niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 32 ~ Zasadzka

  
   Jay i Kai dotarli na Trujące Bagna równie szybko jak ich przyjaciele. Grobowiec Jadozębów mieścił się w samym środku bagien. Był cuchnącym i ohydnym miejscem.
   Jak to ujął Smith: Bagna są trujące jak kapuśniak Cole'a.
   Bez zbędnego gadania ruszyli, aby znaleźć wejście do pieczary. Szybko poszło. Już po pięciu minutach poszukiwań stali przed wrotami. Jay lekko je popchnął. Zawiasy zaskrzypiały. Zajrzeli do środka. Cuchnęło jeszcze bardziej niż na zewnątrz.
- Jest chyba pusty - stwierdził Walker - Pythor musiał zdążyć przed nami. (May nie zabijaj jak źle pisze te dialogi xd)
- Ej patrz tu jest echo. Jest tam kto?
- Jest tam kto? Jest tam kto? - odpowiedziało echo.
   Kai uniósł oczy w górę. Obszedł drzewo pod którym był grobowiec. Dookoła tylko cuchnące, żrące, zielona bagna. Miejsce w sam raz dla obślizgłych Jadozębów. Rozejżał się. Pusto. Tylko jedna fioletowa ropucha zakumkała. Wskoczyła na zielony kamień wystający z jeziora.
   Smith odetchnął. Na jedno dobrze, że wężony się stąd wyniosły, lecz z drugiej strony oznacza to, że Pythor jest krok albo dwa przed nimi.
  Nagle ropucha zwiała z kamyka, kiedy ten zaczął się unosić. Z bagna wyłonił się... Jadozęb! Na dodatek generał! Wyskoczył na brzeg tuż przed zaskoczonym Kai'em, który zdążył dobyć miecza. Lecz broń na nic się zda przeciw truciźnie. Generał plunął mu w oczy jadem. Brunet potarł je bo od razu zaczęły go piec i szczypać. Nic tym nie wskórał.
   Trucizna zaczęła działać. Kolor jego tęczówki i białka zmienił się w jasny zielony.  Świat nabrał innego kształtu i kolorów. Był nie wyraźny. Z bagna wyskoczyły pozostałe Jadozęby, a spod ziemi Dusiciele.
   Mistrz Ognia widział je, nie jako węże, tylko jako wściekłe krasnoludy o czerwonych oczach z siekierami i ludziki z piernika z wałkami.
- Jay. Jay! - krzyknął wymachując mieczem na boki.
   Walker w tym czasie był zajęty przedrzeźnianiem echa.
- To ja jestem Jay, to ja jestem Jay, to ja jestem Jay - mówiło echo.
- JAY!! - wydarł się na całe gardło.
   Niebieski ninja wywrócił oczami i poszedł w stronę kolegi.
- Czego się drze...
   Zaniemówił gdy zobaczył kilkanaścioro wężonów. Kai stał przyklejony do drzewa, jakby ono miało go ochronić.
- Jest ich za dużo - jęknął. - Wszędzie krasnoludy i ludziki z piernika.
- Dobra... Nie wiem co brałeś, ale lepiej to odstaw. To nie czas na takie jazdy. Musisz mi pomóc jeśli chcemy im dokopać.
  Jay stanął z nunczako obok spanikowanego bruneta.
- Jak? Nigdy nie walczyłem z krasnoludami. Jest ich zbyt wielu!
   Po bagnach rozległ się warkot silników. Kilka sekund później powietrze przecięły trzy pojazdy. Zniknęły, a do ninja dołączyli Cole, Kelly oraz różowy ninja - Zane.
- Ktoś zamawiał porcję łomotu? - spytał retorycznie Bucket.
- Łomotu, łomotu... Łomotu - odpowiedziało coraz cichsze echo.
   Jay zaśmiał się cicho, lecz zaraz krzyknął gdy z grobowca wyskoczył Pyhtor. Zwrócili się przodem do niego. Zane szybko wyjął flet, ale kolejny raz nie było mu dane się popisać. Anakondowiec wyrwał mu ogonem instument.
- Muzyka zakłóci nam tylko atmosferę... - powiedział.
  Węży było koło trzydziestu kilku. W sumie mieli przy sobie magiczne bronie... Na Spinjitzu było za mało miejsca, wysepka na której stali nie była wielka. A wkoło trujące bagna. Pozostawało tylko poczęstować paru ciosami i wiać. Nikt z nich nie chciał zostać opluty jadem  Jadozębów albo podduszony. Lecz jakoś było trzeba wybrnąć z zasadzki.
