czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 19 ~ Trening... trening... za dużo treningu... trening... spać...

Kelly: Vanessa!
Ja: *zero reakcji*
Kelly: Vanessa!!!
Ja: *nic*
Kelly: *wchodzi do pokoju. Widzi tylko zawiniątko leżace na łóżku. Podchodzi, odwija i drze się do ucha* VANESSA!!!!!
Ja: *Leży zwinięta w kłębek, w uszach ma słuchawki i sciska Małpiszona. Na jej widok wyjmuje słuchawkę.* Co?
Kelly: *wypuszcza ciężko powietrze* Co ty robisz?
Ja: Użalam się.
Kelly: *facepalm* A może weź się za pisanie rozdziału?
Ja: Nie mam weny. I przez najbliższy czas nie będę mieć. *wkłada z powrotem słuchawkę do ucha i nakrywa sie kocem*
Kelly: *zrzuca koc, odłącza słuchawki i zabiera*
Ja: Ej nu!
Kelly: Zaczniesz pisać czy nie?
Ja: Powtórzę: brak weny. Miej pretensje do baby od chemii. Idiotka zrobiła kartkówkę z czego innego więc będę musiała poprawiać. Tyle w temacie.
Kelly: Zajmiemy się nią kiedy indziej. Jeszcze tylko kilka miesięcy będziesz musiała patrzeć na jej mordę. A teraz zaczynaj pisać rozdział. Albo oberwiesz książką.
Ja: Czemu non stop okładasz mnie książkami? *zaczyna coś bazgrać*
Kelly: Bo tylko wtedy zaczynasz coś  robić
Ja: A no tak zapomniałam że to moja motywacja....

*Ten years later........

Ja: Napisałam! Jestem zwycięzcą! A teraz ty sprawdzaj błędy i go opublikuj. *wręcza Kelly rozdział, zabiera słuchawki i ponownie zwija się w naleśnik* Dobranoc!
Kelly:.... I co ja z tobą mam?....




