Garmadon i Wu dotarli na miejsce.
- Jesteśmy na miejscu. Oto Wzgórze Szaleństwa- powiedział Mroczny Pan.
Kilometr przed nimi rozciągało się wysokie wzniesienie. Otaczała je mgła, unosząca się blisko ziemi. Spod niektórych skał wydostawało się granatowe światło.
- Pewny jesteś, że to jedyna droga do Ninjago? - Wu z powątpiewaniem spojrzał na Wzgórze.
- Najgorsze jeszcze przed nami - mruknął Garmadon. Nie zabrzmiało to zbyt pocieszająco.
Ruszyli dalej. Jak się okazało najgorsze nastąpiło znacznie szybciej aniżeli by się spodziewali.
*
Wężonowie szli za ciosem. Zdobyli pierwsze Ostrze Kłów. Następnego dnia weszli do wężowej piramidy po kolejne. Pythor szedł na początku trzymając mapę. Na kamiennych ścianach co kilka metrów były ustawione pochodnie, rozświetlając ciągnący się prosto korytarz.
W pewnym momencie Anakondowiec zatrzymał się. Skales zagapił się i wpadł na szefa.
- Po co ten niepotrzebny possstój ssskoro Ossstrze jest gdzieś przed nami? - spytał.
Pythor nic nie mówiąc uderzył swoim berłem w podłoże. I wtedy kamienne kafelki zaczęły się rozpadać. Ukazała się głęboka przepaść. Ciągnęła się prze parę metrów. Przy ścianie zostało kilka płyt.
- Po co mamy uwalniać Pożeracza za pomocą Ostrzy Kłów jeśli przed tem zginiemy? - warknął. - Dawać go tu!
- Dajcie chłopca - powtórzył przywódca Hipnokobr.
Dwójka jego podwładnych przyprowadziła Lloyd'a. Pythor stwierdził że może się przydać. Jak widać nie pomylił się.
- Puszczacie mnie wolno? - spytał gdy został rozwiązany.
- Tylko na chwilę mój drogi chłopcze - Pythor zaprowadził Garamadonka na krawedz urwiska. - Przynieś mi Ostrze Kłów a odzyskasz wolność.
Lloyd przełknął ślinę i stanął na pierwszym fragmencie. Później drugim i trzecim. Lecz kolejny był oddalony o metr. Przeskoczył go jednak połowa ulamala się i przez chwilę zawisł nad przepaścią. Podciągnął się i juz stał na ziemi. Nie na długo. Gdy zrobił pierwszy krok podłoga znowu zaczęła się zapadać. Dał nogi za pas i sprintem przebiegł kilkanaście metrów. Kiedy stwierdził że ziemia nie ucieka mu juz spod nóg zwolnił.
Nagle sufit zaczął się opuszczać a wraz z nim grube, ostre kolce. Kolejny sprint a na koniec czołganie się. Kolce zatrzymały się kilkanaście cm. przed ziemią.
- Było blisko - sapnął wstając.
Około 20 metrów od niego było wejście do małego, kwadratowego pomieszczenia. Ruszył do przodu ostrożnie stawiając kroki, lecz i tak nadepnął na jakiś guzik. Ze ścian zaczęły wyskakiwać strzały. Rzucił się do przodu błagając aby żadna go nie trafiła. Jakimś fartem udało mu się wejść do pomieszczenia cało, nie licząc małego zadrapania na ramieniu.
Odetchnął kilka razy i oparł się o ścianę nie mając pojęcia, że jest tam kolejny przycisk. Sufit spadł w miejsce gdzie przed chwilą stał. Ocalił go albo fart, albo dobry refleks.
Stąpając bardzo powoli i wypatrując przycisków podszedł do kamiennego, kwadratowego stołu, na którym powinno być Ostrze. Zastał tylko kształt w którym leżało lecz po samym ostrzu ani śladu
- Nie ma go! - zawołał.
- Nie ma?! - wrzasnął Pythor aż kilka małych kamyczków pospadalo z sufitu.
- A i tak mnie uwolnicie? - zapytał z nadzieją Lloyd.
- Nie! - odparł Anakondowiec.
Rozkazał wyciągnąć Garmadona. Mógł mu się jeszcze przydać. Zaczął się głowić gdzie może być ostrze. Ktoś musiał je zabrać. Lecz gdzie ono teraz jest?
