Rozdział 30 ~ Zagadka Sensei'a



Perspektywa Kelly:

- Zielony Ninja jest blisko - powiedział czyjś głos.
  Zleciałam  z łóżka. Rozejrzałam się. Byłam w swoim pokoju. Znowu miałam porąbany sen. "Zielony Ninja jest blisko" Co to ma znaczyć? Garmadon zamierza powrócić? Eh masakra. Przetarłam oczy i wyszłam z mojego pokoiku. Chłopaków już nie było. Aż tak długo spałam? Poszłam na mostek. Byli tam Sensei oraz Nya. 
- Póki Lloyd i wężonowie są na wolności w Ninjago nie zapanuje pokój - mówiła Smith. 
- Gdzie są chłopacy? - Spytałam.
- Trenują na pokładzie - odpowiedział Wu. Ciekawe czemu ich nie słyszę. Skierowałam się tam ale przed tem Sensei dodał - Czujne oko nigdy nie śpi.
   Nie ma to jak bardzo "normalny" początek dnia. Znalazłam się na pokładzie. Nikogo jednak nie było. To jakieś żarty?! 
- Kai! Cole! Zane! Jay! - Zawołałam. 
   Odpowiedziało mi chiche kraczenie sokoła Zane'a. Siedział na maszcie przyglądając mi się. To ptaki potrafią tak wysoko latać? Przecież lecieliśmy nad powierzchnią chmur. Ptak zatrzepotał skrzydłami po czym wzbił się w górę i tyle go widziałam. Poszłam na przód statku. Wyjżałam za burtę. Coś jest mocno nie tak. Gdzie wszystkich wcięło? 
   Usłyszałam za sobą kroki i ciche sapanie. Rozpoznam je wszędzie. Odwróciłam się gwałtownie. 
- Lord Garmadon! - Zawołałam. Przede mną stał Mroczny Pan. W dłoniach trzymał dwa miecze. Super a ja była bez broni... w piżamie. - Przecież wlazłeś do jakiegoś portalu.
- Ale powróciłem po Bronie Spinjitzu - oznajmił i ruszył na mnie. Skoczyłam przed mieczami i wylądowałam za nim. Niedaleko mnie zobaczyła swoją Katanę. Chwyciłam ją.
- Oddaj mi Katanę Wiatru - zażądał .
- Możesz sobie pomarzyć - prychnęłam. - Ninja go!
  Wykonałam Spinjitzu. Skierowałam się na Lorda. Sądziłam, że gładko pójdzie, ale on po prostu chwycił mnie za kołnierz! Wir zniknął. Uniósł mnie kilka centymetrów nad ziemię a następnie rzucił o pokład. Katana wypadła mi z dłoni. Władca Mroku przeciął linę podtrzymującą maszt. Płachta z kawałem drewna zaczęła spadać na mnie. Zasłoniłam twarz rękoma. Jednak nic nie poczułam. Otworzyła oczy. Maszt przytrzymał... Zielony Ninja!! To naprawdę był on! Rzucił masztem w Garmadona. Tamten uniknął go. Nastawił miecze. No tak, przecież Wybraniec ma go pokonać. Zaczęli ze sobą walczyć. Zielony Ninja doskonale sobie radził. Unikał ataków, ale też i sam atakował. 
   Lord cisnął w niego swoimi mieczami. Zrobił zwinny unik, wykonał Spinjitzu w kolorze intensywnie zielonym. Garmadon upadł na pokład. Gdy się pozbierał znowu został zaatakowany. Wybraniec kopnął go aż znalazł się w miejscu gdzie nie było barierki. Ninja przywołał... wiatr!  Z niego pomocą wypchnął brata Sensei'a za pokład. 
   Przyglądałam się temu z szeroko otwartymi oczami. Podniosłam się z ziemi. Podeszłam do Wybrańca. 
- Kim jesteś? - Spytałam. Nie uzyskałam odpowiedzi. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi, szmaragdowy  oczami. Jego dłoń otoczył ogień. Myślałam, że zaatakuje. Nie zrobił tego. Stał spokojnie a ogień go nie parzył. 
- Kai? - Zdziwiłam się. - Czy to ty?
  Gdy wypowiedziałam imię ognistego chłopaka żywioł zmienił się w lód. Gdy tak wypowiadałam imiona przyjaciół moc z każdym razem się zmieniała. Na koniec dłoń Zielonego Ninja otoczył wiatr. Miałam tego dość. Najchętniej zdarłabym mu tą zieloną maskę ale w koło zaczęły latać jakieś dziwne czarne plamy.
- Powiedz kim jesteś! - Zawołałam. - Muszę to wiedzieć!
  Zerwał się silny wiatr, czarne plamy zaczęły wszystko pokrywać. W końcu zapadła całkowita ciemność.