Dedyk dla Hani


  Do piątej nad ranem zostało jeszcze dwadzieścia minut. Klasztor Spinjitzu pogrążony był jeszcze w głębokim śnie. Każdy uczeń smacznie spał. Tylko jeden postanowił zerwać się o spartańskiej porze. Specjalnie poszedł wcześniej spać aby wstać o 4:30. Zabrał swoją broń i po cichu opuścił klasztor. Skierował się do stajni.
  Smoki jeszcze spały, lecz gdy wyczuły, że ktoś się zbliża od razu się obudziły. Gdyby był to wróg natychmiast wszczęły by alarm. Jednak było to znana im osoba. Mruknęły na powitanie i ponownie ułożyły się do snu. Ninja podszedł do ostatniego boksu. Smok potrząsnął szyją aby przywitać swego jeźdźca. Zdziwiło go że jest tak wcześnie.
- Cześć Vild. Mam nadzieję, że się wyspałeś? - Powiedziała Kelly otwierając boks i wchodząc do środka. Skrzydlaty zwierz pokiwał łbem lecz spojrzał na nią pytająco. Wojowniczka zacisnęła popręg od siodła. Nie zdejmowali siodeł. W razie alarmu wystarczyło zacieśnić popręgi i wyruszać. A nie bawić się w osiodływanie.
~Co tak wcześnie? - "spytały" jego oczy.
-Widzisz, muszę potrenować - odpowiedziała upewniając się, że siodło nie spadnie. Jakoś przyzwyczaiła sie do rozmów ze swoim wierzchowcem. Chociaż może to jej zdawało się, że z nim rozmawia...
~A nie mogłabyś o normalnej porze?
-Każda pora jest dobra na trening - zacytowała swojego Mistrza siadając w siodle. Katanę przypięła do łęku siodła. Vild odwrócił łeb i nic już nie "powiedział".
-No dobra maleńki, lecimy najpierw na krótką przejażdżkę - szepnęła do jego ucha.
  Smoka zadowoliła ta wiadomość. Wreszcie trochę sobie polata. Wystrzelili z boksu jak z procy. Kelly skierowała go w stronę góry na której ćwiczyli. Mogli pójść na pieszo, ale miała w planach trochę sobie polatać. Może Wu nakazał jej aby najpierw opanowała Srebrną Katanę a dopiero później latała lecz ona chciała najpierw poznać swój żywioł. Vild mknął swobodnie przed siebie. Czuła się tak jak kiedyś na wyścigu gdy siedziała na miejscu pasażera. Ale to, to całkiem inne uczucie. Kiedy ty sterujesz latającą bestią. Praktycznie nie ma dla was ograniczeń. Możesz polecieć gdzie chcesz.
   Minęli treningową górę. Oblecieli ją dookoła. Potem Kelly wpadła na pomysł. Pociągnęła lejce do siebie i szturchnęła skrzydlatego rumaka prawą piętą w bok. Vild natychmiast zareagował. Wystrzelił w góre. Pochyliła się w siodle by zmniejszyć opór powietrza.
  Lecieli przecinając kolejne warstwy chmur. W końcu znaleźli się nad ich powierzchnią. Zastygli w miejscu. Słońce dopiero zaczynało wschodzić. Jego promienie dawały fajny efekt oświetlając pomarańczowo - czerwonym światłem pierzaste chmury. Wszystko wyglądało jakby z bajki. Kelly oparła się o łęk siodła. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widziała. Bo nigdy wcześniej nie miała smoka. I nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mieć.
  To wyglądało jak marzenie małego dziecka... które teraz się spełniło. Ocknęła się z lekkiego transu. Vild nadal posłusznie machał skrzydłami utrzymując się w jednym miejscu.
   Zanurkowali w dół. Teraz leciało się znacznie szybciej. Po kilku chwilach znaleźli się na stałym londzie. Vild był trochę z tego faktu nie pocieszony.
~Tylko tyle?
-A ile ty byś chciał? Muszę jeszcze poćwiczyć - powiedziała Kelly zsuwając się z jego kłębu.
  Stanęła na środku treningowej góry. Vild położył się w cieniu jednego z drzew. Wyglądał jakby smacznie sobie spał.
