środa, 7 października 2015

Rozdział 7 ~ Tornado Kreacji



Smoki pędziły przez tunel. Jeźdźcy pochyleni w siodłach trzymali się kurczowo za lejce. Raz unosili się w górę, później znowu lecieli w dół... Tunel nie zaliczał się do najszerszych. Mógł w nim lecieć jeden smok, a reszta za nim. Co chwila było trzeba ominąć świecące kryształy wystające ze ścian. Lecieli w błyskawicznym tempie przez dwie-trzy minuty, aż zapanowała całkowita ciemność. Po kilku chwilach stało się znowu jasno. Smoki dotknęły ziemi, a siła rozpędu nie pozwoliła im zatrzymać się od razu. Zaryły pazurami w ziemię i gwałtownie stanęły. Każdy z ninja nie była na to przygotowany, więc przeleciał przez szyję swojego wierzchowca i wylądował na ziemi kawałek dalej.
-O, to tutaj? - Spytał Cole masując tą część ciała gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę.
-Na to wygląda. Dotarliśmy do Krainy Cieni. - Powiedział Kai wstając z ziemi.
   Znaleźli się na wzniesieniu, kilka metrów pod nimi rozciągały się Podziemia. Ninja podeszli na czworaka do krawędzi i położyli się na brzuchach oceniając sytuację. Musieli być w głównej części. W dole znajdowały się szkieleto-auta i wozy z ładunkami. Od środkowego pomieszczenia odchodziły cztery odnogi, a żeby się do którejś dostać trzeba było przejść przez most zawieszony nad przepaścią. Przede wszystkim roiło się tam od szkieletów. Teraz rozpakowywali beczki z wozów. Przyglądając się, Zane dostrzegł między kilkoma wozami ustawionymi obok siebie jakiś ruch. Szturchnął Kai'a leżącego obok niego.
-Spójrzcie tam. - Powiedział i wskazał kierunek ręką.
   Ninja spojrzeli w tamtą stronę. Na początku nic nie dostrzegli. Dopiero po chwili coś szarego przemkneoł za kołami wozu. Wyjrzało dyskretnie i chwyciło żelazną katanę, leżącą na beczce, aby w następnej kolejności ponownie się skryć. Gdy kolejny raz postać wyjrzała, Cole ją rozpoznał.
-To Kelly. - Powiedział zwracając się do towarzyszy.
   Faktycznie, owom postacią była ich przyjaciółka.
-Musiała jakimś sposobem uciec od szkieletów. - Wywnioskował ninja lodu.
-Dla niej to nie problem.
-Co masz na myśli? - Spytał Kai szeptem.
   Cole nie powstrzymał uśmiechu. Chciał teraz odgryźć się Kai'owi za to jak on żartował z niego, że tak kurczowo leci na smoku.
-Może dlatego, że ciebie tak łatwo pokonała, więc co to dla niej kilka tępych szkieletów. - Odpowiedział zgryźliwie. 
   Czerwonooki już chciał udzielić ciętej riposty. Zane wiedział, że te ich docinki będą trochę trwać postanowił, więc, że się wtrąci.
-Może zostawicie docinki na później. Teraz musimy się tam dostać. - Syknął blondyn.
   Cole i Kai oprzytomnieli.
-A no tak. Masz rację, Zane. - Powiedział nie co speszony czarny ninja. Spojrzał w górę. Z sufitu zwisało kilka pnączy ciągnących się, aż do końca. - Posłużymy się tymi pnączami.
   Cole wyprostował się i przygotował się do skoku. Pierwsze pnącze nie znajdowało się daleko, dlatego bez najmniejszych problemów się na nim znalazł. Koledzy poszli w jego ślady. Kai podszedł do smoków, które stały kawałek za nimi.
-Zostańcie tu. - Polecił.
   Czerwony smok kilka razy pokiwał łbem na znak, że zrozumiał po czym ułożył się wygodnie na ziemi. Pozostałe, okiełznane już, bestie uczyniły podobnie.
-My odwalamy brudną robotę, a wy się lenicie.
