Dr. Julien w pierwszym momencie zerwał się na równe nogi, wywracając krzesło,
kiedy ninja wpadli do obozu. Chociaż nie. Oni się wtoczyli, ciągnąc za sobą
depresyjną aurę, od której więdły krzaki i trawa.
-
Co się stało? – zawołał, zbiegając z "Perły". Od razu w oczy rzuciła
mu się jedna rzecz. - I gdzie jest Nya?
Jay drgnął, jak spoliczkowany. Spuścił jedynie głowę, wbijając wzrok w
swoje buty.
-
Pojmali ją – odpowiedział za niego Wu. – Ale ją odbijemy – zapewnił prędko,
widząc przerażenie w szarych oczach starszego Juliena.
-
Jeśli do tego czasu Ninjago będzie istnieć – wymamrotał cicho Lloyd, ale reszta
i tak go usłyszała.
Jay ściągnął z głowy maskę i cisnął nią o ziemię.
-
Kogo obchodzi Ninjago; oni porwali Nyę! – wybuchnął. – A co jeśli coś jej
zrobią, jeśli... jeśli...
-
Nya jest silna – odezwał się Kai, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Silna tak jak
my, jeśli nie silniejsza. Poradzi sobie.
Mistrz błyskawic zaczerpnął haust powietrza i powoli wypuścił go przez
usta. Pokiwał w milczeniu głową.
-
Lloyd. – Wu zwrócił się do bratanka, który w dalszym ciągu miał minę jakby
rozważał czy się nie utopić w herbacie. Dopiero głos wuja wyrwał go z transu.
Spojrzał na starca zamglonym i nieobecnym wzrokiem. – Musisz się skupić, aby
odblokować dostęp do mocy złotego smoka.
-
A-ale wujku, widziałeś, co się dzisiaj stało! – zawołał, gestykulując zażarcie. – Kiedy stanąłem na przeciwko ojca, ja... ja zamarłem! Nie byłem w stanie się
ruszyć, nic zrobić. To przeze mnie porwali Nyę.
-
Co się stało to się nie odstanie. Musimy skupić się na tym, co jest teraz.
Ostateczną Walkę wygra ten, kto będzie na nią przygotowany.
- I
pamiętaj, że nie jesteś sam – wtrącił Kai, występując do przodu. Odpalił swoje
Ostrze. – Masz mój ogień.
W jego ślady poszła reszta.
- I
moją ziemię.
-
Mój lód.
-
Moje pioruny!
-
No i mój wiatr.
Lloyda otoczyli jego Strażnicy; aura z pięciu broni padła na jego twarz,
rzucając kolorowe cienie. Garmadon poczuł się od razu pewniej. Chyba tego mu
brakowało. Zapomniał, że przecież nie jest sam w tej strasznej wojnie. Ma ze
sobą przyjaciół, matkę i wujka a także ojca. Którego musi uratować ze szponów
ciemności.
~*~
W ten sposób zmotywowany Wybraniec rozpoczął ostatni trening, przygotowujący go do Ostatecznej Bitwy. Tym razem nie gnali na łeb na szyję. W
miarę możliwości ćwiczył spokojnie i dokładnie. Nie trenował jednak mocy, nie
sprawdzał, bo po prostu jej ufał. Energia płynęła w jego żyłach... Jak zło w
ciele mojego ojca, uświadomił sobie nagle podczas medytowania. Szybko odtrącił
tą myśl i zatopił się we własnym umyśle. Spokój. Opanowanie. Precyzja... Musisz
wygrać. Wygrasz. Dasz radę. Pokonasz ojca. Uratujesz go.
Strażnicy Wybrańca także nie próżnowali. Ale oni zgoła inaczej
przygotowywali się do starcia ze złem; w przeciwieństwie do Zielonego Ninja,
oni swoje moce zawdzięczali Ostrzom. Musieli być w pełni sił, w
najlepszej, szczytowej formie, by nie zawalić. Zdawali sobie sprawę, że kiedy
Lloyd będzie tańczył z ojcem w śmiertelnym walcu, oni zaproszą do tanga całą
armię Kamiennych Wojowników.
Innymi słowy – wszystkich czekał ciężki dzień.
Dopiero jakieś dwie godziny od momentu, gdy Rogi zagłady wydały swoje
pierwsze wycie, Lloyd ocknął się z transu. Jego dwa słowa podziałały, jak strzał
z pistoletu, rozpoczynający wyścig.