-Ja będę ćwiczyć a ten drzemać. Też mi sprawiedliwość - mruknęła i dobyła katany.
  Teraz dopiero zobaczyła, że wtedy broń zaczęła trochę się świecić. Minimalnie, jednak dało się zobaczyć blask. Poczuła, że też trochę chce jej się spać. Odrzuciła jednak od siebie senność. Musiała jak najszybciej nauczyć się panować nad swoją bronią. Nawet jeśli miała być jak zombie przez najbliższe dni.
-No dobra zobaczmy na co stać tą Srebrną Broń...
  Kelly obróciła kilka razy kataną w dłoni. Przełożyła ją do drugiej po czym skierowała przed siebie. Sądziła, że coś się stanie. A tu kicha. Nic się nie wydarzyło.
-No co jest?
   Zaczęła nią potrząsać. Próbowała jeszcze kilkukrotnie lecz nadal nic się nie działo.
-Głupia wykałaczka! Działaj żesz no działaj.
  I nagle życzenie się spełniło. Z katany w ziemi kilka metrów dalej uderzyła kula wiatru. A Kelly odleciała kawałek do tyłu.
-Dobra nie jest źle. Spróbujmy jeszcze raz...
   Wykonała wypad do przodu. Katana zadziałała lecz też ponownie siła była tak silna, że dziewczyna drugi raz została powalona na ziemię. To samo stało się za trzecim razem, za czwartym.... siódmym... Dopiero za chyba dziesiątym Kelly udało się nie przewalić. Zawsze to jakiś sukces.
   Spróbowała teraz inaczej. Skoro jest to broń władająca wiatrem to może trzeba poczekać na tak owy i wtedy spróbować. Długo oczekiwać nie musiała.
  Po dwóch lub trzech minutach zaczęło wiać. Lekko ale zawsze coś. Skierowała się przodem do wiatru. W sumie nie wiedziała co osiągnąć. Chociaż nie, chce zapanować nad tym wiatrem. Stanęła w małym rozkroku na lekko ugiętych nogach. Zaczęła wykonywać małe ruchy nadgarstkiem. Za kataną pojawiła się szara smuga. Zakręciła jeszcze kilka razy po czym zamachnęła się. Z katany wystrzeliło małe tordano. Skierowało się poziomo przed siebie. Każda aktywność broni była bardzo silna. Kelly ledwo, ledwo ustała na nogach. Tornadko uderzyło kawałek od drzemiącego Vild'a. Smok obudzony zerwał się na równe nogi a w zasadzie łapy. Najeżył się jak kot. Skrzydła uniósł w góre. Spojrzał urażony na dziewczynę.
-Sorki - zawołała i powróciła do ćwiczeń.
  Vild ulokował się teraz za nią. Nie spał już tylko bacznie się jej przyglądał. Kelly zawzięcie nie odpuszczała. Była bardzo zdeterminowana. Może nawet za bardzo? Z każdą próbą, która okazała się nie powodzeniem coraz bardziej pod upadała. Po czterdziestu minutach robiła ćwiczenia już z przymusu. W każdym momencie mogła odpuścić jednak tego nie robiła.
   Vild stwierdził, że jest konsekwentna. Chciała zapanować nad Srebrną Kataną i dążyła do tego zawzięcie. Nie odpuszczała. Lecz po godzinie praktycznie bezowocnej pracy chyba każdy by odpuścił. Kelly jest tylko człowiekiem.
  Usiadła na ziemi po turecku. Położyła broń na kolanach. Widziała w niej swoje odbicie. Teraz wykończone i ogólnie nie pocieszone. Godzinę starała się wykrzesać z katany coś więcej niż małe tornadko. Chciała mieć pod swoim panowaniem wiatr.
'To chyba nie ma sensu. Nigdy mi się nie uda'
  Vild cicho ryknął by ją zachęcić. Westchnęła.
-No dobra. Jeszcze pół godziny i wracamy.
  Kelly podniosła się z ziemi. Powróciła do ćwiczeń. Lecz nie nad zawładnięciem nad wiatrem. Docierało do niej, że nie nauczy się tego w ciągu jednego dnia. Do tego potrzeba czasu. Którego jej brakuje. Wykonywała normalne ćwiczenia takie jak wtedy gdy miała zwyczajny oręż. Czyli ataki, bloki, uniki i różne inne.