   Smok Kai'a uderzył ogonem o ziemię zamykając oczy. Ninja ognia odwrócił się i miał odejść gdy usłyszał jakby chrząknięcie. Przypomniało mu to stłumiony śmiech. Spojrzał ponownie na smoka. Ten popatrzył na niego jednym okiem. Kai wyczytał w nim:
No co? Ja nic nie mówiłem. Idź pomóc przyjaciołom, bo ci uciekną.
  Kai pokręcił głową i zostawił sprawę dziwnego zachowania swojego skrzydlatego towarzysza na boczne tory. Ruszył w ślad za przyjaciółmi. Pozostali ninja byli już w połowie drogi. Chłopak szybko ich dogonił. Cole przystanął i zawisł w powietrzu tuż nad środkiem jaskini. W tamtej chwili zaczęło się coś dziać. Przez jeden z mostów przebiegło kilka szkieletów. Ten który był na przedzie podszedł do jednego z generałów, który stał przy wozie i nadzorował wszystko. Zaczął coś do niego wykrzykiwać. Cole starał się coś usłyszeć.
-Rchcokl! - Bełkotał Jay, znajdujący się pnącze za liderem.
-Cicho Jay, chcę coś zrozumieć.
   Cole rozpoznał, że szkielet, który się wydzierał to Kruncha. Za nim, jak pies, stał Nuckal. Miał jakby lekko przypaloną czaszkę... Generał zaczął się tłumaczyć. Po chwili on jak i Kruncha zamilkli. Spojrzeli w stronę wozów. Generał szkieletów ziemi wskazał w tamtą stronę. Nuckal podszedł powoli we wskazanym kierunku. Ruchem topora zrzucił z jednego z wozów beczki, które potoczyły się w różne kierunki. Wtedy w jego stronę wyskoczyła postać z kataną w dłoni. Zeskoczyła z wozu na jego ramiona, odbiła się i wylądowała za nim na dokładkę uderzając go w plecy. Nuckal poleciał na wóz. Inne szkielety ruszyły do natarcia.
-Kelly! - Zawołał Cole.
   Dziewczyna rzecz jasna go nie usłyszała. A jeśliby nawet to była zbyt zajęta. Odbiła cios topora i cofnęła się do tyłu. Szkielety miały nad nią przewagę.
-Musimy działać. - Nakazał Cole i przeskoczył na kolejną liane.
-Wo nche lkrty!!!
Jay zaczął wymachiwać wolną ręką, aby zwrócić uwagę kolegi. Ninja ziemi poirytowany odwrócił się w jego stronę.
-Co chcesz?
   Ninja błyskawic wskazał energicznie ręką w górę, a w jego oczach było coś niepokojącego. Cole spojrzał w tamtym kierunku i wtedy jemu też udzielił się ten niepokój. Okazało się, że pnącza wcale nie są pnączami tylko odnóżami ogromnych pająków! Wszyscy ninja krzyknęli z przerażeni i puścili się lian... odnóg pająków. Aby złagodzić upadek wykonali Spinjitzu. Spadli na ziemię z dwóch metrów, a nie sześciu i tylko trochę się poobijali. Wzbudzili przy tym uwagę szkieletów. Zainteresowani co się stało zostawili swoje zajęcia i odwrócili się do ninja, którzy wylądowali na środku groty. To zajście nie uszło uwadze Krunchi.
-To ninja! Brać ich! - Krzyknął.
   Szkielety na rozkaz dobyły broni i zaczęły się zbliżać do nieproszonych gości. Pająki też nie chciały przegapić zabawy. Spuściły się po pajęczynach w dół.
-Chłopaki! - Zawołała uradowana Kelly, odepchnęła Nuckal'a i podbiegła w stronę kolegów. -Dobrze was widzieć. - Powiedziała stając w kole obok nich.
-Przywitanie zostawmy na później. Teraz mamy poważniejsze problemy. - Cole wskazał na zbliżające się do nich szkielety jak i ogromne pająki.
   Ninja dobyli żelaznych broni.
-Mają nad nami znaczą przewagę. Jak dziesięć do jednego. - Stwierdził Zane.
-Ktoś ma jakiś plan? - Spytał Kai trzymając szkielety na długość miecza.
