Kelly leżała na swoim łóżku wpatrując się w drewniany sufit. Dzisiejszego dnia samuraj kolejny raz zabrał im całą zabawę. Kiedy chcieli go złapać odleciał sobie. Miała przeczucie, że wie kim on jest. Na pewno spotkała go o jeden raz więcej niż chłopacy. Przeanalizowała wszystko co o nim wiedziała.
I nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Samuraj to wcale nie był on tylko ona! Zerknęła na bransoletkę, którą dostała od Nyi. Tylko one dwie takie miały. A na nadgarstku samuraja widziała dokładni taki sam jaki miała siostra Kai'a!
Czyli to Nya jest Samurajem X?! Jak powie o tym chłopakom to im szczęki odpadną. Lecz może nie powinna mówić? Może najpierw powinna pogadać z Nyą i się upewnić? Spojrzała na zegarek. Prawie 22. Poczeka do jutra.
Przed spaniem postanowiła pójść do łazienki. Po cichu wyszła ze swojego pokoju, aby nie obudzić śpiących królewiczów. Już miała wejść, gdy słyszała brzęk. Jakby coś metalowego upadło. Wyjrzała na korytarz, by sprawdzić co to było. Zapaliła światło. Po jej lewej stronie Nya podniosła okrągły przedmiot.
- Nya?! - cicho krzyknęła.
Czarnowłosa zastygła w bezruchu. Szybko schowała to coś za plecami.
- O Kelly... Nie śpisz?
Brunetka podeszła bliżej.
- Szłam do łazienki, kiedy usłyszałam jakiś hałas. To byłaś ty?
- E nie, nie.
- A to spoko.
Thifer wzruszyła ramionami. Odwróciła się na pięcie i miała odejść, lecz zatrzymała się.
- Nya?
- Yhm? - czarnowłosa wyjrzała za zakrętu. Błękitnooka uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Jutro też zabierzesz nam robotę?
Nya nie potrafiła ukryć zdziwienia. Przez chwilę bezdźwięcznie wypowiadała słowa.
- Co... Ale... Jak... No... - zaczęła się jąkać.
- Czyli jednak. To ty jesteś tym samurajem?
Nya westchnęła. Wyjęła za pleców czakram. Podeszła do przyjaciółki.
- Tak masz rację. Ale skąd wiedziałaś?
- Szczerze to dopiero przed chwilą dostałam przebłysku geniuszu. Głównie to dzięki bransoletce - wskazała na ta, która widniała na nadgarstku Nyi. - Zrobiłaś tylko dwie takie, więc tylko my takie mamy. Potem zauważyłam, że często znikasz, pojawiasz się tam gdzie są węże i bam! Prawda wyszła na jawa. - Splotła ręce na klatce piersiowej.
Smith milczała przez kilka chwil. Obracała w dłoniach swoją broń.
- Należą ci się gratulacje - odezwała się z uśmiechem. - Ktoś jeszcze się domyślił?
- Nie, raczej nie. Gdyby chłopacy się dowiedzieli ich miny byłyby bezcenne - zaśmiała się cicho.
- Powiesz im?
- Coś ty. Niech sami się głowią. Kai będzie zawiedziony...
- Czemu?
- A bo ty nie wiesz no tak. Sensei dał nam kolejna lekcje „żelazo kuje żelazo". Więc postanowiliśmy urządzić sobie taki własny turniej między sobą. Ten, kto odkryje tożsamość samuraja, wykaże się większym sprytem w końcu zostanie Zielonym... Orzesz... - Kelly zdała sobie sprawę, że to właśnie ona odkryła prawdziwą twarz samuraja.
Nya zahiotała.
- To teraz mam do ciebie mówić „zielony ninjo"? - spytała starając się głośno nie roześmiać.
- Ee. Głupie zawody - brunetka machnęła ręką. - Dobra, ja będę milczała jak zaklęta i nic nikomu słówka nie powiem, samuraju X.
Pościła do przyjaciółki oczko.
- Dzięki - Smith uśmiechnęła się.
Zgasiły światło na korytarzu i wróciły do swoich pokoi. Kelly wsunęła się pod kołdrę. Nie ekscytowała się, że odkryła tożsamość tajemniczego wojownika. W sumie dla niej już nie tajemniczego. Miała po prostu farta, nic więcej.
