Nya w najszybszym dla siebie tempie pokonywała tor przeszkód. Przeskoczyła po ruchomych słupkach. Następnie przeszła na "okrągłą bierznie". Musiała biec i unikać wystających drewnianych mieczy lub toporów. Gdy uniknęła miecza oberwała toporem. Zleciała na ziemię. Przez chwile ją zamroczyło, ale gdy odzyskała ostrość widzenia nad sobą zobaczyła twarz Jay'a.
-Hej Nya. Próbujesz pobić rekord brata? - Uśmiechnął się i pomógł jej wstać.
-Ee tak. - Odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech. - Fałszywy alarm?
-Okazało się, że to Lloyd Garmadon.
-Syn? - Nya wykazała się szybszym układaniem faktów.
-Tak. Chyba chce wdać się w tatusia.
Znowu zaczęli patrzeć sobie w oczy. Mogli by tak stać przez dłuższą chwilę lecz Kai wykazał się trafionym wyczuciem czasu.
-Sorki Nya ale zajmujemy plac - powiedział. Dwójka niechętnie oderwała od siebie wzrok.
-Spoko i tak miałam iść do Jamanakai skoro jest już tam bezpiecznie. Miłej zabawy.
Czarno włosa wyszła z klasztoru. I skierowała się do nie lubianej przez Kelly wioski. Na jedno nie obraziłaby sie gdyby Wężonowie ją napadli... Jeśli wogóle istnieją.Cole wyciągnął z szafy ochronne kaski i pancerze. Podał je pozostałym. Zgodzili się, że jeden z nich może być Wybrańcem. Stwierdzili, że sprawdzą swoje umiejętności i zobaczą kto jest najbliższy zostania Zielonym Ninja.
-Trzy walki. Zwycięzcy trafią do finału - powiedział czarny ninja. - Pierwsze starcie Jay kontra Kai.
Dwójka chłopaków zajęła swoje miejsca na placu. Przeszkody schowały się. Cole w roli sędziego stanął miedzy nimi.
-Ninja go! - Zawołał i szybko się usunął do tyłu gdy Jay i Kai od razu na dany sygnał ruszyli do ataku. Rozpoczął się pierwszy pojedynek. Zane i Kelly przyglądali się z perspektywy siedzącej na ganku.
-To może być ciekawe - stwierdziła Kelly i lekko się uśmiechnęła gdy Walker sam siebie poraził prądem. Jednak uśmiech znikł gdy dotarło do niej, że chyba faktycznie wyszli z formy. Muszą to nadrobić. Zerknęła na swoją broń leżącą obok niej. Ciekawe jak jej pójdzie. Oprła się na kasku położonym na swoich kolanach. Koniec końców wyszło na to, że Jay przegrał oberwawszy w brzuch kulą ognia. Teraz Cole kontra Zane...
*
W tym samym czasie Nya była w Jamanakai. Podeszła do jednego ze stoisk z owocami. Cały czas myślała o jednym. Nigdy wcześniej nie czułą takiego odczucia jak teraz. Chyba faktycznie zakochała się w niebieskim ninja.... Jay jest taki słodki, zabawny... przystojny według jej typu. Dopuszczała do siebie myśl, że w jej życiu pojawiła się wielka miłość. Czuła i wiedziała że Jay to ten jedyny, że już nikt inny się nie pojawi. Lecz nie będzie miała łatwego życia. Jay jest ninja i gdy będzie wyruszał na misje będzie się martwić podwójnie. O ukochanego raz brata. Lecz teraz pewnie bardziej o tego pierwszego. Chyba, że ona też zostanie ninja... Snucie jak kto będzie przerwały jej wrzaski mieszkańców wioski.
-Co znowu? - Mruknęła i zaraz znalazła odpowiedź. Z jednego z domów wyszedł synek Garmadona. Na taczce wiózł słodycze. Nia nie rozumiała czemu wieśniacy znowu robią aferę. to tylko dzieciak z którym... są Wężonowie!! Do wioski wpełzły pozostali przedstawiciele plemienia Hipnokobr. CZarno włosa szybko usunęła się w cień jednego z budynków.