   Na razie wycofali się do tyłu, aby chociaż trochę zwiększyć dystans dzielący ich od węży.
- Em czemu się wycofujemy? - spytała Kelly gdy kroczyli do tyłu.
- Nie jesteśmy przygotowani na starcie z jadem oraz ogromną siłą dwóch plemiona na raz - odpowiedział jej lider.
   Nie zauważyli, że weszli na grube powalone drzewo, unoszące się przy brzegu. Gdy na nim stanęli Dusicieli odepchnęły kłodę. 
- Mam takie żrące przeczucie, że spotykam waszą piątkę ostatni raz - wysyczał Pythor. Zaśmiał się cicho.
- Nie cierpiałem smoków, ale teraz przerzucam się na węże - warknął Cole. Rozejrzał się za jakąś drogą ucieczki.
- Ej widzicie to? Czarodziejska lina... - Kai wpatrywał się w coś czego ewidentnie nie było - Trzeba się wspinać.
  Smith postąpił krok do przodu. Jay w porę  powstrzymał go łapiąc za kołnierz. 
- Czego on się nawdychał? - spytała Kelly.
- Trucizna jadozębów - wyjaśnił Walker obserwując Kai'a, aby znów nie zechciał wspinać się po niewidzialnej linie.
  Węże zaniosły się śmiechem. Natomiast wojownikom wcale do śmiechu nie było.
- A tak by the way, czy ktoś ma jakiś pomysł? - zapytał niebieski ninja.
   Nim ktoś zdążył odpowiedzieć przed nimi zawisła lina.
- Magiczna lina - westchnął Kai.
   Tym razem wszyscy ją widzieli, łącznie z Wężonami. Ninja bez dalszych zastanowień zaczęli się wspinać po sznurze, przyczepionym do grubej gałęzi.
   Za wężami coś łupnęło, wzniecając tumany piachu. Gdy ten opadł ukazał się mechaniczny samuraj. Miał ponad trzy metry, na plecach miał dwa miecze. W środku, za sterami ktoś siedział. Nie mogli jednak dostrzec kim on jest. Bez ostrzeżenia z dłoni robota wystrzeliła sieć. Złapało się w nią trzech Dusicieli. Szybko zanurkowali pod ziemię. Reszta wężonów zaczęła uciekać w popłochu. Jedozęby do bagien, a plemię Skalidora pod powierzchnie. Pozostał tylko zadziwiony Pythor. Robot postąpił krok do przodu.
- Ojej - Anakondowiec cofnął się.
   Okrągła tarcza na klatce Samuraja otworzyła się. W środku siedziała drobna postać, w podobnym stroju co jej robot. Na twarzy miał hełm samurai.
- Pythor w zasięgu wzroku - odezwał się grubym, męskim głosem - teraz czas go schwytać.
   Wężon czując co się święci dał susa za siebie. Mniejszy wojownik wystrzelił w niego strzałkę. Pocisk trafił go w ogon. Python zawył, ale nie zaprzestał ucieczki. Po chwili zniknął za drzewami.
   W tym czasie ninja znaleźli się na stałym lądzie. Samuraj wyskoczył z maszyny, podszedł do nich. Nie wydawał się mieć złych intencji.
- Kim jesteś? - zadał kluczowe pytanie Zane.
   Samuraj milczał.
- Najfajniejszym gościem na świecie! - zawołał podekscytowany Jay.
- Mikołaj? - spytał Smith, nadal pod wpływem trucizny.
   Kelly wpatrywała się zdziwiona w ich wybawce. Przecież to ten sam wojownik, którego widziała dziś rano! Rozpoznała go po czakramie na plecach i stroju. Na dodatek jeszcze jeden szczegół przykuł jej uwagę.
- Przecież to ty! - wydusiła postępując krok w jego stronę. Samuraj lekko zaskoczony cofnął się pół kroku. - To twój czakram o mało co mi gło...
   Z dłoni wojownika wyleciał dziwny niebieski dym. Nastolatka natychmiast padła na ziemię. Nim chłopacy zdążyli zareagować podzielili los przyjaciółki. Mroczny Samuraj kliknął przycisk na nadajniku. Linka do której był przyczepiony wciągnęła go z powrotem do robota. Silniki zamontowane w nogach uniosły go do góry. Zniknął wśród koron wysokich drzew.
  Adeptom nic się nie stało. Smacznie spali, po dawce gazu usypiającego. Po kilkudziesięciu minutach znalazła ich Perła.