*

Narrator

- Kelly wstawaj! - Wrzasnął Cole
  Dziewczyna zleciała na podłogę
- Co jest?! - Krzyknęła.
   Nad nią stał Cole. Roześmiał się.
-  Z czego rżysz? - Spytała nie złośliwie. Wstała z ziemi. Przetarła zaspane jeszcze oczy. Była w swoim pokoju. A gdzie indziej?
- Mocno spałaś. Nie mogliśmy cię dobudzić. Jay poszedł nawet po wiadro z wodą
  Brunetka usiadła na łóżku.
- Aha - mruknęła. - Która godzina?
- 8.51 - odpowiedział zerkając na zegarek. Kelly zobaczyła, że jest już w codziennym stroju. Szybko oprzytomniała.
- Co!? Czemu mnie nie obudziliście!?
  Dziewczyna wyjęła z szafy strój.
- Mówiłem, że...
- Dobra, dobra wypad. Odrobina prywatności.
   Thifer wypchnęła Cole'a z pokoju. Usiadła przy drzwiach.
' To był tylko sen. Ale co oznaczał? '
- Wstała już? - Usłyszała za ścianą głos Jay'a.
- Tak - odpowiedział mu krótko lider.
- To po co ja ciągnąłem tu to wiadro?
- Po to - odezwał się Kai.
  Najpierw rozległo się ciche PLUSK a potem krzyk i wyrzuty Jay'a oraz śmiech pozostałych. Kunoichi sama uśmiechnęła się pod nosem zdejmując piżamę. I jak tu ich nie lubić? Założyła przez głowę szarą bluzę, na prawy nadgarstek przypięła bransoletko-nadajniko-komunikator (Kelly: może jeszcze dłuższą nazwę wymyśl?). Schowała końcówki spodni do butów przed kolano. Trochę rozczesała włosy i spięła je w codzienny kucyk. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. 8.58.
  Biegiem dotarła na pokład. Sensei’a na jej szczęście jeszcze nie było. Ustawiła się w szeregu. Po dzisiejszej nocy nie była ani wyspana ani najedzona. Jej myśli nadal krążyły wkoło Zielonego Ninja.
- Nie jesteś dziś w formie? – Spytał Kai. Nie uzyskał odpowiedzi. Kelly wpatrywała się gdzieś daleko za horyzont.  – Znowu śpisz?
- Przynieść wodę? – zaproponował Jay ubrany w suchy strój.
- Co? – ocknęła się.
- Co takiego ci się śniło, że budzik dzwonił dwa razy a ty nic? – Zapytał Bucket.
- Em…  to było trochę dziwne – zaczęła, podrapała się w tył głowy – ale śnił mi się… sokół i nie tylko.
- Ten, który doprowadził nas do tajnej bazy Lloyd’a? – Zdziwił się Zane.
- Tak, ale był jeszcze…
- Poranny trening – rzekł Wu stając przed nimi. Kelly nie dokończyła zdania. Będzie musiała poczekać do końca ćwiczeń. -  Nurkujący żuraw.
  Sensei odwrócił się do nich plecami. Adepci powtarzając za Mistrzem jego ruchy unieśli ręce do góry i podnieśli jedną nogę.  Rozpoczęły się zajęcia z koncentracji.
- Kogo jeszcze widziałaś? – dopytywał Kai.
- Zielonego Ninja – odpowiedziała po chwili cicho aby Wu ich nie usłyszał.
- Zielonego Ninja?! – powtórzyli. Wu odwrócił się do nich.
- To raczej zdziwiona małpa – stwierdził na widok min swoich uczniów. – Kiepsko. Jeszcze raz.
   Z powrotem ustawił się do nich tyłem.
- Mów co jeszcze widziałaś. Nie trzymaj nas w niepewności – szepnął Walker.
- Walczył z Lordem Garmadonem.
- To zgodne z przepowiednią. Wybraniec ma pokonać Mrocznego Władcę – zgodził się Zane.
- Widziałaś kto z nas nim był? – Spytał Kai.
- Nie. Ale posiadał moce każdego z nas.
- Szczypiący krab – zmienił pozycje Sensei.
- Powiedz nam wszystko. Nie omijaj żadnych szczegółów. Musimy wiedzieć kto z nas jest Zielonym Ninjaauuuuu! – zawył Mistrz Ognia kiedy Wu pociągnął go za ucho.
- Co jest ważniejsze od moich nauk? – spytał surowo Mentor.
- Nic takiego.
- Naprawdę.
- Wszyscy uważamy.
- Nie gadamy.
- Serio. 
  Odpowiedzieli zgodnie. Wu nie był przekonany.
- Skoro całej waszej piątce brakuje koncentracji możecie razem ponieść karę – oznajmił się zważając na protesty. – Nie będzie przerwy ani grania na konsoli. Cały dzień ćwiczycie Jutro też. Przyda wam się.
- Do kiedy? – Jęknął Jay.
- Do momentu aż rozwiążecie zagadkę. Jaki jest najlepszy sposób by pokonać wroga?
- To proste. Mieczem. – odpowiedział pewny siebie Smith.
- Źle – zgasił go Wu.
- Z pomocą Spinjitzu? – Spróbowała Kelly.
  Sensei pokręcił przecząco głową.
- Użyć własnych pięści? – Spytał Jay.
-Tornada kreacji?
-Siły?
- Źle, źle i jeszcze raz źle.
  Mistrz skierował się pod pokład. – Czeka was długa droga. Bardzo długa. Musicie ćwiczyć umysł a nie tylko Spinjitzu.
  Sensei zniknął za drzwiami. Ninja pozostali sami z niby prostym pytaniem.
- Jak pokonać wroga? – zastanowił się Cole.
- Tu może chodzić o wszystko – westchnęła Kai.
- Sensei’owi pewnie chodzi  o coś konkretnego – Kelly podeszła do burty. Wyjrzała za nią. Zobaczyła swoje odbicie w tafli wody.
- Jesteśmy bystrzy, wymyślmy coś.
- Ale najpierw opowiesz nam wszystko co widziałaś – oznajmił czerwony ninja zwracając się do przyjaciółki.
- Powiem wam, że Zielony Ninja jest super! W trymiga rozprawił się z Lordem Garmadonem – zaczęła swoją opowieść.