-Zabierać resztę słodyczy! - Rozkazał Lloyd.
Jeden z Węży zamiast nóg tak jak pozostali miał ogon. W wężowych dłoniach trzymał złote berło. Gdy przeszedł obok mieszkańców, którzy zcisnęli się w grupę jego oczy zaczęły się mienić a ogon grzechotać. Mieszkańcy stali się jak otumanieni ich oczy zrobiły się czerwone. Wykonali polecenia generała. Nya ukryta w cieniu usłyszałą fragment rozmowy dwóch węży. Generałą i zwykłego wojownika.
-To bez sssensssu generale. Zabieramy z tąd tylko te sssłodycze - wyraził swoje zdanie żołnierz.
-Będziesz robił to co ci każe, Skales - warknął generał. - Bo to ja trzymam to berło.
Skales (czyt. Skils) z wielką niechęcią musiał zgodzić się z przywódcą. Nya wysłała przez swoją bransoletko nadajnik sygnał do Kelly. Liczyła, że szybko się pojawią.
Przegrani czyli Jay i Zane siedzieli na ganku. W role sędziego wcielił się teraz Kai. Kelly i Cole zajęli swoje pozycje. Gdy czerwony ninja miał dać sygnał bransoletka dziewczyny zaczęła mrygać. -Co znowu? - Mruknęła i zaraz znalazła odpowiedź. Z jednego z domów wyszedł synek Garmadona. Na taczce wiózł słodycze. Nia nie rozumiała czemu wieśniacy znowu robią aferę. to tylko dzieciak z którym... są Wężonowie!! Do wioski wpełzły pozostali przedstawiciele plemienia Hipnokobr. CZarno włosa szybko usunęła się w cień jednego z budynków.
-Zabierać resztę słodyczy! - Rozkazał Lloyd.
Jeden z Węży zamiast nóg tak jak pozostali miał ogon. W wężowych dłoniach trzymał złote berło. Gdy przeszedł obok mieszkańców, którzy zcisnęli się w grupę jego oczy zaczęły się mienić a ogon grzechotać. Mieszkańcy stali się jak otumanieni ich oczy zrobiły się czerwone. Wykonali polecenia generała. Nya ukryta w cieniu usłyszałą fragment rozmowy dwóch węży. Generałą i zwykłego wojownika.
-To bez sssensssu generale. Zabieramy z tąd tylko te sssłodycze - wyraził swoje zdanie żołnierz.
-Będziesz robił to co ci każe, Skales - warknął generał. - Bo to ja trzymam to berło.
Skales (czyt. Skils) z wielką niechęcią musiał zgodzić się z przywódcą. Nya wysłała przez swoją bransoletko nadajnik sygnał do Kelly. Liczyła, że szybko się pojawią.
*
-Chwilka - zdjęła kask i opóściła katanę. Odebrała połączenie. - Co jest Nya?
-Wężonowie są w Jamanakai! - szepnęła. Ninja wymienili spojrzenia. Z klasztoru wyszedł akurat Sensei. Zebrali się wokół Kelly.
-Poczekaj, jak to Wężonowie? - Zdziwiła się brunetka.
-Są z Lloyd'em w wiosce - wyjaśniła mówiąc nadal szeptem .
-Ale przecież Wężonowie nie istnieją - Powiedział Kai do bransoletki.
-Kai widziałąm ich na własne oczy. Przylećcie ty, szybko!
Nya rozłączyła się. Wojownicy bez dalszych zastanowień ruszyli do stajni. Wylecieli najszybciej jak się da. Na czele leciał Jay. Przypuszczenia Wu się sprawdziły. Kolejne zło wypełzło ze swojego więzienia. I to oni będą musieli się z tym uporać i nie dopóścić do zjednoczenia pięciu plemion.
*
-Moje słodkie szaleństwo nie ma końca! - Zawołął lecz zaraz musiał odszczekać swoje słowa. Usłyszał ryknięcie a potem wyrośli przed nim ninja.
