środa, 3 lutego 2016

Rozdział 21 ~ Kiedyś Surekon teraz ninja. Lecz niektórzy nie wieżą w przemiany...



 Wyścig był zacięty. Nikt nie zamieżał przegrać. Ale zwycięzca mógł być tylko jeden. Okazało się że można stosować niektóre chwyty. Na przykład Zane wleciał w ognistą zasłonę jaką stworzył Flame. Kai nie powstrzymał śmiechu.
-Nie za gorąco ci? - Spytał ironicznie.
   Shard otrzepał się. Zerknął na swojego jeźdźca. Zane szturchnął go piętami w bok. Smok wystrzelił do przodu. Wyminął Kai'a. Smith rozejrzał się. Nigdzie go nie widział. Nagle poczuł lodowaty podmuch. Zane i Shard zaatakowali od dołu. Brunet strząchnął śnieg.
-Brrr. Zimno.
 -Nie za zimno ci? - Odwrócił sytuację biały ninja wychylając się na prowadzenie. Kelly rozbawiła cała ta sytuacja. Sama utrzymywała się w czołówce. Vild okazał się być szybki. Bez problemu dorównywał Wisp'owi. Do Rocky'ego jeszcze trochę mu brakowało. Ale był na dobrej drodze aby to osiągnąć. Kelly musiała tylko obmyślić odpowiednią strategię. Albo po prostu iść na całość? Zerknęła za siebie. Kai i Shard lecieli na równi. Niedługo ją dogonią. Nagle Vild ryknął ostrzegawczo. Powróciła wzrokiem na pustą przestrzeń przed nimi. No prawie pustą. Przed nimi przeleciała błyskawica. Zanurkowali w dół.
-Orientuj się! - Zawołał Jay a Wisp przyspieszył.
   Nie widziała jego twarzy bo miał maskę, ale mogła się założyć że teraz gości na niej uśmieszek.
 -A więc tak chcesz się bawić? - Mruknęła do siebie.
   Musnęła smoka w prawy bok i pociągnęła lejce do siebie. Vild wyuczony tego manewru posłuchał i uniósł się w górę. Lecieli teraz nie widoczni dla tych z dołu. Natomiast oni mogli ich dostrzec. Kelly wypatrzyła Jay'a. Skierowała tak zwierzaka aby leciał centralnie nad Wisp'em.
 -Jeszcze nie... Jeszcze nie... Teraz!
  Na dany sygnał wystrzelił w dół srebrną kulę. Rozbiła się tuż przed niebieskim smokiem. Wisp gwałtownie zahamował a Vild wystrzelił jeszcze cztery kule dookoła tymczasowego rywala. Kelly skierowała go z powrotem na nie widzialną linię toru. Przeleciała tuż obok Jay'a. Podmuch jaki wytworzyli na chwilę wytrącił go z równowagi. Zaraz ją jednak odzyskał. Nastolatka już na to nie patrzyła. Pędziła dalej. Jay pozostał przez to zajście na końcu. Do towarzystwa miał Kai'a i Flame'a.
  Powoli zbliżali się do wioski. W oddali było już widać górę a na niej domy które z tej wysokości wyglądały na maleńkie.
-No Vild daj z siebie wszystko - powiedziała do ucha swojego smoka, który na potwierdzenie potrząsnął łbem.
   Poczuła jak jego mięśnie prężą się. Vild zatrzepał kilka razy mocno skrzydłami wystrzeliwując jak strzała z łuku. Kelly chwyciła się łęku siodła i pochyliła do przodu aż jej twarz znalazła się kilka centymetrów od szyi szarego smoka. Nie sądziła że Vild w tak krótkim czasie osiągnie aż taką prędkość. W tempie błyskawicy dogonił a następnie przegonił Zane'a i Sharda. Zrobili kilka obrotów wokół własnej osi. Za chwilkę znajdą się na równi z Cole'm. I ta chwila właśnie nastąpiła. Vild i Rocky lecieli w tej samej linii. Tak samo jak jeźdźcy wymienili spojrzenia.
   Wioska była coraz bliżej. Kierowali się teraz w dół. Kelly i Cole musieli mocno trzymać się w siodłach aby nie spaść. Jeszcze sześćdziesiąt metrów... Czterdzieści. Rocky zaczął wysuwać się na prowadzenie. Vild nie chciał na to pozwolić. Nie mógł zawieść Kelly. Przyspieszył. Przyspieszył i ponownie zrównał się z rywalem. Do ziemi zostało kilkanaście metrów. Nagle Vild jeśli to możliwe osiągnął jeszcze większą prędkość! I... Wygrał. Pierwszy dotknął łapami ziemi. Zarył nimi aż zatrzymał się kawałek dalej. Kelly nie posiadała się z radości. Wygrała mimo że brała udział w wyścigu pierwszy raz. Odwróciła Vild'a w stronę pozostałych. Chłopacy zdąrzyli już wylądować. Bili jej brawo.
-No no dałaś niezły popis - powiedział Cole. Dziewczyna uśmiechnęła się.
 -Dzięki. Ty też dobrze sobie radziłeś. Vild też się spisał.
   Brunetka pogłaskała smoka pod brodą i dała dwa przysmaki. Gdy je zjadł ryknął tak głośno jak nigdy. Pozostałe bestie też tak uczyniły.
 -Oho Vild zdobył największe poparcie wśród naszych smoków - powiedział Zane.
 -Co to znaczy? - spytała Thifer.
 -Smoki też mają swoją hierarchie. Najwyraźniej Vild jest w niej najwyżej - wyjaśnił Jay.
 -Od dzisiaj tytuł Smoczego Mistrza przypada tobie. - Oświadczył czarno włosy a po chwili dodał. - Do następnego razu.
-I tak znowu wygram. Dzisiejszego dnia chyba już nic nie zepsuje mi humoru
-Pamiętacie o szkieletach? Bo właśnie się zbliżają. - Przypomniał Zane.
 -Chyba nawet szkielety - mruknęła i wyjęła broń.