   Jay dostał przebłysku geniuszu.
-Tadaka checji. - Starał się powiedzieć ninja błyskawic.
-Zaraz, Jay nie może mówić? - Spytała Kelly niedowierzając.
-Oberwał ode mnie kosą w Budzik. Teraz jest nawet ciszej...
   Rudowłosy spojrzał złowrogo na oboje i powtórzył.
-Todako chuaci.
-Chcesz długich wakacji? - Spytał czarny ninja.
   Jay pokręcił przecząco głową.
-Nigdy nie przyznasz mi racji? - Starał zgadnąć teraz Zane.
-Tomacho koacji!
-Wiem już wiem. Nie lubisz akacji. - Powiedział Kai tryumfalnie.
   Walker walną się otwartą głową w czoło i odkaszlną.
-Tornado Kreacji!!!!!! - Krzyknął odzyskawszy głos.
-Aaaaaaa.
-Witaj z powrotem. - Zane poklepał gadatliwego przyjaciela po plecach.
-Ale konsekwencje mogą być katastrofalne. Pamiętacie co mówił Sensei? - Przypomniał Cole.
   Gdy płynęli na Zamarźnięte Pustkowie, po shurikeny lodu, Sensei dał im lekcję co do tego czym jest Tornado Kreacji. " Jest to najpotężniejsza moc Spinjitzu, którą można odblokować tylko wtedy gdy połączy się wszystkie żywioły. A kiedy są razem powstanie Tornado Kreacji. Potrafi ono stworzyć coś, z niczego. Ale jeśli zrobi się coś nie tak, skutki mogą być katastrofalne."
-Jeśli czegoś szybko nie zrobimy to katastrofa nas nie ominie. - Smith przypomniał im położenie ich sytuacji.
Szkielety były już bardzo blisko. Cole podjął decyzję.
-Do dzieła. Ziemia!
-Lód!
-Ogień!
-Błyskawice!
-Wiatr!
   Przyjaciele wykonali po kolei Spinjitzu. Szkielety stanęły nie wiedząc co robić. Jedyną rzeczą jakiej się bali była starożytna sztuka walki czyli właśnie Spinjitzu.
-Ninja go!! - Zawołali, a ich pojedyncze tornada złączyły się w jedną ogromną trąbę powietrzną.
   Nieumarli przestraszyli się teraz na dobre. Zaczęli desperacko się wycofywać i szukać jakiegoś schronienia. Szkielety chwytały się czego popadnie, ale moc wiru była silniejsza i zaczęła ich wciągać. Tak samo jak wozy, auta i pajączki. Po chwili ogromne tornado zniknęło, a ninja stanęli na ziemi.
-No, no. Trzeba przyznać, że efekt jest nawet, nawet. - Oceniła Kelly gdy razem z chłopakami przyglądała się efektowi jakie poczyniło Tornado Kreacji.
   Przed nimi stał diabelski młyn. Zrobiony był, jak powiedział Sensei, z niczego. W klatkach, które służyły za siedziska siedziały szkielety. Dziewczyna wypatrzyła w jednej z nich Nuckal'a i Krunche. Uśmiechnęła się chytrze i pomachała pogardliwie w ich stronę.
-Dobra, nie czas na gapienie się. Musimy znaleźć Sensei'a. - Zarządził Cole.
-A gdzie on jest? - Zadał kluczowe pytanie Kai.
   Kelly już otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale Jay ją ubiegł.
-Pewnie tam gdzie Garmadon. - Powiedział.
-A gdzie jest Garmadon? - Dopytywał ninja ognia.
-Na najwyższym piętrze. - Odpowiedziała szybko brunetka uprzedzając Walkera.
-A jak się tam dostać?
-Hellow, macie tu chyba kogoś kto zna te tunele. - Zawołała Kelly, ale gdy zobaczyła zdziwioną minę Jay'a sapaneła. Wskazała na siebie. - Ja jestem tym kimś.
   Twarz niebieskiego ninja rozjaśniła się.
-Ruszamy. - Rozkazał Cole i już chciał pobiec przodem, lecz przypomniał sobie o jednej ważnej rzeczy. Z ich piątki tylko Kunoichi wiedziała gdzie iść. - A no tak, prowadź Kelly.
   Dziewczyna uśmiechnęła się i nałożyła maskę. Ruszyła biegiem, a za nią pozostali. Po kilku minutach dotarli na miejsce.
***

