Najpierw krótkie info. Dokładnie dwa ndni temu mój blog został odwiedzony 5000 razy :D Tak, bardzo się z tego cieszę ^^ Więc chciałabym podziękować wszystkim którzy czytają moje bazgroły oraz tym co znajdują chwilę aby pozostawić po sobie ślad w postaci komentarza, ale też i tym którzy tylko czytają. No to tyle a teraz rozdział :)
Rozdział 25
Mały problem
Dedykt dla Białego Kruka :)
Sensei Wu medytował w swoim pokoju. Czuł, że coś jest nie tak. Niedługo zło ucieknie ze swojego podziemnego więzienia. Nie mógł jednak dociec kiedy kto nastąpi i kto będzie tego sprawcą. lecz przeczuwał, że zna tego kogoś. Odgłosy dochodzące z placu nie pomagały mu w znalezieniu odpowiedzi.
Schował do szafki Święty Flet. Tylko on mógł powstrzymać nowego wroga. Wyszedł na plac... jednak nikogo nie zobaczył. Plac był pusty, nikt na nim nie trenował. Dziwne. Przecież słyszał swoich uczniów. Nawet teraz. Dźwięki doprowadziły go do drugiej części klasztoru. Wszedł do salonu. Tak jak podejrzewał, jego uczniowie i uczennica grali w najlepsze na konsoli. Magiczne Bronie leżały w drugim końcu pokoju. dookoła walały się puste lub jeszcze pełne opakowania po pizzy. Ninja nawet nie zauważyli kiedy ich mentor wszedł do pokoju i wyjął kabel z kontaktu tym samym przerywając grę.
-Ej no! Prawie nam się udało! - oburzył się Jay. Dopiero teraz zwrócili uwagę na mistrza.
-To, że Garmadon uciekł przez mroczny portal nie znaczy, że nie wróci aby zdobyć bronie Spinjitzu - przypomniał surowo Wu
-Ale mistrzu, odkąd Garmadona nie ma w Ninjago zapanował spokój - stwierdził Zane.
-Właśnie spokój to nuda - powiedział Walker kładąc się na podłodze.
-Potrenujemy jutro - zapewnił Cole
-Nie odkładaj czegoś co możesz zrobić dziś - rzekł Sensei
-Czyli jeśli miałem zamiar zjeść tą pizze jutro to mam ją zjeść dziś
Wu przejechał sobie dłonią po twarzy. Jego uczniowie potrafili być irytujący.
-No ale mistrzu. Garmadona nie ma, ze szkiletami mamy zawarty pokój więc co mamy robić? - Odezwała się Kelly siadając.
-Nadal trenować - odparł starzec. - Aby osiągnąć pełnie możliwości
-Panujemy nad naszymi brońmi - wtrącił Kai. - A poza tym to pamiętasz jak stworzyliśmy Tornado Kreacji? Daliśmy radę.
-Sami jeszcze nie wiecie na co was stać - westchnął Sensei. - Nie wiecie nawet jak wielką moc kryje wasza broń. Nie znacie ich możliwości.
-Odkryliśmy... - zaczął Zane a Kelly odkaszlnęła - ...a w zasadzie to Kelly odkryła - poprawił się - że gdy mamy przy sobie nasze bronie to sami możemy tworzyć swój żywioł.
-To nie wszystko.
-Nie wszystko? To co jeszcze? - Zapytał Jay.
-To musicie wy okryć - uciął Wu - gdybyście regularnie trenowali to może byście już to wiedzieli.
Jay chciał coś odpowiedzieć lecz wtedy do pokoju jak burza wpadła Nya.
-Lord Garmadon... powrócił! - Krzyknęła - Zauważono go przy wiosce Jamanakai!
Ninja zaczęli w pośpiechu zbierać manatki. Po kilku (dłuższych) chwilach znaleźli się przy boksach. Wojownicy dosiedli swoje smoki.
-Ee... mogę lecieć z wami? - Spytała z nadzieją Nya głaszcząc po szyi Flame'a. Zawsze warto spróbować.
-Wybacz siostrzyczko ale to robota dla ninja - oznajmił Kai przypinając torbę do siodła. Usadowił się w siodle, siegnął po lejce lecz były one za daleko -Ee małe wsparcie?
Nya uniosła oczy ku górze. Podała bratu lejce.
-Dzięki.
