił się na pięcie i zobaczył swojego ojca, który niepostrzeżenie podszedł do nich. Cole domyślił się że wszystko słyszał.
- Tato ja... - zamilkł, bo sam nie wiedział co powiedzieć.
- Więc zamierzałeś go... ukraść?  - niedowierzył Kowal Melodii.
- Tato... Nie chciałem żebyś to usłyszał, ale w sumie dobrze wyszło - Cole podszedł do ojca. - Muszę ci o czymś powiedzieć. Od wielu lat nie trenowałem ani śpiewu, ani tańca. Znalazłem coś w czym jestem naprawdę dobry.
   Mistrz Ziemi wykonał szybkie Spinjitzu i po sekundzie stał już w stroju wojownika.
- Jestem ninja.
   Zdziwienie było wyraźnie widoczne na twarzy Lou. Pozostali z wrażeni zdjeli czapki. Myśleli że ich przyjaciel nie wyjawi ojcu sekretu. Wymienili spojrzenia i czekali na dalszy rozwój wydarzeń.
- Prawda jest taka, że jeśli nie ukradniemy Ostrza Kłów - kontynuował lider - czyli pucharu z kłem, zrobi to ktoś inny, ktoś zły, Wężonowie. Musimy uratować świat. Wiem, że to brzmi, jak wariactwo, ale jestem dumny z tego kim jestem i chciałbym żebyś ty też był.
- Nigdy nie będę dumny z syna, który jest gotów zostać złodziejem! - warknął Lou postępując do tyłu. Było widać, że jest zdenerwowany. No ale co się dziwić. Właśnie okazało się że syn przez prawie 10 lat go okłamywał. W głębi serca był gotów mu wybaczyć i być z niego dumny, ale... Coś go powstrzymywało. - Nie zostanę tu ani chwili dłużej, aby patrzeć jak niszczysz wszystkie tradycje naszej rodziny!
- Ale tato...
   Lou wyszedł trzaskając drzwiami. Cole ciężko westchnął. Inaczej to sobie wyobrażał.
- Jest zdenerwowany. Musi ochłonąć - powiedziała Kelly, starając się pocieszyć przyjaciela.
- Może powinien zobaczyć jak walczysz? - zaproponował Jay.
   Bucket podkręcił powoli głową. Nagle drzwi od vipowskiego pokoju otworzyły się z hukiem i wyszły z nich... Wężonowie. Z perukami na głowach udawali zwykłych ludzi.
- A ci co tu robią? - zdziwił się Walker.
- To nie moja wina, że kogoś urażę. Moim zadaniem jest przekazywanie brutalnej prawdy - usłyszeli znajomy głos. Kai odchylił lekko kurtynę. Sędziowie zasiedli już na swoich miejscach. Jednym z jury był nie kto inny, jak ostatni Anakondowiec - Pythor P. Przebiegły z doczepianą brodą.
- Na zdjęciu wyglądałeś inaczej - mruknął brunet, siedzący obok niego zadzierając głowę.
- No tak, aparat dodaje trochę ciałka... Ale myślę, że to żaden problem, abym był sędzią tego zacnego i cudownego wydarzenia...
- Zaczekajcie! - odezwał się trzeci głos dochodzący z... Brzucha Anakondowca. - Ja nadal żyje, ale ten idiota mnie połknął. On nie jest sędzią!
- Cicho! - Pythor zdzielił własny brzuch. Albo nigdy cię nie wypuszczę-  zagroził.
- Już nie ważne - pisnął.
   Dwójka sędziów sceptycznie podeszła do sprawy. Nim jednak coś zdecydowali rozległy się werble.  Zza zakrętu wyszło czterech mężczyzn niosących na platformie puchar z kłem. Nagroda połyskiwała w świetle reflektorów. Postawili go na podwyższeniu centralnie obok Pythora. Wężon wlepił w niego maślane oczy. Ręce go świeżbiły, by zabrać Ostrze już teraz, wypluć tego niesmacznego gościa i wiać do Ouroboros. Musiał jednak trzymać się własnego planu. Zerknął na rząd po jego lewej stronie, gdzie na samym przodzie siedziały Hionokobry, czekające na jego sygnał.
- Wygląda na to, że nie tylko my chcemy ukraść puchar - powiedział Smith dołączając do reszty. - Pythor i kilkoro węży jest w chilcharmoni. Pythor jako sędzia.
- To nam znacznie utrudni zadanie - stwierdził Zane.
- No co ty nie powiesz - Kelly położyła dlonie na biodrach z wymowną miną. - Kto wogole pracuje w tej ochronie, że ich wpuścili?
- Musimy działać. Nie możemy pozwolić aby kolejny raz wygrali - syknął Jay. - Kradniemy puchar.
- Nie ukradniemy - oznajmił Cole zawzięcie wpatrując się w drzwi za którymi zniknął jego ojciec. Spojrzeli na niego zbici z tropu. - Wygramy ten konkurs, ale zrobimy to po naszemu.
- Po naszemu? - spytali chórem nie rozumiejąc. Cole streścił im nowy plan. Druga wersja o wiele bardziej przypadła wojownikom do gustu.