-
Jestem gotowy.
~*~
Swoje kroki skierowali w jedno miejsce – do obozu Garmadona. Powściągnęli
wszelkie środki ostrożności, by dostać się tam niezauważeni. Ale i tak wszystko
szlag wziął, gdy zrobili "wjazd z buta" do obozu. Kelly i Cole w
duecie stworzyli małe tornadko z dodatkiem kamieni, które wyrwało drewnianą
bramę z zawiasów i wyrzuciło hen daleko. Pozostali ninja prędko wyskoczyli z
kryjówki i zajęli miejsca obok nich przygotowani na walkę.
Która nie nastąpiła.
Obóz zionął pustką. Po środku nawet nie przetoczyła się kulka suchej
pustynnej trawy jak na filmach. Po prostu cisza, zero obecności
Overlordczyków, samego Overlorda jak i Garmadona.
-
Gdzie ich wywiało? – mruknął Kai, ruszając do przodu. Drewniany most
zaskrzypiał pod jego ciężarem. – Nya? Nya! – począł nawoływać siostrę, łudząc się,
że gdzieś tu jest. Na marne. Nie odpowiedziało mu nawet echo.
Przeszli nad przepaścią i znaleźli się przed drewnianą konstrukcją, która
jeszcze kilka godzin temu okalała jakąś broń, a teraz zamieniła się w drzazgi.
Kelly spojrzała ponad stertą. Mur podzielił podobny los.
-
Chyba wiem, gdzie się podziali. – Wskazała na wyrwę i wyraźne ślady żłobiące
ziemię. Ciągnęły się i znikały w głębi lasu. – Kierują się na plaże i
najwyraźniej ciągną za sobą to coś, co ma nas zniszczyć.
Podążanie śladem Garmadona i jego armii do trudnych zadań nie należało.
Nawet Dr. Julien, który wojownikiem nie był – i który został na statku, zakrywający się właśnie tym argumentem – zauważyłby głębokie ślady od gąsienic
w odległości 5 metrów od siebie. A nawet gdyby nie, zawsze pozostawały
zmiażdżone bambusy i mniejsze, tudzież większe, drzewa. A dla ninja, Wu i
Misako, którzy w mniejszym lub większym stopniu byli zaznajomieni z tropieniem
wrogów, owe "śledzenie" było dziecięco proste. Zwyczajnie biegli
przed siebie, co jakiś czas przeskakując albo wymijając powalone konary.
- Wiecie,
co – odezwał się w pewnym momencie Jay, gdy ciążąca nad nimi cisza kuła w uszy – dziwnie się czuję z myślą, że to może być nasza ostatnia misja.
-
Fakt, dziwaczne uczucie – przyznał mu rację Cole, przeskakując stertę bambusów. – Biegniemy trochę jak na spotkanie ze śmiercią.
Mimo, że mówili swobodnymi tonami, jakby dyskutowali o pogodzie,
zdenerwowanie – i strach – dźwięczało w ich głosach.
Kolejne metry znów przemilczeli. Ponownie to Jay przerwał sznury ciszy,
wybuchając cichym i nerwowym śmiechem.
- A
pamiętacie nasze pierwsze spotkanie? – zapytał już pogodniej, bez depresyjnej
nuty.
-
Ja aż za dobrze – sapnął Kai, nieświadomie pocierając krtań.
Kelly prychnęła i odbiła się od przewalonego drzewa, przelatując dwa metry
nad dziurą w ziemi. Inni uczynili podobnie.
-
Trudno żebyś zapomniał; wtedy pierwszy raz skopałam ci tyłek.
-
Mówiłem, że wzięłaś mnie z zaskoczenia! – obruszył się i poczerwieniał na
twarzy.
-
Jak na ninja to słaba wymówka.
Pozostali wybuchnęli swobodnym śmiechem. Misako i Wu, biegnący dwa metry
za nimi wymienili spojrzenia. Uczniów naszła chęć na wspominanie dawnych
czasów. W sumie może to i lepiej, nie będą przez resztę drogi zamartwiali się
zbliżającą walką.
- Albo,
gdy Cole został zahipnotyzowanym! – zawołał Zane. – Nieźle nam wtedy dokopał.
-
Na coś mam te mięśnie – roześmiał się Bucket.
-
Zniszczyliście też tamtego dnia moją bazę – dorzucił Lloyd, uśmiechając się
lekko na to wspomnienie.