*
Nad stołem unosiło się i obracało cyfrowe Ostrze Kłów. Wojownicy zgromadzili się na mostku, robiąc burze mózgów.
- Zdobyli pierwsze ostrze z czterech , a nam wystarczy jedno aby pokrzyzowac ich plany - zauwarzyła Nya. - Oni mają mapę a my nie. Wiec pytanie brzmi jak możemy ich wyprzedzić?
- Ja to nadal jestem w szoku, że to ty jesteś samurajem - przyznał Jay. - Czy wam też tak dymią czerepy?
- Weź już nie przeżywaj - fuknął Kai.
- Ocho ktoś tu wstał lewą nogą...
Kai spiorunował chłopaka siostry wzrokiem.
- Jest sfrustrowany bo nie odnalazł wewnętrznego spokoju jak ty i ja Jay - stwierdził Zane.
- Dzięki za uwagę panie tosterze. A jakbyś nie zauwarzył Cole i Kelly też jeszcze nie osiągnęli pełni możliwości.
- Udało się! - zawołał Bucket.
- No nieeee! - jęknął Smith. - Kiedy!?
- Nie chodzi mi o pełnię możliwości. Udało mi się przypomnieć skąd znam Ostrze Kłów. Pokaże wam jedną fotkę.
Cole wybiegł do ich pokoju. Kai'owi ulżyło. Nie chciał jako ostatni osiągnąć stu procent możliwości.
- Znalazłem - Mistrz Ziemi powrócił na mostek z albumem. Podłożył go na stole i otworzył na samym początku. Było tam zdjęcie: puchar z kłem.
- Ty to faktycznie jest ostrze - zawołał Jay.
- W moim rodzinnym miasteczku co roku organizuje się zawody a nagrodą jest właśnie puchar z kłem - wyjaśnił.- Mój ojciec wygrał go kilka razy.
- Nic nie mówiłeś że twój ojciec jest wielkim sportowcom. Czym się zajmuje? - zapytał Zane.
- Eee... - tego pytania Cole chciałby uniknąć.- On jest... Kowalem.
- Nasz ojciec też był kowalem - powiedział Kai - ale jakoś nigdy nie słyszałem o zawodach z tej dziedziny.
- On nie jest po prostu kowalem tylko... Kowalem melodii - czarnowłosy przerzucił na następną stronę. Na drugim zdjęciu był mężczyzna o czarnych włosach i piwnych oczach z wąsikiem. Ubrany był w garniak.
Ninja przez chwilę zachichotali ale zaraz się opanowali.
- Ale jak Ostrze Kłów stało się trofeum? - zastanowiła się Kelly.
- Legenda głosi, że stworzył je artysta zbierający cenne artefakty, a na imię miał Krzyś... Mocny... Mniejsza. Tak czy owak zwycięzca dostaje puchar.
- A kto ma go teraz? - spytał Zane.
- Nie mam pojęcia. Nie rozmawiałem z ojcem od lat.
- No to najwyższy czas to zmienić - stwierdził Kai.
- Odpada! Od myśli że jestem teraz w stolicy Ninjago w szkole pieśni i tańca. Eh zawsze chciał żebym poszedł w jego ślady, ale nie umiem tańczyć ani śpiewu. A gdy teraz się z nim spotkam wyda się że kłamałem we wszystkich moich listach.
- I on nie wie że jesteś ninja? - zdziwiła się Kelly.
Bucket podkręcił przecząco głową.
- Zszedł by chyba na zawał gdyby się dowiedział że nie poszedłem w jego ślady.
- Ale jeśli chcemy zdobyć Ostrze przed wężami musisz się z nim spotkać. Trzeba wykorzystać tą przewagę że teoretycznie wiemy na jakim terenie szukać.
*
Po kilku argumentach Cole dał się namówić na odwiedzenie ojca. Nya podrzuciła ich pod, a w zasadzie nad miasteczko leżące kilka kilometrów od stolicy Krainy. Za pomocą pojazdów dostali się na ziemię. Ubrani byli w cywilne stroje.
- Dobra dawać je tu - Cole otworzył teczkę podobną do tej w która wkłada sie flety, lecz ta była sporo wieksza. Siedziała już w niej złota kosa.
- Przypomnij mi czemu nie możemy ich nosić? - spytał Kai oddając miecz.