Smoki wyleciały na pustą przestrzeń. Skierowali się do Jamanakai.
-Powiedz czy oni kiedyś zmądrzeją? - Westchnęła Nya podchodząc do Wu.
-Z czasem... być może długim, ale jednak - odpowiedział Sensei patrząc w ślad za uczniami. Jeszcze długa droga przed nimi jak i przed nim.
*
-Myślicie, że serio musimy potrenować? - Zapytał Kai ciągnąc dalej temat o ich lenistwie. Byli już w połowie drogi. Dobrze, że przynajmniej nie zapomnieli jaki się lata.
-Sensei może mieć racje. Od mojego pojedynku z Farren'em ćwiczyliśmy może osiem razy? A od tamtego zajścia minął miesiąc - stwierdziła Kelly przybliżając Vild'd do Flame'a.
-Rozleniwiliśmy się - dodał Zane
-No ale co mamy robić? - Zapytał Jay.
-Tak jak powiedział Wu, trenować. - wyjaśniła kunoichi. - Słyszeliście jak mówił o jakiejś pełni możliwości? Według niego chyba powinniśmy już to osiągnąć cokolwiek to jest.
-Powiedział też, że nie znamy wszystkich możliwości naszych broni - dorzucił Smith - chyba faktycznie staliśmy się zbyt leniwi.
-Nie wie jak wy ale ja to nie mogę się doczekać aż dokopiemy Garmadonowi i pozbędziemy się go na dobre. - Powiedział Cole.
-Możesz mieć do tego możliwość. Dolatujemy - poinformował Zane.
W oddali zobaczyli górę z wioską na szczycie. Gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg.
-Czemu to musi być Jamanakai? - westchnęła wojowniczka a Vild na jej sygnał przyspieszył
Gdy smoki dotknęły ziemi do ninja od razu doszły krzyki mieszkańców, którzy w popłochu uciekali do swoich domów. Wyjrzeli na główny plac. Na ziemię padał duży cień, Ciszę jaka zapanowałą przerywał śmiech złoczyńcy. Cień był coraz bliżej a tym samym się zmniejszał. Ninja przygotowali bronie gotowi ich urzyć. W końcu zza rogu wyszedł... dzieciak! Mógł mieć 9 lat, miał zielone oczy, ubrany był cały na czarno. Na głowę miał zarzucony kaptur od bluzy na której były naszyte żebra i zielony numer 6.
-Oto ja, Lloyd Garmadon! - Zawołał dzieciak i wskoczył na murek od fontanny - Żądam wszystkich słodyczy w tej wiosce! I to już!
-Lloyd Garmadon? - Zdziwił się Jay opuszczając nunczako. - Myślałem, że Lord Garmadon. Co on skurczył się w praniu?
-To jego syn - uzmysłowiła ich Kelly przyglądając się dzieciakowi.
-Syn!? - Powtórzyli bezmyślnie prosto nad jej uchem.
-Nie wyraźnie mówię? - Warknęła pocierając obolałe ucho.
-Ale tego Garmadon? Byłego władcy Podziemi i braciszka Wu? - Zapytał Kai aby się upewnić
Kolejną złośliwą uwagę Kelly zachowała dla siebie.
-Tak tego Garmadona - odpowiedziała cierpliwie chowając katanę. - Pewnie znowu uciekł ze Szkoły Dla Niegrzecznych Chłopców.
-Skąd to wiesz? - Zastanowił się Cole
-Kiedyś coś udało mi się wyciągnąć od Sensei'a. A teraz chodźcie, uporamy się z małym problemem i wracamy.
Gdy mieszkańcy zorientowali się, że to nie L o r d Garmadon nabrali pewności. Już bez żadnego strachu podeszli do dzieciaka nie zbyt zadowolenii z jego obecności. Za to Lloyd stracił tą pewność
Gdy mieszkańcy zorientowali się, że to nie L o r d Garmadon nabrali pewności. Już bez żadnego strachu podeszli do dzieciaka nie zbyt zadowolenii z jego obecności. Za to Lloyd stracił tą pewność
-Oddawać mi zaraz wszystkie cukierki! - rozkazał. - Bo jak nie to naśle na was całą armię Wężonów.
Mieszkańcy jednak ani się zbytnio nie przestraszyli ani nie zamierzali oddać słodyczy. Zielono-oki łobuziak wyjął puszkę z której wyskoczyły dmuchane węże. Powiedzmy sobie szczerze - nikogo nie przestraszył. Tylko bardziej zdenerwował wieśniaków. Zaczęli rzucać w niego warzywami.