Skulkini zbliżali się do wioski. Ninja dali sygnał smokom że mają się ukryć i ostrzegli mieszkańców którzy pochowali się w swoich domach. Teraz czekali na gałęziach drzew aż szkielety zbliżą się na odpowiednią odległość. Kelly paliła się do walki. Wreszcie przetestuje broń w warunkach bojowych. Skulkini byli już blisko. Na ich czele szedł pan Kruncha. Brunetka szybko omiotła wzrokiem grupę liczącą zaledwie piętnastu kościotrupów. Nie wypatrzyła Nuckala. Dziwne w końcu on i Kruncha prawie zawsze zostawali wysyłani na misje razem.
 -Szykujcie się - szepnął Cole.
 Przygotowali się do skoku.
 -Kelly.
Dziewczyna popatrzyła na niego odrywając wzrok od szkieletów.  -Możesz dać dzisiaj popis.
 -Mam rozumieć że mam ich załatwić? - Spytała szeptem
 -Zgadza sie
W jej niebieskich oczach pojawiły się iskierki radości. Na dany sygnał cała czwórka zeskoczyła z gałęzi. Tylko Kelly została. Wylądowali tuż przed grupą mieszkańców Podziemi blokując im wstęp do Jamanakai. Kruncha nie był tym faktem zadowolony. Zawsze ci ninja. Muszą wchodzić w paradę. To ich powołanie. 
-Jak to jest że zawsze pojawiacie się tam gdzie nie trzeba? - Spytał. Nie przeszedł do ataku co jest w jego przypadku co najmniej dziwne.
 -Nie rżnij głupa. - Odparł Cole.
 -No tak my plondrujemy wioski a wy nas powstrzymujecie. Co za rutyna. - Mruknął.
 'Czy on jest chory? Nie atakuje. Coś z nim jest nie tak...'
   Kelly spojrzała w dal. Nigdzie nie widziała innej grupy szkieletów która mogła by zajść ich od tyłu i zaatakować. Lecz dostrzegła co innego. W śród grupy znajdującej się pod jej stopami kryli się łucznicy. Nie widoczni bo stali z tyłu. Naciągnęli łuki i szykowali się do strzału. Czyli to była patent Krunchy. Zaatakować z długo dystansowej broni. Thifer wyliczyła odpowiedni moment gdy szkielety-łucznicy wypuścili strzały. W tedy zeskoczyła przed chłopakami akurat strzały pędziły w ich stronę. Wbiła katanę w ziemię. Wytworzyła wietrzną zasłonę od której odbiły się pociski. Zasłona zniknęła. Kruncha stał teraz na przeciwko byłego "szkieleta".
 -No właśnie kogoś mi tu brakowała - powiedział z uśmieszkiem wcale nie przyjaznym.
 -U ciebie też kogoś brakuje. Gdzie twój koleżka Nuckal? - Odparła trzymając broń w pogotowiu.
-Miał coś ważnego do załatwienia. 
-Dobra a teraz gadaj czemu...
 -Mamy zamiar zplondrować Jamanakai? - Dokończył za nią.
 -Nie. Dlaczego robisz to co robisz?
-Czyli?
-Czy ty straciłeś resztki tego czegoś co możesz nazwać mózgiem? Nie jesteś sobą. Zdążyłam cię poznać więc wiem co mówię.
 -Aaa rozumiem. Czyli chcesz walki?
 Kelly wyczuła retoryczne pytanie.
 -W porząsiu. Na nich! - Rozkazał.
-Kelly - Cole specjalnie przeciągnął jej imię oglądając ostrze od kosy.
  Dziewczyna skinęła głową. Już obracała w dłoni kataną. Ninja zrobili jej miejsce i cofnęli się kawałek do tyłu. Katana spotkała się z bronią szkieleta. Szybko przeszła do ataku. Skulkin padł na deski. To samo stało się z czwórką następnych. Wojowniczka spojrzała na lidera. Cole dał jej znak. Odeszła parę kroków do tyłu. Kręciła kataną coraz szybciej. Szkielety trochę zbite z tropu stanęły a ich wzrok zaczął podążać za torem jaki kreśliła broń. Nie zauwarzyli że zaczynało powstawać z początku małe tornadko. Lecz z każdą chwilą rosło na sile. Kelly zamachnęła się. Z katany wystrzeliło tornado. Z wielką siłą uderzyło w niczego nie spodziewających się szkieletów. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła że może nim sterować. Skręciła kataną w lewo ono zrobiło to samo. Potem w prawo. Na koniec uniosła ją do góry. Tornado zaatakowało z góry. A gdy wbiła broń w ziemie rozpadło się wytwarzając wiatr który po chwili zniknął. Tak samo jak szkielety. Pozbierały kości i uciekły. To było do nich podobne.
 -Tchórze - mruknęła Kelly gdy oddalali się od niej w szybkim tempie. Byle jak najdalej od broni z piekła rodem.
    Skulkini oddalili się na bezpieczną odległość. Gdy wioska zniknęła im z oczy zwolnili. Zaczęli wchodzić do szkieletow wozów które ukryli za skałami. Kruncha odłączył się od grupy i wszedł na wzniesienie. Stał tam Upadły. Obok niego był Nuckal. 
-Czy plan poszedł zgodnie z planem? - Spytał beznamiętnie Farren waptrując się w dal.
 -Tak Lordzie. Shira panuje już nad swoją bronią - zameldował dowódca odziału ziemi.
 -Hmm... To dobrze.
-Dobrze? Ona sama rozwaliła ponad tuzinowy oddział! - Wyrwało się Nuckal'owi.
    Farren zmieżył go wzrokiem. Jednak on nie oderwał wzorku. Patrzył się na niego bez mrugnięcia jednym okiem jakie mu zostało. Farren w sumie też miał jedno. Po starciu z Shirą stracił jedno. I dobrze mu tak. Szczerze go nie nawidził. Sam dokładnie nie wiedział czemu ale odczuwał nie chęć do tego typa. Nawet cieszył się że Shira dokopała jego grupie. Przecież on sam mógł tam pójść a nie stać tu i się przyglądać. Nie wiedział również dlaczego to on z nim został a nie Kruncha. Właśnie Kruncha. Był też wkurzony na niego. Podlizywał się Farren'owi.
 -W takim razie co teraz? - Spytał Kruncha przerywając ciszę. Upadły oderwał wzrok od drugiego dowódzcy.
