piątek, 16 października 2015

Rozdział 8 ~ Osierocona



Był słoneczny dzień. Niebo było praktycznie bezhmurne. Lecz nawet taki dzień nie zwalniał z pewnych obowiązków. Ninja w ten czas też musieli trenować w klasztorze Spinjitzu. Jednak trenowanie nowymi brońmi nie zbyt im wychodziło...
-Kai weź to uspokój! - krzyknął Cole odskakując przed ognistymi kulami, zresztą tak jak pozostali.
-A...  co...  j... a...  ni....  by....  ro...bię?! - Zawołał czerwono-oki co chwila wirując w tornadzie, a potem nie.
   Miecz ognia zaczął chwilę temu wariować, a Kai nie był w stanie nad nim zapanować.
-Po prostu go póść! - Poradził Jay przytupując mały płomyk, który zaczął trawić jedną z drewnianych desek placu.
   Smith zastosował się do tej rady. Wypuścił miecz. Broń poszybowała w powietrzu i wbiła się w deski. Wtedy buchnął ogień. Ninja odskoczyli do tyłu.
-No pięknie, gasić to! - Rozkazał Cole.
   Zaalarmowany odgłosami, Wu wyszedł na ganek. Zobaczył jak jego uczniowie starają się ugasić pożar. Pokręcił głową. Szybko wziął od Zane'a shurikeny. Podrzucił je do góry i wskazał na ogień. Złota Broń przeleciała nad ogniem i ugasiła go śniegiem. Chłopcy po chwili zdali sobię sprawę z obecności ich mistrza.
-Eee... - Cole otworzył budzię, aby coś powiedzieć, lecz zaraz ją zamknął.
-Minął już tydzień, a wy nadal nie potraficie zapanować nad Złotymi Brońmi. - Powiedział spokojnie Wu podchodzą powoli do nich. - Można wiedzić co przez ten czas robiliście?
   Ninja zaszurali butami o ziemię. Co fakt to fakt. Przez pięć dni nie trenowali za wiele. Jeśli nie powiedzieć, że wcale. Woleli grać w konsolę, albo latać na smokach, które zamieszkały w stajni obok klasztoru. No bo skoro jedyne zagrożenie znikneło...
-Ale sam mistrzu powiedziałeś, że nie odrazu uda nam... - Zaczął Kai,lecz Sensei nie dał mu skończyć.
-Gdybyście trenowali regularnie nie doszło by do tego.
   Wu wskazał na ponadpalane deski, a sam plac wyglądał jakby przeszła po nim armia szkieletów.
-Musicie wziąść się do roboty. To, że Garmadon gdzieś zniknął to nie znaczy, że już nigdy się nie pojawi. Dlatego nie możecie tracić czujności. Macie trenować, trenować i... - Wu zawiesił głos.
-Jeszcze raz trenować. - Dokończyli ninja.
-Dokładnie. Ale najpierw posprzątajcie ten bałagan. A później... Gdzie jest Kelly?
   Sensei dopiero teraz uświadomił sobie nieobecość swojej uczennicy. Chłopcy jakby też dopiero się ogarneli.
-Chyba wyszła gdzieś jakąś godzinę temu... Nie wiemy gdzie. - Powiedział Zane.
-Jak to wyszła? Nie trenowała z wam? - Zdziwił się Wu.
-Od jakiegoś czasu jest jakaś...  inna. - Wtrącił Kai.
-Inna? - Powtórzył mistrz. - Co przez to rozumiesz?
-Nooo potrenowała z nami dwa-trzy razy, a potem zaczęła gdzieś znikać.
   Wu pogładził białą brodę.
-A wy nie wiecie dokąd ani dlaczego?
   Chłopaki wzruszyli ramionami.
-Dobrze, posprzątajcie, a później muszę z wami poważnie porozmawiać. Z Kelly zresztą też.
-Tak mistrzu.
    Ninja wzięli się za ogarnianie placu. Wu wrócił do siebie. Nie podobało mu się zachowanie jego uczennicy. Czemu nagle zrezygnowała z treningu? Może znowu uważa się za słabszą? A może po prostu nie trenuje bo nie ma swojej Magicznej Broni? Tak, to będzie najprawdopodobniejsza hipoteza. Sensei wiedział, że kiedy Kelly wróci musi z nią zamienić parę słów. Parę poważnych słów.