-Ej nie chce warzyw! Nie cierpie ich! Chce cukierki!
-To są ci jego Wężonowie? - Zakpiła Kelly podnosząc jednego węża. - Musi się bardziej postarać jeśli chce kogoś przestraszyć.
-Wężonowie istnieją - powiedziła Zane. - Nie należy z nimi zadzierać.Mieszkańcy jednak ani się zbytnio nie przestraszyli ani nie zamierzali oddać słodyczy. Zielono-oki łobuziak wyjął puszkę z której wyskoczyły dmuchane węże. Powiedzmy sobie szczerze - nikogo nie przestraszył. Tylko bardziej zdenerwował wieśniaków. Zaczęli rzucać w niego warzywami.
-Ej nie chce warzyw! Nie cierpie ich! Chce cukierki!
-To są ci jego Wężonowie? - Zakpiła Kelly podnosząc jednego węża. - Musi się bardziej postarać jeśli chce kogoś przestraszyć.
-Chwila masz na myśli starożytną rasę wężo-ludzi, którzy kiedyś władali Ninjago a potem zostali zamknięci pod ziemią? - Upewnił się Kai czy myślą o tym samym.
-Pięć plemion zostało uwięzionych w różnych grobowcach aby nie mogły się zjednoczyć i dokonać zemsty na mieszkańcach naszej krainy -dodał Jay.
-Oj dajcie spokój, to tylko bajeczka, którą opowiada się niesfornym dzieciakom. - Kelly machnęła na to ręką.
-Jak raz się z tobą zgadzam - Kai poparł myśl dziewczyny. - A poza tym do dziś nie znaleziono żadnego z tych grobowców.
-A ten kto by chciał ich szukać byłby szalony - dorzucił Cole.
Ruszyli w stronę problemu, który wybawił ich z domu. Mimo oporów Lloyd'a chłopcy złapali go za ręce i nogi.
-Spokojnie, sytuacja opanowana - poinformowała Kelly uspokajając mieszkańców bo sama omało nie dostała pomidorem.
-Aaa puszczajcie mnie! - Wrzeszczał chłopak wyrywając się. - Postawcie mnie! Liczę do trzech. Raz... Dwa...
-Może damy mu... lanie? - Zaproponował Kai.
Propozycja była kusząca, ale wpadli na inny pomysł. Powiesili go na szyldzie sklepu dla dzieci. Lloyd miotał się i miotał ale nie mógł dosięgnąć kołnierza za który go powiesili.
-Zyskaliście śmierlenego wroga - ostrzegła mniejsza werscja Garmadona. Ninja tylko się roześmiali. Kilku mieszkańców dołączyło do nich. Zane zapłacił i kupił im lizaki i watę cukrową. Gdy zdjeli maski aby zjeść Lloyd'a zaskoczył fakt że jest wśród nich dziewczyna.
-Teraz już wiesz, że za słodycze się płaci - powiedział Cole.
-Kradzież nie popłaca mały. Zapamiętaj to raz na zawsze - nakazał Kai.
Mini Garmadon nie lubił jak nazywa się go "mały". Ale jeszcze bardziej zdenerwował się że niebieski ninja wcinał na jego oczach watę cukrową! Zaczął się szarpać lecz znowu nic nie zdziałał.
-Jeszcze mnie popamiętacie - mruknął podążając wzrokiem za oddalającymi się wojownikami.
Ninja skierowali się w miejsce gdzie zostawili smoki. Dzisiejszy dzień mogli zaliczyć do ciekawszych. Kai poprawił popręg i wskoczył na grzbiet smoka. Przez przypadek trącił nogą torbę z której wypadł jakiś zwój. Zeskoczył i podniósł go.
-To torba Wu, musiałem ją przez przypadek zabrać - stwierdził i z ciekawości rozwinął zwój. Były napisane na niej jak dla niego jakieś niezrozumiałe symbole.
-Co to? - Zaciekawił się Jay podchodząc z pozostałymi do niego.
-Zwój Mistrza.
-Tyle to sam widzę. Ale co tu jeat napisane? Jak dla mnie to jakieś bazgroły.
-Te bazgroły to starożytny język przodków - wyjaśnił Zane.
-Odczytasz to? - Zapytał brunet.