*


   Lloyd leżał na placach. Wpatrywał się w górujące nad nim niebo. Szare chmury swobodnie po nim płynęły, ciepły piasek, mimo, że wszędzie właził, był przyjemny. W porównaniu do mroźnych jaskiń Hipnokobr i przerażającego Cmentarza Dusz, Morze Piasków było miejscem spokojnym, idealnym dla takiej osoby jak on.  Totalnego pechowca, któremu nigdy nic się nie udaje. Gdyby posłuchał głosu rozsądku nie spotkałby się z kolejnym rozczarowaniem oraz zaskoczeniem.
   Razem ze Żmijampirami przybył na Mroźne Pustkowie. Hipnokobry wyszły im na spotkanie. Zapowiadało się na walkę. Lloyd uważał do tąd, że wąż nie znosi drugiego węża. Lecz było na odwrót. Okazało się że Skales i Fangtom są dobrymi przyjaciółmi! To już była przesada. Szybko zstamtąd czmychnął, aby nie zostać zmienionym w węża albo zostać zahipnotyzowanym w świnie.

I tyle było z jego planu zemsty. Teraz ma na głowie dwa wrogie plemiona. Liczył, że teraz one nie będą chciały zemsty na nim.

Po kolejnej porażce wszystkiego mu się odechciało. Nie miał na nic ochoty. Najchętniej by tak leżał i nic nie robił. Uderzył pięścią o ziemię.

-Czemu nigdy mi nic nie wychodzi? - jęknął.

Przekręcił się na brzuch. Położył brodę na dłoniach wysuniętych przed siebie. Przed nim leżała mapa do plemion, przykryta częściowo pisakiem. Usiadł i ja podniósł. Rozwinął zwój. Pozostały jeszcze trzy plemiona. Pamiętał słowa Skales'a: "gdybyś uwolnił Dusicieli lub Jadozęby wtedy byłaby bójka. A nie daj Anakondowców..."

Wywnioskował, że ci Anakondowcy muszą być najsilniejszym i najgroźniejszym plemieniem.

-Gdybym ich uwolnił... - zaczął gdybać - wpadłbym w kolejne kłopoty! Głupia mapa!

Odrzucił od siebie zwój lecz z porywem wiatru wrócił do niego. Podmuch niósł ze sobą drobinki piasku. Coś go tchnęło i mrużąc oczy spojrzał przed siebie na horyzont. To co zobaczył mocno go przeraziło. W jego stronę sunęła burza piaskowa! Była kilka kilometrów od niego, ale zbliżała się w szybkim tempie.

Krzyknął i zerwał się z ziemi. Zaczął rozglądać się za jakimś schronieniem. Nic nie zobaczył. Ruszył biegiem w przeciwnym kierunku niż burza. Zjechał z piaskowej wydmy i wdrapał się na kolejną. Wiatr wzmagał się. Niósł ze sobą tysiące drobinek, które drażnily jego oczy. Nie zważając na to, biegł najszybciej jak umiał. W końcu zobaczył schronienie. Był to głaz w kształcie szpiczastego kła. Lloyd dostrzegł zarys drzwi. Po paru sekundach był już przy nich.

Nie zastanawiał się gdzie prowadzą. Chciał tylko bezpiecznie się ukryć. Szarpnął na klamke. Drzwi były zamknięte łańcuchem z zardzewiałą kłódką. Wziął kamień. Uderzył nie kilka razy w zamek. Kłódka ustąpiła i upadła w piasek. Lloyd wpadł do środka, zamknął za sobą drzwi. Zaryglował je samym sobą. W tym momencie uderzył w nie silny podmuch. Prawie się przewrócił. Po chwili wszystko się uspokoiło, wiatr ucichł, nastała cisza.

Garmadonek opadł na ziemię. Ciężko wypuścił powietrze, wytrzepał piach z jasnych, blond włosów. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać gdzie wogóle jest. Wstał, rozwinął mapę. Oczy przyzwyczaiły się już do pół mroku. Światło wpadało do środka przez kilka niewielkich szpar.

-Jestem w... - przełknął głośno ślinę - w grobowcu Anakondowców.

Schował zwój. Zszedł po kilku schodach. Ciarki przeszły mu po plecach na widok porozrzucanych wszędzie kości. Najwyraźniej najróżniejsze plemię wyginęło. Może to i lepiej?

Szedł powolnym krokiem przed siebie. Rozglądał się dookoła, ale nie za siebie. Nie zauważył więc kiedy i jak za jego plecami wyrosła czyjaś sylwetka z dzikimi ciemno różowymi oczami i białymi kłami. Zasyczał nad uchem 9-latka. Lloyd skoczył w bok z krzykiem.

-Moje szczere przeprosiny młodzieńcze - powiedział... Anakondowiec! Czyli jakoś się jednak ostał. Wyprostował bardzo długą szyję. Miał wtedy ponad dwa metry! - Z uwagi na nieprzyjemny wygląd często wywołuje u ludzi takie reakcje. Bardzo cię przestraszyłem?

Lloyd ostrożnie wstał. Też Wężon był jakiś... inny. Taki miły i uprzejmy...

-Nie wogóle - odpowiedział lekko drżącym głosem zaraz się jednak opanował. - Jesteś ostatnim Anakondowcem?