*



  Spali trzy godziny. Gdy się obudzili był już wieczór. Wydarzenia sprzed południa pamiętali jak przez mgłę. Dopiero po dłuższej chwili zaczęły powracać.
   Przy kolacji Jay musiał opowiedzieć Sensei'owi, Nyi oraz Lloyd'owi co ich spotkało.
- A wtedy, jak już miało być po nas, ogromny, potężny robot nas uratował! - zakończył wymachując rękami.
- To był samuraj - dodał Zane.
- Samu...  co? - zdziwił się Lloyd.
- Samuraj. Wojownicy najwyższej klasy. Chronią wysoko urodzonych i walczą z honorem na polu bitwy - wyjaśnił Sensei.
- Miał sto metrów wysokości, a broń wysuwała mu się ze wszystkich stron - koloryzował Kai, nadal pod wpływem trucizny. Przyjżał się Wu. - Patrz na brodę Mistrza. Wije się niczym wąż - dodał ciszej zwracając się do siedzącego obok niego Cole'a.
   Wszyscy zgodnie sapnęli.
- Kiedy miną objawy trucizny? - jęknęła Nya mając powoli dosyć gadającego bez sensu brata. - Zaczynają mnie już irytować.
  Kai nie trafił ciastkiem do buzi.
- Dobra, nie pozwólmy by samuraj przysłonił nam powagę sytuacji - powiedział Bucket.
- Jeszcze takie pytanko - wtrącił Jay - Kelly, na bagnach powiedziłaś do samuraja, że "to ty" coś tam, coś tam. Znasz tego gościa?
- Nie - mruknęła zamyślona, dłubiąc w talerzu.
- Ale chyba już go spotkałaś.
- Yhm. Dziś rano. Czakram - jego broń o mało co mi głowy nie odciął. - Nya poprawiła się na ławce - Nie mam pojęcia kim on jest, ani czemu nam pomógł.  Lecz jeśli pozwolimy, aby Pythor zjednoczył plemiona i obudził Pożeracza Światów to nawet on nam nie pomoże.
- Jakiego znowu Pożeracza? - zapytała zdziwiona Nya.
- Czym kolwiek jest nie chce oglądać go na żywo.
- Eh to moja wina - westchnął Lloyd. - Gdybym nie otworzył pierwszego  grobowca nic by się nie wydażyło.
- Nie zmienimy już przeszłości, ale przyszłość należy do nas - rzekł Wu. - Przynajmniej mamy Święty Flet.
   Ninja wymienili ukradkiem spojrzenia.
- Tia ehem...  właściwie... - Jay przez przypadek wylał zawartość szklanki, którą się bawił.
- Pythor nam go...  ukradł - powiedział za niego Zane.
- Ostatni Święty Flet?! - Sensei ciężko westchnął. Zwrócił się do uczniów: - Teraz wy jesteście naszą jedyną nadzieją.
   Niespodziewanie z głośników rozległ się alarm.
- Nasz system musiał coś wykryć - stwierdziła Nya - a tym czymś są na pewno Wężony.
   Wszyscy zerwali się z miejsc i pobiegli na mostek. Na mapie była pokazana sieć tuneli oraz masa różnokolorowych kropek.
- Ilu przybyło? - spytał Jay.
- Wygląda na to, że wszyscy - odpowiedział Kelly przyglądając się ekranowi. - Pyhtor pewnie chce ich zjednoczyć.
- Nie możemy pozwolić by pięć plemion stało się jednym!
  Ninja załapali słowa Mistrza i sprintem wybiegli na pokład. Musieli pokrzyżować plany Pyhtora.
  To by było tyle w kwestii spokojnego wieczoru. No ale cóż. Takie życie wojowników.