- Mówiłem, że mój ojciec nie moze poznać prawdy. A poza tym nie chce mi się tłumaczyć dlaczego wszędzie chodzę z wielką złota kosą. Zapamiętajcie plan. Dowiadujemy się kto ma trofeum, przejmujemy je a potem dajemy w długą.
Cole zapukał do jednego z domów. Otworzył mu pan Bucket.
- No hej tato kope lat nie?
Po jego pierwszej minie nie bylo widać że sie cieszy z przyjazdu syna.
- A zadzwonić do drzwi to nie łaska? - fuknął i zatrzasnął drzwi.
- Em... - Cole zadzwonił dzwonkiem. Rozległo sie chóralne "wiiiiitaaaaaaaj" i drzwi ponownie otworzył pan z wąsem. Lecz tym razem jego druga reakcja była całkiem inna. Od razu przytulił syna.
- Stęskniłem się za tobą. O a to pewnie twoi koledzy... I koleżanka- dodał widząc Kelly - wchodzcie, właśnie zaparzylem herbatę z miodem.
Wojownicy weszli do środka. Wiedziałem, że to zły pomysł - sapnął w duchu Cole. Jednak nie mieli wyboru. Musieli wykorzystać fakt, że sa krok przed wezami i tym razem zdobyć ostrze.
~~~~~~~~
Ja: nie zabijajcie za taki krótki rozdzial! *chowa sie pod kołdrę* kurde jeszcze tytul!
Kelly: Ee Vanessa co z tobą?
Ja: A co ma być? *wystawia głowę spod koldry*
Kelly: Napisałeś ten rozdzial po 3 dniach od poprzedniego w coagu 4 godzin
Ja: Nitro! :D Butelki z wody od Magdy + motywacja Angel = rozdzial po 3 dniach. Jestem z siebie dumna ^^ Błędów nie mam siły sprawdzać. Kurde żadnego obrazka nie ma... *wielkie poszukiwanie*
Kelly: To moze w miedzy czasie powiem ze dedyk jest dla oczywiście Magdy :** Dobra ja idę spać a ta niecg szuka tych obrazkow.
Ja: Mam! Oto jak dzielni są słudzy Overlorda.
Kelly: *ulkepuje poduszke* Gwardje sobie załatwił ze po prostu strach sie bac.
Megi: Ale tam na was kometa leciala.
Kelly: *wzrusza ramionami* Misja jak misja.
Jay: W kosmosie byliśmy :D
Ja: *spi*
Kelly: Dobra nie gadajmy o tym tylko w kime.
~Pozdrawiamy w imieniu autorki ~
W pewnym momencie Anakondowiec zatrzymał się. Skales zagapił się i wpadł na szefa.
- Po co ten niepotrzebny possstój ssskoro Ossstrze jest gdzieś przed nami? - spytał.
Pythor nic nie mówiąc uderzył swoim berłem w podłoże. I wtedy kamienne kafelki zaczęły się rozpadać. Ukazała się głęboka przepaść. Ciągnęła się prze parę metrów. Przy ścianie zostało kilka płyt.
- Po co mamy uwalniać Pożeracza za pomocą Ostrzy Kłów jeśli przed tem zginiemy? - warknął. - Dawać go tu!
- Dajcie chłopca - powtórzył przywódca Hipnokobr.
Dwójka jego podwładnych przyprowadziła Lloyd'a. Pythor stwierdził że może się przydać. Jak widać nie pomylił się.
- Puszczacie mnie wolno? - spytał gdy został rozwiązany.
- Tylko na chwilę mój drogi chłopcze - Pythor zaprowadził Garamadonka na krawedz urwiska. - Przynieś mi Ostrze Kłów a odzyskasz wolność.
Lloyd przełknął ślinę i stanął na pierwszym fragmencie. Później drugim i trzecim. Lecz kolejny był oddalony o metr. Przeskoczył go jednak połowa ulamala się i przez chwilę zawisł nad przepaścią. Podciągnął się i juz stał na ziemi. Nie na długo. Gdy zrobił pierwszy krok podłoga znowu zaczęła się zapadać. Dał nogi za pas i sprintem przebiegł kilkanaście metrów. Kiedy stwierdził że ziemia nie ucieka mu juz spod nóg zwolnił.