  Szary smok położył pysk na przednich łapach i przyglądał się jak sobie radzi. Według jego smoczej opinii radziła sobie dobrze. Poprawka, bardzo dobrze. Tylko musi być cierpliwa. Tylko wtedy odkryje tajemnice Magicznych Broni. A jej słabością był brak cierpliwości. Musiała się tego oduczyć. Lecz nie tylko to mogło ją zgubić. Jej lękiem był też strach. Nie mogła dopóścić aby nią zawładnął. Po piętnastu minutach zirytowana Kelly warknęła pod nosem i zaprzestała trenować.
-Nie, to nie ma sensu! - Zawołała. - Jak mam pokonać Farren'a skoro katana nie chce się mnie słuchać?
Zaczęła wymachiwać ją na boki.
-No i czemu mnie nie słuchasz? 
  Vild stwierdził że zareaguje. Znał sekret broni. W końcu strzegł jednej z nich. Chciał naprowadzić wojowniczkę na odpowiedni tok myślenia. Po cichu zakradł się za jej plecy. Jakoś go nie usłyszała mimo, że był tuż tuż. Nabrał powietrza w płuca i z całych sił ryknął. Jego głos odbił się echem po okolicy. Kelly nigdy wcześniej nie słyszała aż tak głośnego ryknięcia które rozległo się tuż za jej plecami. Podskoczyła kilka centymetrów w górę przerażona.
-Vild! Odbiło ci?! - Oburzyła się spoglądając na niego.
   Nie dostrzegła, że katana zaczyna w jej dłoni lekko drżeć. Smok wywrócił oczami. Wyglądał wtedy co najmniej śmiesznie. Ponownie bez ostrzeżenia ryknął. Dziewczyna postąpiła krok w stecz.
-O co ci chodzi?
  Vild podrapał łapą w ziemię i wskazał na Srebrną Broń. Dopiero teraz Kelly ogarnęła się, że z jej kataną dzieje się coś dziwnego. Wcześniej świeciła się a teraz praktycznie w ogóle. Jej szare komórki szybko pracowały. Co to miało oznaczać? Może wskazówka? Wcześniej nic takiego się nie działo. Po chwili wszystko się rozjaśniło.
-Chcesz powiedzieć - zaczęła powoli zastanawiając się nad każdym słowem - że nie zapanuje nad wiatrem i kataną jeśli będę się... bać?
  Vild wyrażając słowo "bingo" ryknął w niebo.
-Ale czego ja się boję?
  Gdy Kelly wypowiedziała na głos pytanie od razu znalazła odpowiedź. Obawiała się stracić tego czego nigdy nie miała w dzieciństwie. Rodziny. To było jej koszmarem. Stracić coś na czym jej zależało. Zawieść te osoby. Utracić bezpowrotnie. Twarz nastolatki rozjaśniła się. Tak samo jak katana. Znowu się świeciła. Uśmiechnęła się.
-Tajemnicą Magicznych Broni jest to, że odczuwają one emocje właścicieli. Czują ich strach i wtedy trudniej nad nimi zapanować. - Powiedziała z namysłem.
  Zerknęła na wierzchowca. Vild skinął łbem na potwierdzenie jej słów.
-To teraz już wiem jaki błąd popełniałam. Boję się starcia z Farren'em i tego że mogę przegrać. Ale teraz gdy znam już sekrte to powinnam wygrać.
~Na pewno wygrasz ~ "powiedziały" jego oczy.
-W to nie wątpię - zaśmiała się. Przeciągnęła się. - To teraz jeszcze chwila treningu...
  Vild stanowczo zaprotestował. Według niego dla Kelly jak na dziś wystarczy. Przecież o dziewiątej ma drugi trening, już z chłopakami. Pociągnął ją za pas.
-Oj no dobra, dobra. Jak na pierwszy dzisiejszy mord wystarczy. - Przyznała mu rację i dosiadła go. - Ale to nie znaczy, że przestane się wymykać. Dopiero jak bede perfecto posługiwać się Srerbną Bronią. A ty buzia na kłódkę.
~Nie martw się nic nie powiem.
-I tak nie umiesz mówić. - Nie powstrzymała się od uśmiechu. Smok nie gada ale ona i tak z nim rozmawia. Jeśli można to w ogóle nazwać rozmową

