Informacja: relacja z pojedynku będzie opisana z perspektywy Kelly
Kilka miesięcy temu w Podziemiach...
Farren został już oficjalnie oskarżony o zdradę, której rzecz jasna nie dokonał. Jego podwładni zaczęli się buntować i wyzywać go obelgami. Samukai przyglądał się rozwojowi wydarzeń z miłym zadowoleniem. Wreszcie jego plan zaczął się spełniać. Przywódca szkieletów podszedł do brata.
-Ty. To ty to wszystko wymyśliłeś!! - Wrzasnął prosto w jego twarz - Od początku chciałeś mieć władzę! Więc posunąłeś się do tego aby oskarżyć mnie o zdradę której wcale nie było!!
-Nie wykręcaj się. Wszyscy już wiedzą, że zdradziłeś Skulkinów. - Odparł spokojnie Samukai. - Ale co do jedno masz rację. To mi należy się władza!
Farren prychnął pogardliwie.
-Tobie nic się nie należy! Jesteś nic nie wartym śmieciem!
Czteroręki szkielet domyślał się, że ich spór może trwać wieki, więc postanowił zakończyć to w prosty i oczywisty sposób.
-Mam pomysł. Zakończmy nasz spór pojedynkiem. - Oznajmił Samukai - Wygrany przejmuje władzę, a pokonany zostaje wygnany z Podziemi.
Jego bratu ta propozycja najwyraźniej przypadła mu do gustu. Ochłonął trochę.
-Zgoda. Walczymy tu i teraz! Król wyciągnął swoje dwa miecze gotów do starcia.
-Spokojnie, spokojnie. Nie będziesz walczył ze mną, tylko z Shirą.
O cholera. To pierwsze co przyszło mi do głowy. Odrazu poczułam, jak wszystkie szkielety cichną a potem ich spokrzenia kierują się na mnie. Zwykłą dziewczynę stojącą obok Samukai'a która nie ma najmniejszej ochoty w tym wszystkim uczestniczyć. Zerknęłam na swojego szefa.
-Co proszę? - Spytałam z szeroko otwartymi oczami.
-To co słyszałaś. - Warknął.- Będziesz walczyć z moim bratem czy ci się to podoba czy nie.
Farren nie powstrzymał śmiechu.
-Ciebie chyba do reszty porąbało. Ta dziewczyna ma dać mi radę?
Do obecnego (jeszcze) przywódcy dołączyły niektóre Skulkiny będące po jego stronie. Ale nie dziwie im się. Gdy bliżej się przyjżeć to po pierwsze: Farren jest zapewne o wiele bardziej doświadczony w sztukach walki niż ja. Po drugie: Umie walczyć dwoma mieczami i ma podzielną uwagę. A po ostatnie: on ma ponad dwa metry! A ja nie cały metr siedemdziesiąt. I jak mam tu wygrać? Nie, wróć. Jak ja mam przeżyć?! Zaprotestował więc.
-Samukai to nie jest najlepszy pomysł. Ty sam nadajesz się do tego lepiej...
-Ale to tobie każe z nim walczyć! - Syknął ostrym szeptem. - Chcesz zdobyć zaufanie Skulkinów i mieć ciepłą posadzkę, czy tułać się po świecie jako marny złodziej? No co wybierasz?
Co tu dużo gadać tkwiłam w martwym punkcie. Na dodatek bez wyjścia.
-I przypominam ci że jeśli zechcesz odejść to spotka cie podobny los jak Farrena!
-To jak Samukai? Wystawiasz swoją "wojowniczkę" ? - Zawołał Farren najwyraźniej już pewien swojej wygranej.
-Rusz się!
Samukai pchnął mnie do przodu. Teraz nie mogłam się wycofać. Wzięłam od jakiegoś szkieleta katanę. Jakby jeszcze było mało dostałam marną broń. Czego potrzeba jeszcze do trumny?