Nagle sufit zaczął się opuszczać a wraz z nim grube, ostre kolce. Kolejny sprint a na koniec czołganie się. Kolce zatrzymały się kilkanaście cm. przed ziemią.
- Było blisko - sapnął wstając.
Około 20 metrów od niego było wejście do małego, kwadratowego pomieszczenia. Ruszył do przodu ostrożnie stawiając kroki, lecz i tak nadepnął na jakiś guzik. Ze ścian zaczęły wyskakiwać strzały. Rzucił się do przodu błagając aby żadna go nie trafiła. Jakimś fartem udało mu się wejść do pomieszczenia cało, nie licząc małego zadrapania na ramieniu.
Odetchnął kilka razy i oparł się o ścianę nie mając pojęcia, że jest tam kolejny przycisk. Sufit spadł w miejsce gdzie przed chwilą stał. Ocalił go albo fart, albo dobry refleks.
Stąpając bardzo powoli i wypatrując przycisków podszedł do kamiennego, kwadratowego stołu, na którym powinno być Ostrze. Zastał tylko kształt w którym leżało lecz po samym ostrzu ani śladu
- Nie ma go! - zawołał.
- Nie ma?! - wrzasnął Pythor aż kilka małych kamyczków pospadalo z sufitu.
- A i tak mnie uwolnicie? - zapytał z nadzieją Lloyd.
- Nie! - odparł Anakondowiec.
Rozkazał wyciągnąć Garmadona. Mógł mu się jeszcze przydać. Zaczął się głowić gdzie może być ostrze. Ktoś musiał je zabrać. Lecz gdzie ono teraz jest?
*
Nad stołem unosiło się i obracało cyfrowe Ostrze Kłów. Wojownicy zgromadzili się na mostku, robiąc burze mózgów.
- Zdobyli pierwsze ostrze z czterech , a nam wystarczy jedno aby pokrzyzowac ich plany - zauwarzyła Nya. - Oni mają mapę a my nie. Wiec pytanie brzmi jak możemy ich wyprzedzić?
- Ja to nadal jestem w szoku, że to ty jesteś samurajem - przyznał Jay. - Czy wam też tak dymią czerepy?
- Weź już nie przeżywaj - fuknął Kai.
- Ocho ktoś tu wstał lewą nogą...
Kai spiorunował chłopaka siostry wzrokiem.
- Jest sfrustrowany bo nie odnalazł wewnętrznego spokoju jak ty i ja Jay - stwierdził Zane.
- Dzięki za uwagę panie tosterze. A jakbyś nie zauwarzył Cole i Kelly też jeszcze nie osiągnęli pełni możliwości.
- Udało się! - zawołał Bucket.
- No nieeee! - jęknął Smith. - Kiedy!?
- Nie chodzi mi o pełnię możliwości. Udało mi się przypomnieć skąd znam Ostrze Kłów. Pokaże wam jedną fotkę.
Cole wybiegł do ich pokoju. Kai'owi ulżyło. Nie chciał jako ostatni osiągnąć stu procent możliwości.
- Znalazłem - Mistrz Ziemi powrócił na mostek z albumem. Podłożył go na stole i otworzył na samym początku. Było tam zdjęcie: puchar z kłem.
- Ty to faktycznie jest ostrze - zawołał Jay.
- W moim rodzinnym miasteczku co roku organizuje się zawody a nagrodą jest właśnie puchar z kłem - wyjaśnił.- Mój ojciec wygrał go kilka razy.
- Nic nie mówiłeś że twój ojciec jest wielkim sportowcom. Czym się zajmuje? - zapytał Zane.
- Eee... - tego pytania Cole chciałby uniknąć.- On jest... Kowalem.
- Nasz ojciec też był kowalem - powiedział Kai - ale jakoś nigdy nie słyszałem o zawodach z tej dziedziny.
- On nie jest po prostu kowalem tylko... Kowalem melodii - czarnowłosy przerzucił na następną stronę. Na drugim zdjęciu był mężczyzna o czarnych włosach i piwnych oczach z wąsikiem. Ubrany był w garniak.
Ninja przez chwilę zachichotali ale zaraz się opanowali.
- Ale jak Ostrze Kłów stało się trofeum? - zastanowiła się Kelly.
- Legenda głosi, że stworzył je artysta zbierający cenne artefakty, a na imię miał Krzyś... Mocny... Mniejsza. Tak czy owak zwycięzca dostaje puchar.