- Należą ci się gratulacje - odezwała się z uśmiechem. - Ktoś jeszcze się domyślił?
- Nie, raczej nie. Gdyby chłopacy się dowiedzieli ich miny byłyby bezcenne - zaśmiała się cicho.
- Powiesz im?
- Coś ty. Niech sami się głowią. Kai będzie zawiedziony...
- Czemu?
- A bo ty nie wiesz no tak. Sensei dał nam kolejna lekcje „żelazo kuje żelazo". Więc postanowiliśmy urządzić sobie taki własny turniej między sobą. Ten, kto odkryje tożsamość samuraja, wykaże się większym sprytem w końcu zostanie Zielonym... Orzesz... - Kelly zdała sobie sprawę, że to właśnie ona odkryła prawdziwą twarz samuraja.
Nya zahiotała.
- To teraz mam do ciebie mówić „zielony ninjo"? - spytała starając się głośno nie roześmiać.
- Ee. Głupie zawody - brunetka machnęła ręką. - Dobra, ja będę milczała jak zaklęta i nic nikomu słówka nie powiem, samuraju X.
Pościła do przyjaciółki oczko.
- Dzięki - Smith uśmiechnęła się.
Zgasiły światło na korytarzu i wróciły do swoich pokoi. Kelly wsunęła się pod kołdrę. Nie ekscytowała się, że odkryła tożsamość tajemniczego wojownika. W sumie dla niej już nie tajemniczego. Miała po prostu farta, nic więcej.
*
Węże były wszędzie. Roiło się od nich. Były na dachach, trybunach i przed areną. Wszystkie plemiona zebrały się na drugim spotkaniu, mającym na celu ich zjednoczyć. Lloyd'owi udało się wtopić w tłum. Co oni knują? - pomyślał. Na jednym końcu areny stało trzech generałów, a na drugim Skales wraz z Pythorem.
- Rób to, co ci mówiłem a na pewno zostaniesz mim zastępcą - powiedział Anakondowiec. Włożył sobie watę do „uszu". Skales ukłonił się i uczynił to samo. Zajął miejsce obok pozostałych dowódców. Pythor wystąpił na środek.
- Zgromadziłem was w Ouroboros przed pomnikiem Pożeracza Swatów - władcy nas wszystkich, aby mówić o jedności.
- Kiedy będzie walka? - odezwał się niecierpliwie Dusiciel.
- Właśnie, przestańcie grac na czasss - poparła go Hipnokobra.
- Otchłań Kłów! Otchłań Kłów! Otchłań Kłów! - zaskandowały węże.
- Chcecie żeby się działo? - spytał retorycznie Anakondowiec. - Chcecie walki? prosiłem żebyście, ale odmówiliście - zwrócił się do generałów. - Więc będę musiał was zmusić. Wyzywam czterech generałów do walki o ich berła oraz posłuszeństwo i to już!
- Nie łatwo było zdobyć to berło, więc nie zamierzam go oddać - oznajmił Acidius.
- Nie masz szansss pokonać w walce nasss wszystkich - zaśmiał się Skalidor i jako pierwszy przypuścił atak.
Pythor bez problemu uniknął berła i ogonem powalił go na ziemię. To samo stało się z generałem Jadozębów i Żmijampirów. Natomiast Skales udawał, że walczy. Lecz miał rację. Pythor nie miał szans w pojedynku na nich czterech. Razem udało im się powalić go na ziemię. Wtedy Skales wyjął Święty Flet i podał go Anakondowcowi. Fioletowoskóry zagrał tą samą melodie co ninja. Generałowie zawyli z bólu. Skales też udał, że ten dźwięk go drażni. Tak naprawdę nic nie czuł, bo nie słyszał. Jako pierwszy rzucił swoje berło przed Pythora. Ostatni przedstawiciel swojego plemienia zabrał pozostałe siłą.
- Teraz ja jestem waszym panem, Wężonowie! - zawołał.
