Minął wieczór. Ninja zjedli kolacje i teraz
siedzieli w jednym pokoju, który służył za ich sypialnię. Panowała wśród nich
nie przyjemna atmosfera. Nikt nie miał ochoty rozmawiać po tym, co zaszło kilka
godzin temu. Wrócili do klasztoru, sensei od razu poszedł do swojego pokoju i
przez cały dzień z niego nie wychodził. Ninja znaleźli sobie jakieś zajęcia.
Trochę poćwiczyli, ale nie mieli na to zbytniej ochoty. Dzień dłużył się im nieznośnie.
W końcu przyszła pora na kolacje. Wojownicy myśleli, że chociaż wtedy Wu się do
nich odezwie. Nic z tego. Ich mistrz nawet z nimi nie zjadł. Powiedział tylko,
że Kai za kare ma zmywać naczynia przez tydzień.
Już wieczorem, każdy znalazł sobie osobne zajęcie. Jay coś
strugał, Zane medytował, Cole jadł ciastka, a Kelly leżała na łóżku ze
słuchawkami w uszach. W klasztorze nie było drugiego pokoju, więc dziewczyna
musiała zadowolić się spaniem razem z chłopakami. Jej łóżko było oddzielone
parawanem, który teraz był odsunięty. Kelly jednak to nie przeszkadzało. W
sierocińcu mieli jeden pokój na 10 osób.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Kai. Omiótł wzrokiem
pokój, po czym skierował się do swojego łóżka. Ciężko na nie klapnął. Kelly
spojrzała na niego z ukosa. Zatrzymała muzykę i wyjęła słuchawki. Podrapała się
w okolice gdzie miała plaster.
- Chcesz nam coś powiedzieć? – spytała i ułożyła brodę na splecionych dłoniach.
Chłopak przez chwilę bawił się sznurkiem od pasa.
- Em... ten... tego.... No.... - Zamilkł i wziął głęboki wdech. - No
przepraszam was.
Ninja spojrzeli na niego, odkładając swoje dotychczasowe
zajęcie.
- Przepraszam. Wiem, że głupio zrobiłem.
- Najwyższa pora – powiedział Jay i spojrzał w dół na Kai'a siedzącego na
niższym łóżku.
- Mogłeś nas wszystkich zasypać!
- Wiem, ale... chciałem jak najszybciej zdobyć tą broń.
- Właśnie, ciągle się gdzieś spieszysz.
Kai spuścił wzrok. Cole, jako lider postanowił zabrać głos.
- To nie tylko wina Kai'a – odezwał się. Spojrzenia przeniosły się teraz na
niego. – Ja także zawiodłem, jako dowódca. Powinienem coś wymyśleć, a tak to
spanikowałem. No, bo wiecie, ja boję się smoków.
- Każdy się czegoś boi – stwierdziła Kelly. – Smoków to chyba w szczególności.
Są duże... Chociaż nie. Są ogromne. Strzelają lawą, kamieniami, kto wie, czym.
Gdy Kelly zaczęła wymieniać sposoby, w jaki smok atakuje,
wymachiwała rękami w górę i robiła głupie miny. Miała w tym swój cel. Po chwili
każdy już się śmiał, a temat, co zrobił Kai nie był już, aż tak istotny. W
końcu Smith przeprosił ich za swoje zachowanie.
- A widzieliście minę Cole'a gdy zobaczył tego smoka? Omało mu oczy nie wyszły
z orbit! - roześmiał się Jay, zwijając na łóżku.
O dziwo Cole nie obraził się, wręcz przeciwnie. Śmiał się
najgłośniej ze wszystkich.
- Albo wyraz twarzy Samukai'a gdy wykonaliśmy Spinjitzu – dodała Kelly.
Ninja jeszcze przez kilkanaście sekund śmiali się, gdy nagle
Zane spoważniał.
- Kelly czy mogę cię o coś spytać?
- Jasne Zane – odpowiedziała z uśmiechem, siadając po turecku w jego stronę.
