Rozdział 37 ~ Kto wypije ten nie wraca czyli Sensei odchodzi
- Możliwe, że fizycznie osiągnęliście szczyt formy, ale nie rozwinęliście swojej wewnętrznej mocy. Pamiętajcie, że każdy z was ma w sobie przeszkody i ograniczenia. Tylko kiedy je pokonacie wasze serca będą wolne i nareszcie osiągniecie pełnie możliwości. Tylko wtedy będziecie w stanie powstrzymać Wężonów przed obudzeniem Wielkiego Pożeracza.
Sensei zamilkł, aby jego uczniowie mogli przetrawić jego słowa. W tym czasie spakował jedną rzecz - żelazną katanę. Od ostatnich wydarzeń ninja usilnie ćwiczyli, by osiągnąć wreszcie szczyt możliwości, powstrzymać Pythora i uratować Lloyd'a. Każdy z adeptów dawał z siebie jak najwięcej. Lecz najwyraźniej było to za mało do Pełni Możliwości.
- Sensei opowiesz nam cos więcej o Pożeraczu? - odezwał się pierwszy Zane.
- W moim sercu też są przeszkody - westchnął Wu - przez które nie opowiedziałem wam pewnej historii...
Dawno, dawno temu....
Dwójka braci ćwiczyła walkę na katany. Jeden miał brązowe włosy i ciemne oczy. Na jego twarzy gościł łobuzerski uśmiech za każdym razem, gdy zyskiwał przewagę. Drugi był od niego młodszy, miał jasne włosy i również jasne piwne oczy. Byli swoimi przeciwieństwami. Z wyglądu, jak i z charakteru. Lecz i tak znajdywali wspólny język, dzięki czemu byli najlepszymi przyjaciółmi.
W pewnym momencie Garmadon zaatakował tak, że wytrącił bratu broń. Katana poszybowała za mur klasztoru Spinjitzu. Wu spojrzał w kierunku drzwi. Ojciec nic nie zauważył.
- Idź po katanę - syknął brunet.
Jasnowłosy pokręcił przecząco głową. Nie wolno było im wychodzić bez pozwolenia za obręb klasztoru.
- Nigdy nie wolno odkładać obowiązków na później.
Garmadon wbił swoją katanę pomiędzy deski. Wziął rozbieg i wybił się w górę. Przeskoczył mur klasztoru. Gładko wylądował za nim. Rozejrzał się w poszukiwaniu katany. Zobaczył ją, parę kroków od siebie. Leżała w krzakach. Sięgnął po nią i w tym momencie mały, zielony kształt wysunął się jak błyskawica z zarośli. Równie szybko ukąsił nastoletniego Garmadona. Ten zaskoczony odskoczył do tyłu. Chwycił się za wierzch dłoni, na której pozostały dwa małe kółka po ukąszeniu małych zębów. Wąż, który tego dokonał zasyczał i zniknął z powrotem w krzakach.
Obraz zaczął mu się zamazywać i wirować przed oczami. Dłoń zaczęła niemiłosiernie piec. Czuł jakby żywy ogień wędrował po całym jego ciele. Najgorszy ból czuł w sercu.
Stracił przytomność.
Wu czekał na brata ponad 10 minut. Zaczynał się denerwować. Ojciec w każdej chwili może wyjrzeć, aby ocenić ich postępy. Postanowił wyjść i zobaczyć co się stało. Bo na pewno stało. Ile można szukać katany? Przeskoczył mur. Zamarł, gdy zobaczył nieprzytomnego Garmadona. Podbiegł do niego. Był nieprzytomny, ale oddychał.
- Tato! Tato chodź tu szybko! - krzyknął jak najgłośniej.
Pierwszy Mistrz Spinjitzu wybiegł przed klasztor.
- Odsuń się - powiedział do młodszego syna.
Przyłożył dłoń do czoła Garmadona. Było rozpalone. Dostrzegł na jego dłoni znak po ugryzieniu. Syknął pod nosem. Szybko zabrał go do klasztoru. Przerażony tym, co się stało Wu zabrał swoją katanę i pobiegł za nimi. Żałował, że nie poszedł zamiast niego. Może wtedy nic by się nie wydarzyło? Takie myśli zaczęły krążyć mu po głowie. Zaczął odczuwać wyrzuty sumienia.
Z każdym upływającym dniem było coraz gorzej. Pierwszy Mistrz Spinjitzu wiedział, że jego pierworodnego ukąsił Legendarny Wąż. Niestety wiedział też, że nie ma na to lekarstwa.