Wszyscy obecni oddali pokłon nowemu przywódcy. Lloyd cały czas przyglądał się pojedynkowi. Pythorowi... Udało się zjednoczyć plemiona! Musiał powiadomić o tym ninja i Wu. Gdy chciał się wymknąć przez przypadek upuścił grzechotki, które spadły z brzękiem na dół. Węże zamilkły. Pyhtor wypatrzył go. Garmadon chciał czmychnąć, lecz Dusiciel złapał go w stalowym uścisku. Wężowe akcesoria pospadały.
- Lloyd?? - zdziwił się widząc swojego „przyjaciela".
No to mam przerąbane - przemknęło blonwłosemu przez myśl.
- Rób to, co ci mówiłem a na pewno zostaniesz mim zastępcą - powiedział Anakondowiec. Włożył sobie watę do „uszu". Skales ukłonił się i uczynił to samo. Zajął miejsce obok pozostałych dowódców. Pythor wystąpił na środek.
- Zgromadziłem was w Ouroboros przed pomnikiem Pożeracza Swatów - władcy nas wszystkich, aby mówić o jedności.
- Kiedy będzie walka? - odezwał się niecierpliwie Dusiciel.
- Właśnie, przestańcie grac na czasss - poparła go Hipnokobra.
- Otchłań Kłów! Otchłań Kłów! Otchłań Kłów! - zaskandowały węże.
- Chcecie żeby się działo? - spytał retorycznie Anakondowiec. - Chcecie walki? prosiłem żebyście, ale odmówiliście - zwrócił się do generałów. - Więc będę musiał was zmusić. Wyzywam czterech generałów do walki o ich berła oraz posłuszeństwo i to już!
- Nie łatwo było zdobyć to berło, więc nie zamierzam go oddać - oznajmił Acidius.
- Nie masz szansss pokonać w walce nasss wszystkich - zaśmiał się Skalidor i jako pierwszy przypuścił atak.
Pythor bez problemu uniknął berła i ogonem powalił go na ziemię. To samo stało się z generałem Jadozębów i Żmijampirów. Natomiast Skales udawał, że walczy. Lecz miał rację. Pythor nie miał szans w pojedynku na nich czterech. Razem udało im się powalić go na ziemię. Wtedy Skales wyjął Święty Flet i podał go Anakondowcowi. Fioletowoskóry zagrał tą samą melodie co ninja. Generałowie zawyli z bólu. Skales też udał, że ten dźwięk go drażni. Tak naprawdę nic nie czuł, bo nie słyszał. Jako pierwszy rzucił swoje berło przed Pythora. Ostatni przedstawiciel swojego plemienia zabrał pozostałe siłą.
- Teraz ja jestem waszym panem, Wężonowie! - zawołał.
Wszyscy obecni oddali pokłon nowemu przywódcy. Lloyd cały czas przyglądał się pojedynkowi. Pythorowi... Udało się zjednoczyć plemiona! Musiał powiadomić o tym ninja i Wu. Gdy chciał się wymknąć przez przypadek upuścił grzechotki, które spadły z brzękiem na dół. Węże zamilkły. Pyhtor wypatrzył go. Garmadon chciał czmychnąć, lecz Dusiciel złapał go w stalowym uścisku. Wężowe akcesoria pospadały.
- Lloyd?? - zdziwił się widząc swojego „przyjaciela".
No to mam przerąbane - przemknęło blonwłosemu przez myśl.
*
- Zgubiłeś młodego?! - krzyknęła Kelly.
- To nie moja wina! - odkrzyknął Kai. - Odstawiłem go pod automaty i Cole miał go odebrać.
- Ja?! To przecież Jay...
- Mnie w to nie mieszaj! Byłem niańką przedwczoraj.
- Spokój! - zagrzmiał Sensei. Uczniowie zamilkli.
- Sensei nie wiemy gdzie jest Lloyd - przyznał Zane.
- W takim razie musimy go odnaleźć - westchnął Wu.
Przed południem zorientowali się, że bratanek ich mistrza zaginął. Wcześniej znów byli zajęci samurajem. Nadal nikt z nich (prócz Kelly) go nie schwytał i nie odkrył jego prawdziwej twarzy. To Wu jako pierwszy skapnął się o nieobecności bratanka na Perle i w jej okolicach.