-Oh tak - westchnął. - Biedne bezbronne węże. Tyle lat głodowali aż została z nich sama skóra i kości.

Blondyn spojrzał na węża. Był zgodny z opisem. Ciekawe jak przetrwał?

-A kim ty jesteś mój cały kaseczku... to znaczy przyjacielu? - Zainteresował się Anakondowiec.

-Lloyd Garmadon - odpowiedział. Nie zauważył "małej" pomyłki. - Syn Lorda Garmadon oraz przyszły pan ciemność.

-To cudownie złowróżbne. Gdybym miał nogi trzasłbym portkami.

-No a ty to kto?

-Witam. Jestem Pythor P Przyjazny. - Przedstawił się z lekkim ukłonem. - Uwolniłeś mnie. Jestem zawsze na twoje usługi.

-Serio? I nie chcesz mnie oszukać? - Spytał podejżliwie Lloyd.

-Niby czemu? Nie mam innych przyjaciół.

Rozejrzał się po grocie.

-łał to tak jak ja! Też nie mam żadnych przyjaciół. Ej a może chciałbyś zostać moim wiernym podwładnym? Zdradziły mnie Hipnokobry i Żmijampiry. A od dawna chce zemścić się na paru Ninja.

-Uuuwielbiam zemstę - zawołał uradowany jak małe dziecko. - Słuchaj Floyd.

-Jestem Lloyd - poprawił go.

-A no tak. Wybacz. Mam wrażenie, że właśnie rozpoczęła się dla nas wspaniała przyjaźń.

Lloyd przestał obawiać się ostatniego Anakondowca. Wydawał się być przyjazny. A on bardzo chciał mieć przyjaciela. Chociaż jednego. Dlatego nie wyczuł postępu.


*


Lloyd i jego nowy przyjaciel - Pythor zaczęli na nowo uprzykzac życie mieszkańcom pobliskich wiosek. Robili to w podobny sposób jak wcześniej Garnadonek. Zabierali słodycze (prócz żelków!) straszyli małw dzieci, wkurzali mieszkańców.

Lloyd czuł się tak jakby jego życio nabrało kolorowych barw. Wreszcie miał przyjaciela.

I tak minęły trzy dni. Przyjaciele leżeli sobie w najlepsze w jaskini Anakondowca wcinając słodycze, które zabrali.

-Jesteś najlepszym przyjacielem o jakim mógłbym sobie zamarzyć - westchnął zielono-oki jedząc watę cukrową.

-A ty jesteś złoczyńcą, któremu każdy chciałby służyć - cukrzył Pythor. Lloyd zaśmiał się pod nosem. Jednak pytanie Przyjaznego zmyło mu uśmiech z jego, brudnej od czekolady, twarzy. -To dlaczego nie masz przyjaciół?

-Ee mógłbym ich mieć w Szkole Dla Niegrzecznych Chłopców, ale postanowiłem uciec i zostawić ich raz na zawsze - odpowiedział.

-Serio? Czemu uciekłeś skoro mogłeś mieć przyjaciół? Każdy ich potrzebuje. Nawet tyrani.

Młody Garmadon powędrował wzrokiem po suficie.

-Tak w sumie to... ja wcale nie uciekłem tylko... wywalili mnie.

-Ze Szkoły Dla Niegrzecznych Chłopców? Niewiarygodne! Słyszałem, że to miejsce dla najgorszych nikczemników. A moim zdaniem ty się do nich zaliczasz.

-Coż dziękuje Pythorze. Ale mówili, że nie jestem dostatecznie zły, że brakuje mi bezwzględnej ambicji, aby stać się prawdziwym złoczyńcą.

-Popełnili fatalny błąd.

-Masz rację. Pożałują tego.

-W takim razie do dzieła!

-Ee jakiego dzieła?

-Zemścimy się na szkole z której cię wyrzucili. A kiedy ci ninja, którzy zaszli ci za skórę, przyjdą im na pomoc będą na nich czekać pułapki - objaśnił.

-Podwójna zemsta! - Zawołał szczęśliwy Lloyd.

-Podwójna zemsta - powtórzył Pythor. - A teraz idź spać. Kradzież waty cukrowej to ogromne przeżycie. Jeżeli chcesz rządzić światem musisz porządnie się wyspać. A i jeszcze jedno.

-Tak?

-Jesteśmy przyjaciółmi.

- Pythorze jesteś super.

Syn Garmadona ułożył się do snu. Zaczął rozmyślać jak to fajnie jest mieć przyjaciela. Nawet nie przypuszczał Co planuje jego "przyjaciel".
   Pyhtor gdy tylko Garmadonek zamknę oczy spróbował Któryś już raz wykraść mu mapę. Jednak Lloyd przekręcił się na drugi bok. Syknął cicho. Miał dość tej całej dziecinady. Nazywa się to Pythor P Przebiegły. Nie żaden przyjazny. Udaje miłego i uprzejmego tylko po to aby Lloyd mu zaufał. W odpowiednim momencie w końcu zabierze mapę i uwolnić wszystkie plemiona. Znowu będą panować nad Ninjago! Jak na razie plan wymaga aby udawał przyjaciela Floyda.