~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja: Bum tara! Teraz nie możesz się wykręcać gadką, że jesteś ode mnie starsza :D
Kelly: We wrześniu znowu będę.
Jay: Mam pytanie. Czemu masz urodziny, ty Kelly, 11.09?
Kelly: Dlatego że Vanessa nie pamięta dokładnie kiedy się zrodziłam w jej głowie wiec stwierdziła że bd wtedy kiedy urodziny bloga.
Jay: Aha. Nie mam więcej pytań.
Ja: Rozdział troszeczkę spóźniony, ale jest.
Kelly: I też trochę krótki
Ja: Next bd podobny. Bo tylko... A dobra nie bd spojelrować. Miałam chyba coś jeszcze napisać, ale zapomniałam.
Kelly: Ciekawe gdzie Zuza jest.
Ja: Oby nie zeszła czytając te bazgrołki.
To do... A bym zapomniała!
   Dzisiejszy rozdział z dedykacją dla WSZYSTKICH którzy czytają <3 <3 <3 :**
To teraz wszystko.
Pozdrawiam
~VVanessa




O zapomniałam o Samuraju. A oto i on:

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki za dedyk!
      No i wszystkiego najlepszego po raz czwarty chyba.
      Ekhm, ekhm.
      Dialogi są już dużo lepiej, ale znowu mały wykład.
      Kolejny przykład, bardzo prosty:
      - Dzisiaj idę do szkoły - powiedziała Ania. - Będę się uczyć.
      W momencie kiedy po didaskliach dodaje się kolejne, niezależne zdanie, w tym przypadku "powiedziała Ania", kończymy kropką a kolejne zdanie po myslniku zaczynamy wielką literą. Z kolei gdy ktoś po didaskliach kończy poprzednią wypowiedź, wszystko jest małą, np.
      - Dzisiaj idę do szkoły - powiedziała Ania - i będę się uczyć.
      Mała zmiana, ale jednak. Dodając spojnik "i" sprawiamy, że "i będę się uczyć" nie jest samodzielnym zdaniem, tylko skonczeniem poprzedniej części wypowiedzi zawartej w "Dzisiaj idę do szkoły". W takim wypadku wszystko mała i bez kropek.
      Ale rozdział był świetny! Takie krótkie, ale częściej, czytaloby się chyba nawet fajniej niż te dlugasne.
      A więc cya i czekam nn!
      MMBZT, May Solo

      Usuń
    2. Ja: *olśnienie i objawienie* Aaaaaaaaaaaa. To teraz już wszystko ogarniam! I po raz ten 4 dziekuje xD :* 😙
      Kelly: I tak bd pisać inaczej.
      Ja: To bd to sprawdzać :p Stwierdziłam że jednak bd właśnie gdzieś takiej długości, a że wakacje zapasem to moze bd częściej. I fajnie że sie spodobał :)