Kelly: Ktoś tu mówił że nie jest baletnicą... XD *nadal się śmiejąc zwiewa przed wkurzonymi chłopakami*  



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wybaczycie mi tak krótki rozdzial? 
Chciałam go dodac juz teraz ponieważ nie wiem czy dałabym radę później. 
No tak. teoretycznie wróciłam, ale nie mam bladego pojęcia kiedy będę pisać i czy co ważniejsze będę mieć wenę. Wiem co będzie w drugiej a nawet i trzeciej części a teraz jakoś utknęłam.... Na razie mam napisane 2 rozdziały na zapas a jak mi się te wieeeeeelkie zapasy wyczerpią to nie wiem co będzie. Się zobaczy. Ale już wiem, że parę osób mnie znajdzie (dwie wiedzą gdzie mieszkam, trzeba bunkier zaczac robic ) i ukatrupi albo będzie tak długo wiercić dziurę w brzuchu póki nie wróce.
Tym optymistycznym akcentem kończymy 
Kelly: *czacha jej dymi* Jprdl. 
W kilku literkach Kelly opisała co czuję na lekcjach xD
Cześć! 
Do nexta
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w nowym roku szkolnym
Kelly: *zza sterty książek* Musiałaś przypomnieć!?
Dedyk dla: Tych co poleźli do nowych szkół xP

~Vanessa~

3 komentarze:

  1. Będę pierwsza :D
    Julia: zobacz, która godzina!
    Ja: cicho tam. No to tak: Rozdział bomba! Jak zwykle!
    Julia: Cole... biedaczek... strasznie go szkoda
    Ja: :(
    Julia: Rozumiemy Cię, Vanessa, bo nauka w szkole jest zła.
    Ja: prymitywne zdanie, które zawiera cała mądrość xD No i dzięki za dedyk ^^
    Julia: trzymamy kciuki!
    Ja: Ej, czemu ja nie wiem gdzie mieszkasz? :( Szkoda, bo jestem mordercą i bym miała kolejna ofiarę i hajs... xD
    Julia; Oj no nie strasz jej, jeszcze Ci uwierzy
    Ja: bo niby to nie jestać prawda?
    Julia: możliwe. Ale jak jeszcze raz obserwujesz workiem na śmieci w głowę to może zmądrzejesz.
    Ja: przydałoby się. Kompletnie nie kumam tej geografii... Znaczy kumam, ale POWOLI I SPOKOJNE. Nie to co innego rzeczy. Wgl nienawidzę tej babki od polaka
    Julia: Eeech... ale klasę masz fajną
    Ja: nom, w wiekszosci
    Julia; Kai, aż mi się chce płakać jak ty taki biedny jesteś i samotny... Ze nikt nie słucha twoich rad...
    Ja: A tej co
    Julia: *zaopatrzona w Kai'a*
    Ja; uuu! Kai, masz w końcu kogoś, kto cię lubi! Julia to takie przeciwieństwo Kelly xd
    Julia; Kai... pogadamy na Messenger... chcesz mojego Fejsa? Julia Revellon jestem...
    Ja: robi sie dziwnie. Spadam xd
    Julia; aaach . ..
    Ja: kom pełen weny i napisany w 10 minut xd
    NMBZT!

    Meg ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam weny :P Ani chęci i wgl. Ide pisać! Wiem jak ty masz nawalony łeb szkołą. Ja wiem gdzie mieszkasz, muhahaha!

    Bąbel twój <3

    P.S. Sorry że taki krótki

    OdpowiedzUsuń