-Mogę spróbować... Jeden z symboli oznacza proroctwo
-Proroctwo? - Walker podrapał się w tył głowy.
-Inaczej przepowiednia, przeznaczenie - wytłumaczyła Kelly.
-A no tak... Wiedziałem.
-"Jeden z wojowników... wzniesie się ponad innych... i stanie się... Zielonym Ninja - odczytywał Zane. - To właśnie on pokona Mrocznego Władcę."
-Mroczny Władca? Czy chodzi tu o Lorda Garmadona? I... Czy to my jesteśmy tymi wojownikami? - Zaczął zastanawiać się Mistrz Ognia. - I kto z nas jest Zielonym Ninja?
Ten temat na chwilę okazał się tematem do dyskusji. Kelly wywrócił oczami. Pacnęła całą trójkę po kolei w tył głowy.
-Za co? - Jęknął Kai.
-Za to, że zachowujecie się jak dzieci - odparła.
-Kelly ma rację - odezwał się Cole. - Pamiętacie dlaczego Wu nas zwerbował? Jesteśmy drużyną. Sądze że nie powinniśmy czytać tego zwoju. Wracajmy do domu. Będziemy trenować i wtedy zobaczymy.
Ninja zgodzili się z liderem. Wsiedli na swoje smoki. Wyruszli w drogę powrotną. Każdy z nich mógł sobie zadawać pytanie: czy to ja jestem Zielonym Ninja?
*
Po kilku szarpnięciach Lloyd'owi udało się zejść z szyldu. Wymknął się po cichu z wioski i z braku zajęcia udał się w górzyste rejony. Leżała tam jeszcze warstwa białego śniegu. Cały czas był wkurzony na wojowników, którzy pokrzyżowali mu zabranie słodyczy i jeszcze upokorzyli. Nie zamieżał tego tak zostawić.
-Głupi ninja - warknął. - Jeszcze pożałują, że ze mną zadarli.
Kopnął leżący mu na drodze mały kamyk. Potoczył się i wpadł w kolejną warstwę śniegu.
-W ogóle czemu dziewczyna jest ninja? To nielogiczne. Myślałem, że tylko chłopaki mogą.
Kolejny raz kopnął ten sam kamyk tym razem mocniej aż ten poleciał za małe wzniesienie. Gdy upadł wytworzył metaliczny odgłos. A przecież dookoła leżał śnieg. Lloyd zainerygowany poszedł w ślad za kamykiem. Od kąd pamiętał był ciekawski. Czasami ta ciekawość wpędzała go w kłopoty.
-Ej a to co? - Zapytał gdy zobaczył nieośnieżony fragment ziemi.
Były wyryte na nim jakieś dziwne symbole. Po jego prawej stronie była dźwignia w kształcie węża. Przez chwilę się zastanawiał ale w końcu pociągnął dźwignie w dół. Wtedy fragment ziemi zaczał się trząść a następnie zaczął otwierać. Z wnętrza wydostały się zielone opary. Chłopak chciał zajrzeć w dół lecz wtedy się poślizgnął. Wpadł do środka. Poobijał się wlatując do jakiejś jaskini.
Wszystko było tu z lodu. Nawet podłoże, skały. Zielono-oki wstał lecz zaraz się poślizgnął i znowu upadł na tyłek. Spróbował jeszcze raz już spokojniej. Gdy stał na nogach potarł obolałe plecy i rozejrzał się. Nikogo nie zauważył. Trochę się przestraszył słysząc za sobą jadowity głos:
-Chyba possstradałeś zmysssły zapuszczając sssię tak daleko od domu.
Odwrócił się powoli z duszą na ramieniu. Zza głazu w jego stronę wyszedł nie wpełni człowiek ani wąż. Do tułowa miał długi niebieski ogon z biało żółtymi znakami ciągnącymi się przez plecy i brzuch aż do głowy. Od tułowia miał normalne niebieskie ciało jak u człowieka z parą rąk. Natomiast głowę miał jak u węża o czerwonych ślepiach. W dłoniach trzymał złote berło, było zakończone wężonową głową, która w pysku trzymała granatowy okrągły kamyk. To był... wężon! Czyli oni istnieją! Ale teraz Lloyd jednak przestraszył się i odruchowo zaczął cofać się do tyłu. Gdy on się cofał wężon sunął w jego stronę.