***

Dwa dni mijały Kelly w normalnym trybie. Nie licząc dodatkowych ćwiczeń. Zaczęły dawać one efekty. Dziewczyna coraz lepiej radziła sobie z panowaniem nad bronią. Niestety nie potrafiła jeszcze wywołać wiatru. Ale miała przed sobą jeszcze czas aby się tego nauczyć. Codziennie jeszcze przed oficjalnym treningiem sama ćwiczyła. Miała nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Lecz po pięciu dniach wstawanie o czwartej rano chyba by każdego wykończyło.
   Ninja odbywali piątkowy trening. Starali się podwójnie bo przecież jutro była sobota. A gdy dobrze się sprawowali Sensei pozwalał im mieć wolną sobotę. Niedziele już nie ale zawsze lepszy rydz niż nic. Wu od momentu gdy uczennica posiadała Srebrną Broń zaczął obserwować ich postępy. Zauważył, że od kilku dni Kelly jest trochę nieobecna.
  Chłopcy wykonywali serie ćwiczeń zleconych przez Mentora. Cole nadawał rytm.
-Blok, cios, unik, zwrot, atak...
   I tak w koło. Dopiero po kilku minutach zorientował się, że jedna broń nie pracuje.
-Chwila - przerwał wychylając się z szeregu.
  Pozostali zaprzestali treningu na chwilę. Jego wzrok utkwił na ostatniej osobie. Kelly stała podparta o katanę. Oczy miała zamknięte, ramiona unosiły się i opadały w równych odstępach. Kai stojący obok niej szturchnął ją w ramię.
-Nie, nie śpię - zaprzeczyła szybko zaspanym wzrokiem. Ale prawdą było, że chyba faktycznie się zdrzemnęła.
Cole wykonał facepalm. W tym samym momencie Vild, leżący w cieniu razem z towarzyszami, zakrył łapą pysk.
-Kelly co się z tobą dzieje? - Spytał czarno włosy. - Od trzech dni jesteś jak zombie.
Dziewczyna przetarła oczy wierzchem dłoni.
-Co...? Nie jakoś tak... - Nie potrafiła sklecić sensownego zdania tak jak i powstrzymać ziewnięcia.
-Jesteś po prostu nie wyspana - stwierdził Jay.
-No... może trochę?
-Nie trochę a bardzo.
-Oj tam oj tam. Bez przesady.
-A powiesz co robisz po nocach zamiast spać? - Odezwał się Wu, który nagle stanął obok nich. Kelly przełknęła nerwowo ślinę.
'No to wpadłam'
  Zerknęła na Mistrza. Minę miał nie tęgą. Pewnie nie zbyt jest zadowolony , że zamiast ćwiczyć ona ucina sobie drzemki.
-Bo widzisz Sensei ja... - I co teraz powiedzieć? Na początku chciała skłamać że na przykład gra na konsoli ale to nie był by dobry plan. A może po prostu powiedzieć prawdę? W końcu nic złego nie robiła. Starzec uniósł brwi czekając na odpowiedź.
-Ja... codziennie... przez te pięć dni... - mówiła powoli starając sie dobrać słowa - o piątej rano... przychodziłam... tutaj... i... ćwiczyłam...
-Ćwiczyłaś? - Powtórzył mentor a jego białe brwi pojechały jeszcze wyżej. - O piątej rano?
  Kelly podrapała się w tył głowy.
-No tak... Wiem, że powinnam spać ale w sobotę to nadrobię.
-Jeśli będziemy mieć wolną sobotę - mruknął cicho Kai.
-Zamieżałaś nam o tym powiedzieć? - Spytał Wu.
-Jasne - wyrwało jej się lecz po chwili dodała.- Kiedyś... Jak już nauczę się panowania nad kataną.
   Zapanowała cisza. Sensei świdrował Kelly wzrokiem a ona starała się go uniknąć. Ale jej nie wychodziło.
-W takim razie pokaż czego się nauczyłaś - oświadczył młodszy brat Garmadona.
-Teraz? W tym momencie? - Dopytywała.
-Tak, teraz i tak w tym momencie. Skoro przez pięć dni miałaś podwójny trening to powinnaś nadrobić zaległości, które wystąpiły gdy nie posiadałaś broni żywiołu.
-No okey... spróbuje.
-Jeśli ci się uda macie wolną cała sobotę - rzucił Wu gdy jego uczennica ustawiła się w gotowej pozycji.
  Chciał nauczyć działać ją pod presją. Przecież zawsze tak będzie. Będzie musiała walczyć pod presją otoczenia. Albo jej się uda albo polegnie.
- Kai, Cole, Jay, Zane zaczynajcie.
  Czyli Kelly zmieży się z kolegami i ich brońmi. Uniosła do góry katanę. Poczuła jak zaczyna drżeć i przestaje się świecić.
-Spokojnie - szepnęła do siebie. - Dasz radę. Strach twoim wrogiem.
  Powtarzała sobie te słowa przez cały trening od kąd Vild uświadomił ją na czym polega sekret. Kelly postarała się oczyścić umysł. Nie myśleć o niczym innym tylko o zadaniu i o tym że da sobie radę.
   Katana uspokoiła się. Odetchnęła z ulgą. W odpowiednim momencie by zrobić unik przed atakiem Jay'a. Nunczako świsnęło w powietrzu. Przeturlała się kawałek dalej. Szybko stanęła i sparowała shuriken. Odbiły się od srebra i wróciły do właściciela. Nastolatka chciała się wykazać. Pokazać, że wyrzeczenia się opłaciły. Bo jeśli tak nie jest to potnie się łyżeczką. Kolejne defensywne zachowanie. Nie mogła się przełamać aby zaatakować.
-Kai - powiedział tylko Sensei.
  Chłopak w mig zrozumiał o co chodzi. Jego miecz otoczył ogień, ruszył do ataku. Zaraz stanie się to co kilka dni temu. Lecz teraz Kelly czuła, że da sobie radę. Wyszła na spotkanie. Zamachnęła się, ich bronie spotkały się ze sobą tak jak wcześniej. I tym razem stało się to samo. Ogień zniknął. Katana przez chwilę zaświeciła się czerwonym światłem. Lecz teraz Kelly tak nie zdziwiło w przeciwieństwie do kolegi. Odsunęła się kilka kroków. Obróciła kataną trzy razy w dłoni i skierowała ostrzem do Kai'a. Z ostrego czubka wyleciał wiatr. Uderzył w Smith'a.
-Au! Gorący - powiedział masując tylne siedzenie.
-Gorący? - Powtórzyła Kelly opuszczając broń.
-Jak para z wrzącej wody.
-Ale jak to możliwe?
-Hmm zastanawiające - myślał na głos Wu przypatrując się temu wszystkiemu.
-A może gdy katana przejmuje, tak jakby, żywioł to sama gdy atakuje go oddaje? - Wyraził swoje skromne zdanie Jay.
-Ale moja broń kontroluje żywioły. Przecież nie może nimi władać - stwierdziła Kelly gdy wszyscy stanęli obok siebie w kole.
-Lecz ty teraz nie stworzyłaś ognia. Oddałaś to co przejęłaś. - Wywnioskował Zane.
-Zane może mieć rację - odezwał się Sensei po dłuższym zastanowieniu. - To co teraz widzieliśmy to kolejna cecha twojej broni, Kelly. Przejmuje dany żywioł i oddaje go w postaci wiatru z małym dodatkiem na przykład, tak jak teraz widzieliśmy, ognia.
-To ma sens. Czyli moja katana przejmuje żywioł a potem go oddaje dobrze kumam?
Skinęli głowami.
-Hihi fajnie - zaśmiała się wbijając broń w ziemię. Z niewiadomych przyczyn chciało jej się śmiać.
- I jak Sensei? Mamy wolną sobotę? - Spytał z nadzieją w głosie Walker.
-Tak - odpowiedział po chwili.
Kelly przeciągnęła się.
-Czyli się spisałam?
-Tak. Najwyraźniej ranne wymykanie wyszło na twoją korzyść.
Jay zbliżył się do katany.
-Jay nie doty...
  Kelly nie skończyła bo niebiesko oki zdąrzył dotknąć jej broni. Z katany buchnął porywisty wiatr. Jay zrobił kilka fikołków do tyłu. A Kelly sama nie wiedziała czemu ale wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.