Muzyka

   Ninja wpadli do jaskiń Garmadona na końcową część pojedynku. Ale nie między braćmi. Sensei walczył przeciwko Samukai'owi, a Garmadon przyglądał się temu ze swojego tronu w drugim końcu pomieszczenia. Od czasu do czasu śmiał się niewesoło kiedy Samukai zyskiwał przewagę, a poganiał gdy to Sensei był bliższy wygranej. Cała walka nie była z tych fair. Owszem Sensei Wu to Sensei, co mówi samo za siebie, ale on miał do dyspozycji tylko Miecz Ognia, a generał szkieletów pozostałe Złote Bronie.
-Kończ to Samukai. - Nakazał Garmadon pochylając się w stronę walczących, aby lepiej widzieć finałowy odcinek.
-Z przyjemnością. - Odparł szkielet, a na jego kościstej twarzy zagościł uśmiech zwycięzcy.
   Uniósł nad czaszkę Złote Nunczako. Zakręcił nim kilka razy. Wu cofnął się o krok i podniósł na wysokość twarzy miecz. Przewidywał co zamierza jego przeciwnik. Samukai skierował.nunczako w jego stronę. Pierwsza błyskawica uderzyła o ziemię, gdy Sensei odskoczył w bok wykonując unik. Szkielet przyłożył się do następnego ataku. Zrobił wymach i kolejna błyskawica trafiła Sensei'a. Starzec poleciał dwa metry do tyłu. Miecz wypadł mu z dłoni i wylądował koło Samukai'a. Uczniowie pomogli wstać mistrzowi. Szkielet zdarzył już podnieść miecz ognia. Teraz w swoich dłoniach miał wszystkie Złote Bronie.
-Doskonale, a teraz oddaj mi Magiczne Bronie. - Rozkazał surowo Garmadon wyciągając rękę po zdobycz.
  Na twarzy Samukai'a zagościł cień chytrego uśmiechu. Miał pod swoim władaniem najpotężniejsze bronie żywiołów, teraz mógł wprowadzić swój plan w życie. Odwrócił się w stronę Garmadona.
-Nie. - Odezwał się. - Teraz to ty będziesz mi służył.

Garmadon zbytnio się tym nie przejął.
Wręcz przeciwnie, ta wiadomość nawet go rozbawiła.
-Ty głupcze. Myślałeś, że nie przewidziałem twojej zdrady? - Spytał kpiąco Władca Cieni
   Samukai'a ta wiadomość zaskoczyła. Od momentu gdy Garmadon pokonał go w walce i przejął władzę w podziemiach, planował go wypędzić, aby znowu rządzić szkieletami. A teraz kiedy miał w swoich dłoniach potężną moc on tak zwyczajnie mówi mu, że wiedział od początku co planuje! Chciał coś odrzec lecz wtedy cztery bronie zaczęły wariować, a szkielet poczuł, że przez jego kości przepływa silna energia.
-Co.... S-się...  dzie....  je? - Spytał sam siebie. Chciał wypościć Złote Bronie, ale nie mógł. Były jakby przyklejone. Garmadon widząc to zaśmiał się pogardliwie. Ninja i Wu cofnęli się o krok.
-Nikt nie jest w stanie władać wszystkimi czterema brońmi naraz - Powiedział Wu zwracając się do swoich uczniów. Wiedział już co za chwilę się stanie. Niestety nikt nie mógł już zatrzymać procesu.
-Nawet j a, nie byłbym w stanie utrzymać wszystkich broni. - Oznajmił Garmadon. Jednak teraz połączyły się otwierając magiczny tunel, dzięki któremu będę mógł wreszcie się wydostać z tego przeklętego wymiaru!
   Złote Bronie zaczęły świecić się jaskrawym światłem. Samukai'a uniosło do góry. Obróciło nim o 360 stopni aż na koniec...  wyparował. Dym, który po nim pozostał unosił się przez chwilę po czym również zniknął. Bronie upadły na ziemię. Natomiast w rogu jaskini pojawił się niebieski tunel. Garmadon zszedł z tronu i do niego podszedł. Wu postąpił do przodu.
-Ojciec chciał, abyś pozostał to na zawsze, bracie. - Przypomniał.
-Ale jego tutaj nie ma! - Krzyknął Garmadon odwracając się w ich stronę. Znowu został poruszony ten temat którego nie cierpiał. - Zło i dobro. Zawsze istniała pomiędzy nimi równowaga. Lecz ja nadchodzę aby położyc temu kres! Powrócę gdy będę w stanie władać wszystkimi czterema brońmi naraz. A wtedu stworzę świat w, którym będę mieć władzę absolutną.
   Garmadon skierował się do tunelu. Jednak o czymś sobie przypomniał. Wskazał oskarżycielsko na brata
-Ty, ojciec zawsze kochał cię bardziej.
Kiedy to powiedział wszedł do tunelu. W następnej chwili on jak i tunel zniknęli. Ninja z Sensei'em zostali sami. Podeszli do Złotych Broni.
-Odszedł. Ale, wiem, że kiedyś powróci. - Stwierdził starzec zamyślony.
Chłopcy podnieśli bronie. Wymienili spojrzenia z Kelly. Ta wzruszyła ramionami i wskazała głową na ich mistrza. Kai postanowił przemówić jako pierwszy.
-Nawet jeśli zechce powrócić, to my będziemy gotowi.
   Pozostali potwierdzili jego słowa.
-Hmm. Czyli spełniłem swoją rolę. Znów zapanowała równowaga. - Odezwał się zadowolony z siebie Wu, ale po chwili dodał jedno, kluczowe słowo - Narazie.
-Nie martw się Sensei, jeśli nawet Garmadon znów uknuje jakiś złowieszczy plan, my na pewno go pokonamy. W końcu do tego nas szkoliłeś. - Kelly położyła dłoń na ramieniu mistrza.
-Zgadza się. I chyba nawet całkiem dobrze mi to wyszło.
Uczniowie zaśmiali się.
-Dobra, wynośmy się z tej krainy. Jakoś nie mam ochoty w niej przebywać. - Powiedział Cole.
-To już nie boisz się latać? - Spytał zgryźliwie Kai.
   Nim czarny ninja zdąrzył się odezwać, Kelly załatwiła sprawę, uderzając Smith'a łokciem w żebro. Brunet zgiął się w pół posyłając dziewczynie złowrogie spojrzenie . Kunoichi tylko uśmiechnęła się niewinnie. Reszta wybuchnęła śmiechem. Twarz Kai'a przybrała kolor taki sam jak jego strój. Przez całą drogę powrotną już nie docinał Cole'owi.