***
W tym samym czasie gdzieś w lesie...

   Naciągnij, wyceluj, wystrzel. Kolejna strzała wbiła się w pień drzewa. Dwie sekundy później kolejny pocisk o zaostrzonym grocie osiągnął cel. Kelly opuściła łuk i przyjżała się krytycznym okiem swoim poczynaniom. Sześć strzał wbiło się w drzewa oddalone od siebie o około pięć metrów.
-Bywało lepiej. - Mrukneła do siebie i usiadła na ziemi odkładając na bok łuk.
   Przeciągnęła się. Godzinny trening bywa czasami męczący. Niebieskooka położyła się na miękiej trawie. Nad nią były zielone korony drzew przez, które przebijały się promienie słońca. Słychać było śpiew ptaków, szum drzew. Mimo, że dzień był ładny to dziewczynie nie udzielał się ten nastrój. Była lekko poirytowana. A mianowicie treningami. Tydzień temu zdobyli miecz ognia. Wu odrazu uprzedził ich : " Skoro zdobyliście ostatnią Magiczną Broń to nie znaczy, że macie przestać trenować. Garmadon na pewno kiedyś powróci. I właśnie z tego powodu trenujecie jeszcze usilniej."
'Tak, trenować. Ciekawe jak skoro twoja broń to wykałaczka w porównaniu do Złotych Broni' - pomyślała Kelly z irytacją.
    Treningi wyglądały normalnie z drobną różnicą. Chłopcy walczyli swoimi brońmi, a Kelly zwykłą żelazną kataną. W ciągu czterech dni, zniszczyła już dwie bronie. Pierwsza pękła w połowie już przy drugim ataku ze strony miecz Kai'a, a dwa dni później kolejna w starciu z Kosą Wstrząsów. Kelly nie chciała już trenować, nie w taki sposób. Wolała gdy wszyscy mieli normalne bronie. Przynajmniej wtedy chłopcy traktowali by ją na równi. Bo teraz to uważają, że jak Kunoichi nie ma Magicznej Broni to nie ma po co walczyć, skoro i tak pęknie ona przy pierwszym starciu. Dlatego niebiesko-oka zaczęła trenować sama ze sobą. Kelly podciągnęła się do pozycji siedzącej. Lekki wiaterek pogładził ją po policzku. Uśmiechneła się.
-Przynajmniej ty mnie rozumiesz. - Powiedziała, sama nie wiedząc dlaczego, do wiatru.
   Ten jakby rozumiejąc zawiał troszkę mocniej.
-Hm dziwne.
Teraz Kelly chciała dać upust emocjom. I nawet wiedziała jak to zrobić. Tak jak zwykle, postrzelać sobie. W kołczanie zostało jeszcze pół tuzina strzał. Wstała i otrzepała się z kurzu. Nałożyła pierwszą strzałę. Naciągnij, wyceluj, wystrzel. Kierowana tą zasadą oddała pierwszy celny strzał. Następnie kolejny i kolejny. Niestety czwarta próba okazała się nie powodzeniem. Brunetka zamyśliła się i nie uwarzała. Strzała przeleciała metr od celu.
-Szlak. - Sykneła, ale zaraz wzruszyła ramionami. Przecież nic wielkiego się nie stało. Jest tylko człowiekiem, a nie jakąś boginią łowów. Sięgneła po następną strzałę kiedy usłyszała czyjś krzyk. Odrazu zdała sobie sprawę, że dobiegł on ze strony w którą poleciała jej spudłowana strzała. Przestraszyła się na myśl, że mogła kogoś postrzelić. Wzięła z ziemi katanę i pobiegła w tamtą stronę. Przedarła się przez krzaki. Zobaczyła, że w drzewie tkwi jej strzała zaledwie 10 cm od twarzy Nyi, która wpatrywała się w nią z przerażeniem. Kelly odetchneła z ulgą. Smith jakby teraz zdała sobie sprawę z jej obecności.
-Nic ci nie jest? - Spytała brunetka podchodząc do dziewczyny.
-To...  twoja strzała? - Zdołała wydusić Nya wskazując na strzałę.