- A kto ma go teraz? - spytał Zane.
- Nie mam pojęcia. Nie rozmawiałem z ojcem od lat.
- No to najwyższy czas to zmienić - stwierdził Kai.
- Odpada! Od myśli że jestem teraz w stolicy Ninjago w szkole pieśni i tańca. Eh zawsze chciał żebym poszedł w jego ślady, ale nie umiem tańczyć ani śpiewu. A gdy teraz się z nim spotkam wyda się że kłamałem we wszystkich moich listach.
- I on nie wie że jesteś ninja? - zdziwiła się Kelly.
Bucket podkręcił przecząco głową.
- Zszedł by chyba na zawał gdyby się dowiedział że nie poszedłem w jego ślady.
- Ale jeśli chcemy zdobyć Ostrze przed wężami musisz się z nim spotkać. Trzeba wykorzystać tą przewagę że teoretycznie wiemy na jakim terenie szukać.
*
Po kilku argumentach Cole dał się namówić na odwiedzenie ojca. Nya podrzuciła ich pod, a w zasadzie nad miasteczko leżące kilka kilometrów od stolicy Krainy. Za pomocą pojazdów dostali się na ziemię. Ubrani byli w cywilne stroje.
- Dobra dawać je tu - Cole otworzył teczkę podobną do tej w która wkłada sie flety, lecz ta była sporo wieksza. Siedziała już w niej złota kosa.
- Przypomnij mi czemu nie możemy ich nosić? - spytał Kai oddając miecz.
- Mówiłem, że mój ojciec nie moze poznać prawdy. A poza tym nie chce mi się tłumaczyć dlaczego wszędzie chodzę z wielką złota kosą. Zapamiętajcie plan. Dowiadujemy się kto ma trofeum, przejmujemy je a potem dajemy w długą.
Cole zapukał do jednego z domów. Otworzył mu pan Bucket.
- No hej tato kope lat nie?
Po jego pierwszej minie nie bylo widać że sie cieszy z przyjazdu syna.
- A zadzwonić do drzwi to nie łaska? - fuknął i zatrzasnął drzwi.
- Em... - Cole zadzwonił dzwonkiem. Rozległo sie chóralne "wiiiiitaaaaaaaj" i drzwi ponownie otworzył pan z wąsem. Lecz tym razem jego druga reakcja była całkiem inna. Od razu przytulił syna.
- Stęskniłem się za tobą. O a to pewnie twoi koledzy... I koleżanka- dodał widząc Kelly - wchodzcie, właśnie zaparzylem herbatę z miodem.
Wojownicy weszli do środka. Wiedziałem, że to zły pomysł - sapnął w duchu Cole. Jednak nie mieli wyboru. Musieli wykorzystać fakt, że sa krok przed wezami i tym razem zdobyć ostrze.
~~~~~~~~
Ja: nie zabijajcie za taki krótki rozdzial! *chowa sie pod kołdrę* kurde jeszcze tytul!
Kelly: Ee Vanessa co z tobą?
Ja: A co ma być? *wystawia głowę spod koldry*
Kelly: Napisałeś ten rozdzial po 3 dniach od poprzedniego w coagu 4 godzin
Ja: Nitro! :D Butelki z wody od Magdy + motywacja Angel = rozdzial po 3 dniach. Jestem z siebie dumna ^^ Błędów nie mam siły sprawdzać. Kurde żadnego obrazka nie ma... *wielkie poszukiwanie*
Kelly: To moze w miedzy czasie powiem ze dedyk jest dla oczywiście Magdy :** Dobra ja idę spać a ta niecg szuka tych obrazkow.
Ja: Mam! Oto jak dzielni są słudzy Overlorda.
Kelly: *ulkepuje poduszke* Gwardje sobie załatwił ze po prostu strach sie bac.
Megi: Ale tam na was kometa leciala.
Kelly: *wzrusza ramionami* Misja jak misja.
Jay: W kosmosie byliśmy :D
Ja: *spi*
Kelly: Dobra nie gadajmy o tym tylko w kime.
~Pozdrawiamy w imieniu autorki ~
Moje!