 ***

   Nya siedziała przy oknie. Kolejny raz rozejrzała się po Ignacii. Nic się jednak nie zmieniło. Nad wioską nadal unosiły się ciemne chmury, a życie toczyło się normalnym biegiem. Dziewczyna westchnęła i któryś raz przesunęła, już do połowy wypaloną świeczkę postawioną na parapecie. Nagle płomyk zgasł. Nya zdziwiona spojrzała na zewnątrz. Ciemne chmury zaczęły znikać, a kawałek od jej domu wylądował czerwony smok z jeźdźcem. Niebieskooka wybiegła uradowana z pokoju.
-Kai! - Zawołała i podbiegła do brata, który zdąrzył zejść ze smoka. Rodzeństwo wpadło sobie w ramiona.
   Na ziemię wylądowały też pozostałe smoki z jeźdźcami.
-Czyli udało wam się? - Spytała Nya gdy ninja z Sensei'em stanęli w kole obok nich.
-Tak, udało nam się. - Odpowiedział starszy brat.
   Wokół zebrali się zainteresowani mieszkańcy Ignacii. Na wieść że wojownicy pokonali Garmadona spotkało się z ich aprobatą.
-Ale Lord Garmadon, na pewno powróci. - Zakończył Kai.
Wieśniacy ucichli a na ich twarzach pojawił się nie pokój.
-A wtedy my go pokonamy. - Dorzucił Cole.
   Teraz mieszkańcy byli uspokojeni. Chłopaki wyjeli Złote Bronie i zderzyli je nad swoimi głowami. Poskutkowało to wywołaniem małej eksplozji przez co odrzuciło ich do tyłu.
-Musimy pamiętać, aby na przyszłość tego nie robić. - Stwierdziła Kelly wstając.
-Może po prostu przybijmy piątki? - Zaproponował Jay.
-Dobry pomysł.
-Ninja go!! - Zawołali ninja, a smoki dołączyły się do nich głośnym ryknięciem.