- W takim razie jedziemy do stolicy - sapnęła Kelly.
Zatrzymali się pod Salonem Gier gdzie wczoraj wieczorem Kai zostawił Lloyd'a. Smith wszedł do pomieszczenia. Po chwili wyszedł. Sam. Wypatrzyli na słupach kamery. Dostali dostęp do nagrań. W końcu kto by odmówił ninja? Uważnie je przejrzeli.
- Cofnij! - zawołał Jay. Cole cofnął nagranie. Lloyd wychodził z pobocznej uliczki, wszedł do sklepu, kupił coś, po czym wrócił do zaułka. - I jest nasza zguba.
Poszli w tę samą alejkę co zielonooki. Na początku widzieli jego ślady odciśnięte w piasku, lecz potem trop się urwał. Pojawiły się natomiast ślady opon.
- Czyli Lloyd wszedł do jakiegoś pojazdu... - wywnioskował Kai. - Co on znowu kombinuje?
- Cóż czeka nas dalsza wycieczka i zabawa w detektywów - stwierdził Cole. - Jedziemy.
Pędzili przez pustynną drogę oraz co poniektórzy przestrzeń powietrzną. Ślady, za którymi podążali były wyraźne, więc nie mieli problemu z podąrzaniem właściwym tropem.
- Jay, Kelly widzicie coś? - spytał Cole.
Dwa myśliwce wysunęły się na prowadzenie. Kilka kilometrów od nich rozciągało się rozległe miasto.
- Tak, stolicę węży - odpowiedział z niesmakiem Jay.
Przyspieszyli. Po kilku minutach byli na miejscu. Wysiedli z pojazdów kilometr przed bramą, aby maszyny nie narobiły hałasu. Resztę drogi przebyli pieszo. Wejścia strzegło dwóch uzbrojonych Żmijampirów. Tylko dwóch, lecz im zależało na dyskrecji. Zakradli się na mury. Widok, jaki zobaczyli nie ucieszył ich.
- Wygląda na to, że Pyhtor dopiął swego - powiedział Zane.
- Niech to - syknął Cole.
- Widzę Lloyd'a - Kai wskazał na koniec areny, gdzie w klatce siedział
Lloyd z niepocieszoną miną. O dziwo nikt przy nim nie stał ani nie pilnował.
- Spójrzcie kto jest ich bustwem - szepnął Jay patrząc na ogromny pomnik.
- Nie trzeba się długo zastanawiać, aby wiedzieć, że to Pożeracz - odezwała się Kelly. - Nie wiem co teraz planuje Pythor, ale trzeba szybko wydostać Lloyd'a.
Nagle za ich plecami coś łupnęło. Zrzuciło ich z muru i glebneli na ziemię, bronie wypadły im i upadły kawałek od nich.
- Złaź ze mnie - jęknęła Thifer zwalając z siebie Jay'a. Przewróciła się na brzuch i zadarła głowę do góry. Padał na nich złowrogi cień.
- Witam gości honorowych - wysyczał Pythor z dzikim błyskiem w oku. Pozbędę się was wszystkich za jednym zamachem - zaśmiał się w duchu.
- To nie moja wina! - odkrzyknął Kai. - Odstawiłem go pod automaty i Cole miał go odebrać.
- Ja?! To przecież Jay...
- Mnie w to nie mieszaj! Byłem niańką przedwczoraj.
- Spokój! - zagrzmiał Sensei. Uczniowie zamilkli.
- Sensei nie wiemy gdzie jest Lloyd - przyznał Zane.
- W takim razie musimy go odnaleźć - westchnął Wu.
Przed południem zorientowali się, że bratanek ich mistrza zaginął. Wcześniej znów byli zajęci samurajem. Nadal nikt z nich (prócz Kelly) go nie schwytał i nie odkrył jego prawdziwej twarzy. To Wu jako pierwszy skapnął się o nieobecności bratanka na Perle i w jej okolicach.
- W takim razie jedziemy do stolicy - sapnęła Kelly.