Stanęłam w środku koła jakie utworzył zebrane szkielety na przeciwko Farren'a. Nie spodziewałam się od losu zbyt wiele. Król skończy ze mną szybko i boleśnie. Przynajmniej nie będę musiała już patrzeć w mordę Samukai'a. Taki jeden mały plusik. Szkielet zadął w róg co oznaczało początek walki i jednocześnie mój koniec. Farren był spokojny. Nie dziwię mu się. Ma łatwy orzech do zjedzenia. Czemu natychmiast nie powiedziałam że się poddaje? Chociaż z tyłu głowy coś nie dało by mi tego powiedzieć. Jeszcze nigdy nie poddała się bez walki. I tym razem też tak nie będzie.
No dalej Kelly, dasz sobie radę. - Mówiłam sobie w głowie. Pokonasz tego nadętego bałwana. Jeszcze nie wiem jak ale dasz radę.
W porę się ogarnęłam, aby nie zgrabnie odbić pierwszy atak mojego przeciwnika. Odskoczyłam do tyłu. Już po pierwszym ataku wywnioskowałam, że jest on bardzo silny. Jeszcze nie wpadłam na pomysł jak go pokonać. W ciągu jakiś ponad pięciu minut Farren zadał z dwadzieścia ciosów, a ja okrągłe zero. Nie miałam takiej możliwości. On był jak błyskawica. Był tu a potem nagle tam. Nie wiedziałam jakim trafem jeszcze żyje. Nie widziałam ani nie słyszałam Samukai'a ale mogłam się domyślać, że pewnie jest wściekły.
-Masz dosyć? - Odezwał się Farren w dłuższej przerwie między swoimi atakami. - Może się poddas dziewczynko? Będziemy mieć to z głowy.
-Po moim trupie. - Syknęłam zdyszana i oblana potem jednocześnie ze strachu jak i wysiłku.
-Da się załatwić.
Farren bez ostrzeżenia zrobił wypad do przodu. Jednak tym razem jakoś to przeczułam i odskoczyłam w bok, a jego miecz przeciął próżnie w miejscu gdzie przed chwilą była moja szyja. Nie czekając chwili dłużej teraz to ja przyszłam do ofensywy. Lecz mój atak nie okazał się taki szybki jak Farrena który bez problemu go odbił. Zadałam jeszcze sześć podobnych z tym samum skutkiem.
-Tylko na tyle cię stać? - Prychnął brat Samukai'a. - Nie wiem czemu mój brat cię wybrał. Jesteś żałosna i beznadziejna. Nie dziwie się, że nikt cię nie chciał w tym sierocińcu.
-Z kąd o tym wiesz?! - Krzyknęłam i poczułam jak narasta we mnie gniew.
-Wiem co dzieje się pod ziemią jak i nad nią. Nikt cię nie chciał, nawet twoi rodzice...
-Nic o mnie nie wiesz!! Nic nie wiesz o mnie ani mojej rodzinie więc SIĘ ZAMKNIJ!!!
Prowadzona buzującą we mnie furią rzuciłam się na przeciwnika z dobrym efektem. Farren nie był na to przygotowany i teraz to on zaczął się cofać.
-W takim razie... co ty... o nich wiesz? - Spytał w krótkich odstępach tym razem między moimi ciosami.
-Nie twój interes!!
Ta złość która we mnie urosła dodała mi sił. I to takich, że udało mi się wytrącić Farren'owi jeden miecz. Spotkało się to z okrzykami szkieletów. Ich aplauz dodał mi jeszcze więcej energii. Zaczęłam jak szalona (w dobrym tego słowa znaczeniu) atakować wroga. Farren'a mocno to wnerwiło. Udało mu się zablokować mój atak. Nasze bronie skrzyżowały się ze zgrzytem. W jego oczach była wściekłość i chyba jeszcze bardziej rozwścieczył go mój lekki uśmiech. Odepchnął mnie do tyłu i zaatakował od razu. Zrobiłam unik i walnęłam go nogą w plecy kiedy znalazłam się za nim. Farren poleciał do przodu.
-Dosyć! - Ryknął podnosząc się z ziemi. - Teraz ci się udawało. Ale nikt, powtarzam nikt nie ma prawa mnie pokonać!