-----------------------------------
I jak zwykle natchnienie przyszło w najmniej spodziewanej chwili. No ale nie marudząc rozdział napisany i opublikowany. Na samym początku miały być z niego dwa ale jak zobaczyłam, że wyszły masakrycznie krótkie to zkleiłam je w jeden długi rozdział.
Jay: Czy długi to nie wiem....
Ja: Oj zaczeło się. Nawet lepiej było gdy byłeś chwiolowym nie mową.
Jay:   :P Ale mam.nadzieję że więcej takich akcji nie będzie.
Ja: No wie wiem. Kobieta zmienną.jest....
Jay: O.O Okey to ja mam coś do załatwienia
*Szybko opuszcza pokój*
Dobra mniejsza o niego, kolejny rozdział już się pisze. (Dość ciężko) 
To do następnego
Pozdrawiam 
~Vanessa~ 







9 komentarzy:

  1. Siostra:Dobrze, że Jay znowu mówi jak człowiek bo przecież musi jakoś poderwać Nye. A tak BTW kiedy znajdą srebrą katane wiatru che ją wreszcie zobaczyć w akcji.^.^
    Rozdział świetny czekam z niecierpliwością na kolejny. Nie przejmój się długością bo dopóki piszesz będę się cieszyć, czytać i komentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jay: No całe szczęście. Wreszcie będę mógł do niej zagadać ^.^
      Kai: Ty się tak tym nie jaraj. Jak coś jej zrobisz to nie ręczę za siebie...
      Ja: Spokój chłopaki. Nie pozabijajcie mi się tutaj. A katanę zdobędą, (bardziej to Kelly ją wyciągnię z głazu) dopiero za kilka rozdziałów. I będzie ona w akcji. Tylko nie odrazu Kraków zbudowano więc Kelly też nie odrazu nad nią zapanuje ;)
      Kelly: Nie jestem przecież jakimś cyborgiem.
      Jay: Serio? A myślałem że tak....
      Kelly: Dobra kiedy idziemy po moją broń? Mam już obiekt testowy.
      Jak kiedyś od kogoś usłyszałam "nie liczyy się długość, lecz treść".... Czy jakoś tak. A ja bardzo się cieszę, że czytasz mojego bloga oraz że komentujesz ^^ Dzięki temu mam chcęć do pisania ;)