OdpowiedzUsuńOlga dorwała mój telefon i zajęła xd
UsuńDzięki za dedyk ♡♡♡ wiedziałam, że butelki zadziałają. Nawet wysłałam profesjonalne zamówienie. Znaczy kurier... znaczy... nieważne. Jutro to dokończę XDD
Do jutra, które nastąpi za kilkanaście minut ale ja idę spać i jutro w dzień.
Soundtrack piratów ♡
UsuńNo hej. No jest dobrze, teraz. Wiem co się stanie! Zapewne Coluś. Bo jego ojciec odkryje że jest ninja a nie muzykiem, będzie zły, pogodzą się i włala- pełnią możliwości (hihi nie dziękuj xDD). Ale fajnie bo Kai znowu będzie ostatni.! Kelly, tak btw to masz już tą trumnę? Bo wiesz nie ma czasu na czekanie. Zane mógłby być księdzem, Jay grabarzem, Nya zakonnicą... włala. No i stypa jeszcze! Ma ktoś coś na stype? Jedzonko? Lloyd? Wężony się nadadzą?
No to pozdro ;*
Kai: Jest jeszcze Kelly! To ona będzie ostatnia!
UsuńKelly: Wyjątkowo nie zabije cie teraz bo mam na głowie twój pogrzeb. Dobrze Magda myślisz. Zane będzie księdzem, Jay grabarzem, Cole'a też można wkrecic, Nya zakonnica, a ja bd sprawca smierci Kai'a... No i wszystko zaplanowane. Trumna juz idzie z Borneii.
Kai: Ale wiesz ze ja to wszystko slysze? -.-
Kelly: No i? I tak niedługo umrzesz *wzrusza lekceważąco ramionami*
Moja reakcja: "ALE FAJNIE! Będzie pogrzeb!"
UsuńKai! Jesteś jakimś Hinczykiem, no nie? Czy tylko imię masz takie dziwne?
Andy: *wybucha niekontrolowanym śmiechem*
Ja: ?
Andy: hahahahaha... nie no... hahahahaha! Widziałam Twoje notatki w telefonie 😂😂😂😂
Ja: *przegląda notatki* nie mam tam nic osobistego...
Andy: Chodzi raczej... przeczytałam notatkę z tym Orlando :'))))))
Ja: Aha! Taaaak... gdzieś na Wikipedii znalazłam jego pełne imię i nazwisko xDD
Andy: to może pokaż! Skopiuj i wklej
Ja: *szpera w notatkach* sekunda... mam!
Andy: poka!
Ja: *pęka że śmiechu* Orlando Jonathan Blanchard William Ian Abraham Bloom XDDDD
Andy: duszę się że śmiechu! Weź ki to XDDD
Ja: No dobra... to tyle XDDD
*obie wybuchają śmiechem*
Kai: Kai to normalne imię. Żadne chinskie.
UsuńJa: *glupawka poglebia sie po poznaniu pelnego imienia i nazwiska Willa*
Kelly: Za duzo orzechowki....
Ja: Will Turner. Brzmi cudnie.
UsuńWill: o.O
Ja: Orlando Jonathan Blanchard William Ian Abraham Bloom. Brzmi...
Will: Ej! Proszę się nie śmiać z mojego alter ego xDD
Ja: OK. Co to orzechowka?
May: Zapewne jakiś batonik.
Ja: No możliwe. Ale jak dla mnie nazwa nie zachęca. Xd preferuje jedynie orzechy same w sobie, żadnych kremów orzechowych, snickersow itp.
Andy; Wielce wyrafinowany masz gust.
May: Piateczka Andy *przybijają*
Ja: Kai to normalne imię? Oki, w takim razie... no nieważne.
Andy: wolę imię Jay
May: albo Cole... *rozmarzonym tonem*
Ja: to może na spółkę Jayocole?
May/Andy: *morderczy wzrok*
Ja: *zwiewa na żyrandol*
Will: No dobra. Tym chyba się w łbie pokręcilo, więc ja zakończę. Czekamy na jakikolwiek post na jakimkolwiek blogu!!
Ja: Orzechówka to taki syrop
UsuńKelly: Podkreślmy że główny skladnik to spirytus.
Ja: Hyhy xD *znowu zaczyna ja bolec brzuch* Holender.
Kelly: Jak na razie Vanessa robi postacie do 6 czesci
Ja: *rzuca w Kelly poduszką* Cichaj. Jeszcze nie wiem czy wogole pyknie xd Moj brzuuuuuuuch.
au. Smacznego, brzuch.