Ktoś z tłumu rzucił mu drugi miecz. Jeśli przeżyje to wyrwe temu komuś kości. Ale teraz mam większe zmartwienia. Farren ogarnięty rządzą wygranej nie odpuszczał. Trochę przestraszyłam się na widok jego przekrwionych gałek ocznych. Chyba ostro zależało mu na utrzymaniu władzy. Spojrzałam na Samukai'a. Stał spokojnie z rękami splecionymi na klatce piersiowej. Za późno zdałam sobie sprawę z popełnionego przeze mnie błędu. Przez ten ułamek sekundy zapatrzyłam się na brata przeciwnika i to poskutkowało, że nie dostrzegłam w jakim momencie naszej walki Farren znalazł się za moimi plecami. W ostatniej sekundzie sparowałam jeden jego miecz. Natarcie było tak silne, że musiałam chwycić katanę drugą ręką. Znowu napotkałam te oczy. Lecz teraz były całe czerwone. Nie wiem czemu, ale nie mogła przestać na nie patrzeć. Ocknęłam się dopiero gdy mój lewy bok przeszył ogromny i ostry ból. Później poczułam ciepło w tamtym miejscu. Dotkęłam się w tamto miejsce gdy Farren przestał nacierać. Gdy oderwałam ręke była ona cała we krwi. Spojrzałam na niego zaskoczona i przerażona. Jego miecz był zakrwawiony moją krwią. Musiał mnie jakoś zranić. Upadłam na kolana i podparłam się kataną. Usłyszałam śmiech Króla. Śmiech tryumfu. Wyczułam , że unosi miecz do zadania ostatecznego ciosu. Zacisnęłam powieki nie chcąc na to patrzeć.
I pomyśleć, że kilkanaściu minut temu moja śmierć wydawała mi się taka odległa, a teraz nagle stała się taka bliska. Uniosłam głowę, aby jeszcze raz spojrzeć w te czerwone oczy. Była by to moja ostatnia rzecz jaką bym zobaczyła gdyby nie to, że jakiś odruch kazał mi odskoczyć w bok. Nawet nie wiem kiedy to zrobiłam, ale to mnie ocaliło. W głowie miałam teraz tylko jedną myśl: aby przeżyć. Zebrałam w sobie ostatnie siły i wstałam, zrobiła obrót i odbiłam cios Farren'a aby w następnym ruchu ciąć go prosto w twarz. Szkielet wrzasną z bólu. Wypóścił miecz i złapał za lewe oko. Natomiast ja ponownie zaatakowałam. Ostrze katany wbiło się w jego obojczyk. Póściłam je i kopnięciem z pół obrotu przewaliłam go na ziemię. Farren nie podniósł się. Stanęłam na nim jedną nogą i wyciągnęłam broń krzywiąc się przy tym z bólu. Ten sam szkielet który sygnałem rozpoczął pojedynek teraz go zakończył.
Farren przeżył i został wygnany,
Samukai przejął władzę,
a ja cudem przeżyłam. Od zakończenia pojedynku wiedziałam, że muszę odejść od Skulkinów. Wtedy jednak nie sądziłam, że będzie to takie trudne...
Narracja 3 os.
Obecnie, w pokoju wojowników...
-To nie dziwie się, że Farren jest na ciebie wkurzony. W końcu pozbawiłaś go korony. - Skomentował Jay wypowiedź wojowniczki.
-A jak Samukai zereagował na finał? - Zadał pytanie czerwony ninja.
-Co tu dużo gadać. Był w niebo wzięty. Od razu pozbył się braciszka i przejął władze. - Odpowiedziała Kelly.
-A co stało się z tobą po walce? - Spytał Cole.
-Ja już od tamtego momentu planowałam odejście od szkieletów. Jednak sprawę utrudniła moja "choroba" jeśli można to tak nazwać.
-Jaka choroba?
-Okazało się, że miecz Farrena był zatruty. Rana którą mi zadał nie wydawała się groźna. Lecz to tylko pozory. Kilka dni po tamtym zaczęłam strasznie źle się czuć. Bolała mnie głowa, brzuch ogólnie wszystko i byłam osłabiona. W porę skontaktowałam się z zielarką z Jamanakai. Pomogła mi wrócić do zdrowia. W sumie to uratowała mi skurę.