*

  Ninja zagadali się na temat Wybrańca. Rzecz jasna wtedy nie ćwiczyli, tylko zebrali się wokół Kelly i uważnie słuchali wszystkiego. Nie obeszło się bez małej sprzeczki kto jest Zielonym Ninja. Sensei wszedł na pokład chcąc sprawdzić co robią. Tak jak przypuszczał nie ćwiczyli. Mieli dziś dzień pogaduszek.
- Skoro nie trenujecie to na pewno znacie odpowiedź na moje pytanie – wtrącił im się do dyskusji. Adepci nagle zamilkli. Temat do pogaduszek im się skończył.
- No więc najlepszy sposób na pokonanie wroga to… - Kai specjalnie przedłużał zdanie – trening?
- Całkiem do niczego! Może potrzebujecie więcej ćwiczeń. Pamiętajcie, że trenujecie koncentracje. A broń to jedynie przedłużenie waszego umysłu. – Wu ponownie zniknął za drzwiami.
   Ninja zbiorowo westchnęli.
- Jak mamy się skoncentrować skoro nie wiemy kto z nas jest Zielonym Ninja? – sapnął Jay.
- Wiecie może nie trenujmy cały dzień tylko spróbujmy rozwiązać zagadkę Mistrza? – Zaproponował Cole.
- Zgoda – odpowiedzieli chórem.
  Jakąś godzinę później…
- Medytacja?
- Nie.
- Szybki atak?
- Nie.
- Zaskoczenie?
- Nie.
- Współpraca?
- N.i.e
  Ninja opadli na deski pokładu jak po ciężkim treningu. Sensei siedział po turecku w cieniu popijając herbatkę.
- Ta koncentracja jest tak samo zła jak niektóre ćwiczenia -  mruknęła Kelly.
  Od kilkunastu minut dawali Mistrzowi odpowiedzi na jego zagadkę. Niestety kazda ich propozycja byłą zła.
- to ja już nie wiem – jęknął Jay. – to nie, tamto nie. To co?
- Myślcie dalej – powiedział Wu upijając kolejny łyk napoju.
- Może chociaż jakaś podpowiedź? – Spytał z nadzieją Kai.
- Myślcie dalej – powtórzył i wstał. – Jak będziecie znać odpowiedź wiecie gdzie mnie szukać.
  Kelly przeturlała się na plecy. Postukała palcami w drewniany pokład.
- Najlepszy sposób na pokonanie wroga…? – mruknęła wpatrując się w niebo.
  Nagle rozległ się alarm. Wojownicy błyskawicznie znaleźli się na mostku.
- Co jest siostra?
- Lloyd przejął uczelnie dla niegrzecznych chłopców.
-Przecież to wylengarnia takich jak on.
- Ale to w końcu dzieci. Jesteśmy ninja i naszym obowiązkiem jest im pomóc. Ruszamy – zarządził Cole.
  Zane wcisnął przycisk startu. Perła (nazwa statku) wzniosła się nad taflę morza, na którym dryfowała. Wciągnęła kotwicę. Statek wystartował w ruszył w stronę SDNC.

*

Lloyd niecierpliwie chodził w te i wewte po dachu SDNC ( szkoły dla niegrzecznych chłopców). Razem z Pyhrotem z samego rana przybyli tu, aby zrealizować plan podwójnej zemsty. Pozostawieni pułapek czekali na przybycie ninja. Wiedzieli że przybędą. W końcu sami wysłali wiadomość. Jednak Garmadon był bardzo niecierpliwy.

- Jak tam pułapki? - Spytał, aby zabić dłużący się czas.

- Wszystkie drzwi i okna w tym budynku są przygotowane - zameldował.

- To dobrze. Mam po dziurki w nosie, że ninja zakradają się do moich tajnych baz. Jeśli ich znam to będą chcieli się tu po cichu zakraść.

Lloyd nawet nie wiedział jak w tym przypadku mocno się pomylił.