      Usuń
  2. .........................................................
    STO LAT
    *wjeżdża tort z 16 świeczkami*
    Jenny: *cała z mąki* Mówiłam, że zdążę.
    Ekipa: STO LAT! STO LAT!
    Izumi: *wjeżdża z 20 taczkami weny* Taki mały prezent.
    Harumi: Skoro akcja odhaczona to przejdźmy do rozdziału.
    Jenny: O ten flet chodziło? *wcale nie siedzi na znokautowanym Pythorze*
    Kyoya: Już nic mnie nie zdziwi.
    Jenny: * uśmiecha się miło, przechyla głowę na bok i zamyka oczy* Może go wybebeszymy? *aura mordu*
    Patrick: Cola na nią źle działa...
    Izumi: Wiesz bez alter nie ma w kim się odkładac jej mrok czy jakoś tak.
    Jenny: To Kai na takim haju pobiegł walczyć? Macie przy sobie apteczkę?
    Ja: Osobiście nie przepadam za bardzo długimi rozdziałami bo ciężko się je czyta. Takie średnie jak twoje są o niebo lepsze ^^ Czekamy na next *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: *łezka wzruszenia* dziękuje :* Wena się na pewno przyda. Rozdziały powinny pojawiać się właśnie takiej długości i nuz widelec może częściej?
      Kelly: Jay się Kai'em zajmuje.
      Jay: Czemu ja?!
      Kai: *ogląda z fascynacją swoje palce u dłoni*
      Kelly: Bo... bo... poczekaj coś wymyśle... bo...był wtedy z tobą i sie nim nie zajales a wogole bo tak *na jednym oddechu*
      Jay: Moze go zostawmy?
      Kelly; Ale moze jak go dobrze grzebną to mu przejdzie?
      Nya: Oby.
      Kelly: Fioletowa skora na torebke z weza... hmm...
      Ja: Też nie przepadam za mega długimi więc bd starać sie takie jakie wyżej zaznaczyłam. Krotsze a moze czesciej :)

      Usuń
    2. Jenny: Angel dostała paraliżu..Matko co ja z nią mam. Mniejsza. *z błyskiem w oku patrzy na Pythora* Niezłą kasę za taką torbę bym zgarnęła.
      Kyoya: A ta tylko o pieniądzach.
      Jenny: Ej, Tategami jak ty w ogóle zarabiasz na życie? O.O
      Kyoya:....yyyyy
      Jenny: *podejrzliwy wzrok*

      Usuń
    3. Kelly: Ty, dobre pytanie Jenny. Może na tych walkach WBBA daje jakąś kase.