-Wybacz najście Garmadonku - zaczął Cole
-Ale czas do łóżka - zakończył Walker. Tak jak reszta nie był zadowolony kolejnym spotkaniem z dzieciakiem.
Lloyd tym razem się nie przejął. Miał pod swoim władaniem armię prawdziwych węży.
-Brać ich! - Krzyknął do generała.
Ten był nadal zahipnotyzowany i spełnił rozkaz.
-Ssschwytać ich! - Wydał rozkaz.
Jego ogon zagrzchotał jak u grzchotnika. Mieszkańcy porzucili swoje zajęcie i zaczęli iść w stronę ninja.
-To Wężonowie istnieją!? - Pisnął Kai. Przygotowali się do starcia. Zahipnotyzowani wieśniacy i węże otoczyli ich z trzech stron.
-Mamy jeszcze jeden problem. Zahipnotyzowali wszystkich - dodał Bucket.
Jay uniósł nunczako lecz Zane go powstrzymał.
-Wyszliśmy z wprawy. Lepiej nie ryzykować - powiedział Julien.
-W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak wiać!! - Krzyknął Mistrz Błyskawic. Równym susem wyminęli przeciwników. Przeskakując domy oddalili się od miejsca. Zeskoczyli za jednym z nich. Kelly wyjżała dyskretnie.
-Uciekanie za wiele nie da - stwierdziła. - Koniec końców nas znajdą.
-Nie będziemy się wiecznie ukrywać - skorygował lider. - Musimy wykombinować jak pokonać Wężonów i ocucić mieszkańców.
-Nie możemy użyć smoków? - Zaproponował Kai.
-Lepiej nie jeszcze je też zakip...
Cole urwał bo z dachu ktoś zeskoczył a tym kimś okazała się młodsza siostra Mistrza Ognia.
-Nya! Nic ci nie jest? - Zapytali równocześnie Kai i Jay.
Dziewczyna wzięła parę głębokich wdechów.
-Nie nic. Ledwo im uciekłam - odpowiedziała. - Zahipnotyzowali mieszkańców.
-Ale jak oni to robią? - Zastanowiła się na głos Kelly.
-Kiedy grzchoczą ogonami lub syczą nie patrzcie im w oczy - przestrzegła ich Smith. - To właśnie ich moc.
-Świetnie - sapnął Jay. - To jak pokonamy przeciwników na których nie można patrzeć?
-Trzeba jeszcze odhipnotyzować mieszkańców - Upomniał Zane.
Kelly prychnęła i splotła ręce na klatce piersiowej.
-Oj Kelly. Może jak im pomorzesz to zmienią o tobie zdanie.
-Jakoś im tyłki uratowałam przed szkiletami i nic - warknęła
-Wąż z berłem to ich generał - zaczęła tłumaczyć Nya. - Dowodzi innymi. Zdaje mi sie, że w berle jest antidotum. Jeśli je zdobędziemy uratujemy wszystkich.
-No to mamy plan - Cole klasnął w ręce. - A Nya może iść z nami
-Łaaał dzięki - mruknęła czarno włosa bez większego entuzjazmu ale w środku cieszyła się że wreszcie może uczestniczyć w jakiejś misji. A Kai o dziwo nie protestował.
Wspięli się na dach. Przeskakując na kolejne zbliżali się do głownego placu. Wężonowie i mieszkańcy rozeszli się szukając ich albo słodyczy. Kai jako pierwszy zeskoczył na ziemię. Od tyłu chciało go zajść czterech wezy. Jednak ich syczebie ich zdradziło.
-Chcecie oberwać? - Zapytał retorycznie stajac z nimi twarza w twarz. - Pora na małe Spinjitzu. Ninja go!
Kai onrucił się i stowrzył ognisty wir. Pokonał 2 Wężonów. Jednak coś nie pykło i przywalił w ściane. Kelly onsereujac to z dachu wykonała facepalm.
-Dobra serio wyszliśmy z formy - przyznała.