*

  Po 15 minutach byli już nad miejscem. Była to niby zwyczajna szkoła w kształcie wieży na jednej z wielu gór.
- Dobra to jak się tam dostaniemy? – Spytał Kai wyglądając za butę. Unosili się jakieś 20 metrów nad celem.
- Może się zakradniemy? – zaproponował Julien.
- Nie to zbyt nudne i dłużej by trwało. Inne propozycje?
- Hmm – Jay w ślad za Smith’em zerknął w dół. Jego wzrok utkwił na kotwicy. – mam pewną myśl. Będziecie musieli mu zaufać.
- Już mi się nie podoba ten plan –sapnął Kai.
- Czy można zrezygnować? – Zapytała Kelly kurczowo ściskając gruby łańcuch od kotwicy. Arcy pomysłowy plan Jay’a polegał na spuszczeniu się w dół na kotwicy. – Bo mam spore wątpliwości.
- Trzymajcie się dobrze a powinno być dobrze. – Walker dał sygnał Nyi stojącej za sterami.
-Powinno?! – Powtórzyli lecz było już za późno na rezygnacje.
   Kotwica runęła w dół z zawrotną szybkością. Cała piątka najmocniej jak umiała trzymała się łańcucha. Już po chwili rozwalili dach, potem przyszedł czas na piąte piętro.. na czwarte… trzecie… zatrzymali się dopiero na parterze.
- Już tu są, już tu są! – zaczął panikować Garmadonek biegając w koło.
- Spokojnie jesteśmy przygotowani.
  Lloyd spojrzał w dół. Przyjazny, a raczej Przebiegły kolejny raz spróbował wykraść mapę. Znowu mu nie wyszło.
- Plan Zane’a był nudny?! Następnym razem siedź cicho! – warknęła Kelly do Kai’a schodząc chwiejnym krokiem z kotwicy.
- Nie robimy tego więcej – oznajmił Cole.
  Wylądowali w jakiejś klasie. Na końcu Sali siedzieli związani uczniowie. Z sufitu, również związani, zwisali starzy znajomi Mistrzyni Wiatru. Kelly minął chwilowy zły humorek. Podeszła do dwóch szkieletów. Położyła dłonie na biodrach.
- Kruncha i Nuckal. Robicie za nauczycieli?
   Pokiwali lekko głowami. Nie mogli mówić bo byli zakneblowani.
- Mówiłam, że macie nie wyłazić z Podziemi bez poinformowania mnie? – warknęła zmieniając pogodny ton znowu na ten mniej pogodny i surowy. Zerwała taśmę szkieletom.
- A-ale musieliśmy jakoś zarabiać – wyjąkał Nuckal.
- Wioski zostawiliśmy w spokoju, tak jak kazałaś – dodał Kruncha.
  Kunoichi popatrzyła się to na jednego to na drugiego.
- Powiedzmy, że wam wierzę – przemówiła po chwili milczenia. – Uwolnimy was ale macie trzymać się z dala od Ninjago City. A o każdym wypadzie mam wiedzieć, jasne?
- tak, tak – zapewnili pospiesznie.
  Władczyni Podziemi jednym błyskawicznym ruchem przecięła liny. Szkielety glebneły na ziemię. Szybciutko opuścili pomieszczenie.
- A wy do domu – zwróciła się do dzieciaków przecinając ich więzy. Po kilku sekundach zostali sami. No prawie sami.
- Tam jest – Kai wskazał w górę. Zobaczyli Lloyd’a który za późno się schował.
   Ruszyli na górę trzema sposobami. Po łańcuchu – jak Cole, Normalnie po schodach – jak Zane, Kelly i Kai oraz windą – jak leniwy Jay. Nie wiedzieli, że czeka na nich Pythor i jego pułapki. W pierwszą wpadli Zane i Kai gdy z buta wjechali do Sali. Spadła na nich zielona maź, która ich unieruchomiła.
- Szlak, co to jest? – syknął Kai starając się ruszyć rękom.
  Obok nich przemknął się śmiejący cień o różowych paczałkach. W tym czasie Jay jechał winda. Jechał. I jechał. I jechał…
  Cole wspinał się po łańcuchu od kotwicy. Był już na trzecim piętrze. Zobaczył w tedy 2.5 metrowego węża. Takiego gatunku jeszcze nie widział. Zeskoczył na resztki podłogi. Stanął przed Anakondowcem, kosa zalśniła w słońcu. Wężon zbytnio się nie przejął. Pociągnął za wajchę. Cole runął na ziemię, wypuścił broń, która spadła piętro niżej. Wąż sunął ku schodom. Na piętro w tym samym czasie wbiegli Kelly oraz Jay.
- Lloyd ma ze sobą wężona – ostrzegł. – Uważajcie na jego pułapki i gońcie go.
  Dwójka wojowników ruszyła za fioletowym ogonem.  Dostrzegli go na schodach,
- rany jaki ogromny wąż! –zawołał Walker.  Wbiegli na schody.
- Nie powinno być problemu jeśli jest tylko jeden. – Stwierdziła brunetka. – Musimy tylko uważać aby nie wpakować się w puła… - w porę przeskoczyli zapadnię – pke. – dokończyła.
- Nadchodzą, nadchodzą! – panikował na maksa Lloyd biegając w koło dziury wybitej przez kotwicę. Pythro wyszedł na dach. Rzucił na właz deskę. Nie miał zamiaru powstrzymywać ninja. Stanęli na końcu dachu i patrzyli jak ze środka wyskakuje dwójka ninja.
- Zrób coś – jęknąl zielono-oki. Pythor cicho się zaśmiał. Zabrał mapę Lloyd’owi.
- Co to ma być? Jesteśmy przyjaciółmi.
- Chciałeś zrobić z wężonów swoich sługusów? – prychnął. – Przykro mi młodzieńcze ale mam inne plany.
  Nagle Pythor zniknął. Jakby wtopił się w tło. Lloyd pozostał sam z dwójką wojowników. Dla nich nawet lepiej. Kelly poszła z lewej, a Jay z prawej. Na ich wysokość podleciała Perła.  Na pokładzie stali pozostali ninja z Sensei’em na czele, który miał groźną minę.
- Lloydzie Montgomery Garmadonie chodź tu do mnie natychmiast! – powiedział surowo.
- Mam go – Jay przerzucił Montgomerego sobie przez ramię.
- Ej puszczaj mnie! – Lloyd walił Walkera po plecach.
- Co teraz z nim zrobimy? – spytała Kelly chowając katanę.
- Wymyjemy mu zęby mydłem – zaproponował Kai.
- Wieczny szlaban? – podsunął kolejny pomysł Cole.
-  W koncie na sto lat – zaśmiał się Zane.
- Dokładnie, wiem co zrobić – oznajmił Wu z nadal groźnym wyrazem twarzy.
  Lloyd przełknął nerwowo ślinę. Wkurzony wujek to zły wujek.