 -Już niedługo wyrównają się rachunki. Za dwa dni dokona się zemsta.- Powiedział król Podziemi po czym odszedł.
  W tym samym czasie ninja poinformowali mieszkańców o przepędzeniu szkieletów. Ci wyszli ze swoich domów. Kelly rozejrzała się po Jamanakai. Nie miała stąd miłych wspomnień. Tutaj wykonała pierwszą misję jako "Skulkin". Z grupą szkieletów splondrowała wioskę. Ona nie grabiła lecz przecież mogła na to nie pozwolić. Coś jej wtedy mówiło: "Co ty robisz?! Opamiętaj się! Nie jesteś Skulkinem tylko normalnym człowiekiem. Ogarnij się i przestań!" Nie posłuchała i poniosła tego konsekwencje.
    Jej uwagę przykuła postać stojąca przed jedną z chat. Była to kobieta po 50. Podpierała się drewnianym kijem. Kelly wiedziała dlaczego. Miała problemy z kręgosłupem. Rozpoznała tą kobietę. Miranda ocaliła jej życie po pojedynku z Farren'em gdy to została zatruta przez jego miecz. Zdjęła maskę, brązowe włosy opadły na ramiona. Na czas misji rozpuszczała włosy bo kucyk nie mieścił się pod maską. Podeszła do niej. Blond włosa kobieta wyszła jej na spotkanie.
   Kelly nie zobaczyła że jakiś mężczyzna bacznie jej się przyglądał. Nie miał pocieszonego wyrazu twarzy. Gdy był już pewien kogo zobaczył zawołał innych.
 -Aleś wyrosła od naszego ostatniego spotkania- skomentowała Miranda.
 -Czas płynie - odpowiedziała Kelly z uśmiechem na twarzy. 
-Rana nie dokucza?
-Nie już całkiem o niej zapomniałam.
-To dobrze.
   Brunetka wyczuła że kobieta ma na myśli dwie rzeczy. Dalsze słowa potwierdziły jej przypuszczenia.
 -Całe szczęście że odeszłaś od tych szkieletów. Nie wpływały na ciebie dobrze.
 -Też się z tego cieszę - przyznała Thifer
 -Ale czy moje stare oczy dobrze widzą. Zostałaś ninja? - Spytała Miranda przypatrując się strojowi dziewczyny.
 -Zaskoczona?
 -Bardzo. O wiele lepiej. A ci tam? - Wskazała na chłopaków.
-Przyjaciele.
 -Czy aby na pewno?
Blondynka unisoła jedną brew do góry.
-Mirando! - Zawołała Kelly kładąc dłonie na biodrach. - Nie baw się w moją mamę!
  Kobieta zaśmiała się.
-Oj już dobrze dobrze spokojnie.
 Miranda nagle spoważniała. Z jej twarzy zniknął promienny uśmiech. Kelly dostrzegła to tak samo jak minimalny ruch za swoimi plecami. Miesiące treningu nauczyły ją aby nigdy nie tracić czujności. Jednym płynnym ruchem sięgnęła po katanę. Podejrzewała że to jakiś szkielet się zakradł. Zdziwiło ją że jej broń spotkała się z widłami jednego z mieszkańców Jamanakai. Za nim murem stało jeszcze tuzin wieśniaków. Oddaliła katanę. Lecz mieszkaniec nie zrobił tego samego.
 -Surukon - powiedził z odrazą.
   Kelly prawie oczy wyszły z orbit gdy to usłyszała. Zamrugała kilka razy aby upewnić się że nie jest to jakiś zły sen.
 -Co proszę? - Spytała starając się by jej głos był spokojny.
 -Surekon - powtórzył głośniej.
   Gdy Kelly starała z siebie coś wydusić chłopcy podeszli zaniepokojeni tym co zobaczyli.
 -Co tu jest grane? - Spytał Jay.
-Ej opuść te widły bo zrobisz sobie krzywde - rozkazał Zane.
  Mieszkaniec chciał spiorunować go wzrokiem lecz Zane nie wydawał być się spiorunowany. Wskazał widłami na chwilowo nie umiejącą mówić dziewczyne.
 -Znacie ją? - Spytał oschle.
-Tak a co ci do tego? - Zaineteresował się Cole.
 -To Surekon. Nie powinniście jej ufać.
 -Nie jestem Surekonem! - Krzyknęła Kelly występując do przodu.
 -Tacy jak ty się nie zmieniają - dodał inny.
 -Skąd możesz to wiedzieć!? - Oburzyła się. Czuła że zaraz puszczą jej nerwy.
-Przecież przed chwilą przepędziła szkielety. Na pewno to widzieliście. - Dodał Kai wstawiając się za przyjaciółką. Zachowanie mieszkańców było irytujące.
-To jeszcze o niczym nie świadczy. - Odezwał się ponownie ten uzbrojony w widły.
 -Czy wy jesteście ślepi?! Nie pomagam już szkieletom! Jakbyście nie zauważyli jestem ninją.
 -Kelly spokojnie - starał się ją chociaż trochę uspokoić Zane.
  Nastolatka złapała się za głowę. To wszystko zaczynało ją przerastać. Potem zwrócił się do wieśniaków.
- Nie możecie tak kogoś osądzać. Ludzie się zmieniają.
 -Ale nie szkielety - rzucił ktoś z tłumu.
  Dołączyli się do niego inni. Wojowniczkę coraz bardziej to dołowało. Nikt w nią nie wieżył. Nikt nie chciał zrozumieć, wysłuchać. Czemu nikt jej nie wieży? Przecież wie że popełniła błąd ale nie zmieni tego. Jednak gdyby mogła to by to zrobiła. Myślała że ma to za sobą. Zdawała sobie sprawę że przeszłość może się za nią ciągnąć ale sądziła, że teraz gdy jest ninją przeszłość to przeszłość. Kelly przypomniał się sierociniec. Wtedy też była sama. Sama przeciwko całemu światu. Jej zrozpaczone spojrzenie wyłapała Miranda. Chciała coś powiedzieć lecz wieśniacy zaczęli się wydzierać że nie chcą tu szkieleta itp. To było za dużo. Kelly nie wiedziała co robić. Uciec. Tak to teraz będzie najlepsze. Uciec z tej wioski i gdzieś się zaszyć. Gdziekolwiek. Wykorzystując powstałe zamieszanie wycofała się do tyłu a po chwili zaczęła biec. Gdyby nie to że ninja ich zatrzymali mieszkańcy rzucili by się na nią.
   Zagwizdała. Przed nią wylądował Vild. Nie zdąrzył dobrze dotknąć ziemi a ona już wskoczyła na siodł i kazała mu lecieć. Vild nie rozumiejąc czemu oni odlatują a reszta zostaje wzbił się w powietrze.
-Kelly zaczekaj!! - Krzyknął Cole patrząc w ślad za brunetką. Dziewczyna jednak nie posłuchała. Odwrócił się do wieśniaków. - Zadowoleni jesteście?
-I to bardzo. Nie potrzebujemy aby szkielet plątał nam się po wiosce. - Powiedział któryś
 Cole w tym momencie najchętniej by go udusił ale przed tem zrzucił ze smoka. Opamiętał się i też przywołał smoka.
 -Co wogóle znaczy "Surekon"? - Spytał Zane Mirandy gdy wsiadał na Sharda.
 Kobieta spojrzała na niego smutnym wzorkiem.
-Szkielet - odpowiedziała cicho patrząc w niewyraźny oddalający się kształt na niebie.
 -No pięknie - sapnął Julien i odleciał wraz z pozostałymi.
 Chcieli dogonić przyjaciółke lecz nie będzie to łatwe. Kelly kilkanaście minut temu udowodniła że jej smok jest najszybszy. Ostatnia nadzieja w Rocky'm który dorównywał Vild'owi. Dopiero po kilku minutach smok ziemi zaczął doganiać strażnika srebrnej katany. Kelly nie zastanawiała się gdzie leci. Najlepiej jak najdalej od Jamanakai. Ignorowała Cole'a który starał się ją zatrzymać. Nie chce teraz z nikim o niczym rozmawiać. Niech wszyscy dadzą jej święty spokój! Nagle przed nią wyrósł Rocky. Vild zachamował i zatrzymał się w powietrzu. Po chwili pojawiły się też pozostałe smoki. Otoczyły uciekinierów.
 -Dajcie mi spokój - warknęła Kelly ostrzej niż zamieżała.
 -My chcemy ci tylko pomóc - powiedział Zane łagodnym tonem.
-Ciekawe jak. Zresetujecie wieśniakom pamięć a może cofniecie czas żebym nigdy nie dołączyła do Skulkinów? - Zaśmiała się. - Bardzo piękne tylko że nie prawdziwe.
 -Nie przejmuj się nimi. Nie wiedzą co mowią.
-Wiedzą. Ja też to wiem.
 -W takim razie co takiego zrobiłaś że cie tak nie cierpią? - Spytał Kai.
  Dziewczyna opanowała złość. Wypóściła powietrze.
 -Gdy byłam na pierwszej misji naszym celem była Jamanakai. - Zaczęła wyjaśniać. - Skulkini ją splondrowali. Lecz to nie wszystko. Gdy mieszkańcy stawili opór podpalili wioskę. Jamanakai prawie doszczętnie spłonęła. Oni nadal uważają że to ja wtedy dowodziłam szkieletami i że to całe zajście jest z mojej winy.
-Ale nie dowodziłaś nimi? - Dopytał rudo włosy.
 -Wy też mi nie wieżycie?! - Krzyknęła. - Przecież dopiero co wtedy do nich się przyłączyłam więc nie mogłam od tak zostać dowódcą!
  Vild wzdrygnął się. Potrząsnął szyją. Nie podobała mu się ta sytuacja. Wolał jak jego jeździec był radosny i uśmiechnięty jak na codzień
-Jasne że wieżymy - zapewnił Cole.
 -To dajcie mi odlecieć - poprosiła pochylając się w siodle.
 -Najlepiej będzie jak wrócisz z nami do klasztoru. - W tonie Buckta wyraźnie odbijała się rozkazująca nuta.
 -Nie chce teraz wracać. Chce być sama. - Odparła stanowczo. 
-Może jednak...
-Cole nie zmuszaj mnie do używania żywiołu - ostrzegła.
-Przykro mi. Nie chce żeby coś ci się stało. Wrócimy, ochłoniesz...
 Kelly jednak już kręciła przecząco głową.
 -Chce być sama - wycedziła powoli. - Muszę wszystko przemyśleć.
  Vild wyczuł narastające napięcie. Czuł że Kelly szykuje się do czegoś. Zapadła cisza. Słychać było tylko szelest poruszających się w górę i w dół skrzydeł. Kelly nie zamieżała odpóścić. Cole nie chciał ale przeszedł do nieco ostrzejszych środków.
 -Jako dowódzca każe ci wracać z nami. To rozkaz. - Oznajmił.
-Wybacz mi Cole, ale nie mogę go wypełnić - powiedziała i zacisnęła dłonie na łęku siodła. - Przepraszam za to co teraz zrobie. Vild, tornado! - Zawołała do smoka.
 Bestia zareagowała na sygnał natychmiast. Jeszcze raz machnął skrzydłami po czym objął się nimi, schował głowę w dół. Zaczął obracać się wokół własnej osi. Nagle przestał i rozpostarł skrzydła. Ze wszystkich stron buchnął wiatr jaki wytworzył. Kelly już wcześniej odkryła że skrzydła jej wierzchowca potrafią wytwarzać podmuch który teraz odepchnął ninja w tył. Vild zaraz po tym wystrzelił do przodu. Smoki nastolatków dopiero po chwili odzyskały równowagę którą straciły. Kai podciągnął się i z powrotem wgramolił na siodło z którego został wysadzony. 
-Gonimy ją? - Spytał.
-Chyba nic na to nie poradzimy. - Powiedział Zane. - Co robimy? 
-I tak nie dogonimy Vild'a. W końcu jest najszybszy. A Kelly i tak nie przekonamy. - Stwierdził lider patrząc w kierunku w jakim udała się Kelly.
 -To wracamy? - Zapytał Jay.
 -Tak.
 Cole skierował Rocky'ego w przeciwną stronę. Reszta poszła za jego śladem.
 -Ale co powiemy Sensei'owi? - Zastanowił się Kai.
 -Tym będziemy się martwić gdy wrócimy. - Mruknął Bucket.

 ***

 Nie wiedziała gdzie leci. Po co. Ale wiedziała że chce być sama. Odwróciła się w siodle. Ninja zawrócili. Vild odrobinę zwolnił ale i tak nadal utrzymywał szybką prędkość. Znaleźli się nad lasem. Drzewa były tu wysokie. Lecieli nisko, kilkanaście centymetrów nad koronami drzew. Kelly straciła orientacje. Przed nimi rozciągał się zielony las mieszany. Nigdy wcześniej tu nie była. Ciekawe jak daleko już się znalazła od Jamanakai, od klasztoru. Trochę głupio jej się zrobiło, że tak potraktowała chłopaków ale...
  Nagle poczuła że Vild traci płynność lotu. Smok zachaczył łapą o koronę jednego drzewa które było wyższe od pozostałych. Stracił płynność i równowagę. Runął w dół. Poobijali się o grube drzewa, kilka mniejszych połamali. Vild zarył w ziemię wzniecając tumany kurzu. Kelly zaskoczona silnym uderzeniem wypadła z siodła. Upadła kawałek od Vild'a. Przez chwilę nie wiedziała co się stało. Dopiero po krótkim czasie sobie przypomniała.
  Przekręciła się na plecy. Wszystko ją bolało. Nie chciało jej się wstawać. Zdobyła się jednak. Chciała podeprzeć się rękami lecz wtedy jej lewy nadgarstek przeszył straszny ból. Krzyknęła siadając. Złapała się za obolałe miejsce. Nadgarstek był spuchnięty i zaczął lekko sinieć. Syknęła wściekła sama na siebie. Jej poranny dobry humor ulotnił się w mig.
   Vild zaniepokojony otrzepał się i potruchtał do niej. Nastolatka zdążyła wstać.
 -Wszystko gra? - Spytała otrzepując jego szyję z resztek piachu.
 Machnął kilka razy skrzydłami na znak, że nic mu nie jest. Rozejrzała się. Otaczał ich gęsty las i... las.
 -Wiesz gdzie jesteśmy?
Vild uczynił gest przypominający wzruszenie ramionami
-Świetnie po prostu świetnie - mruknęła.
   Kelly podniosła katanę która musiała jej wypaść. Nie schowała broni. Usiadła na głazie. Vild usiadł na ziemi obok niej.
 ~Myślałem że wiesz co robisz.
 -Najwyraźniej się myliłeś. Ale przynajmniej mamy spokój.
 ~I co teraz?
 -Nie wiem Vild co teraz, po prostu nie wiem.
   Wstała i zaczęła przechadzać się w tę i z powrotem. Podniosła kamyk wielkości pięści i cisnęła go w krzaki przed siebie. Pożałowała tego bo użyła lewej ręki. Zawyła z bólu. W odruchu podmuchała na nadgarstek. Usłyszała ciche "plum". Spojrzała w ślad za kamieniem. Może była tu jakaś rzeka? Tak czy owak z braku laku ruszyła w tamtą stronę. Vild podążał za nią. Przedarła się przez gąszcz krzaków. Katana posłużyła za a'la nożyczki. Po bólach i trudach wyszli na pustą przestrzeń.
  Była to sporej wielkości zielona polana, porastały ją nie liczne krzaki lecz to co przykuło uwagę dziewczyny znajdowało się na jej końcu. Podeszła tam. Był to wodospad. Woda spokojnie spływała z pięciometrowego wzniesienia do jeziorka. Ni to dużego ni małego. Było płytkie, woda mogła sięgać do kolan. I to właśnie woda przykuła uwagę nastolatki. Nie była przezroczysta tylko lekko błękitna. Vild poniuchał, poniuchał i zaczął łapczywie pić. Potem wypatrzył oświetlony skrawek ziemi. Spojrzał pytająco na jeźdźca.
-No idź, idź. Po dzisiejszym wyścigu zasłużyłeś na odpoczynek.
  Vild zadowolony potruchtał do legowistka. Ułożył się wygodnie. Kelly uśmiechnęła się na ten widok.
 -Leniuch.
 Teraz sama poszukała miejsca gdzie mogłaby odpocząć i przemyśleć parę spraw. Metr od tafli jeziora leżał głaz. Wzruszyła ramionami i podeszła w tamto miejsce. Oparła się plecami i wyciągnęła nogi przed siebie. Katanę położyła sobie na kolanach. Wczesne wiosenne słońce odbijało się od falującej wody. Było tu cicho, szum wodospadu uspokajał. Kelly pomyślała że to miejsce jest idealne jak dla niej. Za daleka od ludzi, cisza, spokój.
   Jeden liść spadł z drzewa rosnącego na wziesieniu, jego korona upadała w dół. Listek zaczął spadać w dół. Kelly chwyciła katanę. Skierowała jej ostrze na liść. Wiatr który wytworzyła zepchnąn liść w stronę wodospadu.
 -Za mocno - mruknęła do siebie.
    Vild uniósł łeb na dźwięk jej głosu. Gdy zobaczył że nie jest wołany z powrotem położył łeb na przednich łapach. Mały zielony liść uniósł się w powietrzu. Przybliżał sie do nastolatki, opadł na jej kolana. Kelly chciała po niego sięgnąć lecz wtedy on odleciał odepchnięty kolejnym podmuchem. Zdzwiona sięgnęła jeszcze raz ale stało się to samo. Przecież teraz nie użyła katany... Kelly zaświeciła się lampka w głowie. A co jeśli... Co jeśli gdy ma przy sobie Katanę Wiatru to ona sama własnoręcznie może tworzyć swój żywioł? Sprawdziła to. Trzymając katanę w prawej dłoni lewą skierowała na liścik. Powstał lekki podmuch a liść odleciał i wpadł do wody.
 -Ale extra! - Zawołała. Nie wiedziała że gdy ma przy sobie broń to potrafi wytworzyć z własnej dłoni wiatr. Położyła katanę na ziemi. Lecz gdy wtedy chciał to zrobić to nie wyszło. - Czyli muszę dotykać katany... Ale i tak fajnie. Będę musiała powiedzieć o tym chłopakom.
    Kelly przez kilka minut bawiła się swoim żywiołem. Za pomocą wiatru przenosiła lub unosiła leciutkie przedmioty. Teraz siedziała po turecku i patykiem rysowała na piasku. Jej myśli krążyły po różnych torach. W pewnym momencie pomyślała jakie mogło by być jej życie  gdyby nie przystała na propozycję Sensei'a. Pewnie nadal byłaby na usługach szkieletów.  Zaraz jednak odpedziła od siebie te myśli. Liczy się tu i teraz. Była pierwsza uczennicą Wu. I chyba pierwszą dziewczyną która jest ninją. Myślała N początku ze nie dogada się z chłopakami  A tu proszę taka niespodzianka. Stali się zgrany team'em i grupą najlepszych przyjaciół. Myśli Kelly jechały teraz po torze o nazwie "jacy są chłopcy?"
Na pierwszy ogień poszedł Cole. Silny, niezawodny, odważny. Jak nikt nadaje się na ich przywódcę. Jego jedynym strachem sa, a w zasadzie były, smoki. A tak to chyba nie ma na ziemi rzeczy których się boi. Chętnie podejmuje wyzwania. Potrafi w mig ombyśleć odpowiednią strategię. Jako lider jest zdecydowany i stanowczy. Jest też oddanym przyjacielem
Jay. Jednym słowem "żartwoniś. Bardzo często swoimi żartami poprawia im humor. Lecz jeśli trzeba jest opanowany i pomysłowy. Nie zapach się narazić życia abybratowac przyjaciół. Ma umiejętności na świetnego  wojownika.  Każdy już wie że po uszy zakochał się w Nyi. Kelly osobiście bardzo im kibicowała.
Teraz brat Nyi, Kai. Jak każdy każdy ich drużyny jest odważny. Jest całkowitym odzwierciedleniem swojego żywiołu. Jak już zdążyli się przekonać woli działać w pojedynkę. Szybko działa , czasami o  impulsywnie, a jeszcze szybciej wpada w tarapaty. Ma słabą cierpliwość, nie lubi czekać woli natychmiast działać.  Mimo to jest silnym wojownikiem
Na koniec Zane. Cichy, tajemniczy, zawsze opanowany. Jest oddanym przyjacielem zawsze można na niego liczyć. Czasami nie rozumie niektórych żartów a Jay z anielska cierpliwością starą się mu je tłumaczyć. Zane szybko je ogarnia. Nie lubi przebywać w centrum uwagi. Jego opanowanie zapewnia rownowage w drużynie.
Kelly uśmiechnęła się samą do siebie. Dla niej wszystkich bez względu na charakter i zachowanie mogła opisać jednym słowem "rodzina".
Zaczęła się tak teraz zastanawiać co teraz robią. Pewnie tłumaczą się z jej nieobecności Sensei'owi. Już słyszy jego serię uciążliwych pytań. Jedna Wu  była dla nich jak ojciec A jednocześnie jak trener i mentor.
Brunetka wrzuciła patyk do wody. Zanużył się aby aby po chwili wypłynąć na powierzchnię. Westchnela. Liczyła na to ze w najbliższym czasie nie będą mieli nic do załatwienia w Jamanakai. A nawet jeśli to jak mieszkańcy znowu nazwa ja szkieletem to chyba dojdzie do rekoczynow. Albo posci to mimo uszu.
Oparła się o głaz i zaczęła wptarywac w wodospad. Było tu tak cicho, spokojnie i przyjemnie aż nie chciało się wracać. Lecz każdy sen kiedyś się kończy. Niedługo będzie musiała wracać do klasztoru. Ale jeszcze nie w tej chwili. Wróci jak uzna ze nadeszła już pora.





-----------------------------------------

Ja:Hmm   powiedz mi czemu ja nie dotrzymuje terminów?
Kelly: *zakopana w stercie zeszytów  i notatek* Nie wiem jak Ty to robisz ze na blogu się spozniasz. W szkole to sama wychowawczyni Cię zachwalila ze zawsze otrzymujesz terminów.
Ja: Tia... mniejsza. A jak jeszcze jedno. Czemu jak się staram to nic mi nie wychodzi!?
Kelly: To się nie staraj proste.
Ja: -.-" Nie ma to jak wsparcie
Kelly: ej no nie przesadzaj! Notatki Ci przepisuje. I spróbuj  mi zle napisac egzamin
Ja: O właśnie będąc w temacie. Staram się jak mogę aby wstawić jak najwięcej rozdziałów bo15 powracam do szkoły po feriach i zacznie się wycisk. Przygotowywanie do egzaminów  inne takie. A w marcu to w ogóle nie wiem czy coś się pojawi.
Kelly: Czyli PRZEZ MIESIĄC MOŻE NIE BYĆ ROZDZIAŁÓW prosze to zapamietac. Ale do tego czasu masz mi wstawić rozdział gdzie dokopuje  Farren'owi. Bo to już za 2 rozdziały...
Ja: Cicho paplo! Tak twój pojedynek postaram się wstawić przed miesięczną nieobecnością.
Kelly: Ciesz się ze rehabilitację masz w maju a nie w marcu lub kwietniu
Ja: Raduje się więcej. Dobra kończymy podsumowanie. Mam cichą nadzieję ze rozdział wam się podobał.
To do następnego
Pozdrawiam
~Vanessa~

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Siostra: Powiem ci tak byłaś szkieletem tego już nie zmienisz. Zawsze znajdą się ludzie którzy będą ci to wypominać więc masz dwie opcje schować się gdzieś i do końca życia wyrzucać sobie jaki to błąd popełniłaś popaść w jakieś nałogi i na końcu skończyć martwa w jakimś rynsztoku, albo stwierdzić, że masz gdzieś tych wszystkich i trzymać się tej nowej drogi u boku tych debili, Wu i Nyi. Wybór należy do ciebie.

      Usuń
    2. Kelly: Wybieram drugą opcje :D
      Ja: Twój los tak szybko się nie skończy....

      Usuń
  2. Przepraszam że wcześniej nie komentowałam ale nie dość że jestem ślepa to cos mnie gonił z pisaniem a potem urodziny u BFF i takje tam...przepraszam.
    Rozdział 20:
    Lilka:Vanessa z nosem już ok? Bo jak nie to zrobię czary mary i nos jak nowo narodzony.
    Ja: Aj miła Lilka....no to komentuję.
    Kelly piona śpiochu. Gratuluję znalezienia Luny i nie martw się walką z Farren'em jestem z tobą będę cię wspierać duchowo...a w sumie jak będzie trzeba to i fizyczni ^^.
    Jack:Hy...Nya...
    Lenox:-_-
    Rozdział 21
    Lilka:Taaaak *tuli Kelly* ty też potrafisz takie czary mary...tylko że ty się posługujesz wiatrem a ja poprostu lewituję przedmioty *sciska Kelly jeszcze mocniej*
    Lenox:Lilka*mówi zażenowany* bo ją udusisz.
    Lilka:Masz rację starczy*odrywa się od Kelly i biegnie do Vilda* teraz twoja kolej*zaczyna tulić głowę smoka* byleś wspaniały i i szybki jak wiatr.
    Jack:Ja tej dziewczyny nie ogarniam raz to morderca a raz mała pięciolatka.
    Lilka: Oj nie wyobrażaj sobie że taks milutka jestem dobrze wiesz jak to jest mi podpaść sam się ostatnio przekonałeś.
    Jack:*robi tą swoją minę bajerant* ale to ty przegrałaś jak amatorka.
    Lilka:Jak ty mnie nazwałeś szczylu?!
    Ja:Spokój dzieci tu się komentuję.
    Lilka: No tak...wiesz Kelly ja też się zastanawiam "jacy są chłopcy" co oni tam mają w głowach...nie ufają mi i ja im też...z żadnym nie mogę normalnie pogadać...no może z Nilem ale...hy...
    Ja:Oj biedna biedna ty...pozatym nie użalaj się tak nad sobą Lili...będzie gorzej błahahahaha.
    Jack:Ocho ide po krople do nosa.
    Ja:No to sobie idź.
    Lilka: Nie martw się ludzie chyba już tacy są że wszystko rozpamiętują dlategoooo plecy prosto, pierś do przodu, glowa do góry i uśmiechnij się!!!
    Ja:Zobaczymy jak ty będziesz gadała błahahaha
    Jack:No bież te krople powiedziałem.
    Ja:Nie, nie NIEEEEEE!!!*ucieka gdzie się da a Jack biegnie za nią*
    Lilka:Kruk! Kruk!Kruk!Kruk! Łuuuuuuuu!
    Ps:Czekam na następny rozdział i niech wena zawszę ci sprzyja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: Faceci w głowie to mają co najwyższej przeciąg.

      Usuń
    2. Lilka:Hyhy to to na pewno.
      Jack:*męska duma mu sie włącza*Nie wydaję mi się. Chociaż jak tak patrzę na tego waszego Alexa to są wyjątki.
      Ja:On jest dobry*strzela Jacka w tył głowy*
      Jack:Ta...a ja słyszałem co innego.

      Usuń
    3. Kelly:*mamrocze pod nosem*Bronie zdrajcy chu z tym ciągnie swój do swego*normalnym głosem* No tu się akurat nie zgdzodzę. W przypadku Alexa to coś tam między uszami jednak jest. W końcu wykombinował to całe udawanie miłego. Ktoś z przeciągniem w głowie niemugłby czegoś takiego wymyśleć i w tym wytrfać.

      Usuń
    4. Jack: Ach Pony to już jak tam sobie uważasz.

      Usuń
    5. Kelly: *rzuca się Krukowi na szyję* Jak dobrze że jesteś. Vanessa znowu popada w dół. Mówie powtarzam aby przestał kopać ale jej jakoś nie przechodzi...
      Ja: *siedzi przy biurku, trzyma długopis i wgapia się w zeszyt.
      Kelly: I tak od piątku. Myślałam że jak pojedzie dzisiaj do kina to bd lepiej...
      Kai: Teraz bd Hana opłakiwać
      Kelly: Jak Luke'a zabraknie to wtedy bd ryk i płacz. No nic. Fajnie że już jesteś. Z nosem Vanessy jest lepiej ale prosiła że jak znowu zacznie jej lecieć to żeby strzelic ją w łeb bo nie chce 2 raz tego przehodzic. Ale może już takich akcji nie bd bo laryngolog przypalił jej te naczynka...
      Ja: *pisze coś na końcu zeszytu i pokazuje Kelly.
      Kelly: *mruży oczy* A i pisze że nie wie czy rozdział pojawi się w tym tyg. A jak sie nie pojawi to dość długo bd trzeba czekać na następny. Może pojawi się tak dopiero pod koniec kwietnia...

      Usuń
    6. Rozumiem nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci zdrowia i weny i czasu i o ogólnie poprawy samopoczucia...i przestań kopać ten dół =]

      Usuń
    7. Ja: Staram się uwież -.-" Ale myśl o darciu mordy mojej polonistki że wszyscy bd płakać pod tablicą wyników i nie dostaniemy się do żadnej szkoły nie pomaga.
      Kelly: Ale spójrz na to z tej strony. Jako pierwsza w historii szkoły zagięłaś swą polonistkę.
      Ja: Tak to mnie napawa dumą ^^
      Kelly: Polinistka pyta się: "Laura jak powstał człowiek?" A moja stwórczyni: "No Bóg go sworzył" *chwila ciszy i nagła zmiana tematu "Tak ale najpierw był świat..."
      Ja: Bang! I niech się wypcha! Wredna małpa.

      Usuń
    8. Ja: "Laura"? Ładne imię.
      Lilka: Laura i Lili hahaha L i L hahaha ^^
      Ja: Nie przejmuj się oni tak wszyscy jęczą.Też lubię zaginąć nauczycieli jakiś czas temu zagięłam gościa od angola...aj jak ja go lubię.
      Lilka: Wiesz ty w sumie też byś mogła powiedzieć jak masz na imię...
      Ja: Hahaha no czy ja wiem może narazie lepiej nie^^

      Usuń
    9. Dzieki :D Na początku miała być Kamila ale mama dopięła swego i jest Laura. I bardzo się z tego cieszę ^.^
      To ja czekać bd cierpiliwe aż ujawnisz imię swe ;) (Nie poganiam. Jak nie chcesz to nic na siłe ;)) )

      Usuń
    10. Ja:Hyhy no wiesz u mnie było trochę śmiechowo bo zanim ogarnęli że będzie dziewczynka to miał być Patryk a tu ka bum bum jestem ja.
      Lilka: A imię Vanessa to znaczy Leura pyta o imię...powiesz jej?
      Ja:*szura butem po ziemi*
      Lilka: No tak zapomniałam że ty tak naprawdę jesteś nieśmiała.
      Ja:*trochę czerwona* hyhy no wiesz

      Usuń
    11. Ja: Znając życie to penie nie długo się ujawnię.
      Lilka: Albo ja cię wydam.

      Usuń
    12. To ja miałam na początku być Piotrkiem xD Moja sis też.
      Kelly: A tu wyszło takie coś...
      Ja: *wzrok mordercy*
      Kelly: Żartuje :D W sumie gdyby nie ty to by mnie nie było xD Mnie ani tego bloga.

      Usuń
    13. Lilka: Piotruś Pan! kukukukuuuuu! czy jakoś tak...nie gniewaj się musiałam to zrobić ^^
      Ja: Piotrek...jak ja lubię to imię a nie wiem dla czego kojarzy mi się dobrze ale dla czego to nie wiem. O i lubię imię"Marcelinka" to tak fajnie brzmi jak za jakieś...czternaście lat będę miała mieć dziecko i będzie to dziewczynka to będzie miała na imię"Marcelinka"...tak wiem jestem potłuczona.