-No dobrze to co teraz? Mamy jakiś plan co do powrotu Farren'a? - Spytał Zane.
Spojrzenia zebranych skierowały się na Cole'a.
-No cóż - zaczął Bucket - Nasza sytuacja nie przedstawia się w radosnych barwach. Farren ma pod swoim władaniem około...
Cole zerknął pytająco na Kelly.
-Gdzieś ponad sto Skulkinów. Pewnie nie którzy nie będą chcieli być po jego stronie, ale to i tak dużo. - Dorzuciła dziewczyna.
-Właśnie. A nas jest piątka. Więc mamy dwudziestu na jednego.
-Nie zapominajmy o naszych smokach. - Przypomniał Kai. - Mogą się przydać.
-Na dodatek my mamy jeszcze cztery magiczne bronie. - Dodał do listy Jay.
-Jednak jeszcze lepiej jakbyśmy mieli piątą. - Mruknęła błękitooka. - Wtedy byłby jeszcze jeden smok. Zawsze to coś więcej. Tyle że Sensei nadal nic nie wspomniał...
-O twojej katanie? - Dokończył Wu który pojawił się w kącie pokoju. A może już wcześniej tam był...?
-Sensei? Od kiedy tam stoisz? - Spytał Cole gdy ich mentor podszedł bliżej.
-Wystarczająco długo, aby mieć świadomość, że nasza sytuacja w obecnej chwili nie układa się tak jakbyśmy chcieli.
-Czyli już wszystko wiesz. Sensei potwierdził to skinieniem głowy.
-A więc co planujesz?
-Ja nic. To ty Cole jako lider drużyny musisz wymyślić plan.
-Wiem, wiem. Do dyspozycji mamy cztery smoki i cztery magiczne bronie. Smoki pokonając dzięki swoim umiejętnością ponad dziesięciu Skilkinów. Dochodzi do tego jeszcze nasze Spinjitzu, ono też powali ponad dziesięć szkieletów.
-Tylko że my jeszcze nie perfekcyjnie władamy brońmi. - Dodał Zane.
-Wy przynajmniej je macie. - Wtrąciła Thifer po czym szybko się poprawiła widząc minę Sensei'a. - Oczywiście pamiętam, że mam być cierpliwa, ale Mistrzu ile można czekać?
-Rozumiem Kelly. Przez ostatnie dni widziełem twoją zmianę i postawę dlatego postanowiłem, że wyruszycie po twoją broń. W pokoju zapadła cisza.
Kelly wpatrywała się w staruszka ze zmarszczonymi brwiami. Nie była pewna czy Sensei powiedział to co powiedział. Dopiero po chwili to do niej dotarło.
-Naprawdę? - Spytała.
-Tak. Jutro wyruszacie. - Odpowiedział spokojnie.
Dziewczyna nie posiadała się z radości. Rzuciła się Mistrzowi na szyję.
-Dziękuje. Dziękuje. Dziękuje. Dziękuje. - Powtarzała.
-No dobrze, ale póść mnie bo nic wam nie powiem jeśli mnie udusisz.
Kelly uwolniła go ze swojego radosnego uścisku.
-A więc mistrzu gdzie jest katana? - Spytał Cole.
-Kolejny któremu brak cierpliwości. - Mruknął do siebie poprawiając brodę za nim odpowiedział. - Nie powiem wam gdzie jest sama broń bo sam tego nie wiem. Wiem tylko gdzie jeat ukryta mapa. W Jaskini Spokoju zwaną też Jaskinią Heisei. Co znaczy jedno i to samo. Mniejsza. Jutro z samego rana po nią wyruszycie. Musicie jednak pamiętać, że nie będzie to proste. Tak jak poprzednio będziecie mieć na karku szkielety.
-Ale może teraz nie wiedzą gdzie szukać. - Powiedział Kai.
Odpowiedziała mu Kelly
-Wątpie. Farren to sprytny kret. Na pewno w jakiś sposób, nie wiem jaki, ale wie o tym co planujemy.