Brunet szybko sie pozbierał i rozprawil z pozostałymi. Nadciagali jednak kolejni. Plemie liczylo kolo 20 jesli nie wiecej czlonkow. Jai i Cole pomogli Kai'owi. Kelly najchetniej przywaliłaby mieszkańcom ale jakoś się powstrzymała. W zasadzie wiatr nie zrobi im za dużej krzywdy... Mieszkańcy nadal byli otumamieni jak zombie. Zaczeli iść w stronę chłopaków. Nastolatka wkroczyla do akcji. Osłaniała. Teraz plecy kolegów.
-Cole mamy dwie opcje. Albo używam katany i nie wyrzadzam im większej krzywdy albo któryś z mieszkańców obudzi się z połamanymi żebrami. Która opcja? - Zwróciła sie do szefuncia.
-Pierwsza opcja - odpowiedział powalając Wężona.
-Łee czemu nie druga? - Zaśmiała się wyjmując katanę. Ostrze zabłyszczało w słońcu.
-Ej no Kelly może używać broni - jęknął Jay ogłuszając weża.
-Wiatr nie wyrządzi takiej krzywdy jak oberwanie piorunem - Skorygował Mistrz Ziemi po czym dodał - Bez urazu oczywiście a po drugie Kelly ma ich tylko przytrzymać.
Podkreślił dwa ostatnie słowa. Dziewczyna zrobiła smutną minkę ale pod maską i tak nikt tego nie zauważył
-Nie lubie cie. Nie dasz się pobawić
Mimo, że byli na misji humor i tak im dopisywał.
Kelly za pomocą stworzonego wiatru powstrzymała napur wieśniaków.
Jednak ci uparcie parli przed siebie.
-To będzie trochę trudniejsze niż przypuszczałam - mruknęła zapierając się nogami. - Zabierzmy generałowi berło i kończmy to. W tym samym czasie
Zane obserwował wszystko z dachu.
Szukał wzrokiem urwisa który stworzył całe to zajście. W końcu go zobaczył.
Grzał z taczką przed siebie aby wybiec z wioski ze słodkim łupem.
Jasnowłosy wycelował i rzucił shurikeny.
Wbiły się w ziemię przed Lloyd'em .
Chłopak ich nie zauważył, taczka gwałtownie zachamowała a on
wywróciłsię razem z nią.
Zane z pomocą Spinjitzu znalazła się przed nim.
-Sensei miał rację.
Mogliśmy od razu cię powstrzymać a nie odkładać to na później. - Powiedział zabierając broń
-Odwrót! - Krzyknął Gamadonek.
-Odwrót! - Zawtórował mu generał i w tym momencie Cole szybkim ruchem wytrącił mu berło. Upadło między nimi.
-No dalej. Tylko spróbuj - rzucił wyzywająco. Tak jak podejrzewał generał dał dyla. Czarno włosy podniósł berło. Przyjżał mu się. Gdzie jest to antidotum...?Gdy podniósl wzrok napotkał spojrzenie Skales'a który jeszcze się nie wycofał. Jego czerwone ślepia mieniły się. Cole sam nie wiedział czemu ale nie mógł przestać się na nie patrzeć.
-W oczy moje ssspójrz - wysyczał Wężona. - Jesssteśśś w mojej mocy.
Bucket poczuł że traci nad sobą kontrolę. Jego oczy z czarnego zrobiły się czerwone.
-Jestem w twojej...
-Cole!! - Krzyknęła Nya wyrywając go z zapoczątkowanego transu.
Znowu miał normalne oczy. Dziewczyna skoczyła i uderzyła węża nogą w twarz. Ten zatoczył się do tyłu. Widząc, że nic tu po nim poszedł w ślad za braćmi. Czarno włosy zaczął iść w nieznanym kierunku. -W berle masz antidotum! - Zawołała Smith.
-A faktycznie racja - oprzytomniał.
Na środku zobaczył fontann . Podbiegł do niej. Wsadził do wody berło. Granatowy kamień zaświecił się. Wytworzyła się jasna, błękitna mgła. Rozniosła się po całej wiosce. W jednej chwili mieszkańcy powrócili do siebie. Ich oczy przestały być czerwone. Kelly pstryknęła palcami a ściana wiatru rozwiała się. W wiosce pojawił się Sensei. Ninja wymienili spojrzenia. Podeszli do mentora. Kai przemówił jako pierwszy:
-Wybacz Sensei. Gdybyśmy od razu powstrzymali Lloyd'a nie doszło by do tego.