UsuńNo jeśli głównym składnikiem jest spirytus, to ja się nie dziwię. Spirytus strasznie śmierdzi. Można od tego umrzeć.
Spirytuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuussssssssss
Pa Kai! Kelly, masz już chórek na pogrzeb?
Kelly: Chór? *zaglada w notatki* Nie. Aaa chor potrzebny od zaraz!
UsuńJa: *lepiej sie czuje ale nie chce jej sie pisac rozdzialu*
Kelly: No tak lepiej wymyslac nazwy atakow i Potworow
Ja: *glowi sie nad nazwa*
Ja: Kelly mam! Chór można y załatwić z szkieletów! Jesteś przecież ich królową czyż nie?
UsuńJulia: Ej a gdzie stypa? A kucharz?
Ja: Co powiecie na dom Eda i Edny Walkerów?
Kelly: *zakłada hełm* dobry pomysł. To najpierw lecim do szkieletów.
UsuńNya: Niezapowiedziana wizyta? Będzie grubo
Jay leć po rodziców. Oni doskonale nadają się na stype... to znaczy na kucharzy!
UsuńCleo: Braciszkuuuuuuuuuuuuu*tuli Lloyd'*
OdpowiedzUsuńDan: O Cleoś wrócił.
Cleo: A ty zaraz dostaniesz zrype Dan.
Dan: Za co niby.
Cleo: Ja wiem że jesteście teraz zajęci Zenoheldem, ale to nie powód żeby mnie nie powiadamiać o nowych notkach u Vanessy.
Dan: To na pustyni jest jednak internet? O.O
Cleo: Jest, ale słaby. W dodatku pojawiał się on tylko jak chodziliśmy po wzniesieniach.
Shadow: Pythor nie wiesz że dzieci się nie wykorzystuje?
Dan: Ale dostaniesz wpier*** od ojca Lloyd'a.
Shadow: Chciałbym to zobaczyć o<o
Elz: Ja też^^
Shadow: To będzie dopiero widok.
Elz:*tarza się po podłodze i się śmieje* Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha, ale was ktoś zrobił wężony! :D
Dan: Ha i ninja górą!:)))
Shadow: Kai nie wnerwiaj się tak. Będzie dobrze, osiągniesz Pełnię Możliwości. ^^
Dan: Wiem co czujesz stary. Miałem ten sam problem co ty. Tylko że ja sobie to sam zgotowałem. Mój Drago też ewoluował jako ostatni. I też byłem ostatni.
Shadow: Nie rozumiem czemu ty się tak wstydzisz tego kim jest twój ojciec Cole.
Elz: Wierz mi chłopie nie masz się czego wstydzić. Naprawdę. Są ludzie którzy naprawdę mają się za co wstydzić swoich ojców.
Shadow: Ale cię ojciec załatwił Cole."A zadzwonić do drzwi to nie łaska?"
Dan: Shadow dostał jakiegoś napadu śmiechawki o.O
Elz: No nic to my pozdrawiamy i wenę wysyłamy :D
Dan: Zrymowało się. ^o^
Elz: I na next czekamy. ^^
Shadow: Papapapapapapapapapapapapapapapa :D
Lloyd: Cleo! *mocny misio*
UsuńCole: To nie byl dobry pomysł, to nie byl dobry pomysl...
Kelly: Oj nie przesadzaj twój ojciec jest... Spoko.
Cole: Jeszcze się nie rozkręcił.
Ja: *późny zaplon* O rany! Za kilka rozdziałów okaże się kto jest Wybrancem!
Ninja: I ty teraz nam to mowisz!?
Ja: Zajrzalam do rozpiski i mi się przypomniało xD
Kelly: Nie chciałaby być na miejscu Pythora gdy wkurzony Garamdon do niego wpadnie... Będzie rozruba roku.
Ja: *lekko zielona* Zaraz zejde.