*

- I właśnie dlatego królik Jacek już nigdy nie zaufał wężom. Koniec.
  Wu odłożył książkę na półkę nocną obok łóżka. Był późny wieczór. Sensei skończył czytać Lloyd’owi bajkę.
- Gdyby tata przeczytał mi ta książkę nie popełnił bym tych błędów. – Mruknął blond włosy leżąc w łóżku w wolnym pokoju. – wybacz wujku.
- Nie masz za co przepraszać. Jestem pewien, że gdyby twój ojciec tu był przeczytałby ci właśnie tą książkę. Dobranoc bratanku. Śpij dobrze.
- Dobranoc wujku.
  Ninja przyglądali się  temu ze zszokowanymi minami. To oni ciężko pracują a on ma bajkę na dobranoc? Wu wstał z krzesła. Wojownicy szybko odskoczyli od drzwi. Pobiegli bezszelestnie na pokład. Kilka sekund przed Sensei’em.
- Czemu ten mały drań nie dostał kary? – Spytał za wszystkich Mistrz Błyskawic.
- Trenujemy cały dzień a on ma bajeczkę na dobranoc? – oburzył się Kai.
- racja. Byłbym zapomniał – przypomniał sobie Wu. – Czemu nie trenujecie? Znacie rozwiązanie mojej zagadki?
  Ninja westchnęli.
- Nie Sensei. Nie wiemy jaki jest najlepszy sposób aby pokonać wroga – przyznała Kelly.
- Trzeba uczynić go swoim przyjacielem – wyjaśnił w końcu Mistrz.
  Rozległo się ciche „aaa”.
    Adepci w drodze do swojego pokoju zajrzeli jeszcze do bratanka Sensei’a. Sał sobie smacznie. Gdy nie chciał się ich pozbyć lub uwolnić plemienia węży był nawet fajny.
  Może ninja jeszcze go polubią?











~~~~~~~
   Prosz bardzo nowy rozdział! W terminie nawet. Przepraszam, że taki strasznie długi. Wiem że takie się ciężko czyta ale myślę że ten to taki wyjątek pod względem długości. Chciałam już załawtić sprawę Lloyd’a który  przeszedł na Jasną Stronę Spinjitzu. Pytanie brzmi czy dostosuje się do zasad jakie panują u ninja? Bo jakbym rozdzieliła to ten byłby drugi a tamten króciutki.
Kelly: Ty Kruncha wiedziałeś że twoje imię czyta się Krancza?
Kruncha:…
  Specjalnie dla ciebie May w dialogach po myślniku (to myślnik? chyba tak) robiłam spacje. Dobrze zrobiłam? No to tyle. Późno jest, znowu przepisywałam oglądając Transformersy. 
Dobranoc
Pozdrawiam 
~Vanessa~




Ten Zeszyt był ze mną od wresznia. Dzisiejszego dnia zakończył swoją służbe.

Komentarze

  1. Jessie: *próbuje utrzymać zieloną mgiełkę w rękach* Anakondowiec, ładnie to tak oszukiwać biednego Lloyda?! *mgiełka znika* Szlak!
    Jenny: Heh, widzicie tak to już jest. Jak jest się małym to nikt się ciebie nie czepia. Nawet jak próbujesz uwolnić jakieś plemienia walniętych węży.
    Izumi: Jay ma mój sposób myślenie :,)
    Patrick: Weź się nawet nie odzywaj -.-
    Harumi: Leń!
    Izumi: Po co używać schodów jak można polecieć?
    Harumi: W centrum handlowym pełnym ludzi?!
    Izumi: Tak ^^
    Jenny: Kurde bajka o króliku Jacku. Czemu mnie to śmieszy? XD
    Jessie: Ale Lloyd ma tylko 9 lat.
    Jenny: I zajebiście długie drugie imię.
    Izumi: Nie zapominajmy o jego supi ojcu ,,panu ciemności" czy coś takiego.
    Kyoya: Czy wy do wszystkiego macie takie podejście?
    Jenny: Jakie?
    Kyoya: Groźne czy nie i tak mam to gdzieś bo przeżyję?
    Ekipa: *oprócz Alice i Yuki* Tak!
    Kyoya: Eh....
    Ja: Rozdział długi ale to dobrze ^^ i zajebiście, że tak szybko *.* to ja czekam na next ~ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lloyd: Gupi Python *foch*
      Kelly: Ty teraz się staraj zebyśmy cię polubili.
      Ja: I to niby ja jestem leniwa *patrzy na Jay*
      Kelly: E a zauważyliście że Pythor nie przedłuża jak reszta weży "s"? Dziwnee
      Lloyd: Co chcecie od krolika Jacka. Fajna bajka. Dzieki niej się nawróciłem ^.^
      Ja: Next bd krotszy bo mi cieżko sie takie długie pisze. 31 chce w piatek jesli sie wyrobie.

      Usuń
    2. Ja: Akurat wrócę z wycieczki ^^
      Jessie: No Lloyd nie fochaj się bo to nic nie zmieni.
      Jenny; Ja się mogę na nich wyżyć *psychopatyczny uśmiech* Obetnę im te ogony *wraca do normalności* Alter!
      Izumi: Od bajki nic nie chcemy *zdusza śmiech*

      Usuń
  2. Hey hop!
    A więc... Suuper! Tak długi ze ledwo przeczytałam, ale świetny. Dziś mamy dzień dziecka w moim domu, więc dnia dzisiejszego NIGDZIE nie będę błędów wytykać. Znajcie moją łaskę! Spacje zrobilas i juz sie wygodniej czyta, ale tylko w połowie! Leniwa Ty xd. A więc Lloyd jest fajny, a jego ojciec bardziej.
    Do następnego, May Solo