- Będąc w temacie Samukai'a, co oznaczała wasza rozmowa?
Uśmiech dziewczyny znikł. Teraz to w nią byli wszyscy wpatrzeni.
- Jaka rozmowa? – zdziwił się Cole.
Kelly nie podejrzewała, że Zane słyszał wymianę zdań między nią a
szkieletem. Przecież był kawałek od niej... Ma jakiś psi słuch, czy jak? A
teraz, czy im wszystko powiedzieć, a może nie... Nie, musi powiedzieć im, co
zaszło kilka miesięcy temu. Chociaż nie lubiła mówić o swojej przeszłości, to
teraz nie miała wyboru.
Ciężko wypuściła powietrze.
- Wiedziałam, że powinnam wam od razu powiedzieć. Kiedy Kai spytał jak poznałam
Sensei'a to... no, nie do końca powiedziałam prawdę. Owszem uciekałam przed
szkieletami, ale z innego powodu.
- Z jakiego? – dopytywał Julien.
- Kilka dni przed poznaniem Wu odeszłam od... szkieletów. Bo przez trzy
miesiące dla nich pracowałam. – Schyliła głowę, zasłaniając tym samym twarz
włosami.
- Pracowałaś dla szkieletów?! – powtórzył Jay i za bardzo wychylił się za
łóżko, przez co runął na ziemię. Szybko się pozbierał i ponownie zaczął się
wpatrywać w przyjaciółkę jak małe dziecko w coś, co było dla niego nie
dostępne.
- Cicho Jay – syknął Cole. – A za co cię ścigali?
- Po prostu nie lubią, gdy ktoś wystawia ich do wiatru. W szczególności, gdy ma
dla nich kluczowe znaczenie.
- Czyli?
- Byłam dla nich łącznikiem z powierzchnią – mruknęła, uciekając wzrokiem w
bok.
- No tak, ale ja nadal nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego się do nich
przyłączyłaś? – spytał Kai.
- Powiedzmy, że nie miałam wyboru. Od roku tułałam się po świecie.
Zatrzymywałam się na kilka miesięcy, po czym ponownie ruszałam w drogę. Przez
pierwsze miesiące miałam trochę kłopotów, ponieważ byłam drobnym
złodziejaszkiem. Nie potrafiłam znaleźć innego sposobu na życie. Ale teraz już
tego nie robię.
- A czemu tułałaś się po świecie? – zapytał Zane.
Dziewczyna posmutniała na twarzy. Przygryzła dolną wargę,
wpatrując się niewidzącym wzrokiem w podłogę.
- Bo... jestem sierotą, nie mam rodziców. Wychowywałam się w domu dziecka przez
kilka lat, ale pewnego dnia uciekłam. Wtedy zaopiekował się mną pewien
człowiek. To od niego nauczyłam się złodziejskiego fachu, ale nie chcę o nim
rozmawiać. Gdy przybyłam do Ninjago City spotkałam Samukai'a. Zaproponował mi
abym do nich dołączyła. No, co miałam zrobić? Nie miałam mieszkania, ani
pieniędzy na jedzeni, więc się zgodziłam. Ale po kilku miesiącach zrozumiałam,
że to był błąd. Kiedy dowiedziałam się, co knują.... Że Garmadon chce zdobyć
Złote Bronie, aby zniszczyć Ninjago... odeszłam. A teraz mam przez to same
problemy.
Kelly zamilkła. Poczuła, że spada jej z serca ogromny głaz. Czuła
się lepiej, kiedy wszystko z siebie wyrzuciła. Ale teraz musiała czekać na reakcje
przyjaciół, lecz nie zobaczyła w nich wrogości, czy odrazy. A może to tylko
pozory? Może tak naprawdę jej nienawidzą, że ich okłamała?
- Szkoda, że nam wcześniej nie powiedziałaś... – zaczął smętnie Cole.
- Wiem, przepraszam.
- Bo wtedy nie zaliczylibyśmy dzisiejszej wpadki – dokończył z uśmiechem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi nie rozumiejąc. Cole ciągnął dalej.