Kelly: *leci po proszki*
Ja: Wena sie przyda... O rany. Akurat jak mam chęci to musi mi cos byc. Next moze tez szybko sie pojawi ale nie gwarantuje xD
Ciekawe co się stanie gdy się ojciec dowie.... ae nie martw się ;* Ciekawe co zrobi ojciec jak się dowie.Pogrzeb? Z chcecia przyniosę rosół! Vanessa tylko mi nie zejdz tam. Zapewne jak już mówiłam to przez te kości co wsuwalas trzy dni temu. Cnie? 😂 I ten nawał czekolady polany na te chude kosciste kości naleśnika. Dlaczegi w notkach jest tak mało chłopaków? A od hroma Kelly? I'm sorry ale Kely ty jesteś wsEdzie! Ale to dobrze bo wtedy jest wesoło i śmiesznie!😃 Ja już Idę
UsuńPaaa
Emi, Olga
NMBZT
Kelly: W sensie gdzie ja wszędzie jestem? W komach? XD
UsuńJenny: Garmadon Weżonom ogony z dupy powyrywa.
OdpowiedzUsuńIzumi: Wężony mają cztery litery?
Jenny: A bo ja wiem. W każdym razie będzie piekło.
Harumi: Cole nie narzekaj na ojca! Mogłeś mieć gorzej.
Jenny: Lub być sierotą. A ty Kai nie łam się. Twardym trzeba być.
Ja; Czekamy na next i weny życzymy ^^
Kelly: Chce to zobaczyć... Jak wezonowie dostają w piernicz od Garmadona.
UsuńJa: *czyta kom* J,j,j,h,j xDD
Kelly: Za dużo orzechowki.
Megi: Jaki tam byl sklad?
Kelly: Orzechy, woda ale glownie spirytus
Megi: Spirytus?? O matulu...
Ja: *pisze opis postaci do 6 czesci* Hmm a moze przydaloby sie za fabule wziasc....
Padam. Ale skomentujemy. Lloyd ty żyjesz*tuli go* a jednak.
OdpowiedzUsuńLilka:Jak nie konflikty z matką to z ojcem. Znam bul ale jestem pewna ze niedługo osiągniesz pełnie możliwości i zdobędziecie ostrze. Ja w ciebie wieże Cole. Prawda i tak prędzej czy później wyszłaby na wierzch.
Jack:Miłość rośnie w okuł nas.
Lilka:Cicho tam!
Ja:Rozdział się dobrze czytało. Czekam na next.
*krolik na wolnosci*
UsuńJa: *bacznie przyglada sie kroliczycy*
*Vanessa i krolik mieżą sie wzrokiem*
Kelly: *zwija sie ze smiechu*
Megi: No tak to z odpowiedzi chyba nici. Vanessa jeszcze sie nie wziela za kolejny rozdzial wiec to troche zajmie. W szczegolnosci ze ma lenia.
Ja:Leń zła rzecz. Ale dasz.
UsuńJack:I kto to mówi pani zawieszalska.
Ja:To mnie nazwałeś.
Lilka:Leniu sio!
Leniu won!
Ty kożuchu paszoł won!
Jack:Szamanka poprostu.
Ja: *stara się zacząć rozdział*
UsuńKelly: Dajmy jej orzechówke!
Ja: O nie nie upijecie mnie xD *czmycha... Nigdzie bo brzuch ja boli* Pfff.... Kung kfu pazdan!
Kelly: *podsówa Vanessie tablet z wlaczonym bloggerem*
Ja: Tatatata ratatatata.
Jack:Dajcie jej czekolady to zawsze działa.
UsuńLilka:Muzyka. Muzyka łagodzi obyczaje niech ktos podsunie jej słuchawki.
Ja:Na bun brzuszka herbatka i proszki.
Lilka:Pani doktor sie znalazła.
Ja: *powraca od lekarza*
UsuńKelly: *zalamana zachowaniem Vanessy* Nagle zaczela sie chichrac nie wiadomo z czego podczas badania. O rany
Ja: *buja sie w tyl i w przod* I jak siostra miala to musialam wyjsc a lekarka miala bezcenna mine xD
Kelly: Jutro masz morfologie
Ja: Nie! *ucieka na dwor po chwili wraca cala mokra* Musialo teraz zaczac padac? *siada do rozdzialu ale mama ja wola i idzie robic ciasto*
Kelly: Z tym rozdzialem troche nam sie zejdzie...
What a great mashup this week . Everytime I think I’ve enjoyed the best lineup ever, you top it. Thanks so much for keeping Fetching Friday going strong. And thanks for including me this week.
OdpowiedzUsuńhttp://www.ajazgames.com/category/escape-games/