Zatrzymali się pod Salonem Gier gdzie wczoraj wieczorem Kai zostawił Lloyd'a. Smith wszedł do pomieszczenia. Po chwili wyszedł. Sam. Wypatrzyli na słupach kamery. Dostali dostęp do nagrań. W końcu kto by odmówił ninja? Uważnie je przejrzeli.
- Cofnij! - zawołał Jay. Cole cofnął nagranie. Lloyd wychodził z pobocznej uliczki, wszedł do sklepu, kupił coś, po czym wrócił do zaułka. - I jest nasza zguba.
Poszli w tę samą alejkę co zielonooki. Na początku widzieli jego ślady odciśnięte w piasku, lecz potem trop się urwał. Pojawiły się natomiast ślady opon.
- Czyli Lloyd wszedł do jakiegoś pojazdu... - wywnioskował Kai. - Co on znowu kombinuje?
- Cóż czeka nas dalsza wycieczka i zabawa w detektywów - stwierdził Cole. - Jedziemy.
Pędzili przez pustynną drogę oraz co poniektórzy przestrzeń powietrzną. Ślady, za którymi podążali były wyraźne, więc nie mieli problemu z podąrzaniem właściwym tropem.
- Jay, Kelly widzicie coś? - spytał Cole.
Dwa myśliwce wysunęły się na prowadzenie. Kilka kilometrów od nich rozciągało się rozległe miasto.
- Tak, stolicę węży - odpowiedział z niesmakiem Jay.
Przyspieszyli. Po kilku minutach byli na miejscu. Wysiedli z pojazdów kilometr przed bramą, aby maszyny nie narobiły hałasu. Resztę drogi przebyli pieszo. Wejścia strzegło dwóch uzbrojonych Żmijampirów. Tylko dwóch, lecz im zależało na dyskrecji. Zakradli się na mury. Widok, jaki zobaczyli nie ucieszył ich.
- Wygląda na to, że Pyhtor dopiął swego - powiedział Zane.
- Niech to - syknął Cole.
- Widzę Lloyd'a - Kai wskazał na koniec areny, gdzie w klatce siedział
Lloyd z niepocieszoną miną. O dziwo nikt przy nim nie stał ani nie pilnował.
- Spójrzcie kto jest ich bustwem - szepnął Jay patrząc na ogromny pomnik.
- Nie trzeba się długo zastanawiać, aby wiedzieć, że to Pożeracz - odezwała się Kelly. - Nie wiem co teraz planuje Pythor, ale trzeba szybko wydostać Lloyd'a.
Nagle za ich plecami coś łupnęło. Zrzuciło ich z muru i glebneli na ziemię, bronie wypadły im i upadły kawałek od nich.
- Złaź ze mnie - jęknęła Thifer zwalając z siebie Jay'a. Przewróciła się na brzuch i zadarła głowę do góry. Padał na nich złowrogi cień.
- Witam gości honorowych - wysyczał Pythor z dzikim błyskiem w oku. Pozbędę się was wszystkich za jednym zamachem - zaśmiał się w duchu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wuhu dałam radę jeszcze dzisiaj opublikować! :D Jeden dzień w te czy we wte różnicy za dużej nie robię. Bo i tak miała zamiar jutro publikować bo w piątek nie będę miała jak. O już 23? Późno się zrobiło. Ale co tam. Są wakacje :D A dzisiaj poszłam spotkać się z przyjaciółkami na "koszulkowaniu". czyli malowałyśmy koszulki.
Kelly: Ale ładnie czy to wyszło *.*
Ja: *aura dumy i spełnienia* O to może pokarze.

chodzi rzecz jasna o bluzkę a nie mnie xD To jeszcze jedno bardziej z bliska

Wuhu dałam radę jeszcze dzisiaj opublikować! :D Jeden dzień w te czy we wte różnicy za dużej nie robię. Bo i tak miała zamiar jutro publikować bo w piątek nie będę miała jak. O już 23? Późno się zrobiło. Ale co tam. Są wakacje :D A dzisiaj poszłam spotkać się z przyjaciółkami na "koszulkowaniu". czyli malowałyśmy koszulki.
Kelly: Ale ładnie czy to wyszło *.*
Ja: *aura dumy i spełnienia* O to może pokarze.