- Byłaś wśród nich trzy miesiące...
- Nom, ale co ma piernik do wiatraka?
- Więc pewnie trochę się o nich dowiedziałaś, mam rację?
Twarz Kelly powoli się rozjaśniła, zaczynała rozumieć do czego
mistrz ziemi zmierza.
- Znam kilka ich słabych punktów…
- No proszę, kto by pomyślał. Drobny złodziejaszek, który stał się ninja i wie
jeszcze sporo o szkieletach. Trzy w jednym – stwierdził radośnie Jay, klaskając
w dłonie.
- To teraz Samukai będzie miał problem, aby nas zaskoczyć – dorzucił
jasnowłosy.
- Czyli nie jesteście na mnie źli? spytała niepewnie Kunoichi.
Cole roześmiał się.
-Skąd. Pamiętaj, jesteśmy drużyną.
Czarny ninja zszedł z łóżka i stanął na środku pokoju.
- Zacznijmy działać tak, aby Sensei był z nas dumny. Nie działajmy pochopnie. –
Spojrzał znacząco na Kai'a. – Bądźmy
drużyną.
Cole wyciągnął rękę. Pozostali zeszli z łóżek i podeszli do niego.
Położyli swoje dłonie na jego.
- Od dziś stańmy się niepokonaną drużyną ninja – zaczął Cole.
- Zdobądźmy Złote Bronie – dodał Kai.
- Róbmy wszystko, by Sensei wiedział, że go nie zawiedziemy – ciągnął Zane.
- Skopmy Garmadonowi tyłek! – dorzucił entuzjastycznie Jay.
- Ale przede wszystkim mówimy sobie prawdę. Kiedy jesteśmy razem możemy
zwyciężyć wszystko – zakończyła Kelly.
-Ninja go!!!! – krzyknęli razem i unieśli ręce w górę.
~*~
Samukai siedział na podwyższeniu w ciemnej grocie ze wzrokiem
wbitym w kamienne podłoże. Nie odważył się spojrzeć w górę.
- Zawiodłem cię, Mistrzu. Ninja nauczyli się Spinjitzu i zdobyli Złotą Kosę –
powiedział cicho. Od kilku minut
tłumaczył się ze swojej porażki, jaką odniósł kilka godzin temu.
- Możemy zastawić na nich pułapkę...
-Nie. – Samukai'owi przerwał gruby głos. Mimo iż to słowo zostało wypowiedziane
normalnym tonem to szkielet i tak skurczył się jeszcze bardziej. – Niech myślą,
że wygrywają.
Mistrz Samukai'a zamilkł, a po chwili dodał:
- Mówisz, że był z nimi mój brat, tak?
- Tak mój mistrzu, oraz ta dziewczyna
- Ona jest marną płotką. Chcesz to się z nią rozpraw. Teraz naszym największym
problemem jest Wu. Niech jego uczniowie znajdą pozostałe bronie, a gdy będą
chcieli zdobyć Miecz Ognia, wtedy o sobie przypomnimy.
Władca Krainy Cieni zaśmiała się tym nie wesołym głosem. Samukai
po chwili do niego dołączył. Z końca groty było widać niewyraźnie zarys ciemnej
postaci siedzącej na tronie z czaszek i kości. Przez czerń przebijał się pełne
zła czerwone oczy.
Garmadon miał jeszcze jednego asa w rękawie.
-------------
Tak to znowu ja i ten sam rozdział. Niestety nie wiem jak ale mi się usunął ten poprzedni 3 rozdział. :( Mam nadzieję że więcej mi tak się nie zrobi.... Następny rozdział powinien się pojawić w piątek/sobota.
Tak to znowu ja i ten sam rozdział. Niestety nie wiem jak ale mi się usunął ten poprzedni 3 rozdział. :( Mam nadzieję że więcej mi tak się nie zrobi.... Następny rozdział powinien się pojawić w piątek/sobota.
Czyli jednak nic mi się nie uroiło uff.
OdpowiedzUsuń