-
Byłeś wtedy wkurzającym dzieciakiem – przypomniała Kelly, nie mogąc powściągnąć
szerokiego uśmiechu. - O a pamiętacie, gdy Kai myślał, że jest Zielonym Ninja?
–Podekscytowanie sprawiło, że prawie wywróciła się o wystający korzeń.
Lloyd nie zdołał zataić krótkiego śmiechu.
-
Naprawdę tak myślałeś?
Smith naburmuszył się jeszcze bardziej.
- A
nawet, jeśli to, co? Każdy się myli – wymamrotał półgębkiem.
Pięć metrów przebiegli w milczeniu, przecinając szerszy odcinek lasu, gdzie drzew było zdecydowanie mniej – zbliżali się do plaży. Tylko, dlatego
zorientowali się, że coś jest nie tak. Liście nad nimi zaszeleściły głośno.
Zatrzymali się gwałtownie, wzbijając kłęby kurzu. Natychmiast przyjęli pozycje
bojowe, ale nie odpalili broni – trzymali dłonie na rękojeściach w każdej
chwili gotowi to uczynić. Zbili się w grupkę stojąc plecami do siebie i
jednocześnie osłaniając Lloyda – Wybraniec był zbyt cenny, by go narażać, a
jednocześnie musiał oszczędzać siły. Wodzili wzrokiem dookoła zaczynając od
poszycia a kończąc na koronach drzew. Właśnie tam wypatrzyli ciemny kształt
przycupnięty na jednej z gałęzi; jarzące się fioletowe oczy wpatrywały się
prosto w ninja. Dodatkowo z gardła cosia wydobywało się niepokojące
charczenie.
Zanim wojownicy zdążyli wyciągnąć bronie kształt przemieścił się w
błyskawicznym tempie; zniknął z gałęzi. Pojawił się w następnej sekundzie na
ziemi w postaci krwistoczerwonego... Spinjitzu? Wir uderzył w Kai'a i szybko
się wycofał.
-
Ej, tylko ja mogę lać Kai'a! – zawołała Kelly.
-
No dzięki – mruknął Kai i z pomocą Jaya dźwignął się z ziemi.
Skupili wzrok na małym tornadzie, które oddaliło się od nich na pięć
metrów i wtedy zniknęło. W jego miejsce pojawiła się niewysoka i szczupła
postać w czarnym stroju i tego samego koloru płaszczu zarzuconym na ramiona;
twarz kryła się w cieniu kaptura, a przy pasie wisiała nabita kolcami kula na
łańcuchu.
-
To jakiś najemnik Garmadona? – zdziwił się Jay, mrużąc lekko oczy. Znajoma
postura, znajoma sylwetka...
Za wiele się nie mylił.
Najemnik raczej go usłyszał, bo na jego ustach wykwitł lekko obłąkańczy
uśmieszek. Zamaszystym ruchem ściągnął kaptur, jednocześnie dobywając broni.
Wściekłe fioletowe oczy, dziwnie szara cera i kruczoczarne krótkie
włosy...
Jay drugi raz poczuł się nie tyle, co spoliczkowany, a dźgnięty nożem w
samo serce.
-
Nya? – wyszeptał, czując, że robi mu się słabo.
Kai czuł się podobnie, lecz on szybciej otrzeźwiał. W jego oczach
zapłonęły iskry wściekłości.
-
Co Garmadon zrobił mojej siostrze? – ryknął, występując przed szereg.
Wu złapał go za ramię.
-
To już nie jest twoja siostra, ani nasza Nya – powiedział głucho.
-
Garmadon zmienił ją na swoje podobieństwo za sprawą mrocznej materii – stwierdziła Misako. W jej głosie zabrzmiała nuta złości. Ledwie
dostrzegalna, i od razu zniknęła. – Zapewne wysłał ją, aby opóźniła naszą
drogę.
-
Co robimy? – zapytała Kelly, nie spuszczając z "opętanej" przez zło
Nyi wzroku.
-
No chyba nie chcesz jej atakować! - zawołał Jay.
- No
to wolisz, żeby ona zaatakowała i wybiła nas?! - ruchem głowy wskazała na kołyszącą
się złowrogo kulę.
-
Ale... - Jay przygryzł wargę i oderwał wzrok od Nyi. Nie mógł, nie mógł jej
atakować. Ale, jeśli oni nie zaatakują jej...