      Usuń
    4. Jenny: Mi nie dają! A to świnie! *idzie zrobić najazd na WBBA*

      Usuń
    5. Megi: Poczekaj idę z tobą! *wybiaga za Jenny*

      Usuń
  3. Shadow, Elz i Dan:*śpiewają*
    STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!
    STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!
    JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM
    NIECH ŻYJE NAM!
    NIECH CI GWIAZDKA POMYŚLNOŚCI NIGDY NIE ZAGASNIE, NIGDY NIE ZAGAŚNIE!
    NIECH ŻYJE NAM!^^
    A KTO? VANESSA! :D
    Shadow: Coś chyba pominęliśmy?
    Dan: Co takiego?
    Shadow: Coś tam było jeszcze o piorunie.
    Dan: Serio?
    Elz: Mniejsza chłopaki. Kochana w dniu twoich 16 urodzin życzymy ci zdrowia, szczęście, wymarzonych wyników z egzaminów gimnazjalnych, najlepszego świadectwa^^, dostania się do wymarzonej szkoły, miłości <3 , cierpliwości do postaci i przede wszystkim dużo weny :**
    Shadow: I super prezentów^^
    Dan: I pysznego tortu.*uśmiecha się po czym zwraca się szeptem do Jay'a* Psyt. Jay. Skołuj mi duży kawałek tortu z dużą ilością plewy.
    Runo:*wali Dana w głowę* Ty debilu, masz się zamknąć! Przede wszystkim mam nadzieję że miło spędziłaś te urodziny Vanesso^^
    Cleo: Lloydddddddddd*tuli* Cześć. :) Dan przydaj się na coś i skocz po ciastka do piekarnika.
    Dan: Ale dasz mi jedno?
    Cleo: Nie. Wszystkie upiekłam dla Lloyd'a ty łakomczuchu.
    Dan: :'(
    Cleo: Żartuję. :D Druga blaszka jest dla was.
    Dan:*idzie po ciastka i po chwili wraca z talerzem ciastek czekoladowych i szklanką ciepłego mleka*
    Cleo: Proszę Lloyd. Jedz^^*tuli* Vanessa, Kelly, Ness, Megi poczęstujcie się ^^, i wy chłopaki też*patrzy na Kai'a, Jay'a, Cole'a i Zane'a* :))
    Shadow: A mnie nikt nie przytula.
    Raiko: Bo ty nie masz w sobie "tego czegoś", a patrząc na Cleo wnioskuję że Lloyd to ma.
    Shadow: A co to jest to coś?
    Raiko: A bo ja wiem.
    Shadow: To zapytaj się Dynamis'a.
    Raiko*wystrzeliwuje Dragonridera po czym szepcze*: Bierz go.*bey zaczyna gonić Shadowa*
    Dan: Zaczynam się poważnie martwić o Cleo. To nie nie jest czasem obsesja? o.O
    Elz: Na punkcie?
    Dan: Lloyda.
    Elz: Po pierwsze: nie, nie jest to żadna obsesja. Po drugie: weź nie chrzań takich głupot bo Lloyd się jeszcze wystraszy. Dziecko będzie mi tu straszyć, baran jeden.
    Dan: Baran?! Ja?! Śpisz dzisiaj w salonie! Ja z tobą pokoju dzielił nie będę!
    Lync: Ale wy nawet nie śpicie w tym samym łóżku. Wiec czemu Kuso powiedział że nie będzie dzielił z tobą pokoju?
    Elz: Bo ja mieszkam z nim w jednym pokoju. I z Anubiasem. Kojarzysz to dwupiętrowe łóżko w największej sypialni?
    Lync: No.
    Elz: No to właśnie to jest łóżko na którym śpimy. Dan na dole, ja na górze. A ta sypialnie to nasz pokój.
    Lync: Jeny, ja chyba sklerozę jakąś łapię.
    Elz: No właśnie widzę.
    Shadow: Nya powiedz im że to ty jesteś tym samurajem. :))
    Dan: Ona, im powie co ty się martwisz.
    Shadow: Ha, ha! Macie głupie wężony! Kai nadal masz te halucynacje? Jak mnie widzisz? Powiedz że jako jednorożca hasającego po zielonej trawie w blasku słońca i tęczy!
    Elz, Dan, Cleo i Lync postępują krok do tyłu.
    Shadow: No co? Moim drugim marzeniem zaraz po zawładnięciu światem było zostanie jednorożcem!
    Elz, Dan, Cleo i Lync robią jeszcze jeden krok do tyłu.
    Shadow: Eh -.-
    Elz: To my jeszcze raz życzymy wszystkiego najlepszego i ślemy dużo weny!^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: Dziękuje ślicznie :") Cierpliwosc do postaci to na pewno sie przyda.
      Lloyd: *wcina z rana ciacha od Cleo* Gdzie tam obsesja. Jestem lubiany ^^ Przynajmniej przez jedną osobę.
      Nya: Przecież ja nim nie jestem gdzie tam *odwraca wzrok*
      Kelly: *przygląda się baczniej Nyi*
      Kai: *patrzy na Shadow'a* O baletnica w różowej spódnicy...
      Nya: O rany...
      Ja: Wena dziwnie jest, ale dziekuje, jej to nigdy za wiele ^^
      Letty: Wczoraj tak ją napadło że zaczeła rozkminiać fabułe o swoim Beyblade.
      Megi: Ludzie cuda! Mowisz coraz wiecej i dluzej :D
      Kelly: Uważaj bo się rozkreci.
      Letty: Jeszcze mnie nie znacie aż tak dobrze.
      Megi: Ej już za 20 osma.
      Ja: E tam mam na drugą lekcje.
      Megi: Ale jedziesz rowerem.
      Ja: Oj zapomniałam. No to trzeba sie szykować.
      Megi: Mogę cie podrzucic.
      Ja: *pakuje plecak* Podziekuje. Dziwnie by to wyglądało jakby smok wyladowal przed szkola.
      Megi: Moze troche. Oki to my sie na razie zegnamy, trzrba ruszac do szkoly. Pa wszystkim!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Sto lat... ale ja sienspoznilam, już jest nN ... SORKI.