-Tak, przepraszam,  zamyśliłam się. - Kelly wyjeła pocisk, a Nya oprzytomniała.
-Spoko. Raczej we mnie nie celowałaś.
   Thifer zaśmiała się cicho wkładając strzałę do kołczanu.
-Skąd. A wogóle co tu robisz?
   Kelly zauwarzyła, że czarnowłosa ma na ramieniu skurzaną torbę, prawdopodobnie pustą.
-Wybieram się do Ignacii po resztę moich rzeczy. - Wyjaśniła.
   Nya zamieszkała w klasztorze razem z ninja i Sensei'em kilka dni po powrocie z podziemi. Kai stwierdził, że tak będzie lepiej i że będzie mieć oko na młodszą siostrę. Dziewczyna zadomowiła się w miejscu gdzie niegdyś był skład broni. Przeprowadzka Nyi bardzo spodobała się Jay'owi. Chłopak mógł ją teraz codziennie widywać. Chyba już wszyscy wiedzieli, że się w niej zakochał.
-Może pójdziesz ze mną? - Zaproponowała Nya - W dwójke zawsze raźniej.
   Kelly założyła katanę na plecy. Zastanowiła się. Nie miała nic ciekawego do roboty, a do klasztoru nie chciała jeszcze wracać.
-W sumie, why not? Ale nie wolałabyś lecieć z Jay'em na Wispie? - Zagadneła gdy szły już w kierunku Ignacii.
-Jak przyszłam do klasztoru to chłopaki akurat wylatywali. A ja i tak chciałam się przejść.
-A dokąd wylatywali? - Zainteresowała się brunetka.
-Jak to gdzie? Polecieli ścigać się o tytuł Smoczego Mistrza.
-A no tak. Zapomniałam, że posiadają smoki i mogą sobie wszędzie latać. - Kelly kopneła leżący kamyk.
-Ty pewnie też nie długo będziesz posiadać własnego smoka.
-Phi, ciekawe kiedy. Sensei nadal nic nie wspomniał o mojej broni. Wkurza mnie to zachowanie.
-Kogo? Sensei'a? - Zdziwiła się Nya.
-Nie. Chłopaków. Odkąd zdobyli Złote Bronie uważają się za silniejszych.
-No tak. To może być irytujące. Wiem coś o tym.
-Ale nie rozumiesz jednej podstawowej rzeczy. - Brunetka zatrzymała się. Nya też staneła. - Mnie wkurza to, że nie zabierają mnie na misje. Że uwarzają się teraz za ważniejszych. Chociaż...
-Chociaż? No wyduś to z siebie.  - Zachęciła Smith kładąc ręke na ramieniu koleżanki. Kelly zaczerpneła powietrza.
-To nie jest najważniejsze. Chłopcy stali się dla mnie rodziną. Rodziną, której nigdy nie miałam. I teraz po prostu boje się... że ją strace. Dlatego zaczęłam unikać treningów. Muszę sobie to wszystko poukładać. Czasami zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się na propozycję Sensei'a...
   Zapadła cisza. Nya przygryzła dolną wargę. Chciała pocieszyć dziewczynę. Znały się od tygodnia a i tak już bardzo się zaprzyjaźniły.
-No co ty. - Odezwała się w końcu. - Według mnie nie popełniłaś błędu. Wręcz przeciwnie. Jesteś świetną wojowniczką ninja, która dokopała.mojemu bratu.
-Wiem. Sensei cały mój trening wbijał mi to do głowy. W sumie gdyby nie on to nadal byłabym zwykłą dziewczyną, która uciekła z sierocińca.
   Nya zachłysneła się powietrzem.
-Nawiałaś z sierocińca? - Spytała z nie dowierzeniem.
-Tak. Aż takie to dziwne?
   Dziewczyny postanowiły przystanąć. Oparły się o pień drzewa.
-Nie codziennie spotyka się taką osobę. A opowiedz jak to było. - Zaczęła nalegać Nya.
-Nie odpuścisz, mam rację?
   Smith pokręciła głową z uśmiechem.
-W sumie co mi szkodzi? Chyba muszę w końcu komuś o tym powiedzieć. A więc co chcesz wiedzieć? - Spytała Kelly rozkładając ręce.
-Może powiesz jak trafiłaś do sierocińca?