-
Jay, Nya to moja przyjaciółka. Mi też będzie ciężko, wszystkim nam będzie, ale
nie mamy innego wyjścia. Lloyd musi jak najszybciej dostać się na plażę; musi
powstrzymać Garmadona. A my musimy powstrzymać Nyę – dodała patrząc mu prosto w
oczy.
Walker westchnął ciężko i pokiwał głową.
-
Biegnijcie, my się nią zajmiemy – przemówiła za niego Kelly, zwracając się do Lloyda i
jedynych dorosłych w tym gronie. Odpaliła Ostrze. I choć przyszło jej to z
ciężkim sercem zaatakowała Nyę. A raczej osobę, która kiedyś była Nyą.
~*~
Misako pogoniła syna. Lloyd jeszcze raz obejrzał się przez ramię – ninja
udało się zastopować Nyę w miejscu, dzięki czemu on mógł swobodnie przejść. Źle
czuł się z faktem, że poniekąd ucieka z pola walki. Najchętniej zostałby tu i
im pomógł. Wiedział jednak, że nie może. Puścił się, więc biegiem przed siebie,
przedzierając przez ostatnie metry coraz to rzadszej dżungli.
Z każdym kolejnym krokiem kolczasta pętla zaciskała mu się na żołądku.
Jak i sercu. Już niedługo, już za pół kilometra kolejny raz stanie oko w oko ze
swoim ojcem. Ale tym razem to nie Garmadon wygra. Teraz to syn miał zamiar
osiągnąć zwycięstwo.
Lloyd nawet nie wiedział, kiedy drzewa całkiem ustąpiły miejsca długiej
aczkolwiek wąskiej – nie spełna 10 metrowej – plaży. Na piasku ustawiła się w
nieregularnych szykach kamienna armia. Na wprost Wybrańca tyłem do niego na
jakiejś maszynie stał jego ojciec, a obok niego unosiła się fioletowa kulka.
Dwóch Wojowników włożyło do lufy potężny pocisk a sam Garmadon uniósł dłoń by
odpalić działo.
Lloyd wyskoczył do przodu.
- Stój! - krzyknął na całe gardło.
Garmadon odwrócił się powoli w jego stronę. Zmierzył syna obojętnym
spojrzeniem; trwali w bezruchu.
Starcie Wybrańca i Mrocznego Władcy miało się rozpocząć raptem za kilka
chwil.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejooooooooo! Wróciłam z Gdańska z bakiem weny dlatego dzisiaj dwa rozdziały, mam nadzieję że nie oczalejecie przeze mnie ^^
Kel: Nie będę tego podsumowywała...
No ej, podobają mnie się te rozdziały xD
A i dzisiaj taki zaległy dedyk Kitty - za podpowiedzenie mi jak ma na imię Garmadon xP
Oraz dedyk w postaci motywacji dla DARK ANGEL, która ma ruszyć królewskie cztery litery i napisać te 5 rozdziałów + epilog ;P albo przynajmniej na razie 76 rozdział XD Bo jak nie to ci będę spamiła na hg taki piekielnym słowem na "sz" a kończącym się na "a"... więc pisaj!
To tyle
Papa
~Vanessa~
Angel, nie zabijaj xD
Akana: Finał jest blisko
OdpowiedzUsuńJa: do boju Loyd
Miju: wygrasz to Ashara kiedy rozdział
Ja: Nie długo. Kurcze ona chyba nie pojmuje
Miju: znowu chodzi o przyjaciółke?
Ja: dla mnie dawną
Miju: Czekamy na kolejny rozdział
Ps. To ja Ashara tylku musiałam zmienić nick
OdpowiedzUsuńSpoczki, jakoś ogarnęłam że to ty xD
UsuńKel: ale zawał przeżyłaś gdy wchodzisz na blog o Miju a tam "blog został usuniety*
Drugi raz prawie mi serce stanelo! Ale grunt ze nie usunelas, uf
Kel: *bierze najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka*
?
Kel: daj mi znac kiedy te dwa demony sobie pójdą. Cya! *wyskakuje przez okno*
Ej, Bruno jest słodki! XD czekam takze u ciebie na kolejny chapter ^^ wenuśki zycze
Musiałam zmienić adres bo moja przyjaciółka dawna wie nieco o tym a ja się z nią nie zadaje bo już jej nie lubie. Za bardzo się dostosowalam do niej i innych ignorowałam. Poza tym nie mamy nic wspólnego
UsuńMiju: mnie się nie pozbędziecie
*wróciła zmordowana po naglym wypadzie na wies* ja.go.za.bi.jeeeeee
UsuńKel: Spokojnie Miju, jak widzisz nie ciebie chcrmy sie pozbywac
Meg: Miju nie tykać! *tuli dziewczyne* Nie wiele jest fajnych bleyderek wiec lapy precz!