-Lecz to nie powstrzyma nas przed zdobyciem mapy do katany. - Oznajmił Cole. - Tylko pamiętajcie, że mamy działać jako...
-Drużyna! - Dokończyli pozostali mistrzowie.
------------------------------
Rozdział spóźniony o dwa dni. Cieszę się, że wogóle zdąrzyłam go napisać. Nie miałam na niego całkowicie i kompletnie weny jak i czasu. Wpadłam w dół we wtorek i nie mogłam z niego wyjść (w sumie nadal nie mogę) ale przynaniej na dwa dni udało mi się przestać kopać lecz jak weszłam na Librusa i zobaczyłam 1 z testu z polaka przez który zarwałam dwie noce to się dobiłam. Przeszła mi nawet myśl żeby zawiesić bloga.
Oczywiście miałam pomysł na tysiące innych rzeczy. Wpadł mi nawet pomysł na drugie opowiadanie, ale mniejsza. Początek rozdziału 12 podoba mi się ale reszta już mniej. Myśle że nastepne rozdziały też bedą się pojawiać z kilku dniowym opóźnieniem dlatego gomen za to. W grudniu odrazu ostrzegam że może.być jeszcze gorzej bo mam próbne egzaminy.
No masz ale się rozpisałam... To ja kończe
Do następnej notki która nie wiem kiedy się pojawi.
~Vanessa~
Siostra: *podskakuje wymachując czerwono buałymi pomponami* Kto mistrzem jest? Kto mistrzem jest? Kelly Kelly najlepsza jest!!!
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał. Ogólnie jak można się zorientować czytając mojego bloga lubie narracje pierwszoplanową dlatego jest tak dużo różnych perspektyw. Spóźniony czy nie ważne, że jest. To ja czekam na kolejny rozdział i życzę powodzenia w nauce.
Fajno że rozdział się spodobał. :) Co do narracji to mam właśnie w planach pisać kilka rozdziałów (lub ich połówki tak jak teraz) właśnie z perpsektywy Kelly(( lub kogoś innego. )) Lecz nie wiem czy to wypali. Ale jeśli tak to bede mieć jakieś wyzwanie :D I dzięki za powodzenie w nauce, przyda się ;)
UsuńU ciebie z narracją pierwszoplanowym jak u mnie z trzecioosobową.
UsuńPs troszku smutno bez ciebie u Blogusia...
Wiem, wiem. Przepraszam że mnie nie ma ale na razie ledwo czas znajduje aby komentować. Ale wiedz że There Shot jest przeczytany i gdy znajdę minute to dam o sobie znać :)))
UsuńNie martw się i nie zalamuj Blogusiu że mnie chwilow nie ma. Pamiętaj że czytam :)))
Vanessa mam zaszczyt zaprosić cię na mojego bloga
OdpowiedzUsuńhttp://l-c-z-g-w-p-r-m-d-r-o.blogspot.com/
Vanessa mam zaszczyt zaprosić cię na mojego bloga
OdpowiedzUsuńhttp://l-c-z-g-w-p-r-m-d-r-o.blogspot.com/
Dziękuje bardzo za zaproszenie. Na pewno wpadnę :))))
UsuńJak tam rozdział tak w skali od 1 do 10?
OdpowiedzUsuńTak 6/10 mam już 3/4 str a4 więc źle nie jest. Ale dzisiaj go nie w stawie. W poniedziałek pewnie też nie. Chyba dopiero we wtorek. :/ (jeśli dobrze pójdzie.)
UsuńA tak poza tym to miło że pytasz :) Przynajmniej wiem że ktoś czeka na moje bazgrołki.
UsuńWiem mi się też od tego miło robi. Spytała bym wcześniej, ale mówiłaś, że masz w szkole ciężko więc nie chciałam naciskać.
UsuńNiestety mam złą wiadomoś . Rozdział nie pojawi się dzisiaj... Możliwe że dopiero w piątek... I'm sorry.
OdpowiedzUsuńSpokojnie jak nie wyrabiasz to po prostu zrób sobie trochę wolnego.
OdpowiedzUsuń