-To dziwna historia. Ja sama pamiętam nie wiele. Ale wiem jak to było z opowieści jaką przedstawiały mi opiekunki z sierocińca. "Było blisko północy, wiał silny wiatr i padał deszcz. Do sierocińca zbliżała się przykurczona postać z koszykiem. Staneła przed drzwiami. Nie zapukała jednak. Postawiła koszyk na ganku. Spod kocyka wystawała główka małej dziewczynki o dużych niebieskich oczach. Mogła mieć około roczku. Patrzyła się na tego, który chciał ją tu zostawić. Wyciągnęła w jego stronę rączki.
-Nie mogę cię zabrać ze sobą. Tutaj będzie ci lepiej. Uwierz mi. - Powiedział i poprawił kocyk. Przy okazji położył na nim małą karteczkę. Miał już odejść, lecz dziewczynka zaczęła płakać.
-Cichutko. Musisz tu zostać. Wtedy będziesz bezpieczna. Do widzenia.
Postać zapukała do drzwi. A gdy upewniła się, że zapaliło się światło i ktoś zaczął się zbliżać szybko się wycofała. Z sierocińca wyszła kobieta w średnim wieku. Odrazu zobaczyła płaczące dziecko. Wyjęła dziewczynke i podniosła karteczke. Napisane na niej było: Jej rodzice zginęli w pożarze. Proszę się nią zaopiekować. Na imię ma Kelly."
-I nie pamiętasz kto to był? - Spytała Nya kiedy Kelly skończyła.
   Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Pamiętam tylko, że z głosu to był całkiem jak mężczyzna. - Odezwała się. - Lecz nic więcej.
-No tak, ale czemu uciekłaś? Źle ci tam było?
-Nie,  było nawet znośnie.
-Więc czemu zwiałaś?
-A jakbyś się czuła gdyby wszyscy wołali na ciebie "Kelly bez nazwiska, Kelly bez nazwiska" ?
-Serio tak ciebie nazywali?
-I mieli rację. Nikt nie wiedział jak mam na nazwisko. Nawet ja.
-Przecież nazywasz się Thifer.
-To nazwisko przyjęłam po ucieczce, kiedy przygarnął mnie pewien mężczyzna. To on nauczył mnie jak się bronić, strzelać, walczyć. Nauczył mnie też złodziejskiego fachu...
-A ktoś pomagał ci uciec?
   Kelly zamyśliła się patrząc w głąb lasu.
-Owszem, ktoś mi pomagał. - Powiedziała powoli, lecz zdąrzyła dodać za nim Nya zadała pytanie. - Była to dziewczyna, która jako jedyna nie naśmiewała się ze mnie. Też została oddana do bidula. Nazywała się Luna Tsukiro. Odrazu się zaprzyjaźniłyśmy. Ona też nie miała lekko w życiu. Ją rodzice po prostu oddali. Nie wiedziała dlaczego, lecz od początku mówiła, że tylko gdy będzie miała 18 lat to ich znajdzie. Ciekawe czy nadal siedzi w sierocińcu...? Straciłam z nią kontakt miesiąc po ucieczce. Może została już zaadoptowana, a może nie. Nie wiem.
    Ponownie zapadła cisza. Nya wpadła na pomysł.
-Chciałabyś ponownie z nią nawiązać kontakt?
-Ty się jeszcze pytasz? Pewnie, że bym chciała. W przeszłości byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Dałyśmy nawet sobie bransoletki na znak przyjaźni.
     Brunetka podciągnęła prawy rękaw i pokazała bransoletke z pół księżycem.
-Luna też ma taką. Gdy się je połączy powstanie pełny księżyc. Tylko, że....  może już do tego nie dojść. Pewnie już nigdy się nie spotkamy....
-Znajdę Lunę. - Powiedziała pewnie Nya.
   Kelly spojrzała na nią zaskoczona. W jej oczach była nadzieja, ale jednak też i coś jeszcze. 
-Serio byś to zrobiła?
-Tak.
-Ale nie wiesz co teraz się z nią dzieje. Może jest gdzieś....  nie wiadomo gdzie.