Dziewczyny, mamy nowe morderstwo do realizacji!
Meg&Kel: Hai, hai! *leca po sprzet*
Coz, rozumiem, sama bym zapewne w twojej sytuacji tak postapila xd
I jeszcze jej mama powiedziała mojej że jestem fałszywa bo ona nic bez mamusi to nie załatwi. Wnerwiało mnie to 😡
UsuńMiju: sprubóją a po nich. Nie którzy planowali i nie pykło. Oni polegli.
Akana: Nie zazdroszczę im
Kel: *wyciąga Ostrze, które od razu otacza wiatr* Gdzie jest ta wywłoka?
UsuńMeg: *wokół niej zaczyna wirować gęsta mgła* Jak ja nie cierpię takich ludzi... Mogę ją jeszcze poszczuć Valcą
Nie roztrząsaj tego, zapomnij, nie wracaj myślami; ja tak robię by też zapomnieć o fałszywej koleżace, więc mogę połączyć się z tobą w bólu *tuli* A w ogóle to fajny nick ^^ XD
A ten nick został wymyślony od tak sobie
UsuńMiju: nieźle Asha
Beta:Spokojnie Kelly. Mogła bys zabić moich rodziców?
Ja: nie zezwalam
Beta: 😭
Rzeczy wymyślone na spontanie zazwyczaj sa najlepsze, przynajmniej w moim wypadku xd
UsuńKel: Jak Asha nie zezwala to przyklo mi ale mam zwiaxane rece
Kai: A pd kiedy ty sie kogos słuchasz?
Kel: A w ryj chcesz!?
Meg: *odciąga Kelly* Spokojnie, to tylko okres
Kel: Nie mam okresu!
Miju:*wybucha śmiechem*
UsuńJa:*po bitwie na wode mokra* jeszcze tylko jedna nogawka i spodnie miejscami i pól biedy
Beta: masakrycznie jesteś mokra
Ja: inni mają gorzej
* powoli cofa się do tyłu* Ne, zły pies! Zły...! *zostaje przygnieciona przez trzy tony futra* *zduszonym, przytlumionym glosem* Kellyyyyyy!
UsuńKel: *bierze spryskiwacz z wodą* Hayaaaa! Broń się! *biegnie za uciekajacym psem oblewajac go woda*
Ty jestes mokra od wody, ja od śliny xD ble...
Meg: *stara sie nie rozesmiac* az mi sie przypomnialo jak kolega i BF do ciebie przyszli i skonczylo sie na tym ze cali byliście mokrzy
Skończyło tp się na suszeniu ubran suszarka i zelazkiem *zastanawia sie czy wlasnie ma dwóch nowych czytelnikow*
Ooooooo...Ostateczna blisko! Tak blisko!
OdpowiedzUsuńPythor: Powinnaś Kitty grozić, bo to ona ma ruszyć swoje cztery litery!
Prawie się popłakałam przy poprzednim rozdziale. Lloyd ratuj swego ojca! Co do imienia Garmadona znalazłam go w takiej jednej ,,książce'' na wattpadzie gdzie było mnóstwo ciekawostek o Ninjago...nie pamiętam już jak się nazywała.
Ronan:*siedzi cicho*
Będę czekać na następne rozdziały. To ja spływam.
Angel też się to przyda bo musi sezon skończyć i rozwiązać moje dylematy! XD Kelly, buszujemy po wtt i szukamy tej książki; może znajdę inspirację!
UsuńKel: *nieskora do dzialania* Tia, na kolejny sezon -.-
Nee, na chęci do dzialania. Oki to my tez czekamy az powrócisz bajo!
To życzę miłych poszukiwań. I mam nadzieję że Kelly też pomoże*lustruje Kelly spojrzeniem* A tak w zasadzie to już wróciłam. Napisałam One Shot o Seliel i jej historii, ale o tym na moim blogu. Mam nadzieję że znajdziesz tę książkę.
UsuńKel: *ślizga się na trawie* phe, Vanessa i tak już o tym zapomniala xP
Usuń*zalicza piękną glebę na mokrej trawie* W sensie że odwieszasz blog?????!