Garmadon zaczął gwałtownie się zmieniać. Na wiele gorsze. Którejś nocy Wu zakradł się do jego pokoju. Był tam ich ojciec. Starał się uspokoić syna, który wiercił się niespokojnie na łóżku i krzyczał.
- Zostaw mnie! Nie potrzebuje was! Nienawidzę was! To wszytko wina Wu!!
Nagle jego brązowe oczy pełne energii i chęci walki zmieniły swój kolor na intensywnie czerwony. Wu schował się za drzwi. „To wszystko moja wina. To przeze mnie to wszystko. Co ja narobiłem? Straciłem brata i... przyjaciela...”
Obecnie...
- Od tamtego dnia ogromne zło dostało się do serca Garmadona. Pożeracz rośnie w nieskończoność, dopóki ma się czym żywić. Jego jad potrafi zmienić każdego w złoczyńcę. To właśnie wąż, którego chcą obudzić Wężonowie lata temu odebrał mi brata - Sensei Wu zakończył swoja opowieść.
- Czyli Garmadon nie był od zawsze zły? To Pożeracza zmienił go we Władcę Ciemności? - zapytał Kai.
- Tak masz rację. Ale to i tak była moja wina - westchnął i podniósł pokrowiec, w którym znajdowała się katana. Ta sama, po którą poszedł Garmadon.- Cóż nadszedł koniec waszego treningu. Musicie działać, aby powstrzymać Pythora przed zdobyciem czterech Ostrzy Kłów, dzięki którym uda mu się obudzić Legendarnego Węża.
- Ej chwila! - zawołała Kelly. - Ty... Ty odchodzisz!? Gdzie!?
- Idę tam gdzie wy nie możecie. Sam muszę wyruszyć na wyprawę, aby odpowiedzieć na swoje pytania.
- Ale po co? - zdziwił się Cole.- Aby uratować Lloyd'a? Przecież w Ouroboros roi się od węży. Sam nie dasz rady!
- Zamierzam odnaleźć kogoś, kto nam pomoże. Wężonowie są już zjednoczeni i wciąż rosną w siłę, więc przyda nam się każdy sojusznik.
Ninja wymienili spojrzenia. Ich mistrz... odchodzi? A co jeśli na zawsze? Perła zatrzymała się na wysokości jednej z gór. Wszyscy zgromadzili się na pokładzie. Sensei pożegnał się i zszedł na kamieniste podłoże. Kelly jedna myśl nie dawała spokoju.
Sensei zamilkł, aby jego uczniowie mogli przetrawić jego słowa. W tym czasie spakował jedną rzecz - żelazną katanę. Od ostatnich wydarzeń ninja usilnie ćwiczyli, by osiągnąć wreszcie szczyt możliwości, powstrzymać Pythora i uratować Lloyd'a. Każdy z adeptów dawał z siebie jak najwięcej. Lecz najwyraźniej było to za mało do Pełni Możliwości.
- Sensei opowiesz nam cos więcej o Pożeraczu? - odezwał się pierwszy Zane.
- W moim sercu też są przeszkody - westchnął Wu - przez które nie opowiedziałem wam pewnej historii...
Dawno, dawno temu....
Dwójka braci ćwiczyła walkę na katany. Jeden miał brązowe włosy i ciemne oczy. Na jego twarzy gościł łobuzerski uśmiech za każdym razem, gdy zyskiwał przewagę. Drugi był od niego młodszy, miał jasne włosy i również jasne piwne oczy. Byli swoimi przeciwieństwami. Z wyglądu, jak i z charakteru. Lecz i tak znajdywali wspólny język, dzięki czemu byli najlepszymi przyjaciółmi.
W pewnym momencie Garmadon zaatakował tak, że wytrącił bratu broń. Katana poszybowała za mur klasztoru Spinjitzu. Wu spojrzał w kierunku drzwi. Ojciec nic nie zauważył.
- Idź po katanę - syknął brunet.
Jasnowłosy pokręcił przecząco głową. Nie wolno było im wychodzić bez pozwolenia za obręb klasztoru.
- Nigdy nie wolno odkładać obowiązków na później.
Garmadon wbił swoją katanę pomiędzy deski. Wziął rozbieg i wybił się w górę. Przeskoczył mur klasztoru. Gładko wylądował za nim. Rozejrzał się w poszukiwaniu katany. Zobaczył ją, parę kroków od siebie. Leżała w krzakach. Sięgnął po nią i w tym momencie mały, zielony kształt wysunął się jak błyskawica z zarośli. Równie szybko ukąsił nastoletniego Garmadona. Ten zaskoczony odskoczył do tyłu. Chwycił się za wierzch dłoni, na której pozostały dwa małe kółka po ukąszeniu małych zębów. Wąż, który tego dokonał zasyczał i zniknął z powrotem w krzakach.
Obraz zaczął mu się zamazywać i wirować przed oczami. Dłoń zaczęła niemiłosiernie piec. Czuł jakby żywy ogień wędrował po całym jego ciele. Najgorszy ból czuł w sercu.
Stracił przytomność.
Wu czekał na brata ponad 10 minut. Zaczynał się denerwować. Ojciec w każdej chwili może wyjrzeć, aby ocenić ich postępy. Postanowił wyjść i zobaczyć co się stało. Bo na pewno stało. Ile można szukać katany? Przeskoczył mur. Zamarł, gdy zobaczył nieprzytomnego Garmadona. Podbiegł do niego. Był nieprzytomny, ale oddychał.
- Tato! Tato chodź tu szybko! - krzyknął jak najgłośniej.
Pierwszy Mistrz Spinjitzu wybiegł przed klasztor.
- Odsuń się - powiedział do młodszego syna.
Przyłożył dłoń do czoła Garmadona. Było rozpalone. Dostrzegł na jego dłoni znak po ugryzieniu. Syknął pod nosem. Szybko zabrał go do klasztoru. Przerażony tym, co się stało Wu zabrał swoją katanę i pobiegł za nimi. Żałował, że nie poszedł zamiast niego. Może wtedy nic by się nie wydarzyło? Takie myśli zaczęły krążyć mu po głowie. Zaczął odczuwać wyrzuty sumienia.
Z każdym upływającym dniem było coraz gorzej. Pierwszy Mistrz Spinjitzu wiedział, że jego pierworodnego ukąsił Legendarny Wąż. Niestety wiedział też, że nie ma na to lekarstwa.
Garmadon zaczął gwałtownie się zmieniać. Na wiele gorsze. Którejś nocy Wu zakradł się do jego pokoju. Był tam ich ojciec. Starał się uspokoić syna, który wiercił się niespokojnie na łóżku i krzyczał.
- Zostaw mnie! Nie potrzebuje was! Nienawidzę was! To wszytko wina Wu!!
Nagle jego brązowe oczy pełne energii i chęci walki zmieniły swój kolor na intensywnie czerwony. Wu schował się za drzwi. „To wszystko moja wina. To przeze mnie to wszystko. Co ja narobiłem? Straciłem brata i... przyjaciela...”
Obecnie...
- Od tamtego dnia ogromne zło dostało się do serca Garmadona. Pożeracz rośnie w nieskończoność, dopóki ma się czym żywić. Jego jad potrafi zmienić każdego w złoczyńcę. To właśnie wąż, którego chcą obudzić Wężonowie lata temu odebrał mi brata - Sensei Wu zakończył swoja opowieść.
- Czyli Garmadon nie był od zawsze zły? To Pożeracza zmienił go we Władcę Ciemności? - zapytał Kai.
- Tak masz rację. Ale to i tak była moja wina - westchnął i podniósł pokrowiec, w którym znajdowała się katana. Ta sama, po którą poszedł Garmadon.- Cóż nadszedł koniec waszego treningu. Musicie działać, aby powstrzymać Pythora przed zdobyciem czterech Ostrzy Kłów, dzięki którym uda mu się obudzić Legendarnego Węża.
- Ej chwila! - zawołała Kelly. - Ty... Ty odchodzisz!? Gdzie!?
- Idę tam gdzie wy nie możecie. Sam muszę wyruszyć na wyprawę, aby odpowiedzieć na swoje pytania.
- Ale po co? - zdziwił się Cole.- Aby uratować Lloyd'a? Przecież w Ouroboros roi się od węży. Sam nie dasz rady!
- Zamierzam odnaleźć kogoś, kto nam pomoże. Wężonowie są już zjednoczeni i wciąż rosną w siłę, więc przyda nam się każdy sojusznik.
Ninja wymienili spojrzenia. Ich mistrz... odchodzi? A co jeśli na zawsze? Perła zatrzymała się na wysokości jednej z gór. Wszyscy zgromadzili się na pokładzie. Sensei pożegnał się i zszedł na kamieniste podłoże. Kelly jedna myśl nie dawała spokoju.
- Sensei zaczekaj! - zawołała i zeskoczyła ze statku. Podbiegła do Mistrza. Odwrócił się w jej stronę.
- Jeśli chcesz mi towarzyszyć to niestety...
- Nie o to chodzi - przerwała mu. - Idziesz tam nie tylko po to, aby odnaleźć tego kogoś, prawda?
Wu uśmiechnął się pod nosem.
- Widzę, że nic się przed tobą nie ukryje. Idę tam również dlatego, że muszę odkupić swoje winy - wyjaśnił.
- Ale czemu akurat teraz? W momencie, gdy cię potrzebujemy... Ja cię potrzebuje.
- Kelly - starzec położył dłoń na ramieniu uczennicy. - Dacie sobie radę. Kiedyś musiał nadejść czasy, kiedy bym was opuścił. Najwyraźniej dziś jest ten moment. Muszę iść, aby odkupić swoje winy przez które bliskie mi osoby cierpiały... A niektóre nadal cierpią.
Sensei przez chwilę zapatrzył się niewidzącym wzrokiem w dal. W jego oczach pojawił się ból na wspomnienie pewnych wydarzeń. I nie były one związane z Garmadonem. W tym wspomnieniu był pojedynek... Ogień... Cierpienie.... Rozpacz... Płacz małego dziecka... Śmierć... Gdyby tylko przybył wcześniej...
Otrząsnął się.
- Wrócę z sojusznikiem, który pomoże nam uratować Lloyd'a - powiedział przekonywająco. - Do tego czasu trenujcie umysł i serce, aby osiągnąć Pełnie Możliwości.
- Ale jak mamy tego dokonać? - spytała za oddalającym się już Mistrzem. Jego nihon-jo (ten bambusowy kij, którym wbija do głów wiedzę) stukał o kamienie.
- Musicie pokonać przeszkody kryjące się w waszych sercach - odpowiedział nie odwracając się.
Kelly chciała coś powiedzieć, lecz Wu zniknął w porannej mgle. Nastolatka westchnęła.
- Wracaj szybko, Sensei - szepnęła i wróciła na statek.
- Jeśli chcesz mi towarzyszyć to niestety...
- Nie o to chodzi - przerwała mu. - Idziesz tam nie tylko po to, aby odnaleźć tego kogoś, prawda?
Wu uśmiechnął się pod nosem.
- Widzę, że nic się przed tobą nie ukryje. Idę tam również dlatego, że muszę odkupić swoje winy - wyjaśnił.
- Ale czemu akurat teraz? W momencie, gdy cię potrzebujemy... Ja cię potrzebuje.
- Kelly - starzec położył dłoń na ramieniu uczennicy. - Dacie sobie radę. Kiedyś musiał nadejść czasy, kiedy bym was opuścił. Najwyraźniej dziś jest ten moment. Muszę iść, aby odkupić swoje winy przez które bliskie mi osoby cierpiały... A niektóre nadal cierpią.
Sensei przez chwilę zapatrzył się niewidzącym wzrokiem w dal. W jego oczach pojawił się ból na wspomnienie pewnych wydarzeń. I nie były one związane z Garmadonem. W tym wspomnieniu był pojedynek... Ogień... Cierpienie.... Rozpacz... Płacz małego dziecka... Śmierć... Gdyby tylko przybył wcześniej...
Otrząsnął się.
- Wrócę z sojusznikiem, który pomoże nam uratować Lloyd'a - powiedział przekonywająco. - Do tego czasu trenujcie umysł i serce, aby osiągnąć Pełnie Możliwości.
- Ale jak mamy tego dokonać? - spytała za oddalającym się już Mistrzem. Jego nihon-jo (ten bambusowy kij, którym wbija do głów wiedzę) stukał o kamienie.
- Musicie pokonać przeszkody kryjące się w waszych sercach - odpowiedział nie odwracając się.
Kelly chciała coś powiedzieć, lecz Wu zniknął w porannej mgle. Nastolatka westchnęła.
- Wracaj szybko, Sensei - szepnęła i wróciła na statek.
*
Sensei Wu spokojny, a zarazem szybkim i zdecydowanym krokiem przemierzał Jamanakai. Kierował się w jedno konkretne miejsce. Po drodze spotkał dwa szkielety: Krunche i Nuckala, którzy grali sobie w papier, kamień i sztylet. Kiedy go zobaczyli szybko czmychnęli. „Ciekawe czy Kelly wie o ich wypadzie?” przemknęło mu przez myśl. A tak to nie zwrócił na nich większej uwagi. Wszedł do sklepu z herbatami. Za ladą stała starsza kobieta w szarym kimono. Za nią rozciągał się rząd półek z rozmaitymi rodzajami herbat.
- W czym mogę pomóc? - spytała kobieta.
- Poproszę... Herbatę Podróżników.
Źrenice siwowłosej rozszerzyły się na tą nazwę. Szybko się opanowała. Splotła ręce na piersiach.
- Nie posiadam ani nie znam takiej - powiedziała.
Wu wyciągnął z kieszeni garść złotych, ninjagowskich monet. Kobieta kątem oka przyglądała się im. Po chwili wahania zgarnęła je z blatu. Bez słowa zniknęła w drzwiach po jej lewej stronie. Wróciła z dzbankiem i torebeczką. Wsypała jej zawartość do czajnika.
- Wiedz, że kto ją wypije ten już nie wraca - ostrzegła i wręczyła mu porcelanowy czajniczek.
- W takim razie nie będę pani więcej niepokoił.
Sensei wycofał się tyłem ze sklepu. Kolejny cel: jeden ze szczytów Gór Niemożliwie Wysokich.
*
Syn Pierwszego Mistrz Spinjitzu siedział po turecku w środku ruin klasztoru, w którym się wychowywał i szkolił uczniów. Rozpalił małe ognisko. Gdy herbata się zagotowała wylał ją wokoło strzelających płomieni. Pomyślał o miejscu, w którym chciał się znaleźć. Ogień buchnął i zmienił kolor na jasny niebieski. Przed nim pojawił się spiralny portal.
Wu wziął głęboki wdech, zabrał swoje rzeczy: katanę oraz nihon-jo i wszedł do środka. Wejście zniknęło a płomienie przybrały naturalny kolor. Podróż nie była pierwszej klasy. Wyrzuciło go na wzgórzu. Poprawił kapelusz i otrzepał białe kimono. Rozejrzał się. Znalazł się w jakiejś mrocznej krainie. Niebo nie było niebieskie, lecz rdzawe w odcieniu czerwieni, w niektórych miejscach nawet czarne. Z ciemnych burzowych chmur strzelały czerwone błyskawice. Ogólnie: nie za fajnie. Mentor podniósł swoje rzeczy. I wtedy usłyszał bardzo dobrze znany mu głos. Kiedyś radosny teraz pozbawiony jakichkolwiek emocji.
- Witaj... Bracie. Czemu jesteś tak późno? - Garmadon stał na wzgórzu kilkanaście metrów od młodszego brata. Kolejne błyskawice przecięły powietrze.
Wu znalazł się tam gdzie chciał. Teraz tylko musiał sprowadzić ich sojusznika do Ninjago.
Moja robota ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bumtarara. Szczerze mi ta piosenka bardzo pasuje do rozdziału. Tutaj macie teledysk do tego z Paul'em Walkerem ---> Music ♡♡
Ostatnio (w ten wtorek xP ) przeglądałam yt i wpadłam właśnie na tą piosenkę. Może co niektórzy znają historię Paula Walkera, aktora znanego głównie z filmów Szybcy i Wściekli który zginął 3 lata temu 30 listopada 2013r. Do dziś pamiętam dzień w którym się o tym dowiedziałam. O mało co szklanki nie stłukłam gdy w wiadomościach było "Paul Walker nie zyje" To był dla mnie szok. Tego aktora znałam i lubiłam więc przez kilka dni byłam w sporym szoku. Po tym dowiedziałam się ze on siedział na miejscu kierowcy a to jego kolega kierował. Niektórzy mówią że gdyby Paul prowadził do wypadku by nie doszło...w końcu on znał się na rzeczy.
Cóż to chyba tyle ode mnie. Takie podsumowanie trochę nie na temat rozdziału ale ciii xD Może dla przyzwoitości powiem, że mi się osobiście podoba. Czcionka troche warjuje ale ni emoge jej naprawić. Mam nadzieję że nie przeszkadzała.
Trzymajcie się
Do następnego :)
Pozdrawiam
~Vanessa~
Paul [*]
Rozdział jakiś krotkawy porównując do twoich. Vanessuś, im sorry, ale ja na wakacjach i nie mogę siedzieć przy phonie. Paaa. [*] Paul
OdpowiedzUsuńOlga
Wlasnie takie chce wstawiac. Bo dluzsze 1) dluzej sie pisze (logika xD) 2) dlugie sie ciezej czyta a krotkie szybciej.
UsuńTo ciesz sie wakacjami! :D
paaaa
Ja: :,(
OdpowiedzUsuńJack: Przeczytała tą wypowiedź o Paulu Walkerze i przypomniał jej się Alan Rickman i od razu wzruszenie: Ale dlaczego i za co. Jakim prawem itd.
Lilka:Wyjdź. Po prostu wyjdź.
Jack;I od razu histeria.
Lilka: W ogóle niech obaj odpoczywają w pokoju U-U Wu odszedł i wyruszył na poszukiwania. Niech los mu sprzyja bo poszukiwania są trudne. W ogóle nie wierze że to powiem ale...jestem gotowa wam pomóc.
Tarkin: Najpierw skończ tutaj.
Lenox: I jeszcze musimy połączyć Uno pamiętaj.
Lilka: Od tego waszego gadania brzuszek mnie rozbolał. Wy obaj idźcie sobie.
Ja: Bardzo fajny art i czekam na kolejny rozdział.....AHAHAAAAAAAAA! YYYM :,/
Jack;Jezu nie wyj.
Lilka"Co ja mówiłam? No ale co ja mówiłam? Miałeś wyjść.
Jack:Jak ci przeszkadzam to może sama wyjdziesz?
Lilka: Jestem starsza i maż się wynosić bo jak nie to znów wylądujesz w innym wymiarze i tym razem w mniej przyjemnym.
Jack: Aż drżę z przerażenia...po za tym długo byś beze mnie nie wytrzymała.
Lilka:Żebyś się nie zdziwił-_-
Ciekawe dla mnie jest to że pięć minut przed tym jak zaczęłam czytać ten rozdział wysłuchałam: We One It-2 Chainz feat. Wiz Khalifa. Od kilku dni tego słucham a teraz ty tu z Paulem wyskoczyłaś.
UsuńJack: Zbieżność.
Kelly: Jack to nie przypadek xDD
UsuńJa: *ryczy*
Kelly: No i po co ona sobie o tym przypomniała?
Megi: O Paulu?
Kelly: Nie. O Rayudze. Tworzyła podobyny obrazek jak ten z Garmadonem i Wu tyle że do bloga o beyblade.
Megi: Rany obydwie w histerj nam popadły.
JA: *powraca do tworzenia zakładki pohlipując*
Jack:Może jeszcze przeznaczenie co?
UsuńLilka: Przepraszam że tak to ujmę ale przeznaczenie jest do dupy.
Ja:Czy powstanie blog o beyblade czy źle słyszę?
Jack:Może trzeba skorzystać z usług laryngologa bo Czarna przekroczyła już wszystkie możliwe decybele.
Lilka:Ha ha się pośmialiśmy.
Ja:Na jakim programie dokładnie robiłaś ten obrazek?
Pizap.com Ogolnie polecam bo fajnie sie robi ale jak sie reklamy zmieniaja to na chwile sie zcina. Ale jest spoko :)
UsuńKelly: Upsik chyba sie wygadałam. To zanim mnie Vanessa zabije powiem ze tak powstanie taki blog aterazczesc! *ucieka z pokoju przed lawina poduszek i ksiazek*
Ja:*cieszy się jak małe dziecko o wieść o blogu* Hihihi^^no co miałam się w końcu pierwsza dowiedzieć to wiem hihihi*nadal zaciesz jak małe dziecko*
UsuńLilka:Spokojnie Kelly jestem pewna że ci wybaczy.
Jack:Vanessa to urokliwa dziewczyna na pewno wszystko wybaczy.
Lilka:Lizus :P
Ja: Phaha urokliwa? *poklada sie ze smiechu* Lizusek. Chodzi o to że nie wiem czy dam radę. (Bo checi są) i nie chcialabym nikogo rozczarowac.
UsuńKelly: *z dachu* Ee nic nie widać. Jak sie weźmie Vanessa za zakladke to sie dowiecie jakie ma plany na przyszlosc ;)
Ja: Ale najpierw musze sklecic jakos opis fabuly i zrobić te naglowki,tla czy co to tam jest.
Kelly: Głupie chmury *karze wiatrowi rozwiac chmury* No i prosze jakie ładne niebo *kladzie sie na plecach*
Ja: Chyba wiem o czym mowa. Jeśli czujesz się na siłach to podejmiesz dobrą decyzje i ona będzie dobra.
UsuńLenox: Teraz wiadomo po kim ma to pocieszanie.
Lilka:Taa Jack to tu słodzi jak cukiernica.
Sky: A spróbuj powiedzieć że nie jest słodki.
Lilka:...Bez komentarza.
Jack: *zakład ręce za głowę* nic nie poradzicie że ma się ten urok osobisty:)
Lilka:*prycha na Jacka i idzie do Kelly. Kładzie się nic nie mówiąc*
Elz: Matko jak ja nie cierpię jak świetni aktorzy odchodzą.:'(
OdpowiedzUsuńShadow: Już nie smutaj.
Dan: Bardzo przyjemnie się czytało rozdział, na długość był w sam raz, treść była taka spokojna że tak powiem, ale ciekawa. :D
Elz: Ta piosenka jakoś tak przypomniała mi o klasie, a szczególnie o komersie.
Shadow: Nie przeżywaj.
Elz: Jesteś okrutny!
Shadow: Wiem.
Elz: No dobra, czas się ogarnąć. Durny, durny Pożeracz Światów! Ukąsił Garmadona, a przecież spoko z niego koleś.
Dan: Fakt. Ci najlepsi zawsze obrywają.
Elz: To znaczy że Lloyd'owi coś się stanie? :'(
Dan: A skąd ja mam wiedzieć?
Elz: Wiesz co ja chyba naprawdę mam słabość do blondynów. I nie mam tu na myśli tylko chłopaków ze świata realnego.
Dan: Wiesz zdążyłem to zauważyć.
Elz: Nie smućcie się ninja wasz Mistrz wróci.:)
Dan: Ja nie mogę, Amerykę odkryłaś.
Shadow: Ciekawe jak zareagują jak zobaczą Z KIM on wrócił.^^
Dan: Na pewno się ucieszą.
Elz: Ten odcinek jak Garmadon z nimi zamieszkał mnie po prostu rozwalił xD.
Dan: Mnie też. Wyobrażacie sobie co by było gdyby tak Zenoheld zamieszkał z nami w domu Marucho? o.O
Elz: O.O
Shadow: Ja tam sobie wolę tego nie wyobrażać.
Elz: Ja też nie.
Lync: Ja również nie.
"Sensei przez chwilę zapatrzył się niewidzącym wzrokiem w dal. W jego oczach pojawił się ból na wspomnienie pewnych wydarzeń. I nie były one związane z Garmadonem. W tym wspomnieniu był pojedynek... Ogień... Cierpienie.... Rozpacz... Płacz małego dziecka... Śmierć... Gdyby tylko przybył wcześniej..."
Elz: Bardzo zaciekawił mnie ten fragment.
Dan: Nie wiem czemu, ale coś mi mówi że informacje z wyżej przytoczonego fragmentu mają jakiś związek z Kelly.
Elz: Nie ty jedyny tak myślisz.
Shadow: Zgadzam się z wami. Powiedz mi Vanesso gdzie jeszcze można kupić taką herbatę?
Elz: Może w Biedronce jest.
Dan: Chodź pójdziemy sprawdzić.
Elz: Najpierw skończymy kom.
Dan: Ta kraina w której znalazł się Wu strasznie mi przypomina Wymiar Zagłady.
Elz: Mnie też.
Centurion i Drago: Nom.
Elz: Garmadon cześć! Ty wiesz że ci syna porwali? Takie głupie węże to zrobiły. Wiesz po co Sensei cię odwiedził? Obstawiam że wiesz. Tak? Wiesz?
Dan: Dobra skończ już z tymi pytaniami.
Elz: Ok. To my pozdrawiamy i weny życzymy^^
Shadow: Takiej z lemoniadą i lodem i colą^^
Elz: Pozdrawiamy :) *wychodzi z Danem sprawdzić czy w Biedronce jest Herbata Podróżników, a przy okazji idą oblukać co jest na promocji*
Shadow: Ale wy wiecie że mamy za daleko do Biedronki? >.>
Elz: E tam.*macha lekceważąco ręką po czym wyciąga Kartę Teleportacji*
Dan: Dokładnie.*i już ich nie ma*
Shadow: Eh...i zostawili mnie samego.
Ten fragment który was zaciekawił będzie miał przełomowe znaczenie w 5 części. Tyle mogę zdradzić ^^ A Wu dobrze bd wiedział jakiego argumentu użyć aby przekonać Garmadona.
UsuńKelly: Zgaduje że bd zwiazany z Lloydem
Megi: Jak Garmadon się dowie co weze zrobiły jego synowie to nieźle się wkurzy.
Kelly: Chce to zobaczyć
Ja: A wiesz ze nie wiem Shadow. Teleportuj sie jakos do Ninjagowego wymiaru i pojdz na koniec Jamanakai. Tam powinnien byc ten sklep. Do 38 mam juz fragment napisany ktory mial być tu ale koncepcja mi się zmieniła ^^ I bardzo sie ciesze ze ci sie podobal ^^ przy Piosence Skylar bardzo fajnie tworzy sie naglowki :D stworzylam kilka chwil temu wlasnie szkic do bloga o Letty i taki obrazek "smocze rodzenstwo" O wlasnie Elz masz Hangouts? Bo w sumie bym ci tam pokazala powiedziala jeszcze jedna rzecz co do waszych przypuszczen i mozna by czasem pogadac ^^
Jasne że mam^^. Nawet lubię korzystać Hangouts bo to szybsze niż mail. :)
UsuńDan: W 5 części...poczekamy :D
Shadow: Mam nadzieję że trafię i że kupię tę herbatę bo by mi się przydała^^.
Dan: Tylko uważaj. Krain jest 16 a ty przecież chcesz się dostać do jednej konkretnej.