-W oczy moje ssspójrz - syknął wężon a jego oczy zaczęły się mienić.
-Jesssteś w mojej mocy...
Lloyd przez przypadek znowu się poślizgnął i upadł. To ocaliło mu skórę bo odbicie węża odbiło się od bryły lody. Jego hipnotyzujący wzrok a on sam siebie zahipnotyzował. 9-latek ostrożnie wstał. Zrozumiał co się stało. Znalazł w tym ogromną korzyść dla siebie.
-Nie. To ja będę mieć władzę nad tobą! - Oznajmił zadowolony z obrotu sytuacji. Ten idiota sam siebie zahipnotyzował. - Zrozumiano?
-A więc co nam rozkażesssz panie? - Zapytał ukłaniając się lekko .
-Nam? - Powtórzył Garmadon.
Wtedy z ukrycia wyszły pozostałe wężony. Miały niebieską lub szarą skórę oraz podobne znaki na ciele jak idiota. Różniły się kształtem głowy i tym że zamiast ogona miały normalnie parę nóg.
-Mam własną armię węży! - Zawołał jeszcze bardziej zadowolony.
Roześmiał się swoim śmieszkiem. Teraz ninja będą mieli problem. Już nie mały a duży żeby powstrzymać jedno z pięciu plemion, które pragnie zemsty na mieszkańcach krainy Ninjago.
---------------------------------------------------------
Ja: Tudum idę jak burza :D i nadrabiam rozdziały (póki jeszcze mam trochę czasu)
Kelly: Za to my będziemy mieć mini wersje Garmadona na głowie i na dodatek armię wężonów. A było tam spokojnie...
Ja: Spokojnie bo się leniwiliście
Kelly: Jesteś w zmowie z Wu czy jak? Dobra już zaczynamy ćwiczyć. Trzeba tych wężo człeków z powrotem do tej ich jaskini wrzucić i niech nie wyłażą.
Lloyd: Są jeszcze cztery plemiona...
Kelly: O nie, nie, nie, nie. Nawet nie próbuj ich wypuszczać. Bo znowu zawiśniesz na szyldzie!
Lloyd: *wzruszenie ramionami*
Kelly: Albo nie dostaniesz żadnych słodyczy
Lloyd: O.O Ej no!
Ja: Dobra koniec zbieramy się. Trzeba pojechać na ten dzień otwarty do technikum.
Kelly: Nie chce mi sieeeee!
Ja: Nie marudź. Pojedziemy zobaczymy i wrócimy aby obejrzeć Niezgodną.
To do następnego (może też szybko się pojawi) O właśnie jeszcze takie pytani . Wolelibyście żeby rozdziałay w miarę możliwości pojawiały się szybciej ale były krótsze czy żeby mniej często a dłuższe?
No to teraz tyle
Pozdrawiam
~Vanessa (i ta dwójka co się przekomarza. Ale słodko to wygląda ^^)~
Ja:To takie wspaniałe. Farbujesz Jack'owi włosy i nagle widzisz rozdział z dedykiem dla ciebie :')
OdpowiedzUsuńJack:Nie! Nie! NIE!
Ja:Tak! Tak TAK!
Lilka:*patrzy z politowaniem na całe towarzystwo popijając herbatkę* Spokojnie przeczytamy jak najszybciej się da czyli około ósmej.
Kelly: Na jaki kolor + chce zobaczyc efekt ^^
UsuńJa:Nie no Jacki zostaje przy swoim naturalnym kolarze po prostu znalazłam zdjęcie i pasowało mi do niego tylko kolor oczu i włosów się nie zgadza.
UsuńJack:*siedzi w fotelu oparty ręką na policzku*
Ja:Oj już się tak nie nadymaj.
Jack:...Moja cierpliwość w końcu kiedyś się skończ.
Ja:Wiem to~ po za tym fajny rozdział. Brawo Lloyd prawie się wystraszyłam że to naprawdę Garmadon powrócił ale teraz masz armię prawdziwych wężonów i możesz wrócić do Jamanakai. Jeśli chcesz to mogę pójść z tobą żeby było ci raźniej. Rzucę spojrzenie zabójcy, założę kaptur na głowę plus strzelę jakiś uśmieszek i nawet węży nie będziesz musiał dobrze wypuszczać. Wszystko słodycze będą twoje...oczywiście mam nadzieję że czymś się tam podzielisz^^
Jack:Czy ty właśnie się ze mnie dyskretnie nabijałaś?*uśmieszek*
Ja:Nie...