-Nauka zawsze jest dobra, nawet taka na błędach - powiedział Wu. - Wężonowie to wielkie zło i niebezpieczeństwo. Dzisiejsze zajście to dopiero początek. Naszym priorytetowym zadaniem jest niedopuszczeniebdo odnalezienia pozostałych czterech plemion.
-Wężonowie to nie Lord Garmadon, ale i tak damy z siebie wszystko - zapewnił Cole i przekazał berło Mistrzowi.
-Lecz musisz nam pomóc. Tylko dzięki twoim wskazówkom osiągniemy pełnie możliwości - dodał Kai.
-To nie będzoe łatwe - odpowiedział po chwili namysłu Wu. - Czeka was ciężka praca. Zresztą tak jak mnie. Wracajmy do domu.
-Kiedy dostanę własnego smoka? - Westchnęła Nya siadając za (uwaga, uwaga) Jay'em.
-Spokojnie Nya. Twój czas nadejdzie - uspokoił Smith Sensei. Usiadł w siodle Flame'a. Kai westchnął i usadowił się z tyłu.
*
Ninja wrócili do domu. Wyczerpani disiejszym dniem rzucili się na łóżka i w mgnieniu oka zasnęli. Lecz nie każdemu kwapiło się do spanie. W lodowej grocie Lloyd (drugi raz) był nie zadowolony, że wojownicy znowu pokrzyżowali mu plany. Sądził, że skoro ma armię węży to wszystko powinno się udać. -Ja.Chce.Słod.Dy.Cze! - Jęczał Garmadonek uderzając pięścią w lodowy głaz. Nie zauważył, że spowodował małą rysę.
-Ten chłopiec nas uwolnił - stwierdził generał - Silthra
-Ten dzieciak nie jesst jednym z nasss. Wogólnie nie powinno go tu być - powiedział Skales.
-Może i ssstraciłem berło, ale nadal jessstem generałem. W tył wzrot!
Skales zacisnął pięści. Wykonał rozkaz. Wkurzony oparł się o głaz. Miał dość Silthry. Podszedł do niego Mezmo - kolejny żołnież Hipnokobr.
-Ty tchórzu - szepnął ostro aby generał ich nie usłyszał. - Wszyssscy wiedzą, że to Lloyd sssteruje Ssilthrą. Jesssteś jego prawą ręką a jednak nic nie robisz.
-Ssspokojnie Mezmo. To nie był dobry moment na atak. Tylko ja wiem jak pokonać ninja. A gdy tego dokonam wszyssscy zobaczą, że to ja powinieniem być generałem. Wtedy pozbędziemy sssię tego dzieciaka. Odnajdziemy pozossstałe plemiona i kolejny raz obejmiemy władze na powierzchni. - Objaśnił Skales. Od dawna planował przejąć władze nad Wężonami. A teraz nadażyła się ku temu okazja.
--------
Eee...... WIec....... Nie jednak nie dam rady napisac podsumowania. Mam w domu czlowieka opetanego mroczna moca z ktorym musze sie uzerac a z kazdym dniem odbiera mi energie.
Nastepny pojawi sie jak nie zejde
pozdrawiam
~Vanessa~
Ja. Tego no. Ja przeczytałam......ale spać.
OdpowiedzUsuńJack:Idź spać i nie jęcz. Po za tym słyszę że znów kogoś opętało. No proszę jaka epideia.
Lilka:-_-
Ja:*kręci głową* mam was dość. A tak wog to brawo Lloyd znów(po raz drugi) prawie ci się udało. Tylko tam uważaj bo ci się ludzie buntują a raczej węże. Jak coś to postrasz że ciocia przyjdzie i się z nimi policzy od razu zaczną chodzić jak w zegarku. Nya też by chciała się pobawić z resztą ninja a nie może ale niedługo wkroczy samuraj i się zacznie. Nie wiem co dalej pisać. A nie wiem dobranoc.
Jack:Masz jeszcze przestudiować swój rozdział i nanieść poprawki.
Ja:Jak ty mnie uwielbiasz dobijać.
Jack:-_-....Czekamy na kolejny rozdział.
Kelly: Idę ogarnąć co to ta mroczna moc.
UsuńLetty: Takie gówno -.-
Lloyd: Prawie ale nie do końca. Jedno plemie się z buntuje mam jeszcze cztery
Kelly: Tylko spróbuj...
Letty: Za pobicie dziecka pojdziesz do poprawczaka
Kelly: A czy ktoś mówi, że ja chce go pobić? *ciszej* Zrzuci się go ze smoka i będzie ze wypadek
Ja: Bez planów morderstwa proszę. Wy lepiej sie do cwiczeń weźcie.
Kelly: Łoj.
Letty: Jack postaraj sie bardziej Kruka pocieszać a jak nie to sam przestudjuj rozdział. Ciesz sie że wogole żyjesz bo gdyby nie Kruk to by ciebie nie było...
Ja:No mam zapłon po takim czasie odpowiadam. Ty tam Lloyd uważaj na siebie.
UsuńLilka:Kelly nie zabijaj. Jedna "morderczyni" na sali chyba wystarczy...
Jack:Ja jestem, byłem i będę w tej sprawie nic się nie zmieni...
Ja:Tia...
Jack:Co to "tia" miało znaczyć?
Ja: Nie, nic...
Lloyd: Staram się ale ktos stara się mnie zabić. A teraz ide kupić żelki.
UsuńKelly: Postaram się go nie zabić jak się zmieni. A ty wcale nie jesteś morderczynią i nawet nie staraj sie tak myśleć!!! *potrzasa Lilką* To.Nie.Byłaś.Ty!!
Ja:Ej węże jak spadnie mu choćby jeden włos z głowy to ja tam wkroczę i się dopiero zacznie mordowanie.
UsuńJack:Akurat wszyscy się ciebie boją.
Ja:*moje słynne spojrzenie zabójcy*
Jack:....
Ja:Co nie komfortowo się czujesz phahahah
Lilka:Z kim ja żyję. A po za tym to rączki przy sobie a po drugie wiem że tonie ja zrobiłam...
Ja: *głupio się śmieje* No to w następnym rozdziale węże bd miały przerypane jak Kruk do nich wpadnie xD
UsuńKelly: No i dobrze. Ale nie oddalaj się od wszystkich pliska. Znaczy od Kyoyi to ja bym osobisie sie trzymała z daleka... Mniejsza. Zapomnij.
Ja:*również głupio się śmieje i drapie w tył głowy*No te...hyhy :) Jak będzie trzeba to wkroczę haha
UsuńLilka:Jak na razie niestety ale musicie uszanować moją przestrzeń osobistą. *chce coś jeszcze powiedzieć ale daje sobie spokój*
Witaj,
OdpowiedzUsuńNominowałaś mnie do LBA (czy jak to się pisze?), wiem, że chciałaś zareklamować mojego bloga, ale ja niestety nie bawię się w takie rzeczy :)
Co do Twoich rozdziałów - nadrobiłam je i bardzo mi się podobają! Przyjemnie mi się czytało. Piszesz na serio lekkim stylem.
Życzę weny!
Ściskam Cię mocno!
Bardzo się cieszę, że ci się podobało ^.^ Wene to ja mam gorzej z czasem i siłami... Ale każdy komentarz daje mi kopniaka do działani :D
UsuńCo do twojego bloga to mam nadzieję że zyska popularność :) Trzymam kciuki.
Wysyłam uściski :*
Dziękuję! Poinformuję Cię o nowym opowiadaniu, jak opublikuję. :) Ale to dopiero za jakiś czas, teraz muszę dużo się uczyć.