      Usuń
  5. Cała ekipa:
    Happy birthday to you,
    Happy birthday to you,
    Happy birthday dear Vanessa!
    Happy birthday to you!
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO VANESSO!
    Jack:I niechaj gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie, nigdy nie zagaśnie a kto z nami nie wypije niech pod stołem zaśnie,a kto z nami nie wypije niech pod stołam zaśnie!
    Ja:O Boże U_U
    Lilka:Król disco jeszcze się nie wyłączył od wczorajszego dnia.
    Ja:Wracając. Wszystkiego naj-naj-naj-naj-najlepszego.
    Jack:Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy.
    Lilka:Uśmiechu na ustach każdego dnia.
    Ja:Dobrych wyników z egzaminów gimnazjalnych.
    Lilka:Super chłopaka.
    Jack:Jak nie będzie super to dostanie w mordę.
    Lilka:Dokładnie. I przede wszystkim dużo weny.
    Ja: Spóźnione te życzenia sorki. I jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
    Lilka:A co do rozdziału*patrzy z ukosa groźnie na Kruka* Widzę że Lloyda naszło na wyrzuty sumienia. No i jeszcze mamy "tajemniczego" Samuraja :)
    Ja:Czytam: "Perła" i pierwsze skojarzenie Piraci z Karaibów XD
    Jack:Po tym jadzie niezły odlot jest. Kruk skołujemy sobie coś takiego.
    Ja:Już ja cię skołuję.
    Lilka:I znów narkotyki. W dodatku flet się zagubił.
    Sky:A Jack potrafi grać na flecie.
    Lilka:Łał*sarkastycznie*
    Ja:Nie wiem co mam powiedzieć. Chyba czekamy an next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Feknju weri macz ^^ :*
      Kelly: Druga osoba życzy ci chłopaka.
      Ja: Mój starsz braciszek bd mi w te wakacje szukał. Tak jak w poprzednie.
      Kelly: "jak nie bedzie super to dostanie w mordę" Dobrze powiedziane Jack :D
      Lloyd: No kiedyś trzeba było okazać skruche...
      Nya: Jak sie uprzeć i pomalować nasza kwatere na czarno... To troche jak Czarna Perła by wygladala xD
      Kelly: *przeszkuje pokoj Vanessy* Gdzie ona ma ten zeszyt...
      Ja: *chowa zeszyt za bluzke* Bedziesz dowiadywać się po kolei co bd sie dzialo w tych 12 rozdzialach ktore juz zaplanowalam ^^
      Kelly: Eh Czyli zycie w niewiedzy. Bjuti.
      Kai: Ten jad to wcale nie jest taki fajny...
      Kelly: Za to ty miales niezle jazdy xD
      Kai: Nie przypominaj.
      Ja: *zatrzymuje dlugopis nad kartka* ...... I co teraz?