    P.S. Ta zadziwiająca długość i konstruktywnosc komentarza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny (powinnien) być krótszy. Sama nie lubie długich a taki napisałam xd Wiem ja jestem liniwa do potęgi entej. W 31 postaram sie wszedzie robić spacje. Dwie klasowki w tym tygodniu wiec next powinnien, podkreslmy powinnien być w piatek. Staram sie znowu wstawiac regularnie.
      Ps. Zabije cie, obudzilas mnie wiadomoscią na Hangouts xDD

      Usuń
  3. Wreszcie wreszcie wreszcie wreszcie jestem.
    Kom będzie krótki bo mam wenę. Oho, moja siostra.mnie budzi budzikiem z jej telefonu. Zabójcze. 6:00 sobota. No bo komu się shcee spac?
    Oki. Pa.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kelly: *spada z lozka ze śmiechu* Lloyd jesteś w kabarecie! "Nie wysoki sadzie to nie jest kibol, i nie może zdjąc maski bo to jest ninja. Syn Lorda Garmadona i Misako, wnuk 1 mistrza spinjitzu i bratanek Wu ktory dwa dni potrafi lewitować nad miską ryżu (...)" *zwija sie ze śmiechu razem z Vanessą i uwaga uwaga Lloyd'em*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo fajny. Ja na błedach się nie znam więc.... więc nic nie widziałam (jak zawsze u cb) 😃😃 wróciłam ze szkoły i zabieram się za czytanie!😂😂 A mam nauuuuukiii!!!!😭😭😭😭😭 Ja lece na inne blodżi!!!!😂😂😂 Paap
    Olga Solo
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak doskonała nie jestem żeby żadnych nie było ale staram sie je tępić usilnie (zwykle cyrklem lub nożyczkami)
      No i fajnie że ci sie spodobał ^.~
      Nie wiem czy wgole to kogoś interesuje ale jeszcze tylko dziś i jutro i koniec rehabilitacji! A to oznacza... Więcej czasu na pisanie!
      Kelly: Historia.
      Ja: Już już zakuwam.

      Usuń
  6. A ja nie mądra przeczytałam a teraz dopjero ogarnełam że koma nie dodałam U_U
    Lilka:Ten dzieciak znów wypuściła węża z nory*strzela face palma*
    Ja:On jest biedny...jak ten Anakondowiec może go tak okłamywać.
    Sky: Biedny chłopiec.
    Lilka:No tak on wypuszcza węże co chcą przejąć kontrolę nad światem a na niego nie nakrzyczą ale jak ja coś odwaliłam to od razu od zabójców mnie wyzwali. I oto jest sprawiedliwość w tym kraju.
    Jack;Jakie ten mistrz daje spostrzegawcze zagadki...
    Lilka:Treningi to zło.
    V:...
    Lilka:No co? Z tobą to już wog.
    Ja:Taki skromny ten kom ale co poradzę. Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lloyd: po 1 to byl jeden waz a pi drugie, Nawróciłem się! Czemu nikt mi nie wieży? T.T
      Kelly: Tak to jest, jak już sobie złą opinię wyrobisz na początku to później trudno ja zmienić.
      Ja: *oglada meteriał o Czarnobylu*
      Kelly: A historia leży i czeka... Tak jak rozdział.
      Ja: Ale połowe już mam. Bd krótki od razu mowie

      Usuń
    2. Ja & Sky: My ci wierzymy :)
      Lilka: Teraz jeden a wcześniej dwa plemienia wypuściłeś.
      Ja:Ja powinnam sie z Rosyjskiego uczyć a po raz drugi oglądam Prometeusza yh
      Lilka:Znów ufo'ki U_U
      Ja:Będę czekała na rozdział krótki długi ważne że będzie.

      Usuń
    3. Lloyd: No dobra wyposcilem czasu nie cofne. Ale juz tego nie zrobie. Slowo.
      Kelly: Słowo syna Garmadona?
      Lloyd: A nawet i takie. Przynajmniej Kruk i Sky mi wieża :")

      Usuń
    4. Ja & Sky: Tak :)
      Lilka: Dlaczego czuję ze ten dzieciak jeszcze nas zadziwi?...phy...
      Ja: Obejrzałam ten film i teraz będę miał koszmary.
      Lilka:Po czymś takim proszę cię...To to jest nic w porównaniu z tym co pokazuje mi zmora.
      Ja:Boję się iść spać.
      Lilka:No wreszcie poczujesz się jak w mojej skórze.
      Ja:Nie chciałabym.
      Lilka:No widzisz.

      Usuń
    5. Ja: Kruk omijaj szerokim krokiem Furie. Nam to póścili na polskim żeby "pokazać prawdziwe oblicze wojny" Teraz słowo "furia" kojarzy mi się tylko z tym czołgiem. Brr dobrze że jeszcze koszmarow z tym nie miałam.

      Usuń
    6. Ja: Zapamiętam.
      Lilka:Czołgu się boicie? Przecież to kupa żelaza.
      Zmora:Wreszcie gadasz dorzeczy :,)
      Lilka:Yh jak nie urok to zmora.

      Usuń
    7. Nie no czołgu nie. Tylko tego jak pocisk z Tygrysa (ogrmony czołg) rozwalił kolesiowi łeb, odciał nogi, strzelił w oko albo Biblia żeby ratować Normana położył sie na granacie i go rozsadziło... No to tak z grubsza były taki i podobne sceny. Brad Pitt jak zwykle musiał zginac. Dobrze że przynajmniej jego śmierci nie pokazali.
      Kelly: To było wiadomo, że tylko Norman przeżyje.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty