Zane, Cole i Jay wbiegli po schodach prowadzących do Świątyni Ognia. Kilka minut temu Samukai zniknął, przenosząc się do Krainy Cieni, zabierając ze sobą Kelly. Chłopcy postanowili, że udadzą się do miejsca gdzie chcieli zastać Kai'a. Przecież szkieletów i tak nie znajdą.
-Kai! Sensei! - Zawołał Cole. Z Jay'em podeszli do drzwi. Okazały się zamknięte.
Zane zdjął maskę i się rozejrzał.
-Nasi przyjaciele nie dawno tu byli. I zdobyli Miecz Ognia. Ale teraz czuję tylko smutek. - Wywnioskował ninja lodu. - Bronie żywiołów opuściły już te ziemię i znalazły się w Krainie Cieni.
Dwaj ninja też odsłonili twarze. Cole usiadł na schodku.
-Ale co z Sensei'em i Kai'em? - Spytał.
-Tego nie wiem. Są pewnie w Podziemiach.
-Świetnie. Czyli są tam gdzie nie dotrze żaden śmiertelnik. - Powiedział nie pocieszony.
-Śmiertelnik nie. Chyba, że na smoku. - Usłyszeli znajomy głos.
Wtedy świątynia zaczęła się trząść, a po chwili otworzyła się jak dwudrzwiowa szafa. W środku byli Kai razem z siostrą, a siedzieli na...
-Smok! - Krzyknął przerażony Cole gdy ujrzał ogromnego czerwonego smoka i schował się za kolumną.
-Ojciec często opowiadał nam o smokach. To magiczne istoty, które potrafią podróżować między światem żywych, a Krainą Cieni. - Wyjaśniła siostra Kai'a głaszcząc smoka po szyi. Ten uniósł łeb w górę i w dół jakby potwierdzając jej słowa. Kai zeskoczył na ziemię i się pomógł siostrze.
-Kiedy smok dowiedział się, że nie chcemy ukraść miecza tylko go chronić, stał się potulny jak baranek. - Powiedział Kai i podrapał smoka po pysku, ku jego zadowoleniu. Chłopak rozejrzał się. Kogoś mu brakowało. - A gdzie Kelly?
-Samukai zabrał ją do Krainy Cieni, razem z naszymi brońmi. - Wyjaśnił Zane.
-Sensei też udał się w tamte rejony. Razem z Mieczem Ognia.
-To czeka nas misja ratunkowa.
-Huhbbh nddskj? - Spyt.... Wybełkotał Jay.
-Nie może mówić? - Spytał Kai z lekkim uśmiechem.
-Na to wygląda. - Odparł ninja lodu też skrywając uśmiech. Jay zgromił ich wzrokiem i powtórzył.
-Hubnhh ndskkji?? -Nie wiem co mówi, ale mogę się założyć, że Jay pyta się czy lubisz niebieski. - Przetłumaczył Zane zwracając się do Nyi.
-Pewnie to mój ulubiony kolor. - Odpowiedziała Smith.
-Taaask!
-O rany... - Sapnął Kai po czym zwrócił się do siostry. - Nya?
-Chcesz się pożegnać, tak? - Zgadła.
Chłopak skinął głową.
-Obiecaj mi, że wrócicie cali i zdrowi.
-Obiecuje.
Kai przytulił siostrę i wskoczył na smoka.
-Zapalę dla ciebie świeczkę w oknie.
Ninja ognia uśmiechnął się po czym zwrócił się do pozostałych ninja.
-No na co czekacie? Ruszamy.
Jay i Zane wskoczyli na smoka i usiedli za Kai'em.
-A ty Cole, na co czekasz?
-Czy ciebie powaliło?! - Krzyknął Cole wychylając się za kolumny. - Mam lecieć na tym czymś?!
Smok spojrzał na niego z ukosa. Wydał z siebie cichy odgłos i potrząsnął głową urażony. Cole ponownie się schował.
-Ej, uraziłeś jego uczucia. - Kai starał się zachować pokerową twarz, ale mu to nie wyszło. - Nie mamy całego dnia.
-Ja jednak na was tutaj poczekam... I tak wszyscy nie zmieścimy się na tym smoku.
Brunet podrapał się w podbródek.
-Masz rację, Cole.
Coś w jego głosie było niepokojącego dla czarnowłosego. Jak się później okazało, jego obawy były słuszne.
***
Cole jak najmocniej trzymał się łęku siodła.
-Nie tak szybko smoczku, nie tak szybko. - Błagał nie otwierając oczu.
-Ej Cole, jak się trzymasz? - Spytał skrywając rozbawienie Kai przybliżając swojego ognistego smoka do smoka ziemi.
-Czemu się na to zgodziłem? - Spytał czarny ninja sam siebie. - Jestem ninja ziemi, nie powietrza.
Kai zaśmiał się i ponownie zajął swoje miejsce w szeregu. Każdy z ninja leciał na smoku, który kiedyś chronił broni żywiołów. Cole słusznie zauwarzył, że w czwórkę nie zmieszczą się na jednym smoku, więc Kai wpadł na pomysł, aby udać się do poszczególnych miejsc gdzie były ukryte Złote Bronie. Wtedy "głos" zabrał ognisty smok. Ninja domyślali się, że wytłumaczył im, że magiczne bronie są w niebezpieczeństwie. Smoki szybko stały się potulne jak małe kotki i dały się dosiąść.
-Kai, jak dokładnie dostaniemy się do Krainy Cieni? - Spytał Zane lecący na lodowym smoku.
-Ja nie wiem. Ale oni chyba tak. - Odpowiedział i wskazał na smoki.
-Czyli jak rozumiem mamy się na nie zdać?
-Dokładnie.
-Ale pocieszenie. Mamy ufać smokom, które kiedyś chciały nas zamrozić, zasypać i zjeść. Świetnie. - Odezwał się Cole lecący na samym tyle.
-Więcej zaufania. Jeśli nie one to nigdy nie dostaniemy się do Podziemi. - Zauwarzył Zane.
Cole nie odpowiedział. Starał się rozluźnić. " Przecież smok to nic takiego. Jak na razie nie chce mnie zjeść, ani zrzucić... Więc chyba jest dobrze... Chyba." - Pomyślał lider. Rozluźnił uścisk.
-Dobry smoczek, dobry. - Mówił cicho.
Wyciągnął ręke i pogłaskał smoka po łuskowatej szyi. Ten potrząsnął nią. Odwrócił w jego stronę łeb.
Więcej zaufania liderze. Jak nie będziesz siedzieć jakbyś połknął kij od szczotki, to tobie jak i mi będzie łatwiej.
Cole zrobił zdziwioną minę. Wyraz pyska smoka wskazywał dokładnie na to co Cole "usłyszał" od smoka. Jakby się z nim porozumiał... "Może wcale nie jesteście takie złe..."
Lecieli w równym tempie przez dziesięć minut. Słychać było tylko szum wiatru. Ciszę jednak przerwał smok ognia, który w pewnym momencie ryknął. Pozostałe smoki odpowiedziały tym samym.
-Oho, chyba się zaczyna. - Powiedział Kai po czym nie wytrzymał i odwrócił się w stronę czarnego ninja. - Cole nie spadnij tylko ze strachu!
-Haha bardzo śmieszne! - Odkrzyknął mu Bucket.
Smoki gwałtownie przyspieszyły i skierowały się prosto w dół. Cole pomyślał, że zaraz przekroczą prędkość dźwięku. Smoki złożyły skrzydła wzdłuż tułowia po czym obróciły się kilka razy wokół własnej osi. Po chwili zmienili się w coś po dobie do Spinjitzu. W błyskawicznym tempie zbliżali się do ziemi, aż w końcu byli tuż tuż i... zniknęli.
***
-Puszczaj mnie ty kościsty debilu! W d**e psa jeża! - Kelly wrzeszczała wyrywając się Krunchie i Nuckal'owi.
Dotarli do Krainy Cieni, ku wielkiemu niezadowoleniu wojowniczki. Nigdy nie chciała tutaj wracać. Nie chciała być już spokojna. Spuściła ze smyczy swoją ciemną stronę. Samukai odwiązał Złote Bronie i podszedł do nich.
-Spokojnie Shira, jeszcze chwila, a Kruncha z Nuckal'em przestaną się z tobą cackać. - Odezwał się.
Kelly starała się zabić go wzrokiem.
-Jestem Kelly! Shiry już dawno nie ma, dociera to do ciebie Samukai?!
-Tak, tak. - Szkielet nie przejął się i sprawdzał czy wszystkie elementy od shurikenów lodu są na swoim miejscu. - Kiedyś ci to nie przeszkadzało. Pracowałaś dla nas, dobrze ci płaciliśmy, miałaś szacunek niektórych z nas, ale ci to nie wystarczyło, więc nas zdradziłaś.
-Bo jesteście powaleni! A ja wcale tej decyzji nie żałuje. Zerwałam z przeszłością.
-Błędy zawsze ujżą światło dzienne...
-Od kiedy zrobiłeś się taki świętobliwy, co? A zresztą, nie chce mi się z tobą gadać.
Kelly odwróciła wzrok nie chcąc patrzeć na Samukai'a.
-Pogadamy kiedy indziej. Zabrać ją do cel. Ja idę spotkać się z Lordem Garmadonem. Wu powinien się tu niedługo pojawić ze Złotym Mieczem.
Kruncha i Nuckal szli trzymając dziewczynę za ramiona. Gdy usłyszała imię swojego Sensei'a, zatrzymała się.
-Co? Sensei jest tutaj?!
Samukai nie odpowiedział tylko odwrócił się i skierował w swoją stronę.
-Idziemy. - Nakazał Kruncha i pociągnął dziewczynę.
-Wal się Kruncha! - Warknęła, ale poszła, choć niechętnie.
Przeszli kilkaset metrów. Kelly dyskretnie spojrzała za Samukai'em. Już dawno musiał zniknąć w którymś z tuneli, od których się tu roiło. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Skoro generał szkieletów chciał Shire, to ją dostanie. Teraz oceniła uzbrojenie swoich strażników. Kruncha miał dwustronny topór, a Nuckal podobny, dwusieczny. Kelly miała już plan. Jeszcze raz sprawdziła sytuację. Zbliżali się do mostu, a w pobliżu nie było szkieletów. Czas działać.
Thifer stanęła.
-Co jest? - Warknął generał szkieletów ziemi.
-But mi się rozwiązał. - Odpowiedziała niewinnie.
Szkielety wymieniły spojrzenia. Kruncha wskazał na jej nogi. Nuckal zrobił zdziwioną minę.
-No rusz się. - Syknął.
Twarz dowódcy błyskawic rozjaśniła się. Odłożył na bok topór i schylił się, aby zawiązać but dziewczyny. Ponownie się zdziwił gdy okazało się, że buty nie mają sznurówek tylko suwaki z boku. Otworzył już buzię, aby o tym poinformować, lecz cios z buta od Kelly skutecznie zamknął mu ją, a on sam odleciał do tyłu. Dziewczyna nie dawała czasu do namyślenia drugiemu strażnikowi. Wykorzystała to co zaszło i to, że szkielet skupił swoją uwagę na koledze zadała mu cios w kostkę z całej siły. Kruncha wrzasnął z bólu i wypościł jej ramię by złapać się za obolałą część kościstego ciała. Kelly odeszła kawłek i zadała kopniaka z pół obrotu w żebra. Nie czekając dłużej ruszyła biegiem przed siebie, ponownie powalając Nuckal'a, który starał się pozbierać. Przebiegła przez most. Biegła wolniej niż zwykle. Ogólnie ciężko biega się ze skrępowanymi rękami. No ale co zrobisz jak nic nie zrobisz?
Kelly zostawiła szkielety kawałek w tyle, ale i tak wiedziała, że nie może zwolnić. Musiała jakoś się z tąd wydostać... chociaż nie, musiała znaleźć Sensei'a. Z tego co mówił Samukai, Wu musi gdzieś tu być. Pytanie brzmi: gdzie? Dziewczyna przystanęła, aby złapać oddech, a przede wszystkim się rozejrzeć. Znalazła się na rozstroju dróg. Mogła pójść prosto , w prawo lub lewo. Wu pewnie skierował się do komnat Garmadona. Zamknęła oczy. Chciała odtworzyć plan tuneli. Spędziła tu tylko trzy miesiące, ale i tak bardzo dobrze orientowała się w podziemnych tunelach. Po chwili wiedziała już gdzie iść. W lewo. Znowu zaczęła biec. Zatrzymała się jednak gdy doszły ją odgłosy kroków przed nią. Desperacko rozejrzała się za czymś gdzie mogłaby się schować. Kawałek przed nią było wgłębienie w tunelu. Szybko się w nie wcisnęła. Kroki stawały się wyraźniejsze. Wstrzymała oddech. Dwa szkielety przeszły metr obok niej pochłonięte rozmową. Dziewczyna odczekała jeszcze chwilę, aż na dobre się oddalą po czym ruszyła dalej. Teraz szła już wolniej, zachowując ostrożność. Jeszcze dwa razy musiała się chować. Wiedziała,że nie ma za dużo czasu. Kruncha i Nuckal pewnie wszczęli już alarm. Odgłosy za jej plecami to potwierdziły. Kilka szkieletów najprawdopodobniej biegło w jej stronę. Nie widziała ich, ale słyszała. Sykneła pod nosem i znowu popędziła przed siebie. Wybiegając z zakrętu poczuła że na coś wpada. Siła rozpędu odrzuciła ją do tyłu. Szybko się pozbierała.
-Sensei? - Powiedziała zdziwiona gdy okazało się że wpadła na swojego mistrza. W rękach miał zawiniątko. -Co ty tu robisz?
-Przybyłem do Krainy Cieni aby spotkać się ze swoim bratem. - Odpowiedział i odkrył pakunek.
-Czyli zdobyłeś Miecz Ognia. - Stwierdziła oczywistość i odwróciła się, a Wu przeciął kajdanki. -Ale Samukai zdobył pozostał bronie.
Kelly rozmasowała zesztywniały nadgarstek.
-Dlatego muszę się spotkać z Garmadonem. A co z chłopcami?
-Tego nie wiem. Pewnie poszli po Kai'a. A po co chcesz się z nim spotkać?
-Muszę zakończyć to wszystko. A ty właściwie to skąd tu się wziełaś?
-Samukai zaciągnął mnie tutaj. Niestety. Ale nawiajałam. A skoro szukasz siedziby dowodzenia Garmadona to nie w tę stronę. Musisz iść prosto, w lewo a na koniec schodami w górę...
Zza zakrętu wybiegła grupa dziesięciu szkieletów, na czele z Krunchą i Nuckal'em.
-Oo. Mamy drobny problem. - Powiedziała Kelly.
-Nie tym razem. - Odparł Wu i postąpił krok do przodu. Zamachnął się raz mieczem i wystrzelił ognisty płomień, który powalił szkielety. Kelly kiwnęła kilka razy głową oceniając skutki jakie poczynił miecz.
-Idź znaleźć chłopców. - Powiedział Sensei. - Mam przeczucie, że niedługo się tutaj zjawią.
-Okey.
Sensei poszedł w stronę komnat Garmadona, a Kelly w drugą stronę. Przebiegała obok szkieletów. Wykonała Spinjitzu aby utorować sobie drogę do głównej części Podziemi skąd wychodziły wszystkie tunele. Wywnioskowała, że jeśli chłopaki mają się pojawić to właśnie tam. Gdy ona za każdym razem przenosiła się do tej porąbanej krainy, na motorze, to pojawiała się zawsze w tamtym miejscu. Sama nie wiedziała, jak ninja dostaną się tutaj. Postanowiła się tam dostać i w ukryciu na nich poczekać, jeśli w ogóle się pojawią. Gdy była już w połowie drogi przypomniała sobie, że zapomniała powiedzieć Sensei'owi o tym, że Garmadon już na niego czeka i pewnie coś planuje. Nie miała jednak czasu zawracać. Musiał mieć nadzieję, że Sensei sobie poradzi.
Kelly uśmiechnęła się pod nosem. Przecież Wu to Sensei Wu, syn Pierwszego Mistrza Spinjitzu oraz jej Mentor. Więc na pewno sobie poradzi.
----------------
Hejka wszystkim :)) Możecie wierzyć lub nie, ale wreszcie wena mnie odwiedziła! Weszła przez okno akurat wtedy gdy kończyłam uczyć się do matematyki. Powiedziała że zatrzyma się na parę dni chyba, że samolot odleci wcześniej. (Mam nadzieję, że nie)
I tak sobię patrzè ile blog ma wyświetleń. 630. Nie wiem czy to dobrze czy słabo. No w końcu jeszcze nie minął miesiąc od tego przełomowego dnia gdy postanowiłam publikować moje bazgroły :P I teraz się ogarnełam że pierwszy rozdział pojawił się 11 września. Łatwo będzię mi zapamiętać i odliczać o ile już postarzył się blog. :)
Okey to ja się z wami żegnam. Następny rozdział już zaczęłam pisać ale nie wiem kiedy się pojawi.
Do następnego
~Vanessa~ ;)
Szkielety to skończone dałny.
OdpowiedzUsuńSiostra: A czego się spodziewałaś? Przecierz oni cierpią na pustą przestrzeń pomiędzy uszami.
Ja:W sumie racja.
Rozdział świetny czekam z niecierpliwością na kolejny.
Kelly T: Też tak uwarzam. Są debilami do potęgi entej. Ale raz, jeden jedyny raz nam się przydadzą.
UsuńJa: Ale to jeszcze trochę. Narazie to nieumarli bez mózgów. I niech tak pozostanie. Cieszę się, że rozdział ci się podobał :)) Twoje komentarze podnoszą mnie na duchu :) ;)
Każdy potrzebuje swojego pierwszego komentatora. :)
UsuńJak tam w szkole bardzo przeszkadza w pisaniu rozdziałów?
OdpowiedzUsuńJakoś daję radę ;) Udaje mi się połączyć naukę i pisaniem. Robie tak, że wracam ze szkoły, jem obiad, robię lekcje, ucze się, a już wieczorem zaczynam coś pisać. Ale zauwarzyłam, że właśnie koło 21-22 mam największą ochotę na pisanie oraz najbardziej wena mi sprzyja :)
UsuńDo mnie przychodzi razem z zachodem słońca i siedzi dopóki nie zaczne przysypiać na klawiaturze.
UsuńJa dostaje olśnienia w najmniej dobrym momencie. Np. Dzisiaj na klasówce z fizyki wpadł mi do głowy pomysł o czym napisać za dwa rozdziały. I przez 30 minut nie chciał wyjść. Jak już skończyłam to szybko nabazgrałam to na kartce aby nie zapomnieć
UsuńKelly: A wiesz przynajmniej gdzie ta kartka?
Ja: Eeee wiesz to dobre pytanie.
Kelly: To ty pisz 7 rozdział a ja poszukam.
Ja: Zachce mi sie pisac dopiero przed 22.