chodzi rzecz jasna o bluzkę a nie mnie xD To jeszcze jedno bardziej z bliska

To ja się żegnam. Może jeszcze uda mi się przepisać inne rozdziały... Bo mam już dwa w zapasie ^^ No prawie dwa. 37 się pisze.
To cześć
Do 36
Pozdrawiam
~Vanessa~
To cześć
Do 36
Pozdrawiam
~Vanessa~
Ja:PIERWSZA!^^
OdpowiedzUsuńJack:Łoł-_-
Ja:Lloyd :,(
UsuńLilka: Na litość boską...mówiłam że tak będzie U_U
JacK:No i wyszło szydło z worka a raczej Nya z Samuraja.
Lilka:Jak można zgubić dziecko no ja nie rozumiem U_U
~~~~~~~~~~~
*gdzieś w innym wymiarze w parku*
Deny: Juls?!
Juli:...
Deny: Juls?!...Cholera. Zgubiłem ją U_U
~~~~~~~~~~~~
Lilka:A po za tym bardzo ładny Lis i wilk też. Naprawdę.
Ja: Zazdroszczę talentu są piękne *.*
Lilka:*przypatruje się Krukowi* Mówi prawdę.
Jack:...
Lilka:*strzela Jacka przez łeb* TY się na koszulkę patrz a nie gdzie indziej-_-
Jack:O co ci chodzi?
Lilka:O ten tramwaj co nie chodzi U-U
Jack:Jeszcze powiedź że zazdrosna jesteś.
Lilka:A teraz to wymyśliłeś.
Ja:Rozdział bardzo fajny a ja chyba jeszcze idę książkę poczytam.
Jack:Idź spać.
Ja:Nie U.U
Jack: U-U
Lilka:*wzdycha* Czekamy na next U_U"
Haha a next juz napisany tylko trzeba na kompa przepisac :DD
UsuńKelly: Widzisz Kai nie jesteś jedynym który potrafi zgubić dziecko
Kai:...
Ja: Nad tym wilkiem i lisem z trzy godziny się męczyłam. Ale opłacało się ^.^ Jak teraz wiem co i jak to chce jeszcze raz! :D A poza tym jest to dobry pretekst do spotkań ^^
To super będziemy czekać.
UsuńLilka: Pretekst do spotkania...*zamyśla się*
Ja:Ale na prawdę ładnie ci to wyszło. Kurde zazdrosna się robię.
Lilka: I masz o co. A wiecie że jakoś przed końcem roku Kruk miał odpowiadać z Ruskiego i tak się stresowała ze o pierwszej w nocy Buca narysowała. Ja jestem załamana jej postawą.
Ja: Zawsze jak się denerwuje to rysuje U-U
Lilka:O matko kiedy ja ostatnio coś rysowałam...chyba w przedszkolu...a nie w szkole jakiś plakat czy coś...nie pamiętam. Ale naprawdę bardzo ładny ten lis. Po za tym wszystkie lisy są ładne.
Jack:Ta skromność-_-
Ja: A dziekuje, dziekuje ^^ *nurkuje w szafie* No gdzie jest jeszcze jakaś biała bluzka...
UsuńKelly: Trzeba znaleźć żeby pojechac na drugie "koszulkowanie"?
Ja: Yep. Ja powróciłam do rysowania po rocznej przerwie. Może w next wstawie jakiś rysunek... O jest! A nie z napisami. *wyrzuca za siebie i ponownie nurkuje*
Prosimy i czekamy na kolejny O.O
UsuńLilka:Ja też chcę na "koszulkowanie" U-U
Ja: Julka oddawaj laptop!!
UsuńJulka: Nie :P
Ja: Grr zginiesz. *powraca do pisania bakugańca* O 20 mi oddajesz.
Kelly: Mama przyjaciolki Vanessy ma taki jak to nazwac... Pracownie. I tam wlasnie takie rozne fajne rzeczy sie robi. Mozemy cie przemycic Lilka.
Lilka: Super *.* Ja chcieć iść. Kruk mogę?
UsuńJa:I po co się pytasz i tak pójdziesz.