OdpowiedzUsuńŚciskam jeszcze raz! :*
Jest rozdział! A ja mam opóźniony rozwój i dopiero teraz zauważyłam. :D
OdpowiedzUsuńOj niegzeczny Lloyd, nie wolno okradać wiosek z całych słodyczy... chwila! Całych, czyli z żelków też! O nie, jak ja cię dopadnę Lloyd, to nic z ciebe nie zostanie! I mam gdzieś, że jesteś zielonym ninją! Poszatkuję cię na kawałki, a to co zostanie wepchnę Palpiemu do gardła i go wybuchnę! BUM Jak tylko skończę komentować to umrzesz!
Ninja wyszli z wprawy! Ja serio muszę pogadać z Wu, na temat argumentów motywacyjnych, chociaż pastowanie podłów w tej waszej świątyni to pikuś, w porwónaniu ze Świątynią Jedi. Ogólnie rozdział super, wężony trzeba wybić, ale zacznę od Lloyda... czkam nn.
NMBZT
A teraz idę zamordować Lloyda, a jak już Palpi wybuchnie to zajmę się wężonami. *idzie po materiały wybuchowe i Palpatina, wraca po chwili z nimi, włącza miecze świetlne i zaczyna gonić Lloyda*
Lloyd: *wskakuje na drzewo* Stop! Specjalnie nie kradne żelków!!! Tobie zostawiam! A jeśli jakieś zabrali to prenetsje do węży. Plis nie morduj jak jeszcze nie mam mocy i wogle nie morduj biednego dziecka.
UsuńKelly: Biednego? Biednego?! Było nie uwalniać wężonów! A my musimy po tobie sprzątać!
Wu: *wyciąga zeszyt i długopis* Słucham propozycji.
Kelly: Ej no jeszcze jedna szansa. Już od następnego rozdziału zaczynamy trenować.
Kai: Tak szczerze to chyba od tego mieliśmy...
Kelly: Cicho! Nie pomagasz a skoro taki madry to ty świeć oczami.
Ja: Będąc w temacie ciesze się że rozdział ci sie spodobał.
Kelly: A kiedy następny?
Ja: *morderczy wzrok* Jak.Na.Pi.Sze. O Emily zacznij od pogoni za moją młodszą sis (przezwisko Zmora) Bo jak mnie dobije to rozdial sie nie pojawi
Aha, jasne Lloyd. Sam mówiłeś "zabierać resztę słodyczy", bez mówienia, że bez żelków! *chodzi naokoło drzewa, na którym siedzie Lloyd kręcąc mieczami* Więc ci nie odpuszczę! Kropka. Po za tym jakoś muszę się pozbyć Palpiego, żeby nie przejął władzy nad galaktyką, to od razu się pozbędę was obu! Grr. Zabiję!
Usuń*cały czas chodzi naokoło drzewa* Młodsze rodzeństwo? Skąd ja to znam. Mam młodszego brata, który też nie pomaga.
Dobra Wu, moje propozycja na argumenty motywacyjne to, żeby kazać im myć podłogi szczoteczką do zębów, a potem je jeszcze pastować... mogą od razu całą waszą Świątynie wysprzątać, a jak będzie za mało to pogadaj z mistrzem Yodą i mistrzem Windu, żeby i w Świątyni Jedi posprzątali. Można im też wyrzucić konsole do śmieci, a najlepiej zrzucić na sam dół z tej waszej wielkiej góry. No i można im jeszcze zakazać wszystkich rozrywek typu wyścigi na smokach. Aha i jeszcze Możesz ich wywlec na plac i zatrudnić parę niezbyt łatwych do pokonania potworków, żeby pilnowały, treningów i żeby się ninja nie obijali. Tak mniej więcej wyglądają moje propozycje. A jak chcesz im serio dowalić to wyślij ich do Świątyni Jedi. Już tu dostaną wycisk, szczególnie jak trafią na kogoś wymagającego. Ogólnie mistrz Windu, chyba najbardziej dowala.
A teraz zabiję Lloyda! *zaczyna wchodzić na drzewo* W którą stronę masz być pokrojony chłopaczku? *zwala Lloyda z drzewa i staje nad nim z włączonymi mieczami* Hmm... Chyba zacznę od odcięcia głowy...