Lilka:*ze wzrokiem wbitym w podłogę, oparta o szafę mruczy pod nosem* Dać dziecku zabawkę...Pamiętaj że mnie na śliczne oczy nie weźmiesz, mały.
Ja:Aj i tak wiadomo że zostanie ninja.
Lilka:Ta...i właśnie dlatego musiał wypuścić wężyki a kto będzie po tym sprzątał?
Ja:Yyyy Ninja?
Lilka:Tak albo oni albo między wymiarowa policja...*morduję wzrokiem dywan i prychając wychodzi* Idę po herbatę.
Jack:*z zastanowieniem przypatruje się Lilce*
Ja:Tylko się nie zakochaj przypadkiem.
Jack:Phy...jeszcze rozszyfruję co ona ostatnio odwala.
Ja:Jak sobie chcesz tylko żebyś potem nie płakał.
Jack:*z politowaniem patrzy na Kruka*
Obojętnie mi. Często by było fajnie, ale długie też są fajne.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i ja serio nie wierzę, jak z tego głupiutkiego, małego Lloyda się zrobił Zielony Ninja. I niech on sobie cukierki zjada, ale niech tknie żelki to gorzko pożałuje. Żelki są moje! Słyszysz Lloyd? Moje! I nie obchodzi mnie, że masz armię wężonów i myślisz, że możesz tknąć żelki. Powybijam wszystkie węże i będzie spokój, a żelki będą moje ever. Więc nie zadzieraj ze mną.
Kelly się rozleniwiła! Wiem, że chłopaki to z natury lenie, ale Kelly to bym nie podejrzewała o takie głupoty, jak ciągłe granie na konsoli. Więc się zabieraj do treningów Kelly! I się ciesz, że wam Wu odpuszcza, bo za takie rozleniwienie w Świątyni to przez tydzień byś podłogi pastowała. Albo nawet dłużej. Właśnie, może sobie pogadam z Senseiem Wu i mu zaproponuję trochę argumentów motywacyjnych. Hihi.
Oj się rozgadałam. A miałam spożytkować wene. Dobra idę pisać, może mi się uda jeszcze dzisiaj wstawić.
Czekam nn.
NMBZT!
Kelly: *zasłania oczy Lloyd'owi gdy ten chce przeczytać kom* Cii on na razie żyje w błogiej nieświadomości
UsuńLloyd: *stara sie zciągnąć dłonie Kelly ze swoich oczu* O czym mam się nie dowiedzieć?
Kelly: O tym żebys nie tykał żelek bo Emily wybije wężony (dla nas to nawet byloby lepiej)
Lloyd: Nie zamieżam. A teraz możesz mnie póścić?!
Kelly: *łaskawie puszcza* A teraz zmykaj. Eh co do lemistwa to jak masz dookoła 4 leniwych chłopaków...
Kai: Nie tłumacz sie!
Kelly: Ktoś cie pytał o zdanie?! Wracając, ja nie jestem pewna czy nam Sensei odpuści... Właśnie strach się bać... Musimy sie pozbierać bo inaczej wężo człeki nam dokopią. I patrzeć jak Wu nam każe podłogi czyścić. Brr chłopaki bierzemy sie do roborty!! *wyciąga drużyne z domu na plac*
Ja: Może wreszcie dojde do głosu. Więc....
Lloyd: Chce cukierki!!!
Ja: *wzdycha wyjmuje krówki* Masz i siedz cicho.
Lloyd: *Siada na kanapie i wcona krowki.
Ja: *ciszej* Kiedyś mi za nie odpłacisz. *normalnym glosem*Więc ciesze się, że ci się podobał. I to tyle ode mnie. Zaciągne leniwce do cwiczen. I w sumie Wu mógłby troche ich tam bardziej pocisnac... Cos z tym trzeba zrobic. Ale dopiero za 2 rozdzialy.
Niech moc tez bd z toba ^^
Vanesso ja tak tylko na szybko wpadam i raban robię^^"
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA :)
Dan: Szczegółowe informacje u Elz pod 50 rozdziałem. Angielski!
Elz: No wiem!
Dzięki śliczne Elz ^.^ Może nawet już jutro odpowiem.
UsuńKelly: Własnie dobrze gadasz Dan. Angielski!!
Ja: No już, ucze się ucze