Lilka: Nom^^
Ale fajny tytuł! Też coś podejrzewałam, że tan samuraj to ona. Kelly mądra być. Błędy były ale nie liczne. Raz zapomniałaś końcówki ą. A raz napisałaś Lloyd od małej. Powtórzenie jedno. Rozdział genialny. Bardzo mi się podobał. Mój telefon jest na wyczerpaniu.... ma 10% baterii. O nie! Gorąco!😃 Nareszcie. Vanessa wal do mnie na mess bo mi się nudzi.
OdpowiedzUsuńDo następnego
Olga
Błędy jak dam radę wyłapać to poprawie. Litery już poprawiłam.
UsuńA ja siedze i jem loda i korzystam z darmowego wifi ;P
Byle kolegi nie spotkalam.
Next moze zaczne dzis przepisywac. I kto wie moze bd juz w poniedzialek? ;)
Hab pierwszy raz komentuje z telefonu xD
OdpowiedzUsuńDan:Trza się w końcu oderwać od kompa tak?
Elz:Nom xD Muszę przydać że najfajniej mi się czytało pierwszy fragment rozdziału gdzie Kelly gadała z Nią chociaż dama nie wiem dlaczego akurat ten. XD
Dan: No nie! Tym wstrętnym wężonam udało się! Czemu Pythor? Czemu?!
Shadow: Mam rozumieć że to było pytanie retoryczne? o.O
Dan: No ba że tak.
Shadow: A tak wgl to gdzie jest Cleo?o.O
Dan: Ty wiesz że nie wiem? O.O A czemu pytasz?
Shadow: Bo nigdzie jej nie ma, a wiedziała o notce. Hej dziewczyny wiecie gdzie jest Cleo?
Raiko: Nie.
Shige: Nie wiem gdzie ona jest.
Shadow: To mega dziwne że jej nigdzie nie ma. O.O
Dan: Faktycznie...dziwne...bardzo dziwne.
Shadow: Może ją porwali?! O.O
Shige: Nie kracz Shadow-sama. O.O
Shadow: Nieeeeeeeeeee! Porwali Cleo!T^R
Dan:Przestań!
Shadow:*płacze*
Dan:Dobra skomentuj my rozdział.
Elz:No właśnie.
Dan:Stawiam dziesięć do jednego że jak Cleobwróci to ochrzani Kai'a.
Elz:Przyjmuje*ściska rękę z Danem*
Dan:W sumie to ją się też cieszę że Kelly dowiedziała się kim jest Samuraj.Nyi będzie teraz na pewno łatwiej bo nie będzie musiała okłamywać przyjaciółki.:D
Elz:Ale jeszcze zostali Kai i Jay ;-;No i chłopaki.
Dan:E tam. Reszta wyjdzie w praniu.
Elz: Tę Pythor!Jak ich zaraz nie wypuścisz to się tam do ciebie przejdę!
Dan: Aleś bo wystraszył -_- Na pewno trzęsie się teraz że strachu.
Elz: Dzięki.
Dan:Proszę 😊
Elz:Gdzie poleźli Shadow, Shige i Raiko?
Dan: Poszli szukać Cleo.
Elz:DANNNNNNNNN!
Dan: Co?-,-)
Elz:Widzisz to?!
Dan:Nie oślepłem-,-
Elz: -.-
Dan:No nie bocz się tylko gadaj o co chodzi.
Elz:Lisek i wilczek^^. Słodkie są 🐺🐢
Dan:Przecież to nie jest lis tylko żółw. =,=
Elz:To jest lis! Ślepy jesteś!
Dan:Mnie chodziło o emotikonke. ==
Elz:Aaaaaaaaa ^^"
Dan:Rozdział czasowy.:).Życzymy weny i przepraszamy że kom jest krótszy niź zwykłe, Ale to przez to że jesteśmy na telefonie^^".
Elz: O pozdrawiamy ☺
Ja: *tarza sie po lozku*
UsuńKelly: Glupawka.
Ness: Wiec powiemy tyle ze fajnie ze wpadliscie.
Kelly: Kai gdzies wyemigrowal.
Ja: *zlatuje na podloge* Ał.
Megi' Trzeba ja zaciagnac aby zaczela przepisywac.
Kelly: Powodzenia.
Lecę czytać następny!
OdpowiedzUsuń