Wu: *zapisuje wszystko dokladnie* Trzeba to wypróbować w praktyce. Musze wybrac sie do tej Świątyni Jedi i porozmawiać z Mistrzami
UsuńKelly: No to mamy przerąbane...
Lloyd: *wymija Emily i wieje gdziekolwiek* Miałem na myśli wszystko prócz żelków!! Moge ci oddać jesli jakieś znajdę. Ale błagam zostaw moją głowę na swoim miejscu!
Ja: *zatyka sobie uszy* Kelly!!! Pomóż Lloyd'owi
Kelly: Z jakiej paki? Napadl na wioski zabrał wszystkie słodycze prócz żelków i ja mam go ratować??!!!
Ja: Tak
Kelly: Grrr * zatrzymuje Lloyd'a i Emily wiatrem* Sprawa wygląda tak. Emily odpóść Llpyd'owi. Kiedy indziej pobawicie się w maraton. A co sie tyczy ciebie młody Garmadonie to masz przestać napadać na wioski!!
Lloyd: *szamocze sie* Nie rozkazuj mi
Kelly: Bede!!! Jestem od ciebie starsza!! A wiec masz oddac albo kupić żelki na zgode dla Emily
Lloyd: Nie mam forsy
Kelly: Kai ci pożyczy
Kai: *późny refleks* Że co?!?!
Grr. Po pierwsze Kelly puść mnie. *popycha ją lekko Mocą, żeby puściła* No dobra młody tym razem ci odpuszczę jak mi dasz żelki *niechętnie wyłącza miecze*, ale jeżeli jeszcze raz nie zaznaczysz, że nie mają brać żelków to zamorduję, bo te wężony są bardzo nie kumate i opóźnione w rozwoju i na pewno wzięły jakieś żelki.
OdpowiedzUsuńNinja mają przerąbane! :D Spoko my mamy tak na co dzień + misje i bitwy. Ale w Świątyni też się można świetnie bawić, na przykład robić kawały mistrzowi Windu, albo innym padawanom. Tylko trzeba uważać, żeby cię nie przyłapali, bo wtedy można mieć kłopoty... a mycie podług w całej Świątyni serio nie jest przyjemne. Chociaż wy to macie w sumie robić. ;) To może mistrz Windu będzie wymyślał teraz jakieś lżejsze kary? Bo pomoc w kuchni nie jest jakaś straszna. No chyba, że za karę będzie wysyłał do Senatu na słuchanie senatorskiej paplaniny. Ktoś kiedyś podobno wylądował na zebraniu senatu za kare. Chyba jakaś starsza padawanka, za wpuszczenie kilku Nun (takie ptaszki z Naboo) do pokoju mistrza Windu. No to by było zło.
A ja coś muszę zrobić z Palpatinem! Nie mogę go wypuścić, bo jeszcze będzie próbował zawładnąć galaktyką... hmm. Chyba wrzucę go na razie do piwnicy z Weną. A jak Lloyd jeszcze raz nie zaznaczy, że nie mają zabierać żelków, to cóż... ciach, ciach i BUM.
Kelly: *puszcza Emily*
UsuńLloyd: *wraca ze sklepu z dużą trobą żelków. Stawia przed Emily* Prosz. Obiecuje że nie zabiore żadnych żelków ale za Wężonów nie bore odpowiedzialności. Bd zaznaczać jakie słodkosci mają zabierać.
Kai: Ile tego tam jest...? *wskazuje na wór*
Kelly: Wolałbyś nie wiedzieć.
Kai: Moja forsa... O.O
Kelly: Poświęciłeś sie dla Garmadonka. Godne pochwały :P
Kai: Grrr. *morderczy wzork na Lloyd'a
Lloyd: *chowa sie za Kelly i wystawia język*
Kai: Grabisz sobie młody.
Kelly: *bierze Lloyd'a pod pachę.* Ide to odstawić do domu.
Jestem beznadzejną opiekunką blogerek. :'( Przepraszam. Gome. I w ogóle. Mamiałam urwanie głowy ze wszystkim, ale już nadrabiam. Jeszcze raz gome, że się nie odzywałam. :(
OdpowiedzUsuń