-Znajdę ją nawet jeślibym musiała wyciągnąć ją z podziemi. - Zapewniła z ręką na sercu. - Obiecuje.
-Jejku dziękuje, dziękuje, dziękuje. - Kelly przytuliła mocno przyjaciółkę. - Nawet nie wiesz jak się cieszę. A teraz mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Też masz takie wrażenie, że ktoś nas obserwuje?
   Dziewczyny nadal stały w uścisku. Każda z nich uważnie obserwowała teren.
-Tak, gdzie myślisz, że jest?
-Za tobą. Jak dam ci znak odskocz w bok, okey?
-Dobra.
-Trzy...
   Kelly wypatrzyła poruszenie wśród krzaków kilka metrów przed nią. Mówiła już ciszej.
-Dwa... Jeden.... Teraz!
   Nya odskoczyła w bok. Kelly w tym czasie zdąrzyła wyjąć strzałę z kołczanu przyczypionego do pasa i nałożyć ją na ciękiwe łuku, który trzymała w dłoni. Szybko wypatrzyła cel i wypóściła pocisk. Już po sekundzie doszedł do nich czyjś krzyk, a później przekleństwo. Dziewczyny ruszyły w tamto miejsce. Widok ich trochę zaskoczył.
-Nuckal! - Krzyknęły razem.
   Szkielet bez oka siłował się ze strzałą wpitą w jego obojczyk. Gdy zobaczył dziewczyny trochę się przestraszył.
-Czemu nas śledzisz? - Spytała surowo Smith splatając ręce na klatce piersiowej i stawiając szkielta przed faktem dokonanym.
   Nuckal jednak nie zamierzał odpowiedzieć. Przybrał podobną pozycję jak Nya.
-Nie zachowuj się jak dziecko. Gadaj. Kruncha cię wysłał? - Odezwała się teraz Kelly.
   Żadneh reakcji. Szkielet zacisnął szczęke.
-Język zgubiłeś?!
  Nic. Tylko odwrócenie głowy.
-I tak wam nie powiem. - Burknął tylko.
-Ale po jaki kij nas śledzisz? Samukai wyparował, Garmadon gdzieś zniknął więc być to może tylko Kruncha.
-Nie.
-Co nie?
-Nie Kruncha.
-Więc kto?
   Nunckal wzruszył ramionami.
-To chyba na nic. Milczy jak zaklęty. - Westchneła Nya.
  Kelly wpadła na pewien pomysł. Na jej twarzy pojawił się dziki uśmiech.
-Posłuchaj Nuckal, pamiętasz jeszcze Shire? - Spytała, a jej głos był już spokojniejszy.
   W oku szkieleta pojawił się dziwny przebłysk. Nie wiedział czy ma odpowiedzieć. Postanowił jednak to przemilczeć. Nie miał pojęcia do czego dąży dziewczyna.
-Pamiętasz zapewne, że to moje imię jakie przybrałam dołączając do was i, że symbolizuje moją... inną stronę? Wiesz tą ciemniejszą.
   Nya spojrzała zdziwiona też nie rozumiejąc. Kelly w tym czasie wyjęła katanę. Jej ostrze znalazło się przed zdrowym okiem Nuckal'a.
-I co wtedy bym zrobiła z kimś kto by mnie śledził? Zapewne posiekała go na kawałki, ale teraz nauczyłam się takiej sztuki jaką jest Spinjitzu. I jeśli zaraz mi nie powiesz czemu nas śledziłeś i kto ci to zlecił to go na tobie wyprubuje. A więc mów! - Katana wbiła się w drzewo obok czaszki szkieleta. - To Kruncha?!
-Mówiłem to nie on.- Odpowiedział Nuckal odsuwając się w obok. Nya zagrodziła mu drogę. Był w potrzasku.
-A więc kto? - Spytała czarnowłosa.
-N-nie mogę powiedzieć.
-Dobra koniec.  Trzymaj go aby nie zwiał. - Kelly odeszła dwa kroki w tył wkładając katanę i odkładając łuk. - Ninja go!
   Dziewczyna zaczęła wirować w szarym tornadzie. Nuckal zerwałby się i wiał gdzie pieprz rośnie, ale Nya trzymała go mocno. Wir był coraz bliżej.
-To Farren! - Krzyknął Nuckal. Kelly w błyskawicznym tempie znalazła się tuż przed nim z niedowierzeniem w oczach. Jej zły sen zaczął się spełniać.