      Usuń
  2. Vanesso przepraszam że nie skomentowałam twoich notek. Gomen, naprawdę Wielkie Gomen. Ale coś mi się znowu porobiło z tym blogerem, albo to wina komputera. Postanowiłam więc że komentarz który planowałam zamieścić pod rozdziałem 4 u ciebie napiszę na GG, a później (kiedy już wszystko wróci do normy) przepiszę go do nowego rozdziału dodając przy tym opinię o nim.
    Dan: Yyy...możesz powtórzyć. Bo nie ogarniam.
    Shadow: Tę pokręconą logikę w zdaniach tylko Elz zrozumie-,-
    Elz: Oj cichajcie.
    Więc tak.
    Prolog:
    Macie szkielety za swoje! Nauczcie sie że z Kelly nie wygracie! :)
    Dały się nieźle wykiwać z tym wodospadem!
    Dan: Sensei Wu mnie po prostu zadzwia! Od tak pomaga dziewczynie i po prostu odchodzi!
    Shadow: Mnie tam się najbardziej podobał fragmęt jak ten dziarski staruszek walczył z Kelly :3. No i jeszcze ten jak rozmawiali i Wu zaproponował jej zostanie Kunoichi.
    Elz: Zgadzam sie z Prove'em.
    Dan: Muszę przyznać że nieźle się zdziwiła kiedy usłyszała że Garmadon to brat Wu.
    Elz: A ty byś się nie zdziwił jakbyś usłyszał że człowiek z któym rozmawiasz jest bratem tego któy chce zniszczyć Ninjago?
    Dan: No fakt;-;
    Shadow: Czekaj jeszcze podobał mi się fragmęt jak Kruncha się wściekł bo "jego zdobycz" mu uciekła :3.
    Elz: Popieram Shadow:).
    Hmmm...mam dziwne wrażenie że ten komentarz prologu jest taki jakiś...strasznie krótki? o.O
    Shadow: Ja tam się nie znam, więc ci nie powiem czy jest krótki.
    Dan: Ja też.
    Ech...jacy w jesteście cudowni -_-
    Rozdział 1:
    Kai strasznie przypomina mi Dana. I nie chodzi mi tu o wygląd czy ogień którym obaj się posługują. To może...zachowanie?
    Dan: Ej! Ja nie błaznuje przed lustrem!
    Elz: DANIELU! Nie obrażaj bliźnich swych pochodzących z innej bajki...to jest opowieści. A teraz przeproś Kai'a.
    Dan: Gomen Kai-san.
    Elz: I jeszcze Vanessę. W końcu obraziłeś postać z jej opowiadania.
    Dan: Gomen Vanessa-san.
    Shadow: I jeszcze mnie i Elz.^-^
    Dan: Gomen Elz-san, gomen Shado...ZARAZ! A ciebie za co mam przepraszać?
    Shadow: Za to że muszęznosić twoje towarzystwo.
    Elz: Shadow! Wyjazd z mojego pokoju! Przeszkadzasz mi w pisaniu!
    Shadow: Nie.
    Ech...-_-
    Dan: Niezła była ta ich walka!:)
    Shadow: Czterech na jednego. Coś mi to przypomina. A no tak! Imprezy w pałacu Vexosów.
    Dan i Elz: O.O
    Shadow: No co?...Zaraz...o fu! O czym wy małe zboczeńce myślicie?!
    Dan: Akurat nie myśleliśmy o tym o czym ty pomyślałeś.
    Elz: Dokładnie. Szczerze powiedziawszy to przyszło mi na myśl że urządzacie sobie jakieś bijatyki czy coś w tym stylu...
    Dan: Powiedziałeś 4 na 1. A Vexosów jest przecież sześcioro. Czy może raczej było.
    Shadow: Nie. Ja mówiłem prawdę. Ja, Mylene, Lync i Volt na Gusa. Spectra nigdy nie chciał się z nami bawić :'( .
    Lync: Poprawka. Nie chciał się z TOBĄ bawić.
    Elz: Dobra, a wracając do komentowania...bo rozpisaliście się na naprawdę dziwne i błahe tematy...Ha, ha. Ta mina chłopaków kiedy Wu powiedział im o Kelly.
    Runo: I kolejny który uważa że dziewczyny są słabe!
    Shadow: Chodź Runo. Zaparzę ci melisy na uspokojenie.
    Elz: Chłopcy miejcie sie na baczność, bo jak któryś z Kelly zadrze to skończy na oiomie.
    Shadow: Jestem tego samego zdania. Pamiętajcie: kobieta ma zawsze rację.
    Elz: O rany Shadow! Od kiedy to znasz sie na kobietach?
    Shadow: Od dłuższego czasu. Oglądałem te wszystkie polskie seriale więc trochę wiedzy z nich wyciągnołem.
    Elz: Współczuję Kai'owi. To musi być dla niego ciężkie przeżycie tak stracić siostrę :'C
    Dan: No oczywiście że tak. Ale przecież w rozdziale 4 i tak ja znajdą.
    Elz: Ciiiiii. Jeszcze do tego nie doszliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział 2.
    Dan:Kai jakiś ty porywczy. Mało Kosy nie straciliście!
    Elz: Ty też byś się tak zachował gdybyś chciał siostrę uratować.
    Dan: No w sumie. Ale dobrze że zgarnęli Kosę. Jeny, aż się boję myśleć co by było jakby szkielety ją zabrały O.O
    Elz: Ty weź mi tu z czarnymi wizjami nie wyskakuj.