Shadow: Dam radę. :D
Elz: Mi się przy tej piosence smutno zrobiło, ale i tak jest fajna^^. My się musimy brać za następny rozdział bo chce skończyć tę serię przed końcem wakacji.
Shadow: Bez przesady. Wakacje dopiero się zaczęły.
Elz: Wiem, ale wiesz jak to ze mną bywa ^^"
Mi słuchając też sie lezka zakrecila i to nie z jednego powodu.
UsuńKelly: Ta Znakomitosc jest powalona. Moglaby jeden swiat zniszczyc ale zeby az 16? Kobieta destrukcjj.
Ja: Wooo juz 10 komow? *o*
Kelly: Lecimi odpowiadac Angel i moze jeszcze dzis odezwiemy sie na Hangouts ;)
Ja: Przybyłam! *wnoszona na lektyce* Ja chcę daaalej *.* Krótki, ale w ciul ciekawy! Te wspomnienia braci i wydarzenie związane pewnie z Kelly. Miodzio *.*
OdpowiedzUsuńJenny: Wiedziałam, że coś było w tych jagodach *patrzy na rozszerzone oczy Autorki* Dostała kopa weny, ale i odjebu.
Shadow: Wilcze jagody.
Jenny: Kto cię tu pajacu wpuścił?
Izumi: *unosi rękę* No co?
Harumi: W końcu podobny poziom umysłowy. Tylko, że Prove ma niższy.
Izumi: Jednocześnie mnie uraziłaś i pochwaliłaś. Wow.
Harumi: Ma się te talenty.
Jenny: Mówiłam, że węże to stworzenia szatana!
Victor: Spieprzaj!
Jenny: I ty twierdzisz, że kultury nie mam.
Victor: A idź.
Jenny: *kręci głową* Lloyd to jest jednak wygryw xD Kurde ledwo przeszedł na dobrą stronę, a tu suprise! i Znowu z tymi oślizgłymi gadami, Bryy.
Izumi: Zróbmy z nich buty!
Jenny: Zgadzam się. Niezłą sumkę się za to zgarnie ^^
Jessie: Garmadon to też dziecko szczęścia. Wąż go ukąsił i już jest zły.
Megumi: *patrzy współczująco na Lloyda*
Jenny: Nie smutaj, nic mu nie będzie ^^
Meg: Wiem, ale i tak mi go szkoda *plecie wianek*
Ja: No teraz niech się bracia dogadają, skopią Wężony i będzie piknie ^^ Pozdrawiamy i śleeeee SŁOMKI! *biegnie za bratem do kuchni*
Jenny: Ech...Ślemy wenę w lodach ^^
Jessie: I pozdrawiamy ^^
Lloyd: Ma się to "szczęście" -.-"
UsuńKelly: Zaraz cię odbijemym Wu sprowadzi twojego tatulka dokopiemy wezom i wszystko bedzie cacy.
Ja: Wszystko co do waszych podejrzen okaze sie w 5 części ^^
Kelly: Dopiero?!
Ja: Co marudzisz ty i tak juź wszystko wiesz.
Kelly: Lepiej bierz się za rozdział bo wszyscy czekają!
Ja: Dobra, dobra. Ale od niedzieli bo przecie jutro mam dzien lenia xD
Kelly: Dobra mamy plan. My ich zwabiamy i zatrzymujemy w Ouroboros a wy przylatujecie i robimy buty. I bedziem bogaci.
Ja: Zjadlabym loda
Kelly: Po 22?!
Ja: Każda pora jest dobra ^^
Ja; Ja w sumie też.
UsuńJenny: Jakieś są chyba w lodówce.
Shadow: Tylko nie jedz jagód, Vanessa! Bo Angel ma po nej odjeby.
Ja: Wyście mnie nie widzieli jak o 2 w nocy wysiadłam na stacji. Typowy haj xD
Jenny: Ciebie się nie da ogarnąć.
Ja: No brawo.
Jenny: Widzisz Lloyd, jest się tymi dziećmi szczęścia.
Ja: Ty jesteś ciemności.
Jenny: Oj tam, oj tam.
Ja: Dzień lenia? *zerka na książki* Chyba też sobię zrobię ^^
Ja: Pjona robimy obie! ;D Trzeba w koncu czasem odpoczac od pisania no nie?
UsuńKelly: Vanessie odwala jak jest za dlugo na sloncu albo... po orostu jej odwala. Czyli nic nowego.
Coco... kiedy Ty to wstawiłaś? XD
OdpowiedzUsuńSpóźniona jestem...
WU NIEEEEEEEEEEE WUUUUUU!!!! :""""""""( CZEMU?!?!?! DZIDZIUŚ ODSZEDŁ... D:
WU MASZ WRÓCIĆ.
NMBZT!