--------------
Rozdział numer osiem za nami. Muszę przyznać, że ciężko mi się go pisało :/ Na początku miałam wene i dobrą passe dlatego wstęp mi się podoba. Ale już druga część niestety mniej :( Z początku miały być dwa osobne rozdziały, ale złączyłam je w jeden i wyszedł...  jaki wyszedł. Te pocieszenia ze strony Nyi to tak trochę z mojego życiowego  przykładu wzięte, kiedy moja przyjaciółka mnie pocieszała. Poza tym nakręciłam się na ten rozdział, miałam pomysł, lecz niestety pewien palant (łagodnie rzecz ujmując) musiał to wszystko zniszczyć. Chyba dwa czy trzy razy zmieniałam fabułe tego rozdziału, a z efektu końcowego i tak jestem średnio zadowolona. Eh... No nic mam nadzieję, że następny będzie lepszy. Mam już nawet na niego pomysł i oby żaden idiota mi tego nie zniszczył.
To do za tydzień.
Trzymajcie się
No i cześć
~Vanessa~

8 komentarzy:

  1. Kelly: * ściska gaśnice * Matko jak ja się cieszę że ten palant w niebieskim nie używał nunczako. Siostrzyczko nie smutaj zaraz znajdziemy ci smoka i nożyk( tak wiem że to katana). Nya weź powiedz coś fajnego Jay'owi on się tak fajnie jąka. Kai jesteś palantem KTO MĄDRY SŁUCHA TEGO DAWNA!? KTO JA SIĘ PYTAM!? Zane tobie s

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zane tobie się chyba styki w muzgoczaszce przegrzały od oglądania mojej ślicznej siostry bo myślisz wolniej ode mnie. Cole pierwszy raz nic do ciebie niemam oby tak dalej.

      Usuń
    2. Jay: Ej wcale nie jestem (aż) idiotą. Po prostu Nya zawróciła mi w głowie...
      Cole: Miło mi to słyszeć. Staram się jak mogę...
      Kelly: Ja chcie smoka! Kelly chcieć smoka! * tupie nogą(a nawet dwoma) jak małe dziecko*
      Cole: Już nie długo dostaniesz smoczusia.
      Kelly: Nie lubie czeeeekać.
      Jay: Ktoś zna jakiś sposób aby przestać się jąkać i wyrwać dziewczyne?
      Kai: Nie masz u niej szans.
      Jay: A ty skąd to wiesz?
      Kai: Bo jest moją siostrą idioto.
      Jay: No i co z tego? I tak będzie moją dziewczyną jeszcze zobaczysz.
      Kai: Prędzej osiwieje.
      Jay: Jesteś pewien?
      Kai: Tak.
      Jay: W takim...
      Cole, Zane, Kelly: Shut up!!
      Zane: Zaraz czemu to Vanessa ich nie uciszyła?
      Cole: Może dlatego że jej tu nie ma
      Kelly: Serio? *Rozgląda się po pokoju* Faktycznie. Gdzie ją wywiało?
      *Ciszę przerywa psychopatyczny śmiech dobiegający z drugiego pokoju. Wszyscy idą pośpieszni tam. Widzą jak Vanessa tarza się po podłodze i płacze ze śmiechu.
      Ja: HAHAHAAHAHAHAHAHAHA!! Ja się wykończe hahahahahahaha nigdy więcej kac vegas oni mnie rozwalają hahahahahahaha
      Kelly: Nie zwracajcie na nią uwagi. Odstresowywuje się.

      Usuń
    3. Siostra: Jay ale jąkanie się jest urocze. Dziewczyny to kochają chyba, że Nya ma naprzykład instynkt drapierznika to wtedy cie zje ale to szczegół bo wtedy dziewcztny zakochują się w gościach straszniejszych od niej.
      Ryuga: Skomplikowane ale kiedyś się połapiesz.
      Siostra: a i jeszcze jedno Zane porzycz smoka. Chce znaleść Kelly jednego, a ze wszystkich twój odpowiada mi najbardziej.

      Usuń
    4. Jay: Serio jest urocze??? Idę to zastosować w praktyce!*wybiega z pokoju
      Kai: Jak on to ogarnął w pięć sekund?
      Ja: Przeceniasz go. Już rano przeczytał ten komentarz i cały dzień go rozkminiał.
      Kai: Aaa czyli wszystko jasne. A jak myślisz, Nya zje go czy nie?
      Ja: Pewna nie jestem. Istnieje cień szansy że nie.
      Kai: Szkoda.....

      Usuń
    5. Siostra: Ja bym go zjadła, ale ja przymierzałam sie do pożarcia koszykarza wiec raczej nie jestem normalna. Ja ci tam Jay kibicuje. (głównie dlatego, że Kai'owi to nie pasuje ale to szczegół)
      Ryuga: Kelly gadasz od rzeczy idź pomóc pisać Hani rozdział.

      Usuń
  2. Jakieś dobre wieści odnośnie rozdziału? Skończyłaś w takim momencie i nie piszesz. Znęcasz się nade mną? :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie nie znencam się ;) Mam pomysł co do rozdziału, ale muszę znaleźć czas aby przelać to na elektroniczny papier. Jeśli uda mi się jutro napisać go na religi (spokojniem ja nie chodze na religie wiec nie zawale lekcji) to wstawie go w jutro wieczorem. (Czyt. 20.00/22.00)

      Usuń