----------------------------------------------------
Kelly: *przeczytawszy rozdział unosi jedną brew* Czemu gadam ze smokiem?
Ja: *siedząc pod kocem* Bo tak mi się chciało więc tak napisałam. Wena to wena. Czasami daje dziwne pomysły.
Kelly: A moje nie wyspanie to zaczerpnięte z twojego życiowego przykładu...?
Ja: Yep
Kelly: Dobra nie marudzę. Ważne że napisałaś rozdział i...
Ja: Wheeee Lily wskoczyła na kolejny level!!
Kelly: *patrzy na koc jak na idiote* A teraz tłumacz kto to Lily.
Ja: *Łaskawie wychodzi ze swojej norki* To jest Lily * przytyka Kelly pod sam nos tablet * Też postanowiłam pobawić się w Sensei'a. Lily to moja uczennica *aura dumy* Zgodnie z tytułem gry jest clumsy ninja czyli nie zdarnym ninja. Ale z każdym dniem idzie jej coraz lepiej. Uderza już dłonią w worek.
Kelly: Brawo Lily.... To ja chyba wiem czemu jesteś taka nie wyspana....
Ja: Nie to to inna historia. Zaczęło się w niedziele. Skończyłam oglądać 2 cz. Star Wars i poszłam spać o 23.00 To godzinę później niż zwykle ale mniejsza. Wiec położyłam się do łóżeczka lecz mój mózg stwierdził że zasne o 1... A nastepnego dnia była kartkówka... Znaczy miała być bo nie było.... Tak czy siak to od tego momentu chodzę nie wyspana. Ale w sobote to nadrobie
Kelly: I wszystko jasne. Może wreszcie przestaniesz być zombie. Chociaż... W tą niedziele kolejna część?
Ja: Tak.
Kelly: Czyli powtórka z rozrywki... Ty piszesz zakończenie podsumowania czy ja?
Ja: *powraca do norki* Ty. Ja mam trening.
Kelly: *ciężko wypuszcza powietrze* Niech ci będzie. Wiec Vanessa kazała przekazać, że kolejny rozdział pojawi się w czasie bliżej nie określonym. (czyli jak sie zbieże i zacznie go pisać)
Ja: Ej to nie ty masz masę popraw!
Kelly: To do następnego rozdziału, przepraszamy za spóźnienie (niestety może się tak zdarzać częściej)
Trzymajcie się
Cześć :)
~Vanessa i Kelly~