      Usuń
    2. Jack:Ja zawsze dobrze mówię.
      Lilka:Szkoda ze okazałeś ją dopiero wypuszczając z nory trzy czy tam cztery plemiona węży.
      Ja:A Sensej Wu był by Jack'iem Sparowem XD
      Lilka:Kay zapiszemy wa do KAWNS-klub anonimowych wdychaczy nie znajomych substancji :D A tak serio to takie schizy to faktycznie nic fajnego na przykład masz dziwne przywidzenia i we wrogu widzisz kogoś innego.
      Ja: Vanessa nie zatrzymuj się pisz. Pisz!
      Lilka:A ty?
      Ja: :/
      Lilka: Mądrala podzieliła rozdział 15 na dwie części. co ona robi. Do tego szturmu to chyba nigdy nie dojdzie.

      Usuń
    3. Ja: *ta sama poza co wcześniej* No kurde! *przyciska dłon drugą i stara sie cos napisać* Ręce odmawiają mi posłuszeństwa ToT
      Lloyd: Wyposciłem tylko dwa!
      Kelly: Aż dwa. A Pythor to co?
      Lloyd: To był przypadek. Skąd mogłem wiedzieć że to jego grobowiec?!
      Kelly: Może po glazie w kształcie kła?!
      Ja: Kruk ty też pisz! Bo ja i moja BF nie możemy się doczekać! To tu już powiem że masz 1 nową czytelniczkę.
      Kelly&Lloyd: Obie piszcie!
      Ja: Jak raz sie zgadzacie *przeklada długopis do lewej dłoni* Może teraz...

      Usuń
    4. Ja: Na serio. Łał. Niespodzianka. Piszę i wstawię chyba dziś jak dam radę.
      Lilka:Już ja jej przypilnuję. Wiesz co Lloyd nie jesteś takim złym dzieciakiem ale musisz mi udowodnić z esie zmieniłeś.
      Jack:*najbardziej czarujący uśmieszek świata* Vanesso proszę cię pisz i ty Kruku też to bo zrobi się nie miło.
      Ja: Ble ble ble.
      Sky: Wspaniały*.*

      Usuń
    5. Ja: Napisane! :D Ale wstawie i tak dopiero w piatek bo musze przepisac bledy itp.
      Lloyd: Jak ja mam to udowodnic? *jek rozpaczy*
      Kelly: Wymyśl coś.
      Lloyd: *zaczyna dumać* A czego bys oczekiwała?

      Usuń
    6. Ja:Cieszę się :)
      Lilka:Nie wiem nie powiem ci to twoje życie. tylko się nie zabij przy tym udowadnianiu dobra?

      Usuń
    7. Lloyd: *unika książki* Postaram się ale czy inni mnie nie zabiją to już inna sprawa.
      Ja: Kelly zabije cie zamorduje i udusze *rzuca podr od polaka*
      Kelly: *unik* Nie ty pierwsza i nie ostatnia! No ale co sie boczysz?
      Ja: Czy ktos ci kazał mnie budzic w ten sposob?!
      Kelly: Budzik dzwonil cztery razy a ty nic wiec wyprobowalam sposob mojej siostrzyczki Hanawy.
      Ja: Eh dobra, mniejsza. Trzeba sie zbierać do szkoły.
      Kelly: Ej no a jakies podziekowania?
      Ja: *z lazienki* Nianczenie Lloyd'a.
      Kelly: *westchniecie* Na ktora masz do tej szkoły?
      Lloyd: Przeciez nie chodze. Wywalili mnie.
      Kelly: Nie no to on juz ma caloroczne wakacje? Nie fair. Wogole to cos ty zrobil ze cie wykopali?
      Lloyd: Em... Dluga historia.

      Usuń
    8. Lilka:To się staraj tak żeby wyszło dobrze. Musisz wszystkim udowodnić że się co do ciebie pomylili. A co do szkoły to ja pewnie będę kiblowała drugi rok w tej samej klasie już nie mam mnie chyba pierwszy tydzień a to się raczej przeciągnie. Ja jestem ciekawa co ty tam w tej szkole nawyprawiałeś.

      Usuń
    9. Lloyd: Długo by gadac
      Ja: Planuje rozdzial gdzie bedziesz o tym sie spowiadal :P
      Kelly: *gania po boisku i gra w nozna*

      Usuń