    Dan: Dobra! Jest jeden zero dla ninja.^^ Szkielety zostają w tyle. ^o^
    Rozdział 3.
    Jak ja lubię jak przyjaciele się godzą. I uwielbiam jak odbywają tak poważne rozmowy. :)
    Dan: A ja tam wolę walki!
    Elz: Ty zawsze wolisz walki i nigdy nie potrafisz dostrzec wartości...
    Dan: Dobra, powracaj do komentowania, a nie mi tu morały prawisz.
    Elz: Ja tam się bardzo cieszę że ninja wybaczyli Kelly.
    Dan: Nom ja też. Dzięki temu wzmocniła się ich przyjaźń. No grunt żeby sobie ufali :D
    Elz: Bardzo mnie ciekawi ta postać o czerwonych paczałkach.
    Dan: Tajna broń Garmadona...wyczuwam niebezpieczeństwo. O.O
    Elz: Ja też. Coś się kroi. I to coś poważnego^.^
    Rozdział 4
    Katana Wiatru potrafiąca kontrolować wszystkie cztery żywioły *.*
    Ja też chcę taką broń.
    Dan: Może lepiej nie. Taka zabawka jest dla ciebie za potężna, jeszcze byś wszystkich pozabijała.
    Elz: Oj przesadzasz. Ale cieszę się że Kai i Nya w końcu się odnaleźli.
    Dan: Taki piękny happy end.
    Elz: Ej spokojnie nie rozpędzaj się. To jeszcze nie koniec rozdziału.
    Dan: Ach no tak. Wu. Szkoda mi gościa. :(
    Elz: Spokojnie on będzie żył.
    Rozdział 5.
    Shira...ładne imię...takie idealne dla silnej i mocnej dziewczyny :))
    Durny Samukai, nieładnie tak damę traktować. -^-
    Dan: Komuś przydałaby się tu lekcja dobrego wychowania...
    Elz: To i tak by nic nie pomogło. Złoczyńcy mają swoją własną oryginalną etykietę.
    Dan: Współczuję szkieletom. Kelly zrobi im niezłe piekiełko. Bidoki.
    Elz: I widzisz Wu żyje!
    Dan: Jej! ^^
    My niestety księżyc przegapiliśmy. :(
    Dan: Mogłaś mnie obudzić. Wtedy byśmy nie przegapili.
    Elz: Jak miałam cię obudzić skoro spałam?!
    Dan: O no chyba że tak...o.o
    Rozdział 6.
    Smoczek *-*
    Dan: I w dodatku czerwony! Jak ja nie lubię jak się rodzeństwo żegna! :'( *zanosi się płaczem*
    Elz: Oj nie płacz, już nie płacz.
    Dan: Ale to takie smutne! @-@
    Jay tyś się zakochał, prawda?:3
    Dan: Smoki mają moc telepatii? o.O
    Elz: Najwyraźniej tak. :))
    Dan: Ja też chcę takiego smoka. Dlaczego ja nie mam takiego smoka? No dlaczego?
    Elz: A Drago to pies?
    Dan: o.o
    Wredziochy z tych szkieletów.
    Dan: Ale niedługo za to zapłacą.^^ Bo zapłacą, prawda? ;-;
    Elz: I ty się jeszcze pytasz?!
    Dan: Nom.
    Ha, ha. Kruncha, Nuckal macie za swoje!
    Dan: No dokładnie. Dobrze że Kelly znalazła Wu.
    Elz: Oby znalazła też kompanów. :))
    Rozdział 7:
    Dan: Oby tylko nie wpadli. To skradanie idzie im tak dobrze.
    Elz: Oby. Ale wracaj do czytania, no już.
    Dan: Ok.
    Ja lubię akację.
    Dan: Ja też. Ale muszę przyznać że to było niezłe. ~Ten moment kiedy twój kolega z drużyny nie może się wysłowić. ~^^
    Dan: Tornado Kreacji...to brzmi tak mocarnie, a jednocześnie delikatnie!~^^~
    Elz: Zgadzam się^^.
    Dan:Bardzo ładna melodyjka =^^=
    Elz: Nom :D
    Dan: Samukai to nie fair! Kilka broni a jedna to różnica!
    Elz: I to jaka.
    Dan: Garmadon został zdradzony! Skojarzyło mi się to ze Spectrą i Hydronem o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał ty potrafisz pisać komentarze.

      Usuń
    2. Jejuniu, Elz jak się cieszę, że już jesteś :D Nic wielkiego się nie stało gdy nie komentowałaś. Dla mnie wystarczyłoby nawet gdybyś tylko czytała. No ale fajnie, że jesteś :) Niech ten blogger szybko ci się naprawi. A tak z ciekawości mogę się spytać co dokładnie się dzieje? Mi też raz zwariował i usunął rozdział. Może faktycznie wina leży po stronie komputera... No nic dziękuje bardżo, bardżo za komenatrze. Poprawiły mi humor po ciężkej prawie trzy godzinnej pracy nad projektem. :)
      Kelly: Dobra kończ chce wreszcie obejrzeć Thora.
      Jay: Me too
      Ja: a no tak. Jasne. To my powracamy do oglądania :)

      Usuń
  4. Jak ci idzie pisanie rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet, nawet. Właśnie zabieram się za kontynuajcje pisania. Jestem już w połowie. I rozdział powninien się pojawić środa, maksymalnie w piątek.

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz jak się ciesze.

      Usuń