      Usuń
    14. Nie no spoko. Ja tez myślałam już jak by tu nazwyac moje dzieci jak bd je miec.
      Kelly: Lili nasze stwórczynie są mocno porypane.
      Ja: A ty nie myslalas jak nazwac swoje dzieci?
      Kelly: Tylko nie gadaj mi ze planujesz mnie z kims swatac
      Ja: Planuje... ^^

      Usuń
    15. Ja:*nagle się czegoś dowiedziała i zamarła*
      Lilka: Hyyyy no tak...cóż. Narazie nie zwracajcie na nią uwagi w krótce to co ma do niej dojść to dojdzie i po kłopocie. I tak Kelly zgadzam się z tobą wszystkie blogerki to wariatki...w dobrym słowa tego znaczeniu.
      Ja*nic do niej nie dochodzi*

      Usuń
    16. Ja: Chyba częściej spotyka się blogerki niż blogerów...
      Kai: A to znaczy że faceci nie są walnięci :D
      Kelly: *szykuje się do walnięcie kogoś w nos* NO nie znowu? *łapie ręcznik i biegiem do Vanessy* Pamiętasz co masz robić?
      Ja: *mamrocze pod nosem, przytyka do dziurki od nosa ręcznik pochyla się do przodu i ściska fragment nosa*
      Kelly: I siedź tak a ja przywale Kai'owi.

      Usuń
    17. Kai: *siedzi obok Vanessy z okładem na nosie*
      Kelly: *czujnie obserwuje Vanesse* Ej Lili co takiego stało się twojej stwórczyni jeśli można wiedzieć

      Usuń
    18. Ja: Moja sprawa jest nie ważna.Czy ja dobrze zrozumiałam że Vanessie leci krew z nosa. Jesli tak to trzymaj się tam.
      Lilka: Krew...O_O
      Lenox: Spokojnie wszystko będzie dobrze.
      Lilka: Krew...
      Lenox:*drap pazurem*
      Lilka: Ale za co?!
      Lenox:To po to żebyś się opanowała.
      Lilka:Nie lubię cię* foch* a kruk ma taką sytuację która z pozoru wygląda niewinnie ale jest skomplikowana...dosyć...cóż nie ważne.
      Ps: Widzę że zmieniłaś zdjęcie. Fajne :)

      Usuń
    19. Ja: No niestety miałam kolejną awarię... Na całe szczęście tylko trochę mi poleciało.
      Kelly: Ale i tak do laryngologa jedziesz w piątek niech znowu ci to przypali.
      Ja: Dobra koniec tematu!
      Kelly: Znam ja takie sytuacje .. One chyba sa najgorsze
      Ja: A Zdjęcie zmieniłam bo mi sie spodobalo ^^ Szukałam zdjęcia bo oczywiście w mojej głowie zaświtał kolejny pomysł na opowiadanie. I główna bohaterka miała się nazywać Vanessa bo czemu nie? XD (ale to pewnie nie wypali) I tak jakoś mi się to zdj spodobało... To tak w dużym skrucie i chosie xD

      Usuń
    20. A a szukałam zdj ktore przypominalo by moja bohaterke. Zaczelam i tego nie napislam xD no to teraz wszystko. Mam nadzieje ze cos zrozumialas

      Usuń
    21. Lilka:To dobrze że już dobrze bo zaczynałam się martwić.
      Lenox: Ty panikowałaś
      Lilka:*ignoruje*
      Ja: Kolejne opowiadanie?! To super! A o jakiś konkretny temat? Albo nie nie mów chcę mieć niespodziankę...albo nie...albo..
      Lilka: Nie dość że to dziecko nieśmiałe to i niezdecydowane...jakim cudem ty bloga piszesz to ja nie wiem.
      Ja: Oj cicho bądź. A jakieś sugestie co do wyglądu tej Vanessy. Może pomogę jak na coś wpadnę.
      Lilka: Chyba się pobudziła tą informacją. Tylko spokojnie Ktuku jeszcze nic nie jest pewne.
      Ja: I co ja w nią wieżę.

      Usuń
    22. Ja: Właśnie ze mną jest tak że najpierw mam pomysł i się nakręcam ale potem już nie mam tej werwy i nie chce mi się pisać lub nie mam już na to weny. Więc zanim zdecyduje się założyć bloga to muszę napisać kilka rozdziałów i zobaczyć jak to będzie.
      Kelly: NIe tak nie tak?
      Ja: Powiedzieć?
      Kelly: A powiedz.
      Ja: Okey ale proszę błagam nie nakręcajcie się bo to naprawdę może nie wypalić. Więc. Z Vanessą to by było o Bakugan (na stuwe nie wyjdzie :P) A i mam jeszcze pomysł na drugie.
      Kelly: * Notuje coś w zeszycie*
      Ja: I to by było uwaga uwaga o... No nie wiem czy mówić
      Kelly: Mów. Raz się żyje
      Ja: No dobra *bieże wdech* i to drugie by było o... Beyblade. No powiedziała.
      Ale nie liczyłabym że to wypali :P

      Usuń
    23. Ja:Dobra ja nie naciskam wszystko na spokojnie. Ja też tak mam że najpierw się nakręcam a potem ka bum tsy. No Beyblade lub Bakugan to bym z pod twojego pióra poczytała nie powiem.
      Lilka: A co to jest bakugan? To się je?
      Ja: No nie wiem czy byś go zjadła no chyba że w formie kulistej. Znając ciebie to ty jesteś zdolna do wszystkiego.
      Lilka:Lenox!!!
      Lenox: Co już się nie fohasz?
      Lilka: Nie nadal się na ciebie gniewam ale masz mi wytłumaczyć co to jest bakugan.
      Lenox:O_O....to się troche zejdzie*odchodzą na bok*
      Ja: No w jej przypadku to się długo zejdzie żeby nie dłużej jak jej o beyu tłumaczył. W każdym razie jestem z tobą jakbyś czegoś chciała to zawszę możesz pisać w komie czy na e-maila.

      Usuń
    24. Beyblade kiedyś coś popisywała... Bakugan to jakoś tak mnie tchneło na nową historie. Bo już raz chciałam o tym napisać i wtedy powstał mój nick. A mogę wiedzieć jaki masz e-mail? Może jakbym coś chciała to bym nie pisałam w komie tylko w e-mailu.
      I wogóle dzięki za wiarę i wsparcie :* Na pewno się przyda :)

      Usuń
    25. bialyykruk@gmail.com
      No niema sprawy ^^

      Usuń