Kilka zdjęć Lily na koniec :






8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kelly: Jesteście okropnie! Zatrenujecie mi moja mała siostrzyczkę na śmierć!
      Ryuga: Zejdź z nich. Twoja siostrunia sama się zatrenowuje...
      Tsubasa: Ale ty wiesz, że niema takiego słowa?
      Ryuga: Jprdl uwsteczniam się przez nią.
      Kelly: Ale tochasz mnie tak?
      Ryuga:*wzrok z cyklu serio?*
      Kelly: A co u Nukalusia? To chyba żadna tajemnica, że poza moja sistrunią to moja ulubiona postać tutaj. :)

      Usuń
    2. Nuckal pojawi się w czasie bliżej nieokreślonym tak jak rozdział.
      Kelly: Ja też chce starego kolege, Nuckala spotkać.
      Ja: Cierpliwosci. Mam już napisane 5 pomysłów na rozdziały. Może jak juz za tydzień bd ferie to pisanie sprawniej mi pójdzie...
      Kelly: *spogląda na kalendarz* Nope. Pewnie od razu po powrocie masz próbny.
      Ja: Kolejny?! No way! *siada ciezko na kanapie*
      Kelly: Zamęcze się za ciebie *wychodzi znowu trenowac*
      Vild: GRAHHHH!! *ciągnie ją z powrotem, kładzie łeb na kolanach i nie pozwala jej się ruszyć* HRAAAGGHHRRRTTT
      Zane: To w wolnym tłumaczeniu znaczy: Nie pozwole ci się ruszyć.
      Kelly: *szamocze sie ale po chwili odpuszcza* No co ty nie powiesz? Dobra podaj mi Zwiadowców poczytam sobie.

      Usuń
    3. Kelly: Nukaluś jest super i niezniszczalny jest trochę taki jak Superman. ^^

      Usuń
    4. Kelly: faktycznie. Szkieleta chyba juz nic nie zabije. Nie mają słabych punktów.... Stop! To jak ja mam pokonać Farrena?! *pytające spojrzenie na Nuckala*
      Nuckal: *pytające spojrzenie na Vanesse*
      Ja: *znad notatek* Coś się wymyśli. Mam jeszcze kilka rozdziałow na zastanowienie sie.

      Usuń
    5. Siostra: Odrąb mu ręce, nogi i głowę a korpus połam i rozrzuć to wszystko na cztery strony świata.
      Ryuga: I to ja z naszej dwójki jestem psychopatą.
      Kelly: Hyhy. Ja ciebie też.

      Usuń
  2. Ja:*ziewa* Lili ty tu rządzisz.
    Lilka:Nie no nie wieżę.
    Ja:Wiem ja też nie wierzę w to co robię ale spać mi się chcę.*nakrywa kołdrę na głowę*
    Lili:No dobra słuchać mnie wszyscy od tej pory ja tu rządzę więc zarządzam powrót mojego kochanego Denego i jak najszybsze wybycie z domu tych panów-dwóch-normlanych-jeden-jebnięty i oczywiście...
    Ja:Miałaś tylko napisać koma a nie rzucie rozplanowywać...od tego jestem ja
    Lilka:Ty to miałaś iść spać*Przykrywa Kruka kołdrą na głowę* No dobra no to kom:
    Kelly nie zile ci idzie powoli rozszyfrowujesz jak działa twoja broń i gadanie z pupilami nie jest złe ja tam gadam z Lenoxem a ty z Vildem i wszystko jest ok. Druga sprawa nie przetrenuj się tam dobrze bo Vanessa straci wspaniałą postać,przyjaciółkę i wojowniczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: Uff a już myślałam, że do reszty zwarjowałam. Co do przetrenowania sie to nie mam zamiaru tego zrobić. Przecież muszę dokopać Farren'owi. Jestem wspaniałą postacią, przyjaciółką i wojowniczką? *ociera łze wzruszenia. Przytula Vanesse* I love you!
      Ja: *prawie sie dusi* Me too. Moja wyobraznia stworzyła cie w wakacje w najgorszy upał. Ale jakoś tego